Ciemność jest przyjemniejsza w otoczeniu ciszy. Nie ma w
niej nic z chaosu czy zawiłości. Dni, czy uczucia, nie mają tu znaczenia. A co
najważniejsze, nawet z bardzo daleka, dostrzegasz tu najmniejsze oznaki
światła. Wiedziałem, że wkrótce opuszczę ten pusty, ale nieskomplikowany świat
ciemności. Czułem lekki ból ciała i ogólne osłabienie. Głosy, które do mnie
dochodziły, pozwoliły mi przypomnieć sobie co wydarzyło się zanim popadłem w
ten stan. Przywołałem w swojej głowie wieczorną ulicę, na której zostałem
potrącony przez samochód. Poczułem mocniejszy uścisk na nadgarstku. Niechętnie
rozchyliłem ciężkie powieki. Przed moimi oczami ujrzałem jasne ściany i
rodziców rozmawiających z lekarzem.
- Taemin!
Ktoś krzykną. Skierowałem wzrok na bok, nie przechylając
głowy. Ujrzałem duże, niebieskie oczy, opuchnięte od płaczu i nieszczęśliwie
zaciśnięte usta. Sooyoung szaleńczo rzuciła się na mnie, przytulając do mojej
piersi i płacząc. To zwróciło uwagę pozostałych osób w pokoju.
- Taemin!
Rodzice szybko znaleźli się przy moim łóżku. Oboje wyglądali
na przejętych i roztrzęsionych. Dlaczego nie potrafiłem po prostu przyjąć tych
uczuć, a nie doszukiwać się w nich fałszu? Matka wyglądała całkiem inaczej niż
zwykle. Była nieuczesana i ubrana w za duży sweter. Ojciec pewnie wyszedł z
pracy, bo był w garniturze.
- Jak się czujesz Taemin? - spytał lekarz. - Panienko,
mogłabyś się na chwile odsunąć? Muszę zbadać twojego brata.
Rodzice siłą zabrali ode mnie Sooyoung, a lekarz sprawdził
czy nie mam wstrząsu mózgu i czy czegoś sobie nie złamałem. Czułem się lekko
przestraszony i zdezorientowany tym wszystkim co się wokół mnie działo.
Najbardziej chciałem wrócić do domu, ale lekarz powiedział, że muszę zostać na
obserwacji na trzy dni.
- Chyba anioły nad tobą czuwają chłopcze - powiedział doktor.
- Mogłeś skończyć naprawdę kiepsko.
Zaśmiałem się w duszy. Anioły? Raczej diabły.
- Coś cię boli Taemin? Potrzebujesz czegoś? Tata porozmawia z
lekarzem o twoim stanie zdrowia - powiedziała matka.
Sooyung znów mocno trzymała mnie za rękę. Posłałem siostrze
uspokajający uśmiech.
- Niczego mi nie trzeba. Może wody.
- Pójdę ci kupić.
Popatrzyła jeszcze na mnie, tym nowo widzianym przeze mnie u
niej, przerażonym wzrokiem, po czym wyszła.
- Taemin tak się bałam - wyszeptała moja siostra.
- Przepraszam mała.
Weszła na moje łóżko szpitalne i położyła obok mnie,
jednocześnie delikatnie przytulając. Wciąż zapominałem jak bardzo krucha jest
ta dziewczyna.
- Rodzice strasznie się martwili - powiedziała.
- Nie wierze.
- Szkoda, że ich nie widziałeś. Tata nawet dostał mandat, tak
się spieszył do szpitala. A mama cały czas stała nad twoim łóżkiem i nie
chciała ani jeść ani choć na chwilę pójść spać.
- Ile tak leżałem?
- Prawie dwa dni.
To było dziwne widzieć takich rodziców. Wręcz nie potrafiłem
znaleźć informacji w umyśle, jak powinienem się wobec nich zachować.
- Masz świetnych przyjaciół - dodała.
- Mam...? Był tu Key?
- Yhym, ale nie tylko on. Minho też tu był.
- Minho tu był? - zmarszczyłem brwi. - Chwila, jesteście na
ty?
- Jest strasznie miły. Zresztą to on pierwszy był przy
tobie.
- Jak to? - zdziwiłem się.
- Na początku ludzie ze szpitala nie mogli dodzwonić się do
mamy i taty. Numer Minho był na początku listy twoich kontaktów, więc do niego
zadzwonili.
- Kiedy ja nie mam jego numeru - powiedziałem
zdezorientowany.
- Widocznie masz.
To było dla mnie nadmiar informacji jak na jeden raz. Zbyt
wiele się działo żebym potrafił to zrozumieć. Jakim cudem miałem numer Minho? Matka
wróciła z wodą. Ojciec powiedział, że musi wracać do pracy, ale mam dzwonić
jeśli coś się będzie działo. Pogłaskał mnie po włosach i lekko się uśmiechnął.
Po czym, chyba przez naszą ostatnią rozmowę, powiedział:
- Kocham cię, synu.
Przeszedł mnie dreszcz na te słowa. To co robili dziś
rodzice, było mimo wszystko zbyt naciągane bym mógł to od tak przyjąć. Fakt, że
zaczęli mówić mi takie rzeczy, bo miałem wypadek, tylko podsycał moją
nieufność. Wciąż jednak miałem Sooyoung. W jej przypadku nie musiałem się
martwić, że jest wobec mnie nieszczera. Popatrzyłem na matkę. Wyglądała jak wrak
człowieka. Odwróciłem wzrok.
- Powinnaś iść do domu się przespać - rzuciłem niby w
próżnie.
- Nic mi nie jest. Chce być z tobą.
Zacisnąłem ledwo widocznie usta. Jakoś nie potrafiłem jej
teraz czegoś wyrzucić. Nagle dostrzegła coś na korytarzu i wyszła.
- Ty też powinnaś odpocząć - szepnąłem do Sooyoung.
- Nie zostawię cię tu - powiedziała bardziej się do mnie
przytulając.
Uśmiechnąłem się. W pokoju pojawiła się ponownie moja
matka tyle, że przyprowadziła ze sobą bardzo niechcianego dla mnie gościa.
- Cześć Taemin - powiedział, uśmiechając się czule.
Zamurowało mnie. Pierwsze co pomyślałem - muszę wyglądać jak
siedem nieszczęść. Nie chciałem żeby Choi mnie takim widział.
- Cześć Minho - powiedziała Sooyoung, podnosząc się do
pozycji siedzącej.
Uśmiechnął się do niej.
- Pani Lee, wygląda Pani na bardzo zmęczoną. Proszę iść
odpocząć a ja posiedzę przy Taeminem. Ty też Sooyoung. Nie martw się, będę go
pilnował - puścił do niej oko.
Chciałem zaprotestować, ale patrząc na nie pomyślałem, że
przydałby im się sen. Później jakoś spławie Minho. Popatrzyły na niego niepewnie,
ale w końcu obie dały się przekonać. Matka posłała mi na koniec kolejny z serii
swoich nowych wyrazów twarzy i powiedziała, że wróci rano. Sooyoung prawie
przytuliła Minho, kiedy się żegnali. To było stanowczo za dużo i musiałem jej
powiedzieć żeby się tak z nim nie spouchwalała. Była zbyt niewinna i
przyjacielska.
- Przyniosłem ci owoce - powiedział, machając siatką.
Położył ją na stoliku obok mojego łóżka, po czym usiadł na krześle.
Popatrzyłem na niego podejrzliwie. W porównaniu z rodzicami, on wydawał mi się
jeszcze bardziej nieufną osobą. Ostatnio wiele przede mną ukrywał.
- Wyglądasz na obolałego. Jak się czujesz? spytał, uśmiechając się przyjaźnie.
- Czuje się tak, jak może czuć się osoba potrącona przez
samochód.
- Przynajmniej wciąż jesteś sobą - zaśmiał się.
- Jestem skołowany - przyznałem niechętnie. - Masz dwa
wyjścia, możesz grzecznie odpowiadać na moje pytania i zostać, lub jeśli nie
chcesz mówić, wyjść i nie wracać.
Westchnął.
- Wiedziałem, że zaczniesz od czegoś takiego.
- Świetnie. Teraz wybór.
- Pytaj - powiedział, rozsiadając się.
- Skąd w moim telefonie numer do ciebie?
- Wpisałem go tam.
Przewróciłem oczami.
- Inaczej nie obstawiałem. Interesuje mnie kiedy i dlaczego?
- W noc imprezy u Jonghyuna w czasie, z którego masz czarną
dziurę.
Cholera. Jakim cudem tego jednego głupiego wieczoru stało
się tyle rzeczy, które mają teraz lawinę następstw w przyszłości.
- Dlaczego? - spytałem czując, że nie chce znać odpowiedzi.
Podświadomie bałem się, że to miało coś wspólnego z tym co wtedy powiedziałem i
co do tej pory ma taki wielki wpływ na Minho.
- Szczerze mówiąc, nie chce odpowiadać na to pytanie.
- Obiecałeś! - warknąłem jak oburzone dziecko. Szybko zdałem
sobie sprawę z mojej zbyt dziwnej reakcji i obróciłem twarz czując, że się
czerwienie. Usłyszałem śmiech. Popatrzyłem na niego ponownie.
- W porządku, powiem ci, ale tylko dlatego, że jesteś
słodki.
Spojrzałem na niego z mało przyjemną miną.
- Może jeśli w końcu to usłyszysz, przestaniesz być taki
pewny siebie.
Tym razem uśmiechnął się zadziornie z wyraźną wyższością.
Przełknąłem ślinę.
- Nie szantażuj mnie - mruknąłem.
- Spokojnie.
Wstał, wziął z siatki jabłko i zrobił kilka kroków do przodu, stając naprzeciwko mojego łóżka. Nie musiał robić takiego przedstawienia,
ale wyraźnie chciał się zabawić. Grzeczny Minho staje się coraz bardziej
niebezpieczny - pomyślałem.
- Tego dnia, kiedy zostaliśmy sami w pokoju Jonghyuna i po
tym jak chciałeś tak usilnie się ze mną przespać, a ja cię powstrzymałem, powiedziałeś
mi coś, czego nie mogłem zignorować. Byłeś wtedy bardziej szczery i niewinny
niż kiedykolwiek - napięcie w moim ciele rosło z każdym jego słowem. -
Wyszeptałeś mi wtedy, że się boisz i nie chcesz żebym kiedykolwiek cię zostawiał.
Powiedziałeś: Proszę, obiecaj mi, że
nigdy mnie nie zostawisz. Nie ważne co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie
mimo wszystko.
Ścisnęło mnie w żołądku, gdy wreszcie dowiedziałem się tej
wielkiej tajemnicy Minho. Byłem przerażony. Jak mogłem powiedzieć mu coś
takiego? On patrzył na mnie, czekając na jakąś reakcje z mojej strony. Co mam
zrobić? Czy naprawdę zależy mi na Minho tak bardzo, że chce żeby przy mnie był?
Nawet jeśli, co z tego? Przecież to się nie uda. Przecież on mnie wyśmieje.
Przecież...
- Taemin - pielęgniarka weszła do pokoju. - Weź te tabletki
i popij dużą ilością wody. Powinieneś odpoczywać.
Szybko zabrałem od niej leki i je zażyłem.
- Już się kładę.
Naciągnąłem na siebie kołdrę, kryjąc się pod jej materiałem.
Tak... byłem tchórzem. Nie potrafiłem mu teraz spojrzeć w oczy. Nie po tym co
powiedział. Nie jestem wstanie zrozumieć dlaczego to zrobiłem, ani nie wiem, co
teraz z tym zrobić. W głowie huczało mi od zbyt wielu myśli. Czułem jakiś ucisk
w klatce piersiowej. Usłyszałem jak Minho siada na krześle przy moim łóżku.
Zacisnąłem usta.
- Wiem, że nie jesteś w tej chwili w stanie o tym rozmawiać
- powiedział cicho. - Śpij. Zostanę przy tobie w nocy.
Czułem się jeszcze gorzej, kiedy to powiedział. Miałem
wrażenie, że jestem czemuś winny i powinienem zachować się inaczej. Nie wiem
jakim cudem zasnąłem, ale gdy to się stało przyśnił mi się koszmar. Byłem w
swoim domu. Widziałem krzyczących rodziców. Matka płakała, a ojciec był zimny i
bardzo ostry. Wyglądali jakby nie wiedzieli, że się im przyglądam. Nagle w
pokoju zrobiło się czarno, a ja poczułem, że spadam w otchłań. Słyszałem wciąż
krzyki i wydawało mi się, że sam zacząłem krzyczeć. Nieoczekiwanie w oddali
zobaczyłem coś, co biło niezwykłym ciepłem. Odruchowo wyciągnąłem rękę w
kierunku światła i zobaczyłem postać zbliżającą się w moim kierunku. To był
Minho. Na początku wyglądał jak mały chłopiec, ale gdy podszedł bliżej był już
starszy. Myślałem, że mi pomoże, ale jego twarz przepełniona była bólem.
Wyglądał jakby bardzo cierpiał, a źródłem jego cierpienia była moja osoba. Obudziłem
się zrywając do pozycji siedzącej. Serce waliło mi tak jakbym przebiegł
maraton. Czułem, że mam mokre oczy i jestem przerażony. Przez chwile
zastanawiałem się gdzie jestem. W pokoju panowała kompletna ciemność.
- Co się stało Taemin? - usłyszałem. - Miałeś zły sen?
Obróciłem twarz. Napotkałem lekko zaspane spojrzenie Minho,
który podniósł się znad łóżka. Przetarł oczy. Poczułem, że po policzku spływa
mi łza. Źrenice chłopaka rozszerzyły się. Zacisnąłem dłonie na pościeli, a po
mojej twarzy zaczęły mimo wolnie płynąć kolejne łzy.
- Nie potrafię tego znieść - szepnąłem łamiącym się głosem.
- Boje się.
Minho powoli wyciągnął rękę w moją stronę. Dłonią dotknął
mojego policzka, muskając miejsce mokre od łez. Zmrużyłem powieki jak dziecko
bojące się przed uderzeniem, po czym ponownie je otworzyłem. Popatrzyłem mu w
oczy.
- Taemin, nie musisz się bać. Ochronię cię - powiedział.
W pomieszczeniu panowała cisza, przerywana tylko co chwile,
moimi próbami zduszenia w sobie zachodzenia się od płaczu. Siedziałem
nieruchomo, ściskając prześcieradło.
- Dlaczego chcesz to zrobić? - szepnąłem ledwo mówiąc.
Minho wdrapał się na łóżko, siadając przede mną tak, że
znajdowałem się między jego nogami. Wplótł dłoń w moje włosy, przeczesując je
lekko. Przysunął twarz bliżej mojej. Jego oddech owiewał moją buzie. Był tak
ciepły i sprawiał, że moje drżące ciało ocieplało się czując go przy sobie.
- Jestem tu Taemin i będę cię chronić, ponieważ nic nie
możesz poradzić na to, że się w tobie zakochałem.
Moje oczy lekko się rozszerzyły. Miałem wrażenie, że serce przestaje
mi bić. Zastanawiałem się, czy wciąż śnię. Czy to co powiedział mi Minho, jest
tylko częścią świata utkanego przez fantazje?
Nie wierzyłem temu co słyszałem.
- Przecież jestem okropny - wydusiłem z siebie.
- Nie dbam o to.
Miałem wrażenie, że czas stanął w miejscu. Mówiłem dziwne
rzeczy, których nigdy nie wypowiedziałbym na głos. Nie potrafiłbym przyznać, że
jestem samotny i nieszczęśliwy. Mimo to czułem, że powoli staje się bardziej
spokojny i rozrzewniony. Minho, nie wypuszczając dłoni z moich włosów, drugą
położył na moim przedramieniu. Żeby teraz spojrzeć mu w oczy musiałem lekko
unieść głowę ku górze. Jego tęczówki migotały jak księżyc na ciemnym, nocnym
tle. Był tak idealny. Pochylił się nade mną, zmniejszając odległość miedzy
naszymi twarzami. Przymknąłem powieki i rozchyliłem wargi. Kiedy jego usta zetknęły się z moimi czułem, że moje ciało całkowicie mięknie. Całował mnie
delikatnie. Jednocześnie wolno i głęboko. Trzymał mnie pewnie, przyciągając jak
najbliżej siebie i przeczesując moje włosy. Nie powstrzymywałem cichych
westchnięć, kiedy pieścił swoimi ustami moje, w coraz bardziej cudowny i niesamowity
sposób. Nie liczyło się teraz to, że jesteśmy w szpitalu. Nie dbałem o to, że
rano będę tego żałował. Przestałem płakać. Myślałem tylko o tym, żeby być tak
blisko Minho jak najdłużej. Kiedy przerwał nasz pocałunek, otworzyłem powieki.
Miał usta nabrzmiałe od pocałunku. Uniosłem dłoń ku górze i dotknąłem najpierw
jego policzka, a następnie jego warg.
- Taemin, przy mnie możesz być sobą. Nie musisz niczego
ukrywać ani prosić żebym cię nie zostawiał. Już raz ci to obiecałem, ale
powtórzę. Pamiętaj, nie ważne co przyniesie przyszłość, będę przy tobie mimo
wszystko. Przyrzekam.
Poczułem, że moje oczy ponownie robią się mokre. Minho kolejny raz je otarł.
- Powinieneś spróbować zasnąć - powiedział.
Pomógł mi położyć się do łóżka. Kiedy chciał z niego zejść
złapałem go za koszulkę.
- Zostań... - szepnąłem.
Uśmiechnął się i ułożył tuż obok mnie, otaczając moje ciało
swoimi rękami. Wtuliłem nos w jego koszulkę, na policzku czując gorącą skórę
jego szyi. Dziś pachniał słodko i uspokajająco. Zarumieniłem się dziękując, że
Minho nie może tego zobaczyć. Tej nocy pomyślałem, że życie z Minho mogłoby być
łatwiejsze.
***
- Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz!? - wrzasnął Key do
słuchawki.
Była 6 rano. Zbudziłem się i przypomniałem, że Kibum nie wie
o tym, że Taemin nie jest już nieprzytomny. Napisałem mu smsa, a ten oddzwonił
do mnie w przeciągu 3 minut. Był tak głośny, że musiałem wyjść z pokoju, w
którym spał Taemin. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tego, kiedy próbowałem
delikatnie rozluźnić jego drobną dłoń, zaciśniętą na mojej koszulce.
- Przepraszam, to stało się wieczorem. Było dużo
zamieszania.
- No ja myślę, że było. Będę u was około ósmej.
- A co ze szkołą?
- Pieprzyć szkołę! Taemin mnie potrzebuje!
- No tak.
- Chwileczkę - zastanowił się. - A co ty robisz u niego o tak wcześnie?
- Siedziałem przy nim przez noc. Chciałem odciążyć jego
rodzinę.
Key zaśmiał się wrednie, co nie uszło mojej uwadze.
- I siedziałeś tam, bo jesteś takim jego wieeeeeelkim
przyjacielem, co?
- Martwiłem się o niego. Nie zrozumiesz - westchnąłem.
- Ależ rozumiem Minho. Skoro jesteś taki spokojny to znaczy,
że Taemin cię nie wyrzucił i nie odstawiał żadnych histerii. Zgaduje więc, że
mogłeś zaliczyć te noc do jednej z bardziej udanych, hym?
Przewróciłem oczami. Key był jednak zbyt spostrzegawczy.
- Myślę, że Tamin ucieszy się na twój widok - bąknąłem.
- Może i mnie zbyłeś, ale póki co ci daruje. Do zobaczenia
później.
***
Skończyłem rozmowę z Minho i zacząłem zastanawiać się, w co się ubrać. Przeczesałem dłonią włosy, wyczołgując się z łóżka. Usłyszałem dźwięk przychodzącego smsa.
Przepraszam jeśli cię
budzę. Chciałem tylko upewnić się, że będziesz dziś na próbie. Nie zawiedź
mnie! ;)
Uśmiechnąłem się sam do siebie czytając wiadomość, którą
przysłał mi Chunji. Chciałem mu odpisać, ale dostałem kolejnego smsa.
Unikasz mnie? To
prowokujące. Spotkajmy się.
Momentalnie uśmiech zszedł z mojej twarzy, czytając słowa
Jonghyuna. Westchnąłem, spoglądając przez okno. Wciąż nie potrafiłem znaleźć
odpowiedzi na to, co powinienem zrobić. Zdecydowałem się odpisać Chunjiemu, a
Jonghyuna póki co dalej unikać jak on to nazwał.
Jasne, że będę.
Najpierw pójdę jednak odwiedzić Taemina. Obudził się wczoraj wieczorem. Do zobaczenia
później. :P
Około godziny później, kiedy się zebrałem, zszedłem
na śniadanie. Przerzuciłem sobie torbę przez ramię i zbiegłem po schodach do
kuchni.
- Cześć mamo - powiedziałem, całując ją w policzek.
Włożyłem tosta do buzi, biorąc do ręki termos z kawą.
- Dzień dobry, zobacz kto nas odwiedził - powiedziała, patrząc
na stół stojący za moimi plecami.
Odwróciłem się odruchowo i zmarłem. Tost wpadł mi z buzi na
ziemie. Stałem z na wpółotwartą buzią i szeroko otwartymi oczami.
- Cześć Kibum - powiedział Jonghyun.
Siedział kompletnie wyluzowany i popijał kawę, uśmiechając
się do mnie promiennie.
- Masz bardzo miłego przyjaciela kochanie. Musisz go do nas częściej
zapraszać.
Skrzywiłem usta w jakimś dziwnym uśmiechu i pochyliłem się
po tosta, nie przerywając kontaktu wzrokowego z chłopakiem.
- Jonghyun jest bardzo zapracowaną osobą, nie sądzę aby miał
czas tutaj wpadać - powiedziałem.
- Ależ skąd - zaprzeczył. - Bardzo chętnie jeszcze was
odwiedzę szczególnie, że robi Pani taką pyszną kawę.
- Dziękuje bardzo - uśmiechnęła się mama.
Czułem, że się porzygam od tych jego słodkości. Co Jonghyun
robił u mnie w domu? Skąd wiedział gdzie mieszkam do cholery? Musiałem go stąd
szybko wyciągnąć.
- Mamo myślę, że już pójdziemy. Spóźnię się do Taemina.
- Pozdrów go ode
mnie.
- Jasne - powiedziałem. - Jonghyun?
Popatrzył na mnie zadziornie, ale pożegnał się z mamą i
wreszcie udało mi się opuścić dom.
- To pa.... - rzuciłem i chciałem sobie pójść, ale pociągnął
mnie za torbę.
- Chwila, chyba nie myślisz sobie, że zadałem sobie ten cały
trud aby się tu pojawić, żeby teraz tak po prostu cię puścić.
Popatrzyłem na niego krzywo.
- Czym mogę służyć? - spytałem.
- Ignorujesz moje
smsy.
Przełknąłem ślinę.
- Może...
- To raczej nie podlega zastanawianiu się.
- Śpieszę się, Taemin się obudził i chce go odwiedzić.
- Naprawdę?
Przewróciłem oczami.
- Nie udawaj, że cię to obchodzi.
- Nie oceniaj mnie, kotku.
W jego oczach pojawił się błysk.
- Myślałem, że mogę uważać na twój temat co chcę?
- To się zmieniło, od kiedy myślisz o mnie same złe rzeczy. Podwiozę
cię.
- Nie, dzięki
- Nalegam.
Westchnąłem. Wsiadłem do jego samochodu. Przez drogę do
szpitala nie zamieniliśmy ani jednego słowa. Jonghyun zaparkował na parkingu
tuż przy budynku.
- Dzięki - rzuciłem.
Chciałem odpiąć pasy, ale niespodziewanie Jonghyun znalazł
się przy mnie i postanowił mnie w tym wyręczyć. Jego twarz znalazła się tuż
przy mojej. Spuściłem wzrok. Czułem, że na mnie patrzy, a jego nos prawie
dotyka mojego policzka. Kiedy odpiął mój pas, chciałem rzucić się pędem z
samochodu, ale powstrzymał mnie. Obrócił moją twarz w swoja stronę.
- Nie rob tego - szepnąłem.
- Dlaczego?
Przygryzłem wargę.
- Nie chcesz tego, ale mnie prowokujesz - zauważył.
Popatrzyłem mu w oczy. Jego ciemne tęczówki sprawiały, że
miękły mi kolana. Wciąż jednak byłem świadomy, że to może być tylko pociąg
fizyczny. To nie musiało oznaczać, że coś do niego czułem.
- Nie mam na to teraz czasu. Jestem spóźniony, poza tym po południu...
- Bierzesz udział w próbie teatralnej?
Otworzyłem szeroko oczy.
- A może masz randkę z moim barmanem? - powiedział.
- Skąd...?
- To mała szkoła, a ja znam wielu ludzi.
- To nie twoja sprawa.
- To jest moja sprawa - sprostował. - Jesteś bardzo
niezdecydowany Key. Mam zamiar pokazać ci, że mogę w tej szkole o wiele więcej,
niż do tej pory przypuszczałeś.
Puścił mnie, odsuwając się. Ledwo dałem radę wstać i wyjść.
- Życz Taeminowi szybkiego powrotu do zdrowia. Do później -
rzucił mi na pożegnanie.
Odjechał z piskiem opon, zostawiając mnie z przeświadczeniem,
że jeszcze dzisiaj namiesza mi w życiu.