sobota, 22 czerwca 2013

Możesz uciekać, opierać się i kłamać. Ale nie możesz tego robić po zmroku. Bo to właśnie nocą, przeszłość pow­ra­ca z podwójną mocą.



Nikt z nas nie może powiedzieć, że nigdy nie czuł w sercu strachu. W gruncie rzeczy każdy z nas pragnie być bezpieczny. Każdy chce żyć na stabilnym gruncie i mieć osoby, którym może zaufać. Przekraczając próg Komendy Głównej policji w Seulu, nie czułem strachu przed przeszłością. Bałem się natomiast tego, że nie stworzę przyszłości, o którą do tej pory walczyłem.  
Komendant Główny, Pan Park, zobaczył mnie już z daleka i gestem ręki przywołał do swojego gabinetu. Na korytarzu panował chaos. Zauważyłem, że dwóch ludzi wspólnika Lee zostało złapanych. To poprawiło trochę moje samopoczucie. Może uda mi się coś z nich wycisnąć na przesłuchaniu. Wszedłem do pomieszczenia, w którym czekał już na mnie także Onew.
- To się porobiło - skomentował Onew. - Masz wreszcie ten bajzel, na który tak czekałeś.   
- Co z Lee? - spytałem, opierając się o biurko szefa.
Wyraz jego twarzy powiedział wszystko, jeszcze za nim on sam się odezwał.
- Około 10 minut temu dostałem wiadomość, że zgubiliśmy go w burzowych chmurach jakiś kilometr poza granicami miasta. 
Zacisnąłem usta i położyłem dłonie na głowie, wydając z siebie dźwięk bezsilności. Cholera! Dlaczego przeczuwałem, że tak będzie!
- Co tam się dokładnie stało Minho? - spytał Komendant, próbując mnie uspokoić.
Westchnąłem i spojrzałem na mężczyznę.
- Przyszedłem porozmawiać z Lee i spróbować jakoś go podpuścić, żeby sam się wsypał. Nasze śledztwo stanęło, ale byliśmy już o krok od zebrania wszystkich dowodów przeciwko niemu...
- Ale nic nie powiedział?
- Nie. Był podejrzanie niespokojny. Kiedy usłyszeliśmy strzały na korytarzu, wykorzystał moją dezorientacje i nawiał. Nie mogłem od razu zacząć go gonić przez ogon jaki się za nim pociągnął. Wygląda na to, że teoria o kłótni między wspólnikami była prawdziwa.
- Pytanie dlaczego zostawił swoje dzieci? - wtrącił się Onew.
- Myślałem nad tym - powiedziałem. - Znam Lee na tyle żeby wiedzieć, że rodzina jest dla niego jednak w pewien sposób ważna. Podejrzewam, że nie spodziewał się dzisiejszego ataku. Żona była akurat przy nim więc udało im się razem zbiec. Myślę, że planował skontaktować się z pozostałą częścią rodziny, ale moja pogoń i jego przeciwnicy mu to uniemożliwiliśmy. Szczególnie, że nasi ludzie byli już wtedy prawie w jego domu. Mógł dostać cynk...
- Kiedy nasze jednostki przybyły na miejsce - powiedział Komendant. - Był z nimi jeden z ochroniarzy Lee, ale przyparty do muru uciekł. Podejrzewam jednak, że zdążył coś przekazać dzieciom.
- Że się tak wtrącę - przerwał nam Onew. - Nazywanie ich dziećmi jest trochę na wyrost. W końcu jego syn ma już 20 lat. Trudno go traktować jak dziecko, mimo jego słodkiego wyglądu.
- Musimy coś postanowić.
Komendant stwierdził to na głos, ale wyglądał jakby już coś postanowił.
- Ma Pan jakiś plan? - spytałem.
- Tak, ale szczerze mówiąc najpierw chciałem porozmawiać z tobą.
Popatrzył na mnie uważnie. Spiąłem się, przez chwile nie rozumiejąc, co ma na myśli.
- Jeśli o mnie chodzi jestem do Pana dyspozycji...
- Właśnie w tym problem Minho - powiedział, a w jego głosie usłyszałem zmartwienie. - Od początku wiedziałem, że ta sprawa nie jest dla ciebie tylko kolejną policyjną łamigłówką. Jednak na początku zignorowałem to, ponieważ nie wiedziałem na ile emocjonalnie jesteś w nią zaangażowany.
Zwęziłem spojrzenie, przyjmując kamienną twarz. Poczułem, że serce zaczyna mi przyśpieszać, ale dla pewności spytałem:
- Planowałeś mnie od tego odsunąć?
- A mam powody? - spytał poważnie. - Dobrze wiesz, że traktuje cię jak syna. Nie chce żebyś zrobił coś głupiego, bo zaangażowałeś się w te sprawę w niewłaściwy sposób.
Zaczynałem powili nabierać irytacji. To nie możliwe żeby na prawdę chciał mi to zrobić. Poświeciłem temu celowi całe ostatnie dwa lata.
- Potrafię oddzielić uczucia od pracy - zaparłem się. - Poza tym nigdy nie zrobiłem nic, co byłoby niezgodne z prawem. Ten człowiek popełnił przestępstwo a ja mam zamiar wymierzyć mu sprawiedliwość. Czy nie tak powinien postępować policjant?
- Ufam ci Minho - powiedział. - Skoro mówisz, że jesteś w stanie podołać tej sprawię, pozwolę ci na to. Musisz jednak wykonać zadanie jakie ci w niej przydzielę. Chcesz być blisko sprawy, prawda?
- Oczywiście.
- Znasz też rodzinę Lee, prawda?
- Pośrednio.
- Posłuchajcie uważnie - zwrócił się do mnie i Onewa. - Z jednej strony jego dzieci są podejrzane. Mogą kryć ojca i przy najbliższej okazji skontaktować się z nim i wspólnie uciec. Szczególnie, że oboje podają nam sprzeczne informacje. Z drugiej strony nie mamy pewności, czy po prostu żadne z nich o tej sprawie nawet nic nie wie. To sprawia, że istnieje prawdopodobieństwo, że ojciec sam po nie przyjdzie i wtedy będziemy mieli szanse go złapać. Jednak także jego wspólnik może próbować się na nich mścić, jeśli rzeczywiście popadł w konflikt z ich ojcem. Reasumując musimy je jednocześnie aresztować pod zarzutem utrudniana śledztwa, domniemanej współpracy, oraz możliwości ukrycia przed nami prawdziwego pobytu ojca, ale musimy je także chronić jeśli są w niebezpieczeństwie. Martwi mnie szczególnie Lee Taemin, który w bardzo prowokacyjny sposób daje nam do zrozumienia, że wie gdzie jest ojciec. Zastrzegł sobie, że weźmie na siebie winę, ale mamy wypuścić jego siostrę. I tu tkwi problem. Z jednej strony jest niebezpieczny a z drugiej może równie dobrze kłamać.
- Myślę, że musimy ich zatrzymać i przesłuchiwać do skutku - powiedziałem.
- Przesłuchamy, to jasne. Jednak, co dalej? Mamy wsadzić do aresztu 17-latkę?
Spojrzałem na niego, przyglądając mu się uważnie.
- Już coś postanowiłeś prawda? - spytałem.
- Szczerze mówiąc tak i to będzie teraz zależało od was dwóch, co z tym zrobimy.
- Dlaczego?
- To wy jesteście w tej sprawie od początku. Wiecie o niej wszystko. Wiem także, że mogę też liczyć na waszą dyskrecje. Nie mogę sobie pozwolić na to, że wdamy się w konflikt z tą szajką przestępców, z którą dziś mieli starcie moi ludzie.
- Oni i tak już wiedzą, że mamy ich dzieci - zauważył Onew.
- To dobrze. Jednak przetrzymywanie ich tutaj wiąże się wytwarzaniem zbyt wielkiej afery. Mam więc dla was zadanie. - popatrzył mi  prosto oczy. Wytrzymałem jego wzrok, słuchając go uważnie i czując, że nie spodoba mi się to, co zaraz usłyszę. - Od dziś, każdemu z was, zostanie przydzielony jeden z członków rodziny Lee.
- Co masz na myśli? - spytałem zimno.
- To, że w sposób dobrowolny lub przymusowy, zabierzesz dziś ze sobą do domu jedno z tych dzieci - powiedział. - Będziesz je pilnować, ale także chronić. Równocześnie dalej będziemy badać te sprawę, licząc na to, że któraś ze stron wyjdzie z ukrycia i popełni jakiś błąd.
Poczułem, że serce mi staje.
- Nie - powiedziałem stanowczo. - Nie chce zabierać, ani jej ani jego do swojego domu, a tym bardziej chronić.
- W takim razie Minho, będę musiał cię odsunąć od tej sprawy. Nie potrafisz pogodzić swoich prywatnych uprzedzeń z pracą policjanta. Nie mogę ryzykować twoich niespodziewanych zwrotów zachowania.
Zacisnąłem usta, spuszczając wzrok. Cholera. Co mam teraz zrobić? Jeśli się sprzeciwie mogę pożegnać się z uczestniczeniem w sprawie Lee. Ale jak mam się zgodzić? Nigdy w moim planie nie było mowy o nawiązywaniu bliższych kontaktów, z którymś z członków rodziny tego mordercy. Jak niby mam żyć normalnie pod jednym dachem z tymi osobami? Czy to ma teraz jednak jakieś znaczenie? Nie mogę odmówić. Nie mogę się poddać, tylko dlatego, że będzie ciężej niż przypuszczałem. Wziąłem oddech, a następnie wypuściłem powietrze z płuc. Przybrałem swój wyuczony instynktownie, zimny wyraz twarzy, rozluźniłem ciało i podnosiłem wzrok na Komendanta Parka. 
- Zrobię to - powiedziałem sucho. - Ale na moich warunkach.
- W porządku Jeśli nie zrobisz tym dzieciom więcej szkody niż pożytku. A ty, Onew?
- Na pewno nie wezmę tego chłopaka - powiedział stanowczo. - To diabełek w owczej skórze. Widziałeś, co zrobił jednemu z naszych policjantów?
Nie sądziłem, że Onew podsunie mi kolejną kłodę do mojego skupiska problemów. Taemin? Mam zabrać ze sobą Taemina? Chciałem coś powiedzieć, ale Pan Park mnie ubiegł.
- I tak planowałem przydzielić ci dziewczynę - przyznał, po czym popatrzył na mnie. - Minho, dobrze wiem, że znasz tego chłopaka lepiej niż chcesz się do tego przyznać. Jesteś silniejszy niż Onew i to ty jesteś inicjatorem tego śledztwa. Lee Taemin wie na pewno więcej niż jego siostra. Chcesz dokończyć te sprawę? Proszę. Daje ci taką możliwość.
Grunt osunął mi się pod stopami, ale nie dałem tego po sobie poznać. Stałem tak, jakby mnie to zwyczajnie obeszło.
- W porządku.
Nie jestem słaby - powtórzyłem sobie w myślach. Nie mam powodu by martwić się, że nie będę w stanie skrzywdzić tej... osoby. Do tej pory nie miałem problemu z przygwożdżeniem do ziemi przestępcy i przystawieniu mu pistoletu do głowy. A on był właśnie kimś takim. Nawet nie potrafił postąpić uczciwie i wydać swojego ojca, który był oszustem i mordercą. Co takiego mógłbym nie móc potrafić zrobić takiej osobie? To śmieszne. Wyjąłem broń ze skórzanego futerału po mojej prawej i przeładowałem magazynek. To przywróciło mi jasność myślenia.
- Łoooo.. - powiedział Onew machając do mnie uspokajająco rękami. - Opanuj się. Nie idziesz na wojnę.
- Gdzie są podejrzani? - spytałem Pan Kim.
- Zaprowadzę was.

****

- Nie musiałeś mnie odprowadzać. To, że nie bywałem tu od dłuższego czasu, nie znaczy, że zapomniałem jak wygląda miasto.
Chunji uśmiechnął się zawadiacko i splótł nasze dłonie razem.
- Wiem, to była tylko wymówka, żeby dłużej z tobą pobyć.
- I stąd ten spacer? Bez samochodu będziesz teraz dłużej szedł do szpitala.
- To jest warte tego poświecenia.
Westchnąłem, teatralnie poddając się i spojrzałem na niego spod grzywki śmiejąc się.
- Brakowało mi tego uśmiechu - powiedział. - Ach, jak ja mam teraz dać ci pójść do tej pracy?
Położyłem moją wolną dłoń na jego przedramieniu.
- Wieczorem to sobie odbijemy.
- Ta twoja szefowa jest bardzo zachłanna.
- Zwykła kobieta, jak każda inna.
Odwróciłem lekko wzrok. Tak. Nie powiedziałem mu, kim jest moja nowa pracodawczyni. To nie tak, że chciałem go okłamywać. Po prostu wiedziałem, jak Chunji zareaguje na te rodzinę. Widział zbyt dobrze jak się czułem i zachowywałem po tym, co zdarzyło się przed moim wyjazdem. Poza tym, to był tylko jednorazowy szkic. Zaprojektuje te suknie i szybko to skończę. Poczułem wibracje w telefonie.
- Dzień dobry, czy rozmawiam z Panem Kim Kibumem?
- Tak.
- Do naszego szpitala przywieziono właśnie Pana matkę...
Nim mężczyzna w słuchawce dokończył, już biegłem przed siebie a Chuijn za mną, nic nie rozumiejąc.

***

- Operacja? - wypaliłem.
- Tak - powiedział lekarz.
Opadłem na krzesło. Chujin położył mi dłoń na ramieniu.
- To poważny zabieg?
- Niestety tak. Nie jest także refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Możemy dać Panu kilka dni na zgromadzenie funduszy. Operacja mogłaby się odbyć w piątek.
Kiedy usłyszałem sumę, twarz pobladła mi jeszcze bardziej. Nie miałem takich pieniędzy. Chujin kucnął przede mną.
- Posłuchaj - powiedział. - Mam trochę oszczędności. Pożyczę jeszcze od kolegi i jakoś uzbieramy te sumę.
- Nie - zaoponowałem. - Jak mogę cię prosić, o takie poświecenie? To bardzo duża suma. Nie mogę tego zrobić.
- Jak to nie możesz? To chyba jasne? Kocham cię i kocham twoją matkę.
- A później będziesz spłacać nasze długi przez szmat czas.
- To nie ma znaczenia.
Pokręciłem głową ze smutkiem i wstałem, omijając go. Skąd mam wziąć taką sumę pieniędzy? Nie mam stałej pracy. Nie dostanę kredytu. Nie mam takich oszczędności. Nawet gdybym dostał od razu zapłatę od Jungah to na nic się zda... Chyba, że... Zagryzłem wargę. Oparłem się o ścianę. W tej chwili liczyło się tylko dobro mojej matki. Nie uważałem nawet za odpowiedni zadawać sobie pytanie, czy podołam czemuś takiemu. Zamknąłem oczy. Wziąłem wdech. Po czym znowu je otworzyłem i podszedłem do Chuijna.
- Zaczekaj z mamą. Umów z lekarzem operacje na piątek. Zdobędę te pieniądze.
Popatrzył na mnie podejrzanie.
- Co ty chcesz zrobić, Kibum?
- Nie martw się - uśmiechnąłem się blado. - Nie zamierzam okraść sklepu, czy coś. Daj mi 2 godziny. Wrócę jak najszybciej.
- W porządku. Ufam ci.
Ruszyłem przed siebie. W między czasie wybrałem numer telefony.
- Jungah - powiedziałem. - Zgadzam się na twoją propozycje... Na obie propozycje.

****

- Witam - powiedział do nas Komendant Park. - Jak się czujecie?
- Przed dwoma godzinami prawie umarliśmy, a potem Pana ludzie zafundowali nam drugie piekło. Czujemy się super - zakpiłem.
- Dobrze wiecie, że jesteście zamieszani w te sprawę. Gdyby nie to, co robiłeś na przesłuchaniu, może to wszystko wyglądałoby trochę inaczej.
Przewróciłem oczami.
- Za chwile poznacie dwóch ludzie, z którymi będziecie mieć teraz najwięcej do czynienia. Choi Minho, Lee Jinki, wejdźcie.
Czasem w filmach pojawia się taki moment, kiedy cały świat na chwile się zatrzymuje. Akcja zamiera, a czas staje w miejscu. I jesteś tylko ty, on i to, co powstaje w twojej głowie, gdy na niego patrzysz. Tak właśnie było w chwili, gdy zobaczyłem Minho.
Kiedy tylko wszedł do pomieszczenia, powietrze stało się chłodniejsze a ja miałem wrażenie, że tlen przestał dochodzić do moich płuc. Teraz wszystko zrozumiałem. To dlatego ojciec ostatnio wspominał o Minho. To dlatego zaczął mieć problemy w firmie. To Minho, to on to wszystko zaangażował. Kto inny zrobiłby tyle żeby od podszewki wygrzebać te wszystkie informacje o nim.
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jego spojrzenie. Poczułem jak ciarki przebiegają mi po plecach. Jeśli kiedykolwiek sądziłem, że go znam, to ten moment zaprzeczył jakiejkolwiek podobnej teorii. Jego wzrok był zimny, schły i obcy. Był jak przepaść, ale nie dało się w niej zobaczyć dna, tylko ciemność i wrogość. Nawet na mnie nie zerknął, choć wiedział, że siedzę naprzeciwko. Za to dokładnie czułem na sobie jego uczucia, mimo braku jego spojrzenia. Wydawało mi się, że wiem wszystko o nienawiści. W końcu nienawidziłem bardzo długo. Jednak jego sposób okazywania tej emocji, był zupełnie inny niż ten, z mojego doświadczenia. Całym sobą emanował czymś, co przypominało mi palącą odrazę do wszystkiego, co w tym pokoju kończyło się na Lee. Jednocześnie łączył to z totalną ignorancją naszych osób i typowym wyrazem policjanta, który przyszedł jak kat, skazać więźniów. Był o wiele lepiej zbudowany niż wcześniej. Choć miał na sobie skórzaną kurtkę, mogłem ocenić to bardzo dobrze. Poza tym wyglądał na bezwzględnego. Coś w nim teraz sprawiało, że odruchowo traktowałem go o wiele bardziej jak mężczyznę niż kiedyś. A to sprawiało, że czułem strach. Tak. Bałem się go i tego, co mnie dalej czeka dzięki jego ingerencji. Jednak to nie wszystko, co czułem. Niestety, mimo tego, że wiedziałem jak bardzo będzie dla mnie teraz okrutny, coś głęboko wewnątrz mnie, doszukiwało się chociaż maleńkiego szczegółu, który przypominałby dawnego Minho. To niewiarygodne, jak człowiek może się zmienić.
Akcja ruszył ponownie, kiedy zostaliśmy dosadnie poinformowani, co nas dalej czeka.
- Nie ma mowy - powiedziałem stanowczo.
Złapałem Sooyung za rękę. Wyglądała na przerażoną, perspektywą utracenia mnie chociaż na chwilę. Jeśli nas rozdzielą, nie mam pojęcia jak sobie poradzi.
- To nie była propozycja - powiedział komendant. - Ale mimo tego, że jesteście podejrzani, możesz uznać to także za sposób ochrony. Chyba nie zapomniałeś, że jeszcze parę godzin temu próbowano was zabić?
- Sami sobie poradzimy - warknąłem.
- To nie podlega dyskusji. Od tej pory nadzór nad tobą będzie sprawował Choi Minho, a nad Sooyung, Lee Jinki.
Serce stanęło mi jak wryte. Powoli. Minho będzie mnie więził, w swoim domu, sam na sam i na jego nieprzewidywalnych zasadach? To nie może wejść w życie. Zimny pot oblał moje plecy. Co teraz? Nie mogę zażądać zamiany osób, bo jednocześnie jak mogłem pozwolić Sooyung zostać z Minho? Nie wiedziałem, co mógłby jej zrobić. Zacisnąłem szczękę.
- Zrobię to, jeśli obieca mi Pan, że żaden z Pana ludzi nie skrzywdzi mojej siostry - powiedziałem.
- Oczywiście, że nikt nie będzie jej krzywdzić - zaoponował. - To ty jesteś głównym podejrzanym o zatajanie informacji.
- W takim razie chce zadzwonić. Mam prawo do tego żeby ktoś wiedział, gdzie jestem i co się ze mną dzieje. 
- Nie mogę na to pozwolić. Miejsce waszego pobyty musi zostać tajne.
- Słucham!? - oburzyłem, jednocześnie wstając - Mam gdzieś Pana zasady! Myśli Pan, że się boje!?
Już miałem do niego podejść, ale nagle stało się coś czego się nie spodziewałem. Ktoś załapał mnie od tyłu za rękę, wyginając ją do tyłu i przyciągając do siebie. Poczułem oddech tej osoby na swojej szyi i zamarłem. Gdy zdałem sobie sprawę, że to Minho właśnie mnie uziemił, po moim ciele rozeszła się fala dziwnego uczucia.
- Panie Komendzie - powiedział. - Rozmowy nic nie dadzą. Te osoby potrafią kłamać lepiej niż Pan sobie wyobraża. Zrobię tak jak powiedziałem i wyciągnę z nich informacje.
Co on powiedział? Kłamać?
- Czy to jest według Pana ochrona? - zakpiłem, wyrywając się. Jednak Minho zrobił kolejną nieprzewidywalną rzecz i za chwile poczułem jak na moim nadgarstku zamyka się obręcz kajdanek. Następnie drugą przypiął do swojej ręki.
- Co ty robisz? - syknąłem.
- Sooyung - powiedział Jinki. - Możesz mówić mi Onew. Będziesz musiała pójść ze mną.
- Nie ma mowy! - krzyknęła i złapała mnie za wolna rękę. - Nie zostawię Taemina! Minho go zabije!
Nagle w pokoju zapadła cisza. Nie powinna była tego mówić. Komendant wyraźnie spoważniał i wyglądał jakby zastanawiał się, czy czasem Sooyung nie ma racji. Zagryzłem wargę i spojrzałem na nią. Położyłem jej dłoń na włosach i pogładziłem je.
- Wszystko będzie dobrze, mała - szepnąłem. - Nie pozwolę im nic ci zrobić. Obiecuje.
Jednak ona niespodziewanie przytuliła mnie do siebie.
- To o ciebie się martwię, Taemin.
Puściła mnie i stanęła tuż przed Minho. Ku mojemu zdziwieniu zaszczycił ją swoim spojrzeniem.
- Posłuchaj! - krzyknęła. - Jeśli zrobisz coś Taeminoi to przysięgam, twoje chore wymysły, że to my mamy odpowiadać za czyny ojca, nie obronią cię przede mną!
- Jesteś jak twój ojciec - odpowiedział jej zimno - Broniąc przestępcy sami stajecie się przestępcami.
Otworzyła szeroko buzie i rzuciła się na Minho. Przerażony tym, że on może to później wykorzystać przeciwko niej, chciałem ją niezwłocznie powstrzymać, ale uprzedził mnie Onew. Zamknął ją w ucisku. Jednak nie doceniałem mojej siostry. Uderzyła go piętą w stopę i korzystając z jego dezorientacji, uwolniła swój łokieć i wymierzyła mu cios w brzuch. Policjant na chwilę zaskoczony, złapał się za brzuch. Jednak szybko się opanował i jednym ruchem pociągnął ją za rękę, przerzucając sobie przez ramię. Sooyung zaczęła krzyczeć. Byłem szczerze zaskoczony ilością przekleństw jakie znała. W połączeniu z jej niewinnym, anielskim wyglądem, dawało to dziwną mieszankę. Ruszyłem w jej stronę, wściekły postępowaniem policjanta. Jednak Minho pociągnął mnie za nadgarstek, napinając łańcuch kajdanek.
- Podwiozę was - krzyknął Onew do Minho, przez krzyki mojej siostry. - Na motorze raczej nie pojedziecie w takim stanie.
Minho ma motor? Zanim zdążyłem to sobie wyobrazić, zostałem brutalnie wyciągnięty z pokoju i poprowadzony na pewną śmierć.

***

- Wystarcz tylko jeden podpis - powiedziała kobieta.
Bez większego zastanowienia napisałem swój autograf w odpowiedniej rubryczce.
- Nie obchodzi mnie nic, poza zapłatą z gór.
- Nie przeczytasz?
- Przejrzałem. Wystarczy mi to.
Spojrzała na mnie uśmiechając się zaintrygowana.
- Powiesz mi skąd ta nagła zmiana decyzji?
- Nie. To moja sprawa.
Wzruszyła ramionami, jakby uznała, że jej to jednak wcale nie obchodzi. Po czym wstała, obeszła biurko i oparła się o nie, tuż obok moje fotela.
- Wyglądasz jakbyś właśnie podpisał pakt z diabłem.
- Bo tak po części jest.
Pochyliła się lekko w moją stronę a jej burza włosów opadła ku dołowi.                       
- Nie jestem diabłem - szepnęła. - Jestem od niego o wiele lepsza.
Poczułem, że coś jest nie tak. Zwęziłem spojrzenie.
- Co masz na myśli? Zamierzasz mnie torturować w pracy?
- Ależ nie będziesz pracował ze mną, Kibum.
- Jak to?
- Przy sukni, owszem. Jednak nie w projektowaniu linii ubrań.
- To dobrze. Twoi podwładni na pewno nie mogą być gorsi niż ty.
- Nie, nie, nie. Będziesz pracował z kimś wyżej postawionym.
- Świetnie - powiedziałem z ironią. - Twój ojciec pewnie jest pewnie sto razy bardziej taki jak ty.
Przekręciła głowę, wyginając usta w zwycięskim uśmiechu.
- Jeszcze nie rozumiesz? - spytała.
Popatrzyłem na nią zdziwiony. Co takiego ominąłem?
- Punkt 11 w naszej umowie - rzuciła i odepchnęła się od biurka. - Za chwile poznasz swojego pracodawcę.
Jej włosy mignęły mi przed oczami gdy wchodziła. Punkt 11? Spojrzałem na umowę i odnalazłem ten przypis. Moje serce stanęła, kiedy informacja, którą przeczytałem dotarła do mojego mózgu. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i poczułem, że za chwilę zemdleje. 
______
Nawet jeśli uważacie, że bardzo naciągnęłam zarzuty jakimi obarczono Taemina, to popatrzcie na to z drugiej strony - teraz jest z Minho. :P

5 komentarzy:

  1. matko matko maaatko, ten 2min robi się taki hhfdnvjljjgfgkf ;3 boże jak ja kocham takie brutalne rzeczy, jezu już się nie moge doczekać jak zostaną sami w domu minho i ohhh co się będzie działo *_*
    jongkey tak bardzo mnie nie intryguje bo wolę taemin a noo i Onew i Sooyoung... zastanawiam się, czy zrobisz z nich parkę, czy nie.. ja bym chciała <3

    OdpowiedzUsuń
  2. fakt z lekka naciągane no ale z minho :p
    ale sie porobilo
    sgfbvoiqgbovqoehgo zaczęło się jak zwykła sielanka a teraz...
    uuu jestem strasznie ciekawa co dalej wymyślisz

    OdpowiedzUsuń
  3. naciąganie?! gdzie wy tu widzicie naciąganie? ja tu widzę tylko fantastyczny fanfik! też jestem ciekawa czy szykujesz coś OnewxSooyoung, byłoby ciekawie, w końcu jakiś hetero XD już się cieszę na te JongKey, wiem, że będzie cudowne, Chunji mnie denerwuje tą swoją perfekcyjnością. już czuję że ten paring wyjdzie świetnie!
    ale po raz pierwszy jestem tak zachwycona u Ciebie fragmentem 2mina! jest powalający, taki brutalny i ciekawy, kurczę no po prostu kipi cudownością! ciekawe jak brudne rzeczy Minho zamierza robić Taesiowi... aaach hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie zarzuty postawione Taeminowi nie są naciągane. Bardziej martwi mnie przełożony Minho... mimo iż wie, że Choi jest związany z tą sprawą emocjonalnie + te rozpaczliwe krzyki Sooyoung o tym, że Minho jest w stanie zabić Tae i nie rozumie dlaczego M. chce się mścić na dzieciach za to co zrobił ojciec... Komendant (?) powinien być tym zaalarmowany, przecież to stwarza niebezpieczeństwo dla podejrzanego-ochranianego. Dobra mi ochrona -.- ale mimo wszystko wiem, że to po to, żeby 2min mogli... pobyć ze sobą (jakkolwiek nieadekwatne to stwierdzenie jest hah)
    Tak w ogóle to miłość Tae do Sooyoung jest taka... piękna? W sensie to wzruszające... Taemin za wszelką cenę chce chronić siostrę ^^ nawet za cenę własnego cierpienia.
    A jak jestem już przy sprawie cierpienia... biedny Minnie... to musi być ogromny ból, kiedy ukochana osoba tak się zmienia. Pewnie każde lodowate spojrzenie jest jak igła w serce Tae. Wiem, że po raz kolejny nie skupiam się na odczytaniu, co czuje Monho (stał się taki zimny...), ale po prostu Tae jakoś bardziej mnie przyciąga... xd
    Co do Key i Jungah... wiedziałam, że ta laska coś knuje! Teraz zapewne do pokoju wszedł Jong i ciekawie to nie będzie... I tu pojawia się kolejne piękne uczucie. Miłość dziecka do rodzica. Key jest w stanie znosić przebywanie ze znienawidzonymi osobami, ktore w przeszłości naprawdę go skrzywdziły, po to, by uratować mamę. To piękne <3
    Twoje opowiadanie jest coraz lepsze! *.* już nie mogę się doczekać kolejnego partu! <3
    Weny, dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. uwielbiam to jak przedstawiasz postawę Taemina w tym rozdziale. zaskoczeniem jest też dla mnie charakterek jego siostry, ale Taemin... *.* wątek relacji rodzeństwa jest po prostu genialny, ale to już mówiłam. strasznie mi się, strasznie, strasznie, strasznie!
    taaa, 2Min będą razem o ile się nie pozabijają gdzieś po drodze...
    nie mam dziś zbyt dużo mądrego do powiedzenia. tyle tylko, że rozdział, jak dla mnie, jest genialny! czytałam z zapartym tchem! wyczekuję już następnego!
    weny życzę!

    [spam]
    zapraszam do czytania i komentowania! :}
    http://wiezirodzinne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń