Za szybami szpitalnych okien budził się nowy dzień.
Podszedłem do automatu z kawą i kupiłem dwie cappuccino. Mijając pozostałe sale
widziałem, że większość pacjentów wciąż śpi. Otworzyłem nogą drzwi do sali
Taemina. Chłopak już wstał. Czytał coś w swoim telefonie.
- Dzień dobry - powiedziałem, zwracając na siebie jego uwagę.
Popatrzył na mnie i zarumienił się. Spuścił wzrok ponownie wpatrując
się w telefon i zaciskając usta w grymasie. Uśmiechnąłem się do siebie. Czułem,
że jego zachowanie motywowane jest tym, co miało miejsce między nami w nocy. Podszedłem
do niego i podałem mu plastikowy kubek. Przyjął go ode mnie, mrucząc jakieś
słowa podziękowania.
- Myślałem, że poprawił ci się trochę humor od wczoraj?
Nie odpowiedział.
- To słodkie, że jesteś taki nieśmiały - dodałem.
- Nie jestem - oburzył się.
- W porządku. Key zaraz do ciebie wpadanie.
Dopiłem kawę i wstałem przeciągając się.
- A ty? - spytał nagle.
- Co ja?
- Pójdziesz sobie?
Popatrzyłem na niego nieco zdziwiony, szybko jednak uśmiechnąłem
się ciepło. Znowu się zarumienił i nie był w stanie patrzeć mi w oczy. Czułem
się dziwnie, mając na niego taki wpływ. Oparłem się o łóżko, przybliżając twarz
do jego buzi. Widziałem, że jego źrenice lekko się rozszerzył.
- Przyjdę po szkole - szepnąłem mu do ucha.
Wyprostowałem się prawie w tym samym momencie, kiedy do sali
wpadł Key.
- Taemin!
Podbiegł do niego i usiadł na skrawku łóżka.
- To ja już pójdę - powiedziałem.
Taemin popatrzył na mnie dość smutno. To prawie sprawiło, że
chciałem rzucić wszystko i przy nim zostać. Jednak czułem, że chłopak
potrzebuje trochę przestrzeni, nawet jeśli aktualnie sam tak nie uważał.
Pożegnałem ich i niechętnie poszedłem na lekcje.
***
- Jak się czujesz? - spytał mnie Key.
- Jest ok. Nic wielkiego mi się nie stało.
- Być może, ale wszystkich nieźle wystraszyłeś... Ekhm,
Jonghyun kazał życzyć ci „szybkiego powrotu do zdrowia” - powiedział
niezbyt wesoło. - Naprawdę, nie wiem dlaczego kazał to powiedzieć.
- Jonghyun? Kiedy się z nim widziałeś?
- Nie ważne.
- Wiesz, nie chce ci doradzać w jego sprawię, ale zbyt
dobrze cię znam.
- Co masz na myśli?
On naprawdę wydawał mi się być zainteresowany Jonghyunem. Na
początku myślałem, że to będzie tylko jakaś tam tygodniowa, ewentualnie
miesięczna znajomość. Jednak z każdym dniem przekonywałem się, że on serio
zaczyna traktować to poważnie. Za bardzo lubiłem Kibuma, żeby dać mu się skrzywdzić przez kogoś takiego.
- Jonghyun może cię zranić Key, wiesz o tym?
- Wiem - zamyślił się. - Ale bardziej jestem ciekaw co u
ciebie i Minho. Było gorąco?
Puścił mi oczko, a ja przewróciłem oczami.
- Nakarmię twoją zgłodniałą od sensacji dusze i powiem
tyle... całowaliśmy się. O więcej nie pytaj. Powiem ci, jak sam to zrozumiem.
- Boże, ty i Minho.
- Nie jesteśmy razem. - zaprotestowałem.
- Jeszcze.
Uśmiechnął się przebiegle, a ja westchnąłem czując, że tak
łatwo się nie odczepi. Kiedy przyszli
rodzice, Key pożegnał się ze mną i pobiegł na próbę. Matka uśmiechnęła się do
mnie ciepło.
- Musimy chyba podziękować Minho za opiekę nad tobą -
powiedziała.
- Masz racje - podłapał temat ojciec. - Zaprośmy go w
weekend na obiad.
Spiąłem się, słysząc te propozycje. Jakoś nie potrafiłem
odtworzyć, nawet w myślach sytuacji, w której jak przykładna rodzinka jemy razem
obiad. W końcu skończy się jak zawsze. Wolałbym żeby Minho nie oglądał tego jak
rodzice się kłócą. Poza tym, miałem problem z przyjęciem do świadomości tego
co do niego czuję. Coś takiego mi raczej nie pomoże. Dostałem sms.
Przepraszam. Nie mogę
dziś przyjść. Zatrzymała mnie ważna sprawa w domu. Będę jutro, kiedy będą cię
wypisywać. Mam nadzieje, że umrzesz z tęsknoty... ;)
Minho
Momentalnie zrobiło mi się jakoś smutno. Westchnąłem,
spoglądając na rodziców rozmawiających z lekarzem. Chciałbym już stąd wyjść.
***
Szedłem szybko w stronę sali teatralnej. Optymizm na myśl o czasie tutaj spędzonym, napawał mnie samymi pozytywnymi uczuciami. Kiedy znalazłem się w sali, było w niej już sporo osób. Zauważyłem, że scenarzysta naszego przedstawiania, chłopak z ostatniej klasy, kompletuje jeszcze aktorów. Spostrzegłem Nane, która znalazła się zaraz przy mnie, mówiąc o tym co wymyśliła w sprawie ze strojami. Nagle moją uwagę przykuła jedna z osób znajdujących się na scenie. Poczułem, że ciśnienie zaczyna mi rosnąć.
- Co tam robi Jonghyun? - spytałem ostro.
- Właśnie dołączył do naszej obsady - odparła Nana. - Będzie
grał główną rolę.
Szczęka mi opadał, kiedy to usłyszałem. To był mój teatr! Moi nowi znajomi! Mój azyl! Na cholerę on się w to
wpierdala! Byłem wściekły. Kiedy nasz wzrok się spotkał, posłałam mu
wściekłe spojrzenie, zaciskając dłoń na pasku od torby. Uśmiechnął się wrednie.
Zeskoczył ze sceny i podszedł do mnie. Moje oczy zwęziły się w jeszcze większej
furii gdy stanął naprzeciw mnie.
- Co ty wyprawiasz? - zapytałem.
- Gram.
Czułem, że to słowo ma podwójne znaczenie.
- Bawi cię to? Po co mi to robisz?
- Już ci to wytłumaczyłem.
- To znaczy? - warknąłem. - Mam być twój i robić tylko to co
chcesz, albo nie będę mógł robić nic?
- Trochę za mocno to ująłeś.
- Myślisz, że to coś zmieni? Możesz być panem w tej szkole,
ale na pewno nie będziesz mi rozkazywał.
- Nie zamierzam ci rozkazywać. Chce ci tylko coś udowodnić.
- Proszę bardzo. Płonne twoje nadzieje. Chcesz się bawić?
Próbuj. Nie sądzę, że dasz radę.
Za plecami chłopaka dostrzegłem Chunjina. Uśmiechnąłem się.
Chciałem minąć Jonghyuna, ale ten złapał mnie za przedramię, kiedy to robiłem.
- Myślisz, że będę stał i patrzył jak flirtujesz z nowym
kochasiem? - szepnął.
Popatrzyłem mu w oczy.
- Nie flirtujemy, ale jeśli chcesz wiedzieć to tak, będę z
nim rozmawiać. W przeciwieństwie do ciebie, on jest dla mnie miły.
Jonghyun popatrzył na mnie pewnym siebie spojrzeniem i zaśmiał
się kpiąco.
- Key - powiedział. - Ty wcale nie chcesz żebym był miłym
facetem.
Moje źrenice rozszerzyły się. Zamarłem na chwilę, po czym wyrwałem
mu się, odwracając wzrok. Co to do
cholery miało znaczyć? Spuściłem wzrok na ziemie i zacisnąłem dłonie.
Czułem dziwne, ciężkie uczucie. Ruszyłem w stronę Chunjina i uśmiechnąłem się
przyjaźnie, podnosząc twarz ku górze gdy znalazłem się przy nim.
- Cześć - powiedziałem. - Prawie się spóźniłem.
- Hej. Wszystko w porządku z Jonghyunem?
- Jasne - uśmiechnąłem się. - Znasz go. To nic wielkiego.
- Zawsze możesz ze mną pogadać jeśli coś cię trapi.
- Wiem.
Popatrzył na mnie czule. Za nim zdążyłem cokolwiek zrobić,
przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Serce stanęło mi jak wryte. Jego ciało
było bardzo ciepłe i miękkie.
- Przepraszam - szepnął. - Po prostu byłeś taki kruchy, że
musiałem to zrobić.
Czułem, że zaczyna wzbierać we mnie chęć do płaczu. Pozbyłem
się jej jednak szybko wiedząc, że robienie tutaj przedstawienia byłoby zbyt
obsceniczne. Uśmiechnąłem się lekko zażenowany, kiedy mnie puścił.
- Myślę, że czas na lekcje o sercach - puścił do mnie oko i
pociągnął do grupki osób, która już usadzała się w kółku, aby posłuchać
wykładu. Kątem oka zauważyłem Jonghyuna. Wściekłość jaka malowała się na jego
twarzy sprawiła, że poczułem jak całe moje ciało momentalnie zmienia się w
kostkę lodu.
***
Odłożyłem telefon na półkę. Miałem nadzieje, że Taemin jakoś
przeżyje tą ostatnią noc w szpitalu. Bardziej niepokoiło mnie jednak rozwijająca
się sytuacja z moją mamą. Kiedy dowiedziała się, że mam zamiar znowu odwiedzić
Taemina tak się zdenerwowała, że prawie zasłabła.
- Może powinniśmy zadzwonić po lekarza? - spytałem, pomagając
jej usiąść.
- Nic mi nie będzie. To pewnie dlatego, że nie piłam dziś
kawy. Jestem trochę zmęczona.
Kucnąłem przy niej, patrząc na nią zmartwiony.
- Dlaczego tak bardzo przejmujesz się Taeminem i jego
rodziną? - spytałem.
- Zaufaj mi. Nie chce obarczać cię problemami. Jeśli kochasz
naszą rodzinę zrób o co proszę.
Zacisnąłem usta.
- A co jeśli powiem ci, że ja naprawdę bardzo lubię Taemina?
Westchnęła.
- Wtedy ja odpowiem, że musisz przestać go lubić. Nie chce
żebyś cierpiał.
- Zabawne... kiedyś to Taemin powiedział mi, że jeśli go nie
zostawię to ja będę tym, który na końcu będzie cierpiał najbardziej.
- Kochanie...
- Pójdę się położyć. Daj mi znać jeśli będziesz czegoś
potrzebować.
Poszedłem do swojego pokoju i opadłem na łóżko. Jak mam
zrozumieć dwie najważniejsze w moim życiu osoby, kiedy one nie potrafią
dopuścić mnie do swojego świata.
***
Kiedy zobaczyłem, jak ten pożal się Panie barman przytula
Kibuma myślałem, że nie wytrzymam i podejdę do niego podarować mu cios w
twarz. Co najśmieszniejsze, Kibumowi się to podobało. Patrząc na tego pseudo
lekarzyka, rozprawiającego o miłości i układzie krwionośnym, miałam ochotę się
roześmiać.
- Ktoś ma jakieś pytania? - spytał.
Uśmiechnąłem się szelmowsko.
- Ja - powiedziałem.
Kiedy Chunji zauważył, że to ja się odezwałem, lekko się
spiął. Czułem satysfakcje, że on ma świadomość tego, że jestem osobą, z którą
powinien się liczyć.
- Mówisz o miłości jak o procesie chemicznym. Myślę, że
praktyka wygląda inaczej niż regułki.
- Masz racje, nigdy nie możemy przewidzieć tego jak potoczy
się nasze uczucie - powiedział. - Ja mogę opowiedzieć wam to tylko z punktu
widzenia tego, jak działa to na nasze ciało.
- Więc nie wiele możesz mnie nauczyć, a praktykę mam
opanowaną do perfekcji.
Zmierzyliśmy się spojrzeniem.
- Jonghyun, może przećwiczycie jakąś scenę z Marien w
oparciu o to, czego nauczył was Chunji - powiedział scenarzysta.
- Czemu nie - odparłem wstając.
Dziewczyna, która grała moją ukochaną w tym przestawieniu
była ładna, ale dość głupiutka. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały od razu
zauważyłem, że się jej podobam. Świetnie.
To działa na moją korzyść. Uśmiechnąłem się zadziornie. Zauważyłem, że Key
nie spuszcza ze mnie oczu. Wspaniale. Oko
za oko kotku.
- Więc jaką scenę zagramy? - zająknęła się Marien.
- Może przejdziemy od razu do i żyli długo i szczęśliwie.
Mówiąc to złapałem za jej nadgarstek i przyciągnąłem do
siebie. Widziałem jej wielkie, zaskoczone oczy, za nim złączyłem nasze usta w
pocałunku. Na początku usłyszałem ciszę, a następnie gwizdy pozostałych osób w
sali. Dziewczyna była drętwa jak kołek, więc to raczej ja przejąłem całą
inicjatywę, kiedy ją całowałem. Gdy ją puściłem, wyglądała jakby miała się za
chwile przewrócić.
- Ekhem - powiedział scenarzysta, podnosząc brwi. - Cóż,
przynajmniej przełamaliście pierwsze lody jeśli chodzi o TĄ scenę.
Puściłem oczko do Marien, na co ta spłonęła na twarzy i
wróciła na swoje miejsce. Dołączyłem do niej. Odnalazłem wzrokiem Kibuma i...
serce w jednej chwili mi stanęło.
***
Miałem wrażenie, że świat rozpada mi się na drobne kawałki,
gdy Jonghyun pocałował tą dziewczynę. Nie mogłem oddychać, a w piersi czułem
jeden wielki ucisk. Jak on mógł mi zrobić
coś takiego? Może i nie byliśmy razem, ale coś nas przecież łączyło! Wiedziałem,
że Jonghyun jest dupkiem, ale kiedy wreszcie
stanąłem twarzą w twarz z tą rzeczywistością, nie potrafiłem tego
zaakceptować. Moja dłoń powędrowała na serce, miejsce gdzie ucisk był
największy. Definitywnie i niezaprzeczalnie widziałem już, że to co do tej pory
czułem do Jonghyuna, to nie był tylko i wyłącznie pociąg fizyczny. Zacisnąłem
dłoń na koszulce. Nie zdawałem sobie sprawy, że to może tak boleć. Nie mogłem
jednak tego wiedzieć, bo to był pierwszy raz kiedy, czy tego chciałem czy nie, miałem
złamane serce. Gdy zauważyłem, że Jonghyun na mnie patrzy, nie potrafiłem ukryć
tego co się ze mną działo. Szybko odwróciłem wzrok.
- Kibum? - usłyszałem głos Chunjina przy moim uchu. - Czy...
- Na dziś do już koniec. Do jutra - powiedział scenarzysta.
Zerwałem się z krzesła, chwytając swoje rzeczy. Wybiegałem z
sali, nie oglądając się za siebie. Chciałem uciec jak najdalej stąd. Znaleźć
sposób, aby nie myśleć o tym co przed chwilą widziałem. Poczułem, że brakuje mi
tchu i choć tego nie chciałem, musiałem się na chwile zatrzymać. Oprałem się o
ścianę jakiegoś budynku, znajdującego się w jednej z bocznych uliczek. Ledwo
łapałem powietrze. Nagle poczułem, że moje policzki robią się mokre. Dotknąłem
dłonią swojej twarzy. Wiedziałem, że nie powinienem był płakać przez kogoś
takiego jak on... a mimo to płakałem.
- Key...
Usłyszałem głos i odruchowo spojrzałem na jego właściciela.
Zza przeszklonych oczu i potarganych przez bieg włosów ujrzałem twarz
Jonghyuna.
- Nie mów tak do mnie. Dla ciebie jestem Kibum.
Zacisnął usta. Wydawało mi się, że łzy, które płynęły z
moich oczu, lały się teraz ciurkiem bez żadnej przerwy. Powinienem być w tej chwili
opanowany. Pokazać mu, że mi na nim nie zależy. Kłamać, że mam gdzieś z kim się
całuje. Dlaczego więc stałem jak ofiara i chciałem żeby wiedział, jak bardzo
czuje się zraniony? Przecież to go nie obejdzie. Przecież to Jonghyun.
- Kibum ja... Nie rozumiem! - powiedział nagle. - Wcale nie
chcesz umawiać się z jakimś barmanem, tylko pieprzyć ze mną. To jaki jestem cię
we mnie pociąga. Zrobiłem to, żeby ci udowodnić, że jestem jedyną osobą, z którą
chcesz być.
- I udowodniłeś - przerwałem mu.
Otworzył szeroko oczy, patrząc na mnie zdziwiony.
- Zależy mi na tobie - szepnąłem, patrząc na niego.
Na ulicy zrobiło się całkiem pusto. Słyszałem w oddali tylko
przytłumione odgłosy głównej ulicy. Zacząłem wolno iść w jego kierunku.
- Ale mylisz się - powiedziałem. - Masz racje, na początku
spodobał mi się twój wygląd. To mnie do ciebie przyciągało. Jednak teraz, to
nie to mnie w tobie pociąga. Kocham to... jak się uśmiechasz - zamarł, słysząc
słowo, które określało moje uczucia. - Kocham sposób w jaki mówisz o czymś, na
czym ci zależy. Kocham tą pasje w twoich oczach, kiedy to robisz. Kocham to, że czasem
jesteś taki jak ja - zagubiony, a jednocześnie to ty wydajesz mi się dawać mi
nadzieje na to, że mógłbym być przy tobie bezpieczny. Jonghyun... -
powiedziałem, stając na przeciw niego. - Kocham cię.
Wciąż mimowolnie płakałem. On stał z rozszerzonymi źrenicami,
nie potrafiąc wydusić z siebie słowa. Wiatr zawiał i przeczesał nasze włosy.
- To, co ci powiedziałem, to jednak tylko to co czuje -
powiedziałem. - A to nic nie zmienia.
- Jak to? - powiedział wreszcie.
- Jesteś przerażony, prawda? - dodałem, a on wyglądał na
zaskoczonego. - Nie martw się. Tak jak powiedziałem. To co czuje nic nie zmienia.
Nie zmienia tego, że jesteś dupkiem. Nie zmienia tego, że nie jesteś zdolny do
empatii, czy stałego związku. I nie zmienia tego... że mam już dość.
- Słucham?
Unosiłem dłoń i dotknąłem jego policzka.
- Wiem, że mnie nie kochasz i nigdy nie pokochasz. Nie dam
rady już żyć w ten sposób. Dziś to koniec. Ten dziwny układ, który zaczęliśmy
od tego nieszczęsnego klubu. Zrywam to.
- Co ty do cholery mówisz! - krzyknął, łapiąc mnie za rękę. -
Mówiłem ci, że to tylko gra.
- To już nie jest gra - szepnąłem.
Wyciągnąłem dłoń z jego uścisku.
- Jeśli choć trochę ci na mnie zależało... nigdy więcej się
do mnie nie zbliżaj - powiedziałem.
Spojrzałem ostatni raz w jego oczy. Następnie minąłem go, nic
nie mówiąc. Czułem, że już więcej nie będę w stanie z siebie wydusić. Kiedy
byłem już za nim zakryłem dłonią usta, aby nie słyszał jak płacze, kiedy
odchodzę.
_______________________
Mam nadzieje, że cieszycie się, że rozdział tak szybko.
Wiem, że jesteście na mnie źli za to co w nim porobiłam. Mam nadzieje, że
trochę was jednak wzruszył.
A i nie przeszkadza mi jeśli będziecie hejtować Chunjina. Jako
czytelniczka (nie autorka opowiadania), choć Chunji jest miły, nie mogę znieść,
że rozdziela Jongkey! Wrrr :P
Ojjj... zrobiło się smutno. Biedny Key, doskonale wiem co czuje :( Mam nadzieje, że teraz Jonghyun się jakoś opamięta.
OdpowiedzUsuńJa nie hejtuje Chunjina! Lubię go, jest taki ciepły.
Martwi mnie strasznie zachowanie mamy Minho i mam nieodparte wrażenie, że stanie się coś złego zanim Minnie zda sobie sprawę ze swoich uczuć i 2Min się połączy.
PS: Właśnie przypomniało mi się, że też studiujesz w Lublinie! haha ^^ Możemy się kiedyś wybrać na piwo;d
Osobiście nie hejtuję Chunjina xD Spoko gościu jest ^^
OdpowiedzUsuńJejuniu~ 2min jest taaaaakie słodziutkie! *.* Kochane moje zakochańce!
W tej chwili mam ochotę strzelić porządnego plaska Jongowi. Tak, żeby się trochę ogarnął. Jak on mógł tak skrzywdzić Key?! Niewybaczalne ;( Biedny Diva :( Bummie, nie płacz! Ja mu przypierdzielę i będzie dobrze, jeszcze się Dino ogarnie! ^^
Jejuniu, pisz szybko, bo ja tu nie wytrzymam z ekscytacji! *.*
i bardzo dobrze, w końcu Key zrozumiał swoje uczucia i nawet zdobył się na odwagę, żeby je powiedzieć. teraz tylko trzeba czekać, aż Jonghyun ogarnie to co on sam czuje ^^ mam nadzieję że między 2minem też się niedługo ułoży♥ co do Chunji, mam takie same uczucia...
OdpowiedzUsuńa poza tym, jestem zaskoczona - ale jakże pozytywnie - że tak często dodajesz rozdziały! dobrze wiedzieć, że wena Cię nie opuszcza :3
podoba mi się, gdy piszesz z punktu widzenia Key. strasznie emocjonalnie i tak... szczerze. nie wiem w sumie sama, czemu mam tyle sympatii do JongKey. w Twoim wykonaniu oni są naprawdę tacy prawdziwi. chciałabym, żeby to się dobrze skończyło, chociaż jak dla mnie to można im jeszcze trochę życie skomplikować, czemu nie :D
OdpowiedzUsuńtak jak koleżanka wyżej - jestem zachwycona, że tak często dodajesz takie obszerne rozdziały. chwała Ci za to!