poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Gdybyśmy nie bali się miłości, nigdy nie poznalibyśmy, czym jest prawdziwy strach.

        Ciemność jest przyjemniejsza w otoczeniu ciszy. Nie ma w niej nic z chaosu czy zawiłości. Dni, czy uczucia, nie mają tu znaczenia. A co najważniejsze, nawet z bardzo daleka, dostrzegasz tu najmniejsze oznaki światła. Wiedziałem, że wkrótce opuszczę ten pusty, ale nieskomplikowany świat ciemności. Czułem lekki ból ciała i ogólne osłabienie. Głosy, które do mnie dochodziły, pozwoliły mi przypomnieć sobie co wydarzyło się zanim popadłem w ten stan. Przywołałem w swojej głowie wieczorną ulicę, na której zostałem potrącony przez samochód. Poczułem mocniejszy uścisk na nadgarstku. Niechętnie rozchyliłem ciężkie powieki. Przed moimi oczami ujrzałem jasne ściany i rodziców rozmawiających z lekarzem.
- Taemin!
Ktoś krzykną. Skierowałem wzrok na bok, nie przechylając głowy. Ujrzałem duże, niebieskie oczy, opuchnięte od płaczu i nieszczęśliwie zaciśnięte usta. Sooyoung szaleńczo rzuciła się na mnie, przytulając do mojej piersi i płacząc. To zwróciło uwagę pozostałych osób w pokoju.
- Taemin!
Rodzice szybko znaleźli się przy moim łóżku. Oboje wyglądali na przejętych i roztrzęsionych. Dlaczego nie potrafiłem po prostu przyjąć tych uczuć, a nie doszukiwać się w nich fałszu? Matka wyglądała całkiem inaczej niż zwykle. Była nieuczesana i ubrana w za duży sweter. Ojciec pewnie wyszedł z pracy, bo był w garniturze.
- Jak się czujesz Taemin? - spytał lekarz. - Panienko, mogłabyś się na chwile odsunąć? Muszę zbadać twojego brata.
Rodzice siłą zabrali ode mnie Sooyoung, a lekarz sprawdził czy nie mam wstrząsu mózgu i czy czegoś sobie nie złamałem. Czułem się lekko przestraszony i zdezorientowany tym wszystkim co się wokół mnie działo. Najbardziej chciałem wrócić do domu, ale lekarz powiedział, że muszę zostać na obserwacji na trzy dni.
- Chyba anioły nad tobą czuwają chłopcze - powiedział doktor. - Mogłeś skończyć naprawdę kiepsko.
Zaśmiałem się w duszy. Anioły? Raczej diabły.
- Coś cię boli Taemin? Potrzebujesz czegoś? Tata porozmawia z lekarzem o twoim stanie zdrowia - powiedziała matka.
Sooyung znów mocno trzymała mnie za rękę. Posłałem siostrze uspokajający uśmiech.
- Niczego mi nie trzeba. Może wody.
- Pójdę ci kupić.
Popatrzyła jeszcze na mnie, tym nowo widzianym przeze mnie u niej, przerażonym wzrokiem, po czym wyszła.
- Taemin tak się bałam - wyszeptała moja siostra.
- Przepraszam mała.
Weszła na moje łóżko szpitalne i położyła obok mnie, jednocześnie delikatnie przytulając. Wciąż zapominałem jak bardzo krucha jest ta dziewczyna.
- Rodzice strasznie się martwili - powiedziała.
- Nie wierze.
- Szkoda, że ich nie widziałeś. Tata nawet dostał mandat, tak się spieszył do szpitala. A mama cały czas stała nad twoim łóżkiem i nie chciała ani jeść ani choć na chwilę pójść spać.
- Ile tak leżałem?
- Prawie dwa dni.
To było dziwne widzieć takich rodziców. Wręcz nie potrafiłem znaleźć informacji w umyśle, jak powinienem się wobec nich zachować.
- Masz świetnych przyjaciół - dodała.
- Mam...? Był tu Key?
- Yhym, ale nie tylko on. Minho też tu był.
- Minho tu był? - zmarszczyłem brwi. - Chwila, jesteście na ty?
- Jest strasznie miły. Zresztą to on pierwszy był przy tobie.
- Jak to? - zdziwiłem się.
- Na początku ludzie ze szpitala nie mogli dodzwonić się do mamy i taty. Numer Minho był na początku listy twoich kontaktów, więc do niego zadzwonili.
- Kiedy ja nie mam jego numeru - powiedziałem zdezorientowany.
- Widocznie masz.
To było dla mnie nadmiar informacji jak na jeden raz. Zbyt wiele się działo żebym potrafił to zrozumieć. Jakim cudem miałem numer Minho? Matka wróciła z wodą. Ojciec powiedział, że musi wracać do pracy, ale mam dzwonić jeśli coś się będzie działo. Pogłaskał mnie po włosach i lekko się uśmiechnął. Po czym, chyba przez naszą ostatnią rozmowę, powiedział:
- Kocham cię, synu.
Przeszedł mnie dreszcz na te słowa. To co robili dziś rodzice, było mimo wszystko zbyt naciągane bym mógł to od tak przyjąć. Fakt, że zaczęli mówić mi takie rzeczy, bo miałem wypadek, tylko podsycał moją nieufność. Wciąż jednak miałem Sooyoung. W jej przypadku nie musiałem się martwić, że jest wobec mnie nieszczera. Popatrzyłem na matkę. Wyglądała jak wrak człowieka. Odwróciłem wzrok.
- Powinnaś iść do domu się przespać - rzuciłem niby w próżnie.
- Nic mi nie jest. Chce być z tobą.
Zacisnąłem ledwo widocznie usta. Jakoś nie potrafiłem jej teraz czegoś wyrzucić. Nagle dostrzegła coś na korytarzu i wyszła.
- Ty też powinnaś odpocząć - szepnąłem do Sooyoung.
- Nie zostawię cię tu - powiedziała bardziej się do mnie przytulając.
Uśmiechnąłem się. W pokoju pojawiła się ponownie moja matka tyle, że przyprowadziła ze sobą bardzo niechcianego dla mnie gościa.
- Cześć Taemin - powiedział, uśmiechając się czule.
Zamurowało mnie. Pierwsze co pomyślałem - muszę wyglądać jak siedem nieszczęść. Nie chciałem żeby Choi mnie takim widział.
- Cześć Minho - powiedziała Sooyoung, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Uśmiechnął się do niej.
- Pani Lee, wygląda Pani na bardzo zmęczoną. Proszę iść odpocząć a ja posiedzę przy Taeminem. Ty też Sooyoung. Nie martw się, będę go pilnował - puścił do niej oko.
Chciałem zaprotestować, ale patrząc na nie pomyślałem, że przydałby im się sen. Później jakoś spławie Minho. Popatrzyły na niego niepewnie, ale w końcu obie dały się przekonać. Matka posłała mi na koniec kolejny z serii swoich nowych wyrazów twarzy i powiedziała, że wróci rano. Sooyoung prawie przytuliła Minho, kiedy się żegnali. To było stanowczo za dużo i musiałem jej powiedzieć żeby się tak z nim nie spouchwalała. Była zbyt niewinna i przyjacielska.
- Przyniosłem ci owoce - powiedział, machając siatką.
Położył ją na stoliku obok mojego łóżka, po czym usiadł na krześle. Popatrzyłem na niego podejrzliwie. W porównaniu z rodzicami, on wydawał mi się jeszcze bardziej nieufną osobą. Ostatnio wiele przede mną ukrywał.
- Wyglądasz na obolałego. Jak się czujesz?  spytał, uśmiechając się przyjaźnie.
- Czuje się tak, jak może czuć się osoba potrącona przez samochód.
- Przynajmniej wciąż jesteś sobą - zaśmiał się.
- Jestem skołowany - przyznałem niechętnie. - Masz dwa wyjścia, możesz grzecznie odpowiadać na moje pytania i zostać, lub jeśli nie chcesz mówić, wyjść i nie wracać.
Westchnął.
- Wiedziałem, że zaczniesz od czegoś takiego.
- Świetnie. Teraz wybór.
- Pytaj - powiedział, rozsiadając się.
- Skąd w moim telefonie numer do ciebie?
- Wpisałem go tam.
Przewróciłem oczami.
- Inaczej nie obstawiałem. Interesuje mnie kiedy i dlaczego?
- W noc imprezy u Jonghyuna w czasie, z którego masz czarną dziurę.
Cholera. Jakim cudem tego jednego głupiego wieczoru stało się tyle rzeczy, które mają teraz lawinę następstw w przyszłości.
- Dlaczego? - spytałem czując, że nie chce znać odpowiedzi. Podświadomie bałem się, że to miało coś wspólnego z tym co wtedy powiedziałem i co do tej pory ma taki wielki wpływ na Minho.
- Szczerze mówiąc, nie chce odpowiadać na to pytanie.
- Obiecałeś! - warknąłem jak oburzone dziecko. Szybko zdałem sobie sprawę z mojej zbyt dziwnej reakcji i obróciłem twarz czując, że się czerwienie. Usłyszałem śmiech. Popatrzyłem na niego ponownie.
- W porządku, powiem ci, ale tylko dlatego, że jesteś słodki.
Spojrzałem na niego z mało przyjemną miną.
- Może jeśli w końcu to usłyszysz, przestaniesz być taki pewny siebie.
Tym razem uśmiechnął się zadziornie z wyraźną wyższością. Przełknąłem ślinę. 
- Nie szantażuj mnie - mruknąłem.
- Spokojnie.
Wstał, wziął z siatki jabłko i zrobił kilka kroków do przodu, stając naprzeciwko mojego łóżka. Nie musiał robić takiego przedstawienia, ale wyraźnie chciał się zabawić. Grzeczny Minho staje się coraz bardziej niebezpieczny - pomyślałem.
- Tego dnia, kiedy zostaliśmy sami w pokoju Jonghyuna i po tym jak chciałeś tak usilnie się ze mną przespać, a ja cię powstrzymałem, powiedziałeś mi coś, czego nie mogłem zignorować. Byłeś wtedy bardziej szczery i niewinny niż kiedykolwiek - napięcie w moim ciele rosło z każdym jego słowem. - Wyszeptałeś mi wtedy, że się boisz i nie chcesz żebym kiedykolwiek cię zostawiał. Powiedziałeś: Proszę, obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz. Nie ważne co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie mimo wszystko.
Ścisnęło mnie w żołądku, gdy wreszcie dowiedziałem się tej wielkiej tajemnicy Minho. Byłem przerażony. Jak mogłem powiedzieć mu coś takiego? On patrzył na mnie, czekając na jakąś reakcje z mojej strony. Co mam zrobić? Czy naprawdę zależy mi na Minho tak bardzo, że chce żeby przy mnie był? Nawet jeśli, co z tego? Przecież to się nie uda. Przecież on mnie wyśmieje. Przecież...
- Taemin - pielęgniarka weszła do pokoju. - Weź te tabletki i popij dużą ilością wody. Powinieneś odpoczywać.
Szybko zabrałem od niej leki i je zażyłem.
- Już się kładę.
Naciągnąłem na siebie kołdrę, kryjąc się pod jej materiałem. Tak... byłem tchórzem. Nie potrafiłem mu teraz spojrzeć w oczy. Nie po tym co powiedział. Nie jestem wstanie zrozumieć dlaczego to zrobiłem, ani nie wiem, co teraz z tym zrobić. W głowie huczało mi od zbyt wielu myśli. Czułem jakiś ucisk w klatce piersiowej. Usłyszałem jak Minho siada na krześle przy moim łóżku. Zacisnąłem usta.
- Wiem, że nie jesteś w tej chwili w stanie o tym rozmawiać - powiedział cicho. - Śpij. Zostanę przy tobie w nocy.
Czułem się jeszcze gorzej, kiedy to powiedział. Miałem wrażenie, że jestem czemuś winny i powinienem zachować się inaczej. Nie wiem jakim cudem zasnąłem, ale gdy to się stało przyśnił mi się koszmar. Byłem w swoim domu. Widziałem krzyczących rodziców. Matka płakała, a ojciec był zimny i bardzo ostry. Wyglądali jakby nie wiedzieli, że się im przyglądam. Nagle w pokoju zrobiło się czarno, a ja poczułem, że spadam w otchłań. Słyszałem wciąż krzyki i wydawało mi się, że sam zacząłem krzyczeć. Nieoczekiwanie w oddali zobaczyłem coś, co biło niezwykłym ciepłem. Odruchowo wyciągnąłem rękę w kierunku światła i zobaczyłem postać zbliżającą się w moim kierunku. To był Minho. Na początku wyglądał jak mały chłopiec, ale gdy podszedł bliżej był już starszy. Myślałem, że mi pomoże, ale jego twarz przepełniona była bólem. Wyglądał jakby bardzo cierpiał, a źródłem jego cierpienia była moja osoba. Obudziłem się zrywając do pozycji siedzącej. Serce waliło mi tak jakbym przebiegł maraton. Czułem, że mam mokre oczy i jestem przerażony. Przez chwile zastanawiałem się gdzie jestem. W pokoju panowała kompletna ciemność.
- Co się stało Taemin? - usłyszałem. - Miałeś zły sen?
Obróciłem twarz. Napotkałem lekko zaspane spojrzenie Minho, który podniósł się znad łóżka. Przetarł oczy. Poczułem, że po policzku spływa mi łza. Źrenice chłopaka rozszerzyły się. Zacisnąłem dłonie na pościeli, a po mojej twarzy zaczęły mimo wolnie płynąć kolejne łzy.
- Nie potrafię tego znieść - szepnąłem łamiącym się głosem. -  Boje się.
Minho powoli wyciągnął rękę w moją stronę. Dłonią dotknął mojego policzka, muskając miejsce mokre od łez. Zmrużyłem powieki jak dziecko bojące się przed uderzeniem, po czym ponownie je otworzyłem. Popatrzyłem mu w oczy.
- Taemin, nie musisz się bać. Ochronię cię - powiedział.
W pomieszczeniu panowała cisza, przerywana tylko co chwile, moimi próbami zduszenia w sobie zachodzenia się od płaczu. Siedziałem nieruchomo, ściskając prześcieradło.
- Dlaczego chcesz to zrobić? - szepnąłem ledwo mówiąc.
Minho wdrapał się na łóżko, siadając przede mną tak, że znajdowałem się między jego nogami. Wplótł dłoń w moje włosy, przeczesując je lekko. Przysunął twarz bliżej mojej. Jego oddech owiewał moją buzie. Był tak ciepły i sprawiał, że moje drżące ciało ocieplało się czując go przy sobie.
- Jestem tu Taemin i będę cię chronić, ponieważ nic nie możesz poradzić na to, że się w tobie zakochałem.  
Moje oczy lekko się rozszerzyły. Miałem wrażenie, że serce przestaje mi bić. Zastanawiałem się, czy wciąż śnię. Czy to co powiedział mi Minho, jest tylko częścią świata utkanego przez fantazje? Nie wierzyłem temu co słyszałem.
- Przecież jestem okropny - wydusiłem z siebie.
- Nie dbam o to.
Miałem wrażenie, że czas stanął w miejscu. Mówiłem dziwne rzeczy, których nigdy nie wypowiedziałbym na głos. Nie potrafiłbym przyznać, że jestem samotny i nieszczęśliwy. Mimo to czułem, że powoli staje się bardziej spokojny i rozrzewniony. Minho, nie wypuszczając dłoni z moich włosów, drugą położył na moim przedramieniu. Żeby teraz spojrzeć mu w oczy musiałem lekko unieść głowę ku górze. Jego tęczówki migotały jak księżyc na ciemnym, nocnym tle. Był tak idealny. Pochylił się nade mną, zmniejszając odległość miedzy naszymi twarzami. Przymknąłem powieki i rozchyliłem wargi. Kiedy jego usta zetknęły się z moimi czułem, że moje ciało całkowicie mięknie. Całował mnie delikatnie. Jednocześnie wolno i głęboko. Trzymał mnie pewnie, przyciągając jak najbliżej siebie i przeczesując moje włosy. Nie powstrzymywałem cichych westchnięć, kiedy pieścił swoimi ustami moje, w coraz bardziej cudowny i niesamowity sposób. Nie liczyło się teraz to, że jesteśmy w szpitalu. Nie dbałem o to, że rano będę tego żałował. Przestałem płakać. Myślałem tylko o tym, żeby być tak blisko Minho jak najdłużej. Kiedy przerwał nasz pocałunek, otworzyłem powieki. Miał usta nabrzmiałe od pocałunku. Uniosłem dłoń ku górze i dotknąłem najpierw jego policzka, a następnie jego warg. 
- Taemin, przy mnie możesz być sobą. Nie musisz niczego ukrywać ani prosić żebym cię nie zostawiał. Już raz ci to obiecałem, ale powtórzę. Pamiętaj, nie ważne co przyniesie przyszłość, będę przy tobie mimo wszystko. Przyrzekam. 
Poczułem, że moje oczy ponownie robią się mokre. Minho kolejny raz je otarł.
- Powinieneś spróbować zasnąć - powiedział.
Pomógł mi położyć się do łóżka. Kiedy chciał z niego zejść złapałem go za koszulkę.
- Zostań... - szepnąłem.
Uśmiechnął się i ułożył tuż obok mnie, otaczając moje ciało swoimi rękami. Wtuliłem nos w jego koszulkę, na policzku czując gorącą skórę jego szyi. Dziś pachniał słodko i uspokajająco. Zarumieniłem się dziękując, że Minho nie może tego zobaczyć. Tej nocy pomyślałem, że życie z Minho mogłoby być łatwiejsze.

***
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz!? - wrzasnął Key do słuchawki.
Była 6 rano. Zbudziłem się i przypomniałem, że Kibum nie wie o tym, że Taemin nie jest już nieprzytomny. Napisałem mu smsa, a ten oddzwonił do mnie w przeciągu 3 minut. Był tak głośny, że musiałem wyjść z pokoju, w którym spał Taemin. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tego, kiedy próbowałem delikatnie rozluźnić jego drobną dłoń, zaciśniętą na mojej koszulce.
- Przepraszam, to stało się wieczorem. Było dużo zamieszania.
- No ja myślę, że było. Będę u was około ósmej.
- A co ze szkołą?
- Pieprzyć szkołę! Taemin mnie potrzebuje!
- No tak.
- Chwileczkę - zastanowił się. - A co ty robisz u niego o tak wcześnie?
- Siedziałem przy nim przez noc. Chciałem odciążyć jego rodzinę.
Key zaśmiał się wrednie, co nie uszło mojej uwadze.
- I siedziałeś tam, bo jesteś takim jego wieeeeeelkim przyjacielem, co?
- Martwiłem się o niego. Nie zrozumiesz - westchnąłem.
- Ależ rozumiem Minho. Skoro jesteś taki spokojny to znaczy, że Taemin cię nie wyrzucił i nie odstawiał żadnych histerii. Zgaduje więc, że mogłeś zaliczyć te noc do jednej z bardziej udanych, hym?
Przewróciłem oczami. Key był jednak zbyt spostrzegawczy.
- Myślę, że Tamin ucieszy się na twój widok - bąknąłem.
- Może i mnie zbyłeś, ale póki co ci daruje. Do zobaczenia później.

***

Skończyłem rozmowę z Minho i zacząłem zastanawiać się, w co się ubrać. Przeczesałem dłonią włosy, wyczołgując się z łóżka. Usłyszałem dźwięk przychodzącego smsa.

Przepraszam jeśli cię budzę. Chciałem tylko upewnić się, że będziesz dziś na próbie. Nie zawiedź mnie! ;)  

Uśmiechnąłem się sam do siebie czytając wiadomość, którą przysłał mi Chunji. Chciałem mu odpisać, ale dostałem kolejnego smsa.

Unikasz mnie? To prowokujące. Spotkajmy się.

Momentalnie uśmiech zszedł z mojej twarzy, czytając słowa Jonghyuna. Westchnąłem, spoglądając przez okno. Wciąż nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi na to, co powinienem zrobić. Zdecydowałem się odpisać Chunjiemu, a Jonghyuna póki co dalej unikać jak on to nazwał.

Jasne, że będę. Najpierw pójdę jednak odwiedzić Taemina. Obudził się wczoraj wieczorem. Do zobaczenia później. :P

Około godziny później, kiedy się zebrałem, zszedłem na śniadanie. Przerzuciłem sobie torbę przez ramię i zbiegłem po schodach do kuchni.
- Cześć mamo - powiedziałem, całując ją w policzek.
Włożyłem tosta do buzi, biorąc do ręki termos z kawą.
- Dzień dobry, zobacz kto nas odwiedził - powiedziała, patrząc na stół stojący za moimi plecami.
Odwróciłem się odruchowo i zmarłem. Tost wpadł mi z buzi na ziemie. Stałem z na wpółotwartą buzią i szeroko otwartymi oczami.
- Cześć Kibum - powiedział Jonghyun.
Siedział kompletnie wyluzowany i popijał kawę, uśmiechając się do mnie promiennie.
- Masz bardzo miłego przyjaciela kochanie. Musisz go do nas częściej zapraszać.
Skrzywiłem usta w jakimś dziwnym uśmiechu i pochyliłem się po tosta, nie przerywając kontaktu wzrokowego z chłopakiem.
- Jonghyun jest bardzo zapracowaną osobą, nie sądzę aby miał czas tutaj wpadać - powiedziałem.
- Ależ skąd - zaprzeczył. - Bardzo chętnie jeszcze was odwiedzę szczególnie, że robi Pani taką pyszną kawę.
- Dziękuje bardzo - uśmiechnęła się mama.
Czułem, że się porzygam od tych jego słodkości. Co Jonghyun robił u mnie w domu? Skąd wiedział gdzie mieszkam do cholery? Musiałem go stąd szybko wyciągnąć.
- Mamo myślę, że już pójdziemy. Spóźnię się do Taemina.
- Pozdrów go ode mnie.
- Jasne - powiedziałem. - Jonghyun?
Popatrzył na mnie zadziornie, ale pożegnał się z mamą i wreszcie udało mi się opuścić dom.
- To pa.... - rzuciłem i chciałem sobie pójść, ale pociągnął mnie za torbę.
- Chwila, chyba nie myślisz sobie, że zadałem sobie ten cały trud aby się tu pojawić, żeby teraz tak po prostu cię puścić.
Popatrzyłem na niego krzywo.
- Czym mogę służyć? - spytałem.
 - Ignorujesz moje smsy.
Przełknąłem ślinę.
- Może...
- To raczej nie podlega zastanawianiu się.
- Śpieszę się, Taemin się obudził i chce go odwiedzić.
- Naprawdę?
Przewróciłem oczami.
- Nie udawaj, że cię to obchodzi.
- Nie oceniaj mnie, kotku.
W jego oczach pojawił się błysk.
- Myślałem, że mogę uważać na twój temat co chcę?
- To się zmieniło, od kiedy myślisz o mnie same złe rzeczy. Podwiozę cię.
- Nie, dzięki
- Nalegam.
Westchnąłem. Wsiadłem do jego samochodu. Przez drogę do szpitala nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Jonghyun zaparkował na parkingu tuż przy budynku.
- Dzięki - rzuciłem.
Chciałem odpiąć pasy, ale niespodziewanie Jonghyun znalazł się przy mnie i postanowił mnie w tym wyręczyć. Jego twarz znalazła się tuż przy mojej. Spuściłem wzrok. Czułem, że na mnie patrzy, a jego nos prawie dotyka mojego policzka. Kiedy odpiął mój pas, chciałem rzucić się pędem z samochodu, ale powstrzymał mnie. Obrócił moją twarz w swoja stronę.
- Nie rob tego - szepnąłem.
- Dlaczego?
Przygryzłem wargę.
- Nie chcesz tego, ale mnie prowokujesz - zauważył.
Popatrzyłem mu w oczy. Jego ciemne tęczówki sprawiały, że miękły mi kolana. Wciąż jednak byłem świadomy, że to może być tylko pociąg fizyczny. To nie musiało oznaczać, że coś do niego czułem.  
- Nie mam na to teraz czasu. Jestem spóźniony, poza tym po południu...
- Bierzesz udział w próbie teatralnej?
Otworzyłem szeroko oczy.
- A może masz randkę z moim barmanem? - powiedział.
- Skąd...?
- To mała szkoła, a ja znam wielu ludzi.
- To nie twoja sprawa.
- To jest moja sprawa - sprostował. - Jesteś bardzo niezdecydowany Key. Mam zamiar pokazać ci, że mogę w tej szkole o wiele więcej, niż do tej pory przypuszczałeś.
Puścił mnie, odsuwając się. Ledwo dałem radę wstać i wyjść.
- Życz Taeminowi szybkiego powrotu do zdrowia. Do później - rzucił mi na pożegnanie.
Odjechał z piskiem opon, zostawiając mnie z przeświadczeniem, że jeszcze dzisiaj namiesza mi w życiu.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Nie ważne, co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie mimo wszystko.

- Jonghyun, jak ci idzie w szkole?
- Dobrze.
Jechaliśmy do szkoły. Ojciec rzadko zaskakiwał mnie takimi rzeczami, jak podwiezienie rano na zajęcia. Zresztą odkąd miałem swój samochód, jakoś nawet o tym nie myślałem. Za pewne miał w tym jakiś ukryty motyw. Nigdy nie robił nic bezinteresownego w stosunku do mnie lub mojej siostry. Jednak odkąd ona dołączyła do jego firmy 5 lata temu, stała się bardziej niezależna. Osiągnęła ten etap szczebla kariery, który zadowolił ją i ojca, więc mogła trochę bardziej poszaleć. W przeciwieństwie do mnie, od zawsze chciała pracować w firmie ojca. Byliśmy do siebie bardzo podobni, ale to jedno nas różniło. Oboje kochaliśmy się zabawić, wypić i naginać zasady. Jednak każde z nas na swój sposób ukrywało to co wyprawia, przed rodzicami. To zabawne, kiedy tak o tym pomyśle. Choć wychowani w rodzinie od dziecka kształtującej nas do wybranej pozycji, jesteśmy wciąż tacy niepokorni.
- To świetnie. Wiesz, że dobre stopnie otwierają możliwości na kariere.
- Coś się stało, że mnie podrzucasz?
- W piątek jest spotkanie biznesowe inwestorów mojej firmy. Chciałbym cię przedstawić paru osobom, więc nie planuj niczego na ten dzień.
- Nuda...
- Jonghyun, to ważne. Wiesz, że pokładam w tobie wielkie nadzieje. Kiedyś przejmiesz po mnie firmę i musisz nauczyć się jak ona funkcjonuje.
- Jasne...
Dojechaliśmy na teren szkoły. Ojciec poprawił mi koszulkę i uśmiechnął się klepiąc mnie po ramieniu. Kiedy odjechał pomyślałem co on by pomyślał, gdyby dowiedział się jak bardzo nie chce pracować w jego firmie. Gdyby wiedział, że wcale nie uczę się całymi nocami, a dla kilku stopni z przedmiotów nie leżących mi ani trochę przeleciałem dziewczynę, która napisała za mnie pracę na najwyższą ocenę. Albo gdyby wiedział, że jestem biseksualny i aktualnie wcale nie zamierzam mieć kochającej się, heteroseksualnej rodzinki. Westchnąłem zdając sobie sprawę, że to kim jestem, może jednak nigdy nie wyjść na jaw. Dlaczego? Bo choć jestem zbuntowany i niezależny, to nie potrafię skrzywdzić osoby, która dała mi życie, w którym nigdy niczego mi nie zabrakło.

***

        Dzisiejszego poranka wstałem z przeświadczeniem, że moje życie za bardzo kręci się wokół Jonghyuna. Odkąd tu przyjechałem, non stop mam jakieś problemy z tych chłopakiem. Jak nie myślę o tym co do niego czuje, to wpadam w jakieś kłopoty, których jest zazwyczaj współudziałowcem. Kochałem Taemina, ale poświęcanie mu resztki mojego czasu zwykle kończyło się na tym, że pakował się w coś z Minho, a to w rezultacie i tak kończyło się spotkaniem z Jonghyunem. Chciałem od tego odetchnąć i nabrać trochę dystansu. Okazja natrafiła mi się szybciej niż myślałem. Okazało się, że w szkole organizowane jest przedstawienie pod tytułem Miłość w lekarskim fartuchu. Udało mi się zaczepić chłopaka, który pierwszego dnia szkoły, jak sobie przypomniałem, prosił mnie o oddanie na niego głosu w wyborach na przewodniczących szkoły. Zdziwiło mnie, że pamięta mnie z tamtego dnia. Powiedział, że został tym przewodniczącym, a ja wspominając mu, że rzekomo na niego głosowałem, kupiłem jego uwagę. Pozwolił mi dołączyć do grupy osób, które zajmowały się garderobą i wyglądem mających występować na scenie osób. Powiedział, że próby jeszcze się nie zaczęły, bo kompletują skład aktorski, ale mogę już spotkać się z osobami, które zaangażował do sztuki, dziś na długiej przerwie. Ucieszyłem się z takiego obroty spraw i z niecierpliwością wyczekiwałem tej godziny. Kiedy wreszcie przerwa nadeszła, udałem się do dużej sali teatralnej. Ludzie już się zbierali i ku mojemu szczęściu wyglądali na miłych oraz ciekawych. Moją uwagę przykuła wysoka dziewczyna z długimi włosami, dość mocnym makijażem i w ciekawym, niebanalnym stroju. Wyglądała jakby interesowała się modą, stąd od razu ją polubiłem. Nasze spojrzenia się spotkały, więc zdecydowałem się na rozmowę.
- Cześć, będziesz brała udział w przedstawieniu? - spytałem.
Posłała mi zadziorny, ale miły uśmiech.
- Będę ubierać nasze gwiazdy - zaśmiała się. - Jestem Nana, a ty?
- Kibum, ale możesz mi mówić Key. Więc będziemy działać w tej samej robocie.
- To super, z tego co widzę masz świetne wyczucie stylu. Musisz kiedyś razem wybrać się na zakupy.
- Ty też wyglądasz świetnie. Z chęcią wymienię się doświadczeniami w kwestiach mody.
- Kibum? - usłyszeliśmy nagle czyjś głos.
Obróciłem się i zobaczyłem wysokiego bruneta o niebieskich oczach. Chwila... skądś go kojarzę.
- Ach, nie pamiętasz mnie? Byłem barmanem na imprezie u Jonghyuna.
- Rzeczywiście! - powiedziałem, przypominając sobie tamten wieczór. - Chunji, prawda?
- Dokładnie.
- To fajnie, że się spotykamy. Nawet myślałem ostatnio żeby do ciebie zadzwonić.
- Szkoda, że tego nie zrobiłeś - powiedział, uśmiechając się wymownie.
Zarumieniłem się lekko.
- Ale co ty tutaj robisz? - spytałem.
- Muszę na moim kierunku studiów podjąć się kilkunastu godzin prac społecznych. Dowiedziałem się od znajomego o tym przedstawieniu i postanowiłem posłużyć radą na temat pracy lekarza. W końcu spektakl rozgrywa się w szpitalu.
- A ty chcesz leczyć złamane serce - przypomniałem mu. - Także w temat miłości też się wpasowujesz.
Zaśmialiśmy się. Spotkanie teatralne było bardzo przyjemne. Czułem się na nim beztroski i wolny jak nigdy. Nowo poznana dziewczyna okazała się świetną kompanką w wymyślaniu stylizacji dla aktorów. Postawiliśmy typowe ubrania pielęgniarek i lekarzy, przerobić na bardziej zwariowany i młodzieżowy styl. Miałem już w głowie tyle pomysłów! Wszystkim bardzo podobało się to co proponowałem, przez co czułem się jeszcze bardziej doceniany niż kiedykolwiek. Poza tym, czułem się trochę skrępowany, czując na sobie spojrzenia jakie posyłał mi co rusz Chunji. Dawno nikt mnie tak nie adorował i nie próbował zwrócić mojej uwagi. To było przyjemne uczucie i sprawiało, że moje poturbowane przez życie serce, wydawało mi się być cieplejsze niż kiedykolwiek. Od tej pory zacząłem dużo myśleć o tym, co to znaczy być kochanym, a nie tylko dawać miłość.

***
Stałem oparty o murek przed szkołą. Czekałem na Taemina, która cały dzień mnie unikał. Nie zjadł nawet niczego w przerwie na lunch w stołówce, byle tylko przypadkiem na mnie nie wpaść. Westchnąłem. Miałem ochotę zapalić. To śmieszne, w życiu paliłem zaledwie kilka razy. Pogoda była dziś ponura. Niebo pokryło się chmurami nieprzepuszczającymi słońca. Podejrzewałem, że dziś albo jutro zapewne będzie padać. Uśmiechnąłem się do koleżanek z klasy, które właśnie mnie mijały. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedział mi Taemin na imprezie Jonghyuna. Zanim kompletnie zbzikował i zanim przyszedł Key wraz z Jonghyunem. Wciąż pamiętam to uczucie, kiedy jego drobne ciało znajdowało się w moich ramionach. Zapach jego włosów. Sposób w jaki się do mnie przytulił, gdy przestał protestować. Zaskoczył mnie tym. Rozluźnił się, opluł moje plecy swoimi rękami i wtulił nos w moją koszulkę. Ale to co do tej pory wciąż słyszę w mojej głowię, to smutne słowa jakie mi wtedy wyszeptał: Boję się Minho. Proszę, obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz. Nie ważne co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie mimo wszystko.
Wiedziałem, że tego dnia Taemin był pijany. Wiedziałem, że okłamywał wiele osób, a już najbardziej siebie. Wiedziałem, że mimo swojego aroganckiego sposobu bycia, potrafi kochać bardziej niż nikt inny. Wiedziałem, że jego życie nie było usłane różami i nie mogłem winić go za to, że jest teraz tym kim jest. Jednak to co było najważniejsze, od tamtego wieczoru wiedziałem jedną najważniejszą rzeczy. To, że nie mogłem przestać o nim myśleć. To, że brakowało mi go, kiedy nie mogłem go widzieć choć jeden dzień, nawet jeśli nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. To, że chciałem go chronić i to, że czułem się tak cholernie szczęśliwy, gdy łamał przy mnie swój mur izolacji od świata. To, co do niego czułem, to co sprawiało, że czułem to wszystko, to była miłość.
Kiedy wreszcie w moim polu widzenia ukazał się Taemin, nie znajdowałem odpowiedzi na to co powinienem mu powiedzieć. Nie mogłem oznajmić tak po prostu, że coś do niego czuję. Cokolwiek on o mnie myśli, jego pierwszą reakcją będzie wyśmianie mnie. Nie będzie mi łatwo się do niego zbliżyć, a tym bardziej wyciągnąć go z tej ciemnej klatki, którą wokół siebie zbudował. Mimo wszystko chciałem spróbować, nawet jeśli to oznaczało walkę z wiatrakami. Chciałem spróbować. Nie spodziewałem się tego, że Taemin nie będzie ode mnie uciekał, gdy w końcu na mnie wpadnie. To było gorsze, niż gdyby to zrobił. Wydawał się być taki jak dawniej, wypruty z emocji.

***

Udawanie obojętnego wychodziło mi dziś trudniej niż zwykle. Samo to, jak Minho na mnie patrzył, przyprawiało mnie o chaos w mojej głowie. Musiałem jednak wreszcie z nim porozmawiać. Czułem, że trochę ochłonąłem po tamtych wydarzeniach. Choć początkowo planowałem wszystkiego się wyprzeć, po dokładnym przemyśleniu zdałem sobie sprawę, że Choi nie uwierzy mi jeśli tak zrobię. Trudno byłoby racjonalnie rzecz biorąc, nawet jeśli byłem pijany nie przyznać, że po alkoholu nasze ukryte pragnienia wychodzą na światło dzienne z kilkukrotnie większą siłą. Potrafiłem przyznać przed samym sobą, że Minho pociągał mnie fizycznie. Chciałem uprawiać z nim seks. Jednak to było tylko przyciąganie na tle erotycznym. W ostatecznym rozrachunku stwierdziłem, że mogę to przed nim przyznać. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie miał w tym też ukrytego pewnego motywu.
- Jesteś dzisiaj ciężki do złapania. Chyba przede mną nie uciekasz? - spytał Minho, kiedy się do mnie zbliżył.   
- Nie mam takiego powodu.
- Możemy porozmawiać?
- Mów.
- Nie tu - powiedział, patrząc na grupkę mijających nas osób.
- Myślę, że na boisku aktualnie nikogo nie ma. Uprzedzam jednak, że nie mam całego dnia.
Boisko faktycznie było puste. Oprałem się o bramkę, a Choi stanął naprzeciw mnie.
- Chciałem porozmawiać o imprezie u Jonghyuna.
- Masz na myśli coś konkretnego?
- A ty?
Zakląłem w myślach, nieznacznie zaciskając usta. Dlaczego byłem zirytowany? Dlaczego to się do cholery ostatnio działo tak często?
- To ty chciałeś gadać.
- Ile pamiętasz z tej imprezy?
- Dobre drinki, fajna muzyka, kiepskie towarzystwo.
- Nie to miałem na myśli.
- Więc może powiesz mi wprost, co miałeś?
- Chodzi o ten moment wieczoru, kiedy byliśmy sami w pokoju.
W żołądku mi się przewróciło, gdy w końcu to powiedział.
- Niewiele, ale Key przypomniał mi co nie co.
- Key raczej nie wspomniał ci o tym, o czym chciałem porozmawiać - westchnął, lekko odwracając wzrok.
- Spokojnie Minho, nie zamierzam udawać, że tego wieczoru nie chciałem się z tobą pieprzyć.
Popatrzył na mnie, marszcząc lekko brwi.
- Taemin już mówiłem, że to nie o to chodzi. Ja...
- Jesteś zabawny. Dlaczego mnie wtedy powstrzymałeś? - spytałem, uśmiechając się zadziornie.
- To chyba jasne. Byłeś pijany i nie wiedziałeś co robisz.
Tego się nie spodziewałem. Co za święty Minho! To ja mu się przyznaje, że mnie kręci, a on nawet w to nie wierzy?
- Jasne, że widziałem. Dalej wiem.
- Myślisz tylko o jednym. Uważasz, że gdybyśmy to zrobili, teraz byłbyś usatysfakcjonowany i mógł po prostu o mnie zapomnieć?
Zaśmiałem się ironicznie. Odepchnąłem się od barierki bramki i podszedłem do niego. Dotknąłem dłonią skrawka jego koszuli na piersi.
- Zapomnieć? Powiem ci coś. Nie jesteś mi do szczęścia potrzebny. Nie potrzebuje twoich umoralniających gadek. Jeśli będziesz chciał uprawiać ze mną seks, wiesz gdzie mnie szukać. Jeśli nie? Po prostu spadaj.
- Więc twierdzisz, że byłeś świadomy wszystkiego co mówiłeś tego wieczoru? - powiedział, kładąc rękę na mojej.
Coś jest nie tak. Zwęziłem wzrok, patrząc na niego uważnie.
- W takim razie kłamiesz, że mnie nie potrzebujesz teraz, czy kłamałeś tamtego wieczoru? - spytał.
- Co masz na myśli?
Cholera, jednak palnąłem wtedy coś czego zapewne nie powinienem. Tylko co to było? Kurcze. Tego, że powiedziałem coś, o czym nie widział Key, nie było w planach ratowania mojego image'u.
- Nie pamiętasz... - jego oczy lekko złagodniały. - Nie ważne. Przynajmniej wydajesz się szczery.
Wyrwałem mu swoją rękę.
- Wkręcasz mnie.. Co ci powiedziałem? - zirytowałem się.
- Nic.
Uśmiechnął się słodko. Już miałem ponownie coś powiedzieć, ale ktoś nam przerwał.
- C-h-o-i M-i-n-h-o.
Usłyszeliśmy kobiecy głos i odwróciliśmy się w jego kierunku. Pani, która wtrąciła się między nas, była wyraźnie zła. Nie wyglądała jak żadna z naszych nauczycielek. Zauważyłem, że jest w średnim wieku i ma zmęczony wyraz twarz. To co jednak zwróciło moją uwagę najbardziej to fakt, że ani razu na mnie nie spojrzała, choć stałem tuż przy Minho. Zmniejszyła odległość między nami.
- Mama? - powiedział, uśmiechając się wyraźnie zaskoczony. - Co ty tu robisz? Coś się stało?
Matka Minho!? Wyraźnie zbiło mnie to z pantałyku. Zacząłem się jej przyglądać.
- To nie temat do rozmowy w tym miejscu. Skończyłeś zajęcia? - spytała Minho.
- Tak. Ach! - popatrzył na mnie. - Mówiłaś, że bardzo chciałabyś poznać moich znajomych ze szkoły. To Lee Taemin.
W tej chwili matka Minho zrobiła coś, co kompletnie mnie zszokowało. Spojrzała na mnie. Jednak nie tak, jak matka patrząca na nowo poznanego znajomego swojego syna. Kiedy nasz wzrok się spotkał, w jej oczach zobaczyłam czystą, ciemną nienawiść.
Od kiedy byłem dzieckiem, ludzie mnie kochali. Miałem trudny charakter i nie zawsze potrafiłem go ukryć tak, jak nauczyłem się to robić teraz. Jednak ludzie zwykle kochali mnie za mój uroczy i piękny wygląd. Wystarczyło, że słodko się uśmiechnąłem, a już kupowałem sobie ich serca. Kiedy więc spojrzenie matki Minho zostało na mnie skierowane, a kobieta widząc mnie pierwszy raz (gdy nie miałem nawet szansy jej podpaść), wysłała w moim kierunku tak niezwykle odczuwalną dawkę emocji poczułem, że coś ściska mnie mocno w żołądku. Tym bardziej, że to co mi przekazywała, nie wyglądało jak złość kiepskim dniem, wyładowywana na przypadkowej osobie. To było coś innego. Czułem się tak, jakby ta kobieta nienawidziła dokładnie mnie, nikogo innego. Zrobiło mi się zimno.

***

Kiedy mama spojrzała na Taemina, od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Ona zwykle nigdy się nie denerwowała. Zawsze uczyła mnie, że życie jest ciężkie, ale należy być dobrym dla innych. Przywoływała mi wtedy postać mojego ojca. Mówiła, że on zawsze był szlachetny i wspaniałomyślny oraz nigdy nie robił niczego dla korzyści lub w krzywdzie innym. Zawsze powtarzała, że bardzo go przypominam i żebym nigdy się nie zmieniał. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego więc wygląda na tak bardzo poruszoną, spoglądając na Taemina. Przecież ona nawet go nie znała.
- Możemy już iść - powiedziałem, przenosząc swój wzrok na Taemina. - Mam nadzieje, że jednak sobie przypomnisz
Nie dałem mu możliwości zareagowania na moje słowa, szybko odchodząc wraz z mamą z boiska. W tej chwili bardziej niż nim, przejmowałem się nią. Może jest chora, albo coś się stało?
Gdy dotarliśmy do domu nadal była zła. Zaparzyła nam herbatę i usiedliśmy w salonie. Choć nie mieszkaliśmy tu jeszcze zbyt długo lubiłem nowy dom. Dużą zasługą było pewnie to, że znajdowała się w nim większość naszych rzeczy ze starego mieszkania.
- Coś się stało mamo? - spytałem. - Dlaczego mnie szukałaś?
Upiła łyk herbaty jakby chciała się rozluźnić i uspokoić. Odstawiła kubek i spojrzała na mnie.
- Szukałam cię, bo chciałam zabrać cię na zakupy i spędzić trochę czasu razem. Ostatnio ciągle się mijamy. Jednak to teraz nie ważne... - zatrzymała się na chwile, po czym ponownie zaczęła mówić, znów chłodnym głosem. - Jak poznałeś tego dzieciaka, którego mi dzisiaj przedstawiłeś?
- To Taemin, mamo. Poznałem go w szkole, a właściwie to znamy się już od dawna. Pamiętasz, kiedyś przyjechał do ciotki na letnie wakacje?
Odwróciła wzrok.
- Minho, musisz przestać się z nim spotykać - powiedziała.
Zatkało mnie.
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego nagle mam przestać się z nim widywać? Skąd tak właściwie go znasz i dlaczego jesteś do niego tak negatywnie nastawiona? - spytałem.
- Zaufaj mi, to zła osoba. Musisz się od niego odsunąć. Uwierz mi i przestań z nim rozmawiać - zacisnęła usta. - On i jego rodzina... To potwory.
Otworzyłem szeroko oczy. Zupełnie nie rozumiałem, o czym mówi moja matka. Skąd ona w ogóle znała Taemina i jego rodzinę na tyle by mówić pod ich adresem takie rzeczy?
- Nie rozumiem. Coś przede mną ukrywasz? Powiedz mi.
- Kochanie, musi ci wystarczyć to co powiedziałem. To wszystko - wstała z kanapy. - Przestań się z nim widywać inaczej będę musiała wyciągnąć z tego konsekwencje.
- Ale...
- Skończyłam. Źle się czuję - powiedziała, wychodząc do swojego pokoju.
Dlaczego tak szybko wyszła i nie dała mi nawet o nic zapytać? Siedziałem tak jeszcze dobrą chwilę nie wiedząc co mam myśleć o tym, co mi powiedziała. To dziwne. Ona naprawdę nigdy się na nikogo nie złościła. Co miała na myśli nazywając rodzinę Taemina potworami? Może jednak pamiętała ich z czasów tych wakacji. Może wtedy się o coś pokłócili i stąd ta uraza? Ale to dziwne. Nie chowałaby jej tak długo. Tak czy inaczej, Taemin nie mógł jej niczym zawinić. Nawet jeśli miała jakieś spięcia z jego rodziną, Taemin w żaden sposób nie miał nawet kiedy jej zawinić. Może ta niechęć jej przejdzie jak trochę ochłonie. Fakt, z tego co pamiętam, rodzina Taemina była dość oschła i niezbyt kochająca się. Może to miała na myśli? Cóż, to nie ważne. To nie może być nic wielkiego.
Tego dnia wydawało mi się, że to co powiedziała mi matka, nic nie zmieni między mną a Taeminem. Tego popołudnia jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo się myliłem.

***

Po próbie teatralnej miałem zamiar szybko wrócić do domu, żeby zacząć projektować stroje. Wciąż byłem bardzo podekscytowany tym przedsięwzięciem. Usiadłem na ławce i pochyliłem żeby zawiązać sznurówkę w moich skórzanych butach za kostkę.
- Co dziś robiłeś, że nie widziałem cię cały dzień?
Wyprostowałem się do pozycji siedzącej. Jonghyun spoglądał na mnie z góry. Wydawał mi się jakby zmęczony.
- Gdybym cię nie znał pomyślałbym, że tęskniłeś - powiedziałem.
- Mówiłem ci już, że tęsknie.
- Jasne...
Usiadł obok mnie. Poczułem ciężar jego głowy na swoim lewym ramieniu. Spojrzałem na niego zdezorientowany. Zza kurtyny włosów ujrzałem tylko jego lekko rozchylone usta.
- Co ty...?
- Możemy po prostu tak zostać przez chwilę? - spytał.
Zamilkłem. Wydawał się w tej chwili niezwykle zrezygnowany. Wyglądał jak cień osoby, którą jest na co dzień. Strasznie chciałem wiedzieć, co jest powodem jego zmartwienia. To było dla mnie takie nowe, że ma problemy. Poza tym nie wydawało mi się, że jest to jakaś błaha sprawa, jak ciężki dzień w szkole. Kiedy tak siedzieliśmy, z boku mogliśmy wyglądać jak zwykła para. Fakt, nietypowa, ale całkiem normalna. Jonghyun tak różnił się od Chunjina. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak by to było być z kimś, w dłuższym, formalnym związku. Od kiedy zdałam sobie sprawę ze swojej odmienności, sprawdzałem to tylko przez seks. Nigdy nie wyobrażałem sobie przyszłości z żadnym z facetów, z którymi byłem. Pierwszy raz byłem w sytuacji, kiedy ktoś z kim sypiam, pragnie ode mnie pocieszenia. Najgorsze było jednak to, co czułem. A czułem, że naprawdę chce go pocieszyć. Zagryzłem wargę. Uniosłem moją lewą rękę. Dotknąłem opuszkami palców najpierw jego nadgarstka, by następnie włożyć moją dłoń w jego i zamknąć w lekkim uścisku. Poczułem jego spięcie, jakbym go zaskoczył. Nie cofnął się jednak. Przeciwnie. Miałem wrażenie, że rozluźnił się bardziej niż przedtem. Czułem ciepło jego skóry i przyjemny zapach jego szamponu do włosów, tuż przy moim policzku. Tylko uczucie, że to nie może istnieć naprawdę pozostało.

***

Wracając do domu bocznymi uliczkami Seulu nie potrafiłem zapomnieć uczucia jakie czułem, gdy patrzyła na mnie matka Minho. Potrafiłem sobie wyobrazić nienawiść, w końcu sam nienawidziłem i to nawet bardzo mocno. Jednak nigdy nie widziałem jak ktoś inny, tak mocno okazuje takie uczucie drugiej osobie. Owszem, nie potrafiłem poradzić sobie z tym, że ktoś mnie tak nie cierpi. Strasznie chciałem wiedzieć, dlaczego tak jest. Byłem podły i świadomy tego, że ludzie wręcz powinni to zauważać i mnie za to potępiać. Jednak, gdy przyszło co do czego, nie potrafiłem tego zaakceptować. Jak matka tego cieplutkiego Minho może mnie nienawidzić?
Poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem go z torby i spojrzałem na wyświetlacz. Ojciec? Przewróciłem oczami. Skąd nagle mu się zebrało żeby do mnie zadzwonić?
- Halo - powiedziałem chłodno.
- Taemin? Wracasz już do domu?
- Tak jakby - pomyślałem, gdy zastanowiłem się nad definicją słowa dom.
- Możesz przekazać mamie, że nie wrócę dziś na noc. Muszę zostać dłużej w biurze.
- Tak jakbyś sam nie mógł jej tego powiedzieć... Może powiem jej po prostu, że jej nie kochasz i nie chce ci się siedzieć w tym czymś, co nazywasz domem?
Zamilkł na chwilę.
- To nie tak Taemin - powiedział lekko niepewnym głosem. - To nie temat na takie rozmowy.
- Jasne. A może coś lepszego? Kochasz mnie i Sooyoung? - sam nie wiem, dlaczego użyłem słowa kochać, skoro nawet nie traktowałem go serio. Zrobiłem to raczej z premedytacją.
- Przecież wiesz, że tak. Taemin muszę...
- Kończyć? Jasne, spoko. Zignoruj wszystko. Bądźmy dalej taką popieprzona rodziną - warknąłem, przyspieszając kroku. - Mam to gdzieś, nienawidzę was wszystkich.
Zacząłem wydzierać się do słuchawki prawie biegnąć i nie patrząc przed siebie. Wpadałem na ludzie i wszystko inne, co mi się napatoczyło. Miałem już tego serdecznie dość. Nikogo nie potrzebowałem. Gdyby wszyscy wokół mnie zniknęli nawet bym tego nie odczuł. A oni, gdyby coś stało się ze mną? To chyba jasne, że by to po nich spłynęło. Rodzice nie kochali siebie, więc jak mieliby niby kochać mnie?
Poczułem na policzkach krople deszczu, które po chwili przerodziły się w mocniejszą ulewę. Nic nie widziałem przed oczami. Deszcz szumiał mi w uszach. Oddech przyśpieszał. Nie wiedziałem gdzie byłem, ani gdzie powinienem pójść. Nagle zobaczyłem przed zamglonymi oczami, bardzo oślepiające światła a potem poczułem uderzenie. Strąciłem świadomość nad tym, czy jestem w powietrzu, czy już dotykam ziemi. Wiem tylko, że nagle wokoło mnie zrobiła się cisza.
Strach. Samotność. Zapomnienie. Czy naprawdę nikt nie będzie płakał kiedy odejdę? - to były moje ostatnie myśli, za nim zapadła ciemność.

piątek, 19 kwietnia 2013

Mamy prawo wierzyć, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Jednak, czy mamy prawo wierzyć w to, że miłość nas wzmocni, kiedy przez nią sami chcemy umierać?

Na świecie istnieją dwa sposoby na uniknięcie upokorzenia. Pierwszy - można zwyczajnie uciec, świadomie i naiwnie licząc na to, że podła rzeczywistość nigdy nas nie dosięgnie lub zrobi to chociaż o wiele, wiele później. Drugi - można przyjąć prawdę jak prawdziwy mężczyzna, z uprzednim poinformowaniem, że jest się ponad coś tak głupiego. Być może można zrobić to także na inne sposoby, ale na pewno spalenie totalnego buraka przed innymi, to najgorsze co można zrobić w sytuacji upokorzenia. Taemin potrafił radzić sobie z krytyką przez 16 lat swojego życia. Przeważnie nie doświadczał upokorzeń, a jeśli już coś tak nieprawdopodobnego się zdarzało, to wybierał opcje numer dwa. Tym razem jednak, Taemin popełnił największy, w jego mniemaniu, błąd w życiu. Popisowo wykonał opcje numer trzy.

***
Kiedy się obudziłem czułem, że przyciąganie ziemskie oddziaływało na moje ciało, jak magnez na metal i nie mam ani siły ani ochoty się ruszyć. Chciałem żeby ktoś zrobił mi kawę i zasłonił żaluzje w moim pokoju. Może powinienem zawołać Sooyoung? Tylko jak do cholery wydać z siebie jakiś dźwięk, czując taką okropną suchość w gardle? Może napisze jej sms? To będzie ciężkie bez otwierania oczu, ale nie niewykonalne. Przesunąłem ręką po pościeli w nadziei, że mój telefon jest gdzieś obok mnie. Jednak ku mojemu zdziwieniu zdałam sobie sprawę, że moja ręka na czymś leży. Położyłem się do łóżka z Panem Misiem? Uruchomiłem jedyny narząd jakiego używanie nie sprawiało mi bólu - nos. Przesunąłem nim po czymś miękkim myśląc, że natrafię na zapach proszku do prania używanego przez naszą gosposię. O zgrozo... to przy czym leżałem, to na pewno nie był miś. Chyba, że nagle stał się ciepły i miał miękką skórę. Spokojnie Taemin. Spokojnie. Chyba coś jeszcze ci się śni... albo i nie. Ok, nie mogę żyć w niepewności. Raz kozie śmierć. Powoli uniosłem powieki, spotykając się z ciężkim do zniesienia, nagłym przypływem światła. Świat przez chwile trochę mi się rozmazywał. Musiałem odczekać moment, aby złapać ostrość widzenia. Kiedy to się wreszcie stało zdałem sobie sprawę, że na wysokości moich oczu znajduje się czyjeś gardło. Przełknąłem ślinę, ponownie czując palącą suchość w gardle. Co gorsza, byłem bardzo mocno przytulony do osoby, do której to gardło należało. Z jednej strony chciałem odruchowo puścić tego kogoś i wyskoczyć z łóżka, ale z drugiej bałem się go obudzić. Musiałem wiedzieć z kim tak okropnie, jak idiota, spędziłem noc. Może chociaż będzie przystojny. Siłą woli, delikatnie uniosłem twarz do góry i...
- Bożeeeeeeeeeeee! - wykrzyknąłem, już teraz bez ceregieli wyrywając się z objęć mojego nocnego partnera i siadając na jak najdalszym skrawku łóżka.
- Taemin... nie krzycz tak.
Key? Spojrzałem na bok z przerażoną miną szukając Kibuma. Kiedy go znalazłem przeżyłem drugi szok. Po pierwsze uświadomiłem sobie, że nie jestem w swoim domu i przypomniałem o wczorajszej imprezie Jonghyuna. Po drugie, na widok Kibuma, znajdującego się z gospodarzem imprezy na rozłożonej kanapie na przeciwko łóżka. To chyba miało się skończyć inaczej między nimi. Przynajmniej tak planował Key. Ok, a co ja planowałem?
Mój przyjaciel podniósł się do pozycji siedzącej, przecierając oczy, po czym spojrzał na mnie niewyraźnie.
- Coś cię boli? - spytał.
- Boli? - wychrypiałem.
- To skąd ten krzyk... - przyglądał mi się uważnie. - Ach, Minho?
W tym momencie osoba ze mną leżąca zaczęła się budzić. Moje źrenice się rozszerzyły, ale za nim zdążyłem się zastanowić co mam robić, on przewrócił się na bok i spojrzał na mnie. Zacisnąłem dłonie na pościeli. Minho wyglądał na zatroskanego.
- Jak się czujesz Taemin? Jesteś strasznie blady - wyciągnął do mnie rękę, a ja cofnąłem się jeszcze dalej o ile to było możliwe. Uśmiechnął się, a ja zrobiłem się chyba jeszcze bardziej czerwony niż można to sobie wyobrazić.
To nie tak, że byłem przerażony perspektywą, że być może spędziłem z kimś noc. Czy kto wie co tam z nim robiłem. Już kilka razy doświadczyłem sytuacji, kiedy po alkoholu miałem dość bliskie kontakty z obcymi facetami. Wszystko było by więc ok gdyby nie to, że w ogóle nie pamiętałem co się wczoraj stało i najważniejsze - to co się stało, stało się z Minho. 
- Nie strasz go Minho - powiedział Key. - Taemin jest ci nie dobrze? Chcesz wrócić do domu?
To ostatnie co powiedział przywołało mnie do żywych. Szybko odwróciłem się do niego i pokiwałem głową. Wstałem żeby zejść z łóżka, ale pozycja pionowa okazała się zbyt trudna do wytrzymania i musiałem się złapać łóżka.
- Taemin, nie powinieneś tak raptownie wstawać - powiedział Minho również wstając. Za Chiny nie chciałem spojrzeć mu w oczy. Uparcie patrzyłem w ziemie. Nagle zdałam sobie sprawę, że mam na sobie o wiele za dużą, a co najważniejsze nie moją koszulkę.
- Dlaczego jestem przebrany? Przebierałem się? - spanikowałem.
- Ja cię przebrałem - odpowiedział Minho, podchodząc do mnie bliżej.
Przełknąłem ślinę.
- Key, mógłbyś mnie odprowadzić do domu? Proszę cię.
- Oczywiście. Poczekaj chwilę.
- Taem... - zaczął Minho.
- Mógłbyś tego nie robić - powiedziałem, odsuwając się od niego i podchodząc do drzwi, cały czas sunąć wzrokiem po podłodze. - Źle się czuje. Chce wrócić do domu.
Miałem straszną pustkę w piersi, kiedy go tak traktowałem i nie wiedziałem dlaczego tak się czuje. To było straszne, chciałem już wyjść i uciec stąd jak najdalej.

***

- Jonghyun - szepnąłem.
Taemin próbował spławić Minho, więc miałem chwilę na to, aby jakoś pożegnać Jonghyuna. Pytanie tylko, po co ja go żegnałem? Mogłem zwyczajnie wyjść.
- Hymm..? - wymruczał nie otwierając oczu.
Cholera, był taki słodki.
- Muszę odprowadzić Taemina, więc już idziemy.
- Nie idź - szepnął, przytulając się do mojej ręki.
- Wiesz, że jesteśmy w pokoju z Taeminem i Minho? To znaczy, że któreś z nich może dowiedzieć się o tobie jeśli będziesz się tak zachowywać.
Otworzył oczy. Popatrzył na mnie takim strasznie szczerym wzrokiem.
- Nie wmówisz mi, że Taemin już o tym nie wie. Po wczorajszym nie mam wątpliwości, że jesteście ze sobą bliżej niż myślałem. 
Przewróciłem oczami.
- Ok, wie. Jednak wiedział już wcześniej.
- To ciekawe...
- ... i to nie temat na rozmowę na teraz.
- Zadzwonię - powiedział.
Serce mi stanęło, ale tego nie okazałem. Wyswobodziłem się z jego uścisku.
- Zobaczymy - odparłem. - Taemin, jestem gotowy.

***

- Chce wiedzieć wszystko. Nie oszczędzaj mi szczegółów - powiedziałem.
Było popołudnie dnia końca świata, jakim było moje dzisiejsze upokorzenie. Key odprowadził mnie do domu, ale obiecał, że spotkamy się później i wtedy wszystko mi opowie. Czułem lekki ból głowy, ale kawa w kawiarni, do której się udaliśmy, rzucała promyk nadziei na lepsze samopoczucie fizyczne.
- Ach, od czego zacząć?
- Błagam cię. Oszczędź mi bólu niepewności i mów szybko.
Uśmiechnął się, biorąc łyk kawy.
- Ok, nie wiem co się działo przedtem, gdy nie było mnie i Jonghyuna. Jednak kiedy przyszliśmy, wymiotowałeś na ziemie pomiędzy nogi Minho.
Wyplułem kawę z buzi. Zachłysnąłem się i zacząłem kaszleć.
- Nie dramatyzuj, to akurat nic. Było gorzej.
- Jak może być gorzej? - pisnąłem. - Minho widział, kiedy jak jakiś pijak psychopata, wymiotuje po przedawkowaniu alkoholu. Bóg wie co mu wczoraj powiedziałem!
- Co masz na myśli? - spytał Key, zwężając wzrok zaciekawiony. - Czy jest coś o czym...
- Nie ma - palnąłem, odwracając wzrok. - Zresztą to nie ważne. Co było dalej?
- Minho był bardzo troskliwy. Zajął się tobą, a Jonghyun dał mu jakąś swoją koszulkę żebyś mógł się przebrać. Zabrał cię do łazienki, a ty cały czas powtarzałeś, że jest seksowny i chcesz się z nim pieprzyć.
Otworzyłem buzie czując, że kawa staje mi w przełyku.
- Boże! - prawie krzyknąłem. - Gdzieś ty wtedy był? Trzeba było mnie od niego zabrać!
- Próbowałem, uwierz mi. Jednak ty wciąż kurczowo się go trzymałeś i nie dałeś się nikomu dotknąć. W końcu Minho cię przebrał, poszliśmy spać i to chyba tyle. Z tym, że zaznaczam, iż nie wiem co się działo przed naszym przyjściem.
- To koniec - powiedziałem, opuszczając się w dół po krześle. - Jak ja mam go teraz spotkać? W życiu. Muszę coś wymyślić. Coś bardzo dobrego, co pozwoli mi zaprzeczyć wszystkiemu temu, co wczoraj powiedziałem.
- Taemin, ty naprawdę się zmieniłeś - powiedział Key. - Kiedyś w życiu nie usłyszałbym od ciebie tylu słów i nie poprowadziłbym z tobą tak długiej rozmowy.
Przewróciłem oczami. Jednak musiałem mu przyznać rację. Od kiedy zjawił się Minho stałem się bardziej pobudzony niż wcześniej. Myślałem o wszystkim znacznie częściej niż dawniej. Kiedyś wszystko ignorowałem, a teraz ciągle coś zaprzątało mi głowę.
- Chwila. A co miało znaczyć to twoje nagłe zakumplowanie się z Jonghyunem. Chyba inaczej to miało wyglądać?
- Nie możesz mnie osądzać Taemin. Sam chyba także planowałeś coś innego, hym?
- Tak czy inaczej, gdy go spotkam wyprę się wszystkiego. Powiem mu...


Kiedy dostałem sms od Jonghyuna, długo zastanawiałem się czy powinienem do niego iść. Czy potrafię być w niby związku z kimś, kto nigdy nie powiedział mi nie żartując przy tym, że mnie chociaż lubi. Z kimś, kto być może oprócz mnie, obraca na boku dziesiątki innych panienek i facetów. Ach, nie mogę go winić. Od początku wiedziałem na co się pisze. Dlaczego więc to takie trudne do zniesienia z każdym kolejnym dniem? Może powinienem umówić się z tym barmanem z wczoraj? Dał mi swój numer i powiedział, że mogę dzwonić kiedy tylko chcę. Tylko czy ja potrafię stworzyć normalny związek?
Dom Jonghyuna wyglądał jak po apokalipsie. Chłopak zamówił na jutro ekipę sprzątającą, mającą uporać się z bałaganem przed powrotem jego rodziców. Kiedy przyszedłem, Jonghyun był w trakcie brania prysznicu. Kazał mi zaczekać w swoim pokoju. Choć byłem w nim już nie pierwszy raz, wciąż znajdowałem coś nowego i ciekawego, co wiele mówiło mi o jego osobowości. Tym razem zwróciłem uwagę na wpół otwarty, duży zeszyt. Wziąłem go do ręki i zauważyłem, że jego wnętrze jest pokryte różnymi szkicami projektów budowli i nie tylko. Jeden z nich szczególnie zwrócił moją uwagę. Był to rysunek dużego przestronnego dom, z bajecznym ogrodem oraz jeziorem nieopodal niego. Przejechałem opuszkami palców po kartce papieru, wyobrażając sobie jak ów dom mógłby wyglądać, gdyby go naprawdę zbudowano.
- Stanowczo jesteś zbyt ciekawski - powiedział Jonghyun, wyrywając mnie z zamyślenia.
Odwróciłem się do niego. Miał na sobie tylko ręcznik przewiązany w pasie oraz drugi, którym wycierał włosy.
- Interesujesz się architekturą?
- To tylko zabawa... Podoba ci się? - powiedział, patrząc na szkic, który oglądałem.
- Jest piękny. Chciałbym kiedyś mieszkać w takim domu.
Uśmiechnął się zadziornie. W żołądku przewróciło mi się jak zawsze na ten uśmiech. Podszedłem do balkonu. Jedna część drzwi balkonowych była otwarta, przez co do środka wpływało świeże, kwiatowe powietrze.
- To musi być przyjemne codziennie czuć ten zapach - wziąłem wdech, przymykając oczy.
Nagle poczułem, że Jonghyun staje tuż za mną.
- Znam o wiele przyjemniejsze zapachy - szepnął, owiewając skórę mojej szyi swoim oddechem. Zadrżałem.
- Dlaczego zadzwoniłeś? - spytałem.
- Przecież powiedziałem, że to zrobię.
Usta Jonghyuna znalazły się tuż przy moim uchu. Wierzchem dłoni przejechał wzdłuż mojej ręki, od łokcia, aż po nadgarstek. Zacisnąłem usta.
- Co o mnie myślisz? - szepnąłem.
- Skąd tak nagle obchodzi cię moje zdanie o tobie? - zaśmiał się. - Jesteś ostatnio taki milusi.
- Wolisz gdy jestem opryskliwy i pewny siebie?
- Lubię cię zarówno takiego jak i takiego.
Teraz moje serce już kompletnie zwariowało. Pociągnął mnie za rękę, odwracając do siebie przodem i opierając o drzwi balkonowe.
- Jong...
- Nie mów tyle, kotku.
Uniósł moją dłoń i położył na swojej nagiej piersi. Przesunął nią po jeszcze lekko wilgotnej skórze swojego ciała. Przycisnął się do mnie jeszcze bliżej, stykając swoje usta z moim policzkiem. Jego dłonie wsunęły się pod moją bluzkę i zaczęły gładzić moje biodra. Zaczynałem mieć problem z oddychaniem. Z jednej strony czułem coś na znak szczęścia, gdy powiedział mi o tym, że mnie lubi. Z drugiej zastanawiałem się, czy wszystko to co mówi to tylko puste słowa, mające mnie rozmiękczyć w sytuacjach, kiedy mu się opierałem. Popatrzył mi w oczy i nie przerywając kontaktu wzrokowego między nami, rozszerzył mi nogi swoim udem. Następnie zaczął wolno ocierać się swoim członkiem o mojego. Zacisnąłem palce na skórze jego pleców, przymykając lekko powieki.
- Wiesz co ze mną robisz, Key?
Nienawidziłem, kiedy w takich momentach zaczynał do mnie mówić. Nigdy nie wiedziałem co powinienem zrobić, kiedy mówił mi coś, gdy był podniecony.
- Będę się teraz z tobą pieprzyć. Nawet nie próbuj protestować - powiedział.
Ściągnął ze mnie koszulkę, odrzucając ją na bok i złączając nasze usta razem. Nie przerywając pocałunku, pokierował mnie w stronę łóżka. Pchnął mnie lekko sprawiając, że wylądowałem na plecach, na miękkim materiale prześcieradła. Jonghyun nie znalazł się mnie, ale zajął się rozpinaniem moich spodni. Kiedy je ściągnął, popatrzył przez chwile na mnie z góry. Był strasznym wzrokowcem. Zauważyłem to już nie pierwszy raz. To trochę mnie onieśmielało.
- Będziesz tak stał? - zakpiłem.
Uśmiechnął się wrednie i wszedł na łóżko, siadając na mnie okrakiem.
- Skoro tak nie możesz się doczekać Key zdradzę ci, że zafunduje ci dzisiaj niezły odlot. Nie musisz się hamować, kiedy będziesz chciał jęczeć albo krzyczeć. Wiesz, że lubię jak to robisz.
Puścił mi oko, po czym zafundował mi obiecany odlot. Kawałek nieba, dla którego mógłbym umierać cały czas.

piątek, 12 kwietnia 2013

Pewne wojny kończą się nad ranem, kiedy zachodzący księżyc uświadamia nam, że to co zdarzyło się w nocy, pozostaje tajemnicą nocy.

- Wychodzisz? - usłyszałem głos zza pleców, kiedy wiązałem włosy w mały kucyk z tyłu głowy. 
Spojrzałem w lustro przede mną. Odbicie ukazało mi oczywiście moją matkę. Wyglądała jakby właśnie wróciła z pracy. Formalnie ubrana, z niezachęcającym wyrazem twarzy, patrzyła jak się szykowałem. Byłem świadomy, że jestem do niej bardzo podobny. Odziedziczyłem po niej w szczególności ciężki charakter i przeświadczenie o tym, że nie można być kochanym, które nosiła ze sobą jak skarb przy sercu. Chociaż to drugie raczej nabyłem, patrząc na nią każdego dnia podczas rodzinnych kolacji, które przestały być częstością, od kiedy ojciec nawiązał kolejny duży interes. Włożyłem telefon do kieszeni i obróciłem się w jej stronę.
- Obchodzi cię to?
- Jak w szkole?
- Tak jak zawsze.
- Możesz być milszy?
- To będzie trudne, biorąc pod uwagę fakt, że rozmawiam z tobą. Tak, wychodzę. Śpieszę się. Jeśli potrzebujesz się wygadać to idź do Sooyoung. Ona potrzebuje cię bardziej niż ja.
Zeszła mi z drogi, otwierając dostęp do drzwi. Ominąłem ją. Za nim wyszyłem usłyszałem jeszcze coś w stylu miłej zabawy. Postanowiłem to zignorować. Nie chciałem się teraz nią przejmować.
Key czekał na mnie przed domem. Miał grzywkę zaczesaną na czoło, która prawie stykała się z linią jego oczu. Ciemna oprawa wokół nich nadawała mu koci wyraz spojrzenia. Uśmiechnął się z pewnością siebie i skomplementował mój wygląd. Na zewnątrz było już ciemno. Światła ulicznych lamp padały na chodnik, a w tle grała gdzieś klimatyczna muzyka. Kiedy znaleźliśmy się przed pałacem Jonghyuna wydawało mi się, że zaprosił całą szkołę. Gwar jaki panował w środku przypominał dyskotekę w klubie nocnym. Nie ma co, Jonghyun to jednak umiał się bawić.
- Brakuje tylko dziwek - skwitował Key.
- Widzisz gdzieś Minho? - spytałem.
Muzyka była bardzo głośna. Ludzie tańczyli lub sączyli drinki jak sok. W dużym pomieszczeniu panował lekki półmrok. Usiedliśmy przy barku. Wzięliśmy drinki od barmana, którego za pewne zatrudnił Jonghyun. Szybko znalazł się przy nas Kai z kilkoma znajomymi z kółka tanecznego.
- HEJ! - prawie krzyczeli, kiedy do nas podeszli.
Wszyscy zapoznali się z Kibumem, rzucając jakieś typowe dla nowych znajomości komplementy.
- Jonghyun to mistrz imprez - powiedział Kai, popijając alkohol. - Wszystkie laski z naszej szkoły chcą się z nim dzisiaj bzykać.
Key przewrócił oczami.
- Poza tym furorę robi też ten nowy koleś - dodał Kai.
Spiąłem się momentalnie, zwężając wzrok.
- Masz na myśli...
- Minho, a kogo innego? - powiedział. - To drugi najlepszy towar tego dnia. Ale to dziwne...
- Dziwne? - spytałem.
- Kiedy nas poznawałeś był taki jakby hym... bardzo opanowany i trochę nieśmiały. Jednak dzisiaj wygląda i zachowuje się zupełnie inaczej.
Co ten popieprzony Gorący Kubek robi? Choi szalony? Błagam. Jedyne, co on ma wspólnego z zabawą, to granie mi na nerwach.
- Doprawdy... gdzie jest więc nasza gwiazda? - spytałem, szukając go wzrokiem między ludźmi.
- Tam - wskazał Kai.
Ostatkiem sił postarałem się nie otworzyć szeroko buzi z zaskoczenia. Minho znajdował się w samym centrum sali. Był ubrany cały na czarno. Miał na sobie koszule włożoną w obcisłe spodnie, które przeplatał elegancki, skórzany pasek. Tańczył z paroma dziewczynami, które wyglądały na wniebowzięte. Musiałam przyznać - wyglądał nieźle. Nie potrafiłem zrozumieć, jakim cudem mój grzeczny Minho, stał się takim seksownym i pewnym siebie facetem. Do tej pory wszystko co robił, było w jakiś sposób powiązane ze mną. Czy ta zmiana image'u, to była jakaś kolejna zagrywka w moją stronę?

***
Kiedy zobaczyliśmy Minho, Taemin oniemiał.
- Wygląda... inaczej - powiedziałem.
- I to bardzo - dodał niby obojętnie Taemin.
- Widzisz gdzieś Jonghyuna? - spytał.
- Nie, ale jakoś wole go spotkać później. Wtedy, kiedy będę bardziej pijany, żeby mu wygarnąć w jakiś niebanalny sposób.
Posłał mi zadziorny uśmieszek, po czym popatrzył przed siebie.
- Jestem zły - powiedział, wlewając w siebie trzy kieliszki wódki pod rząd. - Key, zróbmy trochę zamieszania. Ja zacznę pierwszy.
Puścił do mnie oko. Po czym wypił czwarty kieliszek i ruszył w stronę parkietu. Szybko złapał rytm i zaczął tańczyć wraz z chłopakami z grupy tanecznej. Nie omieszkał oczywiście wykorzystać do swojego planu zrobienia zamieszania, pijanego już Kai'a. Odwrócił go w swoją stroną i zaczął seksownie się do niego przymilać. Kai wyglądał jakby Taemin robił to nie pierwszy raz i raczej nie robiło to na nim wyrażenia. Ale to nie na nim miało robić wrażenie.
- Twój przyjaciel jest naprawdę szalony - powiedział barman, przerywając moją obserwacje.
Spojrzałem w jego stronę. Miał niewiele ponad 20 lat i był całkiem przystojny. Poza tym ciepło się do mnie uśmiechał, co ostatnio rzadko mi się zdarzało.
- To raczej coś więcej niż bycie szalonym - zaśmiałem się. - Jestem Kibum, dla przyjaciół Key.
- A ja Chunji.
- Pracujesz jako barman? - spytałem.
- To tylko praca dorywcza. Na co dzień studiuje medycynę.
- Chcesz być lekarzem?
- Chce leczyć złamane serca - zażartował.
Uśmiechnąłem się.
- To będziesz miał dużo pracy.
- Jesteś kolegą Jonghyuna?
Wykrzywiłem się lekko.
- Raczej nie koniecznie - pomyślałem, nie znajdując nazwy na określenie naszej relacji.
- Ten chłopak jest naprawdę bogaty. Za jeden wieczór dostaje tyle, ile zarabiałbym w tydzień w barze. Wydaje się jednak dość arogancki.
- Żebyś wiedział... - powiedziałem cicho, dopijając drinka. 

***
       Kiedy zacząłem tańczyć, w głowie trochę już mi szumiało. Czułem, że alkohol powoli zaczyna rozchodzić się po moim organizmie. Póki co cieszyłem się pierwszym etapem upicia - szaleńczą pewnością siebie. Nie żebym na co dzień nie był pewny siebie, ale zwiększona dawka dawała wybuchowe efekty. Na takie właśnie liczyłem. Odnalazłem wzrokiem Minho. Wciąż tańczył z jakimiś dziewczynami. Dobra, nie miałem pojęcia jaką orientacje ma Minho. Lubił mnie - to na pewno. Nawet jeśli nie lubił mnie w ten sposób, to miałem nadzieje, że będzie chociaż zazdrosny o to, że nie zwracam na niego uwagę. Albo przynajmniej stwierdzi, że jako osoba pijana potrzebuje opieki żeby mnie ktoś przypadkiem nie zgwałcił. Pociągnąłem Kai'a tak, aby stał do Minho tyłem, a ja mogłem być zwrócony do niego twarzą. Pijany chłopak był słodki i odebrał moje zachowanie, jak przyjacielski gest. Był w 100% hetero, więc zawsze angażowałem go w swoje plany bez obawy zaangażowania się z jego strony. Muzyka dudniła mi w uszach. Rozluźniłem swoje ciało i dałem się ponieść rytmowi. Zacząłem seksownie się ruszać nie spuszczając wzorku z Minho. Miałem nadzieje, że szybko mnie zauważy. Natrafiła mi się jednak okazja z drugiej strony. Rozpoznałem jedną z dziewczyn z nim tańczących. Pomachałem do niej, a ona odmachała do mnie. To zwróciło uwagę mojego celu. Teraz najważniejsze było nie stracić twarzy. Kiedy nasze oczy się spotkały, uśmiechnąłem się tryumfalnie. Minho zwolnił lekko swoje ruchy analizując sytuacje. Pewny siebie uśmieszek trochę mu zbladł. Zacząłem wodzić dłońmi po klatce piersiowej i ramionach Kai'a, nie przerywając kontaktu wzrokowego między mną i Minho. Jakaś dziewczyna szeptała mu coś do ucha, ale on jej raczej nie słuchał. Zagryzłem dolną wargę, przemieszczając swoje dłonie na plecy chłopaka. Powoli i zmysłowo zjeżdżałem nimi wzdłuż jego ciała, zatrzymując się tuż nad jego pośladkami. Wplotłem palce w szlufki jego spodni, przybliżając twarz do jego szyi i sprawiając, że Minho widział zza ramienia chłopaka tylko moje oczy, co pozostawiało mu wiele dla wyobraźni. Przymknąłem na chwile oczy, a potem nieśpiesznie je otworzyłem. Ku mojemu zdziwieniu Minho znikną z linii mojego wzroku. Zacząłem się rozglądać, ale nigdzie go nie dostrzegałem.

***
- Płace ci za flirtowanie z gośćmi, czy podawanie drinków?
Przy moim boku znalazł się niespodziewanie gospodarz we własnej osobie. Spojrzałem na niego, przestając się śmiać z żartu, który właśnie opowiedział mi Chunji. Uniosłem wzrok i napotkałem dość zirytowaną minę Jonghyuna, który zniesmaczony wpatrywał się w barmana.
- Żadna z twoich lasek jeszcze ci nie obciągnęła, że jesteś taki upierdliwy? - prychnąłem. - Nikogo aktualnie nie ma przy barze, więc zwyczajnie rozmawiamy.
Jonghyun przeniósł wzrok na mnie. Uniósł do góry lewy kącik ust.
- Tak się składa, że wszystkie spławiłem Key. Nie jara mnie zabawa z kiepskimi naciągaczkami.
- W porządku Kibum - przerwał nam Chunji. - Postaram się pracować lepiej.
Chciałem zaprotestować, ale Jonghyun złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w tłum. Znalazłem się wśród obcych ludzi, którzy napierali na mnie i niego ze wszystkich stron. Jakaś dziewczyna zaczęła się o mnie ocierać, a chwile potem dołączył do niej Jonghyun. Wyglądał jak ktoś, kto dobrze się bawi. Poczułem obrzydzenie, kiedy ktoś zapał mnie za tyłek. Powietrze było gęste i pełne alkoholu. Zdecydowanie było zbyt duszno. Z trudem wyrwałem się z tłumu. Momentalnie dołączył do mnie gospodarz.
- Jeśli masz ochotę na jakieś eksperymenty seksualne z tymi laskami, to nie mieszaj mnie w to - rzuciłem, otrzepując się.
- Chce ci coś pokazać.
- Wiem po co mnie tu zaprosiłeś.
- Doprawdy? Więc skoro wiedziałeś po co przychodzisz i mimo to przyszyłeś, to w czym problem? - spytał.
Miał rację. Przyszedłem tu, bo chciałem znów poczuć jego ciało pod swoimi dłońmi. Jego usta na mojej skórze. Zaprzeczanie przed samym sobą byłoby już zbyt wielkim wariactwem. Co nie znaczyło, że Jonghyun musiał o tym wiedzieć. Ba, on nie mógł o tym wiedzieć.
- Chodź - powiedział i ruszył w głąb korytarza, nie oglądając się za siebie.  
Cóż za pewność siebie, pomyślałem. Ciekawość była jednak silniejsza i zdecydowałem się pójść za nim. Cokolwiek mnie tam spotka, przegrałem gdy uświadomił mi, że wiedziałem na co się szykuje przychodząc tu. 

***

       Minho zniknął a ja poczułem, że muszę skorzystać z łazienki. Opuściłem salon i poszedłem schodami na górę, mijając jakąś całującą się parę. Ciekawe co robi Key? Na piętrze nie paliło się żadne światło. Kiedy udało mi się znaleźć łazienkę i załatwić swoją potrzebę chciałem zejść na dół, ale coś zwróciło moją uwagę. Jedne z drzwi do pokoju na korytarzu były rozchylone, a przez szparę, na ciemny hol, padało światło księżyca. Chwiejnym krokiem wszedłem do tajemniczego pomieszczenia. Muzyka z dołu była teraz przytłumiona i rozpływała się w ciszy. Rozejrzałem się po wnętrzu. Było urządzone elegancko, ale dość nowocześnie, co pozwoliło mi sądzić, że znajduje się w pokoju Jonghyuna. Na przeciw mnie znajdowały się rozpostarte wielkie, szklane drzwi, okryte jasnymi, lekko przezroczystymi zasłonami, sięgającymi do ziemi. Powiewały delikatnie, zasłaniając otwarte drzwi. Ukazywały co chwile ciemne niebo i połyskujący na nim księżyc. Pełnia. Podszedłem bliżej wejścia na balkon, czując jak materiał zasłon, unoszony przez wiatr, dotyka mojego ciała. Przymknąłem oczy, czując na twarzy przyjemny chłód wieczornej bryzy. Rozchyliłem lekko usta. Nabrałem powietrza, wdychając zapach kwiatów, który niósł się za pewne z ogrodu. Uniosłem lekko powieki. Nagle zdałem sobie sprawę, że na przeciw mnie ktoś stoi. Otworzyłem szeroko oczy nieznacznie cofając się do tyłu. Przede mną, w białej otoczce tkaniny, na tle nocy, stał Minho. Jego ciemna skóra zlewała się z horyzontem, jednocześnie kontrastując z materiałem zasłon. Jego spojrzenie wyrażało emocje, których nie potrafiłem odgadnąć. Czułem się przewiercany na wylot tymi nieprzeniknionymi oczami. W końcu uniósł lekko kąciki ust.
- Czy to nie intrygujące, że spotykamy się przeważnie w takich samych okolicznościach? - spytał.
- Hyh? - powiedziałem zachrypniętym głosem. - Co ty tam robiłeś?
- Spoglądałem na ogród. Jest piękny.
Jego delikatny ton głosu przywrócił mi racjonalny tok myślenia. W końcu po coś przyszedłem na te imprezę. Teraz mam go tu gdzie chciałem. Samego i mam nadzieje zazdrosnego.
- Jesteś przeeeeuroczy - zaśmiałem się ironicznie mając wrażenie, że po opuszczającym mnie szoku, znowu zaczynam czuć się bardzo wystawiony.
- A ty pijany. Choć właściwie uroczy także jesteś.
Przewróciłem oczami. 
- Naprawdę Choi... co to za nowa stylizacja? Jesteś teraz jakimś macho?
Zlustrowałem go, przesuwając wzrokiem wzdłuż jego ciała. Cóż, był dziś cholernie pociągający. Czułem się raczej żałośnie dziwnie, że mu to przyznaję. Nawet w myślach.
- Nie wiem co masz na myśli. Chciałem tu przyjść w celu poznania nowych ludzi. Jonghyun chociażby jest trochę ekscentryczny, ale naprawdę miły.
- Pfff..ahahaha - parsknąłem śmiechem, jednocześnie łapiąc się za brzuch i brzegu łóżka. - On? Haha. Choi, ty jesteś taki słodko naiwny.
Podniosłem twarz, przestając się śmiać. Włosy opadły mi trochę na twarz. Minho wydawał mi się teraz lekko zły moim zachowaniem. W porządku. Teraz trzeba to pociągnąć.
- Nie patrz tak na mnie - wymruczałem. - To mnie nakręca.
- Właśnie widzę. Jutro będziesz bardzo żałował tego, co teraz robisz.
Unosiłem resztę swojego ciała, puszczając się lóżka i łapiąc równowagę. Uśmiechnąłem się szelmowsko, patrząc mu w oczy.
- To jest zabawa. Wiesz co to takiego? Nie sądzę. Chyba powinienem wrócić na dół, bo paru chłopaków już pewnie za mną tęskni.
Zmarszczył brwi.
- Podoba ci się obłapianie przez kilkunastu pijanych, nieznanych ci facetów?
- Jesteś zazdrosny?
Popatrzył na mnie. Zwilżyłem wargi, zwężając lekko wzrok. Przeczesałam dłonią opadające na oczy włosy.
- Nie odpowiadasz? - spytałem, zaczynając iść wolno w jego kierunku. - Nie potrafisz? A może... Może nie chcesz żebym znał odpowiedź.
Przygryzłem wargę, kiedy stanąłem naprzeciw niego w odległości kilku centymetrów. Przesunąłem wzrokiem od jego szyi w dół, ciesząc wzrok jego wyrzeźbionymi liniami mięśni, rysującym się w miejscach nieokrytych koszulą. Jej trzy pierwsze guziki były rozpięte. To sprawiało, że moja wyobraźnia wariowała na najwyższych obrotach. Pijany byłem podniecony dwa razy bardziej niż normalnie. Popatrzyłem mu ponownie w oczy. Przywołałem teraz w swoim spojrzeniu wszystko to, co potrafiłem wyobrazić sobie najbardziej pociągającego. Był zdezorientowany, ale ku mojemu zadowoleniu, nie obojętny na to co robiłem.
- Chcesz tego... -  wymruczałem, zamykając oczy. Przybliżyłem twarz do jego szyi. Był wyższy niż ja, przez co nie musiałem się zbytnio schylać, by ustami dotknąć jego szyi. Nigdy sobie nie wyobrażałem, że kiedykolwiek w życiu, zwykłe zetknięcie moich ust z czyjąś szyją sprawi, że będę czuć się tak niebiańsko i przeklęcie rozpalony. Minho zamarł. Ani mnie nie odtrącił ani mnie nie dotknął. Moje wargi zmysłowo przesuwały się wzdłuż jego skóry. To mi jednak nie wystarczało. Moje palce znalazły się w szlufce jego spodni, przeciągając go bliżej mnie. Teraz do pocałunków dołączyłem swój język, zsuwając się co raz niżej i dochodząc do odsłoniętego przez koszulę skrawka ciała. W chwili, kiedy się tam znalazłem, Minho automatycznie złapał mnie za ramiona i odsunął od siebie na długość jego wyciągniętych rąk. Zdezorientowany, podniosłem zamglony wzrok na jego twarz. Kiedy złapałem ostrość widzenia zauważyłem, że jest przestraszony. Z drugiej jednak strony, na jego twarzy malował się wyraz przyjemności, której wyraźnie nie chciał do siebie dopuścić. Ponownie zamknąłem odruchowo oczy, rozchylając usta i starając się niezdarnie wyrwać z jego uścisku, aby go pocałować. Musiałem wyglądać dziwnie, tak dziecinie wymuszając pocałunek, ale byłem zbyt nakręcony przez alkohol, żeby się w tej chwili tym przejmować. 
- Taemin przestań - powiedział.
- To ty przestań - wymamrotałem. - Chcesz mnie pocieszać? Sprawiać mi przyjemność? To mnie puść i daj mi to zrobić!
Poczułem niespodziewane zwolnienie uścisku. Nie spodziewając się takiego obrotu sprawy i tracąc równowagę, wpadałem wprost w ramiona Minho. Zaskoczony, nie wiedziałem przez chwile co się dzieje. Następnie ręce chłopaka zamknęły moje ciało w szczelnym uścisku. Moje usta wprawdzie znów znały się w zagłębieniu jego szyi, ale to co zrobił wpłynęło na mnie zbyt szokująco, by to wykorzystać.
- Co ty robisz? - wyszeptałem.
- Pocieszam cię.
- Ale...
- Wiem, że to nie taka forma pocieszenia jaką ode mnie oczekujesz. Jednak jest jedyną, którą mogę ci dać w tej chwili. Więc nie podważaj mojego działania. Chyba, że chcesz mi powiedzieć, że mnie lubisz.
Otworzyłem szeroko oczy ciesząc się, że Minho nie widzi mojej twarzy. Jego zapach mamił moje myśli. Pachniał orzeźwiająco i męsko. Nie kwiatami czy owocami. To było coś, czego na aktualną chwile nie potrafiłem opisać słowami.
- Nie znoszę cię. - powiedziałem.
- Jeśli chcesz.
Zacisnąłem usta. Jego dotyk był kojący. Poczułem, że zaczyna mi się chcieć spać. Ale co najgorsze poczułem, że tym razem przegrałem. Tymi myślami zakończył się kolejny etap mojego upojenia alkoholowego oraz rozpoczął następny - urwany film.

***

       Jonghyun zaprowadził mnie na tył domu. W jednym z pokoi było wyjście na obszerny ogród, w którym znajdował się również dość duży basen. Małe światełka połyskiwały wokoło jego brzegów, a także w lampkach rozwieszonych na drzewach. Niebo było dziś wyjątkowo przejrzyste, a księżyc znajdował się w pełni. Jonghyun wziął kolejnego drinka z barku w pomieszczeniu, wychodząc z nim na zewnątrz. Jak wiele alkoholu można w siebie wlać i wciąż stać na nogach? Musiał mieć już w tym niezłą wprawę.
- Nie masz dość? - spytałem.
Jonghyun zerkną na mnie i uśmiechnął się, po czym ostentacyjnie wlał w siebie kolejnego drinka.
- Masz racje, pijanego łatwiej będzie cię wykorzystać - prychnąłem, zakładając ręce.
Odstawił kieliszek na ziemie. Położył się na podgrzewanej podłodze, wyłożonej przed basenem. Rozłożył ręce i popatrzył na mnie.
- Wykorzystaj mnie - powiedział.
Popatrzyłem na niego jak na idiotę, na co on się zaśmiał.
- Taaak - powiedziałem, słuchając jego chichotu. - Jesteś taki dojrzały.
- Sorry, po prostu to takie dziwne, ale wszystko mnie jakoś śmieszy.
Przewróciłem oczami, ale również się uśmiechnąłem, zarażony jego głupawką.
- Czy ty się właśnie do mnie uśmiechnąłeś? - spytał zadziornie. 
- Wydaje ci się.
- Więc mnie nie wykorzystasz?
- Albo jesteś niesamowicie głupi, albo masz zbyt bujną wyobraźnie.
- A może żadne z tych dwóch. Może po prostu czuje...
- Nie kończ, bo i tak nie uwierzę.
- Dlaczego?
- Po pierwsze jesteś pijany, po drugie jesteś dupkiem.
- Jesteś chociaż pewien tego, że wiesz co chciałem powiedzieć? Może zbytnio siebie przeceniasz.
- Zapomnij - rzuciłem.
- Co o mnie myślisz?
- Szczerze?
- Zawsze.
- Myślę, że jesteś znudzony i rozgoryczony życiem. Posiadasz tak wiele, że w głowie ci się poprzewracało i nie potrafisz odnaleźć się w normalnym życiu. Szukasz więc powodów do gry.
- To niesamowite ile o mnie wiesz, nie znając mnie.
- Więc po co mnie pytasz, skoro żadna z moich odpowiedzi nigdy cię nie satysfakcjonuje.
- Jesteś jak kotek. Tylko, że częściej zamiast mruczeć - warczysz, a zamiast przytulać się - drapiesz.
Westchnąłem na jego kolejną zmianę tematu.
- Widzisz? O tym mówię. Jesteś zalany i niezdolny do konwersacji.
Zwęził wzrok, śmiejąc się do mnie jeszcze szerzej. Ok, nie wytrzymałem. Wypuściłem powietrze. Usiadłam na nim okrakiem i spojrzałem z udawaną pogardą, odwzajemniając jego uśmiech.
- Więc jednak to zrobisz? - spytał.
Pochyliłem się nad nim, zamykając mu usta pocałunkiem. Smakował alkoholem, ale wciąż dobrze. Wsunął swój język do moich ust, łącząc go z moim. Całowaliśmy się tak po prostu, chyba dobre piętnaście minut. Następnie Jonghyun obrócił mnie tak, że to on był na górze. Uśmiechnął się, a następnie wstał. Wyciągną do mnie rękę. Zdziwiłem się, ale załączyłem nasze dłonie, pozwalając by pomógł mi wstać. Jak na kompletnie pijanego jeszcze dobrą chwile temu, teraz wyglądał jakoś... trzeźwiej. Uniosłem brew, przyglądając mu się.
- Więc Key... to jak to jest. Ostatnio sam mi się poddałeś, a teraz sam się do mnie dobierałeś. Ale nie, no wcale mnie nie lubisz. Przepraszam, jak ty to nazywałeś? Aaaa! "To był twój wybór."
Otworzyłem szeroko buzie, zaczynając głośno oddychać z irytacją. Za nim zdążyłem przejść do dalszej części mojej rozpoczynającej się wściekłości, Jonghyun zapał mnie za rękę i pociągnął w stronę basenu, jednocześnie wrzucając do niego. Poczułem jak lecę, a następnie ląduje w wodzie. Szybko wypłynąłem na powierzchnie, wypluwając mokrą zawartość z buzi. Woda ściekała mi z włosów przylepionych do mojej twarzy. Wciąż nie mogąc wyjść z szoku, wściekły popatrzyłem w górę na Jonghyuna. Uśmiechał się słodko i triumfalnie. Kucnął przy brzegu basenu, zakładając ręce na nogach.
- A to - powiedział - jeśli jeszcze nie zdążyłeś zrozumieć, było za oblanie mnie wodą.
Zaśmiał się przekręcając lekko twarz. Byłem tak oburzony, że nie byłem w stanie mówić.
- Nienawidzę cię - to było jedyne co powiedziałem, a właściwie prawie to wykrzyczałem.
- Och! Przyznaj się! Nie potrafisz mnie nienawidzić - zachichotał. - Chodź.
Wyciągnął do mnie rękę chcąc pomóc mi wyjść z basenu. Chyba przeceniasz mój brak chęci mordu po czymś takim, Jonghyun! Szybko złapałem go za rękę i pociągnąłem. Jeszcze za nim na dobre wpadł do wody, a potem podniósł się z niej z komiczną minął, pokładałam się ze śmiechu. Z początku zszokowany, następnie zaczął śmiać się razem ze mną. Nie wiem jak to teraz wyjaśnić. Jakoś tak czułem się z nim dzisiaj lekko. To było przerażające i uzależniające jednocześnie. Wyszliśmy z tego basenu, wciąż się śmiejąc a Jonghyun kazał mi iść z nim na górę do jego pokoju, po suche rzeczy. To co zobaczyliśmy na miejscu - zabawne, zaskakujące i słodkie zarazem. Jedno jest pewne. Taemin na pewno chciałby, aby to co stało się w nocy, pozostało tajemnicą nocy.