Jeżeli
pójdziesz ze mną i będziesz przy mnie, uczynię wszystko, czego pragniesz.
Będę ci służył i będę cię ochraniać. Będę dla ciebie wszystkim, czym pozwolisz
mi być. Będę daleki, jeśli tego zażądasz, i będę bliski, jeśli na to pozwolisz.
Będę przy twoich snach i zawsze przy twoich smutkach, ponieważ kocham cię i
twojej obecności potrzebuję jak oddechu. Kocham cię od tej pierwszej chwili,
gdy ujrzałem cię pochylonego nad wygasającym ogniskiem. Kocham cię, choć nie
wiem, czy moja miłość wynika tylko ze mnie i z ciebie, tylko z nas dwojga, czy
też zbudził ją z nieistnienia ten, który teraz już nie istnieje. Powiązaniem
mnie i ciebie jest ta miłość czy też natarczywym odblaskiem miłości innej, tej,
która pierwsze swoje słowo zdążyła tylko raz wypowiedzieć, a potem poszła w chłód
i szum śmiertelnych wód, aby już nigdy nie odnowić się w ciele i słowie. Nie wiem,
skąd się wzięła moja miłość do ciebie, ale skądkolwiek zaczerpnęła swój
początek i swoje pierwsze oczarowanie, nigdy cię kochać nie przestanę, ponieważ
jeśli istnieję, to tylko dlatego, aby, sam nie kochany, potrzebę miłości całym
sobą potwierdzić.
Bramy Raju - Jerzy Andrzejewski
***
Kiedy piłem kawę w dużej, jasnej,
kuchni państwa Kim, siedząc naprzeciw dziwnie uroczej, lekko zaspanej Jungah,
zastanawiałem się skąd we mnie tak duża skłonność do popadania w kłopoty.
- Nie zrozum mnie źle -
powiedziałem, czując na policzkach parujący napój z kubka. - Z jakiego powodu
tak bardzo chcesz mi pomóc?
Przewróciła oczami, robiąc minę
jakbym powiedział coś niemądrego.
- Może zwyczajnie cię lubię,
Kibum - zaparła się. - Dlaczego nie dopuszczasz do siebie tej myśli?
Westchnąłem. Upiłem łyk kawy,
delektując się jej przyjemną wonią.
- Więc w sobotę odbędzie się
pokaz naszej kolekcji - powiedziałem powtarzając jej wcześniejsze słowa. -
Jestem zaproszony jako projektant. Każdy z nas ma przydzielony pokój w hotelu,
w którym będziemy prezentować kolekcje. Ty dasz mi drugi klucz do pokoju
Jonghyuna i po samym pokazie, gdy każdy pójdzie się odświeżyć przed after
party, ja pójdę do niego... Yhhh... Nie wiem, czy potrafię to zrobić.
- Jasne, że potrafisz. Przecież
mówiłeś mi, że za nim tęsknisz i...
- Ciiii! - przerwałem jej. - On
może już nie spać.
Pokręciła głową, śmiejąc się.
- Raczej nie pozwolę mu wyjść z
łóżka, szczególnie w takim stanie - uspokoiła mnie. - Ale ty musisz mi obiecać,
że nie stchórzysz w sobotę.
Na kolejne wspomnienie o tym
wieczorze, wszystko podeszło mi do gardła. Wziąłem ze stołu swoje rzeczy i
odstawiłem kubek do zlewu.
- Nie stchórzę - obiecałem jej. -
Nie chce stchórzyć.
***
Trzęsła się. Jej długie włosy w
całkowitym nieładzie spoczywała na zwróconych do wewnątrz ciała ramionach.
Dłonie obejmowały ręce, zaciskając się na nich kurczowo. Usta drżały, jakby z
całych sił próbowała zahamować w sobie całkowity wybuch napływających do niej
zewsząd uczuć. Wyglądała na bardziej bezradną niż wtedy, gdy pierwszy raz
zabrałem ją do swojego domu. Cudem zmusiłem ją do założenia mojej bluzy na jej
szkolny strój. Jednak to, co najbardziej mnie bolało, kiedy na nią parzyłem,
było brakiem uśmiechu na jej ustach. Już raz straciła ten anielski wyraz
twarzy, a teraz to działo się ponownie.
- Sooyung - wymówiłem jej imię,
jak było czymś niezwykle delikatnym, co w każdej chwili może się stłuc.
Kiedy jej spojrzenie zawiesiło
się na mnie, całkowicie i bezapelacyjnie pożałowałem, że się do niej odezwałem.
Przeniosła szklany wyraz twarzy, sunąc spojrzeniem po ścianie i doprowadzając
je przed moje oblicze. Przypominała mi kwintesencje smutku, jakiej dotąd nie
widziałem nawet podczas żadnej z moich policyjnych spraw. Jej oczy, pełne
cierpienia i samotności, wbiły mi nóż w serce. Blade policzki okalały wolno
płynące łzy. Jej wzrok spoczął na moim a ja zamarłem, nie mając bladego pojęcia
co zrobić. Czułem się jak idiota, który nie potrafi wykonać tak prozaicznej
czynności jak pocieszenie drugiej osoby. Przeklinałem w myślach swoją niemoc.
Nie byłem w stanie się ruszyć. Nie mogłem przełknąć śliny. Wziąć oddechu. Ucisk
na moim gardle zacisnął się, jak gruby sznur i nie puszczał. Czułem, że ona
mnie potrzebuje a mimo to w żaden sposób nie umiałem jej pomóc. I to właśnie
było najgorsze.
- Sooyung - usłyszałem głos za
sobą.
Światło z zewnątrz przestało
docierać do pomieszczenia. Miałem wrażenie, że świat zatrzymał się na chwile,
kiedy mijała mnie w szaleńczym biegu. Ból w moim sercu doszedł do
ostateczności, kiedy zniknęła za moimi plecami. A ja? A ja zwyczajnie nie
potrafiłem jej pomóc.
***
Gdy dotarliśmy
na posterunek policji, Sooyung wpadła w moje ramiona, jak szmacianka lalka,
która nie potrafi sama ustać wyprostowana. Głośno płakała. Jeszcze głośniej
krzyczała.
- Przetrwamy to - szepnąłem,
gdzieś w jej ciemne włosy.
Chciałem ją uspokoić, ale tak naprawdę
sam już nie znajdywałem potwierdzenia na wypowiadane przez siebie słowa.
- Mam już dość, Taemin! -
krzyknęła w odpowiedzi.
- Wiem... Przepraszam.
- Za co!?
Puściła mnie i spojrzała za mnie.
Dobrze wiedziałem na co patrzy. Na kogo.
Minho zrównał
się ze mną, ale nie potrafiłem na niego spojrzeć. Czułem, że nie wiem na czym w
tej chwili stoję. Czy jestem po jego stronie, czy wciąż stoję po przeciwnej?
Chce znaleźć usprawiedliwienie, a może kompromis tego co się do tej pory między
nami wydarzyło?
Kiedy
patrzyłem w oczy Sooyung i widziałem w nich odbijającą się sylwetkę chłopaka
wiedziałem, że w jej wypadku żadne pośrednie uczucie nie wchodzi w grę. Czuła
tylko czarne i białe kolory.
- Jak zawsze jesteś tu ty -
powiedziała podniesionym głosem, przeszywając nim Minho. - Dlaczego to zawsze musisz być ty!?
Chciałem coś powiedzieć, ale nie
pozwoliła mi na to. Odepchnęła moja dłoń i stanęła na przeciw chłopaka. Ich
spojrzenia stanęły ze sobą twarzą w twarz. I wtedy moja siostra zrobiła coś, co
zaskoczyło nie tylko mnie, ale całą resztę, która znajdowała się przy nas.
Pochyliła się delikatnie, nie zrywając kontaktu między nią a Minho.
- Nie jestem hipokrytką -
wyszeptała pewnie. - Wiem, że to wszystko wina mojego ojca, że tu jesteśmy.
Przepraszam.
Minho zamarł. Nie był w ogóle
przygotowany, że usłyszy coś takiego. Zresztą sam spodziewałem się całkiem
innej reakcji mojej siostry. Myślałem, że będzie zła, bezradna i niemiła. A
jednak mówiła bardziej trzeźwo niż niejeden dorosły.
- Przepraszam, że przez mojego
ojca zginął twój. Przepraszam, że moja rodzina nie pomogła twojej. Przepraszam
za twój ból i cierpienie. Za to, że czułeś jak niesprawiedliwy jest ten świat i
tak długo nie mogłeś znaleźć ukojenia - zacisnęła usta, po czym wyprostowała
się, zwężając lekko wzrok. - Tylko pytanie, co ty teraz czujesz? Powiem ci co
ja czuje. Chce mi się płakać. Krzyczeć. Przepełnia mnie ból i mam wrażenie, że cierpienie
jakie odczuwam jest najgorszym piekłem, jakie można doświadczyć na świecie. Jeśli
czułeś się tak samo, kilkadziesiąt lat temu, to wygrałeś. Koło zatoczyło swoją
wędrówkę. Jednak powinieneś zrozumieć jedno. Przeprosiłam cię za krzywdę jaką
od nas otrzymałeś. Ale nie mogę cię przerosić za to czuje. Bo nawet wiedząc to
wszystko, wciąż nie potrafię cię nie nienawidzić.
***
Niedziela przyszła szybko. Wieczór
nadszedł przynosząc ze sobą chłodną temperaturę i pokaz kolekcji KimCompany. Wszystko
byłoby dobrze, gdyby nie to, że przegapiłem jeden mały szczegół - goście na
imprezie to byli w dużej mierze akcjonariusze firmy. W tym osoba, która
ponownie stanęła na mojej drodze, a która tak dawno nie widziałem. Nie
potrafiłem nawet w myślach wymówić słowa na literę "o", które
określało jego relacje ze mną. Byłem świadomy, że nie spodziewał się mnie
tutaj. Widziałem jak zaskoczy był, gdy zobaczył mnie na wybiegu, gdy modelki z
niego zeszły. Tylko jedno dawało mi coś na kształt zadowolenia. Szczęście z dumy, że widzi jak coś mi się w życiu
udało.
Nie miałem
zbyt wielu okazji, aby porozmawiać z Jonghyunem, ponieważ ktoś wciąż do niego podchodził
i zagadywał na temat kolekcji. Sam zresztą byłem zajęty odpowiadaniem na
pytania, dlaczego wybrałem akurat takie materiały i czy planuje dalsza współpracę.
Gdy wreszcie
część oficjalna dobiegła końca i goście na chwile się rozeszli, Jungah znalazła
mnie w oka mgnieniu. Dalej wszystko potoczyło szybko. Znalazłem pokój
Jonghyuna. Trzy razy zastanowiłem się nad wejściem do niego i ucieczką. Aż w
końcu to zrobiłem. Znalazłem się w środku.
Pokój hotelowy
wyglądał na bardzo drogi i dopieszczony w pełnym tego słowa znaczeniu. Jonghyun
poprawiał swój krawat stojąc przed dużym lustrem. Nie odwrócił się, kiedy
wszedłem do środka.
- Co ty tutaj robisz? - spytał
spokojnie. - Powinieneś być na przyjęciu. Zresztą ja też powinienem zaraz do
niego dołączyć.
- Nigdzie nie pójdziesz -
powiedziałem z dużą mocą w głosie.
Zapadła cisza. Jonghyun przestał
wykonywać swoją czynność i odwrócił twarz w moją stronę. Popatrzył mi w oczy a
ja zwęziłem wzrok. W pewnym sensie nasze spojrzenia wydawały się bić tą samą
aurą tyle, że Jonghyun wydawał się być gdzieś na jego krańcu, jeszcze dodatkowo
zaskoczony. Wspaniale. Wreszcie zaczął traktować mnie poważnie.
- Co masz na myśli? - spytał
głębokim tonem głosu, który prawie mnie przestraszył, ale udało mi się nie
ugiąć.
Wciąż stałem pewnie na dwóch
nogach i z całą swoją mocą mierzyłem się ze spojrzeniem mężczyzny, dla którego
poddanie się moim za chwile mającym się ujawnić oczekiwaniom, było czymś więcej
niż zwykłą rezygnacją z kieliszka wina do kolacji. Dobrze wiedziałem jak wiele
stało teraz przeciwko mnie. Mój lęk przed tym, że nie zdołam pokazać mu jak
bardzo mi zależy. Strach przed tym, że stchórzę. Jego zaparcie, aby nie pomóc
mi tego okazać. Walka o to, abym przegrał i się poddał. Tylko, że ja nie
chciałem zrezygnować. Już nie.
- To co słyszałeś - powiedziałem,
ponownie napełniając swój głos intensywnością. - Zostaniesz tu, ze mną.
Również zwęził spojrzenie,
zaczynając analizować to co się teraz działo.
- Co chcesz zrobić? - spytał,
jakby to było oczywiste, że nie jestem tu aby tylko rozmawiać.
- Nie przyznasz, że ci na mnie zależy,
bo tak to sobie zaplanowałeś - powiedziałem, przytrzymując jego spojrzenie. - Masz
jednak możliwość oglądania, jak daleko już zaszedłem w upokorzeniu własnej
osoby, tylko po to, aby się do ciebie zbliżyć. Jak dużo odkryłem z własnych
uczuć mimo, że zarzekałem się, iż nigdy więcej się do ciebie nie zbliżę. A
jednak już nie raz do ciebie przyszedłem. Chociażby tego dnia, kiedy byliśmy ze
sobą w biurze. Jednak stało się to, ponieważ to ty doprowadziłeś mnie do tego.
Twoje nagłe pojawienie się. Twoja bliskość. Twoja osoba, na nowo rozpalająca we
mnie tęsknotę, którą w próbowałem zdusić w sobie za wszelką cenę. Tęsknotę,
którą nigdy więcej nie miała zostać obudzona i uczucia, które zabroniłem sobie
odczuwać. Więc wiem co to zasady Jonghyun. Też sobie takie wyznaczyłem. Ale
wiem również, że to jest możliwe - poddanie się. I ty mi to udowodniłeś. Dlatego
teraz to ja doprowadzę cię do ostateczności, a gdy już będziesz na skraju,
własnoręcznie popchnę do chwili, kiedy złamiesz swoje reguły.
Na chwile zrobiło się cicho, a my
zwyczajnie trwaliśmy wpatrując się w siebie. Powietrze w pomieszczeniu stało się gęste, a noc
dodawała mu intymności. Lekko drgnąłem, gdy Jonghyun zrobił coś, co nadszarpnęło
moją pewną siebie postawę. Rozluźnił się lekko i przybrał kamienny wyraz
twarzy. Odłożył na bok swoje okrycie wierzchnie i usiadł na fotelu, na przeciw
mnie. Po czym ponownie spojrzał mi w oczy.
- Doprawdy? - powiedział dobitnie.
- Więc proszę. Pokaż na co cię stać?
Przyzwolił mi na to co miałam
zamiar uczynić, jednak wiedziałem, że nie zamierza mi niczego ułatwiać.
Zacisnąłem dłonie, aby zebrać się w sobie, a następnie ponownie puściłem je
luźno. Wziąłem mentalny oddech. Oddzieliłem całą resztę świat od naszych
czterech ścian. Skupiłem całą jego uwagę na swojej osobie i wykonałem pierwszy
krok. Moja marynarka opadła na ziemie. Popatrzyłem mu w oczy, zwężając lekko
swoje spojrzenie, aby wydobyć z niego intrygujący, koci, wyraz. Zagryzłem
wargę, dobrze wiedząc, jak działał na niego ten ruch ciała. Zacząłem subtelnie
rozpinać koszulę. Starałem się, aby każdy ruch mojego ciała był wyważony i
subtelny. Chciałem być piekielnie seksowny, ale nie tani. Z każdym kolejnym
odpięciem się guzika, mój oddech powoli zaczynał przechodzić w coraz bardziej
przyśpieszony. Z jednej strony czułem się strasznie nerwowo stojąc przed nim i
starając się go uwieść. To zawsze on wykazywał inicjatywę do takich rzeczy, a
ja byłem tym, który ich doświadczał. Jednocześnie bałem się, że temu nie
podołam. Miałem jednak wrażenie, że ten strach podnosi tylko jeszcze bardziej
ciśnienie mojej krwi, tworząc w sercu trudną do zdefiniowania mieszankę
podniecenia i przerażenia. Kiedy skończyłem rozpinać koszulę, puściłem materiał
ubrania, pozwalając mu delikatnie odsłonić moje ciało. Uniosłem rękę ku górze. Dotknąłem
opuszkami palców usta, przejeżdżając nimi wzdłuż dolnej wargi. Rozchyliłem je
lekko, wypuszczając powietrze. Gdy doszedłem do ich prawego kącika, przeniosłem
swoją dłoń, sunąc po ścieżce policzka, na moją szyje. Odchyliłem lekko głowę do
tyłu, tym razem mocniej przyciskając palce do swojej skóry. Przymknąłem nieznacznie
powieki, odwracając dłoń wierzchem do swojego ciała i zjeżdżając nią przez
ramię na klatkę piersiową. Powoli przesuwałem po subtelnie rysujących się pod
nią fakturą linii mięśni. Starałem się przez cały czas utrzymywać z Jonghyunem
kontakt wzrokowy. Nawet jeśli jego wzrok wędrował drogą prowadzoną przez moje
dłonie, ja wciąż patrzyłem mu w oczy. Gdy moje palce dotarły do paska spodni,
rozpiąłem sprzączkę, po czym gwałtownym ruchem wyciągnąłem go ze szlufek.
Objąłem oba jego końce swoimi palcami i przysunąłem jak najbliżej ciała,
stawiając go w linii pionowej. Przytuliłem mocną skórę do policzka, zamykając
oczy. Straciłem z oczu Jonghyuna, ale chciałem wyostrzyć swoje zmysły do granic
możliwości. Zacząłem wolno przesuwać pasek w dół, wyobrażając sobie, że to nie
ta twarda faktura, a ciało chłopaka znajduje się teraz tuż przede mną. Kiedy
materiał paska dotknął moich ust, rozchyliłem je, wysuwając język i zmysłowo
przesuwając nim po skórze. Objąłem go lekko koniuszkiem, poznając jego smak. Po
chwili zjechałem przedmiotem w moich dłoniach, po niepokrytej koszulą klatce
piersiowej, docierając do mojego krocza. Gdy przejechałem nim po członku, nie
musiałem nawet starać się przywoływać do siebie rozkoszy, jaka wypisała się na
mojej twarzy. Gdy zakończyłem jego drogę, momentalnie otworzyłem powieki. Nasze
spojrzenia ponownie się przeciekły a ja odrzuciłem pasek na bok. Pewnym krokiem
zacząłem wolno iść w jego stronę. Powoli, usiadłem okrakiem na jego kolanach.
Nie protestował. Wsparłem się na kolanach, patrząc na niego z góry.
Przejechałem opuszkami palców po miękkim materiale jego krawata, a następnie
okręciłem go sobie wokół lewej dłoni. Z jego pomocą zmusiłem go, aby uniósł
twarz ku górze i spojrzał mi ponownie w oczy. Jego oczy zdawały się teraz mieć
problem z ukrywaniem emocji. Był zły. Bardzo zły. Przez jego opanowanie
przebłyskiwała złość na samego siebie. W jego spojrzeniu widziałem teraz trzy
twarze. Pierwszą - chłopaka tak cholernie pociągającego i pewnego siebie, że
miękły mi kolana na samo wspomnienie jego imienia. Drugą - chłopaka, który
walczył za wszelką cenę, aby nie poddać się uczuciu do mnie. Trzecią - wściekłą
jak diabli za to, że nie potrafi nie odbić w oczach, jak bardzo chce w tej chwili
zerwać ze mnie ubrania, i wziąć tu i teraz. Ta ostatnia podobał mi się
najbardziej.
Owiałem
oddechem jego twarz, zbliżając się do niego jeszcze bliżej. Nie dotykałem go.
Każda część przy nim - moje usta, nos, szyja - wszystko było na wyciągniecie, a
jednocześnie tak daleko. Mimo to, elektryczność jaką udało mi się między nami
wytworzyć, sprawiała także mi fizyczny głód, aby zetknąć moją skórę wraz z
jego.
Odnalazłem
prawą ręką jego dłoń. Unosiłem ją i położyłem po wewnętrznej stronie mojego
uda. Jego ciało było ciepłe. Serce biło jak szalone. Przez materiał spodni,
czułem jak jego dotyk mnie pali. Prawie oparłem swoje czoło o czoło Jonghyuna,
gdy poprowadziłem jego dłoń po moim udzie ku górze. Westchnąłem, zagryzając
wargę. Czułem, że powoli tracę kontrolę nad sytuacją i zaczynam poddawać się
jego bliskości. Puściłem jego dłoń i wplotłem swoją w jego włosy.
- Pocałuj mnie - szepnąłem. -
Jesteś w stanie wyobrazić sobie, jak bardzo tęskniłem za twoją bliskością?
Jego oczy straciły na zaciętości,
kiedy to powiedziałem. I przez chwile widziałem u niego te samą tęsknotę, którą
posiadałem. Przez moment miałem wrażenie, że się podda. Ale słowa, które do
mnie wypowiedział, próbując posadzić mnie na swoich nogach, wszystko
zniszczyły.
- Nie mogę.
Zacisnąłem usta, nie wierząc w
to, co słyszę. Odepchnąłem jego dłonie i ponownie unosiłem się na kolanach.
- Przestań - powiedziałem drżącym
głosem.
- Nie mogę, Kibum.
Pokręciłem głową czując, że chce
mi się płakać. Więc to koniec? Znowu
przegrałem? Nie byłem wystarczająco dobry? A może.. on mnie już nie chce? To
ostatnie co pomyślałem sprawiło, że moje serce zamarło. To wszystko co
odczytałem z jego wcześniejszych reakcji było czymś co sobie wmówiłem? To nie
była prawda? Odwróciłem wzrok, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
Czułem się upokorzony.
- Kibum, posłuchaj mnie...
Wyrwałem się całkowicie z jego objęcia.
Miałem wrażenie, że więcej nie zniosę.
- Nic nie mów - powiedziałem
szybko.
Nie byłem w stanie spojrzeć mu w
oczy.
- Musisz coś wiedzieć...
- Nie chce nic wiedzieć - znowu
mu przerwałem. Oplotłem dłońmi ramiona. - Już zbyt wiele wiem. Ja... Ty...
Głos mi się łamał, a obrazy
docierały do mojej głowy z szybkością światła i rozbłyskiwały niczym flesz aparatu.
- Daj mi coś powiedzieć! - podniósł
głos Jonghyun.
- Nie! Mam już dość! Nie chce
twojej litości!
Wybiegłem z jego pokoju, nawet
się za siebie nie oglądając. Czułem, że się duszę. Wszystko było tak
przerażająco odczuwalne. Tak bolesne. Strasznie bolesne. Aż w końcu wpadłem na
niego. To dopełniło ten cały, cholerny, ból.
- Kibum? - spytał ten mężczyzna,
który nigdy nie był moim ojcem.
Wyglądałem tak żałośnie, że
poniosłem porażkę nawet nic nie mówiąc. Chciałem mu pokazać jak dobrze mi bez
niego. Jak wiele osiągnąłem. Jak bardzo szczęśliwy jestem. Tymczasem pokazałem
tylko kolejny raz jak jestem słaby.
- Coś się stało? - brnął.
Jego sztuczność doprowadziła do
mnie szaleństwa.
- Co ty możesz wiedzieć!? -
krzyknąłem, zaciskając dłonie. - Ty nic o mnie nie wiesz. Po co pytasz, skoro
cię to nie obchodzi! Zostaw mnie, tak jak zostawiłeś gdy byłem dzieckiem!
Mężczyzna zacisnął usta.
Mężczyzna zacisnął usta.
- Nie mów tak. Jestem twoim
ojc...
- Nie jesteś! - zaprzeczyłem
gwałtowanie.
- Opanuj się.
- Nienawidzę cię! - wyrzuciłem
wreszcie z siebie.
Widziałem jak podnosi rękę. Jak
kieruje ją w moją stronę. Skuliłem się jak małe dziecko, oczekujące na
przyjęcie kary. Zacisnąłem powieki, czekając aż dosięgnie mnie jego dłoń. Szok,
który wreszcie mnie otrzeźwi. Cios, na który zasługuję.
Jednak to się
nie stało. Usłyszałem za to stłumione uderzenie, tuż przed moją twarzą. Moja
dolna warga zadrżała, a ja wstrzymałem oddech. Zamarłem. Powoli, otworzyłem
powieki, nie wiedząc co się dzieje. Moje źrenice rozszerzyły się szerzej, kiedy
ujrzałem widok przed moimi oczami.
Ręka tego
mężczyzny zatrzymała się przed moją twarzą, powstrzymana przez silny uścisk
palców Jonghyuna, który zaciskał swoją dłoń na jego nadgarstku.
- Za przeproszeniem, panie Kim -
powiedział chłopak, wkładając wolną rękę w kieszeń spodni. - Ale Kibum nie jest kimś, kto zasługuje na
takie traktowanie.
Otworzyłem usta, a mężczyzna
wyrwał się z jego uścisku. Poprawił swój garnitur i popatrzył na mojego
obrońcę, surowym wzrokiem.
- To, że robimy razem interesy
nie upoważnia cię do wtrącania się w moje sprawy. Wiesz w ogóle jakie relacje
łączą mnie z Kibumem? - spytał retorycznie.
Był pijany. Wiedziałem to
wyraźnie, bo nigdy w życiu nie przyznałby się do tego, że łączą mnie z nim
więzy rodzinne.
- Wiem - odpowiedział mu pewnie,
Jonghyun.
Zaskoczył go. Zresztą nie tylko
jego. Tamten syknął zły.
- Może i jesteś synem prezesa,
ale nie masz pojęcia o naszej sytuacji - ciągnął.
- Nie muszę nic wiedzieć, panie
Kim. Wystarczy mi, że znam Kibuma. Ale pan najwyraźniej go nie zna, skoro robi
coś takiego - Jonghyun spojrzał na niego poważnie. - Kibum jest najbardziej
niesamowitą osobą jaką znam. Jest dobry, mądry, lojalny. Oddaje się wszystkiemu
co robi całym sercem. Zawsze wszystkim pomaga i pracuje ciężej niż inni, aby
osiągnąć uznanie. Jest ciepły i opiekuńczy. Bardziej dzielny niż jest w stanie
pomieścić jego wrażliwe serce - zacisnął usta. - Więc, panie Kim, nie wmówi mi
pan, że ktoś taki jak Kibum zasługuje na takie traktowanie.
Przez chwile oboje mierzyli się
wzrokiem, a ja trawiłem to, co przed chwilą usłyszałem z ust Jonghyuna. Mężczyzna
wydawał się stracić wszystko ze swojej pewności siebie. I w końcu się wycofał.
Wtedy Jonghyun
przyciągnął mnie do siebie. Zacząłem wyrywać się z jego uścisku, krzycząc coś
czego sam nawet nie rozumiałem. Straciłem ostatnie resztki rozsądku ignorując
to, że wydzieram się jak szalony na środku hotelowego korytarza. Chłopak
przycisnął mnie do siebie mocno, blokując moje uderzenia. Zdusił odgłos mojego
płaczu w swoich ramionach. Zacisnąłem powieki czując, jak jego koszula robi się
mokra od moich łez.
Gdy udało mu
się mnie uspokoić na tyle, aby ruszyć się z miejsca, zabrał mnie ponownie do
swojego pokoju. Choć się opierałem, byłem zbyt nieudolny w swojej próbie
zachowania ostatnich resztek rozsądku.
Usiadł na
skraju łóżka zmuszając mnie abym zajął miejsce przy nim. Spojrzał mi w oczy i
uśmiechnął się delikatnie.
- Kocham cię - powiedział całkiem
niespodziewanie.
Kiedy usłyszałem te dwa słowa
miałem wrażenie, że śnie. Otworzyłem szerzej oczy, nie rozumiejąc co się
dzieje. Uniósł swoja dłoń i dotknął mojego policzka. Odsunąłem się lekko,
jeszcze bardziej okazując swoją dezorientacje.
- Nie rozumiem - szepnąłem
drżącym głosem. - Dopiero co mnie odtrąciłeś, a teraz...
- Nie odtrąciłem cię -
zaprzeczył. - Tylko ty zwyczajnie nie dopuściłeś mnie do głosu.
Popatrzyłem na niego wciąż nic
nie pojmując. On uśmiechnął się do mnie, na swój rozbrajający, ciepły sposób.
- Nadal nie rozumiesz - stwierdził
pobłażliwie. Przyciągnął mnie do siebie bliżej, a ja poddałem się bez żadnych
sprzeciwów, bo ilość uczuć jaka teraz we mnie szalała, nie pozwalała mi na nic
innego, jak wpatrywanie się w jego oczy. - Nie mogłem pozwolić, żebyśmy
uprawiali ze sobą seks, bo to byłby tylko seks. A ja nie chce uprawiać z tobą seksu. Już nie.
Prawie otworzyłem buzie, aby
kolejny raz zaprotestować, ale on mi przerwał.
- Bo widzisz Kibum - szepnął tuż
przy moich ustach. - Ja chce się z tobą kochać.
Moje dłonie opadły bezwładnie a
ja zamarłem. Kochać się... ze mną? Obudziłem
się raptownie i spojrzałem mu głęboko w oczy, aby przekonać się, czy nie
kłamie. Czy to nie jest kolejny jego żart. Tymczasem on wpatrywał się we mnie spokojnie,
a nic z jego miny nie wskazywało na to, że żartuje.
- Kochać się... ze mną? -
spytałem, aby jeszcze raz usłyszeć te słowa i potwierdzić, że się nie
przesłyszałem.
- To chyba jasne skoro cię kocham
- uśmiechnął się szelmowsko. - Czyż nie?
Zaśmiał się i przyciągnął mnie do
siebie sprawiając, że moje usta znalazły się w zagłębieniu jego szyi. Jego
zapach szybko do mnie dotarł sprawiając, że odczułem nagle niespodziewaną ulgę.
Moje serce zaczęło bić miarowym tempem, a oddech się uspokoił. Nadal nie wiele
rozumiałem z tego co się dzisiaj wydarzyło i byłem chyba bardziej nieśmiały niż
kiedykolwiek, a mimo to, czułem się dziwnie spokojnie.
- Powinieneś chyba pójść na dalszą
część przyjęcia - zauważyłem niepewnie, szepcząc w materiał jego koszuli.
- A jakie to miałoby znaczenie,
że na nie pójdę, skoro nie będę mógł cieszyć się nim z tobą? - spytał.
Uśmiechnąłem się delikatnie i
ukryłem nos całkowicie w materiale jego ubrania. Nie tak dawno, sam
powiedziałem mu coś podobnego.
Za oknem
widziałem, jak pojedyncze płatki śniegu zaczynają powoli spływać po tafli
nocnego nieba. Zima przyszła w tym roku szybciej niż zawsze.
- Pada śnieg - powiedziałem cicho.
- Rzeczywiście - zauważył
Jonghyun, po czym uśmiechnął się czule. -
Myślę jednak, że to będzie bardzo ciepła zima, jak sądzisz?
Przewróciłem oczami i odwzajemniłem
jego wyraz twarzy. Ponownie wtuliłem się w jego ramiona i westchnąłem cicho. A
strach w moim sercu ostatecznie ustał. A księżyc świecił nadal, oświetlając biały
puch za szybą, refleksem ostatnich godzin tego dnia.
______________
______________
Mam nadzieje, że rozdział się wam podobał i nie mogę się doczekać
waszych komentarzy na jego temat, tak bardzo, jak wy nie mogliście się doczekać
kolejnego posta, mam nadzieje, ;)
Nadal zachęcam do polubienia strony bloga na facebooku: klik
Nadal zachęcam do polubienia strony bloga na facebooku: klik
Zmieniając temat, na pewno słyszeliście już o Magazynie Asia
on Wave (http://magazyn-aow.pl/) i o tym, że mają problem z utrzymaniem swojej działalności
z powodów braku zainteresowania kupnem ich gazety. Nie mam zwyczaju bawić się w
promowanie czegoś, ale akurat ten pomysł wydaje mi się mieć duży potencjał. Pomijając
fakt, że dzięki takiej organizacji macie możliwość poczytania o swoich idolach
i takie tam.. Uważam, że ta gazeta jest to naprawdę dobra inicjatywa, aby kpop
stał się znany nie tylko z jednego przeboju i nie tylko niewielkim grupkom osób.
Pokażmy innym jak barwny, ciekawy i różnorodny jest świat, który poznaliśmy.
Niech oni też się o nim dowiedzą. ;)
Uooooo...to, jak Jong "odtrącił" Key było mocne. Tak zajebiście mocne, aż miałam jakieś deja vu. A skończyło się tak słodko... jednak miałam nadzieję na jakiś ostrzejszy rozwój akcji^^
OdpowiedzUsuńAh no i OnSoo... kurcze, Jinki, nie bądź ciapą! Ja chcę żeby pomiędzy nimi coś było... żeby ta cała chora sytuacja z ojcem Taemina już się skończyła i żeby nie było tego strachu i żeby Jinki wziął się w garść <3 Na początku fragmentu z nimi to w ogóle myślałam, że piszesz scenę erotyczną xd
No i więcej 2Mina!
WOW. Wbiło mnie w ziemię, kiedy Jjong odrzucił Kibuma. Szczerze mówiąc wystraszyłam się, że może naprawdę zdecydował już nie z nim nie być. Więc sobie myślę... "A-ale jak? Taak nie można!". Muszę przyznać, że strasznie dużo akcji było. Odrzucenie, ojciec Kibuma no i postawa Jonghyuna. Uśmiechnęłam się kiedy Jonghyun tak po prostu powiedział te dwa - najważniejsze słowa. Tak prosto, a tyle uczuć. I ich późniejsze takie naturalne zachowanie. Aż sama odczułam spokój. I śnieg! Musiałaś naprawdę....? Śnieg tyle dla mnie znaczy. Przez to jak mi się kojarzy. Tutaj był początkiem tak jak dla mnie zakończył coś i pozwolił zacząć coś nowego. Dlatego znowu popłakałam się jak głupia.
OdpowiedzUsuńI ten cytat na początku jest taki piękny....
Nie potrafię cię na chwalić. Naprawdę uwielbiam to jak piszesz i oddajesz emocje. Bo szanujesz to.
Pozdrawiam cię gorąco. Ja czytałam rozdział przy one direction - story of my life. Jakoś tak mi wpadło do ucha i spasowało melodyjnie.
Przepraszam, że przeze mnie tyle płaczesz.:) Już dawno myślałam o śniegu w moim opowiadaniu. W następnym rozdziale będzie go jeszcze więcej, ale mam nadzieje, że przyniesie ze sobą same pozytywne emocje. Ja również cię pozdrawiam.
UsuńTo taki pozytywny płacz więc nie musisz się martwić. Waa śnieg. Jeszcze spraw, żeby mi za oknem padał!
UsuńI tak w ogóle to... Pomimo, że mogłabym połykać Jongkey w tabletkach ( Jak to brzmi! Widać, że moje pisanie to MHM :D) to jestem ciekawa jak z Minho i Taeminem.... Skoro jego siostra jest w pewnym sensie przeciwna.... Ja wiem, że Minho wyrządził tyle krzywdy, ale odratowano jego serce. A Taemin jest mocno sprawiedliwy... Było dla niego ogromnym wyzwaniem zrobić to rodzicom, ale.... Jego ojciec lepszy nie jest. Taka ciężka sytuacja. Ja wiem, że szczęśliwe zakończenia są przebrzydłe, ale wszyscy się już tyle na cierpieli....
Podobno już Jongkey zrobiłam strasznie cukierkowe. ;) Nie mogę ci zdradzić co planuje dalej, ale większość z was zna mój styl pisania na tyle, że w sumie powinna przewidzieć jak potoczy się akcja. :)
UsuńPewnie, że nie mów! Tego nie chcemy! Cii... I tak zawsze mnie zaskakujesz. Strasznie cukierkowe? Ee.. Nie! Jeszcze nie jest tak źle. Jest tak w sam raz? Takie wyważone.
UsuńYo! Podchodzę do napisania tego komentarza po raz czwarty. Blogger mnie nie lubi >_< Jeszcze wczoraj nie mogłam się zalogować -_- No, ale notka o braku komentarzy a co za tym idzie - braku nowego rozdziału, mnie zmobilizowała.
OdpowiedzUsuńOdwiedzam tego bloga codziennie i wracam do starych rozdziałów dla zabicia czasu podczas oczekiwania na nowy rozdział oraz żeby po raz setny sprawdzić czy niczego nie przegapiłam XD I mam nadzieję, że więcej osób skomentuje, bo pewnie wszyscy (czytelnicy oczywiście) z niecierpliwością czekają na nowy rozdział ^.^
Dobra, do rzeczy. JA JUŻ CHCĘ JONGKEYOWE ŚWIĘTA! XD I nie uważam, że zrobiłaś ten paring strasznie cukierkowo. Jest w sam raz :3 Nareszcie między nimi się ułożyło (znaczy, mam nadzieję, bo nie wiadomo co przyniesie następny rozdział). No i 2min...Ech, z jednej strony rozumiem Sooyung, ale z drugiej strony uważam, że powinna dać szansę Minho. W końcu chodzi o szczęście jej brata... No, ale co będzie to będzie. Onew mógłby się wziąć w garść i pomóc dziewczynie. Ale może z czasem stanie się śmielszy czy coś..
Nie wiem co jeszcze mogę dopisać. Pewnie i tak o czymś zapomniałam *wzdycha*. No to jeszcze raz - mam nadzieję, że komentarzy przybyje i, że dodasz ten rozdział w jak najbliższym czasie ♥ :)
; )
OdpowiedzUsuńJongKey. jak zawsze trzymałaś do ostatniego zdania w napięciu, aż tu nagle "BACH!". naprawdę, już mi się chciało beczeć, gdy Kibum wybiegł z pokoju. ale na szczęście skończyło się dobrze. lubię takie historię, jakoś w życiu zbyt wiele historii kończy się źle, więc miło jest przeczytać coś, gdzie chociaż przez chwilę jest happy end.
2Min. no cóż, dalej w napięciu, oj dalej, dalej. spodziewać się można wszystkiego. odczucia Sooyung są jak najbardziej słuszne, tylko tak... gdy zna się całą historię też trochę ze strony Minho to się wie, że te wszystkie uczucia, sytuacje i okoliczności to istny węzeł Gordyjski. mam nadzieję, że znajdzie się ktoś mądry, kto go przetnie :>
pozdrawiam, życzę weny
Sethia Death
[spam]
http://wiezirodzinne.blogspot.com/
ech przyznaję się otwarcie do nie komentowania Twoich ostatnich wpisów, mimo że je czytałam. nie mam nic na usprawiedliwienie, lenistwo przejęło nade mną kontrolę :<
OdpowiedzUsuńCzy muszę mówić, że ten JongKey jest po prostu przepiękny? Jejku najpierw się zdziwiłam że Jong odrzuca tak Kibuma a potem zrozumiałam, że tak naprawdę to najlepsze co mógł zrobić, chlip chlip Jongi jak tu cię nie kochać?
Zdziwiło mnie trochę zachowanie Soo względem Minho ale cieszę się że wszyscy się godzą i w ogóle och i ach wszystko się układa między naszymi kochanymi paringami c: poza tym że taki stan rzeczy zwiastuje koniec opowiadania :<
Z góry przepraszam bo jeśli chodzi o pisanie komentarzy, to nie jest to moją mocną stroną. Chciałabym tylko podziękować za to jak wspaniale przedstawiasz wszystkie postanie, wydarzenia, jak zmuszasz czytelnika do myślenia, do przeżywania wszystkiego co się dzieje w opowiadaniu, za to, że w trudnych chwilach to opowiadanie zawsze przenosi do innego świata i wiem, że o ile tylko zacznę czytać, mogę uciec od problemów i poczuć się zupełnie inną osobą, być w środku akcji.Wiem, że nie jest to wypowiedz,której się spodziewałaś, ale piszę szczerze to co czuję. Dziękuje za wszystko i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas pozwolisz mi cieszyć oczy i umysł swoimi opowiadaniami. Dziękuje.
OdpowiedzUsuń