sobota, 29 czerwca 2013

Troszczymy się o tych, których kochamy. Tulimy to, co nam po nich zostało, gdy odchodzą. I płaczemy, uświadamiając sobie, że bez nas żyją kochając na nowo, niszcząc swoje życie nienawidząc lub zwyczajnie, żyją tak blisko, że choć mamy ich na wyciągnięcie ręki, nigdy nie będziemy w stanie ich dotknąć.

podkład

Zacisnąłem palce na papierze, który znajdował się w moich dłoniach. Poczułem jak moje ciało wiotczeje a ja nie mogę złapać oddechu. To się nie dzieje naprawdę... To nie jest prawda. Chyba zacząłem się trząść, bo obraz przed moimi oczami stał się lekko rozmazany. Usłyszałem zamykające się drzwi. Ten dźwięk docisnął nóż wbijający mi się w cerce. Poczułem lekki powiew na skórze, kiedy chłopak mijał mój fotel. To, co się teraz działo, to był najgorszy scenariusz jaki mogło mi napisać życie. Nigdy nie wierzyłem, że to się ponownie stanie. A jednak, w tej chwili, zostałem wystawiony, szybciej niż myślałem, na pokutę, za lekkomyślną próbę znalezienia pomocy w piekle. Z bólem w sercu, uniosłem swoje spojrzenie ku górze, napotykając ciemne jak noc tęczówki. Kiedy mnie zobaczył, jego usta otworzyły się lekko a papiery, które ze sobą przyniósł, bezwiednie opadły na biurko. Moja dolna warga zadrżała, kiedy bezradnie mierzyłem się z jego spojrzeniem. Miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie. Tak jakby ten czas, jaki spędziliśmy bez siebie, nigdy nie miał miejsca. Czułem się ponownie jak naiwny nastolatek, który zakochał się w bogatym chłopaku bez skrupułów. Jonghyun był równie zdezorientowany, co ja. Na jego twarzy malowało się dziwne do określenia przerażenie. Nie rozumiałem. Myślałem, że to znowu jego pomysł.
- Zaplanowałeś to? - spytałem, siląc się aby mój głos się nie załamał.
Zaplanowałeś to? Poczułem jak wracają do mnie wspomnienia z tamtego wieczoru. Chłód na skórze, nocne światła i mokre ślady rysujące się na mojej twarzy. Zacisnąłem usta, odganiając od siebie te myśli. Byłem rozdygotany i ani trochę pewny siebie. To nie tak planowałem wyglądać, gdybym kiedyś w przyszłości miał spotkać Jonghyuna. On opanował się szybciej niż ja. Nie byłem tym zdziwiony.
- Oczywiście, że nie - powiedział pewnie. - Wiedziałem, że będę współpracował z nowym projektantem. Nie wiedziałem, że to ty nim będziesz. Zresztą nawet bym tego nie chciał... - dodał ciszej.
Moje źrenice się rozszerzyły. Poczułem, że ból uderza teraz we mnie ze zdwojoną siłą. Nawet bym nie chciał... Te słowa mnie dobiły i bardzo zraniły. O czym ja myślałem? Że wciąż mogę go cokolwiek obchodzić? Jasne, że nie. Mimo bólu, ta reakcja pomogła mi poddźwignąć trochę moje ego. Jonghyun wyglądał doroślej w swoim eleganckim stylu, przełamanym codziennymi dodatkami. Cholera... nie chciałam o nim myśleć. Nie miałam zamiaru skupiać się na jego wyglądzie ani tym, co myśli. Musiałem jedynie zapracować na dane mi pieniądze, na operacje mamy. Wstałem ostentacyjnie, czym go zaskoczyłem.
- Prześle ci moje projekty. Później umówimy się żeby je omówić. To wszystko.
Odwróciłem się. Chciałem wyjść, ale mnie zatrzymał.
- Zaczekaj - powiedział.
Serce mi podskoczyło a usta zadrżały. Odwrócony mogłem sobie pozwolić na taką reakcje.
- Słucham? - spytałem niepewnie.
- Jak ci się... powodzi?
To pytanie zabrzmiało tak niezręcznie i dziwnie, że przez chwile nie wiedziałem, co odpowiedzieć.
- Świetnie.
- To znaczy?
Zagryzłem wargę. Chciałem żeby wiedział jak bardzo mnie już nie obchodzi. Szczególnie po tych słowach, wyrażających tyle niechęci do mojej osoby.
- Jest wspaniale - poczułem, że moje oczy robią się mokre. Wmawiałam sobie, że to z powodu tylu emocji, które przeszedłem: mama, praca, Jonghyun. - Miałem świetny staż za granicą. Mam wiele rekomendacji. Poza tym od roku spotykam się z Chujina. Pamiętasz go? Myśle, że to jest coś poważnego.
Przez chwile słyszałem cisze i nie mogąc już hamować swoich emocji, wypaliłem:
- To wszystko?
- Tak.
- Więc, pójdę już.
Kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi rzuciłem się schodami na dół. Biegłem tak, aż budynek rodziny Kim zniknął mi całkowicie z horyzontu.

***
Jungah paliła na dachu wieżowca naszej firmy. Rozciągał się z niego widok na panoramę miasta. Jej długie włosy falowały unoszone lekko przez wiatr. Uśmiechnęła się niewinnie, kiedy dostrzegła, że do niej idę. Nie wyglądała na zaskoczoną, a wręcz wydawało mi się, że czekała aż ją znajdę.
- Piękny widok, prawda? - spytała.
Oparłem się o poręcz tuż przy jej boku.
- Co ty kombinujesz?
Wypuściła z ust nikotynowe powietrze. Uśmiechnęła się ponownie, unosząc wzrok do góry i robiąc minę typu usp, chyba zostałam złapana. Obróciła się do rozciągające się z góry widoku, opierając plecami o barierkę.
- Sprowadzam twoje życie na właściwy tor.
- Ono już jest na właściwym torze - powiedziałem pewnie.
- Nie. To droga, którą sobie narzuciłeś. Nie ta, którą powinieneś iść.
- To był mój wybór Jungah. Wiele przeszedłem żeby stać dziś w tym miejscu. Gdzie oboje stoimy. Nie możesz po prostu cieszyć się tym, co dzięki temu mamy?
Popatrzyła na mnie, a jej spojrzenie stało się smutne. Wyciągnęła swoją rękę w moją stronę i położyła ją na mojej klatce piersiowej.
- Całe życie to ty jesteś tym, który musi nieść wszystko to, co składa się na naszą rodzinę. Nie pozwolę żebyś przeżył je całe w taki sposób.
- A czym niby innym jest twój ślub?
Przewróciła oczami.
- Nie biorę go z przymusu. Nigdy nie pragnęłam miłości. Chciałam mieć władzę i pieniądze. On ma obie te rzeczy. A to, co będę jeszcze dodatkowo robić po ślubie, to już inna sprawa.. znasz mnie. Jednak ty nie jesteś mną.
Westchnąłem.
- To nie ma znaczenia. Przeszłość, to tylko coś co miało miejsce dawno temu. Nic o czym myślałbym w tej chwili. Ważne jest tylko to, gdzie jesteśmy tu i teraz.
Pokręciła głową, zaciskając usta.
- Właśnie! Jesteśmy tu i teraz! I mamy wybór! Już raz wszystko straciłeś. Nie pozwolę żebyś stracił to po raz drugi.
- Zrobiłem to żeby osoby, na których mi zależy były szczęśliwie i wiem, że zrobiłem dobrze. Bo widząc dziś to, jak każda z tych osób, dobrze sobie radzi, jestem przekonany, że postąpiłem słusznie.
- A ty? - spytała. - Czy ty jesteś szczęśliwy?
Wziąłem ją za rękę i przyłożyłem sobie jej dłoń do policzka, uśmiechając się.
- Kocham cię, Jungah - szepnąłem. - Jednak nie będę brał biernie udziału w twoim planie. Wszystko jest teraz tak, jak chciałem i póki starczy mi sił, zostanie właśnie takim, bardzo długo.
Wyprostowała się, stając przede mną.
- Ja też cię kocham, Jonghyun. Dlatego właśnie to twoje szczęście liczy się dla mnie najbardziej. Nie innych. Nie zrobię nic, co cię skrzywdzi. Jednak nie mogę obiecać, że przestanę robić to, co zaplanowałem.
- W takim razie to będzie dla ciebie ciężka walka - szepnąłem.
Uśmiechnęła się zadziornie i spojrzała na tlące się na nocy niebie, seulskie budynki.
- Tylko w takich biorę udział, Jonghyun.

****
Córka Pana Lee siedziała bez ruchu, już od godziny, na mojej dużej, narożnej kanapie, znajdującej się na środku salonu. Wyglądała na zrozpaczoną i zmęczoną. Jej długie, ciemne włosy, jasno różowa sukienka i białe rajstopy, dodawały jej smutkowi bezbronnego i niewinnego wydźwięku. Poczułem jak coś ściska mnie w żołądku, kiedy patrzyłem na ten widok. Jak niby taka dziewczyna mogłaby brać udział w takim przestępstwie? W życiu! Dodatkowo czułem się dziwnie goszcząc w swoim domu dziewczynę. Od kiedy zacząłem pracę policjanta, to zdarzało się bardzo rzadko. Cieszyłem się chociaż, że Pani Chung była tu wczoraj i wysprzątała moje mieszkanie. Jej pomoc w jego utrzymaniu była nieoceniona. Nie mogąc patrzeć na zachowanie małej Lee, zrobiłem jej gorącą czekoladę i postanowiłem spróbować nawiązać z nią kontakt. Wszedłem do salonu i niepewnie postawiłem na stoliku przed nią gorący napój.
- Napij się - powiedziałem niezręcznie. - Może poczujesz się trochę lepiej.
Podniosła na mnie wzrok, a ja miałem wrażenie, że to coś, co zaciskało się na w mojej klatce piersiowej na jej widok, zacisnęło się sto razy bardziej. Nie miałem wątpliwości. Płakała. Nie wiem, co się ze mną w tej chwili działo, ale nagle przestałem traktować ją jak mojego więźnia i spytałem:
- Zimno ci?
Pokiwała wolno głową. Wstałem i przyniosłem jej swój szary sweter. Przyjęła go i założyła nieporadnie na siebie. W moim za dużym okryciu, wyglądała teraz jeszcze bardziej bezradnie. Wytarła wierzchem dłoni swój policzek i sięgnęła po gorącą czekoladę. Podciągnęła kolana ku górze i postawiła na nich napój, otaczając go swoimi długimi, szczupłymi palcami.
- Przepraszam... - szepnęła.
- Hyh? - spytałem zdezorientowany.
- Za to, że cię uderzyłam... wtedy na policji.
- Ach - zrozumiałem. - W porządku. Każdy zagregowałby tak jak ty, w takiej sytuacji.
Zamyśliła się, po czym spojrzała na mnie.
- Nie jesteś zły.
Otworzyłem lekko usta, słysząc to stwierdzenie. Nie wiedziałem, co powinienem odpowiedzieć na coś takiego.
- Am... dziękuje. Myślę, że gdybym był zły, nie mógłbym być policjantem.
Zobaczyłem teraz zmartwienie w jej oczach.
- A Minho? spytała.
- Co masz na myśli.
- Dlaczego komendant pozwolił mu zabrać Taemina?
- Ach, Minho też nie jest zły! - wypaliłem szybko. - On nie zrobi nic twojemu bratku. Jest profesjonalistą.
- Nie możesz być tego pewien.
To było niesamowite siedzieć w końcu, na przeciwko kogoś z rodziny Lee, o kim Minho tak wiele mi opowiadał. Jednak z każdym słowem tej małej czułem, że zaczynam poddawać w wątpliwość ten obraz, jaki przedstawił mi o tej rodzinie chłopak. Dajmy na to te dziewczynę. Nie mieściło mi się w głowie, że mogłaby kogokolwiek, kiedykolwiek, skrzywdzić.
- Jutro postaram się zapewnić ci kontakt z bratem.
Jej oczy pojaśniały na te słowa. Wydawało mi się, że kąciki jej ust nieznacznie się uniosły.
- Od poniedziałku będę odbierał cię i zabierał ze szkoły - dodałem. Wydawała się tym średnio przejmować. - Możesz spać w moim łóżku. A ja przeniosę się tutaj.
- Nie trzeba. Kanapa mi wystarczy... - szepnęła.
Nie chciałem nic na niej wypierać. Przyniosłem jej koce i poduszki. Nie miałam ochoty tego mówić, ale musiałem. W końcu była podejrzaną a ja miałem jej pilnować.
- Drzwi do domu są zamknięte na klucz - powiedziałem. - Mam nadzieje, że nie będziesz próbować robić nic... niemądrego.
Pokręciła głową.
- Nic nie zrobię... zresztą dokąd miałabym pójść?

***

Kiedy Onew odstawił nas do domu Minho, nie chciałem tam iść. Ciężko było mi rozstać się z siostrą, ale starałam się być silny. Dla niej. Wjechaliśmy windą na 8 piętro. Minho wszedł do środka, a ja podążyłem za nim. Opierałam się przy tym lekko sprawiając, że metal kajdanek był bardziej napięty i chłopak musiał nieznacznie ciągnąć mnie za rękę. Chciałem żeby wiedział, że nie podoba mi się to wszystko, ale nie mogłem też przesadzić, bo w pewien sposób obawiałem się nowego Minho. Kalkulowałem w myślach na ile mogę sobie przy nim pozwolić. Był teraz bardziej zimny i nieprzewidywalny niż kiedykolwiek mogłem sobie to wyobrazić. Nie miałem więc żadnych podstaw, jakich mógłby użyć, oceniając sytuacje. To nie był już Minho, którego znałem. Zastanawiałem się, co mógłby mi zrobić, gdybym miał zamiar uciekać? Był silniejszy i lepiej zbudowany niż ja. Uderzyłby mnie, gdybym tego spróbował? Momentalnie przypomniałem sobie ten policzek, jaki mi wymierzył tamtego wieczoru, kiedy wszystko w naszym życiu się zmieniło. Nie zrobił wtedy tego do końca świadomie, ale biorąc pod uwagę to, jak teraz się zmienił, mógłby mi zrobić o wiele więcej niż tamto i to całkiem poważnie z premedytacją. Zagryzłem wargę. Pociągnął mnie za łańcuch kajdanek, zmuszając żebym usiadł na kanapie. Nie patrząc na mnie, rozpiął kluczykiem obręcz na swoim nadgarstku, po czym zamknął ją na metalowym uchwycie przymocowanym do boku niskiej szafki, stojącej tuż obok ramy kanapy. Popatrzyłem na to i poczułem, że zaczynam się irytować.
- W domu też masz zamiar trzymać mnie pod kluczem w ten sposób? - warknąłem, patrząc wymownie na swój nadgarstek.
- Szafka jest przymocowana do podłogi więc nie uda ci się jej przesunąć - powiedział zimno, odwracając się ode mnie.
- Chyba sobie żartujesz! - wypaliłem. - Twój przełożony powiedział ci, że masz mnie pilnować...
-... ale nie określił w jaki sposób. - dokończył.
Zacisnąłem usta. Rozejrzałem się dookoła. Dom Minho był średniej wielkości. Z tego, co zdążyłem się zorientować, byliśmy teraz w salonie, który był połączony z kuchnią. Pomieszczenie gastronomiczne było oddzielone od stolika i kanapy rządem półek, do przegotowywania jedzenia, przy których stały wysokie krzesła. Po mojej prawej jak mniemałem była łazienka, a po lewej jakiś zamknięty pokój. Strzelałem, że to sypialnia Minho. Obróciłem się lekko do tyłu, na tyle na ile pozwalały mi kajdanki. Za mną znajdowała się niewielka pusta przestrzeń, a za nią oszklona ściana, za którą znajdował się balkon.
- A co jeśli będę musiał do łazienki? - zakpiłem, odwracając się. - Mam w nocy wrzeszczeć żebyś mnie usłyszał, czy robić pod siebie?
Nic nie odpowiedział, tylko poszedł po coś do drugiego pokoju, przeładowując magazynek w swojej broni. Przełknąłem ślinę. Cholera, przecież mnie nie zastrzeli, bo chce mi się siku. Zwęziłem spojrzenie i założyłem nieporadnie ręcę na piersi. Minho ponownie wrócił do kuchni i położył broń na blacie. Próbuje mnie przestraszyć? Może i jestem uziemiony, ale nie może mi zabronić mówić.
- Masz zamiar mnie ignorować? - syknąłem.
Zero reakcji z jego strony. Wciąż ta sama zimna postawa. Włączył automatyczną sekretarkę na telefonie żeby odsłuchać wiadomości. To, że nic do mnie nie mówił, było takie wkurzające, że pomimo ceny jaką mogłem za to ponieść, postanowiłem go sprowokować.
- Cieszysz się? - kontynuowałem mój monolog. - Masz to czego chciałeś. Wreszcie znalazłeś coś na mojego ojca i będziesz mógł go posadzić za kratami. Jakie to uczucie? Czujesz się jakoś wyjątkowo kiedy wreszcie możesz się zemścić?
Minho wziął jakieś papiery z jednej z szafek a żaden mięsień na jego twarzy nawet nie drgnął.
Zacząłem uderzać piętami butów o podłogę.
- Chce do łazienki - powiedziałem.
Wstał. Wreszcie! Podszedł do mnie i odpiął moje kajdanki od mebla. Pociągnął mnie za łańcuch i prawie rzucił na drzwi łazienki tak, że wylądowałem na nich rękami. Posłałem mu mordercze spojrzenie, którego pewnie nawet nie zauważył, bo patrzył w bok.
- Jak rozumiem, przemoc zalicza się do twojego sposobu na pilnowanie...
Rozpiął obręcz na moim nadgarstku.
- Zrób to szybko - powiedział. - Jeśli zajmie ci to dłużej niż przeciętny czas przeznaczony na czynności higieniczne, to wejdę do środka bez ostrzeżenia. Na pralce jest koszulka. Możesz ją założyć.
Przewróciłem oczami i wszedłem do środka. Poczułem się o niebo lepiej, kiedy wziąłem prysznic. Woda zmyła ze mnie trochę stresu i złości. Wycierając włosy spojrzałem na koszulkę, którą kazał mi założyć Minho. Zamachałem się. Założyłem najpierw swoje spodnie, ale musiałem przyznać, że moja koszulka jest w naprawdę kiepskim stanie. Westchnąłem. Wrzuciłem ją do kosza na pranie i wziąłem do ręki te drugą. Przejechałem po niej opuszkami palców. Poczułem dziwne ukucie w żołądku. Nagle zapragnąłem jej powąchać. Zagryzłem wargę zmieszany. Wmawiając sobie, że to przecież nic takiego, unosiłem ją ku górze i ukryłem w niej swój nos. Przymknąłem oczy, zaciągając się jej zapachem. Gdybym nie wiedział do kogo ona należy, mógłbym to określić jedynie po tej czynności. Otworzyłem powieki i spojrzałem na siebie w lustrze. Wyglądałam żałośnie, tak stojąc i wąchając kawałek materiału. Poczułem się dziwnie ciężko na sercu. To nie możliwe, żebym czuł coś jeszcze do Minho. Nie po tym wszystkim. On chce zniszczyć ciebie i twoja rodzinę, Taemin! Opanuj się! Odciągnąłem koszulkę od swojej twarzy i założyłem ją na siebie. Dotknąłem małego kucyka z tyłu głowy. Powinienem ściąć włosy. Ta fryzura przywołuje zbyt wiele wspomnień. Nie chciałem wychodzić z łazienki, ale wiedziałem, że nie mam wyboru. Biorąc ostatni oddech jako wolny człowiek, pociągnąłem za klamkę i wszedłem do salonu. Minho momentalnie znalazł się przy mnie. Spojrzałem na niego spode łba, ale nic nie powiedziałem.
- Ręka - powiedział.
To niesamowite jak bardzo starał się zrobić wszystko żeby tylko mnie nie dotknąć. Mógł mnie przecież sam złapać za nadgarstek. Unosiłem opornie dłoń ku górze, po czym grzecznie pozwoliłem się ponownie przykuć do szafki. Po raz kolejny naszła mnie wściekłość na myśl o sposobie w jaki mnie traktuje. Jakbym był jakiś trędowaty! Zacisnąłem usta.
- Brzydzisz się mnie? - spytałem.
To pytanie dobitnie zbiło go z pantałyku. Widziałem to wyrażanie, bo dłoń mu się omsknęła, kiedy zapinał kajdanki na meblu. Usilnie zacząłem szukać go wzrokiem.
- Nie dotkasz mnie, ani na mnie nie patrzysz - brnąłem dalej. - Brzydzisz się mnie?
Nagle Minho odwrócił się i poszedł w kierunku stołu, na którym leżała broń. Spiąłem się. Przesadziłem? Jednak ku mojemu zdziwieniu, chłopak minął ten stół i przyniósł coś innego niż pistolet. Taśmę? Złapał mnie za drugi nadgarstek i nałożył na niego drugą obręcz tak, że teraz obie dłonie miałem zablokowane. Przymocował je do uchwytu szafki przekładając przez niego łańcuch. Poczym wziął do ręki kawałek taśmy, który przyniósł. Nagle zrozumiałem w jakim celu to zrobił..
- Nie zrobisz tego - powiedziałem, wbijając się jak najbardziej mogłem w kanapę. - Pożału...
Nie dokończyłem, bo Minho zakleił mi usta, przesuwając po nich swoją dłonią i dociskają jej końce kciukami aż na policzkach. Jedyną zaletą tej czynności było to, że jego wyprane z emocji spojrzenie, na chwile omsknęło się o moje. Zacząłem krzyczeć na głos jak najbardziej straszne przekleństwa tylko znałem, ale w rezultacie przypominało to tylko kompletnie niezrozumiały bełkot. Zacząłem tupać nogami, wyrywając się kajdankami z szafki, ale przeszło to po nim bez większego zainteresowania. Przeciwnie. Wyszedł z salonu i zamknął się w swoim pokoju. To spotęgowało mój przypływ agresji, ale po półgodzinie walczenia byłem zbyt zmęczony wymyślaniem nowych sposobów robienia hałasu i zrezygnowałem. Poczułem się sennie. Spojrzałem na zegarek w pokoju. Dochodziła trzecia w nocy. Czy tego chciałem, czy nie będę musiał tutaj spać. Zastanawiałem się, co teraz robi Sooyung. Policjantowi, który ją zabrał nie ufałam jeszcze bardziej niż Minho. Nawet nie chce sobie wyobrażać, że traktuje ją tak samo jak mnie Minho. Położyłem się nieporadnie na kanapie. Moje skute nadgarstki utrudniały mi wygodne ułożenie się, ale nic nie mogłem z tym zrobić. Przymknąłem powieki. W pokoju świeciła się jedynie lampa, więc panował półmrok. Dopiero teraz, kiedy wyciszyłem umysł, dotarło do mnie, że nie wiem, co się teraz ze mną stanie. Gdzie są rodzice? Czy są w niebezpieczeństwie? To takie ironiczne, że się o nich martwię. W końcu to przez nich tu jestem. To oni mieszają mi cały czas w życiu. Jak nie przyczynienie się do śmierci ojca mojego chłopaka to, są podejrzani o robienie brudnych interesów. Jednak mimo wszystko czułem się bez nich bezradny. Do moich oczu napłynęły krople łez. Starałem się nie załamywać, ale łzy i tak pociekły po moim policzku. A potem kolejne. Musiałem się opanować. Minho raczej nie uwierzy, że nagle dostałem kataru i to dlatego tak pociągam nosem. Wtuliłem twarz w ramie, kładąc się na boku. Przywołałem w sobie jak najwięcej pozytywnych myśli aby oczyścić swój umysł. Po czym przymknąłem powieki, czekając na sen i modląc się o to, by kolejny dzień nie przyniósł już nic gorszego niż to, co stało się dzisiaj.

__________________
Serce mi pękało, kiedy czytałam wasze komentarze o Jonghyunie. Dlatego teraz, mam nadzieje, że zastanowicie się, czy wszystko to, co stało się tamtego wieczoru, kiedy Jonghyun "znudził się" Kibumem, było takie jednoznaczne jak mogło się wydawać.

Mam nadzieje, że rozdział wam się podobał. ;)

8 komentarzy:

  1. mnie serce pęka na to jak Minho traktuje Taemina. jedna, wielka, czarna rozpacz ;((((((
    dobrze, że chociaż Onew okazał jakieś uczucia... swoją drogą to było strasznie urocze jak dla mnie.
    Jonghyun i Jungah. *.* czekam, aż wątek się rozwinie, nie śmiem już robić żadnych, ale to ŻADNYCH spekulacji, bo to i tak bez sensu :) prowadzisz opowiadanie tak niesamowicie, jest tyle zwrotów akcji, że naprawdę szok. tylko bym czytała i czytała, i czytała, i czytała. akcja wciąga, i gdy już sobie myślimy "o, już wszystko wiem!" nagle okazuje się, że wszystko grom jasny strzela i cała wymyślna koncepcja idzie się walić. i do tego wszystkiego, ta cała akcja nie jest taka znikąd; tu coś, hop i nagle wyskakuje coś w ogóle bez sensu. wszystko ma swoje uzasadnienie i sens. to się nazywa geniuszem autora.
    pozdrawiam!

    [spam]
    zapraszam do czytania i komentowania ;}
    http://wiezirodzinne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. snjhdjsnx ;-; tak bardzo pięknie. WIEDZIAŁAM, że tak naprawdę Jonghyun nadal coś czuje do Key! to wydawało mi się wręcz niemożliwe, żeby opuścił go ot tak, z nudów. oni są sobie przeznaczeni - i wszyscy to wiemy (prawda?)... jestem tylko ciekawa, z jakiego powodu go wtedy rzucił, i jak teraz będzie próbował go odzyskać. bo musi go odzyskać! Chunji jest taki jakiś rozmemłany, nie potrafię znieść ich związku. nie ma w nim tej chemii, jak w nieśmiertelnym JongKey. ogólnie bardzo ciekawie się to rozwija. co ta Jungah knuje? mam nadzieję, że coś spektakularnego!
    jeśli chodzi o 2min, wow, nie sądziłam, że Minho będzie się tak dobrze trzymał w obliczu dawnej miłości. czy ten facet ma jakieś uczucia? zaczynam szczerze wątpić. ale jest ktoś, kto potrafi je przywrócić, i wydaje się, że ma nawet na to ochotę, jeśli brać pod uwagę niebanalne wąchanie koszulki - Taemin, ty i twój dziwny fetysz...
    w sytuacji z Onew czuję pewne ocieplenie relacji. Sooyoung wydaje się taka delikatna, powinna mieć jakiegoś porządnego faceta, co by ja bronił przed złośliwościami losu!
    w każdym razie, jak zwykle nie zawodzisz! jak dotąd, z czystym sercem mogę powiedzieć że ten fanfik, zaraz obok Brudnych Tajemnic napisanych przez i_want_youu, zajmuje najwyższe miejsce wśród wszystkich do tej pory przeze mnie czytanych... a nawet jeszcze się nie skończył~~

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że Jong nie zrobił tego dla jakiejś chorej przyjemności ^^ aczkolwiek moja dawna teoria, że wystraszył się uczuć jakimi obdażył Key właśnie upadła :( okazuje się, że Jong uważa się za kogoś złego O.o umm... nie spodziewałam się po nim takich uczuć...
    Onew jest kochany ^^ chociaż on zajmuje sie po ludzku swoim "więźniem".
    Dooobra a teraz próba skminienia Minho... zrozum Minho... xd miał jakieś przebłyski empatii! O.o a tak serio to chyba Tae mu mooooocno wjechał na ego albo wspomnienia albo coś skoro Choi go tak skrępował... czyżby Minho jednak nie był szarą nieczułą masą?!*durny sarkazm*
    Och Anno... i want mooooooooore!!!! *.* to mnie wciągnęło :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem jeszcze trochę nieprzytomna po imprezie, także wybacz, za nieskładność...pierwsze, co zrobiłam po wstaniu to przeczytanie Twojego ff xd
    Zacznę od 2mina <3 Minho tak strasznie zajebiście mi się podoba taki zimny i wyrachowany, ale wydaje mi się, że takim zachowaniem tylko sam sie zdradza, pokazuje, że wciąż coś ma do Taemina, bo przecież jakby wgle go nie obchodził dotykałby go normalnie i nie zaklejał ust, żeby Tae nie wspominał przyszłości. Widok Taemina skutego tymi kajdankami, z tymi zaklejonymi ustami i zapłakanego... boże, uwielbiam takiego rzeczy *_* Jak już mówiłam Minho jest boski taki zły i nie mogę się doczekać, aż dojdzie do czegoś więcej^^
    Wątek hetero...taki słooodki <3 Oniu, któremu robi się coś w sercu na sam widok dziewczyny i tak się o nią troooooszczy *_* To będzie od teraz mój ulubiony wątek :D:D:D
    JongKey...taak, co do Jonghyuna to, że niby on to zrobił, dlatego, że musiał przejąc tą firmę i nie chciał ukrywać związku, który by ranił Kibuma? Ohh nie, nie umiem myśleć po imprezie xd Ale świetnie opisałaś uczucia Key w tej scence ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. patrz co napisała misoon: w każdym razie, jak zwykle nie zawodzisz! jak dotąd, z czystym sercem mogę powiedzieć że ten fanfik, zaraz obok Brudnych Tajemnic napisanych przez i_want_youu, zajmuje najwyższe miejsce wśród wszystkich do tej pory przeze mnie czytanych... a nawet jeszcze się nie skończył~~

      ależ jesteśmy genialne^^ ahaha

      Usuń
    2. Więc dziękujemy misoon, że tak bardzo nas docenia. ;)

      Usuń
  5. Tak na początek - natrafiłam na twojego bloga dopiero kilka dni temu, więc przepraszam, że komentuję tylko ostatni post, ale rozpisywanie się pod każdym byłoby bez sensu:) Po pierwsze - strasznie podoba mi się koncepcja opowiadania. Taka w sumie niespotykana, oryginalna. Po drugie - akcja ma wiele zwrotów, co mi się również podoba. Po trzecie - mam nadzieję, że wszystko się jednak zakończy happy endem (w szczególności 2Min). Bo gdyby zostało tak jak jest teraz, to bym chyba nie przeżyłaT.T A co do samego rozdziału... Dlaczego mi to robisz?! Ja tak lubię Minho, ale kocham Taemina i nie mogę patrzeć jak Choi go traktuje... Rozumiem, że może czuć nienawiść i tak dalej, ale czy Minnie jest odpowiedzialny za czyny swojego ojca?! Ech... Jestem ogromnie ciekawa dalszych losów wszystkich bohaterów. A właśnie! Jjong i Key... O Matko Boska... Coś czuję, że z tej niby "zwykłej" współpracy coś wyniknie... Ale to tylko moje przemyślenia XD Także pisz jak najszybciej, bo już nie wytrzymuję!^^
    Weny życzę:* Hwaiting<3
    Pozdrawiam, Yuri:)

    OdpowiedzUsuń