wtorek, 9 kwietnia 2013

Jak wiele musimy powiedzieć, by usłyszano nas w chwili, gdy milczymy.

         Tej nocy śnił mi się Minho. Sen był przyjemnie otulający i czułem się w nim szczęśliwy. Czas był jakby poza tym wszystkim co teraźniejsze. Poza bólem i tęsknotą. Poza ciemnym, trudnym życiem. Kiedy się obudziłem, czułem ucisk w żołądku. Zetknięcie się z rzeczywistością jest zawsze ciężkie po dotknięciu nieba. To ten czas, kiedy zdajesz sobie sprawę, że życie snami zmierza donikąd. Świat nigdy nie będzie bardziej odległy, niż nasze marzenia.
Brakowało mi w tej chwili czasu, kiedy sobie radziłem. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nagle to stało się takie ciężkie. Wiedziałem jednak, że zaczęło się to od kiedy ponownie spotkałem Minho. Gdy o nim myślałem, zawsze czułem to samo uczucie. Posiadał niezrozumiałe ciepło, które uważałem za niemożliwe do posiadania dla mnie. Tacy ludzie jak on... nie chciałem z nimi przebywać, bo to łamało mi serce jeszcze bardziej. Dotąd udawało mi się żyć bez uczuć. Niedopuszczanie do mojego świata emocji, było dla mnie jedyną, dającą przetrwać, drogą życia. Kochałem tylko jedną osobę i tak powinno zostać. Ona wystarczała za wszystko.
Szkoła była dla mnie kolejną próbą, ale miałem doświadczenie w byciu tym, kim chciałem. Na długiej przerwie mogłem odetchnąć. Pogoda była jedynym co mi dziś sprzyjało. Usiadłem pod drzewem na zielonej przestrzeni przed szkołą. Odchyliłem głowę do tyłu, zamknąłem oczy i próbowałem nie myśleć. Po chwili usłyszałem jak ktoś siada obok mnie. Otworzyłem oczy i ujrzałem chłopaka sprzed kilku dni. Popatrzyłem na niego pytająco.
- Nie zwracaj na mnie uwagi - powiedział. - Po prostu chciałem usiąść jak najdalej szkolnego gwaru.
Zwęziłem oczy, ale jakoś nie potrafiłem być dla niego niemiły. Ostatnio miałem zbyt wiele sytuacji, których nie rozumiałem co mnie dobijało.
- Jesteś... Key, tak? - spytałem.
- Tak, a ty Taemin, prawda?
- Zgadza się.
Spojrzałem na niego ukradkiem. Key wydawał mi się taki inny od ludzi, których znałem. Nie miałem zbyt wielu znajomych. To byli raczej koledzy z grupy tanecznej, którzy w sumie trochę mnie znali, ale to nie była przyjaźń.
- Dzięki za poparcie tamtego dnia. Jestem nowy i taki szum jest mi nie na rękę - odezwał się.
Przypomniałem sobie tamto popołudnie i ten zabawny sposób, w jaki Key potrafił odgryźć się Jonghyunowi. Nagle zachciało mi się śmiać.
- Nie ma za co, ale serio? Jak to możliwie, że już zdążyłeś podpaść Jonghyunowi? - spytałem. - Byłeś niezły. Nie znam wielu osób, które mu się do tej pory tak stawiały.
Key spojrzał na mnie i również się uśmiechnął.
- Popatrz na niego, ciężko chyba byłoby nie skomentować tego, że wygląda jak dinozaur.
Nie wiem jak, ale oboje zaczęliśmy się śmiać. Obrażanie Jonghyuna przez Kibuma i moje anegdoty dorzucane do jego dogryzek spowodowały, że przez chwile naprawdę zapomniałem o swoich problemach.
- Gdybym ci powiedział, że Jonghyun to po prostu idiota, który dobrze gra nie tylko w kosza, uwierzyłbyś? - spytał Key.
- To jest akurat jedna z tych najmniej nieprawdopodobnych rzeczy. Jonghyun ma wiele sekretów.
- Skąd wiesz?
- Wyglądam jak ktoś, kto nie bywa na najważniejszych imprezach w tej szkole? - uśmiechnąłem się, naśladując luzacki wyraz twarzy.
- Wierze. Więc co to takiego?
- Powiem ci, jak przyznasz mi skąd naprawdę go znasz, bo w bajeczkę o zwykłej zaczepce nie uwierzę. Jonghyun nie przejąłby się tym aż tak bardzo.
Key popatrzył na mnie zadziornie.
- W porządku, ale nie tutaj.
- Może w środę po szkole? - spytałem.
Sam nie wierzyłem w to, że proponuje komuś spotkanie towarzyskie. Historia Kibuma mnie intrygowała, ale chyba chciałem po prostu skupić myśli na czymś innym. Nie myśleć o swoim życiu.
- Więc do jutra - rzucił odchodząc.
Gdy ledwo zdążył się oddalić, usłyszałam czyjś głos wołający moje imię. Zanim zdążyłem zorientować się kto mnie woła zobaczyłem, że coś leci w moją stronę. Zdezorientowany, odruchowo złapałem to coś, co okazało się jabłkiem. Popatrzyłem na nie, a następnie przed siebie. Moim oczom ukazał się Minho.
- Wyglądasz strasznie - powiedział, podchodząc do mnie lekko rozbawiony.
Przewróciłem oczami, odwracając wzrok.
- Masz takie cienie pod oczami jakbyś w ogóle nie spał - dokończył.
Spojrzałem na niego. Usiadł po turecku naprzeciwko mnie.
- Co ty tu robisz? - spytałem.
- Twoje mina mówi mi, że się nie cieszysz - zauważył, przekrzywiając lekko głowę.
- Próbujesz mnie przekupić? - wskazałem na jabłko.
- Jeśli można byłoby cię przekupić, nie musiałbym się tak starać - zaśmiał się.
- Więc co ty tu jeszcze robisz? - warknąłem.
- Ponoć nadzieja umiera ostatnia.
Popatrzyłem mu w oczy. Były takie jak zawsze. Ciężkie do wytrzymania bez okazywania emocji.
- Powinieneś się poddać Minho - powiedziałem sucho. - Na koniec i tak to ty będziesz tym, który będzie cierpiał najbardziej. Każde słońce w końcu się wypala. A jeśli nie spłonie... to wysuszy je po prostu lód.
Wytrzymał mój wzrok i uśmiechnął się jeszcze cieplej niż wcześniej.
- A co jeśli to lód się ogrzeje?
Wyciągnął do mnie rękę. Przestraszyłem się tym niespodziewanym gestem. Chciałem się cofnąć, ale napotkałem tylko drzewo. Wbity w nie, nie uniknąłem zetknięcia się jego dłoni z moim policzkiem. Jego skóra paliła moją. Poczułem, że się rumienie.
- Jesteś cieplejszy niż myślisz, Taemin.
Chciałem coś powiedzieć, ale wtedy podbiegł do nas Kai.
- Siemka Taemin! - przywitał się i spojrzał na Minho, który odsunął swoją dłoń ode mnie - A my chyba się nie znamy?
- Jestem Choi Minho i jestem tu nowy.
Minho uśmiechną się do Kai, a ten odwzajemnił minę.
- O, to masz okazję trochę się tu wdrożyć. Taemin w sobotę jest impreza u Jonghyuna. Mam nadzieje, że wpadniesz. Weź ze sobą Minho!
Minho popatrzył na mnie.
- My właściwie się nie znam...- zacząłem.
- Przyjdę - powiedział Minho przerywając mi.
- Świetnie, to do soboty.
Kai pomachał nam i pobiegł do budynku.
- To twój przyjaciel? - spytał Minho.
Popatrzyłem na niego zirytowany.
- Kolega. Co ty sobie myślisz z tą imprezą?
- Nic specjalnego. Chciałbym po prostu poznać innych ludzi.
- Myślisz, że przyjdę? - zakpiłem.
- Jeśli nie boisz się roztopić?

***
      Ludzie, którzy mnie mijali, przyglądali mi się uważnie. Najwyraźniej Kim Kibum wciąż wzbudzał sensacje jako nowy uczeń. Wręcz zaskoczyło mnie to, gdy przy moim boku znalazł się nagle Jonghyun. Kompletnie nie wiedziałem co mam powiedzieć.
- Czujesz się skrępowany? - zaśmiał się.
- Raczej zdziwiony, że przyznajesz się do mnie w szkole.
- Dlaczego nie? Myślisz, że gadam tylko z wybranymi?
Prychnąłem, spoglądając na niego.
- Pieprzyć to. Zapomnij i spadaj.
- Pieprzyć?
Przewróciłem oczami.
- Liczysz na coś? - spytałem przystając.
Również się zatrzymał. Włożył dłonie w kieszenie spodni i uśmiechnął się szelmowsko.
- Zabawne, że pytasz.
Zacisnąłem wargi, jednocześnie odwzajemniając wyraz twarzy.
- Czuje, że nadal wydaje ci się, że możesz mnie mieć kiedy chcesz. Chyba nie rozumiesz, że "to" ostatnio między nami i moje łatwe poddanie się twoim zachciankom, było moim wyborem. Nie wiele ci brakowało żebyś sam się poddał, mogłem poczekać - powiedziałem sucho. - A teraz coś, co powinno cię ugasić chociaż na chwile.
Prawie wyrwałem niewielkie wiaderko z wodą, niesione przez jakiegoś dzieciaka, który chyba podlewał kwiaty i właśnie nas mijał. Bez zastanowienia chlusnąłem jego zawartością w stronę Jonghyuna. Zanim zdążył zrozumieć co chcę zrobić, jego bluzka spotkała się z zawartością wiadra. Kwiatowy chłopak przestraszył się miny Jonghyuna, wyrwał ode mnie pojemnik i uciekł szybciej niż można to sobie wyobrazić. Za to Jonghyun złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Był wściekły. Woda kapała z niego na chodnik.
- No dalej - prowokowałem go.
Przez dobrą chwile mierzyliśmy się wzrokiem, dopóki Jonghyun nie zorientował się, że robimy przedstawienie. Spojrzał za siebie, a potem znowu na mnie.
- To jeszcze nie koniec - szepnął.
Puścił mnie i odszedł w stronę szkoły przeklinając. Byłem trochę zdziwiony, że tak po prostu mnie zostawił. Albo inaczej... chyba byłem zawiedziony, że to zrobił.

***

     Tydzień miną mi szybko. Najprawdopodobniej przez Kibuma, który stał się teraz osobą widywaną przeze mnie bardzo często. Był bardzo otwarty w pewnym sensie i wydawało mi się, że czuje z powodu naszej znajomości coś ważnego dla siebie. To było dla mnie nowe, że mogę komuś sprawiać przyjemność bycia jego przyjacielem. Choć dla mnie to było w obecnej chwili mniej niż dla niego, to czułem się z nim dobrze. Sam nawet nie zauważyłem jak szybko się do siebie zbliżyliśmy. Na pewno wpłynęła na to rozmowa o Jonghyunie.
      Spotkaliśmy się pewnego dnia po szkole. Zaproponowałem pójście do mnie, bo Kibum był taki miły i oryginalny, że nie czułem, iż coś tracę zabierając go w moje prywatne kąty. Niesamowite było to, jak szybko zapał kontakt z moją siostrą. Kiedy przez przypadek spotkaliśmy się z nią przed moim pokojem, wyglądali jak starzy znajomi.
- Jesteś śliczna - powiedział Kibum - Taka delikatna i słodka.
- Dziękuje za te piękne kłamstwa - zaśmiała się. - Ty wyglądasz lepiej.
- Cóż skoro doszliśmy do tego, że jesteśmy idealni, chyba powinniśmy się ze sobą umawiać? - zażartował Kibum.
- Hej! - dałem mu kuksańca w bok.
- Będziemy to robić w ukryciu - Kibum szepnął do Sooyoung i oboje zaczęli się śmiać.
Kiedy znaleźliśmy się u mnie Kibum powiedział tyle rzeczy, które mnie nie tyle zaskoczyły, co zaskoczyła mnie to, że mówił je tak wprost.
- Jestem gejem.
- Domyślałem się. - powiedziałem.
Kibum opierał się o okno drzwi prowadzących na balkon. Spoglądałem na niego, siedząc na łóżku i jedząc lizaka. Popatrzył na mnie wymownie.
- Zgadza się, ja też - odparłem.
- Czuje, że nie ma w naszej szkole fajnych towarów, hymm?
- Ależ są - uśmiechnęłam się, naśladując złowieszczy wyraz twarzy - Najlepsze są te, które to ukrywają.
Zaśmiał się.
- Chyba nie musisz mi mówić jak poznałeś Jonghyuna - powiedziałem.
Usiadł obok mnie. Dałem mu drugiego lizaka.
- W tej chwili jestem bardzo zaintrygowany tym, co wiesz na jego temat.
- Lubisz go, co? - spytałem.
Popatrzył na mnie z obrzydzeniem.
- W życiu... fakt, seks z nim jest niczego sobie, ale żeby go lubić musiałbym się bardzo, bardzo upić.
- Rzeczywiście, jest arogancki.
- Więc? - ponaglił mnie.
- Niecierpliwy - rzuciłem. - Nie wiem czy Jonghyun jest gejem, ale miałem okazje zobaczyć go w akcji. Jakiś rok temu, na imprezie u jednego gościa, szukałem łazienki. Usłyszałem dość charakterystyczne dźwięki. Jestem dość ciekawski więc uchyliłem drzwi pokoju, z którego dochodziły głosy i co ujrzałem... oczywiście pieprzącego kogoś Jonghyuna. On nie wie o tym, że go widziałem, a mnie nie kręci robienie taniej sensacji.
- Niezłe... - powiedział Key, uśmiechając się w zamyśleniu.
- Szczerze - powiedziałem, uśmiechając się do niego i przewracając lizaka w buzi - W skali od 1 do 10, ile mu dajesz?
- 9 - powiedział. - Ale i tak go nie lubimy.
- Jesne.
To było takie odprężające rozmawiać tak po prostu z Kibumem. Plotkować o zwykłym życiu. To, że spotkałam go właśnie teraz, było dla mnie jak powiew orzeźwiającego powietrza.
- Wiesz, że w weekend robi imprezę? Musisz iść ze mną.
- W życiu, nawet mi o tym nie wspomniał.
- Wspomni.
- Skąd wiesz?
- Kiedyś ci powiem - puściłem mu oko. - Poza tym, jest ktoś kogo muszę bardzo wkurzyć.
- Kto taki? - zainteresował się.
- Pan Gorący Kubek, którego trzeba poparzyć jego własnym żarem.

***
        Piątkowe popołudnia są chyba czymś, co każdy kocha najbardziej. Ja kocham jeszcze modne ciuchy, dobrą muzykę i wschody słońca. Jednak aktualnie, wychodząc ze szkoły, miałem nadzieje na zakopanie się swoim łóżku na cały weekend i oderwanie od tych wielu rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu. Poznanie tylu ludzi, to zdecydowanie zbyt wiele jak dla mnie,w tak krótkim czasie. Życie jednak nie oszczędzało mi trudności, bo przed bramą wyjściową z terenu szkoły stał oparty, nie kto inny, jak "wspaniały" Jonghyun. No nic, skoro on mi już zniszczył popołudnie, to może warto zniszczyć i jego. Miał na nosie okulary przeciwsłoneczne i skórzaną kurtkę. Nie pomyliłem się. Czekał na mnie. Chciałem go ostentacyjnie minąć, ale zapał mnie za nadgarstek.
- Hola, hola! - rzucił.
Popatrzyłem na niego jakbym dopiero teraz go zauważył.
- Och wybacz, czy my się znamy? - zakpiłem.
Zaśmiał się i puścił moją rękę.
- Jesteś niewiarygodny. Czy granie takiego zadufanego w sobie i wiecznie urażonego kolesia jeszcze ci się nie znudziło?
- Ale ja niczego nie gram. W przeciwieństwie do ciebie.
Jego oczy stały się nagle bardzo ciepłe.
- Tak, ja w przeciwieństwie do ciebie potrafię przyznać, że za tobą tęsknie.
Serce stanęło mi jak wyryte. Spojrzałem na niego wyraźnie zdziwiony i poruszony. Przez chwile zastanawiałem się co ma na myśli. Nagle na jego ustach pojawił się szelmowski uśmiech.
- Kibum, jednak jesteś prostszy niż się spodziewałem. Zmiękłeś po tekście puszczanym zakochanym małolatom na dobranoc.
Zaśmiał się krótko. Teraz to się wkurzyłem. Uderzyłem go torbą i zacząłem iść chodnikiem w stronę domu, zaciskając pięści.
- Zaczekaj, tęsknie!
Zrównał się ze mną.
- Jutro robię imprezę - kontynuował. - Masz możliwość pokazania mi, że się mylę.
Zatrzymałem się.
- Przyjdę.
Zdziwił się lekko, że tak łatwo się zgodziłem.
- Heh, to ciekawe - powiedział.
- Przyjdę - warknąłem - A pierwsze co zrobię, to rozszarpie cały twój pokój na kawałki, zaczynając od pościeli, a kończąc na twoich lamerskich, szpanerskich i idiotycznych ciuchach!

________________

Szczerze mówiąc nie lubię tego rozdziału. :( Ale trzymajcie za mnie kciuki, bo rozmyślałam szatańskie pomysły na rozdział o imprezie Jonghyuna. Macie jakieś szalone fantazje, na temat tego co może się tam wydarzyć? :> :P

3 komentarze:

  1. Czemu nie lubisz? Był świetny;d Nie mogę się doczekać tej imprezy i na prawdę jestem ciekawa, co wymyślisz;d Może Minnie wzbudzający zazdrość w Minho? ^^ Albo pijany Minnie... nie, może ja lepiej nie będę mówić o swoich fantazjach:D
    Z niecierpliwością czekam na nast;d Mam nadzieję, że będzie szybciej niż ten ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje fanfiction nie jest chyba w stanie być bardziej cudowne. Czytałam już dziesiątki fików, ale to jest... wspaniałe, idealne! Po prostu jakoś tak do mnie trafia...

    OdpowiedzUsuń