wtorek, 23 kwietnia 2013

Nie ważne, co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie mimo wszystko.

- Jonghyun, jak ci idzie w szkole?
- Dobrze.
Jechaliśmy do szkoły. Ojciec rzadko zaskakiwał mnie takimi rzeczami, jak podwiezienie rano na zajęcia. Zresztą odkąd miałem swój samochód, jakoś nawet o tym nie myślałem. Za pewne miał w tym jakiś ukryty motyw. Nigdy nie robił nic bezinteresownego w stosunku do mnie lub mojej siostry. Jednak odkąd ona dołączyła do jego firmy 5 lata temu, stała się bardziej niezależna. Osiągnęła ten etap szczebla kariery, który zadowolił ją i ojca, więc mogła trochę bardziej poszaleć. W przeciwieństwie do mnie, od zawsze chciała pracować w firmie ojca. Byliśmy do siebie bardzo podobni, ale to jedno nas różniło. Oboje kochaliśmy się zabawić, wypić i naginać zasady. Jednak każde z nas na swój sposób ukrywało to co wyprawia, przed rodzicami. To zabawne, kiedy tak o tym pomyśle. Choć wychowani w rodzinie od dziecka kształtującej nas do wybranej pozycji, jesteśmy wciąż tacy niepokorni.
- To świetnie. Wiesz, że dobre stopnie otwierają możliwości na kariere.
- Coś się stało, że mnie podrzucasz?
- W piątek jest spotkanie biznesowe inwestorów mojej firmy. Chciałbym cię przedstawić paru osobom, więc nie planuj niczego na ten dzień.
- Nuda...
- Jonghyun, to ważne. Wiesz, że pokładam w tobie wielkie nadzieje. Kiedyś przejmiesz po mnie firmę i musisz nauczyć się jak ona funkcjonuje.
- Jasne...
Dojechaliśmy na teren szkoły. Ojciec poprawił mi koszulkę i uśmiechnął się klepiąc mnie po ramieniu. Kiedy odjechał pomyślałem co on by pomyślał, gdyby dowiedział się jak bardzo nie chce pracować w jego firmie. Gdyby wiedział, że wcale nie uczę się całymi nocami, a dla kilku stopni z przedmiotów nie leżących mi ani trochę przeleciałem dziewczynę, która napisała za mnie pracę na najwyższą ocenę. Albo gdyby wiedział, że jestem biseksualny i aktualnie wcale nie zamierzam mieć kochającej się, heteroseksualnej rodzinki. Westchnąłem zdając sobie sprawę, że to kim jestem, może jednak nigdy nie wyjść na jaw. Dlaczego? Bo choć jestem zbuntowany i niezależny, to nie potrafię skrzywdzić osoby, która dała mi życie, w którym nigdy niczego mi nie zabrakło.

***

        Dzisiejszego poranka wstałem z przeświadczeniem, że moje życie za bardzo kręci się wokół Jonghyuna. Odkąd tu przyjechałem, non stop mam jakieś problemy z tych chłopakiem. Jak nie myślę o tym co do niego czuje, to wpadam w jakieś kłopoty, których jest zazwyczaj współudziałowcem. Kochałem Taemina, ale poświęcanie mu resztki mojego czasu zwykle kończyło się na tym, że pakował się w coś z Minho, a to w rezultacie i tak kończyło się spotkaniem z Jonghyunem. Chciałem od tego odetchnąć i nabrać trochę dystansu. Okazja natrafiła mi się szybciej niż myślałem. Okazało się, że w szkole organizowane jest przedstawienie pod tytułem Miłość w lekarskim fartuchu. Udało mi się zaczepić chłopaka, który pierwszego dnia szkoły, jak sobie przypomniałem, prosił mnie o oddanie na niego głosu w wyborach na przewodniczących szkoły. Zdziwiło mnie, że pamięta mnie z tamtego dnia. Powiedział, że został tym przewodniczącym, a ja wspominając mu, że rzekomo na niego głosowałem, kupiłem jego uwagę. Pozwolił mi dołączyć do grupy osób, które zajmowały się garderobą i wyglądem mających występować na scenie osób. Powiedział, że próby jeszcze się nie zaczęły, bo kompletują skład aktorski, ale mogę już spotkać się z osobami, które zaangażował do sztuki, dziś na długiej przerwie. Ucieszyłem się z takiego obroty spraw i z niecierpliwością wyczekiwałem tej godziny. Kiedy wreszcie przerwa nadeszła, udałem się do dużej sali teatralnej. Ludzie już się zbierali i ku mojemu szczęściu wyglądali na miłych oraz ciekawych. Moją uwagę przykuła wysoka dziewczyna z długimi włosami, dość mocnym makijażem i w ciekawym, niebanalnym stroju. Wyglądała jakby interesowała się modą, stąd od razu ją polubiłem. Nasze spojrzenia się spotkały, więc zdecydowałem się na rozmowę.
- Cześć, będziesz brała udział w przedstawieniu? - spytałem.
Posłała mi zadziorny, ale miły uśmiech.
- Będę ubierać nasze gwiazdy - zaśmiała się. - Jestem Nana, a ty?
- Kibum, ale możesz mi mówić Key. Więc będziemy działać w tej samej robocie.
- To super, z tego co widzę masz świetne wyczucie stylu. Musisz kiedyś razem wybrać się na zakupy.
- Ty też wyglądasz świetnie. Z chęcią wymienię się doświadczeniami w kwestiach mody.
- Kibum? - usłyszeliśmy nagle czyjś głos.
Obróciłem się i zobaczyłem wysokiego bruneta o niebieskich oczach. Chwila... skądś go kojarzę.
- Ach, nie pamiętasz mnie? Byłem barmanem na imprezie u Jonghyuna.
- Rzeczywiście! - powiedziałem, przypominając sobie tamten wieczór. - Chunji, prawda?
- Dokładnie.
- To fajnie, że się spotykamy. Nawet myślałem ostatnio żeby do ciebie zadzwonić.
- Szkoda, że tego nie zrobiłeś - powiedział, uśmiechając się wymownie.
Zarumieniłem się lekko.
- Ale co ty tutaj robisz? - spytałem.
- Muszę na moim kierunku studiów podjąć się kilkunastu godzin prac społecznych. Dowiedziałem się od znajomego o tym przedstawieniu i postanowiłem posłużyć radą na temat pracy lekarza. W końcu spektakl rozgrywa się w szpitalu.
- A ty chcesz leczyć złamane serce - przypomniałem mu. - Także w temat miłości też się wpasowujesz.
Zaśmialiśmy się. Spotkanie teatralne było bardzo przyjemne. Czułem się na nim beztroski i wolny jak nigdy. Nowo poznana dziewczyna okazała się świetną kompanką w wymyślaniu stylizacji dla aktorów. Postawiliśmy typowe ubrania pielęgniarek i lekarzy, przerobić na bardziej zwariowany i młodzieżowy styl. Miałem już w głowie tyle pomysłów! Wszystkim bardzo podobało się to co proponowałem, przez co czułem się jeszcze bardziej doceniany niż kiedykolwiek. Poza tym, czułem się trochę skrępowany, czując na sobie spojrzenia jakie posyłał mi co rusz Chunji. Dawno nikt mnie tak nie adorował i nie próbował zwrócić mojej uwagi. To było przyjemne uczucie i sprawiało, że moje poturbowane przez życie serce, wydawało mi się być cieplejsze niż kiedykolwiek. Od tej pory zacząłem dużo myśleć o tym, co to znaczy być kochanym, a nie tylko dawać miłość.

***
Stałem oparty o murek przed szkołą. Czekałem na Taemina, która cały dzień mnie unikał. Nie zjadł nawet niczego w przerwie na lunch w stołówce, byle tylko przypadkiem na mnie nie wpaść. Westchnąłem. Miałem ochotę zapalić. To śmieszne, w życiu paliłem zaledwie kilka razy. Pogoda była dziś ponura. Niebo pokryło się chmurami nieprzepuszczającymi słońca. Podejrzewałem, że dziś albo jutro zapewne będzie padać. Uśmiechnąłem się do koleżanek z klasy, które właśnie mnie mijały. Nie mogłem przestać myśleć o tym, co powiedział mi Taemin na imprezie Jonghyuna. Zanim kompletnie zbzikował i zanim przyszedł Key wraz z Jonghyunem. Wciąż pamiętam to uczucie, kiedy jego drobne ciało znajdowało się w moich ramionach. Zapach jego włosów. Sposób w jaki się do mnie przytulił, gdy przestał protestować. Zaskoczył mnie tym. Rozluźnił się, opluł moje plecy swoimi rękami i wtulił nos w moją koszulkę. Ale to co do tej pory wciąż słyszę w mojej głowię, to smutne słowa jakie mi wtedy wyszeptał: Boję się Minho. Proszę, obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz. Nie ważne co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie mimo wszystko.
Wiedziałem, że tego dnia Taemin był pijany. Wiedziałem, że okłamywał wiele osób, a już najbardziej siebie. Wiedziałem, że mimo swojego aroganckiego sposobu bycia, potrafi kochać bardziej niż nikt inny. Wiedziałem, że jego życie nie było usłane różami i nie mogłem winić go za to, że jest teraz tym kim jest. Jednak to co było najważniejsze, od tamtego wieczoru wiedziałem jedną najważniejszą rzeczy. To, że nie mogłem przestać o nim myśleć. To, że brakowało mi go, kiedy nie mogłem go widzieć choć jeden dzień, nawet jeśli nie zaszczycił mnie ani jednym spojrzeniem. To, że chciałem go chronić i to, że czułem się tak cholernie szczęśliwy, gdy łamał przy mnie swój mur izolacji od świata. To, co do niego czułem, to co sprawiało, że czułem to wszystko, to była miłość.
Kiedy wreszcie w moim polu widzenia ukazał się Taemin, nie znajdowałem odpowiedzi na to co powinienem mu powiedzieć. Nie mogłem oznajmić tak po prostu, że coś do niego czuję. Cokolwiek on o mnie myśli, jego pierwszą reakcją będzie wyśmianie mnie. Nie będzie mi łatwo się do niego zbliżyć, a tym bardziej wyciągnąć go z tej ciemnej klatki, którą wokół siebie zbudował. Mimo wszystko chciałem spróbować, nawet jeśli to oznaczało walkę z wiatrakami. Chciałem spróbować. Nie spodziewałem się tego, że Taemin nie będzie ode mnie uciekał, gdy w końcu na mnie wpadnie. To było gorsze, niż gdyby to zrobił. Wydawał się być taki jak dawniej, wypruty z emocji.

***

Udawanie obojętnego wychodziło mi dziś trudniej niż zwykle. Samo to, jak Minho na mnie patrzył, przyprawiało mnie o chaos w mojej głowie. Musiałem jednak wreszcie z nim porozmawiać. Czułem, że trochę ochłonąłem po tamtych wydarzeniach. Choć początkowo planowałem wszystkiego się wyprzeć, po dokładnym przemyśleniu zdałem sobie sprawę, że Choi nie uwierzy mi jeśli tak zrobię. Trudno byłoby racjonalnie rzecz biorąc, nawet jeśli byłem pijany nie przyznać, że po alkoholu nasze ukryte pragnienia wychodzą na światło dzienne z kilkukrotnie większą siłą. Potrafiłem przyznać przed samym sobą, że Minho pociągał mnie fizycznie. Chciałem uprawiać z nim seks. Jednak to było tylko przyciąganie na tle erotycznym. W ostatecznym rozrachunku stwierdziłem, że mogę to przed nim przyznać. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie miał w tym też ukrytego pewnego motywu.
- Jesteś dzisiaj ciężki do złapania. Chyba przede mną nie uciekasz? - spytał Minho, kiedy się do mnie zbliżył.   
- Nie mam takiego powodu.
- Możemy porozmawiać?
- Mów.
- Nie tu - powiedział, patrząc na grupkę mijających nas osób.
- Myślę, że na boisku aktualnie nikogo nie ma. Uprzedzam jednak, że nie mam całego dnia.
Boisko faktycznie było puste. Oprałem się o bramkę, a Choi stanął naprzeciw mnie.
- Chciałem porozmawiać o imprezie u Jonghyuna.
- Masz na myśli coś konkretnego?
- A ty?
Zakląłem w myślach, nieznacznie zaciskając usta. Dlaczego byłem zirytowany? Dlaczego to się do cholery ostatnio działo tak często?
- To ty chciałeś gadać.
- Ile pamiętasz z tej imprezy?
- Dobre drinki, fajna muzyka, kiepskie towarzystwo.
- Nie to miałem na myśli.
- Więc może powiesz mi wprost, co miałeś?
- Chodzi o ten moment wieczoru, kiedy byliśmy sami w pokoju.
W żołądku mi się przewróciło, gdy w końcu to powiedział.
- Niewiele, ale Key przypomniał mi co nie co.
- Key raczej nie wspomniał ci o tym, o czym chciałem porozmawiać - westchnął, lekko odwracając wzrok.
- Spokojnie Minho, nie zamierzam udawać, że tego wieczoru nie chciałem się z tobą pieprzyć.
Popatrzył na mnie, marszcząc lekko brwi.
- Taemin już mówiłem, że to nie o to chodzi. Ja...
- Jesteś zabawny. Dlaczego mnie wtedy powstrzymałeś? - spytałem, uśmiechając się zadziornie.
- To chyba jasne. Byłeś pijany i nie wiedziałeś co robisz.
Tego się nie spodziewałem. Co za święty Minho! To ja mu się przyznaje, że mnie kręci, a on nawet w to nie wierzy?
- Jasne, że widziałem. Dalej wiem.
- Myślisz tylko o jednym. Uważasz, że gdybyśmy to zrobili, teraz byłbyś usatysfakcjonowany i mógł po prostu o mnie zapomnieć?
Zaśmiałem się ironicznie. Odepchnąłem się od barierki bramki i podszedłem do niego. Dotknąłem dłonią skrawka jego koszuli na piersi.
- Zapomnieć? Powiem ci coś. Nie jesteś mi do szczęścia potrzebny. Nie potrzebuje twoich umoralniających gadek. Jeśli będziesz chciał uprawiać ze mną seks, wiesz gdzie mnie szukać. Jeśli nie? Po prostu spadaj.
- Więc twierdzisz, że byłeś świadomy wszystkiego co mówiłeś tego wieczoru? - powiedział, kładąc rękę na mojej.
Coś jest nie tak. Zwęziłem wzrok, patrząc na niego uważnie.
- W takim razie kłamiesz, że mnie nie potrzebujesz teraz, czy kłamałeś tamtego wieczoru? - spytał.
- Co masz na myśli?
Cholera, jednak palnąłem wtedy coś czego zapewne nie powinienem. Tylko co to było? Kurcze. Tego, że powiedziałem coś, o czym nie widział Key, nie było w planach ratowania mojego image'u.
- Nie pamiętasz... - jego oczy lekko złagodniały. - Nie ważne. Przynajmniej wydajesz się szczery.
Wyrwałem mu swoją rękę.
- Wkręcasz mnie.. Co ci powiedziałem? - zirytowałem się.
- Nic.
Uśmiechnął się słodko. Już miałem ponownie coś powiedzieć, ale ktoś nam przerwał.
- C-h-o-i M-i-n-h-o.
Usłyszeliśmy kobiecy głos i odwróciliśmy się w jego kierunku. Pani, która wtrąciła się między nas, była wyraźnie zła. Nie wyglądała jak żadna z naszych nauczycielek. Zauważyłem, że jest w średnim wieku i ma zmęczony wyraz twarz. To co jednak zwróciło moją uwagę najbardziej to fakt, że ani razu na mnie nie spojrzała, choć stałem tuż przy Minho. Zmniejszyła odległość między nami.
- Mama? - powiedział, uśmiechając się wyraźnie zaskoczony. - Co ty tu robisz? Coś się stało?
Matka Minho!? Wyraźnie zbiło mnie to z pantałyku. Zacząłem się jej przyglądać.
- To nie temat do rozmowy w tym miejscu. Skończyłeś zajęcia? - spytała Minho.
- Tak. Ach! - popatrzył na mnie. - Mówiłaś, że bardzo chciałabyś poznać moich znajomych ze szkoły. To Lee Taemin.
W tej chwili matka Minho zrobiła coś, co kompletnie mnie zszokowało. Spojrzała na mnie. Jednak nie tak, jak matka patrząca na nowo poznanego znajomego swojego syna. Kiedy nasz wzrok się spotkał, w jej oczach zobaczyłam czystą, ciemną nienawiść.
Od kiedy byłem dzieckiem, ludzie mnie kochali. Miałem trudny charakter i nie zawsze potrafiłem go ukryć tak, jak nauczyłem się to robić teraz. Jednak ludzie zwykle kochali mnie za mój uroczy i piękny wygląd. Wystarczyło, że słodko się uśmiechnąłem, a już kupowałem sobie ich serca. Kiedy więc spojrzenie matki Minho zostało na mnie skierowane, a kobieta widząc mnie pierwszy raz (gdy nie miałem nawet szansy jej podpaść), wysłała w moim kierunku tak niezwykle odczuwalną dawkę emocji poczułem, że coś ściska mnie mocno w żołądku. Tym bardziej, że to co mi przekazywała, nie wyglądało jak złość kiepskim dniem, wyładowywana na przypadkowej osobie. To było coś innego. Czułem się tak, jakby ta kobieta nienawidziła dokładnie mnie, nikogo innego. Zrobiło mi się zimno.

***

Kiedy mama spojrzała na Taemina, od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. Ona zwykle nigdy się nie denerwowała. Zawsze uczyła mnie, że życie jest ciężkie, ale należy być dobrym dla innych. Przywoływała mi wtedy postać mojego ojca. Mówiła, że on zawsze był szlachetny i wspaniałomyślny oraz nigdy nie robił niczego dla korzyści lub w krzywdzie innym. Zawsze powtarzała, że bardzo go przypominam i żebym nigdy się nie zmieniał. Nie potrafiłem zrozumieć dlaczego więc wygląda na tak bardzo poruszoną, spoglądając na Taemina. Przecież ona nawet go nie znała.
- Możemy już iść - powiedziałem, przenosząc swój wzrok na Taemina. - Mam nadzieje, że jednak sobie przypomnisz
Nie dałem mu możliwości zareagowania na moje słowa, szybko odchodząc wraz z mamą z boiska. W tej chwili bardziej niż nim, przejmowałem się nią. Może jest chora, albo coś się stało?
Gdy dotarliśmy do domu nadal była zła. Zaparzyła nam herbatę i usiedliśmy w salonie. Choć nie mieszkaliśmy tu jeszcze zbyt długo lubiłem nowy dom. Dużą zasługą było pewnie to, że znajdowała się w nim większość naszych rzeczy ze starego mieszkania.
- Coś się stało mamo? - spytałem. - Dlaczego mnie szukałaś?
Upiła łyk herbaty jakby chciała się rozluźnić i uspokoić. Odstawiła kubek i spojrzała na mnie.
- Szukałam cię, bo chciałam zabrać cię na zakupy i spędzić trochę czasu razem. Ostatnio ciągle się mijamy. Jednak to teraz nie ważne... - zatrzymała się na chwile, po czym ponownie zaczęła mówić, znów chłodnym głosem. - Jak poznałeś tego dzieciaka, którego mi dzisiaj przedstawiłeś?
- To Taemin, mamo. Poznałem go w szkole, a właściwie to znamy się już od dawna. Pamiętasz, kiedyś przyjechał do ciotki na letnie wakacje?
Odwróciła wzrok.
- Minho, musisz przestać się z nim spotykać - powiedziała.
Zatkało mnie.
- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego nagle mam przestać się z nim widywać? Skąd tak właściwie go znasz i dlaczego jesteś do niego tak negatywnie nastawiona? - spytałem.
- Zaufaj mi, to zła osoba. Musisz się od niego odsunąć. Uwierz mi i przestań z nim rozmawiać - zacisnęła usta. - On i jego rodzina... To potwory.
Otworzyłem szeroko oczy. Zupełnie nie rozumiałem, o czym mówi moja matka. Skąd ona w ogóle znała Taemina i jego rodzinę na tyle by mówić pod ich adresem takie rzeczy?
- Nie rozumiem. Coś przede mną ukrywasz? Powiedz mi.
- Kochanie, musi ci wystarczyć to co powiedziałem. To wszystko - wstała z kanapy. - Przestań się z nim widywać inaczej będę musiała wyciągnąć z tego konsekwencje.
- Ale...
- Skończyłam. Źle się czuję - powiedziała, wychodząc do swojego pokoju.
Dlaczego tak szybko wyszła i nie dała mi nawet o nic zapytać? Siedziałem tak jeszcze dobrą chwilę nie wiedząc co mam myśleć o tym, co mi powiedziała. To dziwne. Ona naprawdę nigdy się na nikogo nie złościła. Co miała na myśli nazywając rodzinę Taemina potworami? Może jednak pamiętała ich z czasów tych wakacji. Może wtedy się o coś pokłócili i stąd ta uraza? Ale to dziwne. Nie chowałaby jej tak długo. Tak czy inaczej, Taemin nie mógł jej niczym zawinić. Nawet jeśli miała jakieś spięcia z jego rodziną, Taemin w żaden sposób nie miał nawet kiedy jej zawinić. Może ta niechęć jej przejdzie jak trochę ochłonie. Fakt, z tego co pamiętam, rodzina Taemina była dość oschła i niezbyt kochająca się. Może to miała na myśli? Cóż, to nie ważne. To nie może być nic wielkiego.
Tego dnia wydawało mi się, że to co powiedziała mi matka, nic nie zmieni między mną a Taeminem. Tego popołudnia jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo się myliłem.

***

Po próbie teatralnej miałem zamiar szybko wrócić do domu, żeby zacząć projektować stroje. Wciąż byłem bardzo podekscytowany tym przedsięwzięciem. Usiadłem na ławce i pochyliłem żeby zawiązać sznurówkę w moich skórzanych butach za kostkę.
- Co dziś robiłeś, że nie widziałem cię cały dzień?
Wyprostowałem się do pozycji siedzącej. Jonghyun spoglądał na mnie z góry. Wydawał mi się jakby zmęczony.
- Gdybym cię nie znał pomyślałbym, że tęskniłeś - powiedziałem.
- Mówiłem ci już, że tęsknie.
- Jasne...
Usiadł obok mnie. Poczułem ciężar jego głowy na swoim lewym ramieniu. Spojrzałem na niego zdezorientowany. Zza kurtyny włosów ujrzałem tylko jego lekko rozchylone usta.
- Co ty...?
- Możemy po prostu tak zostać przez chwilę? - spytał.
Zamilkłem. Wydawał się w tej chwili niezwykle zrezygnowany. Wyglądał jak cień osoby, którą jest na co dzień. Strasznie chciałem wiedzieć, co jest powodem jego zmartwienia. To było dla mnie takie nowe, że ma problemy. Poza tym nie wydawało mi się, że jest to jakaś błaha sprawa, jak ciężki dzień w szkole. Kiedy tak siedzieliśmy, z boku mogliśmy wyglądać jak zwykła para. Fakt, nietypowa, ale całkiem normalna. Jonghyun tak różnił się od Chunjina. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym jak by to było być z kimś, w dłuższym, formalnym związku. Od kiedy zdałam sobie sprawę ze swojej odmienności, sprawdzałem to tylko przez seks. Nigdy nie wyobrażałem sobie przyszłości z żadnym z facetów, z którymi byłem. Pierwszy raz byłem w sytuacji, kiedy ktoś z kim sypiam, pragnie ode mnie pocieszenia. Najgorsze było jednak to, co czułem. A czułem, że naprawdę chce go pocieszyć. Zagryzłem wargę. Uniosłem moją lewą rękę. Dotknąłem opuszkami palców najpierw jego nadgarstka, by następnie włożyć moją dłoń w jego i zamknąć w lekkim uścisku. Poczułem jego spięcie, jakbym go zaskoczył. Nie cofnął się jednak. Przeciwnie. Miałem wrażenie, że rozluźnił się bardziej niż przedtem. Czułem ciepło jego skóry i przyjemny zapach jego szamponu do włosów, tuż przy moim policzku. Tylko uczucie, że to nie może istnieć naprawdę pozostało.

***

Wracając do domu bocznymi uliczkami Seulu nie potrafiłem zapomnieć uczucia jakie czułem, gdy patrzyła na mnie matka Minho. Potrafiłem sobie wyobrazić nienawiść, w końcu sam nienawidziłem i to nawet bardzo mocno. Jednak nigdy nie widziałem jak ktoś inny, tak mocno okazuje takie uczucie drugiej osobie. Owszem, nie potrafiłem poradzić sobie z tym, że ktoś mnie tak nie cierpi. Strasznie chciałem wiedzieć, dlaczego tak jest. Byłem podły i świadomy tego, że ludzie wręcz powinni to zauważać i mnie za to potępiać. Jednak, gdy przyszło co do czego, nie potrafiłem tego zaakceptować. Jak matka tego cieplutkiego Minho może mnie nienawidzić?
Poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem go z torby i spojrzałem na wyświetlacz. Ojciec? Przewróciłem oczami. Skąd nagle mu się zebrało żeby do mnie zadzwonić?
- Halo - powiedziałem chłodno.
- Taemin? Wracasz już do domu?
- Tak jakby - pomyślałem, gdy zastanowiłem się nad definicją słowa dom.
- Możesz przekazać mamie, że nie wrócę dziś na noc. Muszę zostać dłużej w biurze.
- Tak jakbyś sam nie mógł jej tego powiedzieć... Może powiem jej po prostu, że jej nie kochasz i nie chce ci się siedzieć w tym czymś, co nazywasz domem?
Zamilkł na chwilę.
- To nie tak Taemin - powiedział lekko niepewnym głosem. - To nie temat na takie rozmowy.
- Jasne. A może coś lepszego? Kochasz mnie i Sooyoung? - sam nie wiem, dlaczego użyłem słowa kochać, skoro nawet nie traktowałem go serio. Zrobiłem to raczej z premedytacją.
- Przecież wiesz, że tak. Taemin muszę...
- Kończyć? Jasne, spoko. Zignoruj wszystko. Bądźmy dalej taką popieprzona rodziną - warknąłem, przyspieszając kroku. - Mam to gdzieś, nienawidzę was wszystkich.
Zacząłem wydzierać się do słuchawki prawie biegnąć i nie patrząc przed siebie. Wpadałem na ludzie i wszystko inne, co mi się napatoczyło. Miałem już tego serdecznie dość. Nikogo nie potrzebowałem. Gdyby wszyscy wokół mnie zniknęli nawet bym tego nie odczuł. A oni, gdyby coś stało się ze mną? To chyba jasne, że by to po nich spłynęło. Rodzice nie kochali siebie, więc jak mieliby niby kochać mnie?
Poczułem na policzkach krople deszczu, które po chwili przerodziły się w mocniejszą ulewę. Nic nie widziałem przed oczami. Deszcz szumiał mi w uszach. Oddech przyśpieszał. Nie wiedziałem gdzie byłem, ani gdzie powinienem pójść. Nagle zobaczyłem przed zamglonymi oczami, bardzo oślepiające światła a potem poczułem uderzenie. Strąciłem świadomość nad tym, czy jestem w powietrzu, czy już dotykam ziemi. Wiem tylko, że nagle wokoło mnie zrobiła się cisza.
Strach. Samotność. Zapomnienie. Czy naprawdę nikt nie będzie płakał kiedy odejdę? - to były moje ostatnie myśli, za nim zapadła ciemność.

6 komentarzy:

  1. o nie o nie o nie, i co teraz będzie z 2Min? To straszne, że Minnie udaje takiego niedostępnego, na pewno będzie potem cierpiał ;( No i ta końcówka. Miał wypadek? Mam nadzieje, że przez to wszystko się otworzy przed Minho;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co jeśli.. umarł? :D Czemu nikt nie rozważa, że mogłam go zabić. :P

      Usuń
    2. OMOJBOZE NIEEEEE nie rób nam tegooo :< nie rób tego mi, zagorzałej fance Twojego fanfiction które z każdym rozdziałem jest coraz fajniejsze. Szczególnie podobał mi się moment ze strapionym JJongiem i z tajemnicą rodziny Taemina. Jak ja się cieszę, że tak często dodajesz odcinki~

      Usuń
    3. @misoon - Twoja kochane słowa sprawiają, że rozwarze jeszcze ten temat. :)

      Usuń
  2. Właśnie zajrzałam i takie WTF?!?! gdzie jest mój komentarz, przecież go pisałam ;( jestem za to wściekła na bloggera!!! Pfff -.-
    Oj wy moje 2minki, i tak jesteście dla sb stworzeni i od tego nie uciekniecie xd słodki Tae... ^^
    Mama Minho mnie przeraża, bo niby jakimi potworami są starzy Tae? Heh gang, maja zbyt duzo kasy, jakies postaci fantastyczne? >.<
    Key... i tak nie uciekniesz od Jonga! Haha nawet adorujący cię barman nie pomoże hahaha wpadłeś, kochasz go! Haha
    CZY TY SPRAWIŁAŚ, ŻE TAESIA POTRĄCIŁO?! pff że niby jak... jak on umrze to idę skoczyć z mostu -.- tak być nie może! :((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam twój komentarz! Mogę ci tylko zdradzić, że "potwory" nie odnosi się do zjawisk nadprzyrodzonych. :P

      Usuń