3 miesiące późnie.
Z wybiciem
południa podwozie mojego samolotu dotknęło wreszcie płyty lotniskowej Seul-Inczhon. Zawsze kiedy wracałem do kraju
czułem pewnego rodzaju ulgę. Lubiłem podróżować, ale strasznie tęskniłem za
rodziną i przyjaciółmi. Niezbyt oryginalny ze mnie kłamca - niektórzy wiedzą o
tym aż za dobrze. Dlatego każda rozmowa telefoniczna, w której zapewniałem mamę
albo Taemina, że wcale a wcale nie muszą się mną przejmować, kończyła się
standardowym: nie martw się Kibum, to
tylko kilka miesiąc - zleci.
W końcu udało mi się wydostać z samolotu i
wyjechałem z bagażem do holu. Przez przeszklone ściany padały promienie
słoneczne, pozwalając cieszyć się początkami wiosny. Dostałem sms. Spojrzałem
na wyświetlacz telefonu.
Witamy
w Seolu Kibum, znajdź czas w swoim grafiku na spotkanie z przyjacielem, ;)
Od: Chujin
Uśmiechnąłem się sam do siebie i odpisałem,
że mój grafik na pewno znajdzie dla niego miejsce. Słodki zapach kawy i
kwiatowe perfumy Jungah były wyczuwalne już z daleka, zanim jeszcze ją
zobaczyłem. Jak zwykle wyglądała nienagannie szykownie.
- Trzy miesiące to stanowczo nie jest krótko, Kibum - powiedziała całując
w policzek.
Po czym wypuściła mnie ze swoich objęć i uśmiechnęła zadziornie.
- Wyglądasz jak zwykle promiennie, małżeństwo ci służy - rzuciłem
żartobliwie.
Wzruszyła ramionami.
- Moda lotniskowa i starbucks coffee mi służą.
Podała mi gorący napój, ruszając ze mną do wyjścia.
- Co tak właściwie tu robisz? - spytałem. - Na pewno masz lepsze sposoby
na spędzanie czasu niż witanie mnie na lotnisku.
- No nie wiem... - powiedziała przeciągając słowa. - Jeśli będziesz tak
mówił pomyśle, że już mnie nie lubisz.
Przewróciłem oczami śmiejąc się.
- Nawet gdybym ci tak powiedział i tak dalej byś się ze mną widywała.
- Masz racje - rzuciła przechylając głowę. - W końcu jesteś drugą osobą
na tym świecie, którą kocham najbardziej. A teraz daj mi to.
Wyciągnęła do mnie rękę. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.
- Bagaż kotu - sprecyzowała.
- Po co ci mój bagaż?
- Odwiozę go do twojego domu?
- Dlaczego miałabyś to robić? - spytałem lekko rozbawiony.
- O patrz - wskazała palcem przed siebie. - Czy to nie Oh Se Hun z
Exo?
Odwróciłem odruchowo głowę, a ona
szybko wyrwała mi torbę z ręki.
- To pa - rzuciła uciekając. -
Zadzwoń do mnie później, umówimy się na jakąś kolacje.
Westchnąłem nie rozumiejąc jej
jak zwykle nieracjonalnego zachowania. Oh Se Hun to to nie był, ale Taemin i
owszem. Wziąłem ostatni łyk kawy i wrzuciłem opakowanie. Zignorowałam dziwaczne
zachowanie Jungah i szybko zrównałem się z chłopakiem. Nie zdążył zaprotestować
- choć wyraźnie chciał - jednak byłem szybszy i już tuliłem go do siebie.
- Ledwo wylądowałeś a już
szalejesz - powiedział Taemin, gdy wreszcie go puściłem.
- Jestem strasznie szczęśliwy i
okropnie za wami wszystkimi tęskniłem - przyznałem szczerze.
Uśmiechnął się.
- Niesamowite - skwitowałem. -
Podczas naszej ostatniej wizyty na lotnisku ciężko było cię zmusić do takiego
wyrazu twarzy, a teraz robisz to dobrowolnie.
Wzruszył ramionami.
- Nie robie tego specjalnie. To wy
przeciągnęliście mnie na złą stronę - zażartował. - A teraz idziemy na spacer.
Spojrzałem na niego zdziwiony.
- Teraz?
- Tak, chodź.
Opuściliśmy lotnisko i weszliśmy
na główną ulicę miasta. Seoul nie był ani bardziej, ani mniej, takim jak
zwykle. Pełne ulice ludzi i samochodów rozpościerały się wokół nas, gdy szliśmy
chodnikiem.
- Mam wrażenie, że tak wiele się
zmieniło w naszym życiu, a jednocześnie to miejsce jest wciąż takie samo -
powiedziałem.
- To nie miasto się zmieniło,
tylko my.
- Prawda? Pamiętam, jakby to było
wczoraj. Nasze powroty ze szkoły, plotkowanie o chłopakach i ratowanie siebie na wzajem z
opresji, spowodowanych naszymi głupimi pomysłami.
- O tak... - przyznał. -
Pamiętasz jak wyglądała impreza u Jonghyuna? Masakra. Do tej pory nie znam
całej prawdy o tym, jak wyglądała ta noc.
- Tylko Minho ją zna -
zauważyłem. - Wydaje mi się jednak, że nie do końca się zmieniliśmy, patrząc na
to co wyprawialiśmy po przyjeździe z Nowego Jorku.
- Może już zawsze zostanie w nas
ta cząstka szaleństwa, skoro do tej pory nadal noszę tą samą kitkę związaną z
tyłu głowy.
Weszliśmy w boczną uliczkę i tam
Taemin się zatrzymał.
- Dobra, moje zadanie skończone.
- Jakie zadanie?
- Spotkamy się jutro a teraz
wejdź do środka.
- Robicie sobie ze mnie dzisiaj
jakieś żarty? - zaśmiałem się. - Najpierw Jungah, teraz ty.
- Po prostu tam wejdź - uśmiechnął
się. - Do zobaczenia.
Zostawił mnie samego.
Westchnąłem. Obejrzałem się, aby zobaczyć gdzie się znajdujemy. Ku mojego
zdziwieniu był to klub. Wszedłem do środka z dziwnym przeświadczeniem, że już
tu kiedyś byłem. Tylko nie mogłem sobie przypomnieć kiedy. Rozejrzałem się po
pustym prawi pomieszczeniu, nie dziwiąc się tym wcale. W końcu była dopiero
czternasta. Takie miejsca zapełniają się zwykle w godzinach wieczornych.
Spojrzałem na
parkiet i znowu coś na znak deja vu ukuło mnie w piersi. Jakiś kolor, odblask
światła. Coś jak wspomnienie, które podświadomie przetarło szlak moich myśli. Przekręciłem
głowę, sunąc wzorkiem po pomieszczeniu, aż dotarłem do baru... i wtedy wszystko
nabrało sensu.
Uśmiechnąłem
się sam do siebie, przygryzając wargę. Po czym wyprostowałem i udając, że dalej
się rozglądam, podszedłem do lady, siadając przy niej na wysokim krześle. Nie
minęła chwila jak barman postawił przede mną drinka.
- Od tamten chłopaka - wskazał za
siebie. - Kazał przekazać, że jesteś najbardziej zniewalającą i olśniewającą
osobą w tym klubie.
Zaśmiałam się, starając
jednocześnie ukryć swój śmiech. Materiał na podryw całkiem miły, jeśli się
zapomni, że aktualnie w pomieszczeniu znajdowałem się tylko: ja, on, barman i
mężczyzna wycierający mopem parkiet. Unosiłem drinka do góry, posyłając
dziękujące spojrzenie.
Dotknąłem
dłonią karku, odchylając lekko głowę, a prawdopodobnie zabawny uśmiech nadal
nie schodził z mojej twarzy. Dawno nikt ze mną nie flirtował. To wzbudzało we
mnie jakąś nieśmiałość, a jednocześnie bawiło, jakbym był już za stary i zbyt
ustatkowany na takie rzeczy.
Zjawił się
przy mnie za moment, podchodząc ze swoim kieliszkiem.
- Przepraszam - szepnął zmysłowo.
- Czy mogę się dosiąść?
Unosiłem kąciki ust ku górze i
przeniosłem wzrok z niego na swojego drinka.
- Jeśli chcesz - rzuciłem lekko
kokieteryjnie.
Zajął miejsce obok, zwracając się
ciałem w moją stronę.
- Musisz coś wiedzieć -
powiedział intymnie zniżając ton głosu. - Odkąd wszedłeś do tego klubu, nie
mogę myśleć o nikim innym tylko o tobie. Czy to w porządku?
Wbiłem wzrok w alkohol, zwilżając
usta. Po czym spojrzałem na niego.
- Coś mi podpowiada, że nie
jesteś typem dobrego chłopca. Czy to w porządku zaufać nieznajomemu?
Odchylił się, przesuwając palcami
po drewnianej ladzie.
- Masz racje - powiedział
delikatnie. - Nawet będąc szalenie zauroczonym, nie powinienem ignorować
dobrych manier. Na początku wydawałoby się przedstawić.
Zatrzymał się na tym, aby za
moment jego wargi ponownie się rozchyliły.
- Cześć - spojrzał mi głęboko w
oczy. - Mam na imię Jonghyun.
Zamilkłem na chwile, chłonąc jego
ostatnie słowa. Uśmiechnąłem się, odwracając całkowicie w jego kierunku.
- Cześć Jonghyun - szepnąłem
również patrząc mu w oczy. - Jestem Kibum.
Jego usta również przybrały
podobny wyraz do mojego. Patrzyliśmy tak przez chwile na siebie, nic nie
mówiąc. Jego wzrok nie straciły niczego ze swojej głębi i tak przyjemnie
wytęskniony był ten moment, kiedy wreszcie po raz kolejny mogłem tonąć w tym
morzu.
- Wiesz dlaczego tu jesteśmy? -
spytał.
Choć to nie był pierwszy raz, gdy
tak na mnie patrzył, nadal mieszał mi w głowie, kiedy to robił. Jakieś ciepło,
tak jak za pierwszym razem, płynęło wzdłuż mojego krwioobiegu, napełniając moje
serce uczuciem.
- Dlaczego? - szepnąłem.
- Tak właśnie powinien wyglądać
ten dzień, Kibum - powiedział wyciągając rękę w moją stronę i sunąc placami od
mojego łokcia aż po nadgarstek. - Ten, w którym pierwszy raz się spotkaliśmy. Pragnąłem
ci go pokazać właśnie takim, jakim chciałem żeby był.
- Dziękuje - powiedziałem cicho. -
Tęskniłem.
Czubkiem buta przysunął moje
krzesło bliżej siebie, po czym oparł się o nie ręką, a jego usta znalazły się
tuż przy moich uchu.
- Ja też tęskniłem.
Jego oddech owiał moją szyje.
Zacisnąłem palce na krawędzi jego marynarki. Zapach tak dobrze znanych perfum dotarł
do mnie i sprawił, że przyjemny dreszcz przebiegł po moich plecach.
- Możesz mnie pocałować? -
wymamrotałem. - Bo myślę, że dłużej już nie wytrzymam.
Poczułem, że się uśmiecha.
Przechylił głowę, a jego nos delikatnie pogłaskał mój policzek. Spojrzałem mu w
oczy zza kurtyny moich rzęs, która szybko opadła, gdy jego wargi dotknęły
moich. Naparł na mnie sprawiając, że moje usta rozchyliły się a jego ciepły
język, zagłębiający się w nich, przywołał falę gorąca. Przyciągnąłem go do
siebie jeszcze bliżej, czując jak bardzo brakowało mi go przez ten czas, kiedy nie
byliśmy razem.
To może być
śmieszne. Pewnie większość ludzi myśli, że trzy miesiące to nic wielkiego.
Jednak prawda jest taka, że prawdziwą miłość poznajesz wtedy, kiedy nawet jeden
dzień bez ukochanej osoby wywołuje u ciebie udrękę tęsknoty. Szczególnie, gdy
poznałeś już smak rozstania z nią na o wiele dłuższy czas.
Oderwał się
ode mnie, spoglądając na mnie spod przymkniętych powiek i kwitując moją
niezadowoloną miną kpiarskim uśmiechem.
- Wybacz - usprawiedliwił się. -
Chciałbym ci jeszcze coś pokazać, a jeśli tak dalej pójdzie to skończymy
szybciej całkiem nie tam gdzie trzeba.
- Ale ja bardzo chce tam skończyć
- wymruczałem przy jego ustach.
- Niestety - zaśmiał się. -
Podnieca mnie długa gra wstępna, Kibum.
Westchnąłem i odchyliłem się
lekko.
- Więc co chcesz mi pokazać?
Nie odpowiedział, ale spojrzał na
mnie tajemniczo, po czym pociągnął z krzesła i za chwile siedziałem już w jego
samochodzie.
- Gdzie się wybieramy? -
spytałem.
Byliśmy już kawałem od centrum
miasta i zaczęliśmy wjeżdżać w spokojną dzielnice z dużą ilością zieleni.
- Zaraz się dowiesz.
- O rany, nie męcz mnie. Nie mam
pojęcia co planujesz, ale przypomniało mi się jak kiedyś powiedziałeś, że
gdybyś chciał mnie gdzieś wywieść oraz zrobić ze mną co tylko chcesz, to
zrobiłbyś to nawet bez mojej zgody.
- Może... - odpowiedział
zagadkowo.
- Szkoda, że nie zrobiłeś tego
tamtego dnia - zastanowiłem się.
Zaśmiał się.
- Byłeś wtedy taki zirytowany, że
raczej to ty byś mi coś zrobił szybciej niż ja tobie.
- Mogłeś próbować - spojrzałem na
niego uśmiechając się.
- Lubię długą grę wstępną -
przypomniał.
- Masz racje - przyznałem. - Jesteś
w tym mistrzem.
- Po prostu oboje jesteśmy
uparci.
Posłała mi zalotny uśmieszek, po czym
wyciągnął z kieszeni czarną opaskę.
- Nie no, żartujesz -
powiedziałem.
- Nie, załóż ją proszę.
- Naprawdę - westchnąłem. - Mam
nadzieje, że cię to rajcuje, bo ja zaczynam się już obawiać na co wpadłeś.
Założyłem opaskę z lekkim oporem.
Kiedy dojechaliśmy wreszcie na miejsce Jonghyun pomógł mi wysiąść z auta i usłyszałem
jak zamyka za mną drzwiczki. Wyciągnąłem odruchowo ręce przed siebie.
- Czy będę szedł po jakiś
schodach?
- Nie - rzucił z jakąś ekscytacją,
a jego dłonie znalazły się na mojej tali, kierując mnie prosto przed siebie.
Zrobiłem kilkanaście kroków, aż w
końcu Kim pozwolił mi się zatrzymać.
- W porządku - powiedział
uroczyście. - Możesz zdjąć opaskę.
Ściągnąłem przedmiot, który
uniemożliwiał mi widoczność, przeczesując dłonią włosy. Spojrzałem przed siebie
i zobaczyłam rozległą działkę porośniętą wokoło różnymi drzewami i kwiatami. Na
środku było widać zaczątki pierwszego etapu budowy domu. Obróciłem się aby
ogarnąć dużą przestrzeń. W końcu napotkałem jego wzrok.
- Gdzie jesteśmy? - spytałem nic
nie rozumiejąc.
- Popatrz przed siebie jeszcze
raz - poprosił.
Zwróciłem się ponownie przodem do
budowli i zauważyłem, że coś przed nią stoi. Podszedłem bliżej i spostrzegłem
sztalugę, a na niej projekt domu. Zwęziłem spojrzenie, aż w końcu przypomniałem
sobie skąd kojarzę ten szkic.
To był ten sam
dom, który widziałem 3 lata temu w niebieskim zeszycie Jonghyuna. Ten z
bajecznym ogrodem pełnym kwiatów i jeziorem nieopodal niego. Ten, który tak
bardzo mi się podobał i który stał się zaczątkiem jego pasji. Moje serce
zaczęło bić szybciej. Odwróciłam się.
- Czy to... - spytałem jednak nie
byłem w stanie dokończyć.
Uśmiechnął się do mnie i stanął
naprzeciw.
- Tak, to jest twój dom.
- Mój?
Otworzyłem usta szerzej.
- Właściwie to jeszcze nie jest
skończony jak widzisz. Jednak mam nadzieje, że uda nam się zdążyć przed zimą.
Moja dolna warga zadrżała, a on
widząc moje zaskoczenie, położył swoją dłoń na mojej szyi głaszcząc palcami mój
policzek.
- Budujesz mi dom? - spytałem
jeszcze raz, niedowierzając.
- Tak - potwierdził po raz
kolejny. - Aczkolwiek jest jeden warunek, który będziesz musiał spełnić aby go
dostać.
Spojrzałem na niego nic nie
rozumiejąc. Wciąż jeszcze kręciło mi się w głowie od tego co zobaczyłem.
- Musisz pozwolić mi zamieszkać
ze sobą - powiedział, a lewy kącik jego ust uniósł się ku górze.
Zamarłem. Wpatrywałem się w jego
oczy, szukając oznak tego, że żartuje. Mimo to nic takiego nie miało miejsca.
Przeciwnie. Jego tęczówki stały się jeszcze bardziej ciepłe, a palce na mojej
skórze, jeszcze bardziej czułe.
- Chcesz być ze mną? - upewniłem
się. - Tak... na zawsze.
Pokręcił głową.
- Powinieneś raczej zapytać, czy
byłem w stanie żyć bez ciebie przez resztę mojego życia - sprostował.
Moje serce ponownie przyśpieszyło,
a ja nie byłem w stanie wydusić z siebie nic sensownego. To co teraz mówił,
było czymś czego nie spodziewałem się kiedykolwiek usłyszeć. Marzeniem, które
śniło się wielu, a tak niewiele z tych osób miało szczęście doczekać jego
spełnienia. Więc jakim cudem ja? Jak to możliwe, że on stał tu teraz ze mną.
Uśmiechał się do mnie. Dotykał mojego serca na tysiąc różnych sposób, nadając
rytm jego uderzeniom. Mieszając mój oddech z czterokątną przestrzenią
wypełnioną jego uczuciem.
- To jak? - zagadnął. - Mam oddać
ten dom komuś innemu?
- Jasne, że nie - wydukałem. -
Ale czy ty jesteś tego pewien?
- Byłem tego pewien już tak dawno
temu, że teraz nie znajduje nawet cienia wątpliwości.
Przygarnął mnie do siebie, a jego
usta dotknęły mojej skroni.
- Kocham cię - powiedział. -
Kocham cię, bo samo twoje istnie czyni mnie lepszym. Barwi mój świat kolorami
wschodzącego słońca. Sam twój zapach, wspomnienie, że byłeś przy mnie kiedyś i
jesteś teraz. Czy będziesz przy mnie jeszcze czasem?
- Od czasu do czasu... -
szepnąłem, po czym dokończyłem. - Tylko od czasu do czasu mnie przy tobie nie
będzie.
Odsunął mnie od siebie tak, żeby
spojrzeć mi w oczy.
- Nawet jeśli jestem złem
chłopcem, a bycie ze mną zaprowadzi cię na sam skraj piekła? - spytał.
Uśmiechnąłem się.
- Z tobą, Jonghyun, mogę pójść
nawet drogą w ciemności - odpowiedziałem. - Bo to nie tak, że nie posiadamy
światła, które oświetli nam drogę.
Odwzajemnił mój uśmiech,
przytulając mnie ponownie. Byłem tak szczęśliwy, że nie mogłem pomieścić tego
uczucia. Westchnąłem zaciągając się jego zapachem. Przesunąłem dłońmi po jego
plecach, zatrzymają się na pośladkach.
- Teraz to juz chyba koniec gry
wstępnej - wymruczałem. - Teraz masz mnie już całego.
Zaśmiał się.
- Racje, chyba teraz powinniśmy
przejść z gry do prawdziwego życia.
Unosiłem głowę i dotknąłem ustami
jego szczęki.
- Myślę, że nie wytrzymasz żeby
dojechać do domu - drażniłem się.
- Tak uważasz?
Jego wargi musnęły mój policzek.
Wyswobodziłem się z jego uścisku, łapiąc go za dłoń i odsuwając kawałek.
- To jak - wymruczałem
prowokacyjnie. - Złapiesz mnie po raz ostatni?
Spojrzał na mnie szelmowsko, a ja
puściłem jego rękę i śmiejąc się, pobiegłem w stronę auta.
Złapał mnie
tuż przy nim sprawiając, że prawie położyłem się plecami na jego masce. Położył
dłonie po obu stronach mojego ciała, patrząc na mnie zwycięsko.
- Złapałem cię - szepnął tuż przy
mojej twarzy.
- Więc przestańmy się już bawić i
po prostu bądźmy szczęśliwi - odpowiedziałem, a on uczynił to co powinien. To,
czego nauczyło nas życie a sprowadziło w to miejsce przeznaczenie.
Ten pocałunek,
którym mnie obdarował, nie miał w sobie nic z kłamstwa, czy marzenia sennego.
Nie tym razem i nigdy więcej. I choć pozostaną w nas wspomnienia dni, kiedy nie
było idealnie. Dni, gdy wydawało się, że słońce już nie wzejdzie a świat na
zawsze pozostanie jak wyblakła kartka papieru. Będziemy pamiętać te dni jako
te, które uczyniły nas silniejszymi i stały się podstawą do szkicu, który tylko
my mogliśmy wypełnić kolorami. Bo wszystko zależy właśnie od nas i od tego by
nigdy się nie poddawać. A jeśli poczujesz kiedyś, że opuszcza cię nadzieja i
dalej nie podołasz, sięgnij głębiej do swojego serca, a wtedy zrozumiesz jak
wielką paletę barw w sobie posiadasz - nawet jeśli w tej chwili tak nie
uważasz.
***
Coś
w twoich oczach sprawia, że się zatracam.
Sprawia, że zatracam się w twoich ramionach.
Jest coś w twym głosie, co sprawia, że moje serce bije szybciej.
Mam nadzieję, że to uczucie będzie trwało przez resztę mojego życia
Gdybyś wiedział jakie moje życie było samotne
I jak długo byłem sam.
I gdybyś wiedział jak bardzo chciałem kogoś, kto przyjdzie
i zmieni moje życie w sposób, jak ty to uczyniłeś.
Sprawia, że zatracam się w twoich ramionach.
Jest coś w twym głosie, co sprawia, że moje serce bije szybciej.
Mam nadzieję, że to uczucie będzie trwało przez resztę mojego życia
Gdybyś wiedział jakie moje życie było samotne
I jak długo byłem sam.
I gdybyś wiedział jak bardzo chciałem kogoś, kto przyjdzie
i zmieni moje życie w sposób, jak ty to uczyniłeś.
A
teraz czuję się jak w domu.
Czuję, jakbym wracał tam, gdzie należę.*
Czuję, jakbym wracał tam, gdzie należę.*
***
Gdy rozstałem się z Kibumem,
skierowałem swoje kroki w stronę całkiem innej, bocznej uliczki Seolu. W między
czasie ktoś jednak doskoczył do mnie od tyłu i zasłonił oczy.
- Zgadnij kto! - usłyszałem
dziewczęcy głos. - Poudawaj, że się zastanawiasz!
Opuściłem ramiona i założyłem
ręce.
- Hym... Czy to ta ładna
dziewczyna, która wczoraj podrywała mnie w szatni?
- Nie - zaśmiała się.
- W takim razie to musi być ten
chłopak.
Dostałem kopniaka w tyłek.
- Och, racja - powiedziałem z
naciąganym zaskoczeniem. - To przecież najpiękniejsza dziewczyna na tej
planecie - Lee Sooyung!
- Zgadłeś - puściła mnie i
przełożyła rękę przez moją. - Ale nie przesadzaj z tą pięknością.
- Nie przesadzam, chyba ilość
sesji zdjęciowych jakie miałaś ostatnio mówi sama za siebie.
- Mam na razie szczęście. Poza
tym, muszę najpierw skończyć ostatnią klasę.
Uśmiechnęła się do mnie i
przytuliła do mojego ramienia. Jej długie ciemne włosy zatańczyły przede mną,
kiedy pociągnęła mnie do przodu.
Patrząc na nią
czułem się tak jak kilka lat temu, gdy jeszcze razem wracaliśmy ze szkoły.
Kiedy wszystko wydawało się takie nieskomplikowane w swojej - choć smutnej -
codzienności. Gdy nawet nasze sprawy rodzinne, z perspektywy tego co
przeżyliśmy później, wydawaj mi się teraz nic nie znaczącymi rodzinnymi
kłótniami. Wystarczał mi wtedy jej ciepły wyraz twarzy, który rozświetlał swoim
blaskiem szare ulice. Z boku, może nadal wydawała się tą samą niewinną
czternastolatką, na której koncerty muzyczne chodziłem, gdy rodzice nie mieli
czasu. Jednak ja wiedziałem, że jej serce nie jest już takie samo. Byłem na
swój sposób szczęśliwy tylko z faktu, że znalazła podczas swojej ciężkiej
wędrówki, by być tu dzisiaj bezpieczeństwo, na które mam nadzieje zawsze będzie
mogła liczyć.
- Jinki! - zawołała machając
ręką.
Znacie mnie. Nie pałam do tego
gościa bezgranicznym uwielbieniem. Jednak pewność, że do żadnego z chłopaków
mojej siostry bym nim nie pałał, czyniła tą sytuacje normalną.
- Cześć Taemin - odezwał się Onew.
Sooyung wypuściła mnie z objęć,
by jej dłoń zaraz splotła się z jego. Powoli zacząłem przyzwyczajać się do tego
typu momentów. Puszczenie jej wolno i pozwolenie wytchnąć od naszego świata,
było najlepszym co mogłem dla niej zrobić.
Pożegnaliśmy
się a ja ruszyłem dalej w swoją stronę. W końcu znalazłem się w miejscu, do
którego zmierzałem. Słońce chyliło się ku zachodowi. Szyld jak zwykle
podświetlał napis przy drzwiach wejściowych. Night Paradise.
Od progu
przywitała mnie uśmiechnięta buzia Andres'a. Chłopak podał mi szklankę soku, po
czym zniknął na chwile na zapleczu. Kelnerka spojrzała na mnie przyjaźnie, po
czym zajęła się klientami. Barman pojawił się ponownie, niosąc ze sobą butelki
z alkoholem.
- Co tam słychać, Taemin? -
spytał. - Umówiłeś się tutaj?
Pokiwałem głową.
- Wróciłeś do tańca?
- Tak, ale po tej przerwie jaką
miałem to nie jest takie łatwe.
- Na pewno sobie poradzisz -
pocieszył mnie. - W końcu jak czegoś chcesz zawsze to dostajesz.
Spojrzałem na niego lekko
oburzony.
- Sugerujesz, że jestem uparty?
- Zawsze byłeś - zaśmiał się. -
Ale dzięki temu masz teraz to, na czym zależało ci najbardziej.
- Może i masz racje... - przyznałem
niechętnie. - Jednak ty też miałeś w tym swój udział.
- Czuje się jak posłaniec losów -
zażartował.
Poczułem wibracje w telefonie.
Spojrzałem na wyświetlacz.
-
Dzięki za sok, ale muszę już lecieć.
Pożegnaliśmy się, a ja zeskoczyłem
z krzesła i ruszyłem do wyjścia. Na dworze zapadał już prawie zmrok. Przed
wjazdem do uliczki stał motor, a przy nim chłopak ubrany w skórzaną kurtkę i
ciemne spodnie. Tym razem nie miał przy sobie broni za co byłem mu niezmiernie wdzięczny.
Za bardzo lubił swoją pracę, a ja za bardzo byłem o nią zazdrosny.
Opierał się o
swoją maszynę z założonymi rękami i uśmiechał do mnie lekko karcąco.
- Kiedy wróciłem dziś rano z
pracy ciebie nie było już w domu - powiedział. - Mogłeś zaczekać to chociaż zjedlibyśmy
razem śniadanie, a tak na pewno nic dzisiaj nie jadłeś.
Na moich ustach również pojawił
się uśmiech. Spojrzałem na niego zadziornie.
- Miałem nadzieje, że będziesz
bardzo głodny jak zobaczymy się później i jak widzę nie pomyliłem się.
Ciepły podmuch wiatru przetarł
szlaki ulicy, przynosząc ze sobą zapach z nad rzeki Han. Odgłosy samochodów
nikły gdzieś w oddali. Kiedy na mnie patrzył, wciąż nie mogłem rozgryźć faktu,
dlaczego nadal jego obecność tak na mnie działała. Skąd we mnie - osobie, która
nigdy nie potrafiła żywić tak ciepłych uczuć - znajduje się tyle nerwowości i
podekscytowania, za każdym razem gdy go widziałem. Podszedłem bliżej, a moje
dłonie znalazły się na brzegach jego kurtki.
- Co słychać u Kibum? - spytał.
- W porządku. Myślę, że w tej
chwili nawet raczej bardziej niż w
porządku.
Zmierzył mnie wzorkiem,
zatrzymując się na moich oczach.
- Nie jest ci zimno? Dzisiaj
podczas patrolu..
Położyłem mu palec na ustach.
- Obiecałem ci, że będę słuchał
twoich narwanych opowiadań o pracy, ale nie tym razem.
Zabrałem rękę i nachyliłem się w
celu przybliżenia do niego. Przez moment udawałem, że chce go pocałować, po
czym ominąłem jednak jego usta i usiadłem na motorze. Usłyszałem jak się
śmieje.
- Mówiłeś, że nie potrafisz być
jak Jonghyun, ale macie ze sobą naprawdę wiele wspólnego.
Odepchnął się od maszyny, po czym
okręcił i zajął miejsce przede mną. Moje dłonie szybko znalazły się wokół jego
pasa, a policzek zajął swoje ulubione miejsce w tej pozycji, przytulony do jego
pleców.
Kiedyś, dawno
temu, bałem się jeździć z nim na motorze. Robiłem wszystko, aby nie dopuścić do
takiego poruszania się po mieście. Teraz jednak, czując opór powietrza na swoim
ciele, ciesząc oczy rozmywającymi się przede mną światłami budynków i wystaw
sklepowych, zrozumiałam co on tak bardzo kocha w takich przejażdżkach.
Dojechaliśmy
na most nad rzeką Han. Od razu podszedłem do barierki, oglądając piękny widok
na miasto. Minho przytulił mnie od tyłu, kładąc swoją brodę na moim ramieniu.
Przypomniała mi się wcześniejsza rozmowa z Kibumem.
- Opowiesz mi coś? - spytałem.
- O czym?
- Co takiego niesamowitego
zdarzyło się na imprezie szkolnej Jonghyuna, że od tamtej chwili tak bardzo
zacząłeś się mną interesować?
- Jestem pewien, że chcesz żebym
ci to powiedział, bo to jedna z niewielu momentów, jakich między nami nie
pamiętasz - powiedział rozbawiony.
- To nie jest zabawne - rzuciłem.
- Powiedziałem ci wtedy te dwa zdania, których potem wariacko się wstydziłem.
- Wstydziłeś się, że przyznałeś
do uczuć?
Jego ciepły oddech owiał moje
ucho.
- Może... - stwierdziłem trochę
zły, że jak zwykle mnie rozszyfrował.
- W porządku - powiedział. - Więc
słuchaj...
***
3 lata temu.
Ogród państwa Kim zachwycał swoją
magicznością. Wszędzie rozpościerały się piękne kwiaty a wokół nich padały
nastrojowe światła lamp. Poczułem jak przyjemny podmuch wiatru przepływa przez
pokój, rozpościerając długie jasne zasłony. Ten sam podmuch powietrz otulił przestrzeń
wokół mnie jak delikatna muzyka, odsłaniając mi widok na jeszcze delikatniejszą
niż zwykle sylwetkę Taemina. Miał przymknięte powieki a jego usta były lekko
otwarte. Gdy zdał sobie sprawę, że przed nim stoję, jego oczy otworzyły się
szerzej, a na twarz wstąpiła panika. Jego szybkie zmiany nastroju sprawiły
jednak, że za chwile zaczął się uśmiechać, a jeszcze szybciej zwymiotował
między moje nogi.
Próbując pomóc
mu wstać pomyślałem, że jutro będzie miał okropnego kaca moralnego. Najpierw
próbował mnie pocałować, a teraz to. Takie sytuacje nie sprawiały, że łatwiej
było mi zrozumieć jego zachowanie. Pomogłem mu się przebrać w ubrania, które
dostaliśmy od Jonghyuna, a potem zostaliśmy sami.
Leżał obok
mnie, z tymi niesfornymi kosmykami włosów na poduszce. Spokojnym wyrazem
twarzy, który przywodził na myśl anioła. Drobną dłonią zaciśniętą na mojej koszuli.
Padało na
niego światło księżyca sprawiając, że jego rzęsy rzucały długi, ciemny, cień. W
pokoju panowała cisza, przerywana tylko czasem jakimś krzykami, które wyrywały
się Kibumowi w celu pospieszenia Jonghyuna na dolnym piętrze. Ja również
milczałem, wpatrując się w niego i czując, że w mojej głowie zaczyna rodzić się
jakaś myśl. Odgarnąłem włosy z jego czoła, zahaczając placami o jego skórę.
Zatrzymałem się na chwile, a moje palce samoistnie pogłaskały jego policzek.
Miałem wrażenie, że leżąc tak jest zupełnie bezbronny. Co więcej zaczynałem
zdawać sobie sprawę z tego, że nie tylko w tym momencie jest bezbronny.
Chociażby chwile temu, gdy jeszcze próbował wymusić na mnie bliskość. Czy to
nie właśnie to, co próbuje ukryć przed światem? Czy to właśnie samotność?
Poruszył się,
a jego powieki delikatnie się rozchyliły. Coś ukuło mnie w sercu, gdy na mnie
spojrzał. Poczułem, że się stresuje.
- Minho - szepnął. - Dlaczego ty
jesteś taki niezłomny. Tacy ludzie przecież nie istnieją...
Jego dłoń zacisnął się jeszcze
bardziej na mojej koszuli, a wzrok stał się mieszanką tęsknoty i zagubienia.
- Nie jestem niezłomny, Taemin -
powiedziałem dziwnie nierównym głosem. - To po prostu wiara mnie takim czyni.
- Wiara w co? - spytał, jakby nie
rozumiał już, że istnieje coś takiego, co jest w stanie trzymać przy życiu.
- Wiara, że mogę żyć szczęśliwy,
tak jak pragnął tego mój ojciec.
Chłopak zastanowił się przez
chwile, a jego powieki znowu lekko opadły.
- I to sprawia, że codziennie
masz siłę się uśmiechać? - kontynułował.
- Myślę, że tak - przyznałem
szczerze.
Ponownie zamilkł na chwile, ale
przybliżył się jeszcze bliżej mnie. Tym razem poza widokiem jego bladej twarzy,
mogłem czuć jeszcze jego zapach. Mieszankę delikatności i czegoś, co pachniało
jak lato.
- Minho - szepnął w końcu.
Spojrzałem na niego uważnie. - Proszę, obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz.
Nie ważne co przyniesie przyszłość. Bądź przy mnie mimo wszystko.
Zamarłem słysząc jego słowa. Nie
spodziewałem się czegoś takiego. Szczególnie z jego ust. Walcząc ze zmęczeniem,
siłą woli podniósł swój wzorek ku górze i spojrzał mi prosto w oczy. Znowu coś
ukuło mnie w piersi. Jakieś mocne uczucie zaczęło napełniać moje serce, gdy
jego smutne oczy wpatrywały się w moje, czekając na odpowiedź. I w momencie to
zrozumiałem.
To nie
przypadek sprawił, że znowu się spotkaliśmy. To nie przypadek, tamtego lata na
wsi, kazał mi wyciągnąć rękę do małego chłopca o zagubionej minie. Tak samo
teraz, to nie przypadek powodował, że ten sam chłopiec leżał przy mnie, tylko
tym razem z jeszcze smutniejszym spojrzeniem.
Uczucie jakie
czułem, nie było zwykłym etapem przejściowym. Czymś co minęło z czasem. Czymś o
czym można zapomnieć i zwyczajnie odejść. Moje życie przed tym jak miałem ojca,
miało w sobie Taemina. Po jego śmierci Taemin znowu się w nim znalazł. Jakby
niewidzialna siła mówiła mi, że to właśnie jest ta miłość, której będę szukał
całe życie, gdy choćby na moment stracę ją z oczu. Chłopakiem, który wypełni
moją samotność nadając jej całkiem inny wymiar. Darem od losu, który będzie
moim lekiem na całe zło.
Przesunąłem palcami
po jego ręce i położyłem dłoń na jego znajdującej się na mojej piersi. Nie
musiałem się już zastanawiać nad odpowiedzią na jego pytanie.
- Tak Taemin - szepnąłem. - Będę
z tobą mimo wszystko. A nawet gdyby w przyszłości zdarzyło się, że ponownie
będziemy osobno i tak nie będziesz już nigdy sam, bo będę z tobą sercem.
***
- To wszystko? - spytałem Minho,
gdy wreszcie skończył mówić. - Zakochałeś się we mnie po czymś takim?
Uśmiechnął się.
- Tak.
- To naprawdę... zwyczajnie -
stwierdziłem.
- Za to całkiem niezwyczajne
życie mieliśmy potem - zauważył.
Przekręciłem się w jego stronę,
opierając plecami o barierkę. Rzeka Han mieniła się teraz tysiącami kolorów,
rzucanych przez barwne światła. Nocne niebo stykało się z horyzontem wody.
- Okazało się jednak inaczej -
powiedział.
- Jak to?
- Myślałem, że to ja mam cię
uratować, a tak naprawdę to mnie uratowałeś.
Spojrzałem na niego trochę
zdziwiony. W mojej opinii to właśnie on był tym, który wyciągnął mnie z
głębokiej samotności.
- Dzięki tobie nie popełniłem
największego błędu w moim życiu i nie złamałem przyrzeczenia jakie złożyłem
ojcu, że będę szczęśliwy.
Uśmiechnąłem się do niego.
- Więc może uznamy, że po prostu
oboje uratowaliśmy się nawzajem.
Chciałem jeszcze coś powiedzieć,
ale przerwał moje zdanie pocałunkiem.
- Hej - rzuciłem udając
oburzonego, gdy skończył mnie całować.
- Wybacz - wzruszył ramionami. -
W końcu nie jedliśmy razem śniadania.
Pokręciłem głową z dezaprobatą,
po czym przytuliłem się do niego chowając usta w zagłębieniu jego szyi. Myślę,
że wreszcie znalazłem odpowiedź na najważniejsze pytanie w moim życiu. Tak, to
jest to miejsce, do którego należę. Ramiona, w których jestem. Bo jest tu
wszystko czego pragnę. I gdziekolwiek do tej pory nie byłem. Jak wiele do tej
pory nie zobaczyła i nie przeżyłem. Jednego nauczyłem się już na pewno. Moje
miejsce na tym świecie znajduje się właśnie tu - przy jego boku. I tutaj zawsze
powrócę. Mimo wszystko.
To takie
zabawne. Żyjesz sobie w swoim świecie, jesteś wiecznie niezadowolonym
nastolatkiem, bogatym chłopakiem bez marzeń, lub możesz być kim tylko zechcesz.
Aż pewnego dnia na twojej drodze staje ktoś, kto całkowicie wywraca twoje życie
do góry nogami. Z nadąsanego nastolatka stajesz się miękkim, płaczliwym
chłopakiem. Z pewnego siebie macho, stajesz się zakochanym na zabój, walczących
o czyjeś szczęście mężczyzną. Z samolubnej osoby przemieniasz się w zabiegającą
o czyjś uśmiech.
Aczkolwiek, czy to
dalej jest zabawne, czy jednak wierzysz już, że to może wydarzyć się naprawdę?
___________________________________________________________________________________
Kiedy zaczynałam byli tylko
nastolatkami i takim też chciałam ich przedstawić.
Taemin - rozpieszczony, zatracający
granice między dobrem a złem i wiarą w to, że to pierwsze jest jednak możliwe.
Minho - pełen oddania i ciepła
mimo ciężkiej przeszłości, zbyt łatwo ufający temu, że tylko jego uśmiech jest
w stanie zmienić lód w żar.
Key - żyjący chwilą, starając się
zagłuszyć wspomnienia i zaufanie do mężczyzn.
Jonghyun - idący ścieżką życia i
ideałów, której poddał się
Nie wiem, czy to zauważyliście,
ale każdy z nich, mimo różnic, dążył do tego samego. Taemin, który pragnął
odnaleźć bezpieczeństwo i spokój, których nie zaznał. Minho, który pragnął
znaleźć równowagę między miłością i uwierzyć, że to dobro, które zawsze w sobie
czuł, nie jest tylko bajką, które w dzisiejszych czasach już się nie zdarza.
Jonghyun, który podświadomie chciał znaleźć kogoś, kto da mu siłę, aby stać się
tym kim pragnął. Kibum, który skrzywdzony przez ojca, w chłopaku, który był
jakby odbiciem wszystkiego co może cię skrzywdzić i dla którego nie warto
walczyć - pragnął odnaleźć osobę, która obdarzy go uczuciem. Mam wrażenie, że
każdy z nas mimo różnic dąży właśnie do czegoś podobnego, tylko każdy z nas -
tak jak moi bohaterowie - na własny sposób. I to sprawia, że
Mam nadzieje, że choć w jednym z
bohaterów odnaleźliście jakąś cząstkę siebie i co najważniejsze, wasza
odpowiedź na moje ostatnie pytanie w rozdziale brzmi tak.
Mam nadzieje, że podzielicie się
ze mną swoimi odczuciami na temat opowiadania. Chciałabym też spytać, czy dalej
chcecie mnie czytać, bo nie wiem, czy powinnam dalej pisać biorąc pod uwagę jak
mało wolnego czasu mam ostatnio.
Tak, czy inaczej dziękuje, że
czytaliście moje opowiadanie. Dziękuje szczególnie komentującym, ale dziękuje
też tym, którzy nie komentowali a byli ze mną tylko myślami. ;) Trzymajcie się.
Anna
Mam mętlik w głowie...Anno, wiesz co stworzyłaś? Coś niesamowitego, pięknego i na swój sposób magicznego. Czytając każdy rozdział miałam wrażenie, że to o czym piszesz jest takie prawdziwe, realne, życiowe. Teraz kiedy powinnam podsumować w komentarzu cale to opowiadanie, nie mam pomysłu co napisać. Tyle uczuć chciałabym przelać w tym miejscu, ale nie potrafię...
OdpowiedzUsuńW akcje tego rozdziału wplatałaś różne wątki z przeszlosci i łączyły sie one w taki niesamowity sposób z terazniejszascią. Jak na przykład ten klub, czy moment z rysunkiem tego domu. Kazda wspomniana rzecz we wcześniejszych częściach miała wcześniejszy swoje odbicie w tym epilogu. Nie wiem czy planowałaś różne wersje zakończenia, ale wiedz, że ta jest najlepsza jaką mogłaś wybrać.
Cieszę się, że wyjawiłaś więcej z nocy podczas imprezy u Jonghyuna. Słowa wypowiedziane do Minho też mnie wzruszyły. Ale podczas czytania nie płakałam. Dopiero teraz, kiedy pisze ten komentarz oczy robią mi się wilgotne. Najbardziej co mi sie w tym rozdziale podobało i co najbardziej mnie urzekło to właśnie te powroty do przeszłości. W pewnym momencie Key i Taemin mówili coś, że nic sie nie zmieniło i miejsca są w ciąż te same. Tylko ludzie są inni. I to również skojarzyło mi się z momentem rozmowy Minho I Tae - "Tylko pogoda jest inna, tylko ludzie już nie są tacy sami". Nie wiem czy zrobiłaś to specjalnie czy też nie, ale jakoś przykuło moja uwagę...
Podoba mi się to, że mimo tych wszystkich trudności i przeciwności losu, bohaterom jakoś sie ułożyło. I to nawet lepiej niż jakoś. Wszyscy mimo wszystko sie zmienili. Moim zdaniem najbardziej zmienił się Taemin z Jonghyunem. Tae z apatycznego, samolubnego dzieciaka przemienił się w osobę, która umie dzielić sie uczuciem z inną. I walczyć o nie. Jong za to pokazał, że nieważne jak jemu by było ciężko, ważniejsze będzie dobro osoby, która kocha. Tylko szkoda, ze bał się zaryzykować i łatwiej mu było odtrącić Key niż przyznać, że go potrzebuje.
Swoim stylem pisania, doborem bohaterów, paringów, fabułą, uczyniłaś to opowiadanie moim ulubionym z tych przeczytanych do tej pory. Chciałabym naprawdę podsumować to jakoś specjalnie, aby się wyróżniać, ale jak już mówiłam, nie potrafię, więc pisze co mi serducho i spaczony umysł na myśl nasuną. Za wszelkie błędy i brał sensu przepraszam, ale pisze na telefonie...Pewnie o tak zapomniałam o kilku sprawach, o których chciałam jeszcze wspomnieć...No cóż, mam nadzieje, że jeszcze kiedyś napiszesz coś dla publiki jaką są czytelnicy bloggera, bo masz naprawdę oryginalny styl pisania i całe to opowiadanie jest jakby...poetyckie? Ten epitet pasuje mi chyba najbardziej..No, ale ja już nie przynudzam. Życzę większej ilości wolnego czasu i żebyś jeszcze kiedyś do nas wróciła, bo ja do tego opowiadania wrócę na pewno :)
Mogę zdradzić, że wiedziałam jak będzie wyglądać zakończenie od pierwszego rozdziału mojego opowiadani. Właśnie zdałam sobie sprawę, jak dawno już napisałam początek, ale mimo to moje plany na koniec tej historii pozostały niezmienne, mimo czasu jaki upłynął.
UsuńJa podczas pisania strasznie płakałam, ale to pewnie dlatego, że musiałam powiedzieć żegnaj postaciom, które tak długo żyły ze mną w mojej głowie. ;)
Masz racje, ludzie nie są już tacy sami i to właśnie była jedna z głównych myśli tego zakończenia. Pokazanie jak rodzi się uczucie, jak nauczyć się je doceniać, jak nauczyć się kochać i jak to wszystko zmienia. Ja także nauczyłam się wiele o miłości pisząc to opowiadanie.
Jonghyun odtrącił Key w myśl idei - jeśli kogoś kochasz, a wiesz, że z tobą nie będzie szczęśliwy, pozwól mu odejść. To było jednak coś, biorąc pod uwagę, jak cały 1 sezon nie dawał poznać po sobie, że lubi Kibuma. Po prostu nie mógł znaleźć właściwej drogi swoich uczuć, dopiero czas naprowadził go na właściwą drogę.
Prawdę pisząc, mam pomysł na kolejne opowiadanie, jednak czekam na odzew czytelników, czy na pewno dalej chcą mnie czytać, biorąc pod uwagę, że bardzo krucho u mnie będzie teraz z czasem, a to jednak czas pochłania.
Ogólnie ja również bardzo dziękuje za twoje komentarze i ciesze się, że ta historia cię poruszyła. ;)
Te opowiadanie bylo swietne i bardzo dziekuje ze bylo tyle rozdzialow, przynajmniej byla interesujaca historia. Jezeli cos bedziesz dodawac ja napewno przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńDziękuje za miłe słowa. Pomyśle nad tym, czy coś jeszcze napisać. ;)
UsuńWybacz, że nie skomentowałam tego wcześnie. Przeczytałam notkę wczoraj, ale byłam tak padnięta, że nie miałam siły na nic. No to tak.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - chciałabym ci podziękować za te wszystkie niesamowite teksty, które miała zaszczyt przeczytać. Niewiele jest opowiadań które od początku do końca podobały mi sie w 100% ;) twoje takie jest i jestem pewna, że jeszcze nie raz do niego wrócę ;*
Po drugie - Wiedziałam ;d wiedziałam, że ten rysunek coś znaczy. Po prostu wiedziałam, że nie wprowadziłaś tego od tak bez powodu ;d
Po trzecie - co do epilogu, bardzo mi sie on spodobał, bardzo. W wielu przypadkach autorki na zakończenie piszą jakieś super-chiper słodkie sceny wielkiej miłości. Twoja taka nie była, za co bardzo ci dziękuje. Ty wymyśliłaś zakończenie, które jest realne, takie jakie mogłoby sie zdarzyć w prawdziwym życiu a jednocześnie ma w sobie cos romantycznego i bajkowego. Bardzo podoba mi sie to połączenie, jestem mile zaskoczona ;)
Po czwarte i ostatnie- ponownie zwracam sie do ciebie z pytaniem czy będziesz pisać kolejnego bloga? ;) Bardzo mi zależy na odpowiedzi, ponieważ chciałabym przeczytać jeszcze przynajmniej jedno równie genialne opowiadanie i jak najbardziej twojego autorstwa. Już od pierwszej notki spodobał mi sie styl twojego pisania, jest lekki i nie wymaga od czytelnika jakiegoś ogromnego zamyślania sie nad sensem tekstu. Opisów jest w sam raz, dialogi widać, że są przemyślane i napisane w sposób, w jaki mogłaby sie odbywać prawdziwa rozmowa ;) Naprawdę biję ci pokłon za tak niesamowite opowiadanie ;) Jesteś moim guru i wzorem ;d DZIĘKUJE! <3
dobrze napisałam "guru" o.0 .... jak to sie pisze xd?
UsuńTo fajnie, że zauważyłaś ważną range tego obrazka. Od pierwszej serii opowiadania planowałam go użyć później.
UsuńDziękuje za miłe słowa i ciesze się, że ta historia ci się podobała. Co do napisania kolejnego opowiadania, to zależy od tego, czy nadal będę miała czytelników. Jak już wspomniałam w komentarzu wyżej, będę miała teraz mało czasu wolnego, a pisania sporo go pochłania. Co nie zmienia faktu, że pomysł na takowe już mam. ;)
Chce tylko powiedzieć, że jesteś najlepsza. To opowiadanie jest jednym z moich ulubionych. Wszystko sie tak idealnie łączyło i widać, że fabuła była przemyślana. Epilog był świetny. Pięknie sie spisał jako zakończenie całej serii. Z bohaterami zżyłam się jak ze swoimi. Jak ty to robisz? Mam teraz cel, aby byc jak ty. Nie znalazłam chyba ani jednego minusa tego opowiadania. Bardzo chciałabym przeczytac coś jeszcze twojego autorstwa ( najlepiej 2min ). Weny kochana ♥
OdpowiedzUsuńKochana jesteś. ;) Ciesze się, że ci się podobało. Nie bądź jak ja (mam strasznie dużo wad :D), bądź sobą - na pewno jesteś wyjątkowa dlatego się nie zmieniają a rozwijaj. :) Ja też zżyłam się z bohaterami, ale pewnie w dużej mierze z powodu tego, że jestem autorką. Jeszcze raz dziękuje.
Usuń