czwartek, 21 marca 2013

Samotne chwile zawsze przeszywają najtwardsze serca.

        Tego popołudnia ostro pokłóciłem się z matką. Nie wiele zapamiętałam z tego, co jej powiedziałem. Byłem rozgoryczony i smutny. Przyszedłem do szkoły, choć był piątkowy wieczór. Zabrałem klucz do sali ćwiczeniowej i poszedłem do pokoju. Budynek był prawie pusty. Poza woźnym, byłem w niej chyba tylko ja. Zaświeciłem światło, rzuciłem swoje rzeczy i włączyłem muzykę. Melodia była dość wolna, mimo to tańczyłem szybko i nieskładnie. Chciałem wyrzucić z siebie wszystkie emocje. Zapomnieć. Zasnąć i więcej się nie obudzić. Wszystko waliło mi się już od dawna. Powoli zaczynałem wątpić w to, czy potrafię jeszcze utrzymywać, że dam sobie z tym radę. Upadłem na ziemie, plącząc się o swoje nogi. Podniosłem się na rękach, ciężko oddychając. Patrzyłem w podłogę. Muzyka już dawno przestała płynąć. Chciałem zwymiotować.
- Chcesz się wykończyć?
Usłyszałem głos zza swoich pleców. Odwróciłem lekko twarz, wciąż dysząc. Moje spojrzenie musiało być bardzo wrogie, bo Minho się nie uśmiechał.  
- Co tu robisz? - mruknąłem. - Spadaj...
- Chyba potrzebujesz rozmowy.
- Nie potrzebuje. 
- Więc nic ci nie jest?
- Nie.
- W takim razie dlaczego wyglądasz, jakbyś miał się za chwilę rozpłakać?
Rozchyliłem usta i odwróciłem twarz w stronę lustra. Byłem w pozycji na wpół siedzącej. Włosy opadały mi na twarz. Miałem różowe policzki i zamglone oczy. Poczułem się przestraszony, co też szybko ukazało się w moim odbiciu. Kątem oka zobaczyłem zbliżającego się do mnie Minho. Chciałem się podnieść, ale był szybszy.

***

        Taemin wyglądał jak małe, zagubione dziecko. Jakby pierwszy raz płakał i był zdziwiony, że coś takiego jak płacz istnieje. Kiedy zbliżyłem się do niego, popatrzył na mnie przestraszonym wzorkiem i chciał szybko się odsunąć, ale złapałem za jego rękę. Kucnąłem i przyciągnąłem go do siebie. Z początku ze mną walczył, wyrywając się i jęcząc coś niezrozumiałego w moją koszulkę. Szybko jednak się poddał. Nie dotykał mnie. Czułem się tak, jakbym przytulał wiotkie ciało, a nie pyskatego chłopaka z przed południa. Jego klatka piersiowa wzniosła się i opadała, kiedy zachodził się od czasu do czasu podczas płaczu. Jego nos i usta wtulone były w moje ramię. Koszulka była już mokra od jego łez. Na początku nie byłem pewien, czy powinienem to robić, bo byliśmy dla siebie w sumie obcy. Kiedy jednak jego oczy się zaszkliły, przestałem się nad tym zastanawiać. Po jakichś pięciu minutach, kiedy moje nogi zaczęły cierpnąć od pozycji w jakiej się znajdowaliśmy, położył dłonie na mojej klatce piersiowej i odsunął się ode mnie na kilka centymetrów. Miał spuszczoną głowę. Wyglądał spokojniej. Nie chciał mi spojrzeć w oczy. Chyba czuł się upokorzony swoją niemocą i tym, że mi uległ. Chciałem coś powiedzieć, ale był pierwszy.
- Przepraszam... pójdę już - szepnął.
Niezdarnie uniósł się i oparł równowagę ciała na trzęsących się nogach. Złapałem go za nadgarstek.
- Odwiozę cię - powiedziałem.
- Chce się przejść.
Nie nalegałem. Zabrał po drodze swoje rzeczy i wyszedł zostawiając mnie w pustej sali.

***

        Idąc ulicami Seulu miałem wyrażenie, że jestem jedyną osobą w tym zadufanym w sobie mieście. Na twarzy czułem chłód, przyciągany przez moje mokre policzki. Przetrwałem ją wierzchem dłoni. Nie chciałem by rodzice widzieli mnie takiego. Słabego. Wystarczy już, że Minho dostał popis mojej pieprzonej desperacji. Boże! Jak mogłem się tak zachować. Nawet dobrze się nie znamy. Co z tego, że przyjaźniliśmy się kiedyś.
        Gdy przekroczyłem próg mieszkania nie spodziewałem się, że pierwsze co zastane, to wpatrzoną we mnie, drobną twarz. Wyglądała na smutną, a ja postarałem się opanować minę i zmienić ją na coś bardziej przyjaznego.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? Powinnaś - uśmiechnąłem się kiepsko.
Miała nieuczesane włosy. Pewnie próbowała spać, ale jej to nie wyszło. Popatrzyła na mnie i podeszła bliżej.
- Taemin... - szepnęła - nie uciekaj więcej.
- Kiedy ja nie uciekłem - otworzyłem usta.
- Obiecałeś, że mnie nie zostawisz - zaszlochała nagle.
Poczułem się strasznie. Nie pomyślałem o niej, gdy wybiegałem z domu. Wtuliła się we mnie zanim cokolwiek powiedziałem.
- Nie płacz, ja nigdy cię nie zostawię. Powinnaś to wiedzieć i nie zaprzątać sobie tym głowy.
Na schodach ukazała się moja matka. Okazała cień emocji widząc Sooyoung.
- Jest późno - powiedziała.
- Już się kładziemy - mruknąłem.
Kiedy ją mijaliśmy, przez chwile miałem wrażenie, że chce mnie dotknąć... ale może tylko mi się wydawało.

***

        Nie kłamał. Jonghyun czekał na mnie przed szkołą, opierając się o swoje auto. Kiedy mnie dostrzegł, uśmiechnął się zachęcająco. Westchnąłem. Poprawiłem niedbale włosy opadające na czoło. Podeszłemu do niego, wciąż nie wiedząc czemu się na to zgadzam. Może po prostu mam ochotę na seks z nim, bo jest przystojny i pociągający? W sumie nie musimy rozmawiać, choć to nie tak, że nie chciałbym czegoś wiedzieć. Zakręcił na palcu kluczyki od samochodu tuż przed moim nosem.
- Zapraszam - powiedział.
Starałam się być zdystansowany i obojętny. Dojechaliśmy dość szybko. Szczęka mi prawie opadła, kiedy zobaczyłem jego wypasiony dom. To w sumie jednak potwierdzało tylko moje wcześniejsze przypuszczenia. Weszliśmy do środka. Było przestronnie i rzeczywiście byliśmy sami. Nalał mi drinka, którego szybko wypiłem. Czułem się trochę, nie wiedząc czemu, zdenerwowany. On upił łyka i bez zbędnej gadki mnie pocałował.
- Zaczekaj - zaoponowałem.
- Dlaczego? - spytał, przejeżdżając nosem po mojej szyi i zaciągając się zapachem mojej skóry.
Zagryzłem wargę.
- Chce cię spytać o parę rzeczy.
Tym stwierdzeniem zwróciłem jego uwagę, bo przerwał zainteresowanie moim ciałem i  popatrzył mi w oczy. Zdziwiony, uśmiechnął się lekko.
- Nie zrozum mnie źle! - powiedziałem szybko - Nie interesuje mnie twoje hobby czy ulubiony kolor. Nie mam zamiaru się w tobie zakochiwać...
- Serio? - zaśmiał się.
Prychnąłem.
- Jesteś taki arogancki - rzuciłem. - Chciałem po prostu wiedzieć, czy ktoś w szkole wie, że jesteś gejem? W moim mniemaniu jesteś zbyt poukładany w tej swojej wyimaginowanej, szkolnej osobowości, by afiszować się z czymś takim. 
Uśmiechnął się. Odsunął się ode mnie, po czym wziął do ręki szklankę z alkoholem. Upił kolejny łyk i popatrzył na mnie przez szkło.
- Czy to nie zabawne, kiedy coś co na początku wydaje ci się pewnym schematem, a na drugi dzień się z tego schematu wyłamuje?
- A tak naprawdę? - zakpiłem, przewracając oczami.
- Nie można z tobą pofantazjować... - przekręcił głowę w prawą stronę.
- Ależ można i to nawet BARDZO.
- Chyba nie wątpię.
- Więc, co z moim pytaniem?
- Nic nie udaje - odparł. - Faktycznie jest tak jak mówisz. Nawet moi rodzice nie wiedzą, że jestem gejem. Co nie zmienia faktu, że jestem poukładany. Lubię sport i popularność. Myślę jednak, że póki co, to niczyja sprawa kogo pieprze. Nie zamierzam tego ukrywać w nieskończoność, ale obecnie mam za wiele rzeczy takich jak oceny w szkole, które zyskuje w dużej mierze przez pozycja ojca, a one otwierają mi możliwości na przyszłość. Poza tym, ten sekret mi się podoba. To bardzo podniecające, jak myślisz?
Pierwszy raz odkąd go poznałem powiedział tyle rzeczy na raz. Nie musiałem go nawet bardzo ciągnąć za język, a teraz mam czarno na białym, że jego to wszystko bawi. Właściwie miał w życiu wszystko, a to mogła być po prostu jedna z jego fanaberii. Tylko bogaci rodzice i korzyści z bycia idealnym synkiem trzymały go jeszcze przy tym, żeby im o tym powiedzieć.
- Super - zaśmiałem się kpiąco. - Będę pieprzył się z bogatym dzieciakiem, który się nudzi, więc jest gejem.
Odstawił szklankę.
- Powiedziałem ci, że możesz sobie myśleć co chcesz - podszedł do mnie ponownie. - A ja to prostu zignoruje.
Pchnął mnie na ścianę. Jego dłonie szybko znalazły się pod moją koszulką. Przejechał nimi wzdłuż moich boków, unosząc tym samym materiał bluzki, a gdy dotarł do moich pach zmusił mnie do uniesienia rąk i zdjął ją ze mnie. Miał lekko chłodne palce. Zadrżałem, kiedy poczułem je na swoich plecach. Chyba się uśmiechnął, ale nie mogłem być tego pewien, bo jego usta znajdowały się właśnie na moim karku. Nie zmierzałem być bierny i przeleciany jak jakaś niewinna panienka. Zacząłem rozpinać guziki jego koszuli. Kiedy dotarłem po omacku do ostatniego, poczułem jego usta na swoich. Włożył mi do środka język, gdy położyłem dłonie na jego ramionach i wolno zacząłem zsuwać z niego ubranie. Połączyłem go z moim i zacisnąłem place na jego plecach lekko go drapiąc. Ręce Jonghyuna znalazły się na moim pasku od spodni. Szybo go rozpiął i wyciągnął jednym gestem ze szlufek. Usta przeniósł na skórę pod moim uchem. Następnie poczułem jego dłonie, wsuwające się pod moje spodnie. Nagłym ruchem zacisnął je na moich pośladkach. Wydałem niekontrolowany dźwięk, który chyba go podniecił, bo znowu zaczął całować moje usta. Przerwałem mu pocałunek i napierając na niego, zmusiłem do położenia się na łóżku. Wydawał się być lekko zaskoczony tym, że chce dominować. Usiadłem na nim okrakiem. Moje usta znalazły się na jego szyi. Przejechałem językiem wzdłuż niej, wdychając zapach mocnych, męskich perfum. Był niesamowicie seksowny. Uwielbiałem takich facetów. Dobrze zbudowanych, pewnych siebie i świetnie pachnących. Moje usta powędrowały na jego klatkę piersiową. Zacząłem ssać jego sutek, unosząc lekko wzrok. Chciałem widzieć jego reakcje. Ku mojemu zaskoczeniu on też na mnie patrzył. Zmrużyłem oczy jak kot, nie przerywając swojej czynności i lekko przygryzając jego skórę. Poczułem między nogami jego pobudzonego członka. Zaczął szybciej oddychać. Nie zdążyłem nacieszyć się jego ciałem, bo przekręcił nas tak, że teraz to on górował. Złapał mnie za nadgarstki, unosząc moje ręce nad głowę i zaciskając na nich swoją prawą dłoń. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Pamiętasz co ci powiedziałem, gdy spotkaliśmy się pierwszego dnia w szkole? - spytał.
Zmrużyłem ponownie oczy.
- Nie przypominam sobie żebyś mi mówił, że chcesz mnie wiązać - zakpiłem, poruszając nadgarstkami.
Zaśmiał się, po czym jego wzrok zmienił się na pewny siebie i cholernie pociągający.
- Powiedziałem, że jeszcze będziesz jęczeć pod moim dotykiem, na co ty odpowiedziałeś, że będzie odwrotnie - lewy kącik jego ust uniósł się ku górze. - Przekonajmy się.
Zanim cokolwiek powiedziałem, przejechał lewą dłonią po mojej klatce piersiowej. Następnie pociągnął za moje rurki, ściągając je do kolan. Popatrzył przez chwile na moje bokserki, by po chwili jego dłoń znalazła się pod ich materiałem, prosto na moim członku. Prawie jęknąłem czując jego palce zaciskające się na nim. Zaczął miarowo poruszać dłonią patrząc mi w oczy. Próbowałem wytrzymać jego spojrzenie, ale ciężko było mi panować nad mimiką twarzy. O ile kontrolowałem jeszcze swój głos, to twarzy już raczej na pewno nie, bo widziałem jak na jego maluje się pewność siebie. Jedyna satysfakcja z tego co robił była taka, że on także wyglądał na nieźle podnieconego, kiedy tak na mnie patrzył. Mogłem się wyrywać z jego uścisku, ale szczerze? Chyba nawet nie chciałem. Z jednej strony podobało mi się to, że mnie zdominował, ale z drugiej nie chciałem by wygrał. Widząc moją nieugiętość, dołączył do swojej pieszczoty usta, którymi zassał się na moim sutku. Tego już było dla mnie za wiele. Czułem napięcie wzrastające w moim podbrzuszu.
- Jonghyun... - szepnąłem.
Zaskoczyłem go tym. Popatrzył mi w oczy, lekko zwalniając ruchy swojej dłoni. Mój wzrok zmienił się na wyzywający. Z tym wyzwaniem w oczach, pewny siebie, rozchyliłem usta. Wypchnąłem biodra bliżej jego dłoni i zacząłem cicho jęczeć poruszając nimi, nadal nie przerywając kontaktu wzrokowego miedzy nami. Uśmiechnął się. Puścił mnie, obracając jednocześnie na brzuch. Następnie poczułem jego usta na swoim ramieniu.
- Jesteś taki seksowny... - wyszeptał.
Zdjął ostatnie części swojej i mojej garderoby. Poczułem jego dłonie na moich pośladkach. Nie widziałem jego twarzy i nie wiedziałem co będzie robić, ale to tylko pozwalało mi na lepsze ulżenie sobie w okazywaniu emocji. Kiedy włożył palec w moje wnętrze, zacisnąłem dłonie na pościeli. Zacząłem tracić oddech z każdym jego dodatkowym ruchem. Chciałem więcej.
 - Przestań się ze mną bawić i zrób to porządnie... - mruknąłem.
Poczułem ciężar jego ciała na plecach. Jego członek otarł się o moja pupę.
- Proszę bardzo - powiedział, jednocześnie we mnie wchodząc.
Chyba byłem głośno, ale do momentu kiedy nie doszedłem mało mnie to obchodziło. Zresztą przy kolejnym razie byłem chyba jeszcze głośniej.

*** 
        Kiedy poczułem na skórze ciepło słońca, nie pamiętałam jeszcze gdzie jestem. Dopiero gdy rozchyliłem powieki i ujrzałem śpiącego przy mnie chłopaka, świat wydawał mi się bardziej realny. Albo właśnie na odwrót. Poruszyłem się i stwierdziłem, że tyłek trochę mnie boli. To było jednak nie ważne. Po przeanalizowaniu tego co powinienem zrobić, zdecydowałem się po prostu wstać i wyjść. Jakoś nie wyobrażałam sobie naszej rozmowy, szczególnie po takiej nocy. Znalazłem swoje bokserki. Usłyszałem, że Jonghyun także się obudził. Odwróciłem się do niego tyłem. Założyłem spodnie, specjalnie akcentując moment, kiedy wsuwałem je na tyłek.
- Prowokujesz mnie od rana? - spytał.
Odwróciłem lekko głowę, zapinając pasek. Uśmiechał się inaczej niż zawsze. Miał jeszcze lekko senny wyraz twarzy i wydawał się bardzo swobodny w tym co mówił. Kiedy tak na niego patrzyłem, to był jeden z tych momentów, kiedy czułem się przy nim w dość trudny do określenia, dziwny sposób. Dziwny z powodu, którego nie rozumiałem. To było irytujące i bardziej pragnąłem to wyprzeć, niż się w to zagłębiać.
- Powinienem raczej nazwać cię kochaniem i zrobić ci śniadanie? - uśmiechnąłem się kpiąco. - Jasne, że cię prowokuje, ale wybacz, nie masz na co liczyć.
Odwzajemnił moje spojrzenie i patrzył jak kończę się ubierać. 
- To dziwne. Wczoraj wydawałeś się mieć ochotę ze mną rozmawiać, a teraz wyglądasz jakby to było tylko zwykłe "przeleć mnie"?
- Narzekasz?
Założyłem torbę na ramię.
- Nie, jestem zaintrygowany.
Podszedłem do łóżka. Wdrapałem się na nie na kolanach i siadłem na swoich piętach. Popatrzyłem na niego z góry. Nadal miał tą swoją ciepłą, ranną miną.
- Zaintrygować się można odpowiedzią na pytanie, a ja ci nie odpowiedziałem.
Pochyliłem się nad nim i złączyłem nasze usta w krótkim, ale głębokim pocałunku. Kiedy odciągnąłem od niego moje rozchylone wargi na kilka centymetrów, podniosłem wzrok, aby spojrzeć mu w oczy. Były bardzo ciemne, ale światło wpadające przez okno sprawiało, że wpadały w jaśniejsze odblaski.
- Teraz możesz zapalić, bo bardziej niż zaintrygowany, będziesz niezaspokojony.

sobota, 9 marca 2013

Czas może was rozdzielić, ale nie zabroni wam tęksnić.

        Wiedziałem, że ten dzień będzie ciężki, od kiedy tylko rano wstałem. To co zaczęło lawinę zdarzeń, to moje kolejne spotkanie z Taeminem.
- Za każdym razem, kiedy cię widzę, mam wrażenie, że już kiedyś się spotkaliśmy - powiedziałem, zatrzymując go na korytarzu. Był nie w sosie, ale wyglądał jakby to była u niego normalka.
- Posłuchaj opalona żabo - powiedział złośliwie. - Kogo to obchodzi, zejdź mi z oczu.
Nagle zza zakrętu wypadła dwójka chłopaków, namiętnie się sprzeczających.
- Co powiedziałeś Key? - prawie wrzasnął dobrze zbudowany brunet.
- To co słyszałeś kretynie - warknął nie patrząc na niego.
Chudszy, z tego co wywnioskowałem imieniem Key, zauważył nas, kiedy doszli do miejsca, w którym staliśmy.
- Hej ty - powiedział do Taemina - Tak, ty Ładny.
Taemin popatrzył na niego z nic nie mówiącym wyrazem twarzy.
- Prawda, że on wygląda jak dinozaur?
Taemin popatrzył na bruneta, który mial nieźle podniesione ciśnienie.
- Śliczny Taemisiu - warkną do niego - nawet nie waż się tego potwierdzać.
- Masz racje - powiedział sucho Taemin - On zawsze tak wyglądał.
- Widzisz Jonghyun - zaśmiał się Key.
Chłopak złapał go za koszulkę, przyciągając do siebie, ale Key zahaczył o torbę Taemina, która spadła z jego ramienia na ziemie. Taemin się wkurzył i zaczął coś krzyczeć. Ja zacząłem go uspokajać i tak zastała nas nauczycielka. Kazała nam wejść do sali, a wręcz nas tam wrzuciła.
- Co wy wyprawiacie? - spytała. - Taemin, Jonghyun... a wy to kto?
- Minho, nowy uczeń.
- Key.. yhh, Kibum.
- Minho - rzuciła do mnie - wydajesz się najbardziej odpowiedzialny, przypilnuj reszty.
- Cooo? - spostrzegłem zirytowaną i zdziwioną minę Taemina, jako reakcje na moje „odpowiedzialny”. Prychnął, a kobieta opuściła pokój.

***
 
       Osoby, z którymi się tu teraz znalazłem, były bardzo przepełnione emocjami. Key mruczał coś sam do siebie o popieprzonym systemie nauczania. Miał dłonie włożone w kieszenie spodni i siedział niby od niechcenia, na jednym z ustawionych krzeseł. Jonghyun wydawał się być zniecierpliwiony. Wyglądał jakby w każdej chwili był gotowy wstać, gdy tylko pojawi się nauczycielka i wyrecytować przygotowaną przez siebie formułkę. A Taemin... On stał się jakby nieobecny. Wyglądał dzięki temu na tak niewinnego i delikatnego, że nikt nigdy nie posądziłby go o bójkę. Jego porcelanowa cera iskrzyła się delikatnie w promieniach zachodzącego słońca, docierających do wnętrza, przez duże klasowe okna. Miałem ochotę dotknąć jego policzka. To chyba głupie, kiedy tak na to popatrzeć. Odwróciłem wzrok czując, że się irytuje. Nauczycielka wróciła po 15 minutach. Była raczej zdystansowana i przygotowana na to, by odbębnić swoje zdanie, niż wnikać w konkrety.
- Któryś z was chce mi wyjaśnić o co wam poszło? - spytała, pisząc coś na kartce i leniwie spoglądając na zegarek w telefonie.
- Jonghyun ma problemy z głową... a raczej jej brakiem - powiedział Key, po czym odwrócił się do chłopaka i uśmiechnął słodko, by po sekundzie zmienić swój wyraz twarzy na „chyba zwymiotuje”.
Jonghyun zaśmiał się robiąc dziwną minę, ale zanim zdążył coś powiedzieć usłyszeliśmy Taemina.
- Proszę pani, nie wiem co to za ludzie. Chciałbym wrócić tylko do domu. Powiem co pani tam woli.
Key spojrzał na niego, odwracając głowę lekko do tyłu.
- Więc powiedz, że tamta dwójka na nas napadła i będziemy mogli się zmywać.
Usłyszałem głośne oburzenie Jonghyuna. Taemin popatrzył przez chwile na Kibuma, po czym jego twarz zmieniła się na pełną nici porozumienia, nagle zbudowanej z tym chłopakiem, na nie mam pojęcia jakich zasadach.
- Proszę pani, było tak jak powiedział... Key. Czy my wyglądamy na agresywnych? - zrobił uroczą, smutną minę. - Jak już mówiłem, chciałem tylko wrócić do domu. Proszę o pani pomoc.
- To jakaś kpina! - burknął Jonghyun - Wie pani kim jestem?
- Idiotą? - szepnął bardzo cicho Key, zasłaniając dłonią usta.
Postanowiłem wesprzeć bruneta, zanim znowu dojdzie do rękoczynów, a to już na pewno potwierdzi historyjkę o tym jacy to jesteśmy agresywni. 
- Proszę pani to nie jest wcale...
- Niech państwo posłuchają. Mam gdzieś, kto tu kogo pobił i dlaczego. Panie Taeminie, ja też się śpieszę, a muszę wysłuchiwać o pańskich fanaberiach - powiedziała kobietę, zamykając notes. - Mam na was oko. Tym razem wam daruje, ale jeszcze raz i wyciągnę konsekwencje.
Popatrzyła na was wymownie, pożegnała sucho i wyszła z sali. Key ruszył szybko z sali, a za nim podążył Jonghyun. Zostaliśmy z Taeminem sami.

****

- Myślisz, że możesz sobie ze mną pogrywać - spytał Jonghyun, opierając się o framugę drzwi wyjściowych z szatni.
Budynek wydawał się martwy, a dzień chylił się ku końcowy.
- To cię kręci? - spytałem. - Uważasz, że wszystko co robie jest związane z tobą?
- Akurat większość z tego, co ostatnio robiłeś, takie było.
Zaśmiałem się.
- Błagam cię... - mrukąłem.
Niespodziewanie poczułem dłoń Jonghyuna, tuż nad linią moich bransoletek na nadgarstku. Obrócił mnie tak, że dotykałem plecami zimnej ściany.
- Krzycz - szepnął wyzywająco.
Byłem zaskoczony i zdezorientowany.
- Niby dlaczego?- wymamrotałem.
- Jesteś taki wygadany, krzyczenie nie powinno sprawić ci problemu.
Uśmiechnął się szelmowsko, unosząc lewy kącik ust ku górze. Poczułem się dziwnie.
- To jakaś gra? - spytałem.
- Nie, po prostu chce wiedzieć na co będzie cię stać, kiedy już zacznę.
Zanim zdążyłem zorientować się co ma na myśli, jego usta znalazły się na moich, mocno przyciskając się do nich. Zacząłem wyrywać się z uścisku, ale z jego sportowym ciałem nie miałem szans. Przygwoździł mnie ostro do ściany, blokując moje ruchy. Mruczałem w jego usta przytłumione słowa protestu. Uciszył mnie szybko, korzystając z okazji, że otworzyłem usta i wkładając w nie swój język. Kiedy to zrobił, znieruchomiałem. Poczułem, że z wrażenia nogi się pode mną uginają. Czemu do cholery czułem się jak galareta? Zbyt dawno z nikim nie byłem. Językiem pieścił moje podniebienie, a ciałem ocierał się o moje. Jego dłoń znalazła się pod moją koszulką, kiedy jego język oplótł mój. Boże, jak ja chciałem teraz jęczeć z rozkoszy. Całował mnie, delikatnie pokonując przestrzeń skóry moich pleców. Zjechał ustami na linie mojej szczęki. Poczułem zimne powietrze na wargach.
- Nie słyszę cię - wyszeptał przytłumionym głosem.
Jego dłoń powędrowała na moje krocze, po czym przez materiał spodni, zacisnęła się na moim członku. Jęknąłem, jednocześnie opamiętując się i zaciskając swoją dłoń na jego.
- Masz dość? - spytał, patrząc mi w oczy.
Chyba wyglądałem na bardzo rozchwianego emocjonalnie, bo zobaczyłem na jego twarzy wyraz tryumfu. Zastawiałam się, gdzie podziała się moja pewność siebie. Wiedziałem, że cokolwiek powiem, to nie wystarczy. Zdecydowałem ryzykownie zrobić coś, czego się nie spodziewał. Widziałem jego rozszerzające się źrenice tuż przed tym, jak zamknąłem oczy i złączyłem nasze usta ponownie. To co robiłem sprawiło mi dziwną przyjemność, której nie mogłem zrozumieć. Raczej nie zachowywałem się tak przy ledwo co poznanym chłopaku. Wplotłem moją dłoń w jego włosy i powoli zacząłem napierać na niego, nie czując oporu z jego strony. Powoli cofał się do tyłu nie oddając pocałunku, aż doszliśmy do przeciwległej ściany i wtedy go puściłem. Poczułem się niezręcznie, kiedy nasz spojrzenia znów się spotkały. Chciałem po prostu wyjść, ale zatrzymał mnie, łapiąc za szlufkę od moich spodni i sprawiając, że na niego wpadłem. Nie wiedziałem, co mam myśleć.
- Powiem to, ponieważ ty nigdy tego nie przyznasz - powiedział. W szatni panował juz prawie mrok. Wydawała mi się teraz bardziej intymna niż zwykle. Jego usta znalazły się tuż przy moim uchu. Zadrżałem. - Chce się z tobą ostro pieprzyć Key - zastygłem w bezruchu, wstrzymują oddech. - Mam gdzieś, czy jesteś łatwy, czy mnie nienawidzisz, czy zrobisz to, bo będziesz znudzony. Cokolwiek mi powiesz, przyjmę to, a potem cię zerżnę.
Puścił mnie, a ja przez chwile zapomniałem co teraz powinienem zrobić. Odsunąłem się po chwili, z trudnością patrząc mu w oczy.
- Jutro jest piątek, moi rodzice wyjeżdżają na weekend w interesach. Nie graj nieodstępnej panienki. Po lekcjach będę tu czekał.
Skołowany, zaśmiałem się kpiąco.
- Skąd ta pewność, że pozwolę ci na, któreś z tych... pomysłów.
Również się uśmiechnął.
- Myślę, że jak pomyślisz o tym (a pomyślisz) dzisiejszej nocy, też będziesz ją miał.
Po czym znikną w ciemnościach i usłyszałem tylko dźwięk otwieranych i zamykających się drzwi.

***

Minho siedział oparty o kant stołu z założonymi rękami.
- Wydaje mi się jednak, że już kiedyś się spotkaliśmy.
- Nie sądzę - zbyłem go.
Mimo to, on wciąż na mnie patrzył. Był taki upierdliwie, szczęśliwie uśmiechnięty, że nie mogłem tego znieść. Jak ktoś może cieszyć się z takich idiotycznych rzeczy i to tak szczerze. Nie, to nie może być szczere. Próbuje mnie wyprowadzić z równowagi.
- Nie znamy się. A nawet jeśli gdzieś ci kiedyś w życiu mignąłem, uwierz mi i tak nie trudziłbym się by cię zapamiętać. 
Nagle w sali zrobił się przeciąg. Firanki wpadły do środka przez otwarte okna, tworząc falującą kurtynę. Chciałem przytrzymać swoje wzburzone przez wiatr włosy, ale wtedy ujrzałem przed sobą czyjąś dłoń, zbliżającą się do mojej twarzy. Następnie poczułem jej dotyk na swojej głowie. Przeciąg ustał. W sali zapadła cisza, a moje oczy napotkały się ze wzrokiem Minho. Dłonią przejechał po moich włosach, po czym delikatnie dotkną mojego policzka. Rozchyliłem usta. Jeszcze zanim powiedział - Minnie - zdałem sobie sprawę, że jednak to nie jest nasze pierwsze spotkanie.

        Kiedyś, dawno temu, miałem przyjaciela. Miesięcznego przyjaciela, którego poznałem, kiedy rodzice wysłali mnie na wakacje do ciotki. Mieszkała jakieś 80 kilometrów od naszego domu. Rodzice dużo się wtedy kłócili. Cieszyłem się, że moja siostra pojechała na obóz muzyczny i nie musiała na to patrzeć. Miałem wtedy około 12 lat. Czułem się jeszcze bardziej samotny niż zawsze. Ciotka była miła, ale nie widziałem potrzeby spędzania u niej czasu. Wiedziałem jednak, że zostałem do niej przysłany w celu uświetnienia zasady: Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. To oczywiście było głupie, bo ja głupi nie byłem. Pewnego dnia wyszedłem z domu, aby przejść się wzdłuż okolicznego jeziora. Po jakimś czasie siadłem przy jego brzegu i wsłuchiwałem się w odgłosy natury. Powietrze pachniała kwiatami, a wokół panował spokój. Wtem zerwał się nagły podmuch wiatru. Włosy zasłoniły mi widoczność. Gdy je w końcu odgarnąłem kilka centymetrów od mojej twarzy, ujrzałem dwoje dużych, czarnych, oczu. Następnie zobaczyłem szeroki uśmiech i usłyszałem wesoły śmiech. W życiu nie widziałem takiego uśmiechu. Dla mnie, kogoś do kogo nikt się tak nie uśmiechał, wydawał się tak obcy, że aż irytujący. Byłem zły na tego chłopaka, choć nie miałem do tego żadnego powodu. Kiedy zaczął do mnie mówić chciałem mu to okazać, ale on powiedział tylko - Robisz taką kwaśną minę, że na pewno będziesz miał zmarszczki już w wieku 16 lat! - po czym zaśmiał się ponownie, a ja zmiękłem czując, że chce śmiać się tak jak on. Od tego dnia widywaliśmy się codziennie. Był dla mnie jak brat, którego nie miałem. Był ode mnie rok straszy i był kimś, kto wydawał się szczerze mnie lubić. Naprawdę nie chciałem wracać do domu, kiedy przyszedł czas rozstania. Obiecałem mu, że wrócę. On obiecał dzwonić każdego wieczoru. Jednak on nigdy nie zadzwonił a ciotka zamarła dwa miesiące później na atak serca. To było jak wyrok przeznaczenia. A ja? Choć dalej tęskniłem, byłem wciąż dzieckiem i po jakimś czasie po prostu o nim zapomniałem.

        Kiedy zobaczyłem jego delikatny, czuły uśmiech, zdałam sobie sprawę skąd moja początkowa irytacja na jego właściciela. Chyba zbladłem, ale czułem jednocześnie, że mam rumieńce na policzkach. Miejsce, w którym mnie dotknął strasznie paliło. W tej chwili przypomniałem sobie wszytko, o czym zapomniałem przez lata. Zdziwiło mnie jak wiele z tamtego okresu przywołała mi jego twarz. Z całych sił próbowałem się opamiętać i zapanować nad wyrazem twarzy. Nie chciałem, aby czuł jak bardzo ważny był kiedyś dla mnie. Jak bardzo w tej w chwili zdawałem sobie sprawę, że do tej pory nikogo takiego jak on nie poznałem. Zacząłem niezgrabnie przywoływać chłodną, zdystansowaną postawę.
- Am... tak, faktycznie, chyba kiedyś się znaliśmy - mruknąłem, odwracając wzrok.
- To niesamowite. W życiu nie pomyślałbym, że wyrośnie z ciebie taki zimny egocentryk - zaśmiał się. - Wciąż jednak jesteś uroczy.
Prychnąłem.
- Zawsze taki byłem. Nie wiem o czy mówisz.
- Kiedyś strasznie tęskniłem Taemin...
Zbił mnie z tropu tym co powiedział. Zmusiłem się, aby na niego spojrzeć. Miał takie ciepło wypisane na twarzy, że zagryzłem wargę z irytacją.
- Tęskniłeś? Z tego co pamiętam to twoja wina, że nasz kontakt został zerwany.
- To nie było tak.. - jego mina zrobiła się smutna, a ja poczułem ukucie w sercu.
- Więc jak?
Zawahał się przez chwile.
- Twój numer został mi odebrany - wypalił.
Zastygłem naprawdę zdziwiony. Poczułem, że robi mi się zimno.
- Jak? - spytałem.
Zamilkł. Wkurzyłem się.
- JAK! - krzyknąłem.
- Taemin myślę, że gdybym ci to powiedział mógłbyś mi nie uwierzyć, a gdybyś ewentualnie jednak mi uwierzył, mógłbyś czuć się źle, a tego nie chce, ja...
 - Moi rodzice - przerwałem mu.
Jego mina była odpowiedzią na moje stwierdzenie. Wyglądał na zaskoczonego. Czułem się w tej chwili tak zły, wkurzony i wręcz upokorzony, że miałem ochotę zacząć wszystkim rzucać.
- Pieprzyć to, za kogo oni się mają! - krzyknąłem. - Będą mi ustawiać całe życie!? Zabierać wszystko na czym mi zależy!? Decydować kim mogę być!?
- Taemin... - usłyszałem delikatny głos. - Czy oni wciąż...? Czy ty...?
Odwróciłem się do niego z miną zabójcy. Po czym załapałem swoją torbę i wybiegłem z sali.