niedziela, 10 listopada 2013

Teraz to ja doprowadzę cię do ostateczności, a gdy już będziesz na skraju, własnoręcznie popchnę do chwili, kiedy złamiesz swoje reguły.

Jeżeli pójdziesz ze mną i będziesz przy mnie, uczynię wszystko, czego pragniesz. Będę ci służył i będę cię ochraniać. Będę dla ciebie wszystkim, czym pozwolisz mi być. Będę daleki, jeśli tego zażądasz, i będę bliski, jeśli na to pozwolisz. Będę przy twoich snach i zawsze przy twoich smutkach, ponieważ kocham cię i twojej obecności potrzebuję jak oddechu. Kocham cię od tej pierwszej chwili, gdy ujrzałem cię pochylonego nad wygasającym ogniskiem. Kocham cię, choć nie wiem, czy moja miłość wynika tylko ze mnie i z ciebie, tylko z nas dwojga, czy też zbudził ją z nieistnienia ten, który teraz już nie istnieje. Powiązaniem mnie i ciebie jest ta miłość czy też natarczywym odblaskiem miłości innej, tej, która pierwsze swoje słowo zdążyła tylko raz wypowiedzieć, a potem poszła w chłód i szum śmiertelnych wód, aby już nigdy nie odnowić się w ciele i słowie. Nie wiem, skąd się wzięła moja miłość do ciebie, ale skądkolwiek zaczerpnęła swój początek i swoje pierwsze oczarowanie, nigdy cię kochać nie przestanę, ponieważ jeśli istnieję, to tylko dlatego, aby, sam nie kochany, potrzebę miłości całym sobą potwierdzić.


Bramy Raju - Jerzy Andrzejewski 


*** 

Kiedy piłem kawę w dużej, jasnej, kuchni państwa Kim, siedząc naprzeciw dziwnie uroczej, lekko zaspanej Jungah, zastanawiałem się skąd we mnie tak duża skłonność do popadania w kłopoty.
- Nie zrozum mnie źle - powiedziałem, czując na policzkach parujący napój z kubka. - Z jakiego powodu tak bardzo chcesz mi pomóc?
Przewróciła oczami, robiąc minę jakbym powiedział coś niemądrego.
- Może zwyczajnie cię lubię, Kibum - zaparła się. - Dlaczego nie dopuszczasz do siebie tej myśli?
Westchnąłem. Upiłem łyk kawy, delektując się jej przyjemną wonią.
- Więc w sobotę odbędzie się pokaz naszej kolekcji - powiedziałem powtarzając jej wcześniejsze słowa. - Jestem zaproszony jako projektant. Każdy z nas ma przydzielony pokój w hotelu, w którym będziemy prezentować kolekcje. Ty dasz mi drugi klucz do pokoju Jonghyuna i po samym pokazie, gdy każdy pójdzie się odświeżyć przed after party, ja pójdę do niego... Yhhh... Nie wiem, czy potrafię to zrobić.
- Jasne, że potrafisz. Przecież mówiłeś mi, że za nim tęsknisz i...
- Ciiii! - przerwałem jej. - On może już nie spać.
Pokręciła głową, śmiejąc się.
- Raczej nie pozwolę mu wyjść z łóżka, szczególnie w takim stanie - uspokoiła mnie. - Ale ty musisz mi obiecać, że nie stchórzysz w sobotę.
Na kolejne wspomnienie o tym wieczorze, wszystko podeszło mi do gardła. Wziąłem ze stołu swoje rzeczy i odstawiłem kubek do zlewu.
- Nie stchórzę - obiecałem jej. - Nie chce stchórzyć.
  
***

Trzęsła się. Jej długie włosy w całkowitym nieładzie spoczywała na zwróconych do wewnątrz ciała ramionach. Dłonie obejmowały ręce, zaciskając się na nich kurczowo. Usta drżały, jakby z całych sił próbowała zahamować w sobie całkowity wybuch napływających do niej zewsząd uczuć. Wyglądała na bardziej bezradną niż wtedy, gdy pierwszy raz zabrałem ją do swojego domu. Cudem zmusiłem ją do założenia mojej bluzy na jej szkolny strój. Jednak to, co najbardziej mnie bolało, kiedy na nią parzyłem, było brakiem uśmiechu na jej ustach. Już raz straciła ten anielski wyraz twarzy, a teraz to działo się ponownie.  
- Sooyung - wymówiłem jej imię, jak było czymś niezwykle delikatnym, co w każdej chwili może się stłuc.
Kiedy jej spojrzenie zawiesiło się na mnie, całkowicie i bezapelacyjnie pożałowałem, że się do niej odezwałem. Przeniosła szklany wyraz twarzy, sunąc spojrzeniem po ścianie i doprowadzając je przed moje oblicze. Przypominała mi kwintesencje smutku, jakiej dotąd nie widziałem nawet podczas żadnej z moich policyjnych spraw. Jej oczy, pełne cierpienia i samotności, wbiły mi nóż w serce. Blade policzki okalały wolno płynące łzy. Jej wzrok spoczął na moim a ja zamarłem, nie mając bladego pojęcia co zrobić. Czułem się jak idiota, który nie potrafi wykonać tak prozaicznej czynności jak pocieszenie drugiej osoby. Przeklinałem w myślach swoją niemoc. Nie byłem w stanie się ruszyć. Nie mogłem przełknąć śliny. Wziąć oddechu. Ucisk na moim gardle zacisnął się, jak gruby sznur i nie puszczał. Czułem, że ona mnie potrzebuje a mimo to w żaden sposób nie umiałem jej pomóc. I to właśnie było najgorsze.
- Sooyung - usłyszałem głos za sobą.  
Światło z zewnątrz przestało docierać do pomieszczenia. Miałem wrażenie, że świat zatrzymał się na chwile, kiedy mijała mnie w szaleńczym biegu. Ból w moim sercu doszedł do ostateczności, kiedy zniknęła za moimi plecami. A ja? A ja zwyczajnie nie potrafiłem jej pomóc.

***

Gdy dotarliśmy na posterunek policji, Sooyung wpadła w moje ramiona, jak szmacianka lalka, która nie potrafi sama ustać wyprostowana. Głośno płakała. Jeszcze głośniej krzyczała.
- Przetrwamy to - szepnąłem, gdzieś w jej ciemne włosy.
Chciałem ją uspokoić, ale tak naprawdę sam już nie znajdywałem potwierdzenia na wypowiadane przez siebie słowa.
- Mam już dość, Taemin! - krzyknęła w odpowiedzi.
- Wiem... Przepraszam.
- Za co!?
Puściła mnie i spojrzała za mnie. Dobrze wiedziałem na co patrzy. Na kogo.
Minho zrównał się ze mną, ale nie potrafiłem na niego spojrzeć. Czułem, że nie wiem na czym w tej chwili stoję. Czy jestem po jego stronie, czy wciąż stoję po przeciwnej? Chce znaleźć usprawiedliwienie, a może kompromis tego co się do tej pory między nami wydarzyło?
Kiedy patrzyłem w oczy Sooyung i widziałem w nich odbijającą się sylwetkę chłopaka wiedziałem, że w jej wypadku żadne pośrednie uczucie nie wchodzi w grę. Czuła tylko czarne i białe kolory.
- Jak zawsze jesteś tu ty - powiedziała podniesionym głosem, przeszywając nim Minho. -  Dlaczego to zawsze musisz być ty!?
Chciałem coś powiedzieć, ale nie pozwoliła mi na to. Odepchnęła moja dłoń i stanęła na przeciw chłopaka. Ich spojrzenia stanęły ze sobą twarzą w twarz. I wtedy moja siostra zrobiła coś, co zaskoczyło nie tylko mnie, ale całą resztę, która znajdowała się przy nas. Pochyliła się delikatnie, nie zrywając kontaktu między nią a Minho.
- Nie jestem hipokrytką - wyszeptała pewnie. - Wiem, że to wszystko wina mojego ojca, że tu jesteśmy. Przepraszam.
Minho zamarł. Nie był w ogóle przygotowany, że usłyszy coś takiego. Zresztą sam spodziewałem się całkiem innej reakcji mojej siostry. Myślałem, że będzie zła, bezradna i niemiła. A jednak mówiła bardziej trzeźwo niż niejeden dorosły.
- Przepraszam, że przez mojego ojca zginął twój. Przepraszam, że moja rodzina nie pomogła twojej. Przepraszam za twój ból i cierpienie. Za to, że czułeś jak niesprawiedliwy jest ten świat i tak długo nie mogłeś znaleźć ukojenia - zacisnęła usta, po czym wyprostowała się, zwężając lekko wzrok. - Tylko pytanie, co ty teraz czujesz? Powiem ci co ja czuje. Chce mi się płakać. Krzyczeć. Przepełnia mnie ból i mam wrażenie, że cierpienie jakie odczuwam jest najgorszym piekłem, jakie można doświadczyć na świecie. Jeśli czułeś się tak samo, kilkadziesiąt lat temu, to wygrałeś. Koło zatoczyło swoją wędrówkę. Jednak powinieneś zrozumieć jedno. Przeprosiłam cię za krzywdę jaką od nas otrzymałeś. Ale nie mogę cię przerosić za to czuje. Bo nawet wiedząc to wszystko, wciąż nie potrafię cię nie nienawidzić.

***

Niedziela przyszła szybko. Wieczór nadszedł przynosząc ze sobą chłodną temperaturę i pokaz kolekcji KimCompany. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że przegapiłem jeden mały szczegół - goście na imprezie to byli w dużej mierze akcjonariusze firmy. W tym osoba, która ponownie stanęła na mojej drodze, a która tak dawno nie widziałem. Nie potrafiłem nawet w myślach wymówić słowa na literę "o", które określało jego relacje ze mną. Byłem świadomy, że nie spodziewał się mnie tutaj. Widziałem jak zaskoczy był, gdy zobaczył mnie na wybiegu, gdy modelki z niego zeszły. Tylko jedno dawało mi coś na kształt zadowolenia. Szczęście  z dumy, że widzi jak coś mi się w życiu udało.
Nie miałem zbyt wielu okazji, aby porozmawiać z Jonghyunem, ponieważ ktoś wciąż do niego podchodził i zagadywał na temat kolekcji. Sam zresztą byłem zajęty odpowiadaniem na pytania, dlaczego wybrałem akurat takie materiały i czy planuje dalsza współpracę.
Gdy wreszcie część oficjalna dobiegła końca i goście na chwile się rozeszli, Jungah znalazła mnie w oka mgnieniu. Dalej wszystko potoczyło szybko. Znalazłem pokój Jonghyuna. Trzy razy zastanowiłem się nad wejściem do niego i ucieczką. Aż w końcu to zrobiłem. Znalazłem się w środku.   
Pokój hotelowy wyglądał na bardzo drogi i dopieszczony w pełnym tego słowa znaczeniu. Jonghyun poprawiał swój krawat stojąc przed dużym lustrem. Nie odwrócił się, kiedy wszedłem do środka.
- Co ty tutaj robisz? - spytał spokojnie. - Powinieneś być na przyjęciu. Zresztą ja też powinienem zaraz do niego dołączyć.
- Nigdzie nie pójdziesz - powiedziałem z dużą mocą w głosie.
Zapadła cisza. Jonghyun przestał wykonywać swoją czynność i odwrócił twarz w moją stronę. Popatrzył mi w oczy a ja zwęziłem wzrok. W pewnym sensie nasze spojrzenia wydawały się bić tą samą aurą tyle, że Jonghyun wydawał się być gdzieś na jego krańcu, jeszcze dodatkowo zaskoczony. Wspaniale. Wreszcie zaczął traktować mnie poważnie.
- Co masz na myśli? - spytał głębokim tonem głosu, który prawie mnie przestraszył, ale udało mi się nie ugiąć.
Wciąż stałem pewnie na dwóch nogach i z całą swoją mocą mierzyłem się ze spojrzeniem mężczyzny, dla którego poddanie się moim za chwile mającym się ujawnić oczekiwaniom, było czymś więcej niż zwykłą rezygnacją z kieliszka wina do kolacji. Dobrze wiedziałem jak wiele stało teraz przeciwko mnie. Mój lęk przed tym, że nie zdołam pokazać mu jak bardzo mi zależy. Strach przed tym, że stchórzę. Jego zaparcie, aby nie pomóc mi tego okazać. Walka o to, abym przegrał i się poddał. Tylko, że ja nie chciałem zrezygnować. Już nie.
- To co słyszałeś - powiedziałem, ponownie napełniając swój głos intensywnością. - Zostaniesz tu, ze mną.
Również zwęził spojrzenie, zaczynając analizować to co się teraz działo.
- Co chcesz zrobić? - spytał, jakby to było oczywiste, że nie jestem tu aby tylko rozmawiać.
- Nie przyznasz, że ci na mnie zależy, bo tak to sobie zaplanowałeś - powiedziałem, przytrzymując jego spojrzenie. - Masz jednak możliwość oglądania, jak daleko już zaszedłem w upokorzeniu własnej osoby, tylko po to, aby się do ciebie zbliżyć. Jak dużo odkryłem z własnych uczuć mimo, że zarzekałem się, iż nigdy więcej się do ciebie nie zbliżę. A jednak już nie raz do ciebie przyszedłem. Chociażby tego dnia, kiedy byliśmy ze sobą w biurze. Jednak stało się to, ponieważ to ty doprowadziłeś mnie do tego. Twoje nagłe pojawienie się. Twoja bliskość. Twoja osoba, na nowo rozpalająca we mnie tęsknotę, którą w próbowałem zdusić w sobie za wszelką cenę. Tęsknotę, którą nigdy więcej nie miała zostać obudzona i uczucia, które zabroniłem sobie odczuwać. Więc wiem co to zasady Jonghyun. Też sobie takie wyznaczyłem. Ale wiem również, że to jest możliwe - poddanie się. I ty mi to udowodniłeś. Dlatego teraz to ja doprowadzę cię do ostateczności, a gdy już będziesz na skraju, własnoręcznie popchnę do chwili, kiedy złamiesz swoje reguły.
   Na chwile zrobiło się cicho, a my zwyczajnie trwaliśmy wpatrując się w siebie. Powietrze  w pomieszczeniu stało się gęste, a noc dodawała mu intymności. Lekko drgnąłem, gdy Jonghyun zrobił coś, co nadszarpnęło moją pewną siebie postawę. Rozluźnił się lekko i przybrał kamienny wyraz twarzy. Odłożył na bok swoje okrycie wierzchnie i usiadł na fotelu, na przeciw mnie. Po czym ponownie spojrzał mi w oczy.
- Doprawdy? - powiedział dobitnie. - Więc proszę. Pokaż na co cię stać?
Przyzwolił mi na to co miałam zamiar uczynić, jednak wiedziałem, że nie zamierza mi niczego ułatwiać. Zacisnąłem dłonie, aby zebrać się w sobie, a następnie ponownie puściłem je luźno. Wziąłem mentalny oddech. Oddzieliłem całą resztę świat od naszych czterech ścian. Skupiłem całą jego uwagę na swojej osobie i wykonałem pierwszy krok. Moja marynarka opadła na ziemie. Popatrzyłem mu w oczy, zwężając lekko swoje spojrzenie, aby wydobyć z niego intrygujący, koci, wyraz. Zagryzłem wargę, dobrze wiedząc, jak działał na niego ten ruch ciała. Zacząłem subtelnie rozpinać koszulę. Starałem się, aby każdy ruch mojego ciała był wyważony i subtelny. Chciałem być piekielnie seksowny, ale nie tani. Z każdym kolejnym odpięciem się guzika, mój oddech powoli zaczynał przechodzić w coraz bardziej przyśpieszony. Z jednej strony czułem się strasznie nerwowo stojąc przed nim i starając się go uwieść. To zawsze on wykazywał inicjatywę do takich rzeczy, a ja byłem tym, który ich doświadczał. Jednocześnie bałem się, że temu nie podołam. Miałem jednak wrażenie, że ten strach podnosi tylko jeszcze bardziej ciśnienie mojej krwi, tworząc w sercu trudną do zdefiniowania mieszankę podniecenia i przerażenia. Kiedy skończyłem rozpinać koszulę, puściłem materiał ubrania, pozwalając mu delikatnie odsłonić moje ciało. Uniosłem rękę ku górze. Dotknąłem opuszkami palców usta, przejeżdżając nimi wzdłuż dolnej wargi. Rozchyliłem je lekko, wypuszczając powietrze. Gdy doszedłem do ich prawego kącika, przeniosłem swoją dłoń, sunąc po ścieżce policzka, na moją szyje. Odchyliłem lekko głowę do tyłu, tym razem mocniej przyciskając palce do swojej skóry. Przymknąłem nieznacznie powieki, odwracając dłoń wierzchem do swojego ciała i zjeżdżając nią przez ramię na klatkę piersiową. Powoli przesuwałem po subtelnie rysujących się pod nią fakturą linii mięśni. Starałem się przez cały czas utrzymywać z Jonghyunem kontakt wzrokowy. Nawet jeśli jego wzrok wędrował drogą prowadzoną przez moje dłonie, ja wciąż patrzyłem mu w oczy. Gdy moje palce dotarły do paska spodni, rozpiąłem sprzączkę, po czym gwałtownym ruchem wyciągnąłem go ze szlufek. Objąłem oba jego końce swoimi palcami i przysunąłem jak najbliżej ciała, stawiając go w linii pionowej. Przytuliłem mocną skórę do policzka, zamykając oczy. Straciłem z oczu Jonghyuna, ale chciałem wyostrzyć swoje zmysły do granic możliwości. Zacząłem wolno przesuwać pasek w dół, wyobrażając sobie, że to nie ta twarda faktura, a ciało chłopaka znajduje się teraz tuż przede mną. Kiedy materiał paska dotknął moich ust, rozchyliłem je, wysuwając język i zmysłowo przesuwając nim po skórze. Objąłem go lekko koniuszkiem, poznając jego smak. Po chwili zjechałem przedmiotem w moich dłoniach, po niepokrytej koszulą klatce piersiowej, docierając do mojego krocza. Gdy przejechałem nim po członku, nie musiałem nawet starać się przywoływać do siebie rozkoszy, jaka wypisała się na mojej twarzy. Gdy zakończyłem jego drogę, momentalnie otworzyłem powieki. Nasze spojrzenia ponownie się przeciekły a ja odrzuciłem pasek na bok. Pewnym krokiem zacząłem wolno iść w jego stronę. Powoli, usiadłem okrakiem na jego kolanach. Nie protestował. Wsparłem się na kolanach, patrząc na niego z góry. Przejechałem opuszkami palców po miękkim materiale jego krawata, a następnie okręciłem go sobie wokół lewej dłoni. Z jego pomocą zmusiłem go, aby uniósł twarz ku górze i spojrzał mi ponownie w oczy. Jego oczy zdawały się teraz mieć problem z ukrywaniem emocji. Był zły. Bardzo zły. Przez jego opanowanie przebłyskiwała złość na samego siebie. W jego spojrzeniu widziałem teraz trzy twarze. Pierwszą - chłopaka tak cholernie pociągającego i pewnego siebie, że miękły mi kolana na samo wspomnienie jego imienia. Drugą - chłopaka, który walczył za wszelką cenę, aby nie poddać się uczuciu do mnie. Trzecią - wściekłą jak diabli za to, że nie potrafi nie odbić w oczach, jak bardzo chce w tej chwili zerwać ze mnie ubrania, i wziąć tu i teraz. Ta ostatnia podobał mi się najbardziej.
Owiałem oddechem jego twarz, zbliżając się do niego jeszcze bliżej. Nie dotykałem go. Każda część przy nim - moje usta, nos, szyja - wszystko było na wyciągniecie, a jednocześnie tak daleko. Mimo to, elektryczność jaką udało mi się między nami wytworzyć, sprawiała także mi fizyczny głód, aby zetknąć moją skórę wraz z jego.
Odnalazłem prawą ręką jego dłoń. Unosiłem ją i położyłem po wewnętrznej stronie mojego uda. Jego ciało było ciepłe. Serce biło jak szalone. Przez materiał spodni, czułem jak jego dotyk mnie pali. Prawie oparłem swoje czoło o czoło Jonghyuna, gdy poprowadziłem jego dłoń po moim udzie ku górze. Westchnąłem, zagryzając wargę. Czułem, że powoli tracę kontrolę nad sytuacją i zaczynam poddawać się jego bliskości. Puściłem jego dłoń i wplotłem swoją w jego włosy.
- Pocałuj mnie - szepnąłem. - Jesteś w stanie wyobrazić sobie, jak bardzo tęskniłem za twoją bliskością?
Jego oczy straciły na zaciętości, kiedy to powiedziałem. I przez chwile widziałem u niego te samą tęsknotę, którą posiadałem. Przez moment miałem wrażenie, że się podda. Ale słowa, które do mnie wypowiedział, próbując posadzić mnie na swoich nogach, wszystko zniszczyły.
- Nie mogę.
Zacisnąłem usta, nie wierząc w to, co słyszę. Odepchnąłem jego dłonie i ponownie unosiłem się na kolanach.
- Przestań - powiedziałem drżącym głosem.
- Nie mogę, Kibum.
Pokręciłem głową czując, że chce mi się płakać. Więc to koniec? Znowu przegrałem? Nie byłem wystarczająco dobry? A może.. on mnie już nie chce? To ostatnie co pomyślałem sprawiło, że moje serce zamarło. To wszystko co odczytałem z jego wcześniejszych reakcji było czymś co sobie wmówiłem? To nie była prawda? Odwróciłem wzrok, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Czułem się upokorzony.
- Kibum, posłuchaj mnie...
Wyrwałem się całkowicie z jego objęcia. Miałem wrażenie, że więcej nie zniosę.
- Nic nie mów - powiedziałem szybko.
Nie byłem w stanie spojrzeć mu w oczy.
- Musisz coś wiedzieć...
- Nie chce nic wiedzieć - znowu mu przerwałem. Oplotłem dłońmi ramiona. - Już zbyt wiele wiem. Ja... Ty...
Głos mi się łamał, a obrazy docierały do mojej głowy z szybkością światła i rozbłyskiwały niczym flesz aparatu.
- Daj mi coś powiedzieć! - podniósł głos Jonghyun.
- Nie! Mam już dość! Nie chce twojej litości!
Wybiegłem z jego pokoju, nawet się za siebie nie oglądając. Czułem, że się duszę. Wszystko było tak przerażająco odczuwalne. Tak bolesne. Strasznie bolesne. Aż w końcu wpadłem na niego. To dopełniło ten cały, cholerny, ból.
- Kibum? - spytał ten mężczyzna, który nigdy nie był moim ojcem.
Wyglądałem tak żałośnie, że poniosłem porażkę nawet nic nie mówiąc. Chciałem mu pokazać jak dobrze mi bez niego. Jak wiele osiągnąłem. Jak bardzo szczęśliwy jestem. Tymczasem pokazałem tylko kolejny raz jak jestem słaby.
- Coś się stało? - brnął.
Jego sztuczność doprowadziła do mnie szaleństwa.
- Co ty możesz wiedzieć!? - krzyknąłem, zaciskając dłonie. - Ty nic o mnie nie wiesz. Po co pytasz, skoro cię to nie obchodzi! Zostaw mnie, tak jak zostawiłeś gdy byłem dzieckiem!
Mężczyzna zacisnął usta.
- Nie mów tak. Jestem twoim ojc...
- Nie jesteś! - zaprzeczyłem gwałtowanie.
- Opanuj się.
- Nienawidzę cię! - wyrzuciłem wreszcie z siebie.
Widziałem jak podnosi rękę. Jak kieruje ją w moją stronę. Skuliłem się jak małe dziecko, oczekujące na przyjęcie kary. Zacisnąłem powieki, czekając aż dosięgnie mnie jego dłoń. Szok, który wreszcie mnie otrzeźwi. Cios, na który zasługuję.
Jednak to się nie stało. Usłyszałem za to stłumione uderzenie, tuż przed moją twarzą. Moja dolna warga zadrżała, a ja wstrzymałem oddech. Zamarłem. Powoli, otworzyłem powieki, nie wiedząc co się dzieje. Moje źrenice rozszerzyły się szerzej, kiedy ujrzałem widok przed moimi oczami.
Ręka tego mężczyzny zatrzymała się przed moją twarzą, powstrzymana przez silny uścisk palców Jonghyuna, który zaciskał swoją dłoń na jego nadgarstku.
- Za przeproszeniem, panie Kim - powiedział chłopak, wkładając wolną rękę w kieszeń spodni.  - Ale Kibum nie jest kimś, kto zasługuje na takie traktowanie.
Otworzyłem usta, a mężczyzna wyrwał się z jego uścisku. Poprawił swój garnitur i popatrzył na mojego obrońcę, surowym wzrokiem.
- To, że robimy razem interesy nie upoważnia cię do wtrącania się w moje sprawy. Wiesz w ogóle jakie relacje łączą mnie z Kibumem? - spytał retorycznie.
Był pijany. Wiedziałem to wyraźnie, bo nigdy w życiu nie przyznałby się do tego, że łączą mnie z nim więzy rodzinne.
- Wiem - odpowiedział mu pewnie, Jonghyun.
Zaskoczył go. Zresztą nie tylko jego. Tamten syknął zły.
- Może i jesteś synem prezesa, ale nie masz pojęcia o naszej sytuacji - ciągnął.
- Nie muszę nic wiedzieć, panie Kim. Wystarczy mi, że znam Kibuma. Ale pan najwyraźniej go nie zna, skoro robi coś takiego - Jonghyun spojrzał na niego poważnie. - Kibum jest najbardziej niesamowitą osobą jaką znam. Jest dobry, mądry, lojalny. Oddaje się wszystkiemu co robi całym sercem. Zawsze wszystkim pomaga i pracuje ciężej niż inni, aby osiągnąć uznanie. Jest ciepły i opiekuńczy. Bardziej dzielny niż jest w stanie pomieścić jego wrażliwe serce - zacisnął usta. - Więc, panie Kim, nie wmówi mi pan, że ktoś taki jak Kibum zasługuje na takie traktowanie.
Przez chwile oboje mierzyli się wzrokiem, a ja trawiłem to, co przed chwilą usłyszałem z ust Jonghyuna. Mężczyzna wydawał się stracić wszystko ze swojej pewności siebie. I w końcu się wycofał.
Wtedy Jonghyun przyciągnął mnie do siebie. Zacząłem wyrywać się z jego uścisku, krzycząc coś czego sam nawet nie rozumiałem. Straciłem ostatnie resztki rozsądku ignorując to, że wydzieram się jak szalony na środku hotelowego korytarza. Chłopak przycisnął mnie do siebie mocno, blokując moje uderzenia. Zdusił odgłos mojego płaczu w swoich ramionach. Zacisnąłem powieki czując, jak jego koszula robi się mokra od moich łez.
Gdy udało mu się mnie uspokoić na tyle, aby ruszyć się z miejsca, zabrał mnie ponownie do swojego pokoju. Choć się opierałem, byłem zbyt nieudolny w swojej próbie zachowania ostatnich resztek rozsądku.
Usiadł na skraju łóżka zmuszając mnie abym zajął miejsce przy nim. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham cię - powiedział całkiem niespodziewanie.
Kiedy usłyszałem te dwa słowa miałem wrażenie, że śnie. Otworzyłem szerzej oczy, nie rozumiejąc co się dzieje. Uniósł swoja dłoń i dotknął mojego policzka. Odsunąłem się lekko, jeszcze bardziej okazując swoją dezorientacje.
- Nie rozumiem - szepnąłem drżącym głosem. - Dopiero co mnie odtrąciłeś, a teraz...
- Nie odtrąciłem cię - zaprzeczył. - Tylko ty zwyczajnie nie dopuściłeś mnie do głosu.
Popatrzyłem na niego wciąż nic nie pojmując. On uśmiechnął się do mnie, na swój rozbrajający, ciepły sposób.
- Nadal nie rozumiesz - stwierdził pobłażliwie. Przyciągnął mnie do siebie bliżej, a ja poddałem się bez żadnych sprzeciwów, bo ilość uczuć jaka teraz we mnie szalała, nie pozwalała mi na nic innego, jak wpatrywanie się w jego oczy. - Nie mogłem pozwolić, żebyśmy uprawiali ze sobą seks, bo to byłby tylko seks. A ja nie chce uprawiać  z tobą seksu. Już nie.
Prawie otworzyłem buzie, aby kolejny raz zaprotestować, ale on mi przerwał.  
- Bo widzisz Kibum - szepnął tuż przy moich ustach. - Ja chce się z tobą kochać.
Moje dłonie opadły bezwładnie a ja zamarłem. Kochać się... ze mną? Obudziłem się raptownie i spojrzałem mu głęboko w oczy, aby przekonać się, czy nie kłamie. Czy to nie jest kolejny jego żart. Tymczasem on wpatrywał się we mnie spokojnie, a nic z jego miny nie wskazywało na to, że żartuje.
- Kochać się... ze mną? - spytałem, aby jeszcze raz usłyszeć te słowa i potwierdzić, że się nie przesłyszałem.
- To chyba jasne skoro cię kocham - uśmiechnął się szelmowsko. - Czyż nie?
Zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie sprawiając, że moje usta znalazły się w zagłębieniu jego szyi. Jego zapach szybko do mnie dotarł sprawiając, że odczułem nagle niespodziewaną ulgę. Moje serce zaczęło bić miarowym tempem, a oddech się uspokoił. Nadal nie wiele rozumiałem z tego co się dzisiaj wydarzyło i byłem chyba bardziej nieśmiały niż kiedykolwiek, a mimo to, czułem się dziwnie spokojnie.  
- Powinieneś chyba pójść na dalszą część przyjęcia - zauważyłem niepewnie, szepcząc  w materiał jego koszuli.
- A jakie to miałoby znaczenie, że na nie pójdę, skoro nie będę mógł cieszyć się nim z tobą? - spytał.
Uśmiechnąłem się delikatnie i ukryłem nos całkowicie w materiale jego ubrania. Nie tak dawno, sam powiedziałem mu coś podobnego.
Za oknem widziałem, jak pojedyncze płatki śniegu zaczynają powoli spływać po tafli nocnego nieba. Zima przyszła w tym roku szybciej niż zawsze.
- Pada śnieg - powiedziałem cicho.
- Rzeczywiście - zauważył Jonghyun, po czym uśmiechnął się  czule. - Myślę jednak, że to będzie bardzo ciepła zima, jak sądzisz?
Przewróciłem oczami i odwzajemniłem jego wyraz twarzy. Ponownie wtuliłem się w jego ramiona i westchnąłem cicho. A strach w moim sercu ostatecznie ustał. A księżyc świecił nadal, oświetlając biały puch za szybą, refleksem ostatnich godzin tego dnia.
______________


Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał i nie mogę się doczekać waszych komentarzy na jego temat, tak bardzo, jak wy nie mogliście się doczekać kolejnego posta, mam nadzieje, ;)

Nadal zachęcam do polubienia strony bloga na facebooku: klik

Zmieniając temat, na pewno słyszeliście już o Magazynie Asia on Wave (http://magazyn-aow.pl/) i o tym, że mają problem z utrzymaniem swojej działalności z powodów braku zainteresowania kupnem ich gazety. Nie mam zwyczaju bawić się w promowanie czegoś, ale akurat ten pomysł wydaje mi się mieć duży potencjał. Pomijając fakt, że dzięki takiej organizacji macie możliwość poczytania o swoich idolach i takie tam.. Uważam, że ta gazeta jest to naprawdę dobra inicjatywa, aby kpop stał się znany nie tylko z jednego przeboju i nie tylko niewielkim grupkom osób. Pokażmy innym jak barwny, ciekawy i różnorodny jest świat, który poznaliśmy. Niech oni też się o nim dowiedzą. ;)

10 komentarzy:

  1. Uooooo...to, jak Jong "odtrącił" Key było mocne. Tak zajebiście mocne, aż miałam jakieś deja vu. A skończyło się tak słodko... jednak miałam nadzieję na jakiś ostrzejszy rozwój akcji^^
    Ah no i OnSoo... kurcze, Jinki, nie bądź ciapą! Ja chcę żeby pomiędzy nimi coś było... żeby ta cała chora sytuacja z ojcem Taemina już się skończyła i żeby nie było tego strachu i żeby Jinki wziął się w garść <3 Na początku fragmentu z nimi to w ogóle myślałam, że piszesz scenę erotyczną xd
    No i więcej 2Mina!

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW. Wbiło mnie w ziemię, kiedy Jjong odrzucił Kibuma. Szczerze mówiąc wystraszyłam się, że może naprawdę zdecydował już nie z nim nie być. Więc sobie myślę... "A-ale jak? Taak nie można!". Muszę przyznać, że strasznie dużo akcji było. Odrzucenie, ojciec Kibuma no i postawa Jonghyuna. Uśmiechnęłam się kiedy Jonghyun tak po prostu powiedział te dwa - najważniejsze słowa. Tak prosto, a tyle uczuć. I ich późniejsze takie naturalne zachowanie. Aż sama odczułam spokój. I śnieg! Musiałaś naprawdę....? Śnieg tyle dla mnie znaczy. Przez to jak mi się kojarzy. Tutaj był początkiem tak jak dla mnie zakończył coś i pozwolił zacząć coś nowego. Dlatego znowu popłakałam się jak głupia.
    I ten cytat na początku jest taki piękny....
    Nie potrafię cię na chwalić. Naprawdę uwielbiam to jak piszesz i oddajesz emocje. Bo szanujesz to.
    Pozdrawiam cię gorąco. Ja czytałam rozdział przy one direction - story of my life. Jakoś tak mi wpadło do ucha i spasowało melodyjnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że przeze mnie tyle płaczesz.:) Już dawno myślałam o śniegu w moim opowiadaniu. W następnym rozdziale będzie go jeszcze więcej, ale mam nadzieje, że przyniesie ze sobą same pozytywne emocje. Ja również cię pozdrawiam.

      Usuń
    2. To taki pozytywny płacz więc nie musisz się martwić. Waa śnieg. Jeszcze spraw, żeby mi za oknem padał!
      I tak w ogóle to... Pomimo, że mogłabym połykać Jongkey w tabletkach ( Jak to brzmi! Widać, że moje pisanie to MHM :D) to jestem ciekawa jak z Minho i Taeminem.... Skoro jego siostra jest w pewnym sensie przeciwna.... Ja wiem, że Minho wyrządził tyle krzywdy, ale odratowano jego serce. A Taemin jest mocno sprawiedliwy... Było dla niego ogromnym wyzwaniem zrobić to rodzicom, ale.... Jego ojciec lepszy nie jest. Taka ciężka sytuacja. Ja wiem, że szczęśliwe zakończenia są przebrzydłe, ale wszyscy się już tyle na cierpieli....

      Usuń
    3. Podobno już Jongkey zrobiłam strasznie cukierkowe. ;) Nie mogę ci zdradzić co planuje dalej, ale większość z was zna mój styl pisania na tyle, że w sumie powinna przewidzieć jak potoczy się akcja. :)

      Usuń
    4. Pewnie, że nie mów! Tego nie chcemy! Cii... I tak zawsze mnie zaskakujesz. Strasznie cukierkowe? Ee.. Nie! Jeszcze nie jest tak źle. Jest tak w sam raz? Takie wyważone.

      Usuń
  3. Yo! Podchodzę do napisania tego komentarza po raz czwarty. Blogger mnie nie lubi >_< Jeszcze wczoraj nie mogłam się zalogować -_- No, ale notka o braku komentarzy a co za tym idzie - braku nowego rozdziału, mnie zmobilizowała.
    Odwiedzam tego bloga codziennie i wracam do starych rozdziałów dla zabicia czasu podczas oczekiwania na nowy rozdział oraz żeby po raz setny sprawdzić czy niczego nie przegapiłam XD I mam nadzieję, że więcej osób skomentuje, bo pewnie wszyscy (czytelnicy oczywiście) z niecierpliwością czekają na nowy rozdział ^.^
    Dobra, do rzeczy. JA JUŻ CHCĘ JONGKEYOWE ŚWIĘTA! XD I nie uważam, że zrobiłaś ten paring strasznie cukierkowo. Jest w sam raz :3 Nareszcie między nimi się ułożyło (znaczy, mam nadzieję, bo nie wiadomo co przyniesie następny rozdział). No i 2min...Ech, z jednej strony rozumiem Sooyung, ale z drugiej strony uważam, że powinna dać szansę Minho. W końcu chodzi o szczęście jej brata... No, ale co będzie to będzie. Onew mógłby się wziąć w garść i pomóc dziewczynie. Ale może z czasem stanie się śmielszy czy coś..
    Nie wiem co jeszcze mogę dopisać. Pewnie i tak o czymś zapomniałam *wzdycha*. No to jeszcze raz - mam nadzieję, że komentarzy przybyje i, że dodasz ten rozdział w jak najbliższym czasie ♥ :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ; )
    JongKey. jak zawsze trzymałaś do ostatniego zdania w napięciu, aż tu nagle "BACH!". naprawdę, już mi się chciało beczeć, gdy Kibum wybiegł z pokoju. ale na szczęście skończyło się dobrze. lubię takie historię, jakoś w życiu zbyt wiele historii kończy się źle, więc miło jest przeczytać coś, gdzie chociaż przez chwilę jest happy end.
    2Min. no cóż, dalej w napięciu, oj dalej, dalej. spodziewać się można wszystkiego. odczucia Sooyung są jak najbardziej słuszne, tylko tak... gdy zna się całą historię też trochę ze strony Minho to się wie, że te wszystkie uczucia, sytuacje i okoliczności to istny węzeł Gordyjski. mam nadzieję, że znajdzie się ktoś mądry, kto go przetnie :>
    pozdrawiam, życzę weny
    Sethia Death

    [spam]
    http://wiezirodzinne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. ech przyznaję się otwarcie do nie komentowania Twoich ostatnich wpisów, mimo że je czytałam. nie mam nic na usprawiedliwienie, lenistwo przejęło nade mną kontrolę :<
    Czy muszę mówić, że ten JongKey jest po prostu przepiękny? Jejku najpierw się zdziwiłam że Jong odrzuca tak Kibuma a potem zrozumiałam, że tak naprawdę to najlepsze co mógł zrobić, chlip chlip Jongi jak tu cię nie kochać?
    Zdziwiło mnie trochę zachowanie Soo względem Minho ale cieszę się że wszyscy się godzą i w ogóle och i ach wszystko się układa między naszymi kochanymi paringami c: poza tym że taki stan rzeczy zwiastuje koniec opowiadania :<

    OdpowiedzUsuń
  6. Z góry przepraszam bo jeśli chodzi o pisanie komentarzy, to nie jest to moją mocną stroną. Chciałabym tylko podziękować za to jak wspaniale przedstawiasz wszystkie postanie, wydarzenia, jak zmuszasz czytelnika do myślenia, do przeżywania wszystkiego co się dzieje w opowiadaniu, za to, że w trudnych chwilach to opowiadanie zawsze przenosi do innego świata i wiem, że o ile tylko zacznę czytać, mogę uciec od problemów i poczuć się zupełnie inną osobą, być w środku akcji.Wiem, że nie jest to wypowiedz,której się spodziewałaś, ale piszę szczerze to co czuję. Dziękuje za wszystko i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas pozwolisz mi cieszyć oczy i umysł swoimi opowiadaniami. Dziękuje.

    OdpowiedzUsuń