- Jonghyun, jak ci idzie w szkole?
- Dobrze.
Jechaliśmy do szkoły. Ojciec rzadko
zaskakiwał mnie takimi rzeczami, jak podwiezienie rano na zajęcia. Zresztą odkąd
miałem swój samochód, jakoś nawet o tym nie myślałem. Za pewne miał w tym jakiś
ukryty motyw. Nigdy nie robił nic bezinteresownego w stosunku do mnie lub mojej
siostry. Jednak odkąd ona dołączyła do jego firmy 5 lata temu, stała się bardziej
niezależna. Osiągnęła ten etap szczebla kariery, który zadowolił ją i ojca, więc
mogła trochę bardziej poszaleć. W przeciwieństwie do mnie, od zawsze chciała
pracować w firmie ojca. Byliśmy do siebie bardzo podobni, ale to jedno nas
różniło. Oboje kochaliśmy się zabawić, wypić i naginać zasady. Jednak każde z
nas na swój sposób ukrywało to co wyprawia, przed rodzicami. To zabawne, kiedy
tak o tym pomyśle. Choć wychowani w rodzinie od dziecka kształtującej nas do
wybranej pozycji, jesteśmy wciąż tacy niepokorni.
- To świetnie. Wiesz, że dobre
stopnie otwierają możliwości na kariere.
- Coś się stało, że mnie
podrzucasz?
- W piątek jest spotkanie
biznesowe inwestorów mojej firmy. Chciałbym cię przedstawić paru osobom, więc
nie planuj niczego na ten dzień.
- Nuda...
- Jonghyun, to ważne. Wiesz, że
pokładam w tobie wielkie nadzieje. Kiedyś przejmiesz po mnie firmę i musisz
nauczyć się jak ona funkcjonuje.
- Jasne...
Dojechaliśmy na teren szkoły. Ojciec
poprawił mi koszulkę i uśmiechnął się klepiąc mnie po ramieniu. Kiedy odjechał
pomyślałem co on by pomyślał, gdyby dowiedział się jak bardzo nie chce pracować
w jego firmie. Gdyby wiedział, że wcale nie uczę się całymi nocami, a dla kilku
stopni z przedmiotów nie leżących mi ani trochę przeleciałem dziewczynę, która
napisała za mnie pracę na najwyższą ocenę. Albo gdyby wiedział, że jestem biseksualny
i aktualnie wcale nie zamierzam mieć kochającej się, heteroseksualnej rodzinki. Westchnąłem
zdając sobie sprawę, że to kim jestem, może jednak nigdy nie wyjść na jaw.
Dlaczego? Bo choć jestem zbuntowany i niezależny, to nie potrafię skrzywdzić
osoby, która dała mi życie, w którym nigdy niczego mi nie zabrakło.
***
Dzisiejszego poranka wstałem z przeświadczeniem, że moje życie za bardzo kręci się wokół Jonghyuna. Odkąd tu przyjechałem, non stop mam jakieś problemy z tych chłopakiem. Jak nie myślę o tym co do niego czuje, to wpadam w jakieś kłopoty, których jest zazwyczaj współudziałowcem. Kochałem Taemina, ale poświęcanie mu resztki mojego czasu zwykle kończyło się na tym, że pakował się w coś z Minho, a to w rezultacie i tak kończyło się spotkaniem z Jonghyunem. Chciałem od tego odetchnąć i nabrać trochę dystansu. Okazja natrafiła mi się szybciej niż myślałem. Okazało się, że w szkole organizowane jest przedstawienie pod tytułem Miłość w lekarskim fartuchu. Udało mi się zaczepić chłopaka, który pierwszego dnia szkoły, jak sobie przypomniałem, prosił mnie o oddanie na niego głosu w wyborach na przewodniczących szkoły. Zdziwiło mnie, że pamięta mnie z tamtego dnia. Powiedział, że został tym przewodniczącym, a ja wspominając mu, że rzekomo na niego głosowałem, kupiłem jego uwagę. Pozwolił mi dołączyć do grupy osób, które zajmowały się garderobą i wyglądem mających występować na scenie osób. Powiedział, że próby jeszcze się nie zaczęły, bo kompletują skład aktorski, ale mogę już spotkać się z osobami, które zaangażował do sztuki, dziś na długiej przerwie. Ucieszyłem się z takiego obroty spraw i z niecierpliwością wyczekiwałem tej godziny. Kiedy wreszcie przerwa nadeszła, udałem się do dużej sali teatralnej. Ludzie już się zbierali i ku mojemu szczęściu wyglądali na miłych oraz ciekawych. Moją uwagę przykuła wysoka dziewczyna z długimi włosami, dość mocnym makijażem i w ciekawym, niebanalnym stroju. Wyglądała jakby interesowała się modą, stąd od razu ją polubiłem. Nasze spojrzenia się spotkały, więc zdecydowałem się na rozmowę.
- Cześć, będziesz brała udział w przedstawieniu? - spytałem.
Posłała mi zadziorny, ale miły uśmiech.
- Będę ubierać nasze gwiazdy - zaśmiała się. - Jestem Nana,
a ty?
- Kibum, ale możesz mi mówić Key. Więc będziemy działać w tej
samej robocie.
- To super, z tego co widzę masz świetne wyczucie stylu. Musisz kiedyś razem wybrać się na zakupy.
- Ty też wyglądasz świetnie. Z chęcią wymienię się
doświadczeniami w kwestiach mody.
- Kibum? - usłyszeliśmy nagle czyjś głos.
Obróciłem się i zobaczyłem wysokiego bruneta o niebieskich
oczach. Chwila... skądś go kojarzę.
- Ach, nie pamiętasz mnie? Byłem barmanem na imprezie u
Jonghyuna.
- Rzeczywiście! - powiedziałem, przypominając sobie tamten
wieczór. - Chunji, prawda?
- Dokładnie.
- To fajnie, że się spotykamy. Nawet myślałem ostatnio żeby
do ciebie zadzwonić.
- Szkoda, że tego nie zrobiłeś - powiedział, uśmiechając się
wymownie.
Zarumieniłem się lekko.
- Ale co ty tutaj robisz? - spytałem.
- Muszę na moim kierunku studiów podjąć się kilkunastu
godzin prac społecznych. Dowiedziałem się od znajomego o tym przedstawieniu i
postanowiłem posłużyć radą na temat pracy lekarza. W końcu spektakl rozgrywa
się w szpitalu.
- A ty chcesz leczyć złamane serce - przypomniałem mu. -
Także w temat miłości też się wpasowujesz.
Zaśmialiśmy się. Spotkanie teatralne było bardzo przyjemne. Czułem się na nim beztroski i wolny jak nigdy. Nowo poznana dziewczyna okazała
się świetną kompanką w wymyślaniu stylizacji dla aktorów. Postawiliśmy typowe
ubrania pielęgniarek i lekarzy, przerobić na bardziej zwariowany i młodzieżowy
styl. Miałem już w głowie tyle pomysłów! Wszystkim bardzo podobało się to co
proponowałem, przez co czułem się jeszcze bardziej doceniany niż kiedykolwiek.
Poza tym, czułem się trochę skrępowany, czując na sobie spojrzenia jakie posyłał
mi co rusz Chunji. Dawno nikt mnie tak nie adorował i nie próbował zwrócić mojej
uwagi. To było przyjemne uczucie i sprawiało, że moje poturbowane przez życie
serce, wydawało mi się być cieplejsze niż kiedykolwiek. Od tej pory zacząłem dużo
myśleć o tym, co to znaczy być kochanym, a nie tylko dawać miłość.
***
Stałem oparty o murek przed
szkołą. Czekałem na Taemina, która cały dzień mnie unikał. Nie zjadł nawet
niczego w przerwie na lunch w stołówce, byle tylko przypadkiem na mnie nie
wpaść. Westchnąłem. Miałem ochotę zapalić. To śmieszne, w życiu paliłem zaledwie
kilka razy. Pogoda była dziś ponura. Niebo pokryło się chmurami
nieprzepuszczającymi słońca. Podejrzewałem, że dziś albo jutro zapewne będzie
padać. Uśmiechnąłem się do koleżanek z klasy, które właśnie mnie mijały. Nie
mogłem przestać myśleć o tym, co powiedział mi Taemin na imprezie Jonghyuna.
Zanim kompletnie zbzikował i zanim przyszedł Key wraz z Jonghyunem. Wciąż
pamiętam to uczucie, kiedy jego drobne ciało znajdowało się w moich ramionach. Zapach jego włosów. Sposób w jaki się do mnie przytulił, gdy przestał
protestować. Zaskoczył mnie tym. Rozluźnił się, opluł moje plecy swoimi rękami
i wtulił nos w moją koszulkę. Ale to co do tej pory wciąż słyszę w mojej
głowię, to smutne słowa jakie mi wtedy wyszeptał: Boję się Minho. Proszę, obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz. Nie
ważne co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie mimo wszystko.
Wiedziałem, że tego dnia Taemin
był pijany. Wiedziałem, że okłamywał wiele osób, a już najbardziej siebie. Wiedziałem,
że mimo swojego aroganckiego sposobu bycia, potrafi kochać bardziej niż nikt
inny. Wiedziałem, że jego życie nie było usłane różami i nie mogłem winić go za
to, że jest teraz tym kim jest. Jednak to co było najważniejsze, od tamtego
wieczoru wiedziałem jedną najważniejszą rzeczy. To, że nie mogłem przestać o
nim myśleć. To, że brakowało mi go, kiedy nie mogłem go widzieć choć jeden
dzień, nawet jeśli nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. To, że chciałem
go chronić i to, że czułem się tak cholernie szczęśliwy, gdy łamał przy mnie
swój mur izolacji od świata. To, co do niego czułem, to co sprawiało, że czułem
to wszystko, to była miłość.
Kiedy wreszcie w moim polu
widzenia ukazał się Taemin, nie znajdowałem odpowiedzi na to co powinienem mu
powiedzieć. Nie mogłem oznajmić tak po prostu, że coś do niego czuję. Cokolwiek
on o mnie myśli, jego pierwszą reakcją będzie wyśmianie mnie. Nie będzie mi
łatwo się do niego zbliżyć, a tym bardziej wyciągnąć go z tej ciemnej klatki,
którą wokół siebie zbudował. Mimo wszystko chciałem spróbować, nawet jeśli to
oznaczało walkę z wiatrakami. Chciałem spróbować. Nie spodziewałem się tego, że
Taemin nie będzie ode mnie uciekał, gdy w końcu na mnie wpadnie. To było gorsze,
niż gdyby to zrobił. Wydawał się być taki jak dawniej, wypruty z emocji.
***
Udawanie obojętnego wychodziło mi dziś trudniej niż zwykle. Samo to, jak Minho na mnie patrzył, przyprawiało mnie o chaos w mojej głowie. Musiałem jednak wreszcie z nim porozmawiać. Czułem, że trochę ochłonąłem po tamtych wydarzeniach. Choć początkowo planowałem wszystkiego się wyprzeć, po dokładnym przemyśleniu zdałem sobie sprawę, że Choi nie uwierzy mi jeśli tak zrobię. Trudno byłoby racjonalnie rzecz biorąc, nawet jeśli byłem pijany nie przyznać, że po alkoholu nasze ukryte pragnienia wychodzą na światło dzienne z kilkukrotnie większą siłą. Potrafiłem przyznać przed samym sobą, że Minho pociągał mnie fizycznie. Chciałem uprawiać z nim seks. Jednak to było tylko przyciąganie na tle erotycznym. W ostatecznym rozrachunku stwierdziłem, że mogę to przed nim przyznać. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie miał w tym też ukrytego pewnego motywu.
- Jesteś dzisiaj ciężki do złapania. Chyba przede mną nie
uciekasz? - spytał Minho, kiedy się do mnie zbliżył.
- Nie mam takiego powodu.
- Możemy porozmawiać?
- Mów.
- Nie tu - powiedział, patrząc na grupkę mijających nas
osób.
- Myślę, że na boisku aktualnie nikogo nie ma. Uprzedzam
jednak, że nie mam całego dnia.
Boisko faktycznie było puste. Oprałem się o bramkę, a Choi
stanął naprzeciw mnie.
- Chciałem porozmawiać o imprezie u Jonghyuna.
- Masz na myśli coś konkretnego?
- A ty?
Zakląłem w myślach, nieznacznie zaciskając usta. Dlaczego
byłem zirytowany? Dlaczego to się do cholery ostatnio działo tak często?
- To ty chciałeś gadać.
- Ile pamiętasz z tej imprezy?
- Dobre drinki, fajna muzyka, kiepskie towarzystwo.
- Nie to miałem na myśli.
- Więc może powiesz mi wprost, co miałeś?
- Chodzi o ten moment wieczoru, kiedy byliśmy sami w pokoju.
W żołądku mi się przewróciło, gdy w końcu to powiedział.
- Niewiele, ale Key przypomniał mi co nie co.
- Key raczej nie wspomniał ci o tym, o czym chciałem
porozmawiać - westchnął, lekko odwracając wzrok.
- Spokojnie Minho, nie zamierzam udawać, że tego wieczoru
nie chciałem się z tobą pieprzyć.
Popatrzył na mnie, marszcząc lekko brwi.
- Taemin już mówiłem, że to nie o to chodzi. Ja...
- Jesteś zabawny. Dlaczego mnie wtedy powstrzymałeś? -
spytałem, uśmiechając się zadziornie.
- To chyba jasne. Byłeś pijany i nie wiedziałeś co robisz.
Tego się nie spodziewałem. Co za święty Minho! To ja mu się
przyznaje, że mnie kręci, a on nawet w to nie wierzy?
- Jasne, że widziałem. Dalej wiem.
- Myślisz tylko o jednym. Uważasz, że gdybyśmy to zrobili,
teraz byłbyś usatysfakcjonowany i mógł po prostu o mnie zapomnieć?
Zaśmiałem się ironicznie. Odepchnąłem się od barierki bramki
i podszedłem do niego. Dotknąłem dłonią skrawka jego koszuli na piersi.
- Zapomnieć? Powiem ci coś. Nie jesteś mi do szczęścia
potrzebny. Nie potrzebuje twoich umoralniających gadek. Jeśli będziesz chciał
uprawiać ze mną seks, wiesz gdzie mnie szukać. Jeśli nie? Po prostu spadaj.
- Więc twierdzisz, że byłeś świadomy wszystkiego co mówiłeś
tego wieczoru? - powiedział, kładąc rękę na mojej.
Coś jest nie tak. Zwęziłem wzrok, patrząc na niego uważnie.
- W takim razie kłamiesz, że mnie nie potrzebujesz teraz,
czy kłamałeś tamtego wieczoru? - spytał.
- Co masz na myśli?
Cholera, jednak palnąłem wtedy coś czego zapewne nie
powinienem. Tylko co to było? Kurcze. Tego, że powiedziałem coś, o czym nie
widział Key, nie było w planach ratowania mojego image'u.
- Nie pamiętasz... - jego oczy lekko złagodniały. - Nie
ważne. Przynajmniej wydajesz się szczery.
Wyrwałem mu swoją rękę.
- Wkręcasz mnie.. Co ci powiedziałem? - zirytowałem się.
- Nic.
Uśmiechnął się słodko. Już miałem ponownie coś powiedzieć,
ale ktoś nam przerwał.
- C-h-o-i M-i-n-h-o.
Usłyszeliśmy kobiecy głos i odwróciliśmy się w jego
kierunku. Pani, która wtrąciła się między nas, była wyraźnie zła. Nie wyglądała
jak żadna z naszych nauczycielek. Zauważyłem, że jest w średnim wieku i ma
zmęczony wyraz twarz. To co jednak zwróciło moją uwagę najbardziej to fakt, że
ani razu na mnie nie spojrzała, choć stałem tuż przy Minho. Zmniejszyła
odległość między nami.
- Mama? - powiedział, uśmiechając się wyraźnie zaskoczony. -
Co ty tu robisz? Coś się stało?
Matka Minho!? Wyraźnie zbiło mnie to z pantałyku. Zacząłem
się jej przyglądać.
- To nie temat do rozmowy w tym miejscu. Skończyłeś zajęcia?
- spytała Minho.
- Tak. Ach! - popatrzył na mnie. - Mówiłaś, że bardzo
chciałabyś poznać moich znajomych ze szkoły. To Lee Taemin.
W tej chwili matka Minho zrobiła coś, co kompletnie mnie
zszokowało. Spojrzała na mnie. Jednak nie tak, jak matka patrząca na nowo
poznanego znajomego swojego syna. Kiedy nasz wzrok się spotkał, w jej oczach
zobaczyłam czystą, ciemną nienawiść.
Od kiedy byłem dzieckiem, ludzie
mnie kochali. Miałem trudny charakter i nie zawsze potrafiłem go ukryć tak, jak
nauczyłem się to robić teraz. Jednak ludzie zwykle kochali mnie za mój uroczy i
piękny wygląd. Wystarczyło, że słodko się uśmiechnąłem, a już kupowałem sobie ich
serca. Kiedy więc spojrzenie matki Minho zostało na mnie skierowane, a kobieta
widząc mnie pierwszy raz (gdy nie miałem nawet szansy jej podpaść), wysłała w
moim kierunku tak niezwykle odczuwalną dawkę emocji poczułem, że coś ściska
mnie mocno w żołądku. Tym bardziej, że to co mi przekazywała, nie wyglądało jak
złość kiepskim dniem, wyładowywana na przypadkowej osobie. To było coś innego.
Czułem się tak, jakby ta kobieta nienawidziła dokładnie mnie, nikogo innego.
Zrobiło mi się zimno.
***
Kiedy mama spojrzała na Taemina, od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Ona zwykle nigdy się nie denerwowała. Zawsze uczyła mnie, że życie jest ciężkie, ale należy być dobrym dla innych. Przywoływała mi wtedy postać mojego ojca. Mówiła, że on zawsze był szlachetny i wspaniałomyślny oraz nigdy nie robił niczego dla korzyści lub w krzywdzie innym. Zawsze powtarzała, że bardzo go przypominam i żebym nigdy się nie zmieniał. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego więc wygląda na tak bardzo poruszoną, spoglądając na Taemina. Przecież ona nawet go nie znała.
- Możemy już iść - powiedziałem, przenosząc swój wzrok na
Taemina. - Mam nadzieje, że jednak sobie przypomnisz
Nie dałem mu możliwości zareagowania na moje słowa, szybko odchodząc wraz
z mamą z boiska. W tej chwili bardziej niż nim, przejmowałem się nią. Może jest
chora, albo coś się stało?
Gdy dotarliśmy do domu nadal była
zła. Zaparzyła nam herbatę i usiedliśmy w salonie. Choć nie mieszkaliśmy tu
jeszcze zbyt długo lubiłem nowy dom. Dużą zasługą było pewnie to, że znajdowała
się w nim większość naszych rzeczy ze starego mieszkania.
- Coś się stało mamo? - spytałem. - Dlaczego mnie szukałaś?
Upiła łyk herbaty jakby chciała się rozluźnić i uspokoić.
Odstawiła kubek i spojrzała na mnie.
- Szukałam cię, bo chciałam zabrać cię na zakupy i spędzić
trochę czasu razem. Ostatnio ciągle się mijamy. Jednak to teraz nie ważne... -
zatrzymała się na chwile, po czym ponownie zaczęła mówić, znów chłodnym głosem.
- Jak poznałeś tego dzieciaka, którego mi dzisiaj przedstawiłeś?
- To Taemin, mamo. Poznałem go w szkole, a właściwie to znamy
się już od dawna. Pamiętasz, kiedyś przyjechał do ciotki na letnie wakacje?
Odwróciła wzrok.
- Minho, musisz przestać się z nim spotykać - powiedziała.
Zatkało mnie.
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego nagle mam przestać się z
nim widywać? Skąd tak właściwie go znasz i dlaczego jesteś do niego tak
negatywnie nastawiona? - spytałem.
- Zaufaj mi, to zła osoba. Musisz się od niego odsunąć.
Uwierz mi i przestań z nim rozmawiać - zacisnęła usta. - On i jego rodzina...
To potwory.
Otworzyłem szeroko oczy. Zupełnie nie rozumiałem, o czym mówi
moja matka. Skąd ona w ogóle znała Taemina i jego rodzinę na tyle by mówić pod
ich adresem takie rzeczy?
- Nie rozumiem. Coś przede mną ukrywasz? Powiedz mi.
- Kochanie, musi ci wystarczyć to co powiedziałem. To
wszystko - wstała z kanapy. - Przestań się z nim widywać inaczej będę musiała
wyciągnąć z tego konsekwencje.
- Ale...
- Skończyłam. Źle się czuję - powiedziała, wychodząc do
swojego pokoju.
Dlaczego tak szybko wyszła i nie dała mi nawet o nic
zapytać? Siedziałem tak jeszcze dobrą chwilę nie wiedząc co mam myśleć o tym,
co mi powiedziała. To dziwne. Ona naprawdę nigdy się na nikogo nie złościła. Co
miała na myśli nazywając rodzinę Taemina potworami? Może jednak pamiętała ich z
czasów tych wakacji. Może wtedy się o coś pokłócili i stąd ta uraza? Ale to
dziwne. Nie chowałaby jej tak długo. Tak czy inaczej, Taemin nie mógł jej
niczym zawinić. Nawet jeśli miała jakieś spięcia z jego rodziną, Taemin w żaden
sposób nie miał nawet kiedy jej zawinić. Może ta niechęć jej przejdzie jak
trochę ochłonie. Fakt, z tego co pamiętam, rodzina Taemina była dość oschła i
niezbyt kochająca się. Może to miała na myśli? Cóż, to nie ważne. To nie może
być nic wielkiego.
Tego dnia wydawało mi się, że to
co powiedziała mi matka, nic nie zmieni między mną a Taeminem. Tego popołudnia
jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo się myliłem.
***
Po próbie teatralnej miałem
zamiar szybko wrócić do domu, żeby zacząć projektować stroje. Wciąż byłem bardzo
podekscytowany tym przedsięwzięciem. Usiadłem na ławce i pochyliłem żeby zawiązać
sznurówkę w moich skórzanych butach za kostkę.
- Co dziś robiłeś, że nie widziałem cię cały dzień?
Wyprostowałem się do pozycji siedzącej. Jonghyun spoglądał
na mnie z góry. Wydawał mi się jakby zmęczony.
- Gdybym cię nie znał pomyślałbym, że tęskniłeś -
powiedziałem.
- Mówiłem ci już, że tęsknie.
- Jasne...
Usiadł obok mnie. Poczułem ciężar jego głowy na swoim lewym
ramieniu. Spojrzałem na niego zdezorientowany. Zza kurtyny włosów ujrzałem
tylko jego lekko rozchylone usta.
- Co ty...?
- Możemy po prostu tak zostać przez chwilę? - spytał.
Zamilkłem. Wydawał się w tej chwili niezwykle zrezygnowany.
Wyglądał jak cień osoby, którą jest na co dzień. Strasznie chciałem wiedzieć,
co jest powodem jego zmartwienia. To było dla mnie takie nowe, że ma problemy.
Poza tym nie wydawało mi się, że jest to jakaś błaha sprawa, jak ciężki dzień w
szkole. Kiedy tak siedzieliśmy, z boku mogliśmy wyglądać jak zwykła para. Fakt,
nietypowa, ale całkiem normalna. Jonghyun tak różnił się od Chunjina. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak by to
było być z kimś, w dłuższym, formalnym związku. Od kiedy zdałam sobie sprawę ze
swojej odmienności, sprawdzałem to tylko przez seks. Nigdy nie wyobrażałem sobie
przyszłości z żadnym z facetów, z którymi byłem. Pierwszy raz byłem w sytuacji,
kiedy ktoś z kim sypiam, pragnie ode mnie pocieszenia. Najgorsze było jednak to,
co czułem. A czułem, że naprawdę chce go pocieszyć. Zagryzłem wargę. Uniosłem
moją lewą rękę. Dotknąłem opuszkami palców najpierw jego nadgarstka, by
następnie włożyć moją dłoń w jego i zamknąć w lekkim uścisku. Poczułem jego
spięcie, jakbym go zaskoczył. Nie cofnął się jednak. Przeciwnie. Miałem
wrażenie, że rozluźnił się bardziej niż przedtem. Czułem ciepło jego skóry i
przyjemny zapach jego szamponu do włosów, tuż przy moim policzku. Tylko uczucie,
że to nie może istnieć naprawdę pozostało.
***
Wracając do domu bocznymi
uliczkami Seulu nie potrafiłem zapomnieć uczucia jakie czułem, gdy patrzyła na
mnie matka Minho. Potrafiłem sobie wyobrazić nienawiść, w końcu sam
nienawidziłem i to nawet bardzo mocno. Jednak nigdy nie widziałem jak ktoś inny, tak
mocno okazuje takie uczucie drugiej osobie. Owszem, nie potrafiłem poradzić
sobie z tym, że ktoś mnie tak nie cierpi. Strasznie chciałem wiedzieć, dlaczego
tak jest. Byłem podły i świadomy tego, że ludzie wręcz powinni to zauważać i
mnie za to potępiać. Jednak, gdy przyszło co do czego, nie potrafiłem tego
zaakceptować. Jak matka tego cieplutkiego Minho może mnie nienawidzić?
Poczułem wibracje telefonu.
Wyciągnąłem go z torby i spojrzałem na wyświetlacz. Ojciec? Przewróciłem
oczami. Skąd nagle mu się zebrało żeby do mnie zadzwonić?
- Halo - powiedziałem chłodno.
- Taemin? Wracasz już do domu?
- Tak jakby - pomyślałem, gdy zastanowiłem się nad definicją
słowa dom.
- Możesz przekazać mamie, że nie wrócę dziś na noc. Muszę
zostać dłużej w biurze.
- Tak jakbyś sam nie mógł jej tego powiedzieć... Może powiem
jej po prostu, że jej nie kochasz i nie chce ci się siedzieć w tym czymś, co
nazywasz domem?
Zamilkł na chwilę.
- To nie tak Taemin - powiedział lekko niepewnym głosem. -
To nie temat na takie rozmowy.
- Jasne. A może coś lepszego? Kochasz mnie i Sooyoung? - sam
nie wiem, dlaczego użyłem słowa kochać,
skoro nawet nie traktowałem go serio. Zrobiłem to raczej z premedytacją.
- Przecież wiesz, że tak. Taemin muszę...
- Kończyć? Jasne, spoko. Zignoruj wszystko. Bądźmy dalej
taką popieprzona rodziną - warknąłem, przyspieszając kroku. - Mam to gdzieś,
nienawidzę was wszystkich.
Zacząłem wydzierać się do słuchawki prawie biegnąć i nie
patrząc przed siebie. Wpadałem na ludzie i wszystko inne, co mi się napatoczyło.
Miałem już tego serdecznie dość. Nikogo nie potrzebowałem. Gdyby wszyscy wokół
mnie zniknęli nawet bym tego nie odczuł. A oni, gdyby coś stało się ze mną? To
chyba jasne, że by to po nich spłynęło. Rodzice nie kochali siebie, więc jak mieliby
niby kochać mnie?
Poczułem na policzkach krople
deszczu, które po chwili przerodziły się w mocniejszą ulewę. Nic nie widziałem
przed oczami. Deszcz szumiał mi w uszach. Oddech przyśpieszał. Nie wiedziałem
gdzie byłem, ani gdzie powinienem pójść. Nagle zobaczyłem przed zamglonymi
oczami, bardzo oślepiające światła a potem poczułem uderzenie. Strąciłem
świadomość nad tym, czy jestem w powietrzu, czy już dotykam ziemi. Wiem tylko, że
nagle wokoło mnie zrobiła się cisza.
Strach. Samotność. Zapomnienie.
Czy naprawdę nikt nie będzie płakał kiedy odejdę? - to były moje ostatnie
myśli, za nim zapadła ciemność.
o nie o nie o nie, i co teraz będzie z 2Min? To straszne, że Minnie udaje takiego niedostępnego, na pewno będzie potem cierpiał ;( No i ta końcówka. Miał wypadek? Mam nadzieje, że przez to wszystko się otworzy przed Minho;d
OdpowiedzUsuńA co jeśli.. umarł? :D Czemu nikt nie rozważa, że mogłam go zabić. :P
UsuńOMOJBOZE NIEEEEE nie rób nam tegooo :< nie rób tego mi, zagorzałej fance Twojego fanfiction które z każdym rozdziałem jest coraz fajniejsze. Szczególnie podobał mi się moment ze strapionym JJongiem i z tajemnicą rodziny Taemina. Jak ja się cieszę, że tak często dodajesz odcinki~
Usuń@misoon - Twoja kochane słowa sprawiają, że rozwarze jeszcze ten temat. :)
UsuńWłaśnie zajrzałam i takie WTF?!?! gdzie jest mój komentarz, przecież go pisałam ;( jestem za to wściekła na bloggera!!! Pfff -.-
OdpowiedzUsuńOj wy moje 2minki, i tak jesteście dla sb stworzeni i od tego nie uciekniecie xd słodki Tae... ^^
Mama Minho mnie przeraża, bo niby jakimi potworami są starzy Tae? Heh gang, maja zbyt duzo kasy, jakies postaci fantastyczne? >.<
Key... i tak nie uciekniesz od Jonga! Haha nawet adorujący cię barman nie pomoże hahaha wpadłeś, kochasz go! Haha
CZY TY SPRAWIŁAŚ, ŻE TAESIA POTRĄCIŁO?! pff że niby jak... jak on umrze to idę skoczyć z mostu -.- tak być nie może! :((((
Uwielbiam twój komentarz! Mogę ci tylko zdradzić, że "potwory" nie odnosi się do zjawisk nadprzyrodzonych. :P
Usuń