niedziela, 4 sierpnia 2013

Kiedy zdajesz sobie sprawę, że twoim przeznaczeniem, było zniszczyć czyjeś życie, czy ty sam, będziesz jeszcze w stanie z tym żyć?

Na swój wielki dzień, Jungah zaprosiła wszystkich. Dosłownie. Zaprosiła Minho, który rzekomo jest ich jakimś wielkim przyjacielem. Ten nie odmówił, więc jak się spodziewałem, pociągnął ze sobą Taemina. Kiedy Jungah się o tym dowiedziała, znając sytuacje chłopaka (naprawdę nie wiem, skąd ona to wszystko wie!?) zaprosiła też jego siostrę.
Ślub był elegancki i pełen przepychu. Wystrój i atmosfera, pasowały idealnie do Jungah. Czułem pewnego rodzaju dumę, kiedy zobaczyłem ją, zmierzającą pod wybudowany specjalnie na te okazje, ołtarz. Choć siostra Jonghyuna była jak zwykle wyrafinowana, to i tak udzieliła mi się sentymentalna aura tej chwili. W pewnym sensie, kobieta wyglądała na szczęśliwą i spełnioną. Jakby osiągnęła jakiś etap życia, który dawał jej określoną pozycje i perspektywy na przyszłość. Bezpieczeństwo i stabilność. Kiedy uśmiechnęła się do mnie przelotnie, odwzajemniłem jej wyraz twarzy, z nie udawanym, przyjaznym uczuciem.
Nie było dla mnie zaskoczeniem, że jednym ze świadków był Jonghyun. Po naszej dzisiejszej rozmowie, kiedy zbudziłem się rano w jego biurze, nie potrafiłem przebywać z nim w jednym miejscu. Mimo wszystko, on również, choć lekko spięty, wydawał mi się być dzisiaj szczerze szczęśliwy. Uścisnął dłoń swojej siostry, kiedy ta go mijała, a ona pogłaskała go wolną dłonią, po policzku, uśmiechając się promiennie. Nigdy nie potrafiłem doszukać się w obojgu z nich fałszu, jeśli chodzi o wzajemne relacje. Fakt, oboje byli strasznie pewni siebie i irytowali mnie na wszystkich możliwych płaszczyznach, ale nie mogłem nie przyznać, że łączyła ich naprawdę mocna, prawdziwa więź. Byli namacalnym przykładem rodzeństwa idealnego. Zresztą tak samo jak Taemin i Sooyung. Czasem, kiedy patrzyłem na te dwie pary żałowałem, że sam nie mam rodzeństwa.
Kiedy zaczęło się przyjęcie, po części oficjalnej, zacząłem szukać pomysłu, jak szybko się z niego wykręcić. Jedyne, co mnie tu jeszcze trzymało, to team Lee, który wydawał się na swój sposób cieszyć, chwilą pewnego rodzaju wolności, wśród dużej ilości ludzi.
- Kibum - złapała mnie za rękę Sooyung. - Twoja suknia ślubna jest wspaniała! Kiedy będę brała ślub, musisz także taką dla mnie zaprojektować!
- Zrobiłbym to, nawet gdybyś się nie zgodziła - zaśmiałem się.
Spojrzałem na Onewa. Wyglądał jak agent FBI, który właśnie pilnuje ważnej osobistości. Nie odstępował dziewczyny na krok i wydawał mi się być przesadnie opiekuńczy.
- Jesteś strasznie spięty - zwróciłem się do niego.
- Nigdy nic nie wiadomo - odpowiedział stanowczo.
Przewróciłem oczami.
- Onew, on ma racje - poparła mnie siostra Taemina. - Rozluźnij się.
Kiedy tylko chłopak usłyszał jej głos, jego mina zmieniła się o 180 stopni. Zrobił się głupiutko milutki i lekko zakłopotany. Uśmiechnąłem się kpiąco. Rany. Ten gość totalnie wpadł! Moje wcześniejsze przypuszczenia względem niego, były na bank prawdziwe. Przysunąłem się bliżej Sooyung.
- Może nie powinienem, ale czuje się odpowiedzialny, aby uświadomić ci, że twój policjant na ciebie leci - powiedziałem ściszonym głosem.
Sooyung zastygła z napojem w dłoni. Przeniosła na mnie lekko rozbiegane oczy.
- Echem... to nie tak - zaczęła. - Onew to mój przyjaciel.
- Serio? A nie jest raczej w przeciwnej drużynie? W końcu, jego zadaniem jest posadzenie twojego ojca?
Pokręciła głową.
- Pomaga mi. Jest miły i chce tylko sprawiedliwości. To tak, jak ja. Razem szukamy odpowiedzi w dokumentach ojca.
- Może... - przeciągnąłem. - A może jest dla ciebie taki słodko pomocny, aby ugrać dla siebie jakieś korzyści?
Dziewczyna objęła ręką ramie i spuściła wzrok.
- On nie jest taki.
- Ja tylko się o ciebie martwię - powiedziałem ostrożnie. - Może i jego intencje są czyste, ale chce żebyś miała otwarte oczy, tak na wszelki wypadek.
Przeniosła ponownie wzrok na moją twarz.
- Ok... wiem - uśmiechnęła się.

***

- Co jest dziś z tobą nie tak, Jonghyun? - zapytała mnie Jungah, kiedy wyrwała się wreszcie od ciągle nowych ludzi, którzy składali jej gratulacje i prawili komplementy.
- Wydaje ci się.
Wypiłem łyk alkoholu, którym napełniona była moja szklanka.
- Jasne - przewróciła oczami. - Przepraszam, ale wiem, kiedy pijesz dla rozluźnienia, a kiedy dlatego, że masz problem.
- Mogłabyś zwyczajnie cieszyć się swoim ślubem? - uśmiechnąłem się do niej pytająco.
Przeszyła mnie jednoznacznym spojrzeniem. Zauważyłem kolejny raz Kibuma. Tym razem rozmawiał z siostrą Taemina. Upiłem kolejny łyk swojego uspokajacza. Oczywiście szybko tego pożałowałem, zapominając jak spostrzegawcza jest Jungah.
- Znowu coś z Kibumem? - spytała.
Popatrzyła przed siebie. Kiedy wzrok jej i chłopaka się spotkały, wydawał się być normalny. Jednak, gdy zauważył, że stoję obok niej, zarumienił się i wyraźnie tym zły, odwrócił swoją twarz. Oczy Jungah zwęziły się i przeniosła wzrok na mnie.
- On też nie jest normalny... - zastanowiła się, wpatrując we mnie, jakby chciała tym pomóc sobie pozbierać fakty. - Ty jesteś zestresowany i unikasz jego wzroku. On się rumieni i nie ma odwagi utrzymać na nas swojego spojrzenia. Zaraz, zaraz... Czy wy...? - jej oczy się rozszerzyły, przez chwile to analizowała, aż w końcu, na jej usta wkradł się zwycięski uśmieszek. - Coś między wami zaszło!
Kiedy prawie to wykrzyczała, zakrztusiłem się alkoholem. Niemal zamknąłem jej usta dłonią, aby ją uciszyć. Ta jednak szybko mi się wyrwała.
- Ha ha - zaśmiała się, wyraźnie ożywiona. - Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie!
- Fajnie, że ci się to podoba - odparłem kpiąco.
- A tobie nie! - spojrzała na mnie zaskoczona. - Ale co? Co teraz?
- Nic - rzuciłem obojętnie.
- Jak to nic? - oburzyła się.
- Oboje doszliśmy do tego, że to był błąd.
- Słucham!? - znowu podniosła głos.
- Ja byłem zdenerwowany na ojca, on zestresowany chorobą matki i brakiem porozumienia ze swoim chłopakiem.
- Ja nie mogę.. - otworzyła szeroko usta, przeczesując włosy. - Jesteście totalnymi kretynami!
Odwróciłem wzrok.
- I ty mi mówisz, że mam się nie wtrąć? - kontynuowała.
Popatrzyłem na nią ponownie.
- Nie rób tego.
Chciała mi coś powiedzieć, ale kolejna osoba, chciała jej pogratulować, ciągnąc ją za rękę, w kierunku jej męża. Kiedy odchodziła, jej spojrzenie było zagadkowe. To utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że muszę ją mieć na oku. Nie wierzyłem, że dostając taką informacje, zwyczajnie mnie posłucha i da sobie spokój.

***

Kiedy Kibum wreszcie zostawił mnie samego z Sooyung, dziewczyna zrobiła się trochę dziwna. Nie słyszałem całej rozmowy, jaką poprowadziła z przyjacielem, bo chciałem dać jej trochę swobody. Jednak czułem że coś ją teraz trapi.
- Wszystko w porządku? - spytałem.
- Tak - odpowiedziała, jakby zdziwiona, że pytam.
- Jesteś rozkojarzona.
- To przez ten ślub. Jestem po prostu zaintrygowana.
- Ślubem?
- Miłością.
Uśmiechnęła się do mnie lekko. Stanęła tuż obok i spojrzała na tańczącą parę młodą.
- Nie byłaś nigdy zakochana? - zainteresowałem się.
- Nie. Jakoś nigdy nie wierzyłam w miłość.
- Dlaczego?
Posmutniała, kiedy spytałem.
- Od dawna widziałam, jak źle układa się w małżeństwie moich rodziców. Nigdy nie wydawali mi się w sobie zakochani... Może na początku, kiedy byliśmy bardzo mali. Ale i tak odkąd pamiętam, miałam wrażenie, że ciągną ten związek, tylko dla podtrzymania rodziny.
- Może kochali się po prostu na swój sposób? - próbowałem ją pocieszy.
- Może... - szepnęła. - A może to u nas dziedziczne. Może nie umiemy kochać.
- Jak to?
Spojrzała na mnie, jakby bała się, że urazi mnie tym, co chce teraz powiedzieć.
- Szczerze mówiąc, nie ufam do końca mężczyznom. Spójrz na mojego brata? Minho skrzywdził go kiedyś tak bardzo i teraz znowu to robi. To samo tyczy się zresztą Kibuma. Jak mam wierzyć, że facetom można ufać, skoro nawet mój ojciec mnie zostawił?
- A ja? - spytałem, lekko się czerwieniąc. - Mnie też nie znosisz?
Uśmiechnęła się wyraźnie zakłopotana.
- To nie tak... - szepnęła. - Ty jesteś inny.
- Cieszę się! – przyznałem, z radości zbyt ostentacyjnie.
Zawstydzony, ukryłem twarz w kołnierzyku koszuli. Sooyung jednak, wyraźnie spodobała się moja reakcja, bo zaśmiała się lekko rozbawiona i złapała mnie za rękę.
- Zatańczymy?
- Ach... - zająknąłem się. - Kiedy, ja nie umiem...
- Bez przesady, każdy umie!
Pociągnęła mnie na środek parkietu. Po chwili, już czułem jak kładzie jedną dłoń na mojej piersi a drugą na ramieniu. Jej czułe, pełne radości spojrzenie, nie pozwoliło mi, nie ulec jej prośbie. Sprawiało, że chciałem zatańczyć, nawet jeśli miałem zrobić z siebie głupka. Czułem się stremowany, kiedy dotknąłem jej tali. Za każdym razem, kiedy z nią byłem, wciąż zaskakiwało mnie to samo uczucie. Jakbym pierwszy raz obejmował dziewczynę. Dotykał jej. Rozmawiał z nią. Moje serce niemal wyskoczyło mi z piersi, kiedy jej usta znalazły się w zagłębieniu mojej szyi. Przytuliła się do mnie delikatnie, a ja miałem wrażenie, że ona staje się dla mnie, co raz bardziej, czymś drogocennym. Czymś, co chciałbym chronić całe życie.

***

- Nie rozumiem - powiedziałem w końcu, niepewnie. - Dlaczego zgodziłeś się mnie tu zabrać?
- A dlaczego nie - odpowiedział obojętnie Minho.
Westchnąłem. Jak zwykle nie doczekałem się jasnej odpowiedzi. Minho oznajmił mi nagle rano, że idziemy na ślub, ale nic więcej nie chciał mi wytłumaczyć. Spojrzałem na tańczącą Sooyung. Wydawała się szczęśliwa tym przyjęciem, ale nie mogłem nie zauważyć, że wkurza mnie, ten jej nadopiekuńczy policjant.
- Co za palant... - szepnąłem, sam do siebie.
- Kogo masz na myśli? - odezwał się Choi.
Oczywiście jak trzeba, to mnie ignorował. Ale jak chciał, to potrafił słuchać.
- Twój "kolega" - zakpiłem.
- O co ci chodzi?
- Jakbyś nie widział. Przywala się do mojej siostry.
- Tylko tańczą - sprostował.
- Tak? A to macanie, wychodzi mu tak całkiem przy okazji.
- Jest za nią odpowiedzialny. To nasza praca.
- Tak? Jakoś ty mnie nie przytulasz, ani nie próbujesz poprawić mi nastroju - powiedziałem, za nim zdałem sobie sprawę, że to było głupie.
Zagryzłem wargę, uświadamiając sobie swój błąd. Minho lekko się spiął i odwrócił wzrok.
- Idę do łazienki - rzuciłem, czując się lekko niezręcznie.
- Lepiej, żebym nie musiał cię szukać – odpowiedział oschle.
Odwróciłem się i przewróciłem oczami. W domu panowała całkowity spokój. Kiedy już miałem wchodzić do pomieszczenia, coś przykuło moją uwagę. Wyraźnie, ktoś znajdował się po drugiej części ogrodu. Zaciekawiony, udałem się w tamtym kierunku.
- Gdzie ty idziesz? - dobiegł mnie głos Minho.
Chłopak stał w dość sporej odległości ode mnie.
- Jejku. Chciałem tylko coś sprawdzić - oburzyłem się lekko, zdając sobie sprawę, że za mną poszedł.
- Co?
- Ktoś tam chodzi.
- Złodziej?
Pogratulowałem mu ironicznie, w myślach, policyjnej dedukcji. Nagle jego wzrok się zwęził. A potem usta szeroko otworzyły. Chciałem się obrócić i sprawdzić, co go tak zaskoczyło, ale wtem, poczułem pociągnięcie do tyłu. Ktoś przycisnął mi dziwnie pachnącą szmatkę do nosa, a potem była już tylko ciemność.

***

Nie wiem jak długo mnie wieźli. Kiedy się obudziłem, czułem zimno. Zdałem sobie sprawę, że ktoś mnie porwał. Leżałem na jakiejś chropowatej, chłodnej powierzchni. Słyszałem dochodzące do mnie głosy, ale nie wiele z nich rozumiałem. Jednak, gdy wśród różnych barw, rozpoznałem tą, która należała do Minho, zacząłem zmuszać moje bolące i rozluźnione od leku ciało, do pełnego obudzenia się. Powoli, rozchyliłem ciężkie powieki. Miałem wrażenie, że głowa zaczęła mi od tego pękać jeszcze bardziej, niż wcześniej. Swoim wzrokiem, napotkałem kilkanaście par ciemnych buntów, które zbliżały się w moją stronę.
-  No, no, no - usłyszałem głęboki ton głosu, tuż za sobą. - Kiedy moi ludzie, powiedzieli mi, z kim będę miał dzisiaj przyjemność, prawie umarłem ze śmiechu.
Mężczyzna, który mówił, wydawał mi się ironiczny i pewny siebie. Zwilżyłem usta i z całych sił, powiodłem resztkami silnej woli, swoim spojrzeniem ku górze. Kiedy mój zamglony wzrok, napotkał wreszcie przed sobą Minho, poczułem się jeszcze gorzej. Chłopak stał w obstawie dużej ilości mężczyzn, ubranych w skórzane stroje i pałających równie kpiącym wyrazem twarzy, jaki pewnie malował się na twarzy ich szefa. Jeden z nich trzymał Minho, za jego wykręcone do tyłu ręce. Choi wyglądał chłodno, ale równocześnie w wyważony sposób. Nie był przestraszony, ale nie wydawał się też być spokojny.
- Więc oboje doświadczyliśmy dziś zaskakującej niespodzianki - powiedział, bez cienia emocji, Minho. Popatrzył niby przypadkiem w dół, ale gdy napotkał moje spojrzenie, momentalnie podniósł swoje, znów na człowieka za mną. Chyba nie chciał, aby ktoś zauważył, że się obudziłem.
- Jest czysty? - spytał swoich podwładnych.
- Zabraliśmy mu broń i nadajnik – powiedział jeden z nich.
- Wiesz Minho - zaśmiał się mężczyzna. - Lubię cię. Naprawdę. W końcu, kiedyś mieliśmy razem parę miłych spotkań. Ale żeby chronić mojego wroga? Ajjj... to się nie godzi.
- Nie chronię twojego wroga - odpowiedział mu stanowczo.
- Czyżby? - zakpił. - Fakt. Słyszałem, że ścigasz Lee, ale patrząc na twoje dzisiejsze zachowanie, jakoś nie wydajesz się być pomocny, przy wymierzeniu mu kary. Mogłeś sobie oszczędzić tej próby bijatyki w miejscu publicznym.
Minho zacisnął usta, ale nie odwrócił wzorku. Jego oczy były zacięte. Zauważyłem, że znajdujemy się w jakiejś bardzo dużej i wysokiej, metalowej szopie. Czułem się odrętwiały i oziębiony. Chłodne powietrze, napływające ze szpar w pomieszczeniu, co chwile owiewało moje ciało. Miałem ściśnięte gardło. Chciałem spróbować nabrać trochę powietrza w płuca, ale to był błąd. Moje ochrypnięte struny głosowe, zwróciły uwagę pozostałych osób w pomieszczeniu. Kiedy wydałem niekontrolowany dźwięk, poczułem przerażenie, a moje dolna warga zadrżała. Twarz Minho także momentalnie się zmieniła.
- Och, dzień dobry Śpiąca Królewno! - usłyszałem ponownie głos zza siebie.
Kilka osób, które stały obok Minho, podeszło do mnie i za łańcuch, okręcony wokół moich nadgarstków, podniosło mnie do pionu. Kiedy zmieniłem położenie ciała, poczułem jak kręci mi się w głowie, a wszystko z żołądka, podchodzi mi do gardła. Zatoczyłem się, ale choć zamroczony, stanąłem niepewnie na dwóch nogach. Ktoś dotknął mojej twarzy, a następnie uniósł ją za podbródek do góry. Zwęziłem spojrzenie, aby lepiej widzieć. Kiedy to zrobiłem, ujrzałem przed sobą twarz starszego mężczyzny, którą zdobiło kilka blizn. Uśmiechał się do mnie z prześmiewczym, przyjaznym, wyrazem twarzy.
- Jedno muszę przyznać Lee - powiedział mężczyzna. - Głowy do interesów nie ma, ale dzieci to on robić umie. Taki śliczny... Aż przepełnia mnie ciekawość, jak wygląda jego siostra!
Kiedy tylko wspomniał o  Sooyung, moje usta otworzyły się w głośnym proteście złości. Wyszło to jednak mniej przerażająco niż zamierzałem. Mężczyzna zaśmiał się na moją reakcje.
- Witaj. Jestem Chu Soo - szepnął, tuż przy mojej twarzy. - Nie sądzę, że ojciec ci o mnie wspominał. Mylę się?
Odwróciłem od niego twarz. Więc to był wspólnik ojca, we własnej osobie. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Jak powinienem odpowiedzieć? Jeśli powiem, że nic nie wiem, czy ten człowiek mnie wypuści? Nie. Marne szanse. Widziałem już zbyt wiele... Powinienem kłamać? Ale, co zyskam mówiąc, że znam prawdę? Jeśli ich złapią, to będę znowu podejrzany. W końcu Minho wszystkiego słuchał. Odnalazłem go wzrokiem. Kiedy to zrobiłem, jego oczy lekko straciły swój wyraz. Jak powinienem o nim myśleć? Czy uważać go za sprzymierzeńca czy wroga?  Nic mi nie mówiło to, jak na mnie patrzył. Kątem oka dostrzegłem, jak twarz mężczyzny przy mnie, zmienia się. Wyglądał jakby właśnie na coś wpadł.
- Mam dla ciebie propozycje Minho - powiedział. - Zapomnisz, co tutaj widziałeś, a ja cię wypuszczę. Powiesz tylko, że niestety, ale nie udało ci się odyskać waszego małego zakładnika. Zdarza się - wzruszył ramionami.
Moje źrenice momentalnie się rozszerzyły. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Poczułem, że zimny pot oblewa mój kark. To byłby idealny układ dla Minho. Nie musiałby brudzić sobie rąk, a odhaczyłby jedną osobę o nazwisku Lee, ze swojej listy, osób do wykończenia. Wlepiłem swój przerażony wzrok w chłopaka. Szukałam oznak jego decyzji. Jednak, czy już nie znałem odpowiedzi?
- Chyba mnie nie doceniasz - usłyszeliśmy nagle głos chłopaka. - Mam gdzieś, co robisz sobie na co dzień, z resztą twojej bandy. Chce złapać Lee. Chce go ukarać. Ale zrobię to na swój sposób. Własnoręcznie. Wybacz, ale nie przewiduje twojej pomocy w dokonaniu tego, co zacząłem.
Nie wiem, co czułem bardziej, kiedy to powiedział. Zaskoczenie, czy coś na znak ulgi? Wiary, że może Minho nie zostawi mnie tu samego? Nawet jeśli miało to oznaczać, że zemści się na mnie i tak, później.
- Interesujące... - uśmiechnął się tajemniczo Chu Soo. Wbrew mojemu przekonaniu, nie wyglądał na rozczarowanego odpowiedzią Minho. - Kim ten chłopak dla ciebie jest?
Teraz oboje zamarliśmy. Mój słaby oddech znowu stanął mi w piersi. Jak ten człowiek wysnuł taki wniosek?
- Co masz na myśli? - zadał bezpieczne, nic nie mówiące pytanie, Minho.
- Ty już wiesz, co - zakpił Chu Soo. - Najpierw jak idiota, rzucasz się przed niego, kiedy mój człowiek, próbuje go zabić. Przed godziną, na przyjęciu, niczym super bohater, starasz się go uratować za wszelką cene. A teraz? Twój poruszony wzrok, który tak próbujesz ukryć, jest bardziej widoczny niż myślisz.
- Masz omamy - odpowiedział mu zimno, Choi. Jednak, nie był już taki pewny siebie, jak wcześniej.
- Tak?
Kącik ust mężczyzny uniósł się ku górze. Zdjął mi łańcuch z rąk. Za nim zdążyłem zrozumieć, co się dzieje poczułem, jak coś ostrego, przecina jednym szarpnięciem, skórę na moim nadgarstku. Krótki, nagły ból, jakiego doświadczyłem i następujące po tym pieczenie oraz dotyk, ciepłej krwi, jaka zaczęła delikatnie spływać wzdłuż mojej ręki sprawiło, że ponownie zakręciło mi się w głowie. Upadłem na kolana. Jednak Chu Soo zacisnął dłoń na mojej ręce, wyciągając ją do góry. Usłyszałem jak Minho coś krzyczy i jak kilku z mężczyzn wymierza mu bolesne uderzenia, aby go uciszyć.
- Co ty wyprawiasz? - warknął Minho, kiedy pozwolono mu mówić. Miał przyśpieszony oddech i był wyraźnie wściekły.
- A ty? Dlaczego jesteś taki zły? Przecież to syn człowieka, który zabił ci ojca? Powinieneś być szczęśliwy z jego cierpienia?
- Bawi cię to? - syknął w odpowiedzi chłopak.
- Tak - zaśmiał się Chu Soo. - Ale skoro ty nie chcesz mówić, spytam jego.
Mężczyzna znów na mnie spojrzał, uśmiechając się szeroko.
- Taemin - zwrócił się do mnie bezpośrednio. - Co cię łączy z Minho?
Zacisnąłem usta i ponownie odwróciłem twarz. Co miałem mu odpowiedzieć? Przecież to jasne, że Choi mnie nienawidzi. W jakim celu chciał abym przywoływał przeszłość? Teraz to nie miało znaczenia. Mężczyzna złapał mnie za brodę i zmusił do spojrzenia na siebie.
- Zapytam jeszcze raz - powiedział ostro, po czym wbił mi ostrze noża, ponownie w nadgarstek, tworząc na nim drugi ślad. Nie udało mi się powstrzymać syknięcia z bólu, kiedy to zrobił. - Co cię łączy z Minho?
Czułem, że musze mu odpowiedzieć, jeśli chce dalej żyć.
- Byliśmy kiedyś razem... - powiedziałem, przez zaciśnięte zęby.
Chu Soo wyglądał przez chwile, jakby był realnie zaskoczony. Po czym tylko ponownie się roześmiał. Odgarnął mi trochę włosów z twarzy. Jego dotyk napawał mnie obrzydzeniem.
- Spójrz na niego - odwrócił moją głowę a mój wzrok spotkał się z Minho. Chłopak nie był już ani trochę opanowany. Jednak jego rozszerzone oczy, kiedy na mnie spoglądał, nie sprawiały, że rozumiałem, co czuje. - Kochałeś go?
Moje serce przyspieszyło.
- Przestań - krzyknął Choi, ale jego głos został stłumiony, pięścią w brzuch, którą wymierzył mu jeden z mężczyzn. Jednak chłopak nie przerwał kontaktu wzorkowego między nami. Czując metal na swojej szyi, nie mogłem grać na czas.
- Tak - powiedziałem ochrypłym głosem.
- A teraz?
To pytanie wbiło mi nóż w plecy.
- Odpowiedz - zadrżałem, kiedy mężczyzna szepnął tuż przy moim uchu.
Minho co chwile wyrywał się z objęć ludzi Chu Soo. Czułem się jakbym miał za chwile umrzeć. Serce bolało mnie jeszcze bardziej, niż rany na ręce. Moje oczy zrobiły się mokre.
- Zapłacisz za to, kiedy się uwolnię! - krzyknął Choi, jednak szef gangu go ignorował. Wciąż wpatrywał się zaintrygowany w moją twarz. Spojrzałem na Minho, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Kiedy otworzyłem usta, aby odpowiedzieć na zadane mi pytanie, miałem wrażenie, że w pomieszczeniu zapadła kompletna cisza.
- Czy go kocham? - szepnąłem. - Jak mógłbym kochać kogoś, kto przeze mnie stracił swoje szczęście?
Minho zamarł, kiedy to powiedziałem. Przestał się rzucać i spojrzał mi w oczy.
- Masz racje - powiedział Chu Soo, zaciskając mocniej dłoń na moim nadgarstku. - Myślisz, że on mógłby cię teraz kochać? Czy on wygląda na kogoś kto ma uczucia? A ty? Zniszczyłeś mu życie. Twój ojciec, zabił jego ojca. A on nawinie zakochał się jeszcze w tobie. To musiało mu złamać serce podwójnie - z każdym jego słowem, czułem się coraz słabiej. - Przeznaczenie, co? Chyba twoim przeznaczeniem, było zniszczyć mu życie. Popatrz teraz na niego? Zimny. Zły. Nieszczęśliwy. Co czujesz, patrząc na to, co osiągnąłeś?
Ucisk w moim sercu doszedł do maksimum. W tym momencie doszło do mnie, że to prawda. Wszystko złe, co spotkało Minho, to moja wina.
- Ty pieprzony… - usłyszeliśmy głos Minho. - Jeśli myślisz, że jestem wściekły, to patrz do cholery, jak ta wściekłość wygląda na prawdę!
- Ja pierwszy - zaśmiał się Chu Soo.
Poczułem niespodziewane uderzenie w brzuch, a potem w klatkę piersiową. Następnie wszystko zaczęło dziać się bardzo szybo. Widziałem, przez zamglone łzami oczy, że Minho wyrwał się ludziom Chu Soo. Widziałem, jak z furią, wymierza każdemu z nich kolejno ciosy. Następnie, jak niespodziewanie, grupa policjantów wpada z bronią do szopy. Słyszałem strzały. Trzask. Czułem ból całego ciało. A potem cisza. Ostatnie, co widziałem, to scena, kiedy zbliża się do mnie Minho. Wyglądał jak w filmach akcji. Był cały brudny. Gdzie niegdzie miał na sobie krew. Jego oddech był przyśpieszony. Oczy mocne, zdecydowane. Potem, poczułem jak odchodzą moje ostatnie resztki świadomości. Moje powieki opadły,  a ja straciłem przytomność.

***

Obudziłem się na komisariacie. Pierwsze, co poczułem, to ponownie ból. Ten sam, który czułem, przed zemdleniem. Rozchyliłem powieki, a mocne światło w pomieszczeniu, dostało się do moich oczu.
- Taemin! - usłyszałem krzyk Sooyung. -  Boże, tak się bała. Jak się czujesz?
Otworzyłem spierzchnięte usta, próbując jej odpowiedzieć.
- W porządku. Jak długo tu jestem?
- Na komisariacie? Pół godziny. Jeszcze nie zdążyła przyjść pielęgniarka - kiedy to powiedziała, jej palce znalazły się na mojej ręcę. - Boli cię?
Pokręciłem głową.
- Co się stało, że znaleźli nas w tej szopie?
- Miałeś nadajnik - spojrzała ponownie na moją rękę - W twojej bransoletce. Tamci ludzie nie domyślili się tego. Zauważyliśmy z Onewem wasze zniknięcie i to wydało nam się podejrzane. Potem zwyczajnie was namierzyli na policji.
Dobra robota, Minho. Sam w życiu bym nie zgadł, że mam ze sobą nadajnik. Szczególnie w tej bransoletce. Musiał zauważyć, że oboje z Sooyung mamy podobne i stwierdzić, że to coś, co zawsze będę miał ze sobą.
- Ale teraz najlepsze - uśmiechnęła się lekko. - Już nie jesteśmy podejrzani. Ten facet i jego ludzie, zostali złapani i na przesłuchaniu udało się od nich wyciągnąć, że nie mamy nic wspólnego z tą sprawą.
- Hyh? - spytałem zaskoczony.
- Teraz będziemy tylko pod standardową obserwacją. Ale możemy wrócić do domu i robić to, co chcemy!
Do pokoju wszedł komendant wraz z pielęgniarką.
- Jak się czujesz, Taemin? - spytał.
- Teraz jest Pan już miły, co? -syknąłem. - Kiedy jesteśmy czyści.
- Słyszę, że siostra powiedziała ci już wszystko - dotknął swojego karku.
Pielęgniarka zbliżyła się do mnie, ale zabrałem rękę.
- Chce iść do łazienki.
- Taem... - zaczęła Sooyung.
- Zaraz wrócę.
Chciałem chwile odetchnąć. Zebrać nowe fakty. Lekko się chwiejąc, wyszedłem z pokoju i udałem się do najbliższej łazienki. Podszedłem do umywalki. Spojrzałem w lustro. Miałem bladą, wręcz siną twarz. Moje usta również straciły kolor. Spojrzenie, zza podkrążonych i podpuchniętych oczu, było zrezygnowane i bezwiedne. Psychicznie, czułem się jednak, jeszcze gorzej niż wyglądałem. Spuściłem wzrok i oparłem się czołem, o chłodną powierzchnie szkła. Odkręciłem kran i włożyłem pod letni strumień swój nadgarstek. Czysta woda, szybko połączyła się z czerwonym kolorem krwi, która wciąż jeszcze, lekko ciekła z moich ran. Patrzyłem, jak ta mieszanka spływa do odpływu umywalki i nie widziałem, jakie uczucie w tej chwili, przepełniają mnie najbardziej. Czułem się smutny. Czułem się chory. Czułem się jak śmieć i czułem, że nie chce żyć. Już nie. Przestało mi zależeć na wszystkich powodach, które jeszcze przez ostatnie tygodnie, kazały mi walczyć, ratować to, co wciąż miałem do stracenia. W tym momencie, nie dbałem już o nic. Nie myślałem już nawet o  Sooyung. Zresztą i ona mnie już nie potrzebowała. Była bezpieczna, skoro schwytali gang, a ona została całkowicie oczyszczona, z powiązań z przestępstwem ojca. Więc, co mi zostało? Nic. Całe życie zmierzałem się z ciężarem przeznaczenia, jakie się za mną ciągnęło. Długo stawiałem mu czoła, ale teraz, nie potrafiłem już dłużej w to grać. Nie potrafiłem być częścią czegoś, co nigdy nie będzie w stanie zagwarantować mi spokoju, zwykłej codzienności, życia bez bólu. Każdego dnia, gdy wstawałem, było tylko gorzej. Chu Soo miał racje. Czego się nie dotknąłem, niszczyłem to.
Kiedy zobaczyłem w lustrze, jak Minho wchodzi do pomieszczenia, z bonią w ręku, wszystko zadziało się szybko. Widziałem rozszerzające się źrenice Minho. Jego zaskoczenie, które po sekundzie, zmieniło się w przerażenie. A potem poznałem uczucie, jakie towarzyszyło osobie, która czuje na brzuchu, przyłożoną do niego broń. Moja dłoń zacisnęła się na nadgarstku Minho, a jego place zamarły na spuście pistoletu. Nasze spojrzenia się spotkały. Chłopak zwęził lekko oczy i miałem wrażenie, że zrobił się teraz zły.
- Co ty robisz? - spytał lodowatym głosem.
Jednak w tej chwili, nawet jego chłód, nie mógł już bardziej oziębić mojego serca.
- Zrób to - szepnąłem.
Spuścił wzrok na broń, po czym ponownie spojrzał mi w oczy.
- Zwariowałeś?
- Zrób to. Zabij mnie - powiedziałem, z trudem wymawiając ostatnie słowa.
- Co ty wygadujesz? - syknął.
Powlokłem opuszkami po jego skórze. Położyłem palce na jego, tuż na spuście.
- Powiesz, że to było w obronie własnej. Kiedy wychodziłem, wszyscy widzieli, że jestem niezrównoważony psychicznie. Powiesz, że się na ciebie rzuciłem.
- Przestań - warknął.
- Nie - krzyknąłem, nie potrafiąc już dłużej się hamować. Poczułem, że moje oczy zaczynają robić się mokre.- Nie chce już żyć, rozumiesz? Nie umiem już kłamać, że jestem w stanie dać temu wszystkiemu radę! Chu Soo miał racje. Zniszczyłem ci życie. Chcesz to usłyszeć? Tak, przyznaje! To moja wina! A teraz nie mogę już tego znieść! Nie mogę znieść twojego spojrzenia, za każdym razem, kiedy na mnie patrzysz! Twoich zimnego, nienawidzącego mnie wzroku! Zwyczajnie nie potrafię już tak żyć, rozumiesz!
- Więc zamknij oczy!
Kiedy rzucił na ziemie broń i w tym samym momencie przyciągnął mnie do siebie, zamykając moje usta swoimi, już całkowicie przestałem cokolwiek rozumieć. Moja świadomość rozproszyła się jak mgła, w czarnej dziurze mojego umysłu. Nie wiedziałem dlaczego Minho mnie całuje. Nie wiedziałem, co robić, co myśleć, jak myśleć, co czuć? Moje wątpliwe próby, zrozumienia tego wszystkiego, co się wokół mnie działo, stały się teraz jak most, łączący wszystkie moje ostatnie problemy.
Nogi się pode mną ugięły, kiedy jego gorące usta pogłębiły, jego chaotyczny pocałunek. Naparł na mnie i przygwoździł do chłodnej ściany. Jego palce zacisnęły się na moich rękach, jakby bał się, że za chwile ucieknę. Nie wiem, dlaczego byłem taki wiotki i bezbronny. Przecież powinienem teraz go odepchnąć a nie pozwalać, kolejny raz, mieszać sobie w głowie. Zamiast śmierci dostałem kolejny, chyba najtrudniejszy ze wszystkich, Przycisnął mnie do ściany jeszcze mocniej, naciskając swoim ciałem na moją obolałą klatkę piersiowa. Jęknąłem odruchowo, mrużąc oczy jeszcze bardziej. Ten dźwięk momentalnie otrzeźwił Minho. Oderwał się ode mnie, ale jego dłonie wciąż ściskały moje ręce. Po moim policzku ściekła pojedyncza łza, ale nie byłem w stanie choćby wziąć powietrza. Przez chwile, patrzyłem w przerażone, dziwne, zagubione, oczy Minho, z na wpół otwartymi ustami. W końcu ten, jakby uderzony piorunem, puścił mnie i wyszedł z łazienki.
Nie czując już na sobie przytrzymujących mną w pionie, rąk Minho, opuściłem się mimowolnie po ścianie. Wszystko znieruchomiało i poza kapiącym od czasu do czasu kranem, słyszałem jeszcze tylko, moje walące na najwyższych obrotach serce.

***

- Co ty robisz? - spytałem Jungah, która zaciągnęła mnie siłą do swojego pokoju.
Posadziła mnie, z ogromną siłą, na obszernej kanapie.
- To, co powinnam zrobić już dawno - rzuciła wyzywająco.
- Jong... - zacząłem.
- Jonghyun jest teraz z naszym ojcem. Nie będzie nam przeszkadzał.
Zwęziłem wzrok.
- Co ty kombinujesz?
- Spaliście razem, co?
Zamarłem. Jak Jonghyun mógł jej to powiedzieć! Przez chwile mierzyliśmy się wzrokiem, aż w końcu wymiękłem i odwróciłem twarz.
- Co z tego? - spytałem w końcu, zirytowany.
- To, że oboje czujecie się teraz winni, a żaden z was nie ma żadnych podstaw, żeby tak się zachowywać!
- Co masz na myśli?
Usiadła naprzeciw mnie, a jej obszerna sukienka, oblała materiał kanapy.
- Powiem ci prawdę.
- Słucham? - moje źrenice rozszerzyły się.
- Kibum - powiedziała, bez cienie zawahania. - Opowiem ci wszystko od początku.
- Co mi opowiesz? – zająknąłem się, kiedy to do mnie docierało.
- Wyjaśnię ci, co takiego wydarzyło się rzeczywiście, te niespełna trzy lata temu.

6 komentarzy:

  1. Anno... wow...
    szczerze to nie wiem co napisać...
    W każdym razie za bardzo się ekscytuję "przeznaczeniem" :D Serio, normalnie jakby to co najmniej była moja historia albo coś O.o Na to opowiadanie zawsze czekam z zapartym tchem, bo wiem, że nigdy mnie nie rozczaruje ^^ Bohaterowie... tacy zagubieni... zawsze, kiedy wydaje mi się, że już już ma się wyjaśnić ty dorzucasz coś, co kompletnie zbija mnie z tropu i sprawia, że nie wiem co mam ze sobą zrobić. Jesteś moim mistrzem hahahah
    Ja nie wiem co zrobię, kiedy skończy się Przeznaczenie (mogloby sie wgl nie kończyc :P)
    Ale wole o tym nie myśleć... Sama już nie wiem co się wydarzy haha Tak bardzo chciałabym już kolejną część *.*
    Wiem, że w sumie ten komentarz nijak się ma do rozdziału, ale naprawdę... mam pustkę w głowie xD
    Oby Cię nigdy nie opuściła wena! ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko. Kolejny raz mnie zatkało. Po tym jak scenka OnSoo była taka słodka, takie coś z Tae ;oo I wgle, ciekawa jestem co teraz zrobi Sooyoung z tą wiedzą, że Oniu coś do niej czuje. No i co zrobi Oniu, jak nie będzie musiał jej już chronić? I na dodatek ta Jungah. Skoro opowie Kibumowi, dlaczego Jong się wtedy tak zachował, to znaczy, że chyba opowiadanie już powoli zmierza ku końcowi? ;( Eh, no i oczywiście JongKey kretyni, bo zamiast wszystko sobie wyjaśnić, znowu udają, że nic się nie stało -,-
    Co do 2Min...scenka z porwanie Tae była genialna. Tak bardzo trzymała w napięciu, a ten bandzior tak bardzo trafił w ich czuły punkt! Prawie się popłakałam. Chociaż z drugiej strony, ta scenka pokazała, że Minnie nie jest obojętny Choi, a Choi nie jest zimnym skurwysynem. A może otrzeźwiło go też to, że Taemin przyznał, że to on jest wszystkiemu winny? No i scenka w łazience jak z tego teledysku co mi pokazywałas^^ Czułam się jak Tae, ja nie wiem, jak ty możesz tak swietnie opisywać jego uczucia *_* Wreszcie się poddał i to było takie przełomowe. I Minho go pocałował! Tego się nie spodziewałam, chociaż oczywiście zamiast zostać przy Tae, to on sobie poszedł, i co, może powiesz mi teraz, że będzie udawać jak JongKey, że nic się nie stało? Grrr. Ciekawa jestem, jak potoczą się dalej ich relacje, skoro już nie będą tak często ze sobą przebywać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja... Ja nie wiem, co napisać, Anno... Ten rozdział jest chyba jednym z najlepszych jakie wyszły spod twojej ręki, czy tam klawiatury jak wolisz:P W każdym razie, kiedy doszło do porwania Minho i Taemina, dosłownie zalałam się łzami... Same ciekły mi po policzkach... I płakałam do samego końca. W ogóle nawet nie wiem od czego zacząć... Ale może od początku, dobrze? No więc tak - scena jak Onew i Soo tańczyli... Byłam w stanie to sobie bez problemu wyobrazić, więc dostałam nagłego akatu cukrzycy:3 Między nimi coś będzie, o taaak. Hm, co dalej... Potem kolejna (i chyba najważniejsza) rzecz - uprowadzenie naszych głównych bohaterów. Wiesz, czego żałuję? Że Taemin musiał aż zostać zakatowany, żeby Mniho W KOŃCU pokazał, co czuje do niego naprawdę. Czekałam na ten moment od kiedy zdarzyła się ta tragedia i Minho i Tae o wszystkim się dowiedzieli. Moje serce pękło, kiedy Chu Soo zapytał Minniego, czy kocha Minho. Oczywiście jak to ja zanim doszłam do tego fragmentu, to musiałam go sobie wcześniej przeczytać xD Ale to tak na marginesie. Odetchnęłam z ulgą kiedy policjanci wkroczyli do akcji i wyratowali 2Mina. Później był komisariat... Tak się ucieszyłam, że rodzeństwo Lee już nie jest podejrzane! Kamień z serca, poważnie^^ Ale potem... Kur*a mózg rozjebany dosłownie...(przepraszam za wyrażenia, ale inaczej nie potrafię w tym momencie) Oo Takie ogromne "wtf?!". Nie wiem, czy się cieszyć, czy wręcz przeciwnie... Chociaż... Zważając na to, ile czekałam, żeby Minho zrobił jakiś krok do przodu, to chyba jednak się cieszę, wiesz?<3 Sprawiłaś mi taaaką przyjemność! Dziękuję!*___* Jestem cholernie ciekawa jak się po tym rozwinie ten wątek:3 No, a teraz czas na JonKey xD Hehehehehe, szczerze? Cieszę się, że się ze sobą przespali. Nawet jeśli (i pewnie tak będzie) Kibum złamie serce swojego chłopaka (nigdy nie mogę zapamiętać jego imienia>.<). Jungah jest moją idolką XD Widać, że ma charakter^^ I w końcu wszystko się wyjaśni! Ale myślę, że za tym, co zrobił wtedy Jonghyun stoi jego ojciec... Jakoś go nie polubiłam i pewnie dlatego tak myślę. Ale może to prawda? No cóż, okaże się, kiedy dodasz kolejny rozdział.
    Tak więc Anno, życzę ci mnóstwo weny, żebyś jak najszybciej dodała następną część, bo nie mogę się jej doczekać!^^
    Pozdrawiam, Yuri<3
    PS.: http://www.shinee-dream-girl.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Same góry lodowe ostatnio u Ciebie widzę... Biedny Tae, na jego miejscu też bym miała dość. Co do Minho, to wydaje mi się, że wreszcie go zrozumiałam i teraz dziwię się dlaczego zajęło mi to aż tyle czasu. "Zamiast śmierci dostałem kolejny, chyba najtrudniejszy ze wszystkich," - kolejny co? Jinki i Soo jak zwykle cud, miód i sacharyna <3 Dawaj Soo, bardziej godnego zaufania faceta niż nasz kurczaczek, nie znajdziesz. x) Czyżby JongKey zmierzali ku prostej?? Zapewne to tylko moje pobożne życzenie.. Zawsze mogę sobie pomarzyć >< Czekam na opowieść Jungah~

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mogę przestać czytać tego rozdziału raz po raz. zmiany narracji tylko nakręcają tempo akcji. aż nie wiem, co napisać. jestem zachwycona tym rozdziałem. czytałam go o 3 w nocy, gdy wróciłam z wyjazdu, teraz dopiero komentuje. coś czuje, że przez następne parę dni, co chwila będę do tego fragmentu wracać.
    kurde, naprawdę, aż nie wiem, co napisać, tyle rzeczy się zdarzyło w tym rozdziale. chyba tylko moim pobożnym życzonkiem byłby jakiś fragment z perspektywy Minho... za dużo mogłoby zostać wyjaśnione. chociaż znając Ciebie jeszcze bardziej takim tekstem byś nam namieszała w głowach :)
    pozdrawiam :}

    http://wiezirodzinne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominuje cię do Liebster Award
    Szczegóły na moim blogu http://slowaukrytepodnutami.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń