czwartek, 23 maja 2013

Są uczu­cia, ges­ty, obiet­ni­ce, na których spełnienie nie możemy cze­kać „w nies­kończo­ność”...tak jak każde­go dnia „wczo­raj” już nie wróci, a zos­ta­je tyl­ko „dziś”.

- Mogę do ciebie wpaść? - spytał Jonghyun, dzwoniąc do mnie 3 raz, po tym jak w końcu zlitowałem się odebrać telefon.
- Nie ma mowy.
- Wiedziałem, że się zgodzisz, więc zgadnij co! - powiedział. - Już stoję pod twoimi drzwiami!
Telefon prawie wypadł mi z rąk.
- Blefujesz - powiedziałem niepewnie.
- Nie tym razem kotku.
Wydąłem usta w grymasie myśląc nad tym chwile. W końcu wstałem i wyjrzałem przez okno. Cholera. Nie kłamał. Posłał mi zadziorny uśmieszek.
- Ile jeszcze będziesz mnie tak trzymał przed drzwiami? - usłyszałem w słuchawce.
Przewróciłem oczami. Odeszłam od okna i podskoczyłem kilka razy w miejscu z niezadowoleniem i rezygnacją. Westchnąłem. Spojrzałem na siebie w lustrze. Poprawiłem trochę włosy i zszedłem na dół. Spostrzegłem w kuchni mamę, która właśnie wycierała naczynia.
- Będę miał gościa - oznajmiłem.
- Tak? - zainteresowała się. - Kto to taki?
- To ten narcyz od porannej, niezapowiedzianej, wizyty.
- Ten, któremu tak smakowała moja kawa! - przypomniała sobie.
Ponownie przewróciłem oczami i poszedłem otworzyć drzwi. Jonghyun od razu wparował do środka jak do siebie.
- Ależ nie krępuj się - szepnąłem kpiąco, kiedy wymijał mnie, ściągając w pośpiechu buty.
- Dzień dobry - powiedział, zauważając moją mamę.
Uśmiechnął się promiennie.
- Dzień dobry. Jonghyun, prawda?
- Zgadza się.
- Przyznaj się! - powiedziała. - Przyszedłeś tu, bo tęskniłeś za moją kawą.
- Oczywiście - odpowiedział. - Od tamtego razu cały czas o niej myślę.
Zaśmiali się wesoło z tego suchego komizmu sytuacyjnego. Korzystając z tego, że mama nie widzi mnie w przedpokoju, przyłożyłem parę razu czoło do ściany, imitując gest uderzania. Jonghyun spojrzał na mnie kątem oka, wyraźnie usatysfakcjonowany moja frustracją. Gdyby ta dobra kobieta wiedziała, że ten palant nie jest normalnie ani trochę tak miły jak teraz, pewnie by w to nie uwierzyła. Zmusiła mnie do tego, aby przyjąć tą niesamowicie zrobioną przez siebie kawę. Zabrałem ją niechętnie i poszedłem z Jonghyunem do swojego pokoju. Zamknąłem drzwi stopą i odstawiłem kubki na biurko. Chwile się wahałem, ale w końcu odwróciłem w jego stronę.
- Posłuchaj - powiedziałem. - Czy ja ci ostatnio czegoś nie powiedziałem?
- Masz na myśli to, że mnie kochasz?
Momentalnie zrobiłem się cały czerwony. Prawie wpadłem na stolik za mną. Uśmiechnął się szelmowsko, wkładając dłonie w kieszenie spodni. Kiedy to zobaczyłem, wstyd szybko zastąpiła złość. Zacisnąłem dłonie w pięści.
- Nie będę krzyczeć tylko dlatego, że na dole jest moja matka - powiedziałem przez zaciśnięte usta. - Przestań sobie pogrywać. Powiedziałem ci, że zastanowię się nad tym czy ci wybaczyć a nie, że to zrobiłem. Rozumiesz tą subtelną różnice między tymi dwoma kwestiami?
- Key, nie przeceniaj swojego sprytu - powiedział. - Pamiętam jak na mnie wtedy patrzyłeś. Jednak skoro chcesz neutralnej odpowiedzi, która nie pociąga za sobą żadnego z twoich może i zrobiłem to, w takim razie przyszedłem tu po prostu postarać się naprowadzić cię na odpowiedni wybór. 
- Serio? - zakpiłem. - Powodzenia. Będzie ci potrzebne.
- Tobie będzie potrzebne bardziej. Ja mam tylko jednego przeciwnika. Ty masz dwóch.
Zwęziłem oczy.
- Dwóch?
- Tak - powiedział. - Mnie i samego siebie. Myślę, że ten drugi będzie o wiele trudniejszy do pokonania niż ja - dodał i usiadł na łóżku. - Może powinienem po prostu usiąść i patrzeć?
Odwróciłem wzrok. Miał racje. Ta część mnie, która była tak beznadziejnie zakochana w Jonghyunie, obecnie wypierała z mojego ja wszystko inne. Co najśmieszniejsze, na prawdę chciałem mu wybaczyć. Jednak widząc go teraz, łatwe poddanie się nie wchodziło w grę. Chciałem więc także coś na tym zyskać. Podszedłem do niego.
- W porządku. Ja zajmę się sobą a ty zajmij się tym po co przyszyłeś. Poradzę sobie nawet z podwójną przewagą.
Wdrapałem się na łóżku i usiadłem koło niego po turecku.
- Skąd ta nagła zmiana zdania?  - spytał, unosząc brew ku górze.
- Powiedziałeś, że będziesz po prostu patrzeć. Ale jeśli chcesz mojego zaufania nie wystarczy, że będziesz tylko oddychać. Potrzebuje czegoś, w co uwierzę.
Odwrócił się ciałem w moją stronę, lekko zaskoczony moim zachowaniem. Po chwili uśmiechnął się ujmująco.
- Jest coś, co chce ci powiedzieć Key. Ale chce to zrobić w wyjątkowy sposób. Powiem ci to, ale nie teraz. Zrobię to po piątkowym przestawieniu.
Spiąłem się.
- To ma mnie przekonać? - zakpiłem. - Więc spadaj i do piątku.
Przesunąłem się w głąb łóżka i położyłem na boku, odwracając od niego. Po chwili poczułem, że materac się ugina, a Jonghyun kładzie się obok mnie.
- Nie mogę teraz odejść - powiedział nagle tuż przy moim uchu.
- Dlaczego? - bąknąłem.
- Bo zwyczajnie nie zniosę kolejnej samotnej nocy bez ciebie.
Poczułem, że serce mi zamiera. Jonghyun przytulił się do moich pleców, oplatając mnie swoimi rękami. Czułem jak jego ciało styka się z moim, a ja zaczynam czuć to co zwykle czuje przy Jongunie. Zmiękłem, zaciskając usta.
- Nie możesz tu spać - powiedziałem głupio.
- Wiem - zaśmiał się w ten swój niesamowity sposób. - Pozwól mi więc chociaż razem z tobą zakończyć ten dzień.
Zagryzłem wargę.
- A potem wrócisz do domu? - spytałem.
- A potem wrócę do domu.
Rozluźniłem się lekko, czując na policzku promienie zachodzącego słońca. Może i byłem głupi, ale czy to miało znaczenie, kiedy będąc głupcem mogłem być z nim? Tego dnia coś sobie obiecałem. Wiedziałem, że to się nigdy nie uda, ale jeśli w jakiś niemożliwy i fantastyczny sposób się to wydarzy, to cokolwiek Jonghyun mi nie powie, stanie się to tym, co będzie ostatecznością. Ten piątkowy wieczór to będzie ostatni raz, kiedy będę się zastanawiał. Tego dnia ruszę dalej w tą stronę, którą wybierze dla mnie los. Cokolwiek się stanie, zapamiętam ten dzień jako początek mojego przyszłego życia. Mam nadzieje, że mnie kochasz Jonghyun - pomyślałem i splotłem nasze dłonie razem, zapisując te chwile na kartach swojej pamięci.

***

       Kolory zachodzącego słońca pięknie malowały się na tle ulicy. Wybrałem dziś na spacer, zamiast głównej drogi, bardziej dzikie i naturalne tereny miasta. Dłoń, którą trzymałem, była lekko chłodna w porównaniu do mojej. Taemin niechętnie przystawał na takie gesty, ale odkąd wiedziałem co do mnie czuje, łatwo potrafiłem manipulować jego zażenowaniem i powściągliwością. Jego twarz oplatały brązowe, połyskujące włosy, jak zwykle związane niedbale w małą kitkę. Obiecałem mu, że pójdziemy dziś do mnie. Moja matka miała wrócić dopiero jutro, więc korzystałem z ostatnich okazji bycia z Taeminem swobodnie w naszym domu. Westchnąłem, zastanawiając się jak przekonać ją do niego tak, aby nie wszczeła awantury.
- Co takiego tak przeżywasz? - spytał niby od niechcenia.
Spojrzał na mnie, a ja uśmiechnąłem się do niego ciepło, wywołując rumieńce na jego policzkach. Odwrócił się wyprowadzony z równowagi zachowaniem swojego ciała.
- Przestaniesz kiedyś irytować się tym, że mnie lubisz? - spytałem rozbawiony.
- Nie sądzę.
Zatrzymałem się. On nie zauważając tego szedł dalej, co sprawiło, że niespodziewanie został pociągnięty do tyłu.
- Co ty robisz? - spytał zaskoczony.
- Posiedźmy tu przez chwile.
Spojrzał na rzekę płynącą niedaleko nas. Pociągnąłem go za rękę, zanim cokolwiek powiedział i zeszliśmy siadając przy jej brzegu. Bryza znad wody była kojąca w ten gorący dzień.
- Pamiętasz jak spotkaliśmy się pierwszy raz? - spytałem.
Spojrzał na mnie z ukosa i podkulił nogi, oplatając je ramionami. Zawsze tak robił, kiedy bał się powiedzieć co czuje. Próbował otoczyć się wyimaginowanym kocem i mówić zza niego, chyba wyobrażając sobie, że jest niewidzialny.
- Tak. Wkurzyłeś mnie.
Uśmiechnąłem się.
- Pamiętam. Byłeś taaaaaki naburszmuszony! - powiedziałem, napełniając policzki powietrzem i wskazując na nie palcami.
Uśmiechnął się lekko rozbawiony, zwężając oczy w niby gniewny sposób. 
- Widzisz, miałeś racje - odparł. - Tak mi już zostało.
- Rzeczywiście - przyznałem mu racje. - To się nie zmieniło. Ale to nie jedyna rzecz, która się nie zmieniła.
Przytulił usta do kolan. Przymknął na chwile oczy, a następnie otworzył je i popatrzył przed siebie. Wydawał mi się taki delikatny, kiedy myślałem o nim w perspektywie tego ogromnego, ciężkiego świata. To nie była jego wina, że stał się taki zimy i nie potrafił nikomu zaufać. Wierzyłem, że nasze ponowne spotkanie to jakiś znak. Chciałem się nim zaopiekować, bo wiedziałem, że w środku kryje się osoba, która tak jak każdy potrzebuje miłości.
- Chce żebyś coś wiedział Minho - powiedział nagle.
Wokół nas panowała pustka. Jakbyśmy byli jedynymi, którzy chcieli tego dnia zakosztować spokoju nad tą rzeką.
- Tak?
- Ja... Dziękuje ci. Może nie potrafię tego okazać, bo zawsze jestem niemiły, ale doceniam wszystko to co dla mnie zrobiłeś...
- ... ale nadal mi nie ufasz - dokończyłem. - Wciąż jest tak wiele rzeczy, które ukrywasz.
- Ale ja ufam ci Minho! - zaprotestował, odwracając się w moją stronę.
- Więc dlaczego?
- Wciąż mamy czas - powiedział. - Mamy? Powiedziałeś, że nigdy mnie nie zostawisz. Nigdy to bardzo długo, nie sądzisz? Pozwól mi więc zrobić to stopniowo. Kiedyś, na pewno dam radę opowiedzieć ci wszystko... wiesz jak wiele jest tego, co chciałbym ci powiedzieć? Musisz dać mi tylko czas. Możesz, prawda?
- Czasu mam aż nadto - uśmiechnąłem się. - Myślę, że uda mi się trochę ci go zagospodarować.
Wstałem i podszedłem do niego, po czym siadłem za nim i objąłem go rękami w pasie. Wtuliłem nos w jego włosy, zaciągając się zapachem jego ciała.
- Jesteś wszystkim tym, co w życiu zdarzyło mi się najpiękniejszego - powiedziałem. - Przeżyje dla ciebie kolejny dzień na samej tylko świadomości tego, że mi ufasz. Wciąż pamiętam twój uśmiech sprzed lat. Jest tak samo wyjątkowy jak ten, który posiadasz teraz. Żadna inna miłość, niż ta do ciebie, nie da mi tyle szczęścia. Dlatego ty także musisz mi coś obiecać.
Obrócił się lekko, by spojrzeć za siebie na moją twarz.
- Ja, obiecuje ci - powiedziałem. - Że cokolwiek by się w naszym życiu w przeszłości nie wydarzyło, będę zawsze przy tobie. Na dobre i złe. Nawet jeśli znowu zmienisz się w pokręconego nastolatka, to nic nie zmieni - posłała mi wredne spojrzenie, poczym oboje się zaśmialiśmy - Wciąż będę cię kochał, a ty wciąż będziesz mógł na mnie liczyć. Nawet wtedy, kiedy będziesz w totalnej rozsypce emocjonalnej i jedyne co ci w życiu pozostanie to płacz. Chce żebyś płakał tylko przy mnie, nigdy w samotności. W takiej chwili będziesz mógł powiedzieć, że masz dla kogo żyć, a ja będę tym, który to potwierdzi. Nie musisz budować muru. To ja będę murem, który cię ochroni.
Popatrzył na mnie wyraźnie zakłopotany tym, co właśnie usłyszał. Zagryzł wargę, intensywnie nad czymś myśląc, a następnie spojrzał mi w oczy.
- W takim razie ja obiecuje ci, że stanę się kimś, kto zasługuje na twoją miłość. Będę przychodził do ciebie, kiedy będzie mi smutno i kiedy będę chciał płakać. Postaram się przestać się od ciebie odgradzać. I... - zatrzymał się, po czym wypuścił powietrze z ust - zawsze będę cię kochać. Może mam tylko 17 lat, ale dałeś mi w życiu tyle powodów, żeby się w tym utwierdzić, że bez zastanowienia i z czystym sercem mogę to przyznać.
Unosiłem lewy kącik ust ku górze.
- Chyba powinniśmy przypieczętować te nasze obietnice? - powiedziałem.
Popatrzył na mnie przebiegle.
- Chyba masz racje.
Podniósł się na kolana i obrócił całkowicie w moją stronę. Popatrzył mi w oczy i położył dłoń na mojej szyi. Pochylił się nade mną i złączył nasze usta razem.
        Zapamiętam ten pocałunek. Zapamiętam dzień, kiedy złożyliśmy sobie tę przysięgę na resztę życia. Wśród szumu wody i zapachu kwiatów wyznaliśmy sobie coś więcej niż tylko uczucia. Przysięgliśmy sobie obietnice, którą postanowiliśmy dotrzymać do końca naszego życia.
- Teraz jesteśmy związani na całe życie - powiedział Taemin, odrywając się ode mnie.
- Chyba tak.
- Więc chodźmy już do ciebie, bo umieram z głodu.
Zaśmiałem się. Wstaliśmy i skierowaliśmy się w stronę mojego domu. Taemin całą drogę paplał i prawie zacząłem żałować, że stał się teraz taki otwarty, bo nie dawał mi w ogóle spokoju. Kiedy dotrwaliśmy do mnie i otworzyłem drzwi kluczem, Taemin prawie przewrócił mnie w progu rzucając się na mnie,
- Spokojnie! - zaśmiałem się obejmując go w pasie.
Już chciał mi odpowiedzieć, kiedy nagle usłyszałem głośny dźwięk, jakby coś upadło na podłogę, a następnie poczułem, że coś uderza w mojego buta. Spojrzałem odruchowo na podłogę i ku mojemu zaskoczeniu, to co potoczyło się w moją stronę było niczym innym jak jabłkiem. Momentalnie poniosłem wzorek i zobaczyłem przed sobą bladą jak ściana twarz mojej matki. Wokół niej znajdowały się rozrzucone po kuchni owoce i przewrócona miska.
        Przecież miała wrócić jutro!? W mgnieniu oka puściłem Taemina, który także wydawał się być w szoku. Mama wyglądała jakby widziała przed swoimi oczami największy koszmar, jaki w życiu mogłaby oglądać. Poczułam się nagle dziwnie przerażony tym jak się zachowywała. Wcześniej była po prostu smutna, kiedy dochodziło do rozmowy o Taeminie. Teraz, to co pisało się na jej twarzy, to już nie wyglądało tylko na zmartwienie
- Mamo? - spytałem niepewnie. - Miałaś wrócić jutro.
- Co on tu robi? - powiedziała najpierw spokojnie, machinalnie poruszając ustami.
- Taemin...
- CO ON TU ROBI! - krzyknęła nagle.
Oboje z Taemin aż się zatrzęśliśmy od tonu jej głosu.
- Miałeś się z nim nie spotykać! Co on robi w naszym domu! Jak on śmie tu być!
Poczułem nagły przypływ złości. Do cholery, dlaczego ona to robiła! Mam prawo spotykać się z Tamienm. Miałem już dość tego jak go traktowała.
- To ty chciałaś żebym się z nim nie widywał - powiedziałem ostro, przerywając jej. - To ty tego chciałaś. Nie ja. Wyjaśnij mi, raz a porządnie, dlaczego go tak nienawidzisz. Ale musisz wiedzieć, że to co powiesz i myślisz nic nie zmieni. Kocham cię, ale jego też kocham i będę się z nim widywał mamo.
- Nie zrobisz tego, rozumiesz! - krzyczała. - Zabraniam ci!
- Dlaczego! - również zacząłem krzyczeć.
- Bo to przez niego i jego rodzinę twój ojciec nie żyje!
Upadła na kolana, chowając twarz w dłonie i zachodząc się przeraźliwym szlochem. A ja poczułem, że cały mój świat rozpada się na milion maleńkich, rozszarpanych jak śmieci, kawałków życia.

____
Myślę, że już to przeczuwacie, ale dopowiem, że w następnej notce możecie szykować się na pewien przełom, który zmieni życie wszystkich naszych bohaterów o 180 stopni. Nie zdradzę, czy na dobre, czy na złe, ale mogę wam obiecać niezłą dawkę akcji, więc czekajcie z niecierpliwością. :)

sobota, 18 maja 2013

Daj mi szanse, bo nie możesz powiedzieć, że to co możemy razem przeżyć, nie będzie warte tego, aby za to umierać.

        Do tej pory uprawianie z kimś seksu było dla mnie po prostu czynnością dla czynności. Choć nie miałem ogromnego doświadczenia w tych sprawach, to odkąd zdałem sobie sprawę ze swojej orientacji, zaliczyłem kilka przygodnych spotkań. To co wtedy robiłem skupiało się raczej na tym, żeby przeżyć przyjemność. Na pewno nie liczyłem wówczas na żadne specjalnie zacieśnianie więzów z osobą, z którą to robiłem. Po stosunku z Minho od razu zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak. Moje przeczucia wywołało już to, co palnąłem mu zaraz po tym jak skończyliśmy. Kiedy robiłem to z innymi osobami, zazwyczaj po wszystkim, jeśli chodzi o jakiś dalszy kontakt fizyczny, myślałem ewentualnie o tym żeby zrobić to z tą osobą ponownie, a od niej opcjonalnie klapsa w tyłek lub papierosa. Szok jaki przeżyłem, kiedy zupełnie spontanicznie, uśmiechając się z błogim uśmiechem na ustach i przesuwając dłońmi po pościli, powiedziałem: Obejmij mnie - był jak zimny lód na moje rozgrzane ciało. Momentalnie rozszerzyłem oczy i zakryłem usta dłonią, obracając się na bok. Minho zaśmiał się i oczywiście wykonał moją niezamierzoną prośbę, przytulając się do moich pleców. Ja jednak był przerażony i nie potrafiłem zrozumieć dlaczego mu to właśnie powiedziałem? Od kiedy potrzebowałem takich nie pasujących do mnie rzeczy?
         Choi zasnął dość szybko, a ja miałem mętlik głowie, którego rozplątanie dodatkowo uniemożliwiało mi pozostawanie w tak bliskim kontakcie z jego właścicielem. Nie mogłem zasnąć, aż w końcu nad ranem wyplątałem się cicho z jego objęć i zawijając się w koc usiadłem na łóżku, spoglądając na śpiącego chłopaka. Mimo tego, że byłem wykończony wczorajszym bałaganem z Jonghyunem, tym co potem robiliśmy z Minho, oraz nieprzespaną  nocą, czułem się idiotycznie szczęśliwy i miałem wrażenie, że wystarczałoby mi zwykłe patrzenie na chłopaka, aby zbagatelizować zmęczenia i wypełnić moje ciało radością. Złapałem się na takim właśnie uśmiechu, wywołanym przez niego i momentalnie opanowałem wyraz twarzy. Minho wyglądał tak spokojnie kiedy spał. Wciąż jednak malował się na jego twarzy lekki uśmiech. To było niesamowite, że nawet przez sen był tym samym, wiecznie radosnym i miłym Minho. Ostrożnie wyciągnąłem dłoń w stronę jego twarzy. Odgarnąłem kosmyki włosów z jego czoła. Poczułem ciepło rozchodzące się od mojej klatki piersiowej. Znowu! Odwróciłem twarz i prychnąłem w myślach, wtulając twarz w kolana. Przeciwległa do łóżka ściana nie była w stanie na długo zatrzymać mojego wzorku. Bijąc się ze sobą, ponownie przeniosłem wzrok na sylwetkę chłopaka. Wziąłem oddech. Ile miałem powodów by dalej okłamywać samego siebie? To nie miało sensu. Dalsze wypieranie prawdy było odsuwaniem od siebie nieuniknionego. Musiałem to w końcu przyznać. Przymknąłem na chwile oczy, oczyszczając swój widok ciemnością, po czym ponownie je otworzyłem. Obraz przede mną oraz to co czułem, gdzieś po lewej stronie mojej klatki piersiowej, były takie same. To nie było coś na co byłem gotowy, ani coś, co potrafiłem zrozumieć. Nie wiedziałem ile to zmieni w moim życiu, ale definitywnie zakochałem się w Minho.
       Poczułem się o niebo lepiej, kiedy to przyznałem, nawet jeśli zrobiłem to tylko w myślach. Słońce zaczęło już wschodzić na horyzont. Jego promienie oświetlały twarz chłopaka, dodając jej mieniącego się refleksu. Co powinienem teraz zrobić? Minho wykonał to o co go prosiłem i na pewno będzie chciał wiedzieć do jakich wniosków doszedłem. To było przerażające, bo ani trochę nie potrafiłem sobie wyobrazić tego, jak wyznaje mu swoje uczucia. Wypowiedzenie tego pierwszy raz pewnie będzie najgorsze. Może powinienem to zrobić teraz, póki jeszcze śpi? Zagryzłem wargę, po czym przysunąłem się do Minho i nieznacznie pochyliłem ku niemu. Założyłem za ucho opadające włosy. Pomyślałem o tym jeszcze przez chwile w myślach i postanowiłem to zrobić zanim kompletnie stchórzę.
- Minho... - szepnąłem łamiącym się głosem. - Ja... kocham cię.
Od razu wszystko w moim żołądku zrobiło salto. Westchnąłem, przymykając oczy.
- Cieszę się, Taemin.
Momentalnie otworzyłem szeroko oczy i zobaczyłem przed nimi lekko zaspanego,  uśmiechającego się do mnie Minho. Dlaczego, pytam dlaczego, zawsze jak się zdecyduje na coś związanego z Minho, to musi to zawsze wyjść inaczej niż planowałem!? Odruchowo chciałem się odsunąć i uciec jak najdalej upokorzony, ale on złapał mnie za nadgarstek.
- Gdzie się wybierasz po czymś takim? - zaśmiał się.
Podniósł się do pozycji siedzącej, nie puszczając mnie i wolną ręką przeczesał swoje potargane włosy. Przełknąłem ślinę czując, że się czerwienie. Popatrzył na mnie ciepło i przyłożył moją dłoń, którą trzymał, do swojej piersi.
- Ja też cię kocham uparciuchu.
Pogłaskał swoim kciukiem moją zamkniętą w uścisku rękę. Nie wiedziałem gdzie podziać wzrok, więc wodziłem nim dosłownie po wszystkim.
- Ok - powiedział uprzejmie. - Możesz się już rozluźnić.
Puścił mnie rozciągając się. Jego koszulka lekko uniosła się ku górze, ukazując jego brzuch i wywołując we mnie rozgrzewające wspomnienie o wczorajszej nocy.  
- Nie jestem spięty - rzuciłem.
- Wiesz co, wciąż nie mogę ci wybaczyć, że chciałeś powiedzieć mi coś tak ważnego, w taki sposób żebym tego nie słyszał.
Minho spochmurniał, udając niezadowolonego. Wiedziałem, że tak będzie. Teraz zechce usłyszeć to jeszcze raz.
- Zrobię śniadanie...
- To ma być jakaś marna próba przekupstwa?
- Nie, to ma być próba zmuszenia cię do zamknięcia się.
Wstałem z łóżka i powlokłem się z pokoju w stronę kuchni. Minho szybko do mnie dołączył, zbiegając po schodach. Otworzyłem lodówkę i patrząc na jej zawartość uświadomiłem sobie, że przecież ja nie umiem gotować. Przekląłem w myślach.
- Może być jajecznica? - spytałem, nie wychylając się z wnętrza lodówki.
- Jasne.
Podziękowałem losowi za to, że Minho nie wymyślił sobie jakiegoś wyszukanego menu, aby uprzykrzyć mi życie. Rozpaliłem patelnie i wylałem na nią jajka. Moje włosy zaczęły mi lekko utrudniać prace kucharza.
- Możesz podać mi gumkę? - spytałem mieszając.
Zanim zdążyłem się zdenerwować, że Minho mi nie odpowiada, poczułem jego palce przeczesujące moje włosy. Prawie przeszedł mnie dreszcz na ten nagły dotyk. Mimowolnie zwolniłem mieszanie, mając problem na skupieniu się na dwóch rzeczach na raz. Zebrał moje włosy w kucyk i zawiązał na nim gumkę. Po czym objął mnie od tyłu i położył swoją brodę na moim ramieniu. W żołądku znowu poczułem motyle. Cholera. To miało się unormować z chwilą wyznania mu uczuć. Przynajmniej taką miałem płonną nadzieje.
- Taemin - szepnął. - Dobrze gotujesz.
Od teraz moje życie stanie się bardzo ciężkie - pomyślałem, przerzucając jedzenie na talerze. 

***

      Cały poniedziałkowy ranek nie mogłem wyrzucić z siebie myśli o tym, że popołudniu będę musiał przebywać na jednej próbie teatralnej z Jonghyunem. Choć ostatnio starałem się o nim nie myśleć, ciągle coś sprawiało, że mi się to nie udawało. Wczorajsza wizyta jego siostry była tego idealnym przykładem. Dlaczego ta rodzina nie chciała dać mi po prostu odetchnąć świeżym, nieskażonym ich egoistycznym sposobom bycia powietrzem? Tak, byli egoistami. Co do tego nie mawiałem wątpliwości. Myśleli tylko o tym co dla nich najlepsze, nie przejmując się tym, że to co dobre dla nich wcale nie musi być dobre dla mnie.
- Porozmawiajmy - rzucił Taemin, który nagle znalazł się tuż przy mnie, siadając na szkolnym parapecie okna.
- Cześć Taemin - powiedziałem, przyglądając mu się.
Wyglądał jakoś dziwnie nietypowo. Z jednej strony wydawał się podekscytowany, a z drugiej w normalny dla siebie sposób próbował to ukryć. 
- Dobra! Powiem to, ale masz mi obiecać, że nie zrobisz z tego wielkiej sprawy.
Kręcił się niespokojnie i niepewnie spoglądał w moją stronę. Takiego Taemina jeszcze nie widziałem. Podejrzewałem z czym związane jest to co tak desperacko chce z siebie wyrzucić, ale postanowiłem dać mu dokończyć samemu.
- Obiecuje.
Wziął oddech i wypuścił go pośpiesznie.
- Powiedziałem Minho, że go kocham - wypalił szybko.
Popatrzyłem na niego uśmiechając się, a on wyglądał na zdezorientowanego.
- I co? - powiedział nagle. - Nic cię to nie dziwi, czy coś?
- Nie. To było do przewidzenia. Ta wasza randka utwierdziła mnie w tym, że to tylko kwestia czasu. Gratuluje.
Spojrzał na mnie skołowały. Następnie wrócił do siebie i przewrócił oczami. Zamyślił się przez chwile, po czym wbił we mnie przewiercający wzrok.
- Apropo tamtego dnia - zaczął. - Co to był za koleś?
Pożałowałem, że przypomniałem mu wesołe miasteczko.
- To mój kolega.
- Kolega? - zakpił. - Key, czy ja ci wyglądam na głupiego?
Westchnąłem.
- Ok, to chłopak, którego poznałem na imprezie u Jonghyuna. Teraz pomaga przy przedstawieniu. Jest miły i chyba mnie lubi.
- A ty lubisz jego?
Popatrzyłem przed siebie. Czy to było ważne, czy czułem do niego coś niesamowicie głębokiego? Tak, lubiłem go. Póki co to wystarczało.
- Tak.
Taemin nie wyglądał na przekonanego, ale doszedł do pewnych wniosków.
- Przynajmniej odciąga cię od tego palanta Jonghyuna.
Powiedzmy - pomyślałem.
- Na jakim etapie jesteście z Minho? - powiedziałem, zmieniając temat.
Jego twarz momentalnie poczerwieniała i myślę, że już wiedział, że nie dam mu spokoju jeśli nie opowie mi wszystkiego ze szczegółami.

***

- Nie możemy zrobić tego kiedy indziej?
W tej chwili chciałem umrzeć, ożyć i znowu się zabić. Reżyser uparł się, że skoro Jonghyun łaskawie pojawił się na próbie, mam osobiście dokonać przymiarki jego kostiumu. Chciało mi się krzyczeć i rzucać czym popadnie. Nany nie było dziś w szkole, więc nawet nie mogłem poprosić by zrobiła to za mnie. Nie byłem gotowy na spotkanie sam na sam, twarzą w twarz z Jonghyunem. Nie miałem nawet śmiałości spojrzeć w jego stronę, choć stał obok reżysera.
- Nie. Za kilka dni premiera. Chce żeby wszystko było idealnie dopracowane.
Zacisnąłem usta.
- Jasne.
Ruszyłem do pokoju, w którym trzymaliśmy rekwizyty, nie oglądając się za siebie czy chłopak za mną idzie. Było już późno i chciałem mieć to szybko z głowy. Reszta ekipy zbierała się już do domu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka, a Kim za mną.
- Załóż to - rzuciłem w jego stronę kitel.
Odwróciłem się z niepokojem przebierając z nogi na nogę. Cieszyłem się, że Jonghyun nie przywołuje żadnego krępującego tematu.
- Kibum - powiedział.
- Założyłeś to?
- Nie.
- To zrób to.
- Nie.
Zanim zdążyłem się zdenerwować usłyszałem, że ktoś przekręca kluczyk w drzwiach. Momentalnie się obróciłem.
- Co to było? - spytałem Jonghyuna, który stał oparty o stolik, trzymając w dłoniach swój kostium.
- Woźny? - spytał.
- Czy on nas właśnie zamknął!?
Poczułem, że narasta we mnie panika. Pobiegłem do drzwi i zacząłem szarpać za klamkę. Cholera. Drzwi były naprawdę zamknięte.
- Halo! - zacząłem krzyczeć. - Jesteśmy zamknięci! Pomocy!
- Daruj sobie.
Obróciłem do niego głowę, posyłając mu wściekłe spojrzenie.
- Powinieneś mi pomóc, inaczej nikt się nie dowie, że tu jesteśmy!
Wyciągnąłem telefon, ale nie miałem zasięgu. Przekląłem w myślach.
- Świetnie! Utknęliśmy tu - powiedziałem.
- Na pewno ktoś tu zaraz przyjdzie - powiedział Jonghyun. - Zresztą rodzice będą mnie szukać.
- Nie byłbym tego taki pewien - mruknąłem sam do siebie.
- Key - powiedział Jonghyun, podchodząc bliżej.
- Nie zbliżaj się do mnie - prawie krzyknąłem, odsuwając się raptownie do tyłu. Joghyun wyglądał na zranionego moim nagłym wybuchem. Odwróciłem wzrok czując się winny. Tylko dlaczego się tak czułem!? Przecież to on był tym złym.
- Tam - wskazałam dłonią przed siebie. - To twoja połowa, a to moja.
Obróciłem się i poszedłem do ściany pomieszczenia znajdującej się jak najdalej chłopaka. Opuściłem się po niej i siadając otoczyłem nogi rękami. Niewielkie okno wpuszczało mało światła. Czułem, że jestem zdenerwowany i bardzo bałem się tego, że nie mam w tym miejscu zbyt wielu szans na ucieczkę przed Jonghyunem.
- W porządku - powiedział. - Jeśli odejdę jak najdalej ciebie, zechcesz mnie wysłuchać?
Zacisnąłem mocniej dłonie na materiale spodni. Starałem się udawać zimnego i obrażonego jak najlepiej potrafiłem. Nie chciałem z nim rozmawiać, ale jakaś część mnie błagała żebym go wysłuchał, choćby tylko po to, aby usłyszeć jego głos...
- Jeśli to zrobisz - tak. Nie licz jednak na to, że to coś zmieni.
Uczynił to co powiedział i usiadał po przeciwnej stronie, kładąc łokieć na zgiętym kolanie. Odwróciłem od niego głowę, opierając się policzkiem o ścianę żeby nie widzieć jego twarzy, kiedy będzie do mnie mówił.
- Wiesz co jest najgorsze w posiadaniu statusu?
- Zaczynasz od pytania? - zakpiłem. - Nie chce mi się wyobrażać sobie co siedzi w twojej uprzywilejowanej głowie.
- Mimo wszystko chce żebyś to sobie wyobraził. Podpowiem ci - etykietki. Ale to, że posiadam etykiety nie jest najgorsze w tym o czym chce ci powiedzieć.
- Więc nie owijaj i przejdź po prostu do sedna.
- To co sprawia, że nie potrafię od tak zignorować tej pozycji, to ktoś kto wierzy we mnie bardziej niż powinien.
Pierwszy raz słyszałem żeby Jonghyun mówił o kimś z taką czułości i oddaniem w głosie. Nie mogłem nie przyznać, że go nie rozumiem. To jednak nie usprawiedliwiało wszystkiego co robił.
- Czy ja ci każe szargać te opinie? - spytałem. - Jak to się ma do tego, że traktujesz mnie jak zabawkę?
- Do tej pory nie chciałam się do ciebie przywiązywać właśnie z tego powodu. Myślałem, że będzie tak jak zawsze. Trochę się pospotykamy, a potem to naturalnie wygaśnie.
- Z mojej strony to wygasło, więc po kłopocie - skłamałem.
- Tak? - zagadnął. - Mogę ci więc bez skrępowania powiedzieć, co chciałbym teraz tutaj zrobić?
Zagryzłem wargę czując, że robi mi się gorąco. Jego dwuznaczne pytanie od razu przywołało mi zbyt wiele wspomnień.
- Lubisz to robić ze swoimi ustami, co?
Serce zaczęło mi szybciej bić.
- Nie wiem co masz na myśli.
- Kibum? Wiesz, co zawsze cię w życiu zgubi?
- Kretyni?
- Nie - zaśmiał się.
Śmiał się!? Zwęziłem oczy, irytując się.
- Zgubi cię to, że nie potrafisz kontrolować swojego ciała - dokończył. - Chociaż to czasem jest akurat jedna z twoich największych zalet.
Opuściłem ręce z nóg, prawie uderzając zaciśniętymi dłońmi o podłogę.
- Jesteś bezczelny! - wrzasnąłem.
Byłem wściekły, a on uśmiechał się do mnie w ten swój nonszalancki, wyzywający sposób. Mierzyliśmy się spojrzeniami, a ja czułem, że moje nie jest tak silne jak jego. Zawsze był lepszy w tym co zewnętrzne.
- Możesz powiedzieć, że nie warto za to umierać? - spytał nagle.
Moja ekspresja twarzy lekko złagodniała.
- Niby za co? - spytałem zaskoczony tym niespodziewanym pytaniem.
- Za życie - powiedział. - Za życie ze mną.
Podniósł się, a ja momentalnie wbiłem się w ścianę z przerażonym wzrokiem.
- Miałeś się nie zbliżać!
- Wiesz, że zawsze łamie zasady Kibum - uśmiechnął się.
Kucnął przede mną i popatrzył mi głęboko w oczy.
- Chciałbym dla ciebie kłamać, Kibum. Chciałbym przekraczać swoje granice i cieszyć się, że to robię. Chciałbym wszystko dla ciebie rzucić - powiedział. - Więc daj mi szanse, bo nie możesz powiedzieć, że to co możemy razem przeżyć, nie będzie warte tego, aby za to umierać.
Spłonąłem rumieńcem czując, że mięknę. To co powiedział było poruszające i ten przeklęty drań dobrze wiedział jak takie rzeczy na mnie działają. Oparł się brodą o moje kolana wciąż na mnie patrząc. Przekląłem w myślach.
- To jak? - spytał. - Dasz mi kolejną szansę?
Zacisnąłem usta. Wbiłem wzrok w podłogę po mojej lewej stronie. Dlaczego on wyglądał jakby już wiedział, że się zgodzę? Miałem w życiu tylko kilka momentów, kiedy naprawdę się wahałem, ponieważ przeważnie od razu wiedziałem co chce zrobić. W jego przypadku wiedziałem, że go kocham i to czyniło mnie w tej chwili najbardziej nieracjonalną osobą na świecie. Chciałem mu wierzyć, ale prawda jest taka, że nawet gdybym mu nie wierzył to uczucie, które do niego czułem, wierzyłoby w niego za mnie. Z nim nie miałem szans. Od początku byłem skazany na to żeby się poddać.
- Przemyśle to - powiedziałem.
- Na to liczyłem.
Jonghyun podniósł się nagle, a ja popatrzyłem na niego zdezorientowany. Sięgnął do kieszeni swoich spodni i wyciągnął z niej kilka związanych ze sobą kluczy. Następnie podszedł do drzwi i włożył w nie jeden z nich, odblokowując zatrzask. Moje usta momentalnie się otworzyły, a on uśmiechnął się do mnie szelmowsko.
- To co, idziemy? - spytał.
- Przez cały czas miałeś klucze do tego pokoju! - wrzasnąłem wstając.
- Tak.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś!
- Bo nie pytałeś - wzruszył ramionami.
Poczułem, że zaczynam się gotować. Zacisnąłem dłonie, przeszywając go morderczym spojrzeniem.
- Zaplanowałeś to? - syknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Nie - posłał mi ujmujący wraz twarzy. - Kiedyś dorobiłem sobie po prostu klucze, kiedy woźny był na zwolnieniu.
Myślałem, że zaraz zacznę skakać w miejscu z roznoszącej mnie od środka wściekłości. Powinienem od razu rozpatrzeć podwójne problemy wynikające z tej sytuacji, skoro miała ona miejsce z cholernym Jonghyunem.
- Ale nie zmienisz zdania co do tego co mi obiecałeś?
Pomachał przed sobą uspokajająco rękami z udawaną obawą na buzi.
- PIEPRZE CIĘ KIM JONGHYUN!
Uśmiechnął się kpiarsko, unosząc lewy kącik ust ku górze, a ja minąłem go, wychodząc z tego przeklętego miejsca cały wrząc.
- Zaczekaj!
Krzyknął do mnie, po czym zrównał się ze mną, przemierzając zwycięsko korytarz.

poniedziałek, 13 maja 2013

Gdybym mógł być teraz w tysiącach różnych miejsc na tym świecie, nigdy nie wybrałbym innego niż to tu i teraz, między moim i twoim oddechem.

Ten wieczór był wyjątkowo chłodny, jak już na prawie letnią pogodę. W powietrzu dało się wyczuć nadejście deszczowego frontu. Wzdrygnąłem się, czując na policzku pojedynczą krople deszczu.
- Zimno ci? - spytał Minho.
Pokręciłem głową.
- Chyba będzie padać - zauważyłem.
- Tak - spojrzał na zegarek. - Dochodzi pierwsza w nocy. Twoi rodzice mnie zabiją.
- Nie - zaprzeczyłem. - Już ich uprzedziłem.
Podniósł brew ku górze.
- Uprzedziłeś?
- Tak, że śpię u ciebie.
Zatrzymał się. Westchnąłem i popatrzyłem na niego przez ramię.
- Nie patrz tak na mnie - powiedziałem. - Nie mam ochoty wracać do domu.
- Jesteś taki przebiegły...
Uśmiechnąłem się w podstępny sposób.
- Nic na to nie poradzę - wzruszyłem ramionami.
Zrównał się ze mną i ruszyliśmy dalej.
- Wciąż nie potrafię cię rozgryźć - powiedział nagle. - Raz jesteś zimy, a raz ciepły. Podoba ci się to, że wszystko jest takie skomplikowane?
Przewróciłem oczami.
- Teraz to ty komplikujesz.
- W porządku.
Popatrzyłem na niego nie rozumiejąc. Uśmiechnął się tajemniczo. Poczułem jak jego dłoń dotyka mojej ręki, a on wolno wodząc palcami po mojej skórze, schodzi w dół. Następnie splata swoją dłoń z moją. Jego ręka była większa i silniejsza niż moja.
- Czułeś coś, kiedy mówiłem ci, że cię kocham? - spytał, patrząc mi w oczy. 
Serce mi stanęło i prawie zakrztusiłem się powietrzem. Na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Dlaczego on zawsze wyskakiwał z czymś takim!?
- Przyznaj - powiedział. - Nie chcesz ode mnie tylko seksu. Nie chcesz żeby nasz związek tak wyglądał.
Poczułem, że robi mi się jeszcze bardziej gorąco. Co miałem mu niby powiedzieć w tej chwili? Zagryzłem wargę.
- Mam nadzieje, że teraz skomplikowałem wszystko jeszcze bardziej - uśmiechnął się i pociągną mnie za rękę. - Pomyśl o tym.
W drodze do jego domu miałem mętlik w głowie. Minho zepsuł nastrój, który budowałem, swoją sentymentalną gadką. Przecież wie, że lubię z nim przebywać. Dlaczego to mu nie wystarcza? Dobrze wie, że nie potrafię mówić o uczuciach. Próbuje mnie wkurzyć albo zmusić. W sumie na jedno wychodzi.
Jego mieszkanie było przytulne. Zupełnie takie jak sobie wyobrażałem. Zdjąłem buty, a on powiedział, że musi skorzystać z łazienki i wskazał swój pokój. Zanim do niego wszedłem, zawahałem się. Przekląłem w myślach to, że czuje się przeszczęśliwy i podekscytowany tym faktem. W końcu nacisnąłem klamkę i wkroczyłem do środka. Pokój był jasny i przejrzysty. Idealnie wysprzątany oraz urządzony raczej nie jak typowy pokój nastolatka. Spojrzałem na spore łóżko, które było prześcielone białą pościelą. Nie wiem dlaczego, ale poczułem przemożną chęć wtulenia się w jego poduszkę. Miałem wyrażenie, że zaczynam się strasznie denerwować. Tego nie było w planie. Przełknąłem ślinę. Spojrzałem na okna i zauważyłem, że zaczął już mocno padać deszcz. Krople wody łączyły się ze sobą w strugi, ściekające po szybie. Oparłem się o biurko Minho, biorąc do ręki ramkę ze zdjęciem, która na nim stała.
- To mój tata - powiedział Minho, wchodząc do pomieszczenia.
Prawie upuściłem zdjęcie z w rażenia, kiedy usłyszałem jego głos.
- Jesteście podobni - stwierdziłem.  
- Podobno jestem jego kopią - zaśmiał się. - Tak mówi mama.
Minho wydawał mi się taki nienormalnie poukładany mimo, że życie nie oszczędzało go bardziej niż mnie. Byłem zazdrosny o to jak dobrze sobie radzi. W porównaniu do niego byłem słabym nowicjuszem.
- Musiało być ci ciężko - wymamrotałem.
- Było. Musiałem się jednak pozbierać ze względu na mamę.
Popatrzyłem na niego. Jak on mógł być taki opanowany, kiedy o tym mówił?
- Co to za spojrzenie? - zapytał, uśmiechając się szelmowsko. - Jest ci smutno z mojego powodu?
Otworzyłem szeroko oczy, po czym szybko się opanowałem. 
- Jestem zwyczajnie ciekawy - odparłem, starając się być obojętny.
W pokoju panował półmrok, który rozświetlało tylko światło z przedpokoju. Czując intymną atmosferę, ponownie zacząłem odczuwać chęć zbliżenia się do Minho. Wydawał mi się być teraz pociągający z nowego powodu: zachowywał się jak prawdziwy mężczyzna, nie to co ja. Odepchnąłem się od szafki, zbliżając do jego łóżka. Wiedziałem, że Minho nie będzie chciał tego ze mną zrobić. Jest zbyt wielkim, pieprzonym, dżentelmenem i za bardzo martwi się o to, że może mnie skrzywdzić. Poza tym, wciąż chce żebym zadeklarował mu swoje uczucia. Nie mogłem tego zrobić, więc próbowałem intensywnie wymyślić jak obejść ten punkt na jego liście. Mimo wszystko wiedziałem, że ma do mnie słabość. Postanowiłem to wykorzystać tak, aby ta część pokonała wszystkie jego inne bariery. Spojrzałem na niego słodko, po czym wdrapałem się na łóżko, kładąc się na brzuchu i wtulając się w materiał tkaniny pościeli. Usiadł na skraju i uśmiechnął się.
- Widzę, że się zadomowiłeś i próbujesz na mnie jakichś sztuczek.
- Skąd - powiedziałem. - A co? Już nie możesz wytrzymać w swojej obietnicy trzymania się ode mnie z daleka?
- Idę się umyć.
Złapałam go za spodnie, kiedy próbował wstać. Cholera by z tym człowiekiem. Nie mam wyboru, muszę przejść do bardziej otwartego sposoby przekonania go. Spojrzał na mnie, a ja oparłem się na ręce i zamykając oczy wyciągnąłem w jego stronę. Nagle poczułem, że zamiast Minho napotykam powietrze i straciłem równowagę, zsuwając się ręką z łóżka oraz prawie z niego spadając. Momentalnie otworzyłem oczy i podniosłem się. Wkurzony, spojrzałem na stojącego kilka kroków dalej Minho.
- Ok, mam dość! - warknąłem. - Czego ty chcesz Minho? Nie jestem dzieckiem. Co mam ci powiedzieć żebyś wreszcie dał mi się dotknąć! Mam ci powiedzieć, że cię kocham!? Mam kłamać, że wiem co czuje, skoro nie wiem?
Popatrzył na mnie oszołomiony i nagle zdałam sobie sprawę, że zrobił się smutny. Natychmiast poczułem przypływ strasznego poczucia winy, że sprawiłem mu przykrość. Powinienem trzymać język za zębami. Zdałem sobie sprawę, że do tej pory nie powiedziałem mu czy coś do niego czuję, ale też nie zaprzeczyłem. To sprawiało, że Minho był przekonany, że go kocham, tylko nie chce tego przyznać na głos. To, co mu teraz powiedziałem, to było chyba najgorsze co mógł usłyszeć. W tej chwili wyszło na to, że po prostu się nim bawiłem. Nie mogłem znieść wyrazu jego twarzy. Nie wiedziałam co mam robić.
- Idę do domu - wychrypiałem, podrywając się z łóżka z tępym wyrazem twarzy.
Minąłem go, nie patrząc na niego i zbiegłem na dół po schodach. Szybko i niezgrabnie nałożyłem na siebie buty.
- Taemin - usłyszałem głos Minho.
Serce mi podskoczyło i przestraszony, niezwłocznie wybiegłem przed jego dom. Gdy tylko go opuściłem, zetknąłem się z falą ulewy. Poczułem uścisk na nadgarstku. Minho pociągnął mnie, odwracając do siebie przodem. Nie miałem odwagi na niego spojrzeć. Moje ubranie i włosy zaczęły nasiąkać wodą. Na skórze czułem zimne dreszcze. Ulica była pusta, a wokół było słychać tylko szum deszczu. Oddychałem ciężko, tak jakbym przed chwilą wspinał się na Mount Everest.
- Taemin, popatrz na mnie - zażądał Minho.
Nie mogłem, ale wiedziałam, że nie mam wyboru. Z bijącym sercem uniosłem wzrok ku górze. To był błąd. Teraz czułem się milion razy gorzej niż przedtem. Miałem wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Ta nagła zmiana mojego nastroju była dla mnie przerażająca. Oczy Minho były przepełnione tyloma emocjami, że nie wiedziałam, które są najsilniejsze. Byłem strasznie podły. Miałem chyba genetycznie odziedziczony po rodzicach, talent do krzywdzenia ludzi i niemożności okazywania im sympatii.
- Po co to robisz Minho? - spytałem cicho.
Pokręcił głową, lekko się uśmiechając. Moje źrenice się rozszerzyły. On również był już cały mokry.
- Robie to właśnie dla takich chwil, Taemin.
Zanim cokolwiek powiedziałam, Minho przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Jego gorące wargi były dziś jeszcze cieplejsze niż zawsze. Zamknąłem oczy, dając się ponieść chwili. Zacisnąłem dłonie na jego koszulce, a on objął mnie mocno. Nasze mokre policzki ocierały się o siebie, a zwilżone usta zmazywały ściekającą wzdłuż nich wodę. W takich chwilach chciałem się zmienić. Chciałem być dla Minho kimś, kto zasługiwał na jego miłość. Gdybym mógł być teraz w tysiącach różnych miejsc na tym świecie, nigdy nie wybrałbym innego niż to, tu i teraz, między moim i twoim oddechem.
Kiedy weszliśmy do domu, Minho poszedł poszukać jakichś ręczników. Próbował zapalić światło, ale chyba na całej ulicy odcięto jego dopływ, bo inne domu także były pogrążone w ciemności. Gdy wrócił czułem, że chce z nim teraz być bardziej niż kiedykolwiek. Chciałem się przekonać co do niego czuje. Bardzo.
Chłopak położył ręczniki na kanapie w swoim pokoju i wyciągnął jeden w moją stronę. Wziąłem go od niego i narzuciłem sobie na szyje. Usiadł na kanapie, wycierając włosy. Przygryzłem wargę. Wolno skierowałem się w jego stronę.
- Poszukam ci jakieś ubra...
Przerwałem mu, siadając na nim okrakiem. Był zaskoczony. Zamilkł na chwilę i przez moment oboje tylko siedzieliśmy, patrząc sobie w oczy. Wyciągnąłem dłoń przed siebie i palcami przejechałem wzdłuż jego klatki piersiowej. Rozchyliłem usta, czując pod materiałem mięsnie jego ciała. Jego oczy lekko się zwęziły.
- Powiedziałem ci, że nie wiem co czuje - szepnąłem. - Daj mi szanse się przekonać.
Spojrzenie Minho było jak łamigłówka.
- Chcesz to zrobić uprawiając ze mną seks? - spytał.
Był sceptyczny i wciąż nie dawał się przekonać. Ponownie powiodłem palcami po jego ciele, tym razem ku górze.
- Kiedy to z tobą zrobię, nie będzie już we mnie ciekawości i pragnienia - powiedziałem. - Pozostaną tylko uczucia. Tylko czysta przestrzeń.
Czułem, że z moich włosów wciąż lekko spływa woda, ale ignorowałem to.
- Jestem jedynym, który tego pragnie? - spytałem.
Minho nic nie mówił, ale wyglądał jakby się wahał. Pochyliłem się i oparłem czoło o jego policzek, delektując się ciepłem bijącym od jego skóry. Przeniosłem dłoń na jego brzuch i wolno zacząłem wyciągać jego koszulkę ze spodni. Z jednej strony robiłem to ostrożnie, a z drugiej chciałem zrobić to szybko, bojąc się, że Minho w każdej chwili może mnie powstrzymać. Dotknąłem nosem jego szyi, wdychając zapach jego ciała. Przymknąłem oczy. Jego skóra była miękka i chciałem badać jej fakturę przez całą wieczność. Wsunąłem dłoń pod materiał jego bluzki, stykając moje zmarznięte od staniu na deszczu palce z jego skórą. Zadrżał, kiedy go dotknąłem. Przesunąłem swoją dłonią po jego brzuchu i klatce piersiowej, czując niesamowite uczucie podniecania, które nagle się we mnie pojawiło. Wiele razy wyobrażałem sobie, że go tak dotkam, ale rzeczywistość przerosła moje fantazje. Miałem straszną ochotę go pocałować. Chciałem żeby on też mnie dotknął. Podniosłem się lekko, aby móc spojrzeć mu w oczy. Były zamglone i mogłem stwierdzić, że jego silna wola została bardzo mocno nadszarpnięta.
- Dotknij mnie - szepnąłem w jego usta.
Deszcz obijał się o szyby i słyszałem wyraźnie jego odgłosy między naszymi oddechami.
- Jesteś pewien Taemin? - spytał nagle, zbliżając twarz ku mojej jeszcze bliżej.
- Bardziej niż powinienem - powiedziałem, złączając nasze usta razem. 
Pocałunek był zachłanny i głęboki. Minho szybko rozwarł moje usta, wsuwając w nie swój język. Jęknąłem, unosząc się na jego biodrach. Jego ręce znalazły się na nich, przyciągając mnie do niego. Wplotłem dłonie w jego włosy, czując pod placami ich wilgotne pasma. Jego język naparł na mój, delikatnie się o niego ocierając. Miałem wrażenie, że wszystkie moje zmysły szaleją. Zmusiłem Minho do uniesienia rąk, pociągając niecierpliwe jego koszulkę ku górze. Nasze usta na chwile się rozłączyły, kiedy ją zdejmowałem, by po chwili szybko ponownie się odnaleźć. Moje dłonie natychmiast znalazły się na jego klatce piersiowej, zachłannie ją gładząc. Przerwałem nasz pocałunek by przenieść się ustami na jego szyje. Zassałem się nimi na jego skórze, jednoczesnej sięgając do paska jego spodni. On z kolei sięgnął po moją koszulkę. Pozwoliłem mu się rozebrać. Wyciągnąłem jego pasek i odrzuciłem go na bok. Znowu podniosłem się na wysokość jego twarzy, zatrzymując się na chwile. Spojrzał na mnie ciężko oddychając, po czym wstał unosząc mnie i skierował się w stronę łóżka. Rzucił mnie na nie delikatnie i przyglądając mi się, zaczął ściągać swoje spodnie. Zagryzłem wargę, patrząc na niego zza zasłaniających mi teraz lekko widok, włosów. Przejechałem zmysłowo dłonią wzdłuż swojej klatki piersiowej, docierając do rozporka swoich spodni. Chciałem go rozpiąć, ale on był szybszy. Pochylił się nade mną i zabrał się do roboty. Następnie szybkim ruchem pozbawił mnie spodni tak, że oboje zostaliśmy teraz tylko w samych bokserkach. Wiłem się niespokojnie na łóżku, czując dokuczliwy brak jego dotyku. Minho szybko zauważył moją udrękę i usiadł na mnie okrakiem. Jego wargi zetknęły się ze skórą mojej klatki piersiowej. Jęknąłem, ponownie zaciskając dłonie na jego włosach. Jego język wodził po mojej piersi sprawiając, że miałem ochotę krzyczeć. Kiedy zahaczył nim o mój sutek, wydałem bliżej nieokreślony dźwięk rozkoszy. Przyciągnąłem go ku sobie, spragniony smaku jego ust. Jednocześnie sięgnąłem rękę, do miejsca, które od dawno pragnąłem dotknąć. Moje place zwinnie znalazły się na jego członku, zaciskając się na nim przez materiał bokserek. Przyciągnął mnie do siebie bliżej, kiedy to zrobiłem i uniósł moją wolną rękę nad moją głowę, zamykając się dłonią na jej nadgarstku. Zjechał ustami na moją szyje, całując ją i przygryzając. Mój oddech przyspieszył. Zacząłem wolno stymulować jego członka. On mruczał w moją szyje jakieś słowa, ale nie byłem wstanie określić co mówił. Po chwili przerwał moją zabawę i puścił mnie, aby pozbyć się naszej bielizny. Kiedy to zrobił, a jego palce dotknąły mojego członka, jęknąłem zaciskając dłonie na jego plecach. Jego ruchy były miarowe i niesamowicie podniecały moje ciało.
- Chce cię w sobie - wychrypiałem.
- Jesteś pewien? - spytał również ledwo mówiąc.
- Tak.
Mino jednym ruchem przewrócił mnie na brzuch. Teraz leżał na mnie, całując moje plecy. Wtuliłem buzie w poduszkę, dając się ponieść fali pożądania, która przebiegała po moi ciele. Poczułem na pośladkach dłonie Minho, a następnie jego palce wchodząc we mnie. Pobudzał mnie tak przez chwile, po czym wycofał ręce, a ja czułem, że jestem bliski spełnienia. W następnej chwili wszedł we mnie, już tak jak powinien, a ja zacisnąłem dłonie na materiale prześcieradła. Ruszał się szybko i niespokojnie. Z każdym jego pchnięciem byłem podniecony do granic możliwość, aż w końcu doszedłem krzycząc by następnie poczułem, że on także osiągnął spełnienie.

***

       Siedzenie w szkole w niedzielny ranek wielu wydawałoby się idiotyczne i głupie. Nie mnie. Ja chłonąłem tu możliwość odcięcia się od myśli o kimś, o kim bardzo myśleć nie chciałem. Małą przeszkodą był tylko Chujin, którego unikałam cały czas, aby nie musieć odpowiadać na jego pytania, które nieprzerwanie miał wymalowane na ustach. Zająłem się wraz z Naną charakteryzowanej aktorów. Jonghyun się nie pojawił, ale średnio mnie to dziwiło. Za pewne umiera gdzieś skacowany w swojej pościeli.
- Pójdę po resztę rekwizytów - powiedziałem do dziewczyny.
- Ok - odparła. - Weź jeszcze ten niebieski materiał, który został nam w nadmiarze.
Kiwnąłem głową i skierowałem się w stronę końca sali.
- Przepraszam, jesteś Kim Kibum, prawda? - usłyszałem nagle przy sobie czyjś głos.
Zatrzymałem się i spojrzałem w stronę osoby, która mnie zaczepiła. Kobieta, która stała obok była wysoka i posiadała długie, brązowe włosy. Miała na sobie elegancki, ale naprawdę seksowny, dopasowany strój. Była ładna w kobiecy, nie dziewczęcy sposób i patrzyła na mnie z zadziornym uśmiechem na twarzy. Kiedy spojrzałem jej w oczy wydawało mi się, że kogoś mi przypomina, ale nie mogłem skojarzyć kogo.
- O co chodzi? - spytałem niepewnie.
- Jestem Kim Jungah.
Zwęziłem lekko spojrzenie.
- Znamy się? - spytałem.
- Jestem siostrą Jonghyuna.
Serce mi stanęło. No tak, że też od razu nie podłapałem tego bijącego od nich podobieństwa.
- Możemy porozmawiać gdzieś na osobności? - spytała.
- O czym niby mielibyśmy rozmawiać? - odparłem cynicznie.
- O naszym wspólnym zmartwieniu.
Puściła mi oczko i wyszła z sali, nawet nie oglądając się za siebie czy idę za nią. Westchnąłem. Państwu Kim za bardzo wydawało się, że mogą sobie mną tak po prostu rządzić. Spojrzałem za siebie. Krzyknąłem Nanie, że muszę na chwile wyjść. Siostra Jonghyuna wydawała mi się bardzo prostolinijna i szczera w tym co robiła. Bił od niej ten sam magnetyzm, który miał Jonghyun. Wyszliśmy na zewnątrz, a ona zapaliła papierosa. Dziedziniec był jeszcze mokry od nocnego deszczu.
- Pani Kim - powiedziałem.
- Bez Pani - zaprotestowała, uśmiechając się. - Nie jestem jeszcze taka stara.
- Jungah - zmieniłem. - Mylisz się jeśli sądzisz, że obchodzi mnie kłopot, z którym do mnie przyszłaś.
Przechyliła lekko głowę, wypuszczając z ust dym papierosa.
- Czyżby? Więc czemu tutaj przyszedłeś? Mogłeś od razu mnie zbyć.
Zacisnąłem lekko usta. Typowa rodzinna dedukcja i nadinterpretacja.  
- Skąd o mnie wiesz? - spytałem. - Albo co w ogóle wiesz?
- Wszystko.
- Wszystko? - prawie się zakrztusiłem, kiedy to powiedziała.
- Od numerka w klubie, do ostatniego pożal się panie zachowania tego idioty.
Nie mieściło mi się w głowie, że Jonghyun opowiedział jej tyle szczegółów z naszego dziwnego w relacjach związku.
- Skoro wiesz to wszystko, to dziwi cię, że nie chce mieć z nim nic wspólnego?
- Nie.
Minęli nas jacyś chłopcy, którzy prawie spadali ze schodów, kiedy Jungah posłała im zmysłowy uśmieszek. Przewróciłem oczami. Jak taka osoba wyobraża sobie, że potraktuje serio rozmowę z nią?
- W takim razie po co przyszłaś?
- Chciałam ci coś powiedzieć.
- Słucham.
- Niecierpliwy - zaśmiała się. - Może jednak trochę ci na nim zależy, co?
- To nie ma znaczenia. Powiedz co masz powiedzieć i miejmy to z głowy.
Skończyła palić. Upuściła na ziemię papierosa i przydeptała go czubkiem szpilki.
- Jonghyun jest skomplikowaną osobą, ale to nie znaczy, że jest zły. Zanim całkiem go skreślisz musisz wiedzieć, że mamy bardzo trudną i bardzo poukładaną rodzinę.
- Wiem o tym.
- Skoro lubisz go na tyle, że nie chcesz się przede mną do tego przyznać, spróbuj go zrozumieć. To nie jest takie łatwe być tym kim się chce, kiedy całe życie zostało ci już zaplanowane.
- Więc to usprawiedliwia go z bycia dupkiem? - zakpiłem.
- Nie - zaśmiała się kokieteryjnie, po czym spoważniała. - To usprawiedliwia go z bycia zagubionym.
Wyciągnęła z torebki telefon i spojrzała na jego wyświetlacz.
- Miło było cię poznać Kibum - powiedziała. - Nie mów Jonghyunowi, że się widzieliśmy.
- I tak nie zamierzam z nim rozmawiać.
Posłała mi spojrzenie, które mówiło: Taaaa, jasne. Prawie otworzyłem usta, kiedy to zrobiła. Dlaczego ona jest taka cholernie pewna siebie!? Pomachała mi na pożegnanie, po czym i ruszyła w stronę swojego dużego, drogiego, czarnego samochodu.Odjechała równie szybko, jak krótko trwała nasza rozmowa.

wtorek, 7 maja 2013

Najgorsze w uczuciach jest to, że na początku są jak błysk i czasem za późno zdajemy sobie sprawę, kiedy już palą się w naszych serce jak płomień.

         Byłem kompletnie wykończony pobytem w szpitalu. Poza tym, nie mogłem wytrzymać ciągłych wizyt rodziców. Całą noc miałem potworna ochotę napisać do Minho. Jednak za każdym razem, kiedy sięgałem po telefon, nie potrafiłem w żaden sposób ubrać w słowa tego co chciałem mu przekazać. Zirytowany zakopałem się w pościeli. Miałem tylko 17 lat. Skąd mogłem wiedzieć, czy go kocham? Na pewno strasznie mnie pociągał. Tylko o ile wcześniej nie miałem problemu żeby wyskoczyć mu z taką deklaracją, teraz sytuacja się utrudniła. Aktualnie, kiedy go widziałem, miałem ściśnięty żołądek i rumieniłem się za każdym razem, gdy na mnie patrzył. Wolałem, kiedy podobał mi się tylko fizycznie. To było łatwiejsze do zniesienia.
Minho umówił się z moimi rodzicami, że to on mnie odbierze. Następnie grzecznie przywiezie do domu. W sobotę został zaproszony na rodzinny obiad, czego nie odmówił. Wciąż nie potrafiłem wyobrazić sobie tego głupiego pomysłu. Jednak z bijącym sercem czekałam, kiedy wreszcie Minho stanie w drzwiach mojej sali. Spakowałem z pomocą pielęgniarki swoje rzeczy i siedziałem na szpitalnym łóżku. Podejrzewałem, że pewnie powiem mu coś nie na miejscu, ale starałem się o tym nie myśleć. Gdy Minho dotarł poczułem, że puls mi przyśpiesza. Musiałem nauczyć się wreszcie opanować te nowe uczucia.
- Przepraszam - uśmiechnął się rozbrajająco. - Korki.
- W porządku.
- W porządku? - uniósł brew. - Nie będziesz niczym rzucał czy coś?
- Ha ha - prychnąłem. - Jeśli zaraz nie przestaniesz, to może zacznę.
Zaśmiał się. Wziął ode mnie torbę i powiedział, że zaparkował blisko wejścia do szpitala. Kiedy szliśmy do widny czułem, że strasznie chcę go dotknąć, ale jakoś nie potrafiłem upomnieć się, tak po prostu, o pocałunek na dzień dobry.
- Coś nie tak? - spytał, kiedy wsiadaliśmy do windy.
- Skąd - skłamałem.
Wyszliśmy przed szpital. Gdy przekroczyliśmy próg budynku od razu poczułem wolność, której brakowało mi w tych ścianach przez ostanie kilka dni. Oprałem się o samochód, delektują się promieniami słońca na mojej skórze. Minho włożył moje rzeczy do bagażnika, po czym zatrzasnął klapę.
- Jesteś dziś milczący - zauważył, stając naprzeciw mnie.
- Jestem taki jak zawsze.
- Pozwolisz mi wejść do samochodu? - spytał.
Iskierki zapaliły się w moich oczach.
- Zmuś mnie - powiedziałem.
Miałem nadzieje, że podłapie aluzje i sam wyjdzie z inicjatywą czegoś konkretnego. Uśmiechnął się, unosząc lewy kącik ust ku górze. Oparł się dłońmi o samochód, po obu stronach mojego ciała.
- Taemin chyba bardzo tęsknił, skoro tak desperacko prosi - powiedział.
Przewróciłem oczami, a on szybko pociągnął mnie ku sobie i obrócił tak, że odblokowałem mu dostęp do przednich drzwiczek. Otworzyłem szeroko oczy, a potem prychnąłem.
- Próbujesz zrobić mi jakiś post? - zakpiłem.
- Może.
- To się nie uda. Za bardzo ci się podobam żebyś tak długo się do mnie nie zbliżał.
- A ja? - spytał nagle.
- Co ty?
- Jak bardzo ci się podobam?
Zaśmiałem się. Popchnąłem go na auto. Zbliżyłem usta do jego ucha. Akurat jakaś starsza pani zaczęła się nam przyglądać. Popatrzyłem na nią, kiedy mówiłem do Minho.
- Cholernie mi się podobasz - powiedziałem zmysłowo. - Nie wiem jak długo jeszcze każesz mi to udowadniać.
Kobieta wyglądała na oburzoną, a ja posłałem jej wymowne spojrzenie, na co ta zgorszona odeszła. Minho odsunął mnie od siebie.
- Może do momentu aż przyznasz, że podobam ci się nie tylko jako obiekt seksualny? - powiedział poważnie.
Za wiele byś chciał Minho. Miałem mętlik w głowie i nie byłem przyzwyczajony do okazywania uczuć. Łatwiej byłoby, gdyby nie prosił mnie o zobowiązania. Poza tym, za możliwością fizycznego kontaktu nim, kryło się dla mnie coś więcej. Chciałem wiedzieć, czy kiedy wreszcie to z nim zrobię, dowiem się co tak właściwie do niego czuje. Nawet w myślach, wypowiedzenie słowa kocham sprawiało mi trudności. Nie potrafiłem wyobrazić sobie siebie w takim związku jaki widywałem w filmach. Romantyczne randki, słodkie słowa i ciągle uśmiechy - to ani trochę do mnie nie pasowało.
- Jedźmy już - powiedziałem, wsiadając do samochodu.
Dołączył do mnie.
- Jesteś zły, że przyjdę jutro na obiad do twojego domu? - spytał.
- Tak... Nie.
Westchnął.
- Mogę odmówić - powiedział. - Moja mama jedzie na tydzień do mojej babci, mieszkającej w naszym starym domu. Mogę im powiedzieć, że musze jechać z nią.
Zacisnąłem usta.
- Przyjdź - powiedziałem, patrząc przez szybę.
- Na pewno?
- Tak.
Nie kłamałem, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Bo jak miałem mu przyznać, że bardzo nie chciałem rozstawać się z nim choćby na godzinę, a co dopiero na cały tydzień?

***

        Leżąc zakopany w pościeli, zastanawiałem się, po ilu dniach może znudzić się płakanie po zawodzie miłosnym. W szkole starałem się wyglądać na tyle normalnie, na ile potrafiłem. Pierwszą osobą, która nie uwierzyła mojej grze był Chunji. Wymyślił, że zabierze mnie na randkę. Był miły i dobry dla mnie. Nie potrafiłem mu odmówić kiedy mówił, że nie powinienem spędzać samemu sobotniego wieczoru. Cieszyłem się, że chociaż w piątek będę miał jeszcze spokój. Mama była drugą osobą, która nie kupiła mojego udawanego optymizmu. Pozwoliła mi jednak pobyć w depresji, kiedy nie chciałem rozmawiać na temat tego dlaczego w niej tkwię. Powiedziała, że jeśli muszę popłakać, powinienem płakać. Może mnie to oczyści. Tylko ile wiader jeszcze mam wylać, aby poczuć się lepiej? Taemin to była trzecia osoba, która dowiedziała się, Bóg wie jak, o moim stanie. Opowiedziałem mu o sytuacji z Jonghyunem przez telefon, koło 3 nad ranem. Pieklił się, że już nie wytrzyma w tym szpitalu. Powiedziałem mu, że dam sobie radę i chyba to kupił, albo nie chciał mi się narzucać. Tak czy inaczej miałem nadzieje, że spotkanie z Chujinem poprawi moje upadające samopoczucie.

***

- Dzień dobry - powiedział Minho, wchodząc do mojego domu, okropnego sobotniego popołudnia.
Szczere mówiąc byłem zły. Nie potrafił udawać, że podoba mi się sytuacja, w której uczestniczę. Rodzice zaprosili Minho do stołu i zaczęli zachwalać jaki to on jest przystojny i miły. Gorącu Kubek oczywiście nie pozostawał im dłużny i chwalił przepyszny obiad oraz piękny dom.
- Minho ile masz właściwie lat? - spytała ojciec. - Wydajesz się bardzo dojrzały.
- Jeszcze 18, ale w tym roku kończę 19.
- W takim razie kończysz już szkołę - zauważył. - Co planujesz robić?
- Myślałem o jakichś studiach ekonomicznych. Chciałbym kiedyś założyć firmę.
- To godne podziwu, że w tak młodym wieku masz takie wysokie cele.
Przewróciłem oczami.
- Nie jesz, Taemin? - spytała matka. - Wciąż źle się czujesz?
- Trochę mnie mdli.
Minho uśmiechnął się do mnie i poczułem, że naprawdę zaczyna mi się robić niedobrze.
- Minho oppa, zazdroszczę Taeminowi, że ma takiego przyjaciela - powiedziała miękko Sooyung.
Uśmiechnęła się delikatnie. Cóż, ona definitywnie była zbyt ufna i za bardzo polubiła Minho.
- Jeśli chcesz, mogę spróbować być przyjacielem także dla ciebie - powiedział, oddając uśmiech.
- Myślę, że Taemin może być trochę zazdrosny - odparła.
Wytrzeszczyłem oczy.
- Sooyung, możesz pójść ze mną do kuchni zobaczyć czy deser jest już gotowy?
Przytaknęła, a jej oczy przybrały kształt dwóch półksiężyców. Kiedy wyszliśmy z pokoju, zatrzymałem ją przed kuchnią.
- Czy ty lubisz Minho? - spytałem.
- Jesteś zazdrosny oppa? - zaśmiała się.
- Oczywiście, że nie - zaprotestowałem.
- Lubię go. Wydaje się taką dobrą osobą.
- Nie możesz tak łatwo lubić ludzi!
- Dlaczego? - zrobiła niewinną minę.
- Ah, po prostu...
- Nie marudź!
Przytuliła mnie, a potem pobiegła przodem do naszej gosposi. Westchnąłem, opierając się o ścianę. Nienawidziłem tego, jak łatwo ludzie zaczynali uwielbiać Minho. Chociaż łatwo przychodziło mi kupowanie sobie sympatii innych, musiałem wkładać w to wiele wysiłku. Nie byłem naturalnie miły. On był. Nie chciałem sprawiać ludziom przyjemności. On tak. Cholera, czemu muszę ciągle o nim myśleć i analizować wszystko, co on robi. Najwyraźniej lubiłem komplikować sobie życie.
Reszta obiadu minęła tak jak dotychczas. Kiedy w końcu skończyliśmy jeść, Minho zaproponował coś co mnie zdziwiło, ale lekko poprawiło nastrój.
- Czy mógłbym porwać dziś Taemina z domu?  Po tylu dniach odosobnienia od świata, przyda mu się trochę powietrza. Będę na niego uważać.
Zwęziłem lekko oczy, patrząc na niego z boku. Zastanawiałam się co takiego on znowu wymyślił.
- Myślę, że tak. Jeśli będzie z tobą, na pewno nic mu się nie stanie - powiedział ojciec, uśmiechając się szeroko.
Gdyby Minho był dziewczyną, patrząc na ojca pomyślałbym, że chce mnie z nim zeswatać. W końcu po tym dniu okazał się być taką dobrą partią.
- Taemin? - spytał Minho.
- Skocze na górę się przebrać - powiedziałem, nie patrząc na niego.
Wybierając strój od razu postanowiłem zacząć wprowadzać w życie plan "uwieść Minho". Założyłem obcisłe rurki, skórzane buty za kostkę i dłuższą koszulkę z lekkim dekoltem. Związałem włosy w kucyk eksponując swoją szyje. Spojrzałem na zegarek na nadgarstku. Teraz musiałem tylko zrobić wszystko tak, aby Minho zaprosił mnie do swojego domu i to najlepiej na całą noc.  

***

- Wesołe miasteczko?
Chujin był człowiekiem, którego w życiu bym nie podejrzewał o zabranie mnie do wesołego miasteczka.
- Czemu nie? - zaśmiał się. - Przyda ci się trochę śmiechu. Zobaczysz jaka to świetna zabawa!
Uśmiechnąłem się sceptycznie.
- No chodź! - pociągną mnie za rękę ku kręcącej się karuzeli.
- A co jeśli będę krzyczał? - spytałem. - Zrobię ci straszny obciach.
- Krzycz - doprał. - Poczekaj aż posłuchasz jak ja krzyczę.
Na ile zwariowany wydawał mi się pomysł poprawiania sobie humoru w takim miejscu, po pewnym czasie zaczęło mi się to nawet podobać. Czułem się beztrosko i lekko, bawiąc się jak dziecko. Robienie takich rzeczy, jak jedzenie waty cukrowej i lodów, było na swój sposób miło zwyczajne. Od dawna nie spędzałem tak czasu. Normalnie. Przysiedliśmy przy jednym ze stolików pod parasolkami, pijąc zimny sok. Wiosna była już w pełni rozkwitu i pogoda rozpieszczała wysokimi temperaturami. 
- Kibum? - spytał nagle Chuijn. - Mogę cię o coś zapytać?
Ścisnął mi się żołądek, bo z góry wiedziałem o co będzie chciał mnie zapytać z takim oficjalnym tonem.

***

- Chyba kpisz! - powiedziałem. - Wesołe miasteczko!?
- Będzie zabawnie - zaśmiał się Minho.
- Czy ja mam 5 lat!?
Kurde, to ja tu się sile żeby udowodnić ile we mnie dorosłości i jaki jestem pociągający, a on wyjeżdżą mi z zabawą w piaskownicy? Nagle moją uwagę zwróciła para chłopaków przy jednym ze stolików. Key?
- Czy to Kibum? - spytałem na głos.
- Faktycznie - powiedział Minho. - Przywitajmy się.
- Czekaj! - zatrzymałem go, kiedy wyrwał w kierunku Kibuma, łapiąc za koszulkę i cofając do tyłu. - Z kim on tam jest?
- Pewnie z jakimś znajomym - wzruszył ramionami.
- Key nie ma tu znajomych, z którymi chodziłby do wesołego miasteczka - zakpiłem, zamyślając się.
- Czy to takie ważne? - spytał. - Chodźmy.
Niepewnie poszedłem za nim. Gdy Kibum nas zobaczył wydawał się przeszczęśliwy, jakbyśmy wybawili go z jakiejś opresji.
- Temin i Minho! - prawie krzyknął. - Taemin już ci lepiej? Co tu robicie?
- Na które pytanie mamy odpowiedzieć najpierw? - spytałem.
- Ach... - zastanowił się. - To mój... kolega Chujin, poznajcie się.
Wymieniliśmy się standardowymi uprzejmościami, a ja coraz bardziej zacząłem podejrzewać, że ten chłopak to nie tylko jakiś tam kolega. Nagle telefon Kibuma zadzwonił. Jego oczy zrobiły się duże, gdy spojrzał na wyświetlacz. Popatrzyłem mu przez ramię. No nie! Jonghyun!
- Daj mi ten telefon - powiedziałem, wyrywając mu go z rąk.
- Ty! - powiedziałem odbierając. - Posłucha...
- Czy rozmawiam z Kibumem? - usłyszałem męski głos, który na pewno nie należał do Jonghyuna.
- O co chodzi? - spytałem zdezorientowany.
- Chłopak o imieniu Jonghyun, siedzi właśnie w moim barze i jest kompletnie pijany. Nie wiem czy jesteście przyjaciółmi, czy kim tam, ale on mówi cały czas o tobie i pomyślałem, że powinieneś po niego przejechać, bo wygląda kiepsko.
Popatrzyłem na Kibuma. Powinienem teraz odrzucić to połączenie i go okłamać.
- Co się stało? - spytał wyraźnie zmartwiony.
Cholera. Nie mogę go okłamać.
- Gdzie jest ten bar? - spytałem.
Mężczyna, który okazał sie barmanem podał mi adres i zakończyłem rozmowę.
- Co jest? - ponaglił mnie Key.
- Jonghyun... - westchnąłem.

***

        Dotarliśmy do baru we trójkę. Pożegnałem się z Chujnem, czując się jak idiota. Nie wyglądał na zachwyconego tym, że mam zamiar pomóc Jonghyunowi. Wiedziałem co o tym myśli, ale nie potrafiłem zignorować tego telefonu. Weszliśmy do lokalu, szybko namierzając chłopaka.
- Jonghyun? - powiedziałem.
Chłopak przekręcił głowę w naszą stronę. Był kompletnie zalany. Jego spojrzenie wydawało mi się jakby nieobecne i puste. Kiedy nasz wzrok się spotkał, przez chwile był oszołomiony, a następnie uśmiechnął się kpiąco.
- Key? - spytał Jonghyun.
- On nawet nie wie kim jesteśmy! - oburzył się Taemin.
- Jest pijany - odparł Minho. - Zabierzmy go do domu. Zadzwonię po taksówkę.
Patrzyłem na Jonghyuna, czując opór w całym ciele by się do niego zbliżyć.
- Key, możesz spróbować namówić go żeby z nami poszedł? - spytał Minho. - Nie sądzę, aby posłuchał mnie i Taemina.
Niechętnie zbliżyłem się do Jonghyuna. Chciał wypić kolejny kieliszek, ale położyłem na nim swoją dłoń.
- Masz juz dość. Wracajmy, zabiorę cię do domu.
Złapałem go za rękę, zmuszając by wstał. Straciłem równowagę, bo prawie na mnie upadł, nie mogąc ustać na wyprostowanych nogach.
- Pomogę ci.
Minho podszedł do nas i objął Jonghyuna z drugiej strony. Wyszliśmy z klubu i wsiedliśmy do zamówionej taksówki.
- Powinniśmy go olać - prychnął Taemin. - Po tym co zrobił Kibumowi?
Pijany chłopak leżał głową na moim ramieniu. Taksówkarz popatrzył na nas dziwnie, ale przyjął zamówienie i przywiózł pod dom Jonghyuna. Na nasze szczęście wydawało mi się, że poza gosposią nikogo w nim nie ma. Weszliśmy do środka, wciągając ze sobą właściciela. W końcu udało nam się dostarczyć go na łóżko.
- Wracajcie - powiedziałem. - Zajmę się nim.
Taemin popatrzył na mnie niepewnie.
- Key - powiedział. - Nie musisz tego robić.
- Zrobię to.
- W takim razie cię nie zostawię.
- Nie martw się. Wszystko ze mną ok - uśmiechnąłem się lekko. - Wracajcie z Minho do domu. Chyba Jonghyun popsuł wam randkę?
Oboje wydali się nie być do końca przekonani czy powinni mnie tu zostawiać, ale ostatecznie wyszli. Westchnąłem. Spojrzałem na chłopaka, który przebudził się właśnie ze swojej pijackiej drzemki.
- Wstań - powiedziałem. - Musisz wsiąść prysznic.
Pociągnąłem go za rękę ku górze. Ta kupa mięśni sporo ważyła.
- Kibum - szepnął, gdy jego twarz znalazła się tuż przy mojej. Jego usta prawie zetknęły się z moim policzkiem. Odepchnąłem go od siebie, prowadząc do łazienki. Czułem się zmęczony. Wprowadziłem go do pomieszczenia.
- Dasz radę się rozebrać? - spytałem.
Byłem bardzo zdziwiony, że się nie awanturuje i jest taki cichy. Wyglądał na lekko smutnego i zdezorientowanego. Jego widok dobijał mnie przez to jeszcze bardziej.
- Rozumiem, że nie - powiedziałem, nie doczekując się odpowiedzi. - Ręce.
Uniósł je do góry, a ja ściągnąłem z niego koszulkę. Odłożyłem ją na szafkę. Następnie zababrałem się za spodnie. Zawahałem się przez chwile zanim je rozpiąłem. W końcu, nie patrząc mu w oczy, ściągnąłem z niego te ostatnią część garderoby. Został w samych bokserkach, ale zdjęcie ich to było już dla mnie za wiele. Pociągnąłem go i wepchnąłem do kabiny prysznicowej. Zatrzasnąłem drzwiczki i opuściłem się po nich, siadając na podłodze. Po chwili usłyszałem szum płynącej wody. Objąłem nogi rękami. Powinienem był go olać, tak jak powiedział Taemin. Nic mnie w tej chwili z nim nie wiązało. Łatwiej byłoby mi przestać go kochać nie widując się z nim. Dlaczego więc los ciągle przecinał nasze ścieżki? Kiedy Jonghyun skończył brać prysznic podałem mu ręcznik, nie zaglądając do kabiny. Gdy wyszedł, podziękowałem mu w myślach, że ma na sobie bieliznę. Cofnąłem się do tyłu, unikając jego wzroku.
- Zrobię ci kawę. Czujesz się lepiej? - spytałem.
- Key...
- Kawa powinna pomóc.
- Key...
- Właściwie gdzie jest kuchnia?
- Popatrz na mnie.
Zacisnąłem usta. Zmusiłem się do tego żeby na niego spojrzeć. Wciąż wyglądał na otumanionego alkoholem, ale wydawał się lepiej panować nad swoim ciałem.
- Key, ja... - szepnął.
- Przestań.
Jonghyun zaczął iść w moją stronę lekko chwiejnym krokiem. Poczułem strach i zacząłem cofać się do tyłu, ale szybko zetknąłem się z długą półką, w którą wbudowana była umywalka. Nie zdążyłem zrobić nic więcej, bo chłopak stanął naprzeciw mnie, kładąc dłonie na meblu po obu stronach moich bioder. Położył swoje czoło na moim, zamykając oczy. Całe moje ciało się spięło. Nie potrafiłem się poruszyć. Jego twarz była zbyt blisko mojej.
- Kibum - wyszeptał nagle Jonghyun. - Kocham cię.
Zamarłem. Moje źrenice rozszerzyły się, a serce zaczęło bić jak szalone. Czułem, że grunt osuwa mi się pod stopami. Dlaczego on mi to robił? Dlaczego bawił się moimi uczuciami? Już zbyt wiele przez niego wycierpiałem. Jego oddech na moim policzku sprawiał, że robiło mi się gorąco. Miałem wrażenie, że jestem w klatce, z której nie mogę się wydostać.
- Zostań ze mną - szeptał. - Brakuje mi ciebie...
Zacisnąłem dłonie. Próbowałem desperacko zmniejszyć odległość między naszymi ciałami, ale Jonghyun przysuwał się do mnie wciąż i wciąż, nie dając mi złapać oddechu, wypełnić przestrzeni miedzy nami powietrzem. Nie chciałem wierzyć w to co do mnie mówił. Wiedziałem, że był pijany. Nawet jeśli chociażby część z tego co deklarował było prawdą, była to prawda, której nie potrafiłby przyznać na trzeźwo. Takiej od niego nie pragnąłem.
- Kłamiesz - szepnąłem. - Gdyby ci mnie naprawdę brakowało, robiłbyś wszystko żebym chciał z tobą zostać. Tymczasem zrobiłeś wszystko, żebym chciał o tobie zapomnieć.  
Dlaczego wchodziłem z nim w dialog? Nie powinienem. Przecież wiedziałem jak to się skończy.
- Kocham cię.
- Już to mówiłeś. Nie wierze ci.
- Skoro nie chcesz słuchać moich słów, poczuj moje uczucia.
Zanim zdążyłem zaprotestować chłopak wpił się w moje usta, przyciskając moje pośladki jeszcze bardziej do blatu. Zacząłem protestować, głośno jęcząc w jego usta, ale ten zignorował to wplatając dłoń w moje włosy. Całował mnie ostro i zachłannie. Miałem problemy z łapaniem oddechu, ale to nie miało znaczenia, kiedy mnie tak całował. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach. Podniósł mnie, sadzając na mebel za mną. Nie chciałem tego. Cholernie tego nie chciałem. Jego usta znalazły się na mojej szyi. Poczułem jego język na swojej skórze. Jego dłonie wsuwające się pod moją koszulkę. Był wszędzie. Nie potrafiłem myśleć, bo gdziekolwiek nie zawędrowałem napotykałem się na niego. Przyciągnął mnie za biodra jeszcze bliżej siebie. Nie chciałem uprawiać z nim seksu. To nie po to tu przyszedłem. Poczułem, że moje oczy robią się mokre.
- Nie chce tego - wychrypiałem.
Nie słuchał mnie. Ponowie zaczął mnie całować.
- Nie... - wyszeptałem pomiędzy jego pocałunkami.
Oprzytomniał dopiero, kiedy po moich policzkach popłynęły łzy i zetknęły się z jego skórą. Przerwał pocałunek i spojrzał mi w oczy. Nie wiem co w nich zobaczył, ale wyraz jego twarzy całkowicie się zmienił. Byłem strasznie smutny i nie potrafiłem tego ukryć. Przez chwile patrzyliśmy tak na siebie, a ja po prostu płakałem. Wyglądał na przerażonego. Jakby nie wiedział co ma w tej chwili zrobić, czy powiedzieć. W końcu uniósł swoją dłoń i delikatnie otarł mój policzek. Westchnął. Odsunął się ode mnie. Nie wiem dlaczego, ale mimo że przestał, czułem się tak jakby mnie zgwałcił i to zarówno psychicznie jak i fizycznie. W pomieszczeniu zapanowała cisza. Słyszałem tylko, że ciągle płacze. Nie potrafiłem nawet zejść z tego blatu, chociaż Jonghyun już mnie nie trzymał. Chłopak poszukał swoich spodni i wyjął z nich jakieś pieniądze.
- Idź już - powiedział. - Pieniądze na taksówkę.
Niepewnie podszedł do mnie i położył jakieś banknoty na półce. Wolno przeniosłem na nie swój wzrok. Miałem ochotę zwymiotować. To mnie trochę otrzeźwiło. Zsunąłem się z mebla, stając nieporadnie na nogach.
- Nie jestem twoją dziwką żebyś musiał mi płacić - powiedziałem. - Dam radę sam wrócić do domu.
Nie czekałem na to czy mi odpowie. Wypruty z emocji, z cieknącymi łzami, wyszedłem z jego łazienki a następnie z domu.