poniedziałek, 30 września 2013

Kilka informacji.

Wiem, że to nie post na jaki czekacie. Przepraszam, ale nie napisałam jeszcze do końca następnego rozdziału. Przychodzę więc do was z prośbą o czas i profilem mojego bloga na facebooku <klik>. W miarę możliwości będę was na nim informować o postępach mojej pracy pisarskiej, nowych rozdziałach i różnych innych spostrzeżeniach. Będzie się zdarzać też tak, że mogą zamieścić na nim pytania dotyczące opowiadania. Liczę więc, że podpowiecie mi parę rzeczy i pomożecie sprawić, aby moje teksty stały się lepsze. A jeśli zechcecie podzielić się prywatną uwagą, z chęcią odpiszę na wasze wiadomości. :)

sobota, 7 września 2013

2min: Nie potrafię być taki jak Jonghyun. Próbowałem, ale nie umiem. Nie potrafię odejść mimo, że wiem, jakie cierpienie na ciebie sprowadzam.

Minęło już kilka dni, od kiedy zostaliśmy wypuszczeni i oczyszczeni z zarzutów. Zdecydowaliśmy się wrócić do domu, w którym czekało na nas dużo sprzątania i załatwiania wielu innych formalności. Kiedy dostałem już swobodę, korzystania z konta bankowego, okazało się, że poza pieniędzmi, jakie zarobiłem pracując i ucząc się za granicą, znajduje się na nim, o wiele, wiele, większa suma. Nie potrafiłem zrozumieć postępowania ojca, ale byłem pewien, że to on dokonał tego przelewu. Gdy spytałem w banku, o datę jego nadania, okazało się, że było to tego dnia, kiedy to całe piekło zaczęło się w naszym życiu. Nie chciałem tych pieniędzy, ale z drugiej strony, dzięki nim, byliśmy ustawienie na naprawdę długi czas. Więc jeśli nie dla mnie, potrzebowałem ich dla Sooyung.
Kibum pomógł nam na nowo zaaklimatyzować się we własnym domu. Zresztą przebywał u nas ostatnimi czasy bardzo często. Po incydencie, jaki wydarzył się w noc ślubu Jungah, nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Ciężko wychodziło mu przede wszystkim unikanie Chunjina.
Podniosłem się z lóżka, wzdychając ciężko. Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni. Zapaliłem światło, usiadłem na krześle przy ladzie, i zrobiłem sobie herbatę.
- Nie możesz spać?
Spojrzałem na Sooyung, która schodziła właśnie po schodach, przeczesując dłonią włosy. Moja nocna wędrówka musiała ją obudzić. Podeszła do mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Tak jakoś - odpowiedziałem cicho.
To zabawne. Kiedy przebywałem w domu Minho, nie było nocy, której bym nie przespał. Często zasypiałem w bardzo skrajnym nastroju, ale zawsze z sukcesem. Tymczasem, od kiedy znowu śpię w swoim domu, w moim własnym łóżku, nie potrafię zasnąć na dłużej, niż pół godziny. Zawsze, po tym krótkim oderwaniu się od świata, budzę się niespokojny i zły. Myślałem, że gdy uwolnię się, od chociaż małego kawałka, tego przeklętego śledztwa, będę mógł znów oddychać jak dawniej. Tymczasem jest zupełnie inaczej. To było ciężkie do zniesienia, że nie czułem żadnej ulgi, lub chociaż cząstki spokoju, będąc wolnym od zarzutów i całodobowego nadzoru. No... powiedzmy, że prawie wolnym.
Sooyung również zrobiła sobie herbatę. Wzięła do ręki kubek i spojrzała przez okno. Westchnęła lekko, przytulając kubek do swojego ciała. Bardzo dobrze wiedziałem, o czym teraz myślała. Pokręciłem lekko głową, przymykając na chwile oczy. Tymczasem ona, usiadła na skraju parapetu i oparła głowę o szybę. Nie potrafiłem zrozumieć przywiązania, jakim tak nagle i tak mocno, obdarzyła Onewa. Chłopak został przydzielony do obserwowania naszego domu, na wypadek, gdyby nasz ojciec miał zamiar tu wrócić. To właśnie miałem na myśli, mówiąc "prawie wolny", bo nadal byliśmy obserwowania, tylko już na innych zasadach. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, Sooyung wyraźnie spodobał się ten fakt. Czułem się dziwnie patrząc, jak zerka co chwile, w jego stronę i jak jej uśmiech się pogłębia, gdy zobaczy jak ten robi coś zabawnego lub gdy ich spojrzenia się spotykają. Key powiedział mi, że reaguje tak, bo jestem o nią zazdrosny. To zawsze ja byłem jej najbliższy. Byłem jedynym chłopakiem w jej życiu. A teraz, to zaczęło się powoli zmieniać. Wiedziała, jak bardzo nie lubiłem Onewa i całej reszty policjantów, pracujących nad naszą sprawą, więc była rozbita. Nie rozumiała moich argumentów, ale czuła się ze mną na tyle związana, że nie potrafiła temu zaprotestować. Więc, gdy byłem w domu, nie zbliżała się do niego. Podejrzewałem jednak, że kiedy wychodziłem, łamała te zasadę z szybkością światła.
- Na dworze jest zimno - szepnęła niby o niczym i niby sama do siebie, ale dobrze wiedziałem, że to zdanie miało dotrzeć właśnie do moich uszu.
- W samochodzie ma ogrzewanie - rzuciłem sucho.
- A za oknem ciemną, szarą, ulicę.
Westchnąłem ostentacyjnie. Nie potrafiłem już dłużej, każdego dnia, prowadzić z nią takich rozmów na jego temat. Wiedziałem, że nie zatrzymam jej przy sobie na zawsze. Jeśli Onew sprawiał, że Sooyung była szczęśliwa, to jakie miałem prawo żądać, aby trzymała się od niego z daleka? Nie długo kończyła już 18 lat. Kiedy ja byłem  w jej wieku... Cóż, chyba była o wiele grzeczniejsza, niż ja w jej wieku. Poza tym, czy tego chciałem, czy nie, Onew w pełnym rozliczeniu był nieszkodliwy. Nawet jeśli patrzył na nią, jak na kobietę, nie wydawał się mieć zamiaru jej wykorzystać.
Wyciągnąłem trzeci kubek. Zaparzyłem kawę i przesunąłem naczynie po ladzie, w jej stronę. Spojrzała na mnie, przez chwile nic nie rozumiejąc. Jednak szybko, jej zdziwienie, zastąpił szeroki, pełen radości, uśmiech.
- Na prawdę mogę? - pisnęła, prawie podskakując.
- Lepiej zrób to szybko, bo się rozmyśle.. - powiedziałem, odwracając wzrok.
- Dziękuje!
Pobiegła do korytarza i narzuciła na siebie kurtkę. Po czym przytuliła mnie pośpiesznie, wzięła do ręki gorący napój i wybiegła z domu. Wyjrzałem przez okno, przez które dopiero, co patrzyła. Przemierzyła z prędkością światła, chodnik wiodący do naszych drzwi. Onew był zaskoczony jej nagłą wizytą i nie potrafił ukryć lekkiego zawstydzenia, które wkradło się na jego twarz.
Odszedłem od okna i wszedłem ponownie na górę, aby wziąć prysznic. Ciepły strumień zetknął się z moim ciałem, przynosząc mu chwilowe ocieplenie. Odgarnąłem włosy z twarzy i zamknąłem oczy, kierując ją w stronę wody. Kiedy to zrobiłem, doszedł mnie bardzo znajomy obraz. Taki sam, który widziałem zawsze, przez te pół godziny, gdy spałem. To pewnie był jeden z tych powodów, dla których tak szybo się budziłem. Tym razem jednak, pozwoliłem temu widokowi, zatrzymać się przy mnie na chwile. Otoczyłem dłońmi ramiona, tworząc iluzje uścisku. Wyobraziłem sobie, jak jego ręce, obejmują w tej chwili moje ciało, a jego szept, miesza się z szumem płynącej wody. Jego palce, powoli przesuwają się w dół po moich plecach, a potem ponownie w górę, tworząc wzdłuż nich, tylko jemu znany szlak. Przysuwa mnie do siebie bliżej i wplata dłoń w moje włosy, unosząc je nieznacznie. Następnie odchyla moją głowę w bok, a jego gorące usta, stykają się z moją skórą, w miejscu zagięcia, między szyją i ramieniem.
Odetchnąłem niespokojnie dusznym, gorącym powietrzem. Obróciłem się powoli i przytuliłem policzek do szyby kabiny. A jego ciało przylgnęło do mojego, przyciskając mnie do niej jeszcze bardziej. Gęste, parująca przestrzeń, dawała mi łatwiejszą możliwość, wyobrażenia go sobie, tuż obok mnie. Wiedziałem jednak, że nawet najlepiej wykreowana fantazja, nie będzie w stanie zastąpić mi prawdziwego dotyku. Dlatego właśnie, zawsze po takich chwilach, czułem to samo. Za każdym razem, zostawał ten sam, palący niedosyt, którego już jednak nie potrafiłem, w żaden sposób ugasić swoją iluzją.
Wyszedłem z kabiny. Narzuciłem na siebie ręcznik i przetarłem twarz. Stanąłem naprzeciw lustra i oparłem się dłońmi o szafkę. Kropelki wody, skapywały z moich włosów do umywalki. To było szalone. Nienormalne. Nie możliwe do spełnienia. Dlaczego więc cięgle wracało, skoro mój umysł stawiał mu mocne, niezaprzeczalne argumenty, że nie może zaistnieć? Czułem zarówno psychiczny, jak i fizyczny ból, kiedy o tym myślałem. Jak gdyby to, że nie jestem teraz obok niego, nie miało żadnego znaczenia.
Przypomniał mi się wieczór, gdy Minho został przeze mnie ranny. Zamknął mi wtedy obręcz kajdanek na nadgarstku, po czym nakazał zrobić to samo, z jego. Tej nocy, czułem się tak, jakby to nie było tylko symboliczne związanie nas razem. Choć to było bolesne, przykuwając się do niego, czułem się tak, jakbym znajdował się na właściwym miejscu. Tym, do którego właśnie należę. Miejscu przy jego boku. Takiemu, od którego nie będę się w stanie uwolnić. Od którego nigdy nie znajdę ucieczki. To irracjonalne, że wciąż czułem na nadgarstku te zimną stal mimo, że już dawno na nim nie była.
Nie chciałem takiego życia. Nie pragnąłem obcowania wciąż i wciąż, na nowo, z tą samą niezaspokojoną frustracją! Rzuciłem ręcznikiem w swoje odbicie w lustrze i wyszedłem z łazienki. Może i byłem żałosny, ale na pewno nie bezbronny. Skoro moje serce chciało walczyć, to dostanie to, czego chce.
Ubrałem się w najbardziej obcisłe spodnie, jakie znalazłem w swojej szafie, i równie wyzywający t-shirt. Upiąłem włosy, w niedbały kok z tyłu głowy i użyłem na sobie chyba wszystkiego w swoim pokoju, co pachniało najbardziej zachęcająco i pociągająco. Korzystając z okazji, że Onew był zajęty Sooyung, wymknąłem się tak, że udało mi się uniknąć niewygodnych pytań, gdzie zamierzam wyjść o tej porze. Zegarek wskazywał około wpół do drugiej. Po drodze do centrum miasta, wypiłem jakiś wysoko procentowy alkohol, który kupiłem na stacji benzynowej. Szybko, mój kiepski humor, zmienił się w pewny siebie i wyluzowany. Kiedy skończyłem pić, rzuciłem szklaną butelką o chodnik, powodując spory hałas. Jednak, boczne uliczki, nie były na tyle tłoczne, aby ktoś zwrócił mi za to uwagę. Przeczesałem dłonią włosy, uśmiechając się kpiarsko sam do siebie. W końcu dotarłem do najbardziej, w moim mniemaniu, dużego i kontrowersyjnego klubu. Wyglądałem na bardzo wstawionego, więc ochroniarz miał przez chwile obiekcje, na temat tego, czy powinien mnie wpuszczać. Szczególnie, że w jego ocenie, byłem zbyt młody i zbyt niewinny, przez co ktoś mógłby mnie tam w środku wykorzystać. Jednak, kiedy zaśmiałem się ironicznie i powiedziałem mu, że przyszedłem tu właśnie w takim celu, o jakim mówił, nie oponował dłużej.
W klubie szybko dałem ponieść się muzyce. Przymknąłem oczy i zacząłem wodzić dłońmi po swoim ciele. Dawno nie tańczyłem, ale w tej chwili nie zależało mi na tym, aby być najlepszym w tej sali, pod względem technicznym. Chciałem być jedynie najbardziej gorącym i seksownym towarem, jaki ruszał się w tym momencie na parkiecie - jakkolwiek przedmiotowo to nie brzmiało. Nie czekałem długo. Szybko poczułem obce dłonie, przesuwające się po moim ciele. Czyjś oddech owiał moje ucho i ktoś szepnął mi coś niedwuznacznego. Nie bardzo zrozumiałem to, co mi powiedział, ale z tonu głosu, rozpoznałem w tym czymś komplement. Obróciłem się do tej osoby przodem, ale nie po to, aby oceniać jej wygląd. Nie zależało mi na prezencji tego chłopaka, tylko na tym, żeby się ze mną pieprzył. Nie musiałem nawet używać słów, bo siła bijąca z moich oczu, szybko uświadomiła mu, czego od niego chce.
Toaleta, w której znaleźliśmy się chwile później, miał w sobie jednak więcej minusów niż plusów. Było ciasna, duszna i wilgotna, więc z prędkością światła, przypomniała mi moją dzisiejszą wycieczkę, do świata wyobraźni, którą zafundowałem sobie po prysznicem. Kiedy odruchowo zamknąłem oczu, próbując odnaleźć w dotyku tego obcego chłopaka przyjemność, szybko dogonił mnie obraz Minho. Jego mocnych dłoni, przyciskających mnie do ściany i ust, całujących tak, jakbym był najbardziej zniewalającym smakiem, jakiego próbował w swoim życiu. Odwróciłem twarz, łapiąc oddech. Poczułem, jak wcześniejsza słabość, znowu mnie dogania. Przytłoczony wizualizacją, jakiej doświadczałem po zamknięciu oczu, przekląłem głośno. Zmuszony do ucieczki, otworzyłem powieki i zacząłem otaczać wzrokiem chłopaka, który mnie dotykał. Miałem nadzieje, że znajdę w nim coś interesującego, co przyciągnie moje myśli. Jednak po raz kolejny się zawiodłem, a ucisk w moim sercu, tylko przybrał na sile. Nic w jego blond włosach ani napakowanej sylwetce, w żaden sposób mną nie poruszyło. W akcie desperacji, zmusiłem się do złączenia naszych ust razem, ale jedyne, co poczułem, to niechęć. Wściekły, odepchnąłem go od siebie. Otworzyłem raptownie drzwi kabiny i wybiegłem z pomieszczenia. Słyszałem za sobą jakieś krzyki, ale zignorowałem je. Wpadłem do sali, szukając wyjścia. Przepychałem się przez tłum ludzi. Co chwile na kogoś wpadałem. Światła na parkiecie, utrudniały mi widok, a dym ograniczał oddychanie. Upadłem na kolana, po raz kolejny na kogoś wpadając. Przymknąłem powieki i zacisnąłem usta, próbując się podnieść. Ktoś pociągnął mnie za rękę ku górze i próbował do siebie przytulić. Wyrwałem się bezradnie z jego uścisku, biegnąć dalej przed siebie. W końcu udało mi się opuścić ściany klubu.
Nie wiem jak długo szedłem, ale byłem zmęczony i kręciło mi się w głowie. Oparłem się o najbliższą ścianę jakiegoś budynku i wziąłem głęboki oddech. Obraz przed moimi oczami, wciąż lekko mi jeszcze wirował. Minęło mnie kilku kolesi, którzy głośno krzyczeli i palili papierosy. Zrobiło mi się niedobrze, kiedy doszedł do mnie ich zapach. Odwróciłem twarz od ulicy i przyłożyłem policzek, do chłodnego muru. Kiedy wreszcie udało mi zacząć myśleć w miarę trzeźwo, przesunąłem wzrokiem po ścianie, przy której stałem. Spojrzałem w górę i napotkałem dziwnie znajomy napis na szyldzie. Night Paradise. Zwęziłem spojrzenie, zwilżając spierzchnięte usta. To chyba bar, do którego zaprowadził mnie kiedyś Minho. Nie wiedząc, co ze sobą dalej zrobić, postanowiłem wejść do środka.
Wewnątrz nie było zbyt wielu klientów. Zresztą pora była też raczej późna. Mój wzrok od razu przykuł barman, którego rozpoznałem z mojej ostatniej wizyty. Przeniósł na mnie swoje spojrzenie, odruchowo sprawdzając, kto wszedł do baru. Tak jak tamtego dnia, momentalnie mnie rozpoznał. Poczułem się dziwnie, uświadamiając sobie mój niezbyt stosowny wygląd, więc poprawiłem chociaż swoje włosy. Podszedłem do niego, a on uśmiechnął się promiennie.
- Co cię tutaj sprowadza o tej porze, Taemin?
- Byłem w okolicy - odpowiedziałem niepewnie.
- Kawy? - zaoferował się, a ja przytaknąłem, mając nadzieje, że poczuje się po niej choć trochę lepiej.
Kiedy usiadłem przy ladzie i dostałem swój kubek, Andres wyraźnie nie zamierzał dać mi spokoju, zajmując się swoją pracą. Ogrzałem dłonie, opalając palcami ciepłe naczynie i spojrzałem na niego.
- Ty i Minho, jesteście do siebie bardziej podobni, niż zdajecie sobie z tego sprawę - powiedział bez pardonu.
Przymknąłem na chwile oczy, aby się uspokoić. Byłem już lekko poirytowany. Jednak przestałem się spodziewać, że tej długiej nocy, spotka mnie jeszcze coś z nim nie niezwiązanego.
- Zdziwiłbyś się... - mruknąłem.
- Oboje wpadacie do mnie, kiedy jesteście totalnymi wrakami człowieka i nie macie w sobie nic z optymizmu.
- Zbieg okoliczności.
- I jesteście uparci - dodał, śmiejąc się. - Gdybyście nie byli, już dawno bylibyście razem.
- To nie takie proste - uśmiechnąłem się ironicznie. - Zresztą sorry, ale skąd ty tak właściwe tyle o mnie wiesz? Nie pamiętam, żebym miał okazje wypłakiwać ci się na ramieniu, opowiadając jakąś łzawą historyjkę mojego życia?
- Mówiłem ci już.
- Tak, tak - rzuciłem z lekkim wyrzutem. - Coś tam wspominałeś, ale nic specjalnie nie wyjaśniłeś.
- Bo to nie była dobra chwile.
- A teraz jest? - spytałem z cichą nadzieją.
Starałem się brzmieć neutralnie i nie pokazywać, jak bardzo nurtuje mnie to, co ma do powiedzenia na temat Minho. Kawa rozgrzała moje ciało, a mój umysł stawał się coraz bardziej przejrzysty. Dochodząc do siebie, nie czułem się jednak lepiej. Raczej jak wariat. A to, co próbowałem rozładować, tylko z każdą godziną narastało, dorzucając mi wciąż na nowo, kolejny ciężar do niesienia. Jak teraz. Andres przerzucił szmatkę do polerowania kieliszków przez ramię.
- Poznałem Minho, pewnej zimy, w przeddzień nocy sylwestrowej - powiedział ciepło, jakby mówił o czymś, co wspominał bardzo przyjemnie. - Chociaż już kilka razy, widziałem go w naszym barze, nigdy wcześniej nie wdawałem się z nim w rozmowę. Tego dnia, wyglądał jednak na bardzo zmęczonego i przybitego. Nie miałem wtedy zbyt wielu klientów, więc postanowiłem powiedzieć mu coś pocieszającego, z racji, że wydawał mi się dobrą osobą. Kiedy podszedłem i spytałem, o powód jego zmartwienia, przez chwile tylko milczał. Jednak powoli, alkohol skutecznie rozwiązał mu język. Spytał mnie, czy byłem kiedyś zakochany. Odpowiedziałem, że tak. Pijesz, przez dziewczynę?- zgadywałem. Nie... przez chłopaka. Trochę mnie to zaskoczyło, bo nie pomyślałem nawet przez moment, że jest gejem. Musi być wyjątkowy, skoro tak cię wzięło - kontynuowałem. Spojrzał na swoje odbicie w kieliszku i uśmiechnął się blado. Jest - powiedział. Opowiedz mi o nim - zachęciłem. Kiedy zaczął o tobie mówić, miałam wrażenie, że mój ciemny bar, zmienił się w ciepły, świąteczny dom. Nie potrafię opisać słowami, tonu jego głosu, ale to jak o tobie opowiadał sprawiło, że miałem wrażenie, jakbym słuchał o 8 cudzie świata. - Ma delikatną, jasną cerę. Łagodne rysy twarzy, które sprawiają, że wygląda jak anioł. Pełne usta... - zaśmiał się gorzko - Nie uśmiecha się zbyt często, ale kiedy już to robi, ten uśmiech jest piękniejszy, niż potrafię wyrazić słowami. Jego włosy są gęste i jedwabiście miękkie, kiedy przeczeszesz je palcami. A gdy je rozpuści, zawsze delikatnie powiewają, gdy idzie. Ale najbardziej uwielbiam jego oczy. Ma w sobie tyle emocji, kiedy przez nie spogląda. Mógłbym gubić się w jego spojrzeniu całymi wiekami, bojąc się, że za chwile mogę je stracić.
Zaschło mi w gardle, kiedy to usłyszałem. Spuściłem wzrok, zaciskając dłonie na materiale ubrania. Ta rozmowa musiała być przeprowadzona około pół roku, po moim wyjeździe. Ale jakim cudem!? Przecież dobrze pamiętam, jak wyglądał Minho, kiedy ostatni raz go widziałem. Był do szpiku zimny i nienawidził mnie całym sercem. To nie możliwe, że powiedział coś takiego na mój temat.
- Nie wierze - szepnąłem. - Przecież Minho mnie nienawidzi... Sam widziałeś!
- Więc jak myślisz, skąd wiedziałem, że to ty, kiedy pierwszy raz cię spotkałem? - uśmiechnął się. - Dobrze. Skoro zmyślam, to myślisz, że widziałem też, o tym, że choć przysięgał cię chronić, opuścił cię?
Podniosłem wzrok, a moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej.
- Czy to takie trudne do odgadnięcia? - spytał.
- Co masz na myśli?
- Dalej nie rozumiesz, dlaczego tu przychodził? Dlaczego przychodził tak często aby pić? On walczył. Walczył ze sobą. Z tym, żeby zdusić w sobie uczucie, jakie wciąż do ciebie czuje.
Zacisnąłem usta a dźwięk jego ostatnich słów, odbił się echem w mojej głowie. Moja fasada bezinteresowności, padła jednym słowem.
- Więc mówisz mi... - szepnąłem.
- Że cię kocha? Tak.
Zmarszczyłem brwi.
- Raczej kochał... Jeszcze kochał, w tamtym czasie.
Andres pokręcił głową, uśmiechając się z dezaprobatą.
- Nie - powiedział. - Mylisz się, on wciąż cię kocha.
- Powiedział ci to?
- Nie musiał. Ty też go kochasz, prawda?
Odwróciłem twarz, zagryzając wargę.
- Czy to, coś zmienia...
- Idź do niego - powiedział nagle. - Przekonaj się, że mówię prawdę.
Spojrzałem na Andresa, jak na wariata.
- Nie mogę.
- Dlaczego.
- Boje się - przyznałem szczerze.
- Tego, że cię odrzuci?
- Nie. Tego, że skrzywdzę go jeszcze bardziej, robiąc to.
Andres oparł się łokciami o ladę i popatrzył mi prosto w oczy.
- A potrafisz, żyć bez niego? - spytał.
Ból, jaki odczuwałem zacisnął się na moim sercu jeszcze bardziej, gdy to powiedział. Nie potrafiłem wydusić słowa, ale okazało się, że nie musiałem mówić. Najwyraźniej moje zachowanie, odpowiedziało za mnie.
- Tak myślałem.
Andres poderwał się. Wyszedł pospiesznie zza lady i pociągnął mnie za rękę, ściągając z krzesła. Po czym położył mi dłonie na plecach i zmusił do skierowania się do wyjścia.
- Jeśli teraz nie spróbujesz, będziesz żałować całe życie - powiedział, kiedy spojrzałem na niego zaskoczony.
Kiedy wyszedłem z baru, błąkałem się przez pewien czas po ulicy, nie wiedząc, jak dalej postąpić. Moje nogi, zadecydowały jednak za mnie. Nawet nie wiem kiedy, znalazłem się przed wieżowcem, w którym mieszkał Minho. Wjechałam dobrze znaną mi windą na piętro, na którym znajdowało się jego mieszkanie. Kiedy moim oczom, ukazały się brązowe, masywne drzwi, moje serce przyśpieszyło. Podszedłem bliżej, tocząc walkę ze sprzecznymi myślami, krążącymi w mojej głowie. Wyciągnąłem dłoń do góry, ale zawahałem się, za nim zapukałem. Zacisnąłem usta z desperacją i oparłem się o ścianę. Spojrzałem na zegarek. Dochodziło w pół do czwartej. To szalone przychodzić do kogoś o tej godzinie. Jeśli nie trafi mnie, teraz przed tymi drzwiami szlak, spowodowany moimi uczuciami, to zabije mnie Minho, za budzenie go w nocy. Westchnąłem. Przeniosłem wzrok w bok. Już miałem ponownie zdobywać się na odwagę, zapukania do drzwi, gdy usłyszałem, jak winda na przeciw mnie, otwiera się. Spojrzałem przed siebie zaskoczony, a wyklejanka emocjonalna, na mojej twarzy zamarła, napotykając równie zdziwione, spojrzenie Minho. Momentalnie zabrałem dłoń od drzwi, chowając ją za siebie, tak jakby coś takiego, mogło potwierdzić, że  wcale do niego nie przyszedłem.
- Co ty tu robisz? - spytał, dziwnym tonem głosu. Nie wiem. Nie był ani zły, ani zachwycony. Trudno było mi zgadywać, jak więc sam powinienem się zachować. Szukałem w głowie, jakiejś sensownej odpowiedzi, ale ten mnie ubiegł. - Wejdź, nie będziemy stać na klatce.
Wyjął klucze z kieszeni spodni i otworzył drzwi. Wszedł do środka, nie oglądając się za siebie. Prze chwile myślałem, za nim podążyłem za nim. Czułem pewnego rodzaju lęk i podekscytowanie, wchodząc do jego mieszkania. Na pewno, było tak w dużej mierze dlatego, że pierwszy raz wchodziłam do niego prywatnie, a nie jako zatrzymany. Przekroczyłem próg i zamknąłem za sobą drzwi, znajdując się w jego salono-kuchni. Minho rzucił swoje rzeczy na kanapę i zdjął skórzaną kurtkę. Nie zapalił światła, więc znajdowaliśmy się w dość sporej ciemności. Poczułem, że się denerwuje. Nie miałem żadnego pojęcia, jak zacząć rozmowę. To było irytujące, że kiedyś nie miałam problemu, aby stanąć z nim oko w oko i rzucić pewnym siebie, wyluzowanym tekstem. Tymczasem w tej chwili, byłem jak nieśmiała, trzęsąca się galaretka. Jakby było mi mało, Minho spojrzał na mnie, tym swoim ciężkim spojrzeniem, przybijając mnie do ziemi.
- Skąd wracasz o tej porze? - spytałem, siląc się na spokój. Po chwili zrozumiałem jednak, że to było głupie pytanie i zabrzmiało, jakbym się o niego martwił.
- Z pracy - powiedział obojętnie. Jednakże, wydawało mi się, mimo wszystko, że jego również dopada, niezręczność tej sytuacji.
- Słyszałem o tej całej sprawie z Jonghyunem - brnąłem. - Powinienem... Chciałem was przeprosić, za moje wcześniejsze oskarżenia. Nie wiedziałem, że tak to wszystko wyglądało.
Minho spojrzał na mnie, zwężając spojrzenie. Wydawało mi się, że szuka w moim zachowaniu, jakiegoś podstępu, co lekko mnie zraniło. Rozumiałem jednak, w pewnym sensie, jego dystans i nie mogłem go za to winić.
- Przyszedłeś tu... aby za to przerosić? - spytał pewnie.
Odwróciłem wzrok, czując jak moje zdenerwowanie wzrasta. Pokręciłem głową.
- Więc, po co?
Ach! To było takie trudne! Gdyby to był dawny Minho, wystarczyłoby abym ładnie się uśmiechnął, a on wybaczyłby mi całe zło tego świata. Ale teraz, to było co innego. Teraz, nie miałem nawet odwagi na niego spojrzeć, a szaleństwem byłoby się uśmiechnąć. Zagryzłem wargę, zmuszając się do wydania jakiegoś dźwięku.
- Nie mogłem zasnąć.
- I sprawdzałeś, czy ja także nie mogę?
Jego nieugięta postawa, sprawiał mi jeszcze większy ból. Czułem się w tej chwili tak, jakbym odczuwał właśnie apogeum, tego wszystkiego, co od tych kilku dni mną kierowało. Resztkami siły woli, spojrzałem mu ponownie, prosto w oczu, czując jak jednocześnie miękną mi kolana. Walczyłem ze sobą, aby się nie rozkleić. Nie chciałem, aby usłyszał to ode mnie, w taki sposób.
- Nie - szepnąłem. - Chciałem sprawdzić, czy już zawsze tak będzie, że nie będę mógł spać, bez ciebie, obok mnie.
W momencie, kiedy Minho usłyszał moje ostatnie zdanie, spokój momentalnie zszedł z jego twarzy. Zacisnął usta, a złość jaka go opanowała, była wyczuwalna z daleka.
- Dlaczego po prostu nie odejdziesz, Taemin! - krzyknął nagle tak, że prawie podskoczyłem. - Nie patrz tak na mnie!
Bałem się cokolwiek powiedzieć, ale widziałem, że jeśli teraz ucieknę, będę uciekał już całe życie.
- Dlaczego? - spytałem, łamiącym się głosem. - Mówiłem ci, że nie mogę znieść twojego zimnego wzroku na mnie. A ty, czego nie możesz znieść w moim spojrzeniu?
Oczy Minho przeszywały mnie, świecąc się na tle ciemności.
- Wyjdź - powiedział mocno, ale ja wyczułem w jego głosie, jakiś znak desperacji.
- Boisz się tego, że patrząc na mnie, nie będziesz już w stanie dłużej trwać w tej swojej lodowatej postawie?
- Nie wyjdziesz!?
- Nie! - krzyknąłem, kiedy kolejny raz nie doczekałem się odpowiedzi na moje pytanie. - Możesz mnie odrzucać, ale nigdy nie zdołasz mnie uciszyć!
Gdy wypowiedziałem moje ostatnie słowa, Minho ruszył na mnie z prędkością światła. Siła jaka z niego biła, naparła na mnie tak, że nawet bez jego dotyku cofnąłem się raptownie do tyłu. W tej samej chwili, w której moje ciało zetknęło się z drzwiami, poczułem jak dłoń Minho, uderza w powierzchnie, tuż obok mojej szyi. Odruchowo zmrużyłem oczy, kiedy doszły do mnie te dwa dźwięki, a trzęsienie jakie spowodowały, rozeszło się po moim ciele. Na moment zapadła cisza. Słyszałem przyśpieszony oddech Minho i moje walące serce. Po niekończącej się minucie, powoli, otworzyłem ponownie powieki, napotykając swoim spojrzeniem, obojczyk Minho. Jego zaciśnięta w pięść dłoń, nadal znajdowała się po mojej prawej stronie. Przesunąłem po niej wzrokiem, nie odwracając głowy i zwilżając usta. I w tej chwili to zrozumiałem. Dlaczego Minho mnie nie uderzył? Miał w tym momencie sprzyjającą możliwość, aby wyładować na mnie, całą swoją, kumulującą się od bardzo długiego czasu, złość. A mimo to, nie uczynił tego. Dlaczego? Bo nie był w stanie mnie skrzywdzić. Zresztą, przecież to nie był pierwszy raz. Miał już wiele sytuacji, kiedy mógł się na mnie zemścić. Kiedy byliśmy sami w jego domu. Kiedy wpadłem w wściekłość przed barem. Tylko, że to zawsze wyglądało inaczej. Bo gdy byliśmy sami w domu, starał się do mnie nie zbliżać, tak jakby się czegoś obawiał. A gdy krzyczałem przed barem, chwile później, zasłonił mnie swoim ciałem, gdy ktoś chciał mnie zabić. Zawsze mi groził, ale rzadko, to o czym mówił, wprowadzał w życie. Kiedy o tym teraz myślałem, zawsze gdy do tej pory zdarzało mi się coś złego, Minho był przy mnie. Gdy zostaliśmy porwani, mógł spokojnie pozwolić szefowi gangu mnie zabić. Nikt by go o nic nie podejrzewał. To byłaby dla niego idealna przykrywka. Jednak tego nie zrobił. Był ze mną do końca. Do końca walczył, aby nic mi się nie stało.
Wyprostowałem się lekko i uniosłem swój wzrok prosto na jego oczy. Wciąż widziałem te samą ciemność, ale konsekwencje jej oddziaływania, przestały na mnie działać.
- Jestem samolubny - szepnąłem. - Zresztą zawsze byłem. Nie potrafię być taki jak Jonghyun. Próbowałem, ale nie umiem. Nie potrafię odejść mimo, że wiem, jakie cierpienie na ciebie sprowadzam. Ale to też nie jest wcale tak, że myślę tylko o sobie. Część mnie, ma nikłą, ale nieprzerwaną nadzieje, że przebywanie ze mną, mimo wszystko także tobie sprawia przyjemność i jednocześnie jest w stanie ugasić tamto cierpienie, którego przyczyną jestem.
Kiedy wreszcie to powiedziałem, Minho zrobił coś, co kompletnie mnie zaskoczyło. Poczułem jak wypuszcza powietrze, opuszcza głowę, a następnie kładzie ją na moim ramieniu. Zastygłem z lekko otwartymi ustami. Choć chciałem coś powiedzieć, to było i tak bez celu, bo nie potrafiłem wydobyć z siebie dźwięku. Minho także nic nie powiedział. Stojąc tak z każda chwilą zdawałem sobie jednak sprawę, że tym, co teraz uczynił, powiedział mi więcej niż gdyby użył całego monologu słów. To było przyjemne czuć na sobie jego ciężar. Powoli uniosłem dłoń do góry i położyłem ją na jego głowie, delikatnie przeczesując palcami jego włosy. Nie czułem już strachu. Miałem wrażenie, że jego bliskość stopniowo uspokaja moje cierpienie.
W końcu, Minho  wyprostował się i spojrzał mi ponownie w oczy. Jednak to nie były już te same, ciemno spoglądające oczy. Tym razem widziałem  w nich o wiele inne emocje. Ból. Tęsknotę. Czułość. Dotknął mojego policzka i przejechał po nim kciukiem.
- Przepraszam… Taemin – powiedział cicho. – Przepraszam za wszystko.
Chciałem mu odpowiedzieć, ale położył mi palec na ustach.
- Musisz coś wiedzieć – szepnął. - Potrzebuje cię. To nie ty bardziej, ale ja, Taemin, to ja potrzebuje ciebie.
W tym momencie przestał mówić i przyciągnął mnie, jednym ruchem, do siebie. Za nim zdążyłem zareagować, poczułem jego usta zagłębiające się w moich. Miałem wrażenie, że zemdleje, kiedy uczucie, jakie się z tym wiązało, do mnie doszło. Jedną ręką przycisnął mnie do swojego ciała, a palce drugiej, wplótł w moje włosy, ściągając z nich jednocześnie gumkę i odrzucając gdzieś na bok. Całował mnie gwałtownie, ale także czule i zdecydowanie. Mój oddech przyśpieszył, a serce tłukło się jak szalone. Był szybki. Skierował mnie na jakąś ścianę, na chwile pozwalając złapać oddech. Przeniósł swoje usta najpierw na moją żuchwę a następnie na szyje. Kiedy poczułem jego język na mojej skórze, dreszcz przyjemności, rozszedł się po moim ciele. Jego dłonie powędrowały pod mój t-shirt, stykają się z chłodną temperaturą mojego ciała. Nie potrafiłem powstrzymać jęku, jaki wydobył się z moich ust, gdy jego dłonie zaczęły przesuwać się po mich plecach.
Minho ponownie złączył nasze usta razem, tym razem wchodząc we mnie jeszcze głębiej i uniemożliwiając mi wydawanie dalszych dźwięków przyjemności. Zacisnąłem dłonie na materiale jego koszulki, kiedy splótł nasze języki razem. Gdyby mnie nie trzymał podejrzewam, że teraz zwyczajnie, obsunęłabym się po ścianie, nie potrafiąc ustać na nogach. Jego palce szybko znalazły się na moich nadgarstkach. Pociągnął moje ręce ku górze, opierając o powierzchnie ściany, tuż przy moich ramionach. Po czym puścił mnie na chwile, zostawiając  w takiej pozycji i zaczął zrzucać z siebie broń oraz inne narzędzia pracy. Nie poruszyłem się ani o milimetr, ciężko oddychając. Spojrzałem swoim zamglonym spojrzeniem w jego oczy. Już sama możliwość, swobodnego kontaktu wzrokowego między nami, dawała mi nieograniczoną przyjemność. Widząc jego podniecenie i pośpiech, tylko bardziej go pragnąłem.
Przymknąłem powieki, kiedy przyciągnął mnie ponownie do siebie. Jego dotyk był tak czuły, jaki nawet nie przypuszczałem, że będę mógł od niego jeszcze doświadczyć. Jego zapach tak bardzo przypominał mi ciepło, jakie tak dawno utraciłem.
Delikatny materiał jego pościeli, zetknął się z moją skórą, kiedy pomagał mi położyć się na niej plecami. Zdjął ze mnie koszulkę, sam również się jej pozbawiając. Moje dłonie szybko odnalazły drogę do gorącej skóry jego klatki piersiowej. Przejechałem wzdłuż niej dłonią, a gdy moje palce znalazły się na jego karku, przyciągnąłem go ponownie do siebie, spragniony jego pocałunku.
Przejechał nosem, po moim policzku, łaskocząc mnie końcówkami swoich włosów. A kiedy kolejny raz na mnie spojrzał, a ja zarumieniłem się lekko, czując na sobie jego spojrzenie zrozumiałem, że to nie seksu szukałem od tych kilku dni. Szukałem Minho.
Choć dochodził poranek, słońce nie wschodziło już tak wcześnie, jak latem. Ciemność nadal otaczała wnętrze pokoju. Leżałem z głową na piersi Minho i ręką przerzuconą przez jego brzuch. Chłopak delikatnie wodził opuszkami palców, po mojej nie okrytej przez kołdrę, części pleców. Jego dotyk był ciepły i rozgrzewał tak, jak nawet mój najcieplejszy, dzisiejszy napój, nie byłby w stanie, nigdy tego uczynić. Kiedy słuchałem, uspokajającego się bicia jego serca czułem, jak sam, powoli rozluźniam się, jeszcze bardziej. Pierwszy raz, od bardzo długiego czasu, czułem się spokojnie. Ból, w moim sercu ustał, a umysł oczyścił się z bałaganu, jaki w nim panował. I został tam tylko Minho. Jego dotyk. Ciało, tuż przy moim. To byłoby takie łatwe, zostać już tak na zawsze, w tym pokoju. Zostać i nie musieć mierzyć się, z ciężką rzeczywistością, która dopadnie nas, gdy ponownie przekroczymy próg mieszkania.
Przytuliłem policzek jeszcze mocniej, do klatki piersiowej Minho, skupiając swój wzrok, w jakiejś niewidocznej zbyt dobrze, części pokoju. Chłopak przesunął palcami po moim ramieniu, po czym powiódł nimi, wzdłuż ręki, którą go obejmowałem. Kiedy dotarł do mojego nadgarstka, położył swoją dłoń, na mojej, splatając nasze place razem. Poczułem jego ciepły oddech, gdy zwrócił swoją twarz w moją stronę i dotknął ustami moich włosów.
- Minho... - szepnąłem delikatnie. Przeszyło mnie dziwne uczucie, kiedy wypowiadałem jego imię na głos. Już bardzo dawno, nie zwracałem się do niego, tak wprost. - Żałujesz, że mnie spotkałeś?
Bałem się usłyszeć odpowiedź na to pytanie. Jednak musiałem ją znać. Jeśli odpowie teraz tak, to będzie oznaczało, że to wszystko się dziś skończy. Nie będzie żadnych ostatnich nadziei, ani zwodzenia mojego pełnego kontrargumentów umysłu. Stanę twarzą w twarz, ze słowami, które jasno, powiedzą mi do widzenia. I nie będzie już więcej lata, podczas moich zimowych wieczorów.
A jeśli odpowie nie? Czy to będzie łatwiejsze aby dalej z tym żyć? W jaki sposób będę w stanie ruszyć, po tej odpowiedzi dalej? Czy zostanie tutaj, gdzie teraz jesteśmy, mierzenie się z tym co mamy, nie będzie trudniejsze niż odejście?
Wyszedłem z jego mieszkania, kiedy zaczynało świtać. Chłodne powietrze, otarło się o moją twarz, gdy zacząłem iść ulicą. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, aby zachować ostatnie uczucie ciepła. Korek na drodze, tworzony przez ludzi jadących do pracy, zaczął się powoli zagęszczać. Przeszedłem, przez kolejne światła uliczne i ruszyłem dalej przed siebie. Tam, gdzie prowadziła mnie odpowiedź Minho, na moje ostatnie zadane mu pytanie.
____________________
Z takich małych, ale ważnych ogłoszeń - następny rozdział dodam dopiero około 29 września. Przez następne trzy tygodnie, będę miała ograniczony dostęp do Internetu oraz dużo rzeczy do zrobienia. Trzymajcie więc kciuki, żebym w miarę łatwo przeszła czekające mnie obowiązki  i mam nadzieje, że będziecie czekać z niecierpliwością czekać na nowe rozdziały. ;)