sobota, 9 marca 2013

Czas może was rozdzielić, ale nie zabroni wam tęksnić.

        Wiedziałem, że ten dzień będzie ciężki, od kiedy tylko rano wstałem. To co zaczęło lawinę zdarzeń, to moje kolejne spotkanie z Taeminem.
- Za każdym razem, kiedy cię widzę, mam wrażenie, że już kiedyś się spotkaliśmy - powiedziałem, zatrzymując go na korytarzu. Był nie w sosie, ale wyglądał jakby to była u niego normalka.
- Posłuchaj opalona żabo - powiedział złośliwie. - Kogo to obchodzi, zejdź mi z oczu.
Nagle zza zakrętu wypadła dwójka chłopaków, namiętnie się sprzeczających.
- Co powiedziałeś Key? - prawie wrzasnął dobrze zbudowany brunet.
- To co słyszałeś kretynie - warknął nie patrząc na niego.
Chudszy, z tego co wywnioskowałem imieniem Key, zauważył nas, kiedy doszli do miejsca, w którym staliśmy.
- Hej ty - powiedział do Taemina - Tak, ty Ładny.
Taemin popatrzył na niego z nic nie mówiącym wyrazem twarzy.
- Prawda, że on wygląda jak dinozaur?
Taemin popatrzył na bruneta, który mial nieźle podniesione ciśnienie.
- Śliczny Taemisiu - warkną do niego - nawet nie waż się tego potwierdzać.
- Masz racje - powiedział sucho Taemin - On zawsze tak wyglądał.
- Widzisz Jonghyun - zaśmiał się Key.
Chłopak złapał go za koszulkę, przyciągając do siebie, ale Key zahaczył o torbę Taemina, która spadła z jego ramienia na ziemie. Taemin się wkurzył i zaczął coś krzyczeć. Ja zacząłem go uspokajać i tak zastała nas nauczycielka. Kazała nam wejść do sali, a wręcz nas tam wrzuciła.
- Co wy wyprawiacie? - spytała. - Taemin, Jonghyun... a wy to kto?
- Minho, nowy uczeń.
- Key.. yhh, Kibum.
- Minho - rzuciła do mnie - wydajesz się najbardziej odpowiedzialny, przypilnuj reszty.
- Cooo? - spostrzegłem zirytowaną i zdziwioną minę Taemina, jako reakcje na moje „odpowiedzialny”. Prychnął, a kobieta opuściła pokój.

***
 
       Osoby, z którymi się tu teraz znalazłem, były bardzo przepełnione emocjami. Key mruczał coś sam do siebie o popieprzonym systemie nauczania. Miał dłonie włożone w kieszenie spodni i siedział niby od niechcenia, na jednym z ustawionych krzeseł. Jonghyun wydawał się być zniecierpliwiony. Wyglądał jakby w każdej chwili był gotowy wstać, gdy tylko pojawi się nauczycielka i wyrecytować przygotowaną przez siebie formułkę. A Taemin... On stał się jakby nieobecny. Wyglądał dzięki temu na tak niewinnego i delikatnego, że nikt nigdy nie posądziłby go o bójkę. Jego porcelanowa cera iskrzyła się delikatnie w promieniach zachodzącego słońca, docierających do wnętrza, przez duże klasowe okna. Miałem ochotę dotknąć jego policzka. To chyba głupie, kiedy tak na to popatrzeć. Odwróciłem wzrok czując, że się irytuje. Nauczycielka wróciła po 15 minutach. Była raczej zdystansowana i przygotowana na to, by odbębnić swoje zdanie, niż wnikać w konkrety.
- Któryś z was chce mi wyjaśnić o co wam poszło? - spytała, pisząc coś na kartce i leniwie spoglądając na zegarek w telefonie.
- Jonghyun ma problemy z głową... a raczej jej brakiem - powiedział Key, po czym odwrócił się do chłopaka i uśmiechnął słodko, by po sekundzie zmienić swój wyraz twarzy na „chyba zwymiotuje”.
Jonghyun zaśmiał się robiąc dziwną minę, ale zanim zdążył coś powiedzieć usłyszeliśmy Taemina.
- Proszę pani, nie wiem co to za ludzie. Chciałbym wrócić tylko do domu. Powiem co pani tam woli.
Key spojrzał na niego, odwracając głowę lekko do tyłu.
- Więc powiedz, że tamta dwójka na nas napadła i będziemy mogli się zmywać.
Usłyszałem głośne oburzenie Jonghyuna. Taemin popatrzył przez chwile na Kibuma, po czym jego twarz zmieniła się na pełną nici porozumienia, nagle zbudowanej z tym chłopakiem, na nie mam pojęcia jakich zasadach.
- Proszę pani, było tak jak powiedział... Key. Czy my wyglądamy na agresywnych? - zrobił uroczą, smutną minę. - Jak już mówiłem, chciałem tylko wrócić do domu. Proszę o pani pomoc.
- To jakaś kpina! - burknął Jonghyun - Wie pani kim jestem?
- Idiotą? - szepnął bardzo cicho Key, zasłaniając dłonią usta.
Postanowiłem wesprzeć bruneta, zanim znowu dojdzie do rękoczynów, a to już na pewno potwierdzi historyjkę o tym jacy to jesteśmy agresywni. 
- Proszę pani to nie jest wcale...
- Niech państwo posłuchają. Mam gdzieś, kto tu kogo pobił i dlaczego. Panie Taeminie, ja też się śpieszę, a muszę wysłuchiwać o pańskich fanaberiach - powiedziała kobietę, zamykając notes. - Mam na was oko. Tym razem wam daruje, ale jeszcze raz i wyciągnę konsekwencje.
Popatrzyła na was wymownie, pożegnała sucho i wyszła z sali. Key ruszył szybko z sali, a za nim podążył Jonghyun. Zostaliśmy z Taeminem sami.

****

- Myślisz, że możesz sobie ze mną pogrywać - spytał Jonghyun, opierając się o framugę drzwi wyjściowych z szatni.
Budynek wydawał się martwy, a dzień chylił się ku końcowy.
- To cię kręci? - spytałem. - Uważasz, że wszystko co robie jest związane z tobą?
- Akurat większość z tego, co ostatnio robiłeś, takie było.
Zaśmiałem się.
- Błagam cię... - mrukąłem.
Niespodziewanie poczułem dłoń Jonghyuna, tuż nad linią moich bransoletek na nadgarstku. Obrócił mnie tak, że dotykałem plecami zimnej ściany.
- Krzycz - szepnął wyzywająco.
Byłem zaskoczony i zdezorientowany.
- Niby dlaczego?- wymamrotałem.
- Jesteś taki wygadany, krzyczenie nie powinno sprawić ci problemu.
Uśmiechnął się szelmowsko, unosząc lewy kącik ust ku górze. Poczułem się dziwnie.
- To jakaś gra? - spytałem.
- Nie, po prostu chce wiedzieć na co będzie cię stać, kiedy już zacznę.
Zanim zdążyłem zorientować się co ma na myśli, jego usta znalazły się na moich, mocno przyciskając się do nich. Zacząłem wyrywać się z uścisku, ale z jego sportowym ciałem nie miałem szans. Przygwoździł mnie ostro do ściany, blokując moje ruchy. Mruczałem w jego usta przytłumione słowa protestu. Uciszył mnie szybko, korzystając z okazji, że otworzyłem usta i wkładając w nie swój język. Kiedy to zrobił, znieruchomiałem. Poczułem, że z wrażenia nogi się pode mną uginają. Czemu do cholery czułem się jak galareta? Zbyt dawno z nikim nie byłem. Językiem pieścił moje podniebienie, a ciałem ocierał się o moje. Jego dłoń znalazła się pod moją koszulką, kiedy jego język oplótł mój. Boże, jak ja chciałem teraz jęczeć z rozkoszy. Całował mnie, delikatnie pokonując przestrzeń skóry moich pleców. Zjechał ustami na linie mojej szczęki. Poczułem zimne powietrze na wargach.
- Nie słyszę cię - wyszeptał przytłumionym głosem.
Jego dłoń powędrowała na moje krocze, po czym przez materiał spodni, zacisnęła się na moim członku. Jęknąłem, jednocześnie opamiętując się i zaciskając swoją dłoń na jego.
- Masz dość? - spytał, patrząc mi w oczy.
Chyba wyglądałem na bardzo rozchwianego emocjonalnie, bo zobaczyłem na jego twarzy wyraz tryumfu. Zastawiałam się, gdzie podziała się moja pewność siebie. Wiedziałem, że cokolwiek powiem, to nie wystarczy. Zdecydowałem ryzykownie zrobić coś, czego się nie spodziewał. Widziałem jego rozszerzające się źrenice tuż przed tym, jak zamknąłem oczy i złączyłem nasze usta ponownie. To co robiłem sprawiło mi dziwną przyjemność, której nie mogłem zrozumieć. Raczej nie zachowywałem się tak przy ledwo co poznanym chłopaku. Wplotłem moją dłoń w jego włosy i powoli zacząłem napierać na niego, nie czując oporu z jego strony. Powoli cofał się do tyłu nie oddając pocałunku, aż doszliśmy do przeciwległej ściany i wtedy go puściłem. Poczułem się niezręcznie, kiedy nasz spojrzenia znów się spotkały. Chciałem po prostu wyjść, ale zatrzymał mnie, łapiąc za szlufkę od moich spodni i sprawiając, że na niego wpadłem. Nie wiedziałem, co mam myśleć.
- Powiem to, ponieważ ty nigdy tego nie przyznasz - powiedział. W szatni panował juz prawie mrok. Wydawała mi się teraz bardziej intymna niż zwykle. Jego usta znalazły się tuż przy moim uchu. Zadrżałem. - Chce się z tobą ostro pieprzyć Key - zastygłem w bezruchu, wstrzymują oddech. - Mam gdzieś, czy jesteś łatwy, czy mnie nienawidzisz, czy zrobisz to, bo będziesz znudzony. Cokolwiek mi powiesz, przyjmę to, a potem cię zerżnę.
Puścił mnie, a ja przez chwile zapomniałem co teraz powinienem zrobić. Odsunąłem się po chwili, z trudnością patrząc mu w oczy.
- Jutro jest piątek, moi rodzice wyjeżdżają na weekend w interesach. Nie graj nieodstępnej panienki. Po lekcjach będę tu czekał.
Skołowany, zaśmiałem się kpiąco.
- Skąd ta pewność, że pozwolę ci na, któreś z tych... pomysłów.
Również się uśmiechnął.
- Myślę, że jak pomyślisz o tym (a pomyślisz) dzisiejszej nocy, też będziesz ją miał.
Po czym znikną w ciemnościach i usłyszałem tylko dźwięk otwieranych i zamykających się drzwi.

***

Minho siedział oparty o kant stołu z założonymi rękami.
- Wydaje mi się jednak, że już kiedyś się spotkaliśmy.
- Nie sądzę - zbyłem go.
Mimo to, on wciąż na mnie patrzył. Był taki upierdliwie, szczęśliwie uśmiechnięty, że nie mogłem tego znieść. Jak ktoś może cieszyć się z takich idiotycznych rzeczy i to tak szczerze. Nie, to nie może być szczere. Próbuje mnie wyprowadzić z równowagi.
- Nie znamy się. A nawet jeśli gdzieś ci kiedyś w życiu mignąłem, uwierz mi i tak nie trudziłbym się by cię zapamiętać. 
Nagle w sali zrobił się przeciąg. Firanki wpadły do środka przez otwarte okna, tworząc falującą kurtynę. Chciałem przytrzymać swoje wzburzone przez wiatr włosy, ale wtedy ujrzałem przed sobą czyjąś dłoń, zbliżającą się do mojej twarzy. Następnie poczułem jej dotyk na swojej głowie. Przeciąg ustał. W sali zapadła cisza, a moje oczy napotkały się ze wzrokiem Minho. Dłonią przejechał po moich włosach, po czym delikatnie dotkną mojego policzka. Rozchyliłem usta. Jeszcze zanim powiedział - Minnie - zdałem sobie sprawę, że jednak to nie jest nasze pierwsze spotkanie.

        Kiedyś, dawno temu, miałem przyjaciela. Miesięcznego przyjaciela, którego poznałem, kiedy rodzice wysłali mnie na wakacje do ciotki. Mieszkała jakieś 80 kilometrów od naszego domu. Rodzice dużo się wtedy kłócili. Cieszyłem się, że moja siostra pojechała na obóz muzyczny i nie musiała na to patrzeć. Miałem wtedy około 12 lat. Czułem się jeszcze bardziej samotny niż zawsze. Ciotka była miła, ale nie widziałem potrzeby spędzania u niej czasu. Wiedziałem jednak, że zostałem do niej przysłany w celu uświetnienia zasady: Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. To oczywiście było głupie, bo ja głupi nie byłem. Pewnego dnia wyszedłem z domu, aby przejść się wzdłuż okolicznego jeziora. Po jakimś czasie siadłem przy jego brzegu i wsłuchiwałem się w odgłosy natury. Powietrze pachniała kwiatami, a wokół panował spokój. Wtem zerwał się nagły podmuch wiatru. Włosy zasłoniły mi widoczność. Gdy je w końcu odgarnąłem kilka centymetrów od mojej twarzy, ujrzałem dwoje dużych, czarnych, oczu. Następnie zobaczyłem szeroki uśmiech i usłyszałem wesoły śmiech. W życiu nie widziałem takiego uśmiechu. Dla mnie, kogoś do kogo nikt się tak nie uśmiechał, wydawał się tak obcy, że aż irytujący. Byłem zły na tego chłopaka, choć nie miałem do tego żadnego powodu. Kiedy zaczął do mnie mówić chciałem mu to okazać, ale on powiedział tylko - Robisz taką kwaśną minę, że na pewno będziesz miał zmarszczki już w wieku 16 lat! - po czym zaśmiał się ponownie, a ja zmiękłem czując, że chce śmiać się tak jak on. Od tego dnia widywaliśmy się codziennie. Był dla mnie jak brat, którego nie miałem. Był ode mnie rok straszy i był kimś, kto wydawał się szczerze mnie lubić. Naprawdę nie chciałem wracać do domu, kiedy przyszedł czas rozstania. Obiecałem mu, że wrócę. On obiecał dzwonić każdego wieczoru. Jednak on nigdy nie zadzwonił a ciotka zamarła dwa miesiące później na atak serca. To było jak wyrok przeznaczenia. A ja? Choć dalej tęskniłem, byłem wciąż dzieckiem i po jakimś czasie po prostu o nim zapomniałem.

        Kiedy zobaczyłem jego delikatny, czuły uśmiech, zdałam sobie sprawę skąd moja początkowa irytacja na jego właściciela. Chyba zbladłem, ale czułem jednocześnie, że mam rumieńce na policzkach. Miejsce, w którym mnie dotknął strasznie paliło. W tej chwili przypomniałem sobie wszytko, o czym zapomniałem przez lata. Zdziwiło mnie jak wiele z tamtego okresu przywołała mi jego twarz. Z całych sił próbowałem się opamiętać i zapanować nad wyrazem twarzy. Nie chciałem, aby czuł jak bardzo ważny był kiedyś dla mnie. Jak bardzo w tej w chwili zdawałem sobie sprawę, że do tej pory nikogo takiego jak on nie poznałem. Zacząłem niezgrabnie przywoływać chłodną, zdystansowaną postawę.
- Am... tak, faktycznie, chyba kiedyś się znaliśmy - mruknąłem, odwracając wzrok.
- To niesamowite. W życiu nie pomyślałbym, że wyrośnie z ciebie taki zimny egocentryk - zaśmiał się. - Wciąż jednak jesteś uroczy.
Prychnąłem.
- Zawsze taki byłem. Nie wiem o czy mówisz.
- Kiedyś strasznie tęskniłem Taemin...
Zbił mnie z tropu tym co powiedział. Zmusiłem się, aby na niego spojrzeć. Miał takie ciepło wypisane na twarzy, że zagryzłem wargę z irytacją.
- Tęskniłeś? Z tego co pamiętam to twoja wina, że nasz kontakt został zerwany.
- To nie było tak.. - jego mina zrobiła się smutna, a ja poczułem ukucie w sercu.
- Więc jak?
Zawahał się przez chwile.
- Twój numer został mi odebrany - wypalił.
Zastygłem naprawdę zdziwiony. Poczułem, że robi mi się zimno.
- Jak? - spytałem.
Zamilkł. Wkurzyłem się.
- JAK! - krzyknąłem.
- Taemin myślę, że gdybym ci to powiedział mógłbyś mi nie uwierzyć, a gdybyś ewentualnie jednak mi uwierzył, mógłbyś czuć się źle, a tego nie chce, ja...
 - Moi rodzice - przerwałem mu.
Jego mina była odpowiedzią na moje stwierdzenie. Wyglądał na zaskoczonego. Czułem się w tej chwili tak zły, wkurzony i wręcz upokorzony, że miałem ochotę zacząć wszystkim rzucać.
- Pieprzyć to, za kogo oni się mają! - krzyknąłem. - Będą mi ustawiać całe życie!? Zabierać wszystko na czym mi zależy!? Decydować kim mogę być!?
- Taemin... - usłyszałem delikatny głos. - Czy oni wciąż...? Czy ty...?
Odwróciłem się do niego z miną zabójcy. Po czym załapałem swoją torbę i wybiegłem z sali.

3 komentarze:

  1. No po prostu kocham twoje jongkey *.* takie gorące i podniecające ^^ wiecej jongkey :p
    Co do historii 2min to jestem urzeczona, bo to takie slooodkie! Normalnie jestem w szoku bo lubie twojego Minho O.o a to naprawdę wyczyn xd
    Chce wiecej! Xd
    Pozdrawiam i zycze weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mmmmm <3
    Wybacz mój pierwszy i do tego jeszcze nieskładniowy komentarz, ale twoje opowiadanie jest jak tiramisu, po prostu delektuję się każdą linijką ^^ Masz bardzo lekki styl, a ja na dodatek jestem zboczona i zarówno JongKey jak i 2Min zdobyło mnie. Pisz dalej ! ;D

    OdpowiedzUsuń