Na swój wielki dzień,
Jungah zaprosiła wszystkich. Dosłownie. Zaprosiła Minho, który rzekomo jest ich
jakimś wielkim przyjacielem. Ten nie odmówił, więc jak się spodziewałem,
pociągnął ze sobą Taemina. Kiedy Jungah się o tym dowiedziała, znając sytuacje
chłopaka (naprawdę nie wiem, skąd ona to wszystko wie!?) zaprosiła też jego
siostrę.
Ślub był elegancki i pełen
przepychu. Wystrój i atmosfera, pasowały idealnie do Jungah. Czułem pewnego
rodzaju dumę, kiedy zobaczyłem ją, zmierzającą pod wybudowany specjalnie na te
okazje, ołtarz. Choć siostra Jonghyuna była jak zwykle wyrafinowana, to i tak
udzieliła mi się sentymentalna aura tej chwili. W pewnym sensie, kobieta
wyglądała na szczęśliwą i spełnioną. Jakby osiągnęła jakiś etap życia, który
dawał jej określoną pozycje i perspektywy na przyszłość. Bezpieczeństwo i
stabilność. Kiedy uśmiechnęła się do mnie przelotnie, odwzajemniłem jej wyraz
twarzy, z nie udawanym, przyjaznym uczuciem.
Nie było dla mnie
zaskoczeniem, że jednym ze świadków był Jonghyun. Po naszej dzisiejszej
rozmowie, kiedy zbudziłem się rano w jego biurze, nie potrafiłem przebywać z
nim w jednym miejscu. Mimo wszystko, on również, choć lekko spięty, wydawał mi
się być dzisiaj szczerze szczęśliwy. Uścisnął dłoń swojej siostry, kiedy ta go
mijała, a ona pogłaskała go wolną dłonią, po policzku, uśmiechając się
promiennie. Nigdy nie potrafiłem doszukać się w obojgu z nich fałszu, jeśli
chodzi o wzajemne relacje. Fakt, oboje byli strasznie pewni siebie i irytowali
mnie na wszystkich możliwych płaszczyznach, ale nie mogłem nie przyznać, że
łączyła ich naprawdę mocna, prawdziwa więź. Byli namacalnym przykładem
rodzeństwa idealnego. Zresztą tak samo jak Taemin i Sooyung. Czasem, kiedy
patrzyłem na te dwie pary żałowałem, że sam nie mam rodzeństwa.
Kiedy zaczęło się
przyjęcie, po części oficjalnej, zacząłem szukać pomysłu, jak szybko się z
niego wykręcić. Jedyne, co mnie tu jeszcze trzymało, to team Lee, który wydawał
się na swój sposób cieszyć, chwilą pewnego rodzaju wolności, wśród dużej ilości
ludzi.
- Kibum - złapała mnie za rękę Sooyung. - Twoja
suknia ślubna jest wspaniała! Kiedy będę brała ślub, musisz także taką dla mnie
zaprojektować!
- Zrobiłbym to, nawet gdybyś się nie zgodziła -
zaśmiałem się.
Spojrzałem na Onewa. Wyglądał jak agent FBI, który właśnie
pilnuje ważnej osobistości. Nie odstępował dziewczyny na krok i wydawał mi się
być przesadnie opiekuńczy.
- Jesteś strasznie spięty - zwróciłem się do niego.
- Nigdy nic nie wiadomo - odpowiedział stanowczo.
Przewróciłem oczami.
- Onew, on ma racje - poparła mnie siostra Taemina. -
Rozluźnij się.
Kiedy tylko chłopak usłyszał jej głos, jego mina
zmieniła się o 180 stopni. Zrobił się głupiutko milutki i lekko zakłopotany.
Uśmiechnąłem się kpiąco. Rany. Ten gość totalnie wpadł! Moje wcześniejsze
przypuszczenia względem niego, były na bank prawdziwe. Przysunąłem się bliżej
Sooyung.
- Może nie powinienem, ale czuje się odpowiedzialny,
aby uświadomić ci, że twój policjant na ciebie leci - powiedziałem ściszonym
głosem.
Sooyung zastygła z napojem w dłoni. Przeniosła na
mnie lekko rozbiegane oczy.
- Echem... to nie tak - zaczęła. - Onew to mój przyjaciel.
- Serio? A nie jest raczej w przeciwnej drużynie? W
końcu, jego zadaniem jest posadzenie twojego ojca?
Pokręciła głową.
- Pomaga mi. Jest miły i chce tylko sprawiedliwości.
To tak, jak ja. Razem szukamy odpowiedzi w dokumentach ojca.
- Może... - przeciągnąłem. - A może jest dla ciebie
taki słodko pomocny, aby ugrać dla siebie jakieś korzyści?
Dziewczyna objęła ręką ramie i spuściła wzrok.
- On nie jest taki.
- Ja tylko się o ciebie martwię - powiedziałem
ostrożnie. - Może i jego intencje są czyste, ale chce żebyś miała otwarte oczy,
tak na wszelki wypadek.
Przeniosła ponownie wzrok na moją twarz.
- Ok... wiem - uśmiechnęła się.
***
- Co jest dziś z tobą nie tak, Jonghyun? - zapytała
mnie Jungah, kiedy wyrwała się wreszcie od ciągle nowych ludzi, którzy składali
jej gratulacje i prawili komplementy.
- Wydaje ci się.
Wypiłem łyk alkoholu, którym napełniona była moja
szklanka.
- Jasne - przewróciła oczami. - Przepraszam, ale
wiem, kiedy pijesz dla rozluźnienia, a kiedy dlatego, że masz problem.
- Mogłabyś zwyczajnie cieszyć się swoim ślubem? -
uśmiechnąłem się do niej pytająco.
Przeszyła mnie jednoznacznym spojrzeniem. Zauważyłem
kolejny raz Kibuma. Tym razem rozmawiał z siostrą Taemina. Upiłem kolejny łyk
swojego uspokajacza. Oczywiście szybko tego pożałowałem, zapominając jak
spostrzegawcza jest Jungah.
- Znowu coś z Kibumem? - spytała.
Popatrzyła przed siebie. Kiedy wzrok jej i chłopaka
się spotkały, wydawał się być normalny. Jednak, gdy zauważył, że stoję obok
niej, zarumienił się i wyraźnie tym zły, odwrócił swoją twarz. Oczy Jungah
zwęziły się i przeniosła wzrok na mnie.
- On też nie jest normalny... - zastanowiła się,
wpatrując we mnie, jakby chciała tym pomóc sobie pozbierać fakty. - Ty jesteś
zestresowany i unikasz jego wzroku. On się rumieni i nie ma odwagi utrzymać na
nas swojego spojrzenia. Zaraz, zaraz... Czy wy...? - jej oczy się rozszerzyły,
przez chwile to analizowała, aż w końcu, na jej usta wkradł się zwycięski
uśmieszek. - Coś między wami zaszło!
Kiedy prawie to wykrzyczała, zakrztusiłem się
alkoholem. Niemal zamknąłem jej usta dłonią, aby ją uciszyć. Ta jednak szybko
mi się wyrwała.
- Ha ha - zaśmiała się, wyraźnie ożywiona. -
Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie!
- Fajnie, że ci się to podoba - odparłem kpiąco.
- A tobie nie! - spojrzała na mnie zaskoczona. - Ale
co? Co teraz?
- Nic - rzuciłem obojętnie.
- Jak to nic? - oburzyła się.
- Oboje doszliśmy do tego, że to był błąd.
- Słucham!? - znowu podniosła głos.
- Ja byłem zdenerwowany na ojca, on zestresowany
chorobą matki i brakiem porozumienia ze swoim chłopakiem.
- Ja nie mogę.. - otworzyła szeroko usta,
przeczesując włosy. - Jesteście totalnymi kretynami!
Odwróciłem wzrok.
- I ty mi mówisz, że mam się nie wtrąć? - kontynuowała.
Popatrzyłem na nią ponownie.
- Nie rób tego.
Chciała mi coś powiedzieć, ale kolejna osoba, chciała
jej pogratulować, ciągnąc ją za rękę, w kierunku jej męża. Kiedy odchodziła,
jej spojrzenie było zagadkowe. To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że
muszę ją mieć na oku. Nie wierzyłem, że dostając taką informacje, zwyczajnie
mnie posłucha i da sobie spokój.
***
Kiedy Kibum wreszcie zostawił mnie samego z Sooyung,
dziewczyna zrobiła się trochę dziwna. Nie słyszałem całej rozmowy, jaką
poprowadziła z przyjacielem, bo chciałem dać jej trochę swobody. Jednak czułem
że coś ją teraz trapi.
- Wszystko w porządku? - spytałem.
- Tak - odpowiedziała, jakby zdziwiona, że pytam.
- Jesteś rozkojarzona.
- To przez ten ślub. Jestem po prostu zaintrygowana.
- Ślubem?
- Miłością.
Uśmiechnęła się do mnie lekko. Stanęła tuż obok i
spojrzała na tańczącą parę młodą.
- Nie byłaś nigdy zakochana? - zainteresowałem się.
- Nie. Jakoś nigdy nie wierzyłam w miłość.
- Dlaczego?
Posmutniała, kiedy spytałem.
- Od dawna widziałam, jak źle układa się w
małżeństwie moich rodziców. Nigdy nie wydawali mi się w sobie zakochani... Może
na początku, kiedy byliśmy bardzo mali. Ale i tak odkąd pamiętam, miałam
wrażenie, że ciągną ten związek, tylko dla podtrzymania rodziny.
- Może kochali się po prostu na swój sposób? -
próbowałem ją pocieszy.
- Może... - szepnęła. - A może to u nas dziedziczne. Może
nie umiemy kochać.
- Jak to?
Spojrzała na mnie, jakby bała się, że urazi mnie tym,
co chce teraz powiedzieć.
- Szczerze mówiąc, nie ufam do końca mężczyznom.
Spójrz na mojego brata? Minho skrzywdził go kiedyś tak bardzo i teraz znowu to
robi. To samo tyczy się zresztą Kibuma. Jak mam wierzyć, że facetom można ufać,
skoro nawet mój ojciec mnie zostawił?
- A ja? - spytałem, lekko się czerwieniąc. - Mnie też
nie znosisz?
Uśmiechnęła się wyraźnie zakłopotana.
- To nie tak... - szepnęła. - Ty jesteś inny.
- Cieszę się! – przyznałem, z radości zbyt
ostentacyjnie.
Zawstydzony, ukryłem twarz w kołnierzyku koszuli.
Sooyung jednak, wyraźnie spodobała się moja reakcja, bo zaśmiała się lekko
rozbawiona i złapała mnie za rękę.
- Zatańczymy?
- Ach... - zająknąłem się. - Kiedy, ja nie umiem...
- Bez przesady, każdy umie!
Pociągnęła mnie na środek parkietu. Po chwili, już
czułem jak kładzie jedną dłoń na mojej piersi a drugą na ramieniu. Jej czułe,
pełne radości spojrzenie, nie pozwoliło mi, nie ulec jej prośbie. Sprawiało, że
chciałem zatańczyć, nawet jeśli miałem zrobić z siebie głupka. Czułem się stremowany,
kiedy dotknąłem jej tali. Za każdym razem, kiedy z nią byłem, wciąż zaskakiwało
mnie to samo uczucie. Jakbym pierwszy raz obejmował dziewczynę. Dotykał jej.
Rozmawiał z nią. Moje serce niemal wyskoczyło mi z piersi, kiedy jej usta znalazły
się w zagłębieniu mojej szyi. Przytuliła się do mnie delikatnie, a ja miałem
wrażenie, że ona staje się dla mnie, co raz bardziej, czymś drogocennym. Czymś,
co chciałbym chronić całe życie.
***
- Nie rozumiem - powiedziałem w końcu, niepewnie. -
Dlaczego zgodziłeś się mnie tu zabrać?
- A dlaczego nie - odpowiedział obojętnie Minho.
Westchnąłem. Jak zwykle nie doczekałem się jasnej
odpowiedzi. Minho oznajmił mi nagle rano, że idziemy na ślub, ale nic więcej
nie chciał mi wytłumaczyć. Spojrzałem na tańczącą Sooyung. Wydawała się
szczęśliwa tym przyjęciem, ale nie mogłem nie zauważyć, że wkurza mnie, ten jej
nadopiekuńczy policjant.
- Co za palant... - szepnąłem, sam do siebie.
- Kogo masz na myśli? - odezwał się Choi.
Oczywiście jak trzeba, to mnie ignorował. Ale jak
chciał, to potrafił słuchać.
- Twój "kolega" - zakpiłem.
- O co ci chodzi?
- Jakbyś nie widział. Przywala się do mojej siostry.
- Tylko tańczą - sprostował.
- Tak? A to macanie, wychodzi mu tak całkiem przy
okazji.
- Jest za nią odpowiedzialny. To nasza praca.
- Tak? Jakoś ty mnie nie przytulasz, ani nie
próbujesz poprawić mi nastroju - powiedziałem, za nim zdałem sobie sprawę, że
to było głupie.
Zagryzłem wargę, uświadamiając sobie swój błąd. Minho
lekko się spiął i odwrócił wzrok.
- Idę do łazienki - rzuciłem, czując się lekko
niezręcznie.
- Lepiej, żebym nie musiał cię szukać – odpowiedział
oschle.
Odwróciłem się i przewróciłem oczami. W domu panowała
całkowity spokój. Kiedy już miałem wchodzić do pomieszczenia, coś przykuło moją
uwagę. Wyraźnie, ktoś znajdował się po drugiej części ogrodu. Zaciekawiony,
udałem się w tamtym kierunku.
- Gdzie ty idziesz? - dobiegł mnie głos Minho.
Chłopak stał w dość sporej odległości ode mnie.
- Jejku. Chciałem tylko coś sprawdzić - oburzyłem się
lekko, zdając sobie sprawę, że za mną poszedł.
- Co?
- Ktoś tam chodzi.
- Złodziej?
Pogratulowałem mu ironicznie, w myślach, policyjnej
dedukcji. Nagle jego wzrok się zwęził. A potem usta szeroko otworzyły. Chciałem
się obrócić i sprawdzić, co go tak zaskoczyło, ale wtem, poczułem pociągnięcie
do tyłu. Ktoś przycisnął mi dziwnie pachnącą szmatkę do nosa, a potem była już
tylko ciemność.
***
Nie wiem jak długo mnie wieźli. Kiedy się obudziłem,
czułem zimno. Zdałem sobie sprawę, że ktoś mnie porwał. Leżałem na jakiejś
chropowatej, chłodnej powierzchni. Słyszałem dochodzące do mnie głosy, ale nie
wiele z nich rozumiałem. Jednak, gdy wśród różnych barw, rozpoznałem tą, która
należała do Minho, zacząłem zmuszać moje bolące i rozluźnione od leku ciało, do
pełnego obudzenia się. Powoli, rozchyliłem ciężkie powieki. Miałem wrażenie, że
głowa zaczęła mi od tego pękać jeszcze bardziej, niż wcześniej. Swoim wzrokiem,
napotkałem kilkanaście par ciemnych buntów, które zbliżały się w moją stronę.
- No, no, no -
usłyszałem głęboki ton głosu, tuż za sobą. - Kiedy moi ludzie, powiedzieli mi,
z kim będę miał dzisiaj przyjemność, prawie umarłem ze śmiechu.
Mężczyzna, który mówił, wydawał mi się ironiczny i
pewny siebie. Zwilżyłem usta i z całych sił, powiodłem resztkami silnej woli,
swoim spojrzeniem ku górze. Kiedy mój zamglony wzrok, napotkał wreszcie przed
sobą Minho, poczułem się jeszcze gorzej. Chłopak stał w obstawie dużej ilości
mężczyzn, ubranych w skórzane stroje i pałających równie kpiącym wyrazem
twarzy, jaki pewnie malował się na twarzy ich szefa. Jeden z nich trzymał
Minho, za jego wykręcone do tyłu ręce. Choi wyglądał chłodno, ale równocześnie
w wyważony sposób. Nie był przestraszony, ale nie wydawał się też być spokojny.
- Więc oboje doświadczyliśmy dziś zaskakującej
niespodzianki - powiedział, bez cienia emocji, Minho. Popatrzył niby
przypadkiem w dół, ale gdy napotkał moje spojrzenie, momentalnie podniósł
swoje, znów na człowieka za mną. Chyba nie chciał, aby ktoś zauważył, że się
obudziłem.
- Jest czysty? - spytał swoich podwładnych.
- Zabraliśmy mu broń i nadajnik – powiedział jeden z
nich.
- Wiesz Minho - zaśmiał się mężczyzna. - Lubię cię.
Naprawdę. W końcu, kiedyś mieliśmy razem parę miłych spotkań. Ale żeby chronić
mojego wroga? Ajjj... to się nie godzi.
- Nie chronię twojego wroga - odpowiedział mu
stanowczo.
- Czyżby? - zakpił. - Fakt. Słyszałem, że ścigasz
Lee, ale patrząc na twoje dzisiejsze zachowanie, jakoś nie wydajesz się być
pomocny, przy wymierzeniu mu kary. Mogłeś sobie oszczędzić tej próby bijatyki w
miejscu publicznym.
Minho zacisnął usta, ale nie odwrócił wzorku. Jego
oczy były zacięte. Zauważyłem, że znajdujemy się w jakiejś bardzo dużej i
wysokiej, metalowej szopie. Czułem się odrętwiały i oziębiony. Chłodne
powietrze, napływające ze szpar w pomieszczeniu, co chwile owiewało moje ciało.
Miałem ściśnięte gardło. Chciałem spróbować nabrać trochę powietrza w płuca,
ale to był błąd. Moje ochrypnięte struny głosowe, zwróciły uwagę pozostałych
osób w pomieszczeniu. Kiedy wydałem niekontrolowany dźwięk, poczułem
przerażenie, a moje dolna warga zadrżała. Twarz Minho także momentalnie się
zmieniła.
- Och, dzień dobry Śpiąca Królewno! - usłyszałem
ponownie głos zza siebie.
Kilka osób, które stały obok Minho, podeszło do mnie
i za łańcuch, okręcony wokół moich nadgarstków, podniosło mnie do pionu. Kiedy
zmieniłem położenie ciała, poczułem jak kręci mi się w głowie, a wszystko z
żołądka, podchodzi mi do gardła. Zatoczyłem się, ale choć zamroczony, stanąłem
niepewnie na dwóch nogach. Ktoś dotknął mojej twarzy, a następnie uniósł ją za
podbródek do góry. Zwęziłem spojrzenie, aby lepiej widzieć. Kiedy to zrobiłem,
ujrzałem przed sobą twarz starszego mężczyzny, którą zdobiło kilka blizn. Uśmiechał
się do mnie z prześmiewczym, przyjaznym, wyrazem twarzy.
- Jedno muszę przyznać Lee - powiedział mężczyzna. -
Głowy do interesów nie ma, ale dzieci to on robić umie. Taki śliczny... Aż
przepełnia mnie ciekawość, jak wygląda jego siostra!
Kiedy tylko wspomniał o Sooyung, moje usta otworzyły się w głośnym
proteście złości. Wyszło to jednak mniej przerażająco niż zamierzałem.
Mężczyzna zaśmiał się na moją reakcje.
- Witaj. Jestem Chu Soo - szepnął, tuż przy mojej twarzy. - Nie sądzę,
że ojciec ci o mnie wspominał. Mylę się?
Odwróciłem od niego twarz. Więc to był wspólnik ojca,
we własnej osobie. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Jak powinienem
odpowiedzieć? Jeśli powiem, że nic nie wiem, czy ten człowiek mnie wypuści?
Nie. Marne szanse. Widziałem już zbyt wiele... Powinienem kłamać? Ale, co
zyskam mówiąc, że znam prawdę? Jeśli ich złapią, to będę znowu podejrzany. W
końcu Minho wszystkiego słuchał. Odnalazłem go wzrokiem. Kiedy to zrobiłem,
jego oczy lekko straciły swój wyraz. Jak powinienem o nim myśleć? Czy uważać go
za sprzymierzeńca czy wroga? Nic mi nie
mówiło to, jak na mnie patrzył. Kątem oka dostrzegłem, jak twarz mężczyzny przy
mnie, zmienia się. Wyglądał jakby właśnie na coś wpadł.
- Mam dla ciebie propozycje Minho - powiedział. - Zapomnisz,
co tutaj widziałeś, a ja cię wypuszczę. Powiesz tylko, że niestety, ale nie
udało ci się odyskać waszego małego zakładnika. Zdarza się - wzruszył
ramionami.
Moje źrenice momentalnie się rozszerzyły. Nie
spodziewałem się takiego obrotu spraw. Poczułem, że zimny pot oblewa mój kark.
To byłby idealny układ dla Minho. Nie musiałby brudzić sobie rąk, a odhaczyłby
jedną osobę o nazwisku Lee, ze swojej listy, osób do wykończenia. Wlepiłem swój
przerażony wzrok w chłopaka. Szukałam oznak jego decyzji. Jednak, czy już nie
znałem odpowiedzi?
- Chyba mnie nie doceniasz - usłyszeliśmy nagle głos
chłopaka. - Mam gdzieś, co robisz sobie na co dzień, z resztą twojej bandy.
Chce złapać Lee. Chce go ukarać. Ale zrobię to na swój sposób. Własnoręcznie.
Wybacz, ale nie przewiduje twojej pomocy w dokonaniu tego, co zacząłem.
Nie wiem, co czułem bardziej, kiedy to powiedział.
Zaskoczenie, czy coś na znak ulgi? Wiary, że może Minho nie zostawi mnie tu
samego? Nawet jeśli miało to oznaczać, że zemści się na mnie i tak, później.
- Interesujące... - uśmiechnął się tajemniczo Chu Soo. Wbrew mojemu przekonaniu,
nie wyglądał na rozczarowanego odpowiedzią Minho. - Kim ten chłopak dla ciebie
jest?
Teraz oboje zamarliśmy. Mój słaby oddech znowu stanął
mi w piersi. Jak ten człowiek wysnuł taki wniosek?
- Co masz na myśli? - zadał bezpieczne, nic nie
mówiące pytanie, Minho.
- Ty już wiesz, co - zakpił Chu Soo. - Najpierw jak idiota,
rzucasz się przed niego, kiedy mój człowiek, próbuje go zabić. Przed godziną,
na przyjęciu, niczym super bohater, starasz się go uratować za wszelką cene. A
teraz? Twój poruszony wzrok, który tak próbujesz ukryć, jest bardziej widoczny
niż myślisz.
- Masz omamy - odpowiedział mu zimno, Choi. Jednak,
nie był już taki pewny siebie, jak wcześniej.
- Tak?
Kącik ust mężczyzny uniósł się ku górze. Zdjął mi
łańcuch z rąk. Za nim zdążyłem zrozumieć, co się dzieje poczułem, jak coś
ostrego, przecina jednym szarpnięciem, skórę na moim nadgarstku. Krótki, nagły
ból, jakiego doświadczyłem i następujące po tym pieczenie oraz dotyk, ciepłej
krwi, jaka zaczęła delikatnie spływać wzdłuż mojej ręki sprawiło, że ponownie
zakręciło mi się w głowie. Upadłem na kolana. Jednak Chu Soo zacisnął dłoń na mojej
ręce, wyciągając ją do góry. Usłyszałem jak Minho coś krzyczy i jak kilku z
mężczyzn wymierza mu bolesne uderzenia, aby go uciszyć.
- Co ty wyprawiasz? - warknął Minho, kiedy pozwolono
mu mówić. Miał przyśpieszony oddech i był wyraźnie wściekły.
- A ty? Dlaczego jesteś taki zły? Przecież to syn
człowieka, który zabił ci ojca? Powinieneś być szczęśliwy z jego cierpienia?
- Bawi cię to? - syknął w odpowiedzi chłopak.
- Tak - zaśmiał się Chu Soo. - Ale skoro ty nie
chcesz mówić, spytam jego.
Mężczyzna znów na mnie spojrzał, uśmiechając się
szeroko.
- Taemin - zwrócił się do mnie bezpośrednio. - Co cię
łączy z Minho?
Zacisnąłem usta i ponownie odwróciłem twarz. Co
miałem mu odpowiedzieć? Przecież to jasne, że Choi mnie nienawidzi. W jakim
celu chciał abym przywoływał przeszłość? Teraz to nie miało znaczenia. Mężczyzna
złapał mnie za brodę i zmusił do spojrzenia na siebie.
- Zapytam jeszcze raz - powiedział ostro, po czym
wbił mi ostrze noża, ponownie w nadgarstek, tworząc na nim drugi ślad. Nie
udało mi się powstrzymać syknięcia z bólu, kiedy to zrobił. - Co cię łączy z
Minho?
Czułem, że musze mu odpowiedzieć, jeśli chce dalej
żyć.
- Byliśmy kiedyś razem... - powiedziałem, przez
zaciśnięte zęby.
Chu Soo
wyglądał przez chwile, jakby był realnie zaskoczony. Po czym tylko ponownie się
roześmiał. Odgarnął mi trochę włosów z twarzy. Jego dotyk napawał mnie
obrzydzeniem.
- Spójrz na niego - odwrócił moją głowę a mój wzrok
spotkał się z Minho. Chłopak nie był już ani trochę opanowany. Jednak jego
rozszerzone oczy, kiedy na mnie spoglądał, nie sprawiały, że rozumiałem, co
czuje. - Kochałeś go?
Moje serce przyspieszyło.
- Przestań - krzyknął Choi, ale jego głos został stłumiony,
pięścią w brzuch, którą wymierzył mu jeden z mężczyzn. Jednak chłopak nie
przerwał kontaktu wzorkowego między nami. Czując metal na swojej szyi, nie
mogłem grać na czas.
- Tak - powiedziałem ochrypłym głosem.
- A teraz?
To pytanie wbiło mi nóż w plecy.
- Odpowiedz - zadrżałem, kiedy mężczyzna szepnął tuż
przy moim uchu.
Minho co chwile wyrywał się z objęć ludzi Chu Soo. Czułem się
jakbym miał za chwile umrzeć. Serce bolało mnie jeszcze bardziej, niż rany na
ręce. Moje oczy zrobiły się mokre.
- Zapłacisz za to, kiedy się uwolnię! - krzyknął
Choi, jednak szef gangu go ignorował. Wciąż wpatrywał się zaintrygowany w moją
twarz. Spojrzałem na Minho, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Kiedy otworzyłem
usta, aby odpowiedzieć na zadane mi pytanie, miałem wrażenie, że w
pomieszczeniu zapadła kompletna cisza.
- Czy go kocham? - szepnąłem. - Jak mógłbym kochać
kogoś, kto przeze mnie stracił swoje szczęście?
Minho zamarł, kiedy to powiedziałem. Przestał się
rzucać i spojrzał mi w oczy.
- Masz racje - powiedział Chu Soo, zaciskając mocniej dłoń
na moim nadgarstku. - Myślisz, że on mógłby cię teraz kochać? Czy on wygląda na
kogoś kto ma uczucia? A ty? Zniszczyłeś mu życie. Twój ojciec, zabił jego ojca.
A on nawinie zakochał się jeszcze w tobie. To musiało mu złamać serce podwójnie
- z każdym jego słowem, czułem się coraz słabiej. - Przeznaczenie, co? Chyba
twoim przeznaczeniem, było zniszczyć mu życie. Popatrz teraz na niego? Zimny.
Zły. Nieszczęśliwy. Co czujesz, patrząc na to, co osiągnąłeś?
Ucisk w moim sercu doszedł do maksimum. W tym
momencie doszło do mnie, że to prawda. Wszystko złe, co spotkało Minho, to moja
wina.
- Ty pieprzony… - usłyszeliśmy głos Minho. - Jeśli
myślisz, że jestem wściekły, to patrz do cholery, jak ta wściekłość wygląda na
prawdę!
- Ja pierwszy - zaśmiał się Chu Soo.
Poczułem niespodziewane uderzenie w brzuch, a potem w
klatkę piersiową. Następnie wszystko zaczęło dziać się bardzo szybo. Widziałem,
przez zamglone łzami oczy, że Minho wyrwał się ludziom Chu Soo. Widziałem, jak
z furią, wymierza każdemu z nich kolejno ciosy. Następnie, jak niespodziewanie,
grupa policjantów wpada z bronią do szopy. Słyszałem strzały. Trzask. Czułem
ból całego ciało. A potem cisza. Ostatnie, co widziałem, to scena, kiedy zbliża
się do mnie Minho. Wyglądał jak w filmach akcji. Był cały brudny. Gdzie
niegdzie miał na sobie krew. Jego oddech był przyśpieszony. Oczy mocne,
zdecydowane. Potem, poczułem jak odchodzą moje ostatnie resztki świadomości.
Moje powieki opadły, a ja straciłem
przytomność.
***
Obudziłem się na komisariacie. Pierwsze, co poczułem,
to ponownie ból. Ten sam, który czułem, przed zemdleniem. Rozchyliłem powieki,
a mocne światło w pomieszczeniu, dostało się do moich oczu.
- Taemin! - usłyszałem krzyk Sooyung. - Boże, tak się bała. Jak się czujesz?
Otworzyłem spierzchnięte usta, próbując jej
odpowiedzieć.
- W porządku. Jak długo tu jestem?
- Na komisariacie? Pół godziny. Jeszcze nie zdążyła
przyjść pielęgniarka - kiedy to powiedziała, jej palce znalazły się na mojej
ręcę. - Boli cię?
Pokręciłem głową.
- Co się stało, że znaleźli nas w tej szopie?
- Miałeś nadajnik - spojrzała ponownie na moją rękę -
W twojej bransoletce. Tamci ludzie nie domyślili się tego. Zauważyliśmy z
Onewem wasze zniknięcie i to wydało nam się podejrzane. Potem zwyczajnie was
namierzyli na policji.
Dobra robota, Minho. Sam w życiu bym nie zgadł, że
mam ze sobą nadajnik. Szczególnie w tej bransoletce. Musiał zauważyć, że oboje
z Sooyung mamy podobne i stwierdzić, że to coś, co zawsze będę miał ze sobą.
- Ale teraz najlepsze - uśmiechnęła się lekko. - Już
nie jesteśmy podejrzani. Ten facet i jego ludzie, zostali złapani i na
przesłuchaniu udało się od nich wyciągnąć, że nie mamy nic wspólnego z tą
sprawą.
- Hyh? - spytałem zaskoczony.
- Teraz będziemy tylko pod standardową obserwacją.
Ale możemy wrócić do domu i robić to, co chcemy!
Do pokoju wszedł komendant wraz z pielęgniarką.
- Jak się czujesz, Taemin? - spytał.
- Teraz jest Pan już miły, co? -syknąłem. - Kiedy
jesteśmy czyści.
- Słyszę, że siostra powiedziała ci już wszystko -
dotknął swojego karku.
Pielęgniarka zbliżyła się do mnie, ale zabrałem rękę.
- Chce iść do łazienki.
- Taem... - zaczęła Sooyung.
- Zaraz wrócę.
Chciałem chwile odetchnąć. Zebrać nowe fakty. Lekko
się chwiejąc, wyszedłem z pokoju i udałem się do najbliższej łazienki. Podszedłem
do umywalki. Spojrzałem w lustro. Miałem bladą, wręcz siną twarz. Moje usta
również straciły kolor. Spojrzenie, zza podkrążonych i podpuchniętych oczu,
było zrezygnowane i bezwiedne. Psychicznie, czułem się jednak, jeszcze gorzej
niż wyglądałem. Spuściłem wzrok i oparłem się czołem, o chłodną powierzchnie
szkła. Odkręciłem kran i włożyłem pod letni strumień swój nadgarstek. Czysta
woda, szybko połączyła się z czerwonym kolorem krwi, która wciąż jeszcze, lekko
ciekła z moich ran. Patrzyłem, jak ta mieszanka spływa do odpływu umywalki i
nie widziałem, jakie uczucie w tej chwili, przepełniają mnie najbardziej.
Czułem się smutny. Czułem się chory. Czułem się jak śmieć i czułem, że nie chce
żyć. Już nie. Przestało mi zależeć na wszystkich powodach, które jeszcze przez
ostatnie tygodnie, kazały mi walczyć, ratować to, co wciąż miałem do stracenia.
W tym momencie, nie dbałem już o nic. Nie myślałem już nawet o Sooyung. Zresztą i ona mnie już nie
potrzebowała. Była bezpieczna, skoro schwytali gang, a ona została całkowicie
oczyszczona, z powiązań z przestępstwem ojca. Więc, co mi zostało? Nic. Całe
życie zmierzałem się z ciężarem przeznaczenia, jakie się za mną ciągnęło. Długo
stawiałem mu czoła, ale teraz, nie potrafiłem już dłużej w to grać. Nie
potrafiłem być częścią czegoś, co nigdy nie będzie w stanie zagwarantować mi
spokoju, zwykłej codzienności, życia bez bólu. Każdego dnia, gdy wstawałem,
było tylko gorzej. Chu Soo
miał racje. Czego się nie dotknąłem, niszczyłem to.
Kiedy zobaczyłem w
lustrze, jak Minho wchodzi do pomieszczenia, z bonią w ręku, wszystko zadziało
się szybko. Widziałem rozszerzające się źrenice Minho. Jego zaskoczenie, które
po sekundzie, zmieniło się w przerażenie. A potem poznałem uczucie, jakie towarzyszyło
osobie, która czuje na brzuchu, przyłożoną do niego broń. Moja dłoń zacisnęła
się na nadgarstku Minho, a jego place zamarły na spuście pistoletu. Nasze
spojrzenia się spotkały. Chłopak zwęził lekko oczy i miałem wrażenie, że zrobił
się teraz zły.
- Co ty robisz? - spytał lodowatym głosem.
Jednak w tej chwili, nawet jego chłód, nie mógł już
bardziej oziębić mojego serca.
- Zrób to - szepnąłem.
Spuścił wzrok na broń, po czym ponownie spojrzał mi w
oczy.
- Zwariowałeś?
- Zrób to. Zabij mnie - powiedziałem, z trudem
wymawiając ostatnie słowa.
- Co ty wygadujesz? - syknął.
Powlokłem opuszkami po jego skórze. Położyłem palce
na jego, tuż na spuście.
- Powiesz, że to było w obronie własnej. Kiedy
wychodziłem, wszyscy widzieli, że jestem niezrównoważony psychicznie. Powiesz,
że się na ciebie rzuciłem.
- Przestań - warknął.
- Nie - krzyknąłem, nie potrafiąc już dłużej się
hamować. Poczułem, że moje oczy zaczynają robić się mokre.- Nie chce już żyć,
rozumiesz? Nie umiem już kłamać, że jestem w stanie dać temu wszystkiemu radę! Chu Soo miał racje. Zniszczyłem
ci życie. Chcesz to usłyszeć? Tak, przyznaje! To moja wina! A teraz nie mogę
już tego znieść! Nie mogę znieść twojego spojrzenia, za każdym razem, kiedy na
mnie patrzysz! Twoich zimnego, nienawidzącego mnie wzroku! Zwyczajnie nie
potrafię już tak żyć, rozumiesz!
- Więc zamknij oczy!
Kiedy rzucił na ziemie broń i w tym samym momencie
przyciągnął mnie do siebie, zamykając moje usta swoimi, już całkowicie
przestałem cokolwiek rozumieć. Moja świadomość rozproszyła się jak mgła, w
czarnej dziurze mojego umysłu. Nie wiedziałem dlaczego Minho mnie całuje. Nie
wiedziałem, co robić, co myśleć, jak myśleć, co czuć? Moje wątpliwe próby,
zrozumienia tego wszystkiego, co się wokół mnie działo, stały się teraz jak most,
łączący wszystkie moje ostatnie problemy.
Nogi się pode mną ugięły,
kiedy jego gorące usta pogłębiły, jego chaotyczny pocałunek. Naparł na mnie i przygwoździł
do chłodnej ściany. Jego palce zacisnęły się na moich rękach, jakby bał się, że
za chwile ucieknę. Nie wiem, dlaczego byłem taki wiotki i bezbronny. Przecież
powinienem teraz go odepchnąć a nie pozwalać, kolejny raz, mieszać sobie w
głowie. Zamiast śmierci dostałem kolejny, chyba najtrudniejszy ze wszystkich,
Przycisnął mnie do ściany jeszcze mocniej, naciskając swoim ciałem na moją
obolałą klatkę piersiowa. Jęknąłem odruchowo, mrużąc oczy jeszcze bardziej. Ten
dźwięk momentalnie otrzeźwił Minho. Oderwał się ode mnie, ale jego dłonie wciąż
ściskały moje ręce. Po moim policzku ściekła pojedyncza łza, ale nie byłem w
stanie choćby wziąć powietrza. Przez chwile, patrzyłem w przerażone, dziwne,
zagubione, oczy Minho, z na wpół otwartymi ustami. W końcu ten, jakby uderzony
piorunem, puścił mnie i wyszedł z łazienki.
Nie czując już na sobie
przytrzymujących mną w pionie, rąk Minho, opuściłem się mimowolnie po ścianie.
Wszystko znieruchomiało i poza kapiącym od czasu do czasu kranem, słyszałem
jeszcze tylko, moje walące na najwyższych obrotach serce.
***
- Co ty robisz? - spytałem Jungah, która zaciągnęła
mnie siłą do swojego pokoju.
Posadziła mnie, z ogromną siłą, na obszernej kanapie.
- To, co powinnam zrobić już dawno - rzuciła
wyzywająco.
- Jong... - zacząłem.
- Jonghyun jest teraz z naszym ojcem. Nie będzie nam
przeszkadzał.
Zwęziłem wzrok.
- Co ty kombinujesz?
- Spaliście razem, co?
Zamarłem. Jak Jonghyun mógł jej to powiedzieć! Przez
chwile mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu wymiękłem i odwróciłem twarz.
- Co z tego? - spytałem w końcu, zirytowany.
- To, że oboje czujecie się teraz winni, a żaden z
was nie ma żadnych podstaw, żeby tak się zachowywać!
- Co masz na myśli?
Usiadła naprzeciw mnie, a jej obszerna sukienka,
oblała materiał kanapy.
- Powiem ci prawdę.
- Słucham? - moje źrenice rozszerzyły się.
- Kibum - powiedziała, bez cienie zawahania. -
Opowiem ci wszystko od początku.
- Co mi opowiesz? – zająknąłem się, kiedy to do mnie
docierało.
- Wyjaśnię ci, co takiego wydarzyło się rzeczywiście, te
niespełna trzy lata temu.
Anno... wow...
OdpowiedzUsuńszczerze to nie wiem co napisać...
W każdym razie za bardzo się ekscytuję "przeznaczeniem" :D Serio, normalnie jakby to co najmniej była moja historia albo coś O.o Na to opowiadanie zawsze czekam z zapartym tchem, bo wiem, że nigdy mnie nie rozczaruje ^^ Bohaterowie... tacy zagubieni... zawsze, kiedy wydaje mi się, że już już ma się wyjaśnić ty dorzucasz coś, co kompletnie zbija mnie z tropu i sprawia, że nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jesteś moim mistrzem hahahah
Ja nie wiem co zrobię, kiedy skończy się Przeznaczenie (mogloby sie wgl nie kończyc :P)
Ale wole o tym nie myśleć... Sama już nie wiem co się wydarzy haha Tak bardzo chciałabym już kolejną część *.*
Wiem, że w sumie ten komentarz nijak się ma do rozdziału, ale naprawdę... mam pustkę w głowie xD
Oby Cię nigdy nie opuściła wena! ^^
O matko. Kolejny raz mnie zatkało. Po tym jak scenka OnSoo była taka słodka, takie coś z Tae ;oo I wgle, ciekawa jestem co teraz zrobi Sooyoung z tą wiedzą, że Oniu coś do niej czuje. No i co zrobi Oniu, jak nie będzie musiał jej już chronić? I na dodatek ta Jungah. Skoro opowie Kibumowi, dlaczego Jong się wtedy tak zachował, to znaczy, że chyba opowiadanie już powoli zmierza ku końcowi? ;( Eh, no i oczywiście JongKey kretyni, bo zamiast wszystko sobie wyjaśnić, znowu udają, że nic się nie stało -,-
OdpowiedzUsuńCo do 2Min...scenka z porwanie Tae była genialna. Tak bardzo trzymała w napięciu, a ten bandzior tak bardzo trafił w ich czuły punkt! Prawie się popłakałam. Chociaż z drugiej strony, ta scenka pokazała, że Minnie nie jest obojętny Choi, a Choi nie jest zimnym skurwysynem. A może otrzeźwiło go też to, że Taemin przyznał, że to on jest wszystkiemu winny? No i scenka w łazience jak z tego teledysku co mi pokazywałas^^ Czułam się jak Tae, ja nie wiem, jak ty możesz tak swietnie opisywać jego uczucia *_* Wreszcie się poddał i to było takie przełomowe. I Minho go pocałował! Tego się nie spodziewałam, chociaż oczywiście zamiast zostać przy Tae, to on sobie poszedł, i co, może powiesz mi teraz, że będzie udawać jak JongKey, że nic się nie stało? Grrr. Ciekawa jestem, jak potoczą się dalej ich relacje, skoro już nie będą tak często ze sobą przebywać.
Ja... Ja nie wiem, co napisać, Anno... Ten rozdział jest chyba jednym z najlepszych jakie wyszły spod twojej ręki, czy tam klawiatury jak wolisz:P W każdym razie, kiedy doszło do porwania Minho i Taemina, dosłownie zalałam się łzami... Same ciekły mi po policzkach... I płakałam do samego końca. W ogóle nawet nie wiem od czego zacząć... Ale może od początku, dobrze? No więc tak - scena jak Onew i Soo tańczyli... Byłam w stanie to sobie bez problemu wyobrazić, więc dostałam nagłego akatu cukrzycy:3 Między nimi coś będzie, o taaak. Hm, co dalej... Potem kolejna (i chyba najważniejsza) rzecz - uprowadzenie naszych głównych bohaterów. Wiesz, czego żałuję? Że Taemin musiał aż zostać zakatowany, żeby Mniho W KOŃCU pokazał, co czuje do niego naprawdę. Czekałam na ten moment od kiedy zdarzyła się ta tragedia i Minho i Tae o wszystkim się dowiedzieli. Moje serce pękło, kiedy Chu Soo zapytał Minniego, czy kocha Minho. Oczywiście jak to ja zanim doszłam do tego fragmentu, to musiałam go sobie wcześniej przeczytać xD Ale to tak na marginesie. Odetchnęłam z ulgą kiedy policjanci wkroczyli do akcji i wyratowali 2Mina. Później był komisariat... Tak się ucieszyłam, że rodzeństwo Lee już nie jest podejrzane! Kamień z serca, poważnie^^ Ale potem... Kur*a mózg rozjebany dosłownie...(przepraszam za wyrażenia, ale inaczej nie potrafię w tym momencie) Oo Takie ogromne "wtf?!". Nie wiem, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie... Chociaż... Zważając na to, ile czekałam, żeby Minho zrobił jakiś krok do przodu, to chyba jednak się cieszę, wiesz?<3 Sprawiłaś mi taaaką przyjemność! Dziękuję!*___* Jestem cholernie ciekawa jak się po tym rozwinie ten wątek:3 No, a teraz czas na JonKey xD Hehehehehe, szczerze? Cieszę się, że się ze sobą przespali. Nawet jeśli (i pewnie tak będzie) Kibum złamie serce swojego chłopaka (nigdy nie mogę zapamiętać jego imienia>.<). Jungah jest moją idolką XD Widać, że ma charakter^^ I w końcu wszystko się wyjaśni! Ale myślę, że za tym, co zrobił wtedy Jonghyun stoi jego ojciec... Jakoś go nie polubiłam i pewnie dlatego tak myślę. Ale może to prawda? No cóż, okaże się, kiedy dodasz kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńTak więc Anno, życzę ci mnóstwo weny, żebyś jak najszybciej dodała następną część, bo nie mogę się jej doczekać!^^
Pozdrawiam, Yuri<3
PS.: http://www.shinee-dream-girl.blogspot.com/?m=1
Same góry lodowe ostatnio u Ciebie widzę... Biedny Tae, na jego miejscu też bym miała dość. Co do Minho, to wydaje mi się, że wreszcie go zrozumiałam i teraz dziwię się dlaczego zajęło mi to aż tyle czasu. "Zamiast śmierci dostałem kolejny, chyba najtrudniejszy ze wszystkich," - kolejny co? Jinki i Soo jak zwykle cud, miód i sacharyna <3 Dawaj Soo, bardziej godnego zaufania faceta niż nasz kurczaczek, nie znajdziesz. x) Czyżby JongKey zmierzali ku prostej?? Zapewne to tylko moje pobożne życzenie.. Zawsze mogę sobie pomarzyć >< Czekam na opowieść Jungah~
OdpowiedzUsuńnie mogę przestać czytać tego rozdziału raz po raz. zmiany narracji tylko nakręcają tempo akcji. aż nie wiem, co napisać. jestem zachwycona tym rozdziałem. czytałam go o 3 w nocy, gdy wróciłam z wyjazdu, teraz dopiero komentuje. coś czuje, że przez następne parę dni, co chwila będę do tego fragmentu wracać.
OdpowiedzUsuńkurde, naprawdę, aż nie wiem, co napisać, tyle rzeczy się zdarzyło w tym rozdziale. chyba tylko moim pobożnym życzonkiem byłby jakiś fragment z perspektywy Minho... za dużo mogłoby zostać wyjaśnione. chociaż znając Ciebie jeszcze bardziej takim tekstem byś nam namieszała w głowach :)
pozdrawiam :}
http://wiezirodzinne.blogspot.com/
Nominuje cię do Liebster Award
OdpowiedzUsuńSzczegóły na moim blogu http://slowaukrytepodnutami.blogspot.co.uk/