- Nie kręć się tak - powiedziałem. - To sprawia, że też zaczynam
czuć się podenerwowany.
Wyprostował się na samolotowym fotelu i uśmiechnął
przepraszająco.
- Wybacz Taemin. To przez to, że nie mogę się już doczekać
żeby zobaczyć mamę i Chujina.
Westchnąłem i oparłem brodę o rękę. Od kiedy wyjechaliśmy,
wizyty w Seulu stanowiły rzadkość. Bywaliśmy w mieście około raz na pół roku.
Osobiście nie chciałem tu wracać nawet wtedy, ale robiłem to dla Sooyung.
Natomiast Kibum miał poza matką jeszcze jeden powód, by bywać tu częściej.
Przed wyjazdem do Nowego Jorku, jego kontakt z Chujinem nie był jakiś
niesamowity. Kibum ogólnie nie był przekonany do żadnych związków. Jednak Chunji
był wytrwały. Zbiegiem okoliczności, często wyjeżdżał na zagraniczne kursy lekarskie
i starze więc często bywał w Nowym Jorku. Stopniowo zbliżał się do Kibuma aż
wreszcie osiągnął to, o co się tak starał. Teraz od roku są już razem a Chujin to
jego temat numer jeden. Nie byłem na tyle samolubny aby nie cieszyć się z jego
szczęścia, ale jednocześnie ich widok, wywoływał u mnie pewne mieszane uczucia,
których nie potrafiłem do końca zdefiniować.
- Czy mogę wam podać coś do picia?
Usłyszeliśmy głos stewardesy, która pojawiła się właśnie przy
naszych miejscach. Spojrzeliśmy na nią odruchowo. Była schludnie ubrana i miała
strasznie irytująco uroczą mimikę twarzy. Jej uśmiech był jednym z tych, które
można zobaczyć na reklamach pasty do zębów. Miałem ochotę założyć okulary
przeciwsłoneczne, żeby nie dostać oparzenia od jej słonecznego blasku.
- Możesz mi podać tabelki na przeczyszczenie... - mruknąłem
sam do siebie, jednak na tyle głośno, że nie uszło to uwadze ani stewardessy
ani Kibuma. Kobieta przybrała zmieszany wyraz twarzy a Key kopnął mnie
dyskretnie w kostkę, na co ja tylko przewróciłem oczami.
- Nie, dziękujemy - odpowiedział Kibum, niezręcznie się
uśmiechając.
Kiedy kobieta od nas odeszła, zdążył mi jeszcze mignąć przed
oczami, jej teraz już oburzony wyraz twarzy.
- Taemin - westchnął Kibum. - Mógłbyś chociaż udawać, że
potrafisz żyć w społeczeństwie? Wiem, że potrafisz.
- Jasne, ale tylko wtedy, kiedy chce coś ugrać, albo mam z
tego jakieś korzyści. W jej przypadku, rabat na kawę w samolocie, nie jest
jakoś dziwnym trafem szczytem moich marzeń.
- Mimo wszystko teraz, kiedy wracamy do Seulu, mógłbyś
trochę bardziej popracować nad swoją antypatią do otoczenia.
- Spójrz, zaraz lądujemy - zmieniłem temat.
To świetnie znowu przypomniało Kibumowi, że za chwilkę
spotka swoich bliskich. Kiedy w końcu dotarliśmy
na ziemie i odebraliśmy swoje bagaże, na lotnisku czekało nas kilkuosobowe powitanie.
Kiedy tylko Key zobaczył Chuijna, od razu rzucił swój bagaż na podłogę
lotniskowego holu i wskoczył w otwarte już ramiona Chunjina. Chłopak zamknął go
w swoich objęciach i podniósł do góry, równocześnie okręcając się wokół własnej
osi. Kibum wtulił nos w jego koszulkę i przymknął oczy uśmiechając się. Gdybym
miał powiedzieć teraz prawdę, nie mógłbym nie przyznać, że wyglądają słodko.
- Cześć Taemin - rzucił mi Chujin, kiedy udało mu się
wyswobodzić z uścisku Kibuma. - Powinieneś się uśmiechnąć! Jesteś w domu.
Wzruszyłem ramionami, robiąc obojętną minę. Za chwile
dołączyły do nas kolejne dwie osoby. Mama Kibuma uściskała go mocno, chwaląc
przy okazji nieocenioną pomoc jaką dostała ostatnio od Chuijna, kiedy zepsuł
jej się kran w kuchni. Zawsze zazdrościłem Kibumowi takiej mamy. Była ciepła,
tolerancyjna i stała za nim murem w każdej sytuacji. Mimo, że nigdy nie
wspominał mi o swoim ojcu czułem, że gdybym miał taką mamę, wystarczyłaby mi za
dwoje rodziców.
- Taemin!
Usłyszałem jak ktoś głośno wykrzykuje moje imię a chwilę
potem, ten ktoś rzuca się na mnie, prawie przygniatając mnie do ziemi.
Uśmiechnąłem się. Przytuliłem osobę, która wyciskała ze mnie właśnie ostatnie
tchnienie.
- Jak się masz Sooyung? - spytałem.
Puściła mnie i odsunęła się, przybierając reprezentacyjną
pozę.
- A jak wyglądam? - zażartowała.
Przez te dwa i pół roku, kiedy miałam tak wielką rzadkość
spotykać ją, nie tylko przez monitor laptopa, bardzo się zmieniła. Skończyła już
17 lat i zdecydowanie urosła. Brakowało jej teraz zaledwie 2-3 centymetrów aby
zrównać się ze mną. Wciąż miała bardzo długie, ciemne włosy i swój delikatny,
niewinny sposób wyglądu oraz zachowania. Jednak dokładnie widziałem, że nie
była już małą dziewczynką, którą tu zostawiałem.
- Wyglądasz świetnie - skwitowałem.
- A ty zmarniałeś! - zarzuciła mi. - Miałeś jeść i podciąć
włosy a ja wciąż widzę u ciebie ten mały kucyk i wystające kości!
- W takim razie musimy zacząć chodzić razem na jakieś bardzo
kaloryczne obiady - odparłem. - Jak myślisz?
Uśmiechnęła się promiennie i ponownie rzuciła na mnie aby
dokończyć duszenie mnie. Następnie zrobiła to samo z Kibumem.
- Zdzwonimy się - powiedział Key. - Musimy uczcić to, że
znowu jesteśmy tu wszyscy razem.
- Ale teraz jedziesz ze mną do domu! - powiedziała stanowczo
jego mama. - Zrobiłam pyszny obiad. Taemin, może wpadniecie z Sooyoung?
- Nie, ale dziękuje bardzo - uśmiechnąłem się uprzejmie. -
Też chce się trochę nacieszyć domem.
Wszyscy spojrzeli na mnie jak na kłamcę a ja westchnąłem w
myślach. Zawieranie bliższych znajomości, wiązało się na moje nieszczęście z
tym, że ci ludzie znali mnie już niestety na wylot, więc moja gra w ogóle na
nich nie działała.
- Wpadnijcie więc następnym razem - powiedziała kobieta i
porwała Kibuma oraz Chuijna. Pożegnaliśmy się ciepło i rozeszliśmy w swoje
strony. Razem z Sooyung wsiedliśmy do samochodu, którym przyjechał po nas łaskawie
szofer ojca. Od razu nacisnąłem przycisk, który uruchomił szybkę oddzielając
nas od mężczyzny, pozwalając na swobodną rozmowę. Spojrzałem na siostrę.
- Czego mam się spodziewać w domu? - spytałem bez ogródek.
Momentalnie jej uśmiech zbladł. Westchnęła i przeczesała
swoje włosy.
- A jak myślisz? - odparła. - Niewiele zmieniło się od twoje
wyjazdu. Mama ciągle pije i kupuje sobie nowe ubrania a tata rzucił się w wir
pracy, przez co jest w domu jeszcze rzadziej niż kiedyś...
Uścisnąłem jej dłoń. Zwróciłem uwagę na to, że wciąż ma
bransoletkę, którą dałem jej przed wyjazdem.
- A ty? Jak sobie radzisz?
Uśmiechnęła się uspokajająco.
- Jest w porządku. Zresztą teraz, kiedy wróciłeś, już bardziej
szczęśliwa być nie mogę.
Czułem, że nie mówi mi całej prawdy o swoim stanie
psychicznym. Miałem jednak nadzieje, że teraz, kiedy jestem na miejscu, jakoś
wynagrodzę jej to, co musiała przechodzić przez te lata. Złe obawy o jej stan
duchowy, to jednak nie było wszystko o co się martwiłem.
- Sooyung - zacząłem chwiejnie. - Czy do tej pory wokół
ciebie i rodziców nie działo się jeszcze nic dziwnego? Mam na myśli, czy... nie
miałaś jakiś problemów albo czy ktoś nie chciał ci zrobić krzywdy?
Popatrzyła na mnie niepewnie.
- Taemin ja... Nie sądzę żebyś chciał o tym rozmawiać.
- Przeciwnie. Chce.
Spojrzała przez okno.
- Ze mną wszystko ok, ale nie mogę tego samego powiedzieć o
tacie. Nic mi nie mówił, ale ostatnio wydaje się bardzo zestresowany. Jakby
czymś bardzo się przejmował.
Uspokoiłem się trochę tym co mi powiedziała. Podejrzewałem,
że ojcu nie jest nic więcej poza zaangażowaniem w pracę. Zresztą oboje z matką
w ogóle mnie nie obchodzili. Miło z ich strony, że płacili za moje mieszkanie z
Kibum w Nowym Jorku, ale to nie czyni ich od razu kimś, o kogo miałem zamiar
się martwić. Na początku przed wyjazdem nienawidziłem ich. Teraz pozostała mi
tylko obojętność.
- Teraz wszystko się ułoży, mała - powiedziałem.
- Nie ma innej opcji - odparła i ponownie się we mnie
wtuliła.
***
Rozpakowywanie swoich bagażów poszło mi zdecydowanie
szybciej niż myślałem. Myślę, że w dużej mierze była to zasługa pomocy
zorganizowanego Chujina.
- Twoja mam mówi, że za chwilę poda obiad - szepnął mi do
ucha chłopak, oplatając mnie od tyłu rękami.
Uśmiechnąłem się, czując przy sobie jego przyjemną bliskość.
To zabawne. Gdyby ktoś kiedyś zapytał mnie, kim będę w wieku 21 lat, pewnie nigdy
nie odpowiedziałbym prawidłowo na jego pytanie. Nie przypuszczałem, że uda mi
się pojechać do Nowego Jorku i osiągnąć tam tak wiele sukcesów oraz nauczyć się
tylu nowych rzeczy. Nie myślałem, że dam radę zostać projektantem strojów scenicznych
i ubrań codziennych. Nigdy nawet nie marzyłem, że stworze z kimś tak długi,
szczęśliwy związek. Obróciłem się do niego przodem, zarzucając mu ręce na
szyje.
- Myślę, że może poczekać jeszcze chwilkę... - uśmiechnąłem
się zadziornie. Odwzajemnił uśmiech, po czym jego usta delikatnie zatopiły się
w moich. Na początku nie potrafiłem przyzwyczaić się do sposobu w jakim całował
mnie Chuji. Zawsze robił to subtelnie i czule. Wcześniej nie miałem zbyt wiele
okazji by być tak całowanym. Z biegiem czasu jednak, sposób w jaki to robił, stał
się dla mnie czymś bez czego nie potrafiłem żyć. Zawsze kiedy się spotykaliśmy,
ten gest dawał mi wiele miłości i poczucia bezpieczeństwa. Tak jakbym właśnie
wracał z dalekiej, ciężkiej podróży i mógł wejść pod ciepły koc, ogrzewając się
płomieniami z rozpalonego kominka.
- Dobrze mieć cię na miejscu - powiedział, przeczesując moje
włosy.
- Dobrze być przy tobie - szepnąłem.
Popatrzył na mnie przez chwile uważnie i zdawało mi się, że zrobił
się nagle trochę zmartwiony.
- Kibum... - zawahał się. - Długo nie było cię w Korei, ale
mimo wszystko... Dobrze się czujesz wracając tu?
Dotknął dłonią mojego policzka, a ja uśmiechnąłem się kładąc
moją dłoń na jego i kręcąc głową.
- Rozmawialiśmy już o tym tysiące razy. Nigdy nie miałem
zamiaru całe życie uciekać. Jestem pewien, że w moim życiu jeszcze wiele się
wydarzy i to zarówno dobrego jak i złego. A o tamtym, co było kiedyś, już dawno
zapomniałem. Więc nie wracajmy już do tego więcej i po prostu cieszmy się tym
co mamy, ok?
Rozpromienił się trochę. Czasem miałem wrażenie, że on
martwi się o mnie bardziej i częściej niż moja własna mama.
- W porządku. To jakie masz teraz plany?
- Dostałem dziś telefon, od jednej z firm zajmującej się wypuszczeniem
kolekcji ubrań dla młodych, kreatywnych osób. Powiedziano mi, że jedna z inwestorek
tej firmy widziała moje projekty i koniecznie chce, abym to ja zaprojektował
nową linię ubrań. Poza tym ma ponoć dla mnie też osobiste zadanie zaprojektowania
czegoś ważnego dla niej. Szczerze? Byłem zdziwiony, że ktoś tak szybko i
strasznie mocno zabiega o współprace ze mną.
- Dziwisz się? Przecież masz świetne referencje, wypisane
przez świetnych projektantów.
- Tak, ale mimo wszystko dopiero, co wróciłem do Korei. Niewiele
osób w ogóle wiedziało, że dzisiaj wracam.
- Nie zaprzątaj sobie głowy szczegółami - przytulił mnie do
siebie i pocałował w szyje. - Najważniejsze, że masz prace na co najmniej kilka
miesięcy.
Musiałem mu przyznać rację. Na pewno nie potrzebnie
rozmyślałem nad tym wszystkim tak poważnie. Przecież wielu ludzi widziało moje
projekty. Może tej kobiecie zwyczajnie przypadł do gustu mój styl? Usłyszeliśmy
głos z dołu i zaśmialiśmy się. Mama naprawdę musiała się za mną strasznie tęsknić,
bo nie odstępuje mnie na krok. Cieszyłem się, że oboje z Chujinem złapali taki
dobry kontakt. Cóż, muszę odłożyć rozmyślania na bok i cieszyć się szczęściem,
które teraz mam. Oby trwało jak najdłużej. Nie narzekałbym, gdyby było to bardzo,
bardzo długo.
***
Kiedy byłem mały wydawało mi się,
że zabicie człowieka to bardzo trudna rzecz. Nie wierzyłem w to, co widziałem w
bajkach i na filmach. W mojej opinii nie wystarczyłoby zwyczajne pif paf, żeby
pozbawić kogoś tak po prostu życia. Jednak gdy dorosłem zrozumiałem, że zabicie
człowieka to nie tylko sprawa kilku sekund, ale zdałem sobie również sprawę z
tego, jak wiele sposobów na jego zabicie istnieje, poza moim dziecięcym pif
paf.
Dni w Seulu stawały się ostatnio
coraz krótsze a noc przychodziła coraz szybciej. Lato chyliło się ku końcowi.
Jednak nie interesowałem się tym wyjątkowo, bo nie myślałem nawet o zaczerpnięciu
przyjemności z jego wypoczynkowych możliwości. Podrzuciłem w dłoni kluczki od
motoru i wszedłem do budynku komendy policji. Skierowałem się do biura, na
którego drzwiach widniał napis Centralne
Biuro Śledcze. W środku dużego pomieszczenia znajdowało się kilka biurek,
ale aktualnie tylko jedna osoba poza mną przebywała w środku.
- Jaaaa.. - usłyszałem melodyjny głos, w którym dało się
wyczuć nutę niedowierzania i zdziwienia. - Kiedyś myślałem, że to ja jestem
pracoholikiem, ale od kiedy poznałem ciebie, wszystkie moje wątpliwości zostały
rozwiane.
- Wpadłem tylko na chwilę, sprawdzić postępy w śledztwie -
odparłem.
- Poczekaj! - zawołał. - Będę zgadywać! Jestem pewien, że
nie zgadnę o jakim śledztwie mówisz!
Udał, że się zastanawia a potem uśmiechnął wesoło, a jego
oczy przybrały kształt dwóch półksiężyców. Czasem jego próby poprawienia mi humoru
były sympatyczne na swój sposób. Niekiedy miło było mieć wokół siebie takie neutralne,
szczęśliwe osoby, które nie zaznały w życiu zbyt wiele z jego prawdziwego
świata.
- Rany - mówił dalej, opierając brodę na dłoni. - Czy ty się
czasem do kogoś uśmiechasz? Tak po prostu? Tylko nie możesz wymienić żony
naszego komendanta głównego i swojej sąsiadki.
Kiedy spytał o to, czy się uśmiecham pomyślałem, że to
paradoksalne pytanie, które kiedyś w życiu by nie padło, wywołuje we mnie
właśnie coś na kształt śmiechu.
- Jest jeszcze nasza sprzątaczka - odparłem sucho,
podchodząc do komputera i przeglądając bazę danych.
- To było sprytne - zamyślił się. - Muszę zacząć lepiej
formułować pytania.
Niestety nic nowego nie ruszyło w sprawie, w której
przyszyłem. Przeczesałem włosy dłonią.
- W razie co jestem pod telefonem - powiedziałem wyłączając
komputer. - Dzwoń...
- ... nawet o trzeciej w nocy i nawet gdybym właśnie umierał
- dokończył jak formułkę chłopak.
- Dzięki Onew - rzuciłem. - Do jutra.
Lee Jinki, bo tak właśnie naprawdę nazywał się chłopak, z
którym pracowałem, miał 22 lata więc był zaledwie rok straszy niż ja. Onew to
była tylko jego ksywka, która zresztą dobrze do niego pasowała. Jednak mimo
tego, że wydawał się czasem trochę niezorganizowany, był świetnym śledczym i
dobrze operował bronią.
Wyszedłem z budynku, poprawiając
skórzaną kurtkę przy szyi. Dotknąłem swojego prawego boku, sprawdzając czy mój pistolet
jest na miejscu. Założyłem kask na głowę, po czym wsiadłem na motor i ruszyłem
wzdłuż jednej z głównych ulic Seulu. Miasto jak zwykle tętniła życiem. Zewsząd
dochodziły mnie przytłumione głosy ludzi i dźwięk muzyki z różnych wieczornych
klubów. Czułem na ciele miły prąd powietrza, z którym mierzyło się moje ciało,
kiedy mknąłem na motorze. Zastanawiałem się jak mogłem kiedyś żyć, nie znając
czym jest jazda na tej niesamowitej maszynie. Skręciłem w jedną z uliczek i
dojechałem do mojego celu. Zsiadłem z motoru i zdjąłem kask odkładając go. Nad
drzwiami baru, do którego wszedłem, wisiała tabliczka z napisem Night Paradise. Od prawie dwóch lat ten
bar to drugie miejsce po pracy, w którym spędzałem najwięcej swojego czasu.
Gdybym miał opisać wystrój lokalu, to przypominał mi trochę stary bar z lat 40,
o eleganckim wnętrzu.
- Cześć Andres - powiedziałem do chłopaka stojącego za ladą,
czyszczącego ściereczką szklanki.
- Cześć - odpowiedział i uśmiechnął się promiennie. Andres
pracował w tym barze odkąd pamiętam. Z pochodzenia był Hiszpanem. Przyjechał do
Seulu z rodzicami, gdy był jeszcze mały. Studiował architekturę, a jako barman
pracował po godzinach. Na początku myślałem, że pracuje, bo chce pomóc rodzicom
finansowo. Jednak kiedy zapytałem go o to któregoś dnia odparł, że pracuje tu,
bo to zwyczajnie lubi. - Jak leci?
- W porządku. Nie miałem dziś zbyt pracowitego dnia.
- I to jest właśnie twój problem? - zaśmiał się. - Nigdy się
nie zmienisz. To co zawsze?
- Tak, dzięki.
- Kelnerka zaraz przyniesie ci zamówienie.
Odepchnąłem się dłońmi od lady i skierowałem do stolika.
Osoba, która już na mnie przy nim czekała, uśmiechnęła się swoim firmowym,
zadziornym i pewnym siebie uśmiechem.
- Hej Minho - powiedział, upijając łyk swojego drinka. Potrząsnął
szklanką sprawiając, że kostki lodu obiły się o szklaną fakturę. Dołączyłem do
niego, siadając na przeciw. Spojrzałem mu w oczy.
- Cześć Jonghyun. Masz coś nowego?
Przewrócił oczami.
- Smuci mnie, że zawsze zaczynasz z grubej rury - zaśmiał
się, udając obrażonego. - Mógłbyś czasem, jak normalny człowiek, powiedzieć coś
miłego albo rzucić jakąś ciekawą anegdotą, która ci się ostatnio przytrafiła.
Kelnerka przyniosła mi zamówione whisky i postawiła tuż
przede mną, starając się jak najbardziej mogła zwrócić moją uwagę na swój
bardzo wyeksponowany dekolt.
- Cześć chłopaki - powiedziała kokieteryjnie, po czym
uparcie spojrzała mi w oczy. - Minho widzę, że masz dziś wolny wieczór?
Jonghyun uśmiechnął się podle. Wyglądał teraz tak jak
zwykle, kiedy oglądał takie przedstawienia ze mną w roli głównej. Miał straszny
ubaw z obserwowania tego, jak spławiam tego rodzaju osoby jak ona. Powiedział mi
kiedyś, że jest coś interesującego w skomlącej o uwagę kobiecie i obstawianiu
jakim nieprzyjemnym epitetem obrzuci mnie, kiedy już ją odrzucę.
- Nigdy nie mam wolnego wieczoru - rzuciłem zimno.
Dziewczyna nie dała jednak za wygraną. Położyła mi dłoń na
ramieniu.
- Nie bądź taki nieśmiały - brnęła. - Rozumiem, za pierwszym
razem, ale zapraszam cię na randkę już chyba dziesiąty.
Spojrzała na Jonghyuna a on uśmiechnął się do niej kpiąco i
zrobił gest, jakby właśnie pił za jej zdrowie. Dziewczyna była niska i miała bardzo
jasne włosy. Wyglądała jak jedna z prostytutek, które kiedyś trafiły na naszą
komendę. Miałem już szczerze dość jej ciągłych prób poderwania mnie.
- Posłuchaj - powiedziałem sucho. - Przy moim prawym boku
znajduje się niezabezpieczony CZ 75. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, że te dwie
litery i dwie cyfry, to nie jest numer seryjny mojego telefonu. Jesteś zbyt normalna
żeby zadawać się z kimś tak niezrównoważonym i niebezpiecznym jak ja. Myślę, że
będziesz też mądra i dasz sobie wreszcie spokój z próbami, jak to ujęłaś
"zapraszania mnie na randkę".
Jonghyun zakrztusił się swoim drinkiem, kiedy zaczął się
śmiać z tego, co właśnie powiedziałem. Dziewczyna zrobiła się najpierw czerwona
a później zacisnęła dłonie w pięści i fuknęła na mnie ostentacyjnie.
- Palant - rzuciła złowieszczo na odchodne.
Upiłem łyka alkoholu, delektując się jego chłodzącymi
właściwościami.
- Za to właśnie cię uwielbiam - powiedział Jonghyun. - Nigdy nie idziesz na
skróty. Mógłbyś po prostu powiedzieć jej, że jesteś gejem, ale nie! Ty zawsze
wymyślisz coś nienormalnego.
- Cieszę się, że dostarczyłem ci rozrywki. Dlaczego ona nie
uweźmie się na ciebie.
- To proste - rozłożył ręce. - Już ją przeleciałem.
Spojrzałem na niego, ale nie skomentowałem tego co
powiedział.
- Mógłbyś odpowiedzieć wreszcie na moje pierwsze pytanie?
- Jasne, ale przykro mi, będę musiał cię rozczarować. Póki
co wszystko stoi. Stary Lee potrafi jednak nieźle zachować zimną twarz.
Wbiłem wzrok w szklankę.
- Coś tu nie gra... - mruknąłem. - Myślałem, że kiedy wreszcie
zdobyłem ślad tego, że pierze spore brudy, łatwo uda mi się to z nim powiązać,
docierając do źródła jego złota. Jednak od jakiegoś tygodnia żadna ze stron nie
nawiązała ze sobą choćby połączenia telefonicznego.
- Myślisz, że zwietrzyli ogon?
- Nie możliwe. Specjalnie zadbałem o to żeby jak najmniej osób
pracowało przy tej sprawie.
- Więc co? - spytał - Problemy w klanie?
- Nie wiem... - przyłożyłem dłoń do ust. - Współpracują ze
sobą już od tak długiego czasu, że to byłoby dziwne, gdyby nagle akurat teraz
wdali się w jakiś konflikt.
- Postaram się wstąpić jutro do jego biura. Może coś znajdę.
- Dzięki.
- Mówiłem ci, że nie musisz mi ciągle dziękować. Dobrze
zdajesz sobie sprawę z tego, że to ja jestem twoim dłużnikiem, a nie ty moim.
- Przesadzasz...
- Nie przesadzam - spoważniał. - Gdyby nie ty nie wiem gdzie
bym teraz był. Na pewno nie tu i na pewno nie popijając takie drinki.
Odwróciłem lekko twarz.
- Wiesz, że kiedy ci pomagałem, nie zrobiłem tego po to,
żebyś teraz robił to co robisz.
- Wiem - odparł. - Zrobiłeś to, bo po prostu strasznie mnie
lubisz.
Uniosłem jedną brew ku górze, a on zaśmiał się. Nie wiem,
czy to co było miedzy mną a tym chłopakiem, można było nazwać przyjaźnią.
Wiedziałem jednak, że od pewnego dnia, który miał miejsce około dwóch lat temu,
staliśmy się sobie o wiele bliżsi niż kiedykolwiek przypuszczałem, że
moglibyśmy być. Jonghyun był szalony i przebojowy, ale był też jedyną osobą,
przy której mogłem być całym sobą. Przy nim nie musiałem nic udawać ani starać
się coś ukrywać. Nie musiałem, bo on wiedział o mnie wszystko. W tym czarnym świecie
bez prawdy, był dla mnie więcej niż najlepszym, co mi się przydarzyło.
- Myślałeś o tym, co zrobisz kiedy to się wreszcie stanie? -
spytał Jonghyun. - Kiedy wreszcie będziesz mógł stanąć z nim twarzą w twarz
wiedząc, że to już koniec?
Spojrzałem przed siebie. Jakiś koleś obok naszego stolika
zapalił właśnie papierosa. Dym rozszedł się po powietrzu, tworząc mglistą
powłokę. Czy o tym myślałem? Nie ma dnia żebym sobie tego nie wyobrażał. Ani
chwili, żebym o tym nie myślał. Sytuacje kiedy się to wreszcie urzeczywistnia
są różne, ale to co mówię nigdy się nie zmienia.
- Myślę, że kiedy to się wreszcie stanie Jonghyun -
powiedziałem. - Ważniejsze od tego co zrobię, będzie to, co mu powiem.
_____
Bad Boys are back!
Mam nadzieje, że nie przytłacza was ilość nowych wątków. :) Chciałem
skomentować poprzedni rozdział. Nie wszyscy, ale wiele osób z was, odebrała
niektóre rzeczy bardzo prosto i dosłownie. Mam dla was radę, jeśli czytacie
moje opowiadanie, to dobrą wskazówką będzie zastanowienie się, czy na pewno wszystko
jest takie proste jak to czytacie. Nie wszystko, ale wiele rzeczy (szczególnie
małych szczegółów z pozoru może nieistotnych), które tu umieszczam jest ważnych
dla akcji i wiele z tego nie jest takim oczywistym jak się rysuje. Na akcje
składa się nie tylko jeden rozdział. :) A ogólnie to mam nadzieje, że jesteście
zaintrygowani nowym obrotem sprawy i nie zanudziłam wams na śmierć. :P
mam kiepski humor więc napiszę króko; strasznie podoba mi się Minho jako policjant, jest wtedy taki męęeski *_* Kibum z Chunji trochę mnie zdziwił, ale są słodcy i już zaczynam się martwić o Jonga, a Tae.. Tae wydaje się być taki sam.
OdpowiedzUsuńKurcze zawsze podziwiam autorki które potrafią wymyślić coś z jakąś intrygą itd itp w fabule, co do tych wszystkich nowych wątków.. nie jestem w stanie teraz tego skomentować xd ahh life is brutal -,-
Długo myślałam na Taeminem i stwierdziłam, że zostawienie go takiego jakim był przed spotkaniem z Minho będzie najlepsze. :)
UsuńO-oł... nie jest dobrze... Minho i Jonghyun w porozumieniu = kłopoty... tak przynajmniej ja to odczuwam O.o z tego nie wyniknie nic dobrego :(
OdpowiedzUsuńTum tum tum... obudził się we mnie zmysł detektywa i uważaj! Śmiem twierdzić, że ta inwestorka to siostra Jonga i to jest kolejna sytuacja majaca na celu jakieś wpłynięcie na jego psychikę... nwm dokładnie jakie, ale to zbyt duży zbieg okoliczności...
Dodatkowo mam hipotezę tłumaczącą zachowanie Pana Lee ^^ a więc... stary Lee nie obawiał się, że jego córka wywęszy coś o nielegalnych interesach aczkolwiek może jej nie docenia, kto wie? Jednak obawia się syna, który już kompletnie mu nie ufa, więc może być potencjalnym zagrożeniem. Ponadto kiedyś utrzymywał bliskie kontakty z Minho, a skad Pan Lee może miećpewność, że nie mają kontaktu? Być może stosuje skuteczną asekurację...
Coś czuję, że Minho będzie węszył, a wtedy dojdzie do spotkania byłej miłości... trochę się boję o kruchego Taemina, przecież tak bardzo go skrzywdzono :( boję się też reakcji zaślepionego rządzą zemsty Minho. Mam wrażenie, że jego opanowanie poszłoby się paść co niekoniecznie dobrze się może skończyć xd
Chyba wystarczy mojego gdybania, bo jeszcze wymyślę coś równie pokrętnego, co mitologia EXO >.<
Jestem ciekawa, czy ja też byłam jedną z osób, które odebrały poprzedni rozdział dosłownie xd jeśli tak, to bf miała znak, że powinnam bardziej uważać na szczegóły xd
Pozdrawiam :*
☆
Jedna z rzeczy, którą wymieniłaś jest trafna, a która przekonasz się w następnym rozdziale. :P Nie, akurat ty dużo podważyłaś w wątpliwości w poprzednim rozdziale, ale nie zgadłaś wszystkich motywacji. Jednak mimo wszystko ciesze sie, że rozkminiasz to wszystko co piszę. :)
UsuńYeah! Jednak ma si3 jakieś zdolności dedukcji >.< ciekawe tylko która to sytuacja... tak sb myślę, że... no nwm intuicja mi podpowiada, że chodzi o inwestorkę, ale to tylko zwykła kobieca intuicja xd Sherlockim pewnie nie zostanę :p
UsuńDobrze mi z tym, że się cieszysz ^^ kazdy twórca lubi czytać hipotezy na temat swoich bohaterów... przyjemnie mi, że mogę dać Ci tą radość ^^
szczerze mówiąc, to czegoś w tym stylu się spodziewałam i jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńzaskoczona jestem jedynie wielce Kibumem, naprawdę, jak przeczytałam, że jest z Chunjim to zrobiłam wielkie oczy i było takie jedno, wielkie "what?". z początku mi się to średnio widziało, jakoś nie pasowało mi to do (mojej prywatnej) koncepcji, ale teraz, jak już wszystko przetrawiłam... całkiem jest to interesujące ^^ serio!
podoba mi się to, że Taemin jest taki jak przed wyjazdem. bardzo mi się to podoba, i nie wiem, czy pisałam już o tym, że jego stosunek do siostry bardzo mnie rozczula. sama mam trzech starszych braci i wiem, jak to jest... wsparcie starszego rodzeństwa to czasem wszystko, czego możemy chwytać się w trudnych chwilach. także Taemin jako starszy brat - dla mnie bomba <3
Minho i Jonghyun. niewiele w sumie mam do powiedzenia... jest tajemniczo i interesująco. moja ciekawość jak zawsze została rozpalona do granic możliwości, ale coś sobie tak myślę, że pewnie na jakąś retrospekcję, któregoś z tych panów jeszcze trochę poczekamy. ale to dobrze :}
zazdroszczę tym, którzy zaczną czytać to opowiadanie, gdy już będzie skończone. wypatruję codziennie z niecierpliwością nowych rozdziałów i po każdym z nich mam taki egzystencjalny niedosyt :P dlatego fajnie będą mieli ci, co będą sobie mogli zaaplikować taką wielką pigułę z całości.
jest świetnie, czekam na następną część, życzę duuużo weny i wolnego czasu. miłego tygodnia!
pozdrawiam!
[spam]
zapraszam do czytania i komentowania ;>
http://wiezirodzinne.blogspot.com/
Jeśli cieszą cię niespodzianki i odkrywanie kolejnych stopniów układanki, to mogę obiecać, że jeszcze wiele przed tobą. :) Szczególnie jeśli chodzi o twoje ulubione Jongkey.
UsuńJeśli chodzi o wplątanie Chuijna... myślę, że ciekawiej jest postawić komuś przeszkodę wtedy, kiedy po wielu staraniach uda mu się stworzyć życie, o którymś kiedyś nawet nie marzył.
Stosunek brat - siostra jest tu umieszczony trochę dla mojej satysfakcji. Zawsze chciałam mieć starszego brata. :) Jednak jeśli uda mi się dzięki temu pokazać miłość, przyjaźń i poświecenie myślę, że będę przez to w pełni zadowolona. Poza tym to nie jedyne rodzeństwo w tej historii, które wiąże mocna, może trochę inna, ale wciąż ważna więź. :)
Boże, starsi bracia, to z jednej strony błogosławieństwo, z drugiej przekleństwo. osobiście zrobiłabym wszystko dla moich braci, bo są dla mnie jednymi z najważniejszych osób na świecie. (tak nawiasem, właśnie moje opowiadanie jest głównie o relacjach rodzeństwa, ale tam to jest trochę pogmatwane... dobra, bardziej niż trochę)
Usuńapropo drugiego rodzeństwa to masz na myśli Jonghyuna i jego siostrę, nie? :D
wow. co powiedzieć? to było mocne, naprawdę mocne. jestem pełna podziwu, że udało Ci się wymyślić coś tak innego i ciekawego. niektóre momenty naprawdę prowadziły mnie w szok! nie jestem fanką związku kibuma i chunji'ego, jakoś tak za słodko, za przyjemnie u nich, nie pasuje mi to :< a u taemina jest dokładnie tak, jak myślałam, że będzie. wrócił do swojego smutnego i ponurego życia, ale tu już minho szykuje mu niemiłą niespodziankę. wyobrażanie sobie minho i jonghyuna jako mega przystojnych oficerów naprawdę dobrze działa na mnie i moją wyobraźnię (ośmielam się krzyczeć i błagać o więcej!) no i ogólnie rozdział zaintrygował mnie i będę z jeszcze większą niecierpliwością oczekiwać dalszego ciągu! hwaiting!
OdpowiedzUsuń