piątek, 24 października 2014

Chodź, będziemy oswajać swoją samotność, ty i ja - oddaleni od siebie o setki niepocałunków i niedotyków.



Drogi Nieznajomy

Dobrze, że jesteś,
bo wczoraj znowu bolało mnie serce,
a ciągle nie mam pomysłu na życie.


Musisz mi pomóc,
bo od szesnastu dni pada deszcz
i życie powoli zaczyna mi się rozmywać.


                                   Jarosław Borszewicz - Dobrze, że jesteś

Mówiłeś mi to, co świadomość poopowiadała mi, że jest złe. Znasz moją przeszłość, piękny Przebiegły. Możesz maczać w niej palcami, tak jak zechcesz i to chyba najbardziej doprowadza mnie do szaleństwa. Świadomość, jak wiele o mnie wiesz. Widziałeś moje ukryte uczucia, takimi jakie są, nie takimi, jakie pokazuje je innym.
Nagość. Tak, to słowo chyba najlepiej oddaje mój stan, gdy twoje ciemne tęczówki przeszywają mnie na wylot. Sam wiesz dlaczego się nie poddam, chociaż wielu już wznosiło toasty za moją klęskę.
Powiedzieć, że tęsknię to nie potrafić nazwać uczucia. Otwórz mi nocą tylnie wejście w swoim umyśle. Spotkajmy się myślami, kiedy nie możemy objąć ramionami.

N.
***

Kiedy zmierzając holem przy wejściu do hotelu poprawiałam mankiety koszuli przede mną ukazał się wesoło uśmiechający chłopak. Jego szeroki uśmiech i jasne, trochę rozczochrane włosy, błyszczały na tle szklanych drzwi obrotowych. Pokręciłem głową z dezaprobatą i jakimś ciepłym uczuciem, które zawsze mnie wypełniało, kiedy go widziałem. Jego zwichrzona fryzura podskakiwała, kiedy biegł w moim kierunku.
- Kibum - uśmiechnąłem się.
- Cześć Minho - kąciki jego ust uniosły się jeszcze wyżej, po czym okręcił się w około patrząc do góry. - Woah...! To twój hotel?
- Prawie - zaśmiałem się.
- Niesamowity!
- Co cię do mnie sprowadza?
- Chciałem się przywitać, w końcu to mój pierwszy raz, kiedy mogę chodzić, gdzie chce i nikt mnie nie kontroluje.
Założyłem ręce.
- Nie wierze, że Jonghyun nie sprawdza sto razy dziennie, czy przypadkiem nic ci się nie stało.
Zarumienił się lekko, odwracając wzrok.
- Coś ty... ma dużo pracy.
Splątał dłonie za plecami i ponownie się uśmiechnął. Odkąd pamiętam miałem wrażenie, że Kibum nie dorasta, a po prostu rośnie. Otaczała go aura niewinnego, przyjaznego spojrzenia na rzeczywistość. Zawsze szukał we wszystkim pozytywnego aspektu i dawał każdemu bezgraniczny kredyt zaufania.
- Poza tym - dodał - umówiłem się z nim tu popołudniu.
- W takim razie hotel jest do twojej dyspozycji. Możesz coś zjeść w restauracji, albo odpocząć w moim gabinecie.
Kiwnął głową, a ja kątem oka zauważyłem, jak Taemin niesie jakąś paczkę do windy.
- Wpadnę do ciebie później, ok? - spojrzałem na Kibuma.
Kiwną głową. Uśmiechnąłem się i ruszyłem za Taeminem. Jednak ku jego nieszczęściu, wpadł na moją siostrę, za nim zdążyłem wsiąść za nim do windy.

***

Czekając na Jonghyuna w restauracji spoglądałem co jakiś czas na zegarek. Popijając kawę, wróciłem do trochę wcześniejszych lat naszej znajomości...

3 lata wcześniej.

Był chłodny wieczór, a na niebie mgła zasłaniała wszystkie gwiazdy, kiedy odwiedził mnie tego dnia Jonghyun. Miał wysoko postawiony kołnierz granatowego płaszcza. Za długa grzywka opadała mu na jedno oko, a jego wargi ściskały dymiący papieros. To była jedna z tych jesieni podczas trwania naszej znajomości, kiedy Jonghyun wydawał się bardzo buntować wobec otaczającego go świata.
Zmierzwiłem w biegu włosy, aby zakryć swoją twarz i podbiegłem do bramy. Chłopak wyjął z ust papierosa i upuścił go na ziemie, gasząc czubkiem buta.
- Palenie bardzo szkodzi na zdrowie - wyszeptałem onieśmielony jego przeszywającym, ciemnym spojrzeniem. Od pewnego czasu czułem się strasznie niezręcznie w jego towarzystwie i nie potrafiłem zrozumieć dlaczego. W końcu jeszcze nie tak dawno śmialiśmy się razem, rzucając w siebie śniegiem i czytając
- Wiem, dlatego nie palę przy tobie.
Wyciągnął do mnie rękę, a jego palce znalazły się na moim podbródku, unosząc go ku górze.
- Jeśli chciałeś ukryć ślady pobicia - powiedział rzeczowo, jak lekarz na obdukcji - trzeba było machać tymi włosami w środku budynku, a nie na linii mojego wzroku.
Przejechał kciukiem po moim policzku, ochładzając lekko moją zaczerwienioną buzie. Odwróciłem wzrok, ukrywając palącą buzię. Puścił mnie i włożył dłonie do kieszeni.
- Kto ci to zrobił?
Zaczęło się. To było pokrzepiające, że chciał mi pomagać, jednak mimo wszystko nie mogłem polegać na nim zawsze i lecieć do niego z każdym problemem. Szczególnie, że oberwałem z powodu właśnie tego, że wielu osobom w sierocińcu nie podobały się moje zabezpieczone plecy.
- To nic wielkiego - wzruszyłem ramionami. - Nie zawsze da się uniknąć tutaj bójki.
Zwęził spojrzenie, ściskając lekko usta.
- W piątek mam wolne popołudnie, moja mam wyjeżdża ze swoim nowym chłopakiem.
Kiwnąłem głową. Temat matki Jonghyuna  to zawsze była dlamnie trudna do zrozumienia sprawa.
- Tak czy siak... Mógłbyś wpaść do mnie na noc. Zawsze to jedna noc poza tymi murami. Nie martw się dyrektorką, mam na nią swoje sposoby.
Moje serce przyspieszyło, kiedy usłyszałem jego słowa. Być w domu Jonghyuna? W jego pokoju? Zobaczyć jak mieszka? To byłoby jak spełnienie marzeń...

***

Kiedy skończyłem pracę, którą zadała mi Elizabet zszedłem do recepcji. Wydawało mi się, że nie jestem podatny na uroki życia uczuciowego i już dawno wypaliłem w sobie fascynacje do zgłębiania duszącego w piersi uczucia jakim jest miłość. Do czasu.
Kiedy bębniłem palcami o blat na recepcji, czekając na przesyłkę kuriera, do hotelu wszedł mężczyzna w średnim wieku. Kiedy nasz wzrok na chwile się przeciął mimowolnie moja ręka zatrzymała się w powietrzu. Te czarne tęczówki z niebieskimi plamkami widziałem tylko u jednej osoby. U mojej matki.
Miała wyjątkowe oczy, lekkie spojrzenie o delikatnym refleksie bryzy unoszącej się na tle morza. Myślałem, że takie oczy zdarzają się tylko raz na milion. To było trochę rozczarowujące uczucie, ale jednocześnie moje serce przyśpieszyło, jakbym poczuł ponownie przy sobie jej obecność.
Mężczyzna był podenerwowany. Chodził niespokojnie, jakby nie wiedział od czego ma zacząć, ani czy w ogóle powinien tu być. Będę tego żałować, a mimo to idę w jego kierunku. Jak magnes przyciągany bezwiednie do celu.
- Czy mogę w czymś pomóc? - spytałem, w nietypowy dla siebie, przyjazny sposób. Prawdopodobnie wrażenie mamy wyciągało na wierzch wszystkie pozytywne emocje.
- Pracujesz tutaj? - uśmiechnął się nieśmiało.
- Tak.
- Ja... mam na imię Jun, ja... ach, to się nie uda.
- Co takiego? - spytałem stanowczo zbyt pochopnie budząc w sobie zainteresowanie,
Usiedliśmy w kącie, a Jun opowiedział mi jak się tutaj znalazł. Jego była dziewczyna znajdowała się właśnie w tym hotelu, po tym jak ich rodziny zmusiły ich do zerwania. Hana była malarką, a Jun uczył się na lekarza. Poznali się jeszcze w szkole średniej i przez dłuższy czas musieli ukrywać swój związek, ponieważ rodzice obojga z nich od bardzo dawna szczerze się nienawidzili. Można by powiedzieć - współcześni Romeo i Julia.
- Widzisz Taemin - powiedział chłopak, chowając twarz w dłoniach. - Tamtego dnia, kiedy rodzina dowiedziała się o naszym związku, zareagowałem jak dupek. Jej krewni obracają się bardzo artystycznych dziedzinach zawodowych i prowadzą wiele galerii sztuki. Jednak mój ojciec nie uważa tego zawodu za przyszłościowy i to był pierwszy zarzut jakim została obrzucona przez mojego ojca, że nigdy nie będzie w stanie zarobić na tych swoich głupotach. Nawet jeśli teraz pochodzi z bogatej rodziny.
- Nie zgadną, twój ojciec jest lekarzem?
- Tak.
- Pozwoliłeś jej odejść?
- Zatkało mnie... Chciałem ją chronić, naprawdę! Jednak czułem się, jakbym zdradzał rodziców, którzy zapewniali mi, ich jedynemu synowi, wszystko co najlepsze.
- Więc co chcesz teraz zrobić? - spytałem patrząc na niego z ukosa.
- Przeprosić ją - wyjąkał. - Powinienem był od razu to zrobić, ale zabrakło mi odwagi. Chce dla niej skończyć z podporządkowywaniem się rodzicom, nawet jeśli czeka mnie za to odcięcie finansowe.
- Dlaczego Hana zatrzymała się w hotelu?
- Nasza wspólna przyjaciółka powiedziała mi, że mają tu najlepsze spa w Seulu. Poza tym chciała wyrwać się z domu, gdzie wszyscy mówili jej, że skończy ze mną właśnie tak.
Kiedy mężczyzna mówił o swojej narzeczonej, widziałem w jego oczach to czego tak bardzo nie rozumiałem i nie znałem – miłość. To uczucie  wzięło górę nad rozsądkiem bycia odpowiedzialnym w pracy powierzonej mi przez Minho.
– Pomogę ci.
- Naprawdę?
Zobaczyłem błysk w oczach Juna i to tylko bardziej zmotywowało mnie do działania. Chciałem to zobaczyć - szczęśliwe zakończenie. Przekonać się, że ta dziewczyna na górze równie mocno pragnie spotkania z tym mężczyzną.
Korzystając z przywileju bycia pracownikiem hotelu i wchodzenia tam gdzie zechce, ukradłem zapasowy klucz do pokoju Hany, równie szybko i niepostrzeżenie, jak prześlizgnąłem się z Junem na jej piętro.
- Nie będziesz miał zbyt wiele czasu jeśli twoje dziewczyna głośno cię przywita –ostrzegłem mężczyznę. – Poza tym na pewno mają więcej kluczy do tego pokoju.
- Rozumiem, dziękuje.
Kiedy zniknął za drzwiami pokoju nr 218, usłyszałem zaskoczony głos Hany. Zagryzłem wargę zaczynając odliczać w myślach minuty do zjawienia się ochrony. Ciśnienie dopiero mi podskoczyło, kiedy na horyzoncie zobaczyłem Minho.
- Recepcjoniści przekazali mi, że zwinąłeś im klucz do pokoju - powiedział ze złością.
Najwyraźniej nie byłem tak sprytny, jak myślałem. Na moją niekorzyść na pewno nie przemówiło jeszcze większe podniesienie się głosu kobiety w pokoju.
- Kogo ty tam wpuściłeś! – krzyknął Minho. – Do cholery, zaraz będzie tu ochrona, ale za nim dostane zapasowy zestaw kluczy w środku może stać się coś złego!
Poczułem, jak klucze w mojej dłoni prawie wypadają mi z uścisku. Minho szybko to zauważył. Schowałem rękę za siebie. Jeśli do tej pory Minho był zły to teraz dopiero się wkurzył.
- Taemin – syknął stanowczo. – Oddaj mi te klucze.
Pokręciłem głową.
- Taemin. – ruszył w moim kierunku.
Był wyższy i silniejszy niż ja. Nie mogłem się z nim mierzyć siłą. Postanowiłem więc ruszyć głową. Czego Minho mi nie zrobi... Klucze wylądowały w moich bokserkach. Minho zatrzymał się i otworzył z niedowierzaniem usta.
- Myślisz – syknął. -  Doprawdy, naprawdę myślisz, że ich stamtąd nie wyciągnę?
Usłyszeliśmy płacz i w tej samej chwili Minho ruszył na mnie, łapiąc za nadgarstek. Próbowałem się wyrwać jednym szybkim szarpnięciem, ale moja siła sprawiła tylko, że prawie na niego wpadłem. Odskoczyłem, jak oparzony. Całą siłą zapaprałem się butami o powietrznie holu, ale w efekcie ślizgając się, zjechałem do pozycji siedzącej.
-  Taemin, co ty wprawiasz!
Chciał mnie podnieść, ale tym razem moja masa ciał okazała się lepiej rozkładać na ziemi i nie miał już takiej prostej możliwości podniesienia mnie. Zacisnął usta i za nim się obejrzałem siedział na mnie okrakiem, przyciskając moje nadgarstki do ziemi.
- Wyciągniesz te klucze czy nie? – spytał, ale nie aby grać na zwłokę. To było ultimatum, a jego oczy mówiły mi, że jeśli tego nie zrobię weźmie klucze siłą.
- Nie - wydusiłem.
Jego usta zacisnęły się, a on przez ułamek sekundy się zawahał. Przez ułamek sekundy widziałem w jego tęczówkach jakąś obawę. Jednak nie była to obawa o złamanie swoich zasad, a zaskakująco, obawa przed przekroczeniem mojej własnej granicy. Po tej sekundzie puścił moje nadgarstki i zaczął rozpinać moją koszulę, a właściwe rozrywać, wyciągając ją ze szlufek moich spodni. Kilka guzików potoczyło się po podłodze, moje palce znalazły się na jego klatce piersiowej. Chciałem go odepchnąć, ale moje ręce były tak wiotkie, że nawet go nie ruszyłem. Klamra od paska świsnęła mi przed oczami, a ja zamarłem. Złapałem go za rękę, a on wykrzyknął.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz dać mi tego klucza!?
Niespodziewanie nasze oczy się spotkały, a on zastygł. Jego dłonie pozostały na moim rozporku, a oddech przestał napędzać poruszające się w powietrzu cząsteczki atomów.
Dlaczego to robiłem? Bo chciałem zobaczyć miłość. To było łatwe. Odpowiedź była łatwa. Tylko cholerne wypowiedzenie jej na głos było trudne. Zadrżałem. Jego oczy się rozszerzył.
Dopiero po niekończącej się minucie miałem wrażenie, że ktoś nacisnął play i świat znowu ruszył. Spojrzeliśmy za siebie, bo ochrona właśnie dotarła na górę i nie była sama. Kilkanaście par oczy wpatrywało się w nas z zaskoczonym wyrazem twarzy. Szczególnie Elizabet wyglądała, jakby nie wierzyła w to co widzi. Faktycznie, wyglądaliśmy dziwnie w takiej pozycji. Ja do połowy rozebrany i właściwie jak ofiara gwałtu, a Minho siedzący na mnie i przyciskający mnie do podłogi.
Choi opanował się pierwszy, podrywając się do góry z zażenowaniem na twarzy. Wyrwał klucz z ręki jednego z ochroniarzy i popędził z powrotem do drzwi. Od dłuższego czasu nie słyszeliśmy żadnych odgłosów zza ściany i zacząłem zastanawiać się, jak to interpretować. Może rzeczywiście źle odczytałem intencje Juna. Zacisnąłem usta wstając na nogi.
Minho pchnął energicznie drzwi i naszym oczom ukazała się para wtulonych w siebie ludzi. Dziewczyna tłumiła lekki szloch w ramionach Juna, a on gładził ją po włosach. Zapiąłem pasek, przywołując na twarz trochę opanowania, jakbym wcześniej wcale nie był zdenerwowany i niepewny podjętej w emocjach decyzji.
- Taemin! - mężczyzna wreszcie nas dostrzegł, a dziewczyna uśmiechnęła się do nas nieśmiało. - Hana zgodziła się zostać moją żoną!
Zgromadzona grupa gapiów odetchnęła z ulgą, rozchodząc się i mrucząc coś do siebie, a kilkoro osób stwierdziło, że przecież nie stało się nic wielkiego. Zapiąłem kilka pozostałych w mojej koszuli guzików, siląc się na przyjazny uśmiech wobec Juna, ale Minho, który właśnie wracał do siebie z ataku szoku, zmroził mnie spojrzeniem. Nie wiem, czy czuł ulgę, że nic się nie stało, ale wyraźnie dobre zakończenie nie miało dla niego znaczenia i za chwile miał zamiar dać mi niezłą burę.
- Taemin - powiedziała Hana, ściskając bluzkę dłonią, na której pobłyskiwał pierścionek. - Dziękuje, że pomogłeś Junowi. Gdyby nie ty, może nigdy byśmy już się nie spotkali. Jutro miała wyjechać z kraju za granice.
Wzruszyłem ramionami, aby pokazać, że to nic takiego. Chociaż tak naprawdę, jej szczęśliwe spojrzenie dziwnie mnie rozgrzewało.
Pożegnaliśmy się, kiedy wsiadali do samochodu, starając się nie zmoknąć od deszczu. Usłyszałem głośny grzmot, kiedy zmierzyłem się twarzą w twarz z Elizabet. Zachmurzone niebo nie przepuszczało ani odrobiny światła.
- Nie masz żadnych granic moralności - syknęła, a błysk na niebie rozświetlił jej twarz. - Doigrałeś się. Najlepsze jest to, że sam przyniosłeś mi na tacy powody, aby móc renegocjować zerwanie umowy, którą zawarłeś z naszym ojcem.
Zagryzłem wargę i poczułem strach. Kiedy pomagałem Junowi nie sądziłem, że narobię takiego zamieszania. Tymczasem dostarczyłem kłopotów pracodawcy, a przecież moim obowiązkiem było zapewnianie mu spokoju i przyjemności. Ukradkiem oka zobaczyłem Minho. Szukałem w nim jakiejś oznaki, że jak zwykle wstawi się jakoś za mną przed siostrą. Jednak tym razem jego twarz był zacięta, a on starał się unikać moje wzroku.
Poczułem atak paniki. To nie mogło się tak skończyć. Nie mogłem stracić tych pieniędzy. Za bardzo ich potrzebowałem. Byłem idiotą. Dlaczego nie siedziałem cicho. Dlaczego musiałem wychylić się z czymś takim. Przed oczami stanęło mi ciemne pomieszczenie. Klatka, która otaczała mnie przez ostatnie lata mojego życia. Moje serce uderzyło mocniej i odbiło się echem w tamtych czterech ścianach, które oplatały pnącza ciemnych kwiatów. To, co tu i teraz, to była moja ostatnia szansa. Nawet jeśli miałem stracić tu cała resztę honoru, jaka jeszcze mi pozostała, musiałem to uczynić.
Zacisnąłem dłonie i wiedziałem już, że nie zostało mi nic poza jednym. Pochyliłem głowę, zasłaniając oczy włosami, po czym upadłem na kolana, tuż przy nogach Elizabet.
- Błagam - szepnąłem. - Wybacz mi.

***

Mimo, że nie taki był mój plan, kolejny raz zerkałem przez szyby na podjazd do hotelu. Elizabet była bezwzględna. Kazała stać Taeminowi na deszczu aż nie pozwoli mu wejść do środka. Chociaż sam nie byłem lepszy... Czy karanie go w taki sposób to było jakiejś wyjście?
- Uparty ten dzieciak - usłyszałem głos jednego z pracowników sprzątających. - Może powinniście mu  już odpuścić? W końcu to wasz kuzyn.
Spojrzałem na niego wytracony z zamyślenia. Wyjąłem jedną dłoń z kieszeni spodni i oparłem ją o szklaną szybę przy wejściu do hotelu.
- Zachował się bardzo lekkomyślnie.
- Ale wyraźnie tego żałuje, niech pan popatrzy - powiedział mężczyzna z jakimś rozczuleniem i popchnął dalej wózek ze środkami czyszczącymi.
Westchnąłem. To nie było raczej żałowanie, a zwyczajna desperacja w zatrzymaniu umowy. Tylko skąd w nim aż taka desperacja, która popchnęła go tak głęboko, że żadna pojęcie dumy nie funkcjonuje już w jego słowniku?

***

Byłem już tak mokry, że nie robiły mi różnicy kolejne strumienie wody spływające po moim ciele. Chłód stał się już tylko miarodajnym uczuciem, które dochodziło do mnie gdzieś z daleka.
- Wejdź do środka.
Nie odwróciłem się nawet o milimetr, kiedy Minho stanął kilka kroków ode mnie w miejscu, gdzie kończyło się zadaszenie.
- Wejdź do środka - powtórzył spokojnie, ale z naciskiem.
Pokręciłem głową, a kolejne dawka wody ściekła mi za koszulkę. Lekki podmuch wiatru otarł się o moje ciało sprawiając, że odruchowo zadrżałem.
- Myślisz, że jak się tu wykończysz, to będzie dobrą rekompensatą za poniesione przez nas szkody? - syknął. - Kolejny raz zachowujesz się nierozsądnie.
Pokręciłem znowu głową, chociaż nie wiem na co tak właściwie odpowiadałem w ten sposób. Usłyszałem, jak Minho się spina, a następnie wychodzi na deszcze. Złapał mnie za ramiona i okręcił w swoją stronę. Mokre włosy zatańczyły mi przed oczami, gdy zostałem zmuszony do spojrzenia mu w oczy. Musiał być naprawdę wściekły, skoro robił taką scenę przed hotelem. Zacisnąłem usta.
- Przestań - wyrzuciłem. - Chce odpokutować za to co zrobiłem.
- To zrób to w mniej idiotyczny sposób! - potrząsną mną ze złością.
- Takie było moje zadanie i wykonam je do końca.
- Oszalałeś?
Mierzyliśmy się wzrokiem, kiedy deszcz wzmógł jeszcze bardziej. Uświadomiłem sobie, że kłócę się z moim pracodawcą, co nigdy wcześniej się nie zdarzało. Zacisnąłem dłonie, opuszczając ramiona.
- Proszę, nie zrywaj umowy - wyjąkałem zaskakując chyba bardziej siebie swoją uległością, niż jego. Moje usta zadrżały, a on przestał mną potrząsać. - To ty tu rozkazujesz. Zrobię, co zechce, tylko... proszę...
Minho wyglądał przez chwile, jakby zastanawiał się o czym właściwie bredzę, aż w końcu na jego twarz znowu wstąpiła wściekłość.
- Masz racje - puścił mnie, odchodząc do tyłu kilka kroków. - To ja tu rozkazuje i masz mnie do cholery słuchać! - zdarzałem słysząc jego nagły, mocny ton głosu. - Więc zabieraj stąd ten uparty tyłek i właź do środka!
Moje oczy rozszerzyły się, a usta rozchyliły. Wpatrywał się we mnie, a właściwie przyciskał do ziemi swoją charyzmatyczną postawą. Byłem szczerze zaskoczony jego tonem głosu i tym, jak wykorzystał nagle swoją pozycję. Naciągnąłem na ramie skrawek mokrej bluzy i posłusznie wykonałem to czego ode mnie zażądał. Czułem się jak pod ostrzałem, idąc do windy. Ściekało ze mnie na podłogę i miałem wrażenie, że choć było mi zimno, moje ciało było rozpalone. Minho wsiadł ze mną do windy, a w powietrzu wyczuwałem, że nie zeszły z niego emocje po tym niespodziewanym użyciu władzy.
Weszliśmy do pokoju nawet nie zapalając za sobą światła. Światła błyskawic przecinających niebo błyskały za szybami, a ja stałem jakbym był u niego pierwszy raz.
- Ściągaj te ciuchy i załóż coś suchego.
Poczułem lodowaty chłód płynąc z jego głosu. Był zły. Naprawdę zły. Usiadł na kanapie nawet się do mnie nie odwracając. Dziwne. Było coś ciężkiego do zaakceptowania w jego postawie, co nagle się we mnie zbudziło. Jednak nic nie mówiąc wykonałem jego polecenie. Kiedy wróciłem, z luźno rzuconym na włosy ręcznikiem, nadal wyglądał tak samo. Zacisnąłem usta. Dlaczego to analizowałem? To nie miało sensu, a rysowało tyle emocji.
- Czego ty ode mnie oczekujesz Minho? - powiedziałem zaskakując sam siebie, że pytałem o to tak wprost. - Raz nie chcesz się do mnie zbliżać i przeczekać tę umowę po prostu nic nie robiąc. Potem chcesz żebym wykonał umowę na takich zasadach, jak zwykły pracownik, bo nie zamierzasz traktować mnie, jak zabawkę, z którą można robić co się chce. A teraz nagle chcesz bawić się w mojego pana i sprawdzić ile twoich rozkazów jestem w stanie wypełnić bez słowa protestu?
- A ty znowu o tej umowie!  - warknął podnosząc się i obracając w moją stronę.
- Jasne, że znowu o niej! - również podniosłem głos. - To nie moje wina, że nie wiem czego ode mnie oczekujesz! Mam prawo czuć się pogubiony, kiedy podpisuje jakiś papierek, a potem ty wywracasz zasady jego działania do góry nogami!
- Więc czego chcesz! - krzyknął. - Tego? - zbliżył się. - Mam cię ustawić tak, jak pisze w tej idiotycznej umowie i wykorzystać tak bardzo, aż nie zostanie w tobie nawet odrobina godności!?
Zacisnąłem dłonie.
- Może to byłoby lepsze niż ciągłe mieszanie mi w głowie!
- Bardzo proszę! - wykrzyknął. - Chcesz tej umowy!? To będziesz ją miał!
Za nim zdążyłem zrozumieć, że naprawdę mówi serio, pociągnął mnie z całej siły za nadgarstek, drugą ręką przyciągając za kark. Jego wargi rozwarły mi usta w momencie, kiedy złapałem ostatni wdech. Zacisnął palce na mojej skórze, a jego usta zagłębiły się w moich. Bałem się poruszyć i ledwo zdusiłem piśnięcie, kiedy przycisnął mnie do siebie jeszcze bliżej, a jego place wplotły się w moje mokre włosy. Nie byłem przygotowany na taki ruch z jego strony i nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Gdyby to był normalny klient, bez zadawania pytań oddałbym pocałunek. Jednak to był Minho...
Był dziwnie ciepły. Nie wiem. Albo ja byłem taki zmarznięty, albo on był taki gorący. Moje szeroko otwarte oczy powoli zaczęły przysłaniać opadające powieki, a moje nogi stały się jakieś słabe. Minho chyba to wyczuł, bo nagle jego usta straciły kontakt z moimi. Miał przyspieszony oddech i spoglądał na mnie z odległości kilku centymetrów. Nadal ściskał mnie w swoich objęciach.
- Taemin?
Podniosłem wzrok, ale ciało nie bardzo chciało mnie słuchać. Moje dłoń opadł swobodnie wzdłuż mojego boku, a ja straciłem kontakt z rzeczywistością.

***

Za oknem nadal padało, ale burza wydawała się już cichnąć. Usiadłem na brzegu łóżka. Jeszcze chwile temu był tu lekarz, aby odłączyć kroplówkę od ręki Taemina. Kiedy zanosiłem go do pokoju był tak lekki i wiotki jak piórko. Doktor stwierdził, że to przeziębienie, ale Taemin wyglądał na tak wycieńczonego, że postanowił podać mu dożylnie coś co szybciej go wzmocni.
W pomieszczeniu panowała ciemność. Spojrzałem na jego twarz. Był blady, a gęste włosy rozkładały się wokół jego głowy, jak ciemna aureola. Był spokojny. Jego klatka piersiowa unosiła się regularnie, a zacięty do tej pory wyraz twarzy, nie miał już w sobie nic ze wściekłości.
Westchnąłem i oparłem łokieć na udzie. Przeczesałem włosy dłonią, po czym położyłem ją na czole, zasłaniając sobie oczy zmierzwionymi kosmykami. Co we mnie dzisiaj wstąpiło? Kim był ten wściekły gość, który używał jakieś chorej władzy i wyżywał się na niczemu winnym chłopaku? Co gorsza, kim był ten, który go pocałował?
Nigdy nie posunąłem się do bawienie kimś, ani wykorzystywania go w sposób, który przekraczał jego granice. Nie pocałowałbym kogokolwiek, gdziekolwiek, po jakąkolwiek cholerę nie związaną ze szczerymi uczuciami. Więc co? Zrobiłem to, bo to coś dla mnie znaczyło? Chciałem go pocałować?
Poza szczeniackimi czasami szkoły, kiedy to razem z Jonghyunem próbowaliśmy różnych rzeczy, jak to niemądre, rozpieszczone dzieciaki z bogatej rodziny, nie myślałem nawet o całowaniu z chłopakiem.

***

Zbudziło mnie światło zza okien. Nie wiem, jak znalazłem się w swoim pokoju, ale czułem, że nie jestem w nim sam. Spojrzałem na Minho, który siedział obok mnie, opierając się plecami o ramę łóżka. Kiedy powoli otworzył oczy nasze spojrzenia się spotkały. Nasz pocałunek z wczorajszego wieczora wrócił do mnie, powoli, klatka po klatka. Po jego spojrzeniu wiedziałem, że on także pamiętał go tak intensywnie, jak ja. Promienie wschodzącego słońca przedzierały się przez szklane okna, rozświetlając jego twarz.
Było jakoś inaczej między nami, a ja czułem się jakoś bezpieczniej. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu, czułem się spokojnie. Ten stan, który mnie owładną pociągał za dawno nie używane sznureczki w mojej głowie. Przewróciłem się na bok w jego stronę. Wyciągnąłem rękę spod kołdry i powoli położyłem ją na jego klatce piersiowej. Przesunąłem dłonią po idealnie wyprasowanej koszuli. Musiał się przebrać po wczorajszej ulewie. Jego ciało spięło się w odezwie na mój dotyk, ale mnie nie odepchnął. Westchnąłem, czując się jeszcze trochę niewyraźnie. Pociągnąłem go za skrawek marynarki, a ona posłusznie opuścił się trochę w dół, opierając na łokciu. Nasze spojrzenia ponownie się napotkały. Moje palce powędrowały pod jego marynarkę. Przejechałem nimi po jego plecach, czując jak jego ciało było ciepłe. Pachniał, jak dobrze zarabiający mężczyzna. Jego zapach był jednocześnie intensywny i wyszukany. Przysunąłem się do niego bliżej, a moja dłoń wróciła na jego klatkę piersiową. Owinąłem sobie wokół dłoni jego krawat i pociągnąłem go za niego, tak że teraz nasze usta znajdowały się tuż na przeciw siebie. Moje ciśnienie zaczęło wzrastać. Nie podejrzewałem, że będę dobrowolnie pragną seksu z klientem. Nachylał się nade mną, a spod wachlarza jego ciemnych rzęs wyczytałem, że on także jest rozpalony. To było poranne, nieco leniwe porządnie, jak rozbudzanie się po długim śnie. Jakby przez przymknięte okna, w świeci trochę na jawie, a jeszcze trochę w marzeniach, dotknąłem moimi ustami jego. Przechyliłem głowę i delikatnie pogłębiłem pocałunek, zagłębiając się w jego ciepłe wnętrze. Prawie przerwałem, kiedy niespodziewanie poczułem jego rękę na moich plecach. Zagarnął mnie do siebie, zjeżdżając palcami coraz niżej. Oddał pocałunek, stopniowo przejmując inicjatywę. Jego język przesunął się po moim rozpalając moje pożądanie.
Było mi zbyt dobrze. Przez to uczucie, w tamtym momencie nie czułem się tak, jakbym sprzedawał swoje ciało, ale jakby to była zwyczajna randka między dwojgiem ludzi, która skończyła się w łóżku. Jego dłonie powędrowały pod moją koszulkę, delikatnie pieszcząc moje ciało. Ustami zjechał wzdłuż mojej żuchwy, schodząc na moją szyje. Odchyliłem lekko głowę, pozwalając mu znaczyć językiem mokre ślady na mojej skórze. Między nogami czułem, jak jego penis zaczyna na mnie napierać. Przyciągnąłem go do siebie za pasek spodni, wciskając moje udo między jego nogi. Kiedy to zrobiłem, uścisk Minho wzmocnił się, a palce powędrowały w dół moich pleców. Jego dłonie wślizgnęły się pod materiał moich spodni dresowych i zacisnęły na pośladkach. Westchnąłem, przygryzając wargę.
Jakieś słowa chciały wpłynąć na moje usta, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Najprawdopodobniej codzienna porcja śniadania przyjechała dzisiaj wcześniej. Minho zastygł uspokajając oddech, a kiedy nasze oczy się spotkały poczułem się spięty. Spięty tym, jak na mnie patrzy. To nie było takie spojrzenie, które widywałem w oczach podnieconych gości. To było coś więcej, coś innego, coś co dawało mglistą nadzieję na to, że ktoś patrzy na mnie, a nie przeze mnie...

19 komentarzy:

  1. Heloł~.
    Tęskniłam za tym. To w sumie była moja pierwsza myśl, po zobaczeniu informacji o rozdziale na bloggerze. Martwiłam się, że być może porzuciłaś to opowiadanie, nie było żadnych znaków od Ciebie. Ale, cóż, wszystko wyszło jednak na dobre. I okazuje się, że takie długie czekanie sprawia, że sam rozdział czyta się przyjemniej.
    Zastanawiam się, jak wszystkie buzujące we mnie emocje połączyć w jakieś sensowne zdania, ale to chyba nie wyjdzie, więc wybacz.
    Czytałam to dzisiaj w nocy, około drugiej rano, ale byłam już tak zmęczona, że pozwoliłam sobie skomentować to dopiero dzisiaj. Mam nadzieję, że nie masz do mnie o to żalu.
    Błędy były (zazwyczaj końcówki), ale do nich przejdę na koniec. Co do samej fabuły:
    Ten rozdział powodował u mnie wielkie „wow”. Nie spodziewałam się, że Minho będzie aż tak zdenerwowany, a co więcej, jego podmiotem zdenerwowania będzie właśnie Taemin. Ale cóż, to jedynie pokazuje, że umiesz doskonale opisać charaktery postaci, nie robiąc z nich sztucznych, „zawsze dobrych”, albo „zawsze złych” bohaterów. To samo w związku z Lee. On też nie jest jednak wyprutą z emocji męską prostytutką, której nic nie obchodzi. Zdaję sobie jednak sprawę, że wielkie znaczenie miały oczy Juna. Ale – liczy się czyn.
    Samo to schowanie kluczy do bokserek. TAEMIN, NAPRAWDĘ? Nie wiem, dlaczego on wpadł na tak idiotyczny pomysł, naprawdę nie wiem. Mógł… mógł… no w sumie, nic innego mu nie zostało, więc niech już będzie. :x
    Jun i Hana byli super, dopingowałam, żeby wszystko się dobrze skończyło. Niestety, wydaje mi się, że ani Minho, ani tym bardziej Elizabet się tym nie przejęli. A przecież, to byłaby całkiem niezła reklama hotelu. Kto by nie chciał, żeby osoba, która z Tobą zerwała, wpadła do Twojego pokoju bez zapowiedzi, mając klucz od nastolatka pracującego dla szefa hotelu?
    I jeszcze ten moment desperacji Taemina… Nie sądziłam, że upadnie na kolana i jeszcze będzie błagał Elizabet, żeby ta mu wybaczyła. To w sumie pokazało, jak poważnie bierze ten kontrakt. Och, i wciąż jestem ciekawa – zapewne jak wszyscy – dlaczego aż tak zależy mu na tych pieniądzach… Dług może? Albo chęć pomocy komuś? Nie, lepiej nie zgadywać, bo zaraz uśmiejesz się z politowania.
    Wydawało mi się, że Taemin z powrotem stał się człowiekiem, którego w sumie nic nie interesuje, kiedy stał w tym deszczu przed budynkiem. Swoją drogą – naprawdę ciekawa kara. Ale jego późniejsze słowa, że chce on za to odpokutować całkowicie zmieniły mi pogląd na tę postać.
    I jeszcze Minho tak bezczelnie używa swojego stanowiska (znaczy, w kontrakcie), wstydziłbyś się! Co się stało z tamtym milusim, kochanym Żabolem?
    Taemin do zdeprawował.
    Suchy żarcik sceniczny.
    Powiem Ci, że byłam przerażona, kiedy Taemin zasłabł. Martwiłam się, czy może jest na coś chory, ale takiego poważnego, ale później przypomniałam sobie, że STAŁ W DESZCZU. Elizabet, nic, tylko gratulować.
    Za to ostatnia scena! O, ta była urocza. Dokładnie ją widziałam, całość miała kolory beżu i może takiego łososiowego… Słońce wpadało przez duże okna, a jedwabne firanki powiewały na wietrze… I jeszcze to wielkie łóżko z pomiętą, białą pościelą i Minho, siedzący obok niego w wielkim, wygodnym fotelu… Taemina za to widziałam w samej, białej koszuli od Calvina Kleina, ale Twój dopisek, że miał na sobie dresy wszystko mi zepsuł. xD
    Ich pocałunek był taki dkfndjskvnjksdnbvjksfd < --- aż sama nie wiem, jak inaczej to ująć. A akt seksu między nimi (początkowego, prawda) wydawał się tak delikatny, że nie byłam skrzywiona, czytając to. Takie właśnie są najlepsze.
    Okej, a teraz błędy.
    Jak mówiłam wcześniej, naprawdę nie było ich dużo, głównie właśnie końcówki. Zapamiętaj tylko jedno. W narracji pierwszoosobowej czasowniki zawsze będą na końcu miały literkę „ę”, nie „e”. Mówię to, ponieważ doszukałam się paru takich przypadków.
    Cóż, to tyle.
    Powodzenia w pisaniu nowego rozdziału, wiedz, że niecierpliwie na niego czekam!
    Levi. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do błędów zgadzam się jak najbardziej. Szczerze mówiąc tekst trafił tu bez żadnej korekty, bo nie miałam czasu... :P Jednak jestem bardzo szczęśliwa, że mam czytelników, którzy zwracają uwagę na aspekty gramatyczne i stylistyczne opowiadani. :)

      Przepraszam za zniszczenie wizji modowej stylizacji Taemina :D On raczej nie nosiłby takich drogich ciuchów biorąc pod uwagę to, że zasuwa na co dzień w bluzach :P Może postaram się przemycić ten fragment np. na temat bokserek Calvina Kleina (które swoją drogą uwielbiam i chciałabym mieć!) czy czegoś tam, ale raczej w takiej sytuacji, że Taemin nosi bieliznę Minho... :P

      Usuń
  2. W końcu rozdział! Już myślałam, że się nie doczekam ><
    Zdaje mi się, że komentuję tutaj pierwszy raz.... Hm... No tak xd
    Strasznie spodobało mi się to opowiadanie, podoba mi się całokształt i w ogóle... no fajne jest ^ ^ Nie żebym była erotomanką czy coś, ale nie mogę doczekać się tej gorętszej sceny xD Ale cieszę się, że to nie będzie teraz takie bez uczuć, że między nimi w końcu coś zaiskrzyło i Taemin w końcu czuje, że mógł się w kimś zakochać, a nie, że znowu wykonuje tylko swoją pracę.
    Życzę weny i mam nadzieję, że już wkrótce dodasz kolejny ^ ^
    Hwaiting! <333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślałam, że nie doczekam się rozdziału. :P Niestety mam bardzo mało czasu na pisanie. Skoro komentujesz pierwszy raz jest mi tym bardziej miło: Cześć! ;)

      No na razie Taemin nie będzie planował się zakochać w Minho, to raczej nie tak szybko. Na razie to raczej pozytywne uczucia na temat zrozumienia przez drugą osobę. Chociaż nie wiem jak szybko znowu coś napiszę... :P

      Usuń
  3. Yeaaaaaah !!!! Wreście rozdział !!! Jak ja na to czekałam :D
    Strasznie dziękuję że dałaś kolejną notkę :D
    To się nazywa akcja ... TAKIE MAM WOW ! XD
    Serio Minho coś czuje i to nie jest le ' miłość jak z Jonghyunem xd :P Tylko ja się pytam jak to jest że Tae tak bardzo chce tych pieniędzy ... musi kogoś spłacić ? Zapłacić za kogoś ? Najbardziej to mnie intryguje ...
    Minho taki nie ogarnięty taki męski tylko się pytam czemu przyszło te głupie śniadanie i przerwało tak piękną scenę ! XD
    Może Taemin zakocha się i wreście będzie używał tego serca ? Chodź już zaczoł jak chciał pomóc Jun z jego dziewczyną ;)

    Naprawdę nie mogę się doczekać kolejnej notki i życzę dużo weny !!!
    HWAITING ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyjawię jeszcze tak szybko przyczyn umowy Taemina, chociaż uważam, że trochę napisałam na temat jego przeszłości w tym rozdziale. :) Dzięki wena się przyda! ;D

      Usuń
  4. Warto było czekać!!! Świetny rozdział, ciekawy i intrygujący. Chce znać wszystkie tajemnice. Tyle akcji i wydarzeń. Chce wiedzieć więcej o Tae i chce by Minho i jego Elizabeth się dowiedzieli, może sprawa wyglądała by inaczej, ale rozumiem Minni'ego wtedy kiedy Minho spytał się dlaczego to zrobił, trudno mówić o niektórych sprawach, W końcu życie 2min się rozkręca. Minho taki władczy, nieładnie tak Tae rozkazywać, ale fajnie czytać, więc nie będę narzekać. Co do końcówki to co zrobią i kto puka? Ciekawe co by było jak by to była Elizabet...Minho już coś podejrzewa, że coś "jest"(między nimi), u Tae to bardzo mi się podoba, bo jest bardzo skryty i tajemniczy, więc dobrze, że zaczyna "poznawać" miłość. Oby tak dalej, szkoda tylko, że długo nie pisałaś, ale jak coś napiszesz to bomba :)
    Dużo weny, zdrowia i czasu na pisanie :) Hwaiting!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, gdyby to pukała Elizabet, to pewnie oboje nieźle by zostali popukani za ten incydent. :P Niestety, ale nie mam czasu pisać, ale staram się jak mogę. Dziękuje za miłe słowa.

      Anna

      Usuń
  5. Hej, wpadlam na twoj blog niedawno bo hymm trzy dni temu i wiesz co?Przeczytalam wszytko! Przeznaczenie i jego kontynuacje i nadrobilam tez to i wiesz? Uwielbiam sposob w jaki kreujeszJonghyuna jest dokladnie taki w jaki go sobie wyobrazam. Niesamowicie interesuje mnie tutaj postac Key jego historia i to dlaczego Dino mu pomaga. Zastanawiam sie ,piszesz tylko z Shinee? Bede wpadac,by przeczytac co dalej sie stalo. Nie jestem mistrzem komentarzy,ale chcialam bys wiedziala, ze wzbogacilas sie o jednego wiernego czytelnika wiecej.
    Powodzenia i weny ; )
    ~K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej K, dziękuje za komplementy. Mam wrażenie, że Przeznaczenie wyszło mi lepiej niż wychodzi Beautiful Stranger, ale chyba większość autorek czuje podobnie jeśli chodzi o swoje pierwsze wypociny. :) Tak, piszę tylko o Shinee. Nie mam czasu pisać więcej, a poza tym jak pewnie zauważyłaś i tak dodaje posty bardzo rzadko.

      Anna

      Usuń
  6. Czytam ten rozdział po raz kolejny, szczerze mówiąc straciłam rachubę który to z kolei.
    Przyznam szczerze, że minęło sporo czasu od kiedy trafiłam na Twojego bloga, ale jedna rzecz dalej mnie zdumiewa. Sposób w jaki kreujesz postacie, nastrój w każdej ze scen, emocje, które czuje czytając - to jest coś niesamowitego. Są takie zdania, parę wyrazów, które wzruszają, sprawiają, że świat na chwile staje w miejscu i zostajesz sam ze swoimi uczuciami i tekstem, który masz przed sobą, że masz poczucie kompletnej zmiany punktu widzenia- w jednym momencie tracisz grunt pod nogami i widzisz coś zupełnie innym niż dotychczas ci się zdawało.
    Bardzo chciałabym żebyś zawsze zdawała sobie sprawę, że to co tutaj publikujesz jest niezwykłe, że dzięki Twojej pracy w rutynie dnia codziennego są ludzie, którzy wracają pod ten adres i po paru pierwszych zdaniach znowu są w stanie czuć i przeżywać emocje razem z bohaterami, mogą wyciągać piękne wnioski. Zdumiewa mnie to jak emocjonalnie podchodzę do tego opowiadania, ale inaczej się po prostu nie da.
    Przepraszam za mało zgrabny komentarz, chyba nigdy nie byłam dobra w pisaniu tego co czuje. Chciała bym Cie kiedyś poznać, zobaczyć jaka jest osoba, która jest w stanie poruszyć najczulsze struny w mojej duszy kilkoma na pozór błahymi słowami, mam nadzieję, że taka okazja kiedyś się nadarzy.
    Nie jestem osobą cierpliwą, ale na takie prace jakie tu publikujesz mogę czekać nawet kilka miesięcy - zdecydowanie są tego warte. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku i któregoś zimowego poranka zostanę zaskoczona nowym rozdziałem, jak na razie znowu wracam do starszych rozdziałów.
    (Mam nadzieje, że nie będziesz zła za komentarz trochę odbiegający od tematu.)
    -r.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem naprawdę wzruszona czytając twój komentarz. Sama czegoś nie piszesz może? :) Bo kreujesz swoją wypowiedź w tak piękny sposób, że na pewno przełożyłoby się to na coś magicznego.

      Faktycznie nie mam ostatnio czasu pisać, ale raczej będę starał się dokończyć to opowiadanie. Wszystko u mnie w porządku. ;) To miłe, że chciałabyś mnie poznać, ale mój problem jest taki, że treści jakie tu publikuje są dość specyficzne. Widzisz, to nie tak, że ci nie ufam. Jednak podejrzewam, że połączenie mojej osoby z tym blogiem trochę by mi namieszało w życiu, gdyby to rozeszło się w przestrzeni internetowej. :) Chociaż to też nie tak, że nikt nie wie, że piszę tego bloga. Aczkolwiek jeśli chciałabyś w jakiś sposób nawiązać rozmowę, możesz do mnie napisać - annaa010692@o2.pl. Jeszcze raz dziękuje za piękne słowa, dużo ciepła na święta. ;)

      Anna

      Usuń
    2. Jedyny sposób w jaki wyrażenie emocji przynajmniej trochę mi wychodzi to muzyka, więc, na szczęście, pomysł pisania odpuściłam sobie w 2009 roku, kiedy parę tekstów co prawda wyszło spod mojej ręki, ale nie nadawało się do niczego.
      Masz racje- tematyka opowiadań jest czymś specyficznym, ale dla otwartego umysłu miłość chyba nie ma ram w których można ją zamknąć. Nie powinna mieć.Mam nadzieje, że przyjdzie taki moment, w którym będziesz mogła publicznie oznajmić co piszesz i nie będzie ani jednej osoby, którą to zrazi.
      Już od dłuższego czasu chciałam napisać coś sensownego, ale czasami słowa mimo swojej mnogości są trudnym tworzywem. Są chwile, kiedy człowiek żałuje, że nie można przekazać tego co się czuje namacalnie- wtedy łatwiej by było pojąc intencje drugiej osoby, no ale niestety, muszę się tu trochę napocić i pomęczyć, żeby chociaż nakreślić ogrom emocji, jakie wywołuje to, co mogę pod tym adresem przeczytać.
      Z tego wszystkiego zapomniałam napisać, ze rozczuliło mnie słowo "ciapy". Kilkanaście lat minęło odkąd jeździłam do babci do Lublina i z resztą kuzynów kłóciliśmy się nad wyższością nazwy dla zwykłej pary kapci. Może to zbieg okoliczności, ale na Mazurach zdecydowanie nigdy nie słyszałam tej nazwy.

      Dziękuje za życzenia , z mojej strony życzę Ci, żebyś znalazła chwilę dla siebie podczas tych świąt, taki moment wyciszenia sam na sam z samym sobą.
      Chciałam napisać krótką odpowiedź i widzę, że nici z tego. Jeśli pozwolisz zapiszę sobie Twojego maila, nie chciałam też żeby to co napisałam zabrzmiało jak narzucanie się, a raczej takie małe pragnienie skryte gdzieś z tyłu głowy.Postaram się jednak raczej odzywać tutaj w komentarzach.
      Dziękuje jeszcze raz że jesteś i publikujesz.
      -r.

      Usuń
  7. Witaj~~! *uwagauwaga* ten komentarz będzie długi, mam nadzieję, że Cię nie zanudzę ;-; Nawet nie wiem czy go przeczytasz, bo rzadko tu coś wrzucasz :<< Mam jednak cichą nadzieję, że moja praca się nie zmarnuje.
    Twojego bloga znalazłam już jakiś czas temu. Moją uwagę z miejsca przykuł tytuł ostatniego posta. Ten cytat urzekł mnie swoim nostalgicznym wydźwiękiem. Nie mam pojęcia skąd to, ale szalenie mi się spodobało to słowotwórstwo *-* Dlategoteż, postanowiłam kliknąć "Obserwuj", tak na wszelki wypadek, żeby bloga nie zgubić, i mieć szansę jeszcze tu zajrzeć. Szczęśliwym trafem dzisiejszy dzień w szkole uraczył mnie masą nudnych i bezużytecznych lekcji, dlatego miałam szansę ponownie tu zajrzeć.
    Jako, że jestem dość leniwa w czytaniu długich ff, zabrałam się za Beautiful Stranger (które jest nie skończone! masochizm na wysokim poziomie ;-;). Klikam na pierwszy rozdział i widzę ten rozkoszny napis "podkład". Musisz wiedzieć, że uwielbiam kiedy autorzy to robią, pomagają czytelnikom wczuć się w atmosferę swoich dzieł, za pomocą muzyki. Sama to robię, choć nie wiem czy ktokolwiek korzysta, prócz mnie samej, rzecz jasna :3 I, ach! Jaka piękna muzyka *-* coś czuję, że poszerzysz moją playlistę.
    Czytam... serce natychmiastowo pokrywa się jakimś tajemniczym kurzem melancholii, bo moje oczy widzą list. Nie mam pojęcia skąd czerpiesz inspirację, więc nie chcę się wygłupić brakiem wiedzy x) ale szalenie podoba mi się początek. Tyle prawdy w tych słowach, które płynął, malując mi przed oczami jakiś dziwnie poruszający obraz, choć wciąż nie do końca wiem o co chodzi. "Na środku stoi łóżko, nie pytam skąd w nim tyle starania o taką samotność." - uwielbiam to zdanie :3 To o strażaku, takie dziecięce marzenie, brutalnie zrujnowane przez rzeczywistość. Ładnie zastosowany kontrast.
    Od razu muszę wytknąć błędy *wybacz, zboczenie* Musisz koniecznie zapamiętać, a najlepiej sobie gdzieś zapisać, że w czasownikach w pierwszej osobie liczby pojedynczej nigdy nie ma na końcu "e", zawsze "ę"! To bardzo ważne, bo aż kłuje w oczy, choć Twój styl jest świetny. Również w innych słowach, np. "nadzieję" zapominasz o tym ogonku ;-; Czasami popełniasz też błędy typu: "za nim" zamiast "zanim". Do tego roi się tu od literówek, i, o ile się nie mylę, miejscami pomieszały ci się rodzaje (narratorem była Elizabet, a wypowiadała się na zmianę jako kobieta i jako mężczyzna), przez co miałam mały mindfuck ;-; Co do Twojego stylu... jest bardzo specyficzny. Czasami używasz słów w dziwny sposób, inny niż normalnie, niekoniecznie poprawny. Z jednej strony to bywa irytujące, bo czasami przesadzasz. Ale mimo to specyfika języka nadaje temu opowiadaniu szczególny smak. Także... nie wiem, robisz mi wodę z mózgu xD Rozum krzyczy: "nie! wtf?!", ale serce mówi: "zamknij się, jest pięknie!". Okej... może ja wrócę do fabuły ;3
    Taemin dziwka. Niby nic oryginalnego, jakoś często spotykam ten motyw. Tak samo z sierocińcem. Ale mimo to, w jakiś sposób zaintrygowałaś mnie, może nie samym pomysłem, ale tym jak go zaserwowałaś. Dobrze wychodzi Ci kreacja bohaterów. Trzeba Ci wiedzieć, że uwielbiam TAKIEGO Taemina. Sama nadałam mojemu dość hardy charakter, którym chłopak próbuje poradzić sobie z trudnościami życia, jakoś znieczulić się na otoczenie, żeby było mu lżej. Tu jest podobnie, i brawa Ci za to! Co do Minho, to jak najbardziej jestem na tak, nadana mu przez Ciebie rola bardzo pasuje. Zaskoczyły mnie natomiast postacie Jonghyuna i Key. Widzę, że postanowiłaś nieco odbiec od typowego sposobu kreacji tych bohaterów. Choć średnio pasuje do pierwowzoru, to mimo wszystko ładnie Ci to wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm.. lubię jak opisujesz emocje, malując czytelnikowi przed oczami uczucia bohatera, tak, żeby mógł się im dokładnie przyjrzeć. Muszę przyznać, że wiele jest w Twoim opowiadaniu zdań, którymi mnie oczarowujesz. Niby proste, a kryją refleksyjną głębię.
      "- Tak wiele w tym miejscu wygląda jak dawniej - szepnął, prawie niedosłyszalnie, sam do siebie. - Tylko pogoda jest inna. Tylko ludzie nie są już tacy sami."
      Rozdział drugi - na wstępie miłe zaskoczenie. Stary przyjaciel z lekcji języka polskiego, pan Kazimierz Przerwa-Tetmajer. W pamięci od razu wiersze typu "Koniec wieku XIX", wionący pesymistycznym oddechem dekadentyzmu, albo "Melodia mgieł nocnych", zachwycająca impresjonistyczną subtelnością. Ale nie. To krótki wiersz o miłości, ale cytat tak pięknie dobrany *-* (Ps. Link do podkładu w tym rozdziale nie działa ;-;)
      "Napisz mi więc czasem o słońcu, żebym chociaż nie zapomniał jak się to pisze. Jak nazywa się ciepło." - o tym mówię, takie zdania wbijają mnie w ziemię <3 No i to tajemnicze "N." ...kto jest autorem listów? W pierwszym z nich była mowa o prostytucji, dlatego pasowałby Taemin. Dlczego więc N.? Chcę zostać oświecona >.<
      Szczerze mówiąc, nie od razu przypadł mi do gustu pomysł z jakąś pół-Polką i wgl wtf >.< ale z czasem przywykłam do postaci Elizabet, która niewątpliwie jest w tym opowiadaniu niezbędna. W dalszym ciągu nie wiem, jakie masz wobec niej zamiary, ale mam ciarki ile razy Onew pojawia się w zasięgu wzroku *to wcale nie tak, że mam do niego wybitną słabość* w ciekawy sposób stworzyłaś jego postać. Nie przeczę, takiemu głosowi każda byłaby w stanie się poddać *to wcale nie tak,że mówię o sobie* ale ta jego wnikliwość, to chyba to wywołuje dreszcze zarówno u mnie, jak i u Lizzy.
      Ahh, no i to Jongkey. Ich relacja jest tak dziwna, panuje między nimi szalenie niezręczna atmosfera, a Ty swoimi słowami sprawiasz, że denerwuję się i strasuje razem z Kibumem ;-;

      Usuń
    2. "Mimo to, tak bardzo nadal czułem, jak nie znika wraz z przepływającym powietrzem, a trwa, rozchodząc się po całym moim ciele." - widzisz? Dokładnie o tym mówię! To zdanie... niby nie do końca poprawne, a jednak ma swój niecodzienny urok *ottoke*
      btw. Jonghyun prawnik? Tak bardzo tego nie widzę xD Oczywiście mając na myśli prawdziwego Jonghyuna. Twój - jak najbardziej ;3
      Rozdział 3. Muzyka tak nieziemsko wpasowuje się w rozmyślania na temat niewinności. Zastanawiam się, skąd bierzesz tyle ciekawych stwierdzeń? Masz jakieś źródła inspiracji, czy to Twoje własne przemyślenia? Niemniej, jestem pod wrażeniem.
      "Prawda jest taka, że już dawno nie ma niewinności poza granicami naszego serca. Nie ma niewinności na ulicach. Nie ma jej wśród spojrzeń, prawdy, czy sprawiedliwości. Nie ma jej, bo każdy kto był naiwny idąc chodnikiem życia - zginął. Innych po nich nie było. Inni chcieli żyć." - to.jest.genialne. *-*
      "Kołatanie zbyt głośnego instrumentu w mojej piersi rozeszło się wśród niewielkiego pomieszczenia.
      - Czujesz to? - spytał, dodając swój głos do mojego akompaniamentu. - Może nadal żyjesz, skoro masz jeszcze serce." ...przeważnie przekopiowuję do komentarza moje ulubione fragmenty, ale tu jest ich zwyczajnie za dużo ;-;
      List 4. Czemu słowa brzmią jakby wypowiadał je Kibum? Może to tylko moje dziwne skojarzenie, ale taka postawa do niego pasuje. Jejku, czuję się jak debil, nie wiem kto pisze te listy T^T
      omg, ta scena z Kibumem wycierającym Jonghyunowi włosy, miałam ochotę piszczeć, ale trwała lekcja, a w koło była masa ludzi, którzy z pewnością by tego nie zrozumieli, na czele z nauczycielką ;-; "- Nie przestawaj się przy mnie uśmiechać tylko dlatego, że ja tego nie robię. Obiecałeś mi." - oijdioqwjdwoef.
      NIE MÓWIĄC JUŻ O TYM W KUCHNI. Myślę, że przestałam oddychać na zdecydowanie za długą chwilę *---* (btw. "bardziej ciepły i miły" - błąd stopniowania). Jejku, te taeminowe próby, którym poddaje Minho. I ta bezczynność Żabola, bierność w oczekiwaniu na rozwój wypadków. Jejku.
      No i docieram do rozdziału 5, tego, którego tytuł sprawił, że zostałam na tym pięknym blogu ^.^
      "Powiedzieć, że tęsknię to nie potrafić nazwać uczucia. Otwórz mi nocą tylnie wejście w swoim umyśle. Spotkajmy się myślami, kiedy nie możemy objąć ramionami." - skąd Ty bierzesz takie magiczne metafory? Przez Ciebie wpadam w kompleksy ;-;
      Szczerze mówiąc, kiedy wprowadziłaś tego całego Juna, byłam średnio co do tego przekonana. Jakoś mi to nie pasowało, taki dziwny wątek, znikąd wzięty. Ale to co działo się potem... wowowow.
      Parsknęłam na pół klasy, kiedy Taemin wrzucił sobie klucz do bokserek xD Ale to piękne i smutne jednocześnie. Ta desperacja, żeby zobaczyć prawdziwą miłość na własne oczy. Żeby upewnić się, że coś takiego w ogóle istnieje w prawdziwym świecie.
      Groźny Minho jest groźny T^T coraz bardziej intryguje mnie historia Taemina, chcę wiedzieć co popycha go do tak desperackich czynów. Ta scena, kiedy stoi i daje się utopić w niemiłosiernych kroplach deszczu, mam to przed oczami, tak wyraźnie, jakbym serio to widziała. To kolejna zaleta - plastyczne obrazowanie.

      Usuń
    3. Matkoooo, CN Blue *-* kocham. Tytuł szalenie trafny. No i ten wybuchowy, impulsywny pocałunek, co Ty robisz z moim biednym 2minowym serduszkiem? *too much to handle*
      "To było coś więcej, coś innego, coś co dawało mglistą nadzieję na to, że ktoś patrzy na mnie, a nie przeze mnie..." <3 Jak Ty to zrobiłaś, że ta końcówka była tak szalenie subtelna, mimo, że chłopcy prawie się tam przeruchali?! No jak?! Użyłam tego ordynarnego słowa, choć totalnie nie pasuje ono do Twójego opisu. To było zwyczajnie piękne.
      Okej... tym sposobem dotarłam do strasznego momentu, w którym NIE MA JUŻ WIĘCEJ LINKÓW DO KLIKANIA, OTTOKE.
      Droga Anno, moja imienniczo. Uwielbiam to opowiadanie. Nie wiem, jak z całokształtem Twojej twórczości, bo pewnie prędko nie znajdę czasu na "Przeznaczenie", ale z pewnością jest tak samo świetne. Nasuwa mi sie jeszcze parę myśli, ale być może zostawię je na następny rozdział, na który wiedz, że czekam.
      Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak przeprosić za ten nieskładny komentarz, który jest niejako drobnym upustem z natłoku myśli, których krążenie po mojej głowie spowodowało to opowiadanie. Pozdrawiam i ...zapraszam do siebie? Nie wiem, czy w ogóle będziesz miała ochotę tam wpaść i poświęcić kilka minut na moje wypociny, ale tak. Niech będzie, że zapraszam ;-;
      ~~<3

      Usuń
    4. Ps. Witaj, to znów ja~~! Nominowałam Cię do Libster Award, jeśli masz ochotę wziąć udział to u mnie na blogu znajdziesz szczegółowe informacje. Jeśli nie - daj znać, mogę zmienić nominację na kogo innego ^.^ Pozdrawiam ~~<3

      Usuń
    5. ShizukaAmaya, nawet nie wiem, jak mam odpisać na twoje komentarze i uwierz - złapałam się za głowę, że tak wiele napisałaś! Na wstępie, odnosząc się do ostatniego komentarza - dziękuje za nominację, ale nie bawię się w takie rzeczy. Zawsze mogę odpowiedzieć ci na te pytanie prywatnie. ;)

      Strasznie spodobało mi się w twoich komentarzach, że wytknęłaś mi tyle błędów. Jestem świadoma wszystkiego o czym napisałaś, ale przyznaje się bez bicia, że błędy, które popełniam (poza literówkami itp.) popełniam celowo. Będę w tym bezwzględnie pro-artystyczna i przyznam, że ten sposób tworzenia dla pewnych słów, ich nowych możliwości kontekstowych niezwykle pozwala mi pokazać wam emocję, dla których nie znajduję w polszczyźnie odpowiednich wyrażeń. Mickiewiczowi nikt nie mówił, jak ma pisać. Zaczerpnę sobie od niego trochę pewności siebie dla własnego kreacjonizmu. ;) A co do literówek - nie mam czasu ich poprawiać, a najczęściej, gdy czyta się tekst milion razy już się ich nie widzi.

      Póki co uważam, że Przeznaczenie jest lepsze niż BS. Natchnęłaś mnie oczywiście do kontynuowania pisania, ale to naprawdę nie zależy ode mnie, tylko od wolnego czasu. Na pewno nie rzucam bloga i myślę, za za kilka dni coś dodam. Dziękuję, za konstruktywny komentarz na temat mojej pracy.

      Anna pozdrawia Anne.



      Usuń