wtorek, 7 stycznia 2014

Bądź przy mnie blisko i pozwól mi być blisko ciebie. A gdy odejdziesz, będę pamiętać to czego moje palce nauczyły mnie o tobie.


       Kiedy żegnałem się z Minho, serce podpowiadało mi dwa scenariusze. Albo widzimy się po raz ostatni, albo widzimy się po raz ostatni aby zobaczyć się ponownie na nowo.
- To ten dzień - szepcze. - Pójdziesz się z nim zobaczyć za nim przeniosą go do więźnia, prawda? - ostatnie słowo dodaje chyba z nadzieją, że jednak tego nie zrobi.
Mam wrażenie, że jeśli do niego nie pójdzie nie podejmie żadnej nowej, możliwie pochopnej, decyzji. Jednak ostatecznie wiem, że musi tam iść.
Kiwa głową. Wyciągam dłoń w jego stronę i dotykam jego. Sam nie wiem, co właściwie teraz robię. Bo jak wyjaśnić racjonalność, czy normalność sytuacji, w której pocieszam chłopaka, którego kocham, przed rozmową z mężczyzną - tudzież moim ojcem - przez którego w dużej mierze zginą jego.
Żegna się krótko. Intensywnie. Odjeżdża białą szosą, zostawiając po sobie zapach wczorajszej nocy i nadchodzącego dnia.

***

Ojciec Taemina za nie sprawdzenie warunków w jakich zapewnia zatrudnienie; nie udzielenie pomocy pracownikowi, który poniósł uszczerbek na zdrowiu, który miał wpływ na jego późniejszą śmierć; oraz za zatajenie tego wszystkiego przed wymiarem sprawiedliwości; zostaje skazany na 6 lat pozbawienia wolności, w zawieszeniu na okres odbycia kary w wymiarze 8 lat. Zostaje na niego też nałożona kara zapłaty pieniężnej na rzecz rodziny Choi, jako zadośćuczynienie za poniesione krzywdy.


To właśnie był wyrok jaki usłyszał ojciec Taemina. Jako, że wziął całą winę na siebie, jego matka dostała tylko wyrok w zawieszeniu.
Gdy spoglądam na niego po raz ostatni przez weneckie lustro w sali przesłuchań, nie potrafiłem do końca zrozumieć, dlaczego to właśnie on nalegał na rozmowę. Chociaż uciekał przed odpowiedzialnością tak długo, a ja uciekałam przed tą rozmową od kiedy go złapano, to on pierwszy powiedział, że nie odejdzie bez zamienia ze mną paru słów.
Próbowałem wydedukować czego oczekuje. Przebaczenia? Zrozumienia? Bałem się wejść przez te drzwi, bo wiedziałem, że gdy to zrobię to będzie już definitywny koniec. Nie potrafiłem jednak przewidzieć, jaki koniec to będzie. I tego bałem się chyba najbardziej. Końca, który nie przyniesie mi ulgi.

***

Wszedłem niepewnie do domu, już z daleka widząc, że w pokoju świeci się choinka. Sooyung wystroiła cały dom, tak jak zawsze. Jednak to, ile pracy włożyła aby oddać świąteczny nastrój na te święta, miał podwójne dno. Dziś wieczorem wypuszczają matkę i przenoszą ojca. Jutrzejsza wigilia, była dniem pierwszego lżejszego oddechu jaki mogliśmy wziąć tego roku. Wiedziałem, że moja siostra chce żeby to był wyjątkowy moment.
Kiedy wkroczyłem do salonu, od razu przewróciłem oczami, wypuszczając powietrze z lekką irytacją. Musiałem zacząć panować nad swoją nadopiekuńczością i faktycznie - dałem słowo Onew, że pozwolę mu spotykać się z Sooyung. Jednak.. proszę!
Oboje spali w najlepsze pod kocem na naszej kanapie. Gdzieniegdzie leżały jeszcze ozdoby świąteczne, które nie miał swojego miejsca, a ogień w kominku paliły się płomienie.
Usiadłem na ramie kanapy i założyłem dłonie.
- Ekhem - rzuciłem dość głośno. - Dzień dobry.
Onew powoli uniósł swoje zaspane powieki i prawie podskoczył, kiedy mnie zobaczył.
- Dzień dobry, Taemin - powiedział zachrypniętym tonem, dotykaj ac swoich włosów. - Myślałem...
- ... że wrócę później? - spytałem ironicznie.
Spojrzał na mnie niewinnie, a ja postanowiłem w to dalej nie brnąć. Nasza wymiana zdań obudziła Sooyung, która jednak nic nie zrobiła sobie z tego, że zastałem ich w dość intymnej sytuacji. Przywitała się wesoło i wyprostowała do pozycji siedzącej.
- Byłeś u Minho, prawda? - spytała.
Popatrzyłem na nią zdziwiony.
- Nie musisz mnie okłamywać, że nocujesz u Kibuma - dodała. - Przecież cię za to nie zabije.
W końcu ty też nie masz nic przeciwko temu, z kim się spotykam.
Przebiegła - pomyślałem. Jednak jej oczy zrobił się lekko smutne i wesołe za razem. Dobrze wiedziałem o czym myśli.
- Powinniśmy to zrobić, Taemin. Zakończmy to - spojrzałem na nią a ona złączyła nasze dłonie razem. - bo jeśli nie my, to kto?

***

- Wybacz mi - powiedział, a ja miałem wrażenie, że reakcja mojego ciała przewyższa każdy możliwy scenariusz tej chwili, jaki tylko napisałem sobie w głowie.
Myślałem, że będę wściekły. Myślałem, że będę krzyczał. Myślałem, że nie będę w stanie patrzeć mu w oczy. Myślałem, że będę obojętny. Myślałem, że po prostu wyjdę. Myślałem, że go uderzę. Myślałem, że będę zimny jak lód zamarzający na zimowej drodze. Ostry jak nóż przecinający najtwardsze tworzywo. Ale nie taki. Nie myślałem, że będę właśnie taki. A jaki byłem?
- Przepraszam za to co zrobiłem. Powinienem był pomóc twojemu ojcu. Teraz to wiem. Wybacz, że w tamtym czasie tak nie myślałem. Może gdybym wtedy to wiedział, nie zabrnąłbym tak daleko w oszukiwaniu ludzi, zarabianiu na cudzej krzywdzie, życiu w spokoju, który tylko pozornie był szczęściem.
Płakałem. Dlaczego? Dlaczego to akurat był płacz? To czego w ogóle nie zakładałem. Coś echem odbijało mi się między moimi myślami, a ścianami małego pokoju przesłuchań.
- Moja rodzina nie jest zła, moje dzieci nie wiedział o tym, co robię.
Przecież wiedziałem dlaczego płaczę. Wcześniej po prostu nie mogłem sobie na to pozwolić, bo musiałem panować nad swoja siłą i uparcie zdobyć wreszcie cel, jaki sobie wyznaczyłem. Nie mogłem być słaby. Teraz już mogłem...
- Wiem, że Taemin cię kocha.
To co upchnąłem na końcu serca - ból, rozpacz, samotność, tęsknotę, niezrozumienie -  teraz płynęło wzdłuż moich policzków i szyi.
- Jesteś dobra osobą. Mam nadzieje, że Taemin będzie spotykał w swoim życiu tylko takie osoby jak ty.
Bo co dałoby mi teraz to, że bym krzyczał? Co dałoby mi to, że bym go uderzył? Czy nie krzyczałem już w życiu tak wiele razy? Czy nie uderzyłem już tak wielu osób?
- Przepraszam... - szepnął cicho po raz ostatni.
Tęsknie ta tobą - pomyślałem. Żałuje, że odszedłeś tak szybko. Tak wiele chciałbym ci powiedzieć. Tak wiele chciałbym ci pokazać. Ale jesteś daleko. I muszę to wreszcie zrozumieć.
- Nie jestem ci jeszcze w stanie wybaczyć - powiedziałem, zaciskając usta i odwracając się. Wytarłem policzek wierzchem dłoni, po czym opuściłem ją wzdłuż ciała. - To nie znaczy jednak, że kiedyś nie będę...



***

Szare chmury pokryły niebo, ukrywając blaski zachodzącego za wieżowcami słońca. Wkroczyłem na teren, przy którym znajdowała się tabliczka z napisem: plac budowy. Miejsce wyglądało na dość opuszczone, a maszyny wydawały się już od dawna nie być używane. Podszedłem do blaszanego pomieszczenia, do którego wejście były uchylone. Tak jak przypuszczałem w środku opuszczonego budynku znajdował się Minho. Opierał się o drewniany stół a wokół niego porozrzucane były gazety, jakieś deski i inne pozostałości po dawnych pracownikach.
Jonghyun skierował mnie tu, ponieważ wciąż ciążyła mi na sercu sprawa moje ojca. Uważał, że tylko on przekona mnie do właściwej decyzji. Chociaż nie czułem się tak, żeby jakakolwiek decyzja mogła być dobra.
- Palisz? - spytałem zaskoczony, widząc papierowy kolor dymu wydobywający się z jego ust..
- Nie - odpowiedział.
Zaciągnął się po raz ostatni, spoglądając przez okna na przestrzeń placu. Po czym opuścił papierosa na ziemie, gasząc go czubkiem buta.
- Wiem dlaczego Jonghyun kazał mi tu przyjść, ale nie sądzę, że to coś da.
Spojrzał na mnie mieszanką beznamiętnego i poważnego wzorku.
- Odbyłem dziś bardzo ważna rozmowę - powiedział, a w jego głosi słychać było nutę samotności. - Taką, której już pewnie nigdy więcej nie będę miał okazji odbyć. Myślałem, że zmieni się po niej tak wiele w moim życiu. Tak wiele pootwiera, pozamyka, poprzekręca zamków w moim umyśle. Jednak prawda jest taka, że nie zmieniło się prawie nic. A co najważniejsze nie zmieniło się to, czego ty jeszcze teraz nie dostrzegasz, a co także już dawno zaczęło się dziać w twoim życiu.
- Nie rozumiem.
- Masz go na wyciągniecie ręki - zakomunikował mi jakby to było czymś wcale nie tak oczywistym.  Coś ścisnęło mnie w piersi, gdy to mówił. - Daj mu szanse rozmowy.
Zacisnąłem usta.
- Niby dlaczego mam mu dawać taką szanse? Czy on kiedykolwiek mi taką dał?
- Być może tego nie zrobił, ale czy ty jesteś nim? - odepchnął się od stołu po czym zrobił kilka kroków do przodu, równając się ze mną ramieniem. - Teraz tego nie widzisz, ale za jakiś czas będziesz żałował, że nie spróbowałeś. Porozmawiaj z nim póki jeszcze możesz - powiedział, a moje serce stanęło. - Ja już nigdy nie będę miał takiej okazji jak ty. 

***

- Kocham cię, młodszy bracie - szepnęła Jungah ściekając mnie za rękę.
Uśmiechnąłem się do niej, gdy nasze spojrzenia się spotkały i odwzajemniając uścisk. Poranek wigilijny nie mógł się zapowiadać bardziej ciężko i wyczekująco niż normalnie.
- Trochę mi w życiu namieszałaś - rzuciłem z udawanym wyrzutem. - Ale ostatecznie nie zamieniłbym cię na żadną inną siostrę.
Kąciki jej ust uniosły się w pewnym siebie wyrazie zadowolenia. Włożyłem wolną dłoń do kieszeni spodni i spojrzałem na duże drzwi przed nami.
- Dasz radę - uderzyła mnie naszymi splecionymi rękami w bok. - Będę z tobą.
- Wiesz - powiedziałem. - To nie wejścia tu się boję  Myślę bowiem, że to wyjście przez te drzwi będzie trudniejsze. Uważasz, że wyjdę wiedząc, że uczyniłem dobrze?
- Nie obiecam ci, że nie będzie ciężko - odpowiedziała. - Wiem jednak, że jakkolwiek po tym wszystkim nie opuścisz tego pomieszczenia, droga na którą po wyjściu z niego wkroczysz będzie dobra, bo będzie twoją drogą Jonghyun, a nie innych.

***

Rozmowa z ojcem była ciężka. Bardziej niż myślałem, że będzie. Minho miał jednak racje. Choć nadal czułem do niego żal, potrzebowałem to z siebie wydusić.
- I jak? - spytałem, gdy wieczorem spotkaliśmy się z Jonghyunm w restauracji, w hotelu na mieście. Nogi mi trochę drżały i chciałem jak najszybciej poznać odpowiedź na moje pytanie.
Chłopak przez chwile patrzył na mnie nic nie mówiącym wzrokiem, po czym kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Przeżyjemy to - powiedział.
Kamień spadł mi z serca.
- Był zły?
- Ciężko powiedzieć - przyznał Kim. - Dowiedział się, że mam inne plany na życie oraz, że jest osoba którą bardzo kocham i to nie koniecznie taka, jaką by dla mnie chciał. Myślę, że musi to po prostu przemyśleć.
Cieszyłem się jego szczęściem, ale wciąż miałem świadomość tego, że nie jestem z nim do końca szczery. Skoro chcemy być razem muszę mu powiedzieć o telefonie z agencji. Bałem się tego, że jednocześnie bardzo chce odbyć ten staż i nie wyobrażam sobie zostawić Jonghyuna.
- Posłuchaj - szepnąłem a moja mina pobladła. -  Jest coś co powinieneś wiedzieć. Ja... To jest coś co może wszystko popsuć. Nie wiem jak ci to powiedzieć. Nie wiem, co powinienem zrobić...
- Chodzi o twoją ofertę pracy? - spytał, a ja zamarłem.
- Skąd wiesz?
- Szef tej agencji kontował się najpierw ze mną żeby zdobyć twój numer telefonu.
Poczułem ucisk w sercu, ale on niespodziewanie się uśmiechnął.
- Wiem, co teraz czujesz - powiedział ciepło. - Boisz się, że cię zostawię jeśli zdecydujesz się na wyjazd.
Spojrzałem mu w oczy, a on ujął moją dłoń.
- Jedź - szepnął.
Moje usta zadrżały.
- Nie zostawię cię - dokończył. 
- Ale to nie fair - rzuciłem czując się źle. - Nie powinienem tego robić. Nie teraz, gdy wszystko wreszcie się nam ułożył. Byłeś tak odważny stawiając wszystko na jedną kartę przed ojcem. Robiąc to dla mnie. Potrzebujesz mnie, nie.. ja potrzebuje ciebie!
Uciszył mnie przepalając nasze place razem.
- Masz rację, potrzebuje cię, ale nie mogę zatrzymać cię na zawsze przy sobie. Ty kochasz to robić Kibum, kochasz te pracę.
- Bardziej kocham ciebie... - wydusiłem, a moje oczy zrobiły się mokre.
- Ale ja nigdzie się nie wybieram - powiedział po czym wstał i pociągnął mnie za rękę abym także się podniósł. - Będę tu. Będę na ciebie czekał.
Chciałem coś powiedzieć, ale on skierował nas do windy, którą wjechaliśmy na wyżej położone piętra hotelu.
- Wynająłeś pokój? - spytałem i wreszcie to do mnie dotarło. - To jest pożegnanie, prawda? - szepnąłem. - Od początku planowałeś mnie puścić.
Weszliśmy do środka. Wnętrze był oświetlone przez ogromną ilość świec i kwiatów. Na środku stał alkohol i dwa kieliszki.
- To wszystko...
- Ciii... - odwrócił mnie w swoją stronę, po czym jego dłoń znalazła się na mojej szyi. Pogładził mój policzek swoim kciukiem i przybliżył twarz do mojej. - Kocham cię.
Jego głos otulił moje serce, a oddech przy ustach pieścił moją skórę.
- Po prostu zostań tu dziś ze mną - poprosił. - Bądź przy mnie blisko i pozwól mi być blisko ciebie. A gdy odejdziesz, będę pamiętać to czego moje palce nauczyły mnie o tobie.*
Nic nie powiedziałem. Po prostu złączyłem nasze usta razem czując, że ta odpowiedź będzie najwłaściwsza.
Zostałem z nim tej nocy. Kochaliśmy się tak, jak nigdy dotąd. Nie myśleliśmy o tym co będzie, ani o tym co było. Dla nas istniało tylko to miejsce. Tylko nasz świat. Tylko Key i tylko Jonghyun. Tylko my razem.

***

Nie chciała tu ze mną przyjść, a mimo to staliśmy tu teraz. Przed dużym domem państwa Lee. Za nami bramy do rezydencji, przed nami drzwi do nowego rozdziału w naszym życiu. Zacisnęła wargi, ale starała się być spokojna. Starała się zrozumieć, przypomnieć sobie czym jest wybaczenie.
Stałem obok niej, kawałek od wejścia, gdy światło z wnętrza rozjaśniło przestrzeń przed nami. W progu stała Sooyung i jej matka. Za nimi Taemin. Pani Lee wyglądała na zaniepokojoną i równocześnie czaił się w jej oczach ten sam strach, co w oczach mojej matki. Gdy ich spojrzenia się spotkały, obie wyglądały jakby czuły to samo.
- Dobry wieczór - powiedziała kobieta przy drzwiach. Głos jej drżał, ale dało się w nim wyczuć ciepło. Jakąś nadzieje, które nie pochodziło tylko od niej samej, ale od całego domu. - Kolacja jest już gotowa. Czy... zechcecie z nami zjeść?
Pytanie, które zadała było zadane już w momencie, gdy przyszliśmy do tego miejsca. A odpowiedź znana przez wszystkich również w tym samym czasie.
Gdy matka przekraczała drzwi rezydencji, coś się skończyło. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Sooyung, gdy ta zapraszała ją dalej do wnętrza. Uśmiech jakim mnie obdarzyła prawie przypominał ten, który posyłała mi trzy lata temu. Na ten identyczny potrzeba będzie jeszcze czasu.
Popatrzyłem do góry obejmując całą posiadłość, od czubka aż po jej dółu. Śnieg zaczął powoli rozpływać się w powietrzu, akompaniując pierwszej gwieździe i rozpoczynającej się w domach wigilii.
- Więc to jest ten moment - szepnąłem, powoli przenosząc oczy w dół. - To jest już koniec.
Moje spojrzenie w końcu zatrzymało się przy wejściu, na twarzy Taemina. Chłopak uśmiechnął się, po czym pokręcił głową.
- Nie, Minho - powiedział pewnie. - To jest dopiero początek.
Odwzajemniłem jego wyraz twarzy, a on wyciągnął do mnie rękę. Zapach choinki i aromat kawy rozprzestrzeniał się w powietrzu, kiedy nasze palce splotły się w uścisku, a ja wszedłem do domu państwa Lee.
Za mną został zimny, wieczorny, chłód przeszłości. Przy mnie pozostał tylko ciepły ogień palącego się w pomieszczeniu kominku i stół, który tej wieczerzy zbudował pierwszy stopień do mostu łączącego dwie rodziny. Ostatni stopień mostu łączącego dwoje zakochanych w sobie ludzi.

______

* Cytat z dramy: That winter, the wind blows.

Ojejku, bardzo sentymentalnie się jakoś zrobiło. Tak bardzo zżyłam się z moimi bohaterami, że tak strasznie ciężko mi teraz przychodzi mówienie im żegnaj. Następny rozdział będzie niestety epilogiem. Wielkie dzięki za komentarze osób pod wcześniejszym rozdziałem. Na prawdę dajecie mi wiele ciepła tymi miłymi słowami. Czy wy też tak bardzo nie chcecie się zegnać jak ja?

10 komentarzy:

  1. O matko ;_; Czuje się pusta. Wiadomość, że to ostatni rozdział jeszcze do mnie nie dotarła.
    Pytasz czy my też bardzo nie chcemy się żegnać? Ja nie che. Chciałabym, aby to opowiadanie trwało wiecznie, choć wiem, że tak nie może być ;C Stało się ono częścią mojego życia!
    Też bardzo się zżyłam z charakterem tych bohaterów.. z tą historią.
    Rozdział był przecudowny. Wszędzie miłość, zrozumienie, zgoda. Tak jak powinien wyglądać koniec. Happy End. :)
    Minho i Taemin chyba na zawsze pozostaną w mojej pamięci. To była taka cudowna para. Tyle przeszła, przecierpiała, ale jednak nie dali się. Walczyli i trwali do końca. To, jak ich wykreowałaś jest po prostu magią. Zresztą nie tylko ich. Jong'a i Key tak samo.
    Kocham wszystko, co napiszesz.
    Mam nadzieję, że będziesz pisała jeszcze jakieś inne opowiadanie <3
    Pozdrawiam i życzę weny, E. ~
    ( jeszcze raz przepraszam, że z anonima ale jak już pisałam w poprzednim komentarzu, blogger dał mi dziwne ograniczenia i nie moge wejść na tw bloga, bo piszę, że jestem za młoda XD ale myśle, że chyba ci to nie przeszkadza, prawda? C; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja włączyłam te blokadę wiekową, bo mimo wszystko treści opowiadania czasem są na miarę nieodpowiednich dla pewnego wieku, więc chciałam zachować się odpowiedzialnie i pouczyć, że każdy wchodzi tu na swoją odpowiedzialność. ;)

      Bez płaczu, jeszcze przed nami epilog! (a tak poza tym nic nie musi być jeszcze tak oczywiste, jeśli chodzi o zakończenie - tak wiem, lubię wzbudzać zastanowienie i podważać fakty :D). Nie przeszkadza mi, że piszesz z anonima, poza tym się podpisujesz więc to nie czyni cię taką anonimową. :) Każda opinia jest dla mnie bardzo ważna i dziękuje ci za nią!

      Usuń
  2. Nie,nie,nieee jak to już prawie koniec? T.T A miałam nadzieję, że ten moment nie nadejdzie..Rozdział jak zwykle genialny, między bohaterami już wszystko wyjaśnione to teraz tylko czekać na epilog...Krisuusie, będę tęsknić za tym opowiadaniem, ale na pewno jeszcze do niego wrócę! Za dobrze mi się to czytało, za bardzo polubiłam postacie i akcję ♥ Relacja Minho i Taemina cyła bardziej skomplikowana, ale i tak to JongKey kocham najbardziej :) Jungah pomagajaca rozwiązać te ich problemy, potem wylot do Nowego Jorku, chodzenie i rozstanie z Chujinem, który bardzo pomógł Key, rozstanie na moście, przy którym ryczałam jak głupia i stanowczo za bardzo się w to wczułam XD No i 2min gdzie tyle się namieszało, ale w końcu wyszli na prostą..Bo po tym jak Minho traktował Tae przetrzymując go u siebie w domu, przypiętego kajdankami do szafki, byłam niemal pewna, że jednak już się nie zejdą..A tu happy end :3
    Z wielką niecierpliwością czekam na epilog i to co się w nim wydarzy..No i życzę weny oraz mam nadzieję, że napiszesz coś jeszcze :)
    P.S. Nie byłabym sobą, gdybym nie przyczepiła się o brak opisu seksu w tym rozdziale, ale i bez tego strasznie mi się podobał ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie miłe czytać jak ktoś przytacza akcje opowiadania i wiedzieć, że mimo wszystko pamięta całość - jako ciąg przyczynowo-skutkowy - a nie tylko ostatni rozdział!

      Co do P.S. chciałem to tu włączyć dla Jongkey, ale byłam taka rozemocjonowana, że zakończyłem to po prostu przesłaniem, pozostawiając resztę dla wyobraźni. ;)

      Usuń
  3. Trochę ciężko uwierzyć, że to już koniec. Nie byłam długo z tą historią, ale się do niej przywiązałam. Poza tym zawsze kiedyś musi nastąpić koniec, prawda?
    Mogę pogratulować skończenia tak wspaniałej historii, czegoś co już na zawsze pozostanie w nas. I życzyć powodzenia w dalszym pisaniu, bardzo chętnie przeczytam jeszcze coś od Ciebie.

    Cieszę się, że wszystko się dobrze zakończyło. Trzymam kciuki za JongKey, żeby ta rozłąka ich jeszcze bardziej do siebie zbliżyła i żeby potem już nie musieli się rozstawać.
    Co do rodziny Choi i Lee - pierwszy krok mają za sobą i mam nadzieję, że już niedługo będą mogli żyć w spokoju, bez wracania do przeszłości. Brakowało mi na samym końcu z nimi tylko Onew, ale jego związek nie jest tak zaawansowany, więc to zrozumiałe.
    Od tego rozdziału biło wieloma uczuciami, a także spokojem. Zawsze kiedy czytałam Twoje rozdziały to czułam wewnętrzny spokój, a czasami to nawet rozerwanie emocjonalne z tego względu, że akcja nie zawsze była spokojna.

    Z niecierpliwością czekam na epilog, a także na Twoje nowe opowiadanie, o ile zdecydujesz się znowu pisać. Mam nadzieję, że nas o tym poinformujesz :)
    Dziękuję za te wspaniałe rozdziały cudownej przygody i życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też ciężko uwierzyć, że to już prawie koniec. Bardzo nie chciałem zegnać się bohaterami, których wykreowałem, ale przeszli już tak wiele, że nie mam serca ich bardziej męczyć. Co do zakończenia, to nic nie zdradzę. Chce żeby czytelnicy jeszcze trochę się pomęczyli i pozastanawiali, jak się wszystko skończy. :) Dziękuje za twoje miłe słowa!

      Usuń
  4. Będę bardzo tęsknić za tym opowiadaniem :( Strasznie mi się podobało...Moim zdaniem to jedno z lepszych fanfiction w polskich internetach :D
    Rozdział bardzo mi się podobał, ale brakowało mi opisu co tam się działo w tym hotelu u JJonga i Key *if you know what i mean* XD Po za tym cieszę się, że wreszcie się u nich ułożyło i w końcu wszyscy są razem <3 To znaczy, nie do końća, bo Kibum wyjeżdża na trzy miesiące, ale jak wróci już wszystko będzie oKEY. Jestem bardzo ciekawa co się będzie działo w epilogu i nie mogę się już go doczekać :D
    Dziękuję za możliwość przeczytania tak genialnego opka ♥ Weny życzę i jeżeli będziesz chciała napisać jakieś nowe opowiadanie to oczywiście z chęcią przeczytam :)
    ~Jello

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za kochane słowa! Zobaczymy, zobaczymy, co się wydarzy po 3 miesiącach, nic nie zdradzam. :P

      Usuń
  5. Jej naprawdę mi wstyd byłam pewna ze dodalam komentarz... Wybacz ale pisze na ipodzie :)
    Naprawdę szkoda ze już niedługo przeznaczenie dobiegnie końca. Uwielbiam to opowiadanie często czytam wcześniejsze rozdziały.
    Nie mam pojęcia co mogę jeszcze napisać, bardzo mi przykro ze mój komentarz nawet nie umowa się do tych wcześniejszych ;-;
    Życzę ci dużo weny i mam nadzieje ze zaczniesz niedługo nowe równie wspaniale opowiadanie. :3
    Hwaiting ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech nie będzie ci wstyd! Twój komentarz nie jest wcale zły! Dziękuje za takie kochane słowa szczególnie, że piszesz niesamowitego bloga więc tym bardziej to dla mnie coś! Dlatego również - Hwaiting! ;)

      Usuń