środa, 27 lutego 2013

Pewne rzeczy pamięta się nawet o 4 nad ranem.

        Gdybym wiedział, co zastane w nowej szkole, zastanowiłbym się dwa razy czy dziś wstawać. Kiedy usłyszałem ten głos... nie mogłem uwierzyć, że słyszę go naprawdę. Wiedziałem, że nie mogę się mylić. Trudno było zapomnieć, jak dwa dni temu, jego właściciel, szeptał mi nim wprost do ucha słowa, które nie przyszłyby niektórym na nawet na myśl. Poznałem go na tyle, by być zaskoczonym widokiem tego w jaki sposób się zachowywał. Siedział w stołówce wśród kilku dziewczyn i chłopaków. Był uśmiechnięty i rozluźniony. Wydawał się taki otwarty, że przez chwile poczułem nawet ochotę, by podejść i spytać: Cześć, pamiętasz mnie?
         Dotarło do mnie jednak, że sposób w jaki się poznaliśmy, nie był takim, jaki powinienem przywoływać od tak. Włożyłem dłonie w kieszenie spodni. Powinienem to zignorować. Pieprzyć to. Nie mam pięciu lat żeby się do niego przymilać tylko dlatego, że czułem się samotnie w nowej szkole. Chciałem wyjść, ale gdy tylko miałem zamiar się odwrócić, przy moim boku znalazł się typowy szkolny kujon, który nie stąd ni zowąd, zaczął ze mną rozmowę, a właściwie monolog.
- Cześć chyba się nie znamy, wyglądasz na nowego ucznia, może mógłbyś...
Przestałem go słuchać w chwili, kiedy jego donośny głos zwrócił uwagę bruneta na końcu sali. Zamarłem. Nagle zdałem sobie sprawę, że patrzę mu w oczy. Z początku mnie nie poznał, ale wyglądał jakby nad czymś myślał. Zaschło mi w gardle. Dlaczego się denerwowałem? Słyszałem echo głosu irytującego kolesia, który wciąż do mnie mówił. Brunet szybko załapał skąd mnie kojarzy. Jego oczy nie wydawały mi się przerażone, czy coś. Stały się raczej trochę zimne i analizujące. Swoją drogą imponowało mi to, że mimo tego, na jak nawalonego wyglądał w tej toalecie, zapamiętał coś więcej niż tylko mój tyłek. W dziwny sposób, nie czułem się jednak na siłach, by z nim rozmawiać. Zdałem sobie tymczasem sprawę z tego, że on nie ma zamiaru po prostu olać tego co zobaczył, bo nagle uniósł się z krzesła i przepraszając znajomych ruszył w moją stronę. W mojej głowie powstały dwa scenariusze i zdecydowałem, że wole mieć za sobą to czego on ode mnie chce teraz, niż zostawiać to na później.
- Son Dong - powiedział brunet, przerywając gadaninę chłopaka. - Chyba dyrektorka cię szukała, zapomniałem ci powiedzieć.
-  Naprawdę? - spytał. - W każdym razie pamiętaj by na mnie głosować!
Krzyknął do mnie jeszcze coś o jakimiś karteczkach do losowania i znikną za rogiem. Spojrzałem przed siebie i napotkałem oceniający wzrok chłopaka. Przejechał wzorkiem od moich buntów, unosząc wzrok coraz wyżej i tak aż nie spotkał się z moimi oczami. O co mu chodziło do cholery!?
- Pamiętasz mnie prawda? - spytał lekko ściszonym głosem.
Uśmiechnąłem się w sposób, który utwierdził go w przekonaniu, że jesteśmy w domu jeśli chodzi o ustalenie spraw miedzy nami.
- Pamiętam, to trochę zbyt duże słowo, ale jak tak patrzę na ciebie to trudno stwierdzić, czy nie masz brata bliźniaka. W klubie byłeś trochę.. inny - powiedziałem, próbując brzmieć pewnie.
Chciałem mieć nad nim jakąś przewagę, biorąc pod uwagę, że on miał nade mną już sporą. Zaśmiał się, co zbiło mnie z tropu. Obserwując go pomyślałem, że posiada tu image, który boi się stracić.
- Próbujesz mnie szantażować, czy coś? Zważając na to, że jesteśmy w szkole powiedzieć parę rzeczy na potwierdzenie, że się nie mylisz?
- Dlaczego ze mną rozmawiasz? -spytałem nagle.
To go już lekko poskromiło ku mojej radości.
- Jestem ciekawy co tu robisz - odpowiedział. - Może chciałbym wiedzieć jak ma na imię ktoś z kim...
Nie dokończył, uśmiechając się znacząco.
- Nie wyglądasz na takiego co by chciał - warknąłem.
- Co ty nie powiesz, w klubie wyglądałeś na dość.. łatwego.
Teraz wkurzyłem się nie na żarty. Fakty, w klubie byłem łatwy tego wieczoru. Czułem się samotny i popełniłem błąd, tak po prostu pieprząc się obcym chłopakiem. To jednak nie znaczy, że jeden raz ma prawo ustawiać mnie przy ściance z tabliczką "łatwy".
- Nic o mnie nie wiesz - wysyczałem. - Myślę, że wciąż masz po prostu na mnie ochotę.
Zerknąłem na jego znajomych pogrążonych w rozmowie. Byłem ciekawy, czy oni wiedzą, że on działa w przeciwnym obozie. Zwęził spojrzenie.
- Twoje imię to...? - spytał
- Key, a właściwie Kibum.
- Jestem Jonghyun.
Złapał mnie za nadgarstek szybko wyprowadzając ze stołówki i mimo tego, że zacząłem mówi zbyt dużo i to w niezbyt łady sposób, pociągnął mnie do prawie pustego korytarza.
- Musimy pogadać - mruknął.
Zanim zdążyłem zaprotestować poczułem pociągnięcie za koszulkę, po czym znalazłem się w jakimś ciasnym, ciemnym pokoju. Zostałem przyparty do ściany przez napierające na mnie ciało i zmuszony do spojrzenia w oczy jego właścicielowi, choć z powodu braku świtała i tak niewiele widziałem. Zapanowałem na wyrazem swojej twarzy i uśmiechnąłem się kpiąco, odwracając lekko twarz.
- Wystarczyło porosić, nie musiałeś być taki brutalny.
Poczułem między nogami udo Jonghyuna, napierające na mojego członka. Opuściłem wzrok, po czym podniosłem go ponownie, napotykając ciężkie spojrzenie chłopaka. Usta bruneta wolno zbliżyły się do mojej szyi. Następnie poczułem na niej jego język, zostawiający mokry ślad aż do linii szczęki. Nie udało mi się powstrzymać westchnienia.
- Jesteś taki wierny przekonaniu, że nie mogę ci się oprzeć - powiedział Jonghyun tuż przy moich ustach. - Tymczasem sam wyglądasz jakby ci się to niemniej niż podobało. A może reagujesz tak na każdego? Wystarczy cię dotknąć żebyś jęczał?  
Zacisnąłem dłoń na jego koszulce, przyciągając go do siebie jeszcze bliżej.
- Możesz się przekonać, kto będzie jęczał głośniej, jak już z tobą zacznę - szepnąłem wyzywajaco wprost do jego ucha.
Usłyszeliśmy dzwonek na lekcje. Jonghyun niechętnie odsunął się ode mnie, choć ja, przez chwile, byłam gotowy zignorować konieczność pójście na zajęcia.
- Byłbym wdzięczny, gdybyś zatrzymał to, co o mnie wiesz, dla siebie - powiedział zanim wyszedł z pokoju - Nie mam ochoty na idiotyczną aferę.

****
       Kiedy wróciłem na lekcje tańca, nie miałem ochoty tańczyć. Zbyłem instruktorkę bólem nogi. Odpisałem na wiadomość, zabrałem swoją torbę i ruszyłem w kierunku kolejnego budynku szkoły, znajdującego się po drugiej stronie ulicy. Oparłam się o murek tuż przy bramie wejściowej. Powietrze było dziś delikatnie ciepłe, ale wciąż można było wyczuć w nim pozostałości zimy. Wiatr, wywołany przez wybiegających uczniów przeczesał moje włosy. Po chwili poczułem, jak na moim przedramieniu zaciskają się drobne dłonie. Spojrzałem w bok i napotkałem duże, niebieskie oczy, w otoczeniu jasnej cery i niewinnego, szerokiego uśmiechu. Jej długie, czarne włosy, również uniosły się na wietrze. Odwzajemniłem uśmiech.
- Witaj dziewczynko.
Zaśmiała się, a jej oczy przybrały kształt dwóch półksiężyców.
- Nie jestem dzieckiem, mam już 14 lat! - odpowiedziała wkładając rękę pod moje ramie i zmuszając do pójścia za nią. Ulica, którą szliśmy, wydała mi się jakby bardziej kolorowa niż zwykle, kiedy mogłem tak iść, oglądając ją wraz z nią.  
- Miałaś dzisiaj dobry dzień? - spytałem.
- I to jak! Dostałam własną solówkę na recitalu w najbliższym tygodniu!
- To świetnie! - ucieszyłem się, ale ona nagle posmutniała.
- Dostałam trzy wejściówki, ale rodzice pewnie nie będą mieli czasu przyjść...
Chciałem szybko odpowiedzieć jej, że to nic i ja na pewno będę, ale ubiegła mnie.
- Właściwie to może i lepiej - powiedziała przybierając znowu pogodny wyraz twarzy - Yonna dostała tylko dwa bilety, a bardzo chciała zaprosić swoich rodziców wraz z dziadkami. Dam jej swoje, będzie szczęśliwa.
Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Popatrzyłem na nią czując się źle, że nie potrafiłem ochronić ją przed każdym cierpieniem jakiego doświadczała. Pogłaskałem ją po głowie, mierzwiąc włosy.
- Ja przyjdę na pewno, Sooyung.
Uniosła wzrok do góry, po czym objęła mnie delikatnie w pasie.
- Wiem... - szepnęła. - Jesteś najlepszym bratem na świecie.

***
        Przez cały w-f nie mogłem skupić się na niczym innym niż Key. Podczas gry w siatkówkę, psułem każdy serw. Wszystko to dzięki temu, że chłopak siedział na ławce po drugiej stronie boiska i nieustannie, oraz z wielką determinacją, przyciągał mój wzrok. Uśmiechał się z wyższością i co chwile czynił jakieś dwuznaczne gesty. Były to niewinne, niby niezauważalne dla innych rzeczy. Najczęściej po prostu wolno przejeżdżał palcami po swoich ustach lub przechylał, na pozór od niechcenia głowę, w jedną lub druga stronę, odchylając dłonią koszulkę tuż przy swojej szyi. Czułem się zirytowany, że ten farbowany blondyn, wyglądający jakby nic nie jadł, tak bardzo na mnie działał. Nie mogłem jednak wyprzeć tego, jak bardzo chciałem go znowu dotknąć i to nie byle jak. Chciałem pieprzyć się z nim tak, żeby zetrzeć z jego twarzy ten uśmieszek i słyszeć jak błaga mnie o więcej. Jeszcze zobaczymy kto będzie górą Kibum. Uśmiechnąłem się do niego słodko, kiedy skończyły się zajęcia i ruszyłem pod prysznic.  



sobota, 23 lutego 2013

Spoglądając przez szyby własnej codzienności, możesz nie zdawać sobie jeszcze sprawy, że milczenie to dopiero początek.

Cześć. Będę pisać tutaj opowiadanie o chłopakach z zespołu Shinee. Mogą występować w nim sceny erotyczne oraz inne być może dla niektórych nieprzyzwoite rzeczy, więc czytacie na własną odpowiedzialność. Mam nadzieje, że pierwsza notka nie jest zbyt drętwa, ale trzeba od czegoś zacząć żeby można to było potem rozkręcić. Swoją droga zastanawiam się, dlaczego ludzie (a w tym ja) mają tendencje na wielu blogach, do robienia z Taemina takiego niegrzecznego chłopca? Przecież to taka słodka osóbka :) Zapraszam do lektury, mam nadzieje, że podzielicie się chociaż malutkim komentarzem. Enjoy!

Rozdział 1.

Key czuł się dzisiaj okropnie samotny. Przeprowadzka do Seulu sprawiła, że wszyscy jego przyjaciele zostali w rodzinnym mieście. Wiedział, że tak będzie, ale mimo wszystko odczuwał brak możliwości kontaktu z innym człowiekiem, na wszystkie możliwe sposoby. Od 2 tygodni rozmawiał tylko z mamą i kasjerką w supermarkecie. Perspektywa nowej szkoły była dla niego z jednej strony miła, ale z drugiej napawała  lekkim niepokojem. Dzieciaki z Seulu wydawały się bardzo pewne siebie, rozpieszczone i nastawione na sukces. Jedyną ich zaletą była indywidualność. Miał więc nadzieje, że nie będą robić problemu z faktu, że jest gejem. Tego wieczoru nie wytrzymał i postanowił zapuścić się w miasto. Chłodne, wieczorne powietrze, pozwoliło mu się nieco rozluźnić. Ku jego zaskoczeniu szybko natrafił na klub i to nie byle jaki, bo wyglądał jak klub dla osób homoseksualnych. Postanowił dać upust swojej tęsknocie i zapić ją alkoholem.

Key był przeważnie pewny siebie. A gdy nie był, starał się tego nie pokazywać. Mimo 18 lat, miał już na koncie nie jeden związek z mężczyzną. Kiedy przekroczył wejście do budynku, jego uszom doszedł głośny dźwięk muzyki. Przysiadł się do baru i zamówił kilka drinków. Połknął otrzymane płyny szybko i bez popicie. Miał straszną ochotę na seks. Na jego szczęście nie musiał długo czekać na okazje. Po przeciwnej stronie baru jego spojrzenie napotkało wzrok przystojnego, młodego chłopaka, który wyglądał jakby wypił już swoje. Key poczuł dziwne ukucie, kiedy tamten z początku tylko na niego patrzył, przeszywającym go przenikliwymi oczami. Tak, jakby już samo patrzenie, sprawiało mu przyjemność. To jednak tylko bardziej go podniecało.

Uśmiechnął się szelmowsko, dopijając kolejny kieliszek, nie przerywając kontaktu wzrokowego między nimi, po czym oblizał zmysłowo usta i ruszył w stronę parkietu. Urwał ich połączenie, kiedy był już wśród tańczących, zamykając oczy i dając się ponieść muzyce. Z jego obliczeń, za jakieś półtorej minuty, przystojny brunet znajdzie się przy nim. Pomylił się jednak, ponieważ gdy tylko zaczął tańczyć poczuł na karku ciepły oddech. Chciał się odwrócić, ale chłopak uniemożliwił mu to, odwracając go ponownie tyłem do siebie. Poczuł jak jego nos przesuwa się od ramienia, wzdłuż szyi, wdychają jego zapach. Dreszcz przeszedł po plecach Kibuma. Kiedy nieznajomy dotarł do jego ucha, palcem wskazujący zaczął wolno wodzić po skórze chłopaka pod jego sprzączką od spodni, zahaczając o linie bokserek.
- Chcesz.. - spytał przygryzając płatek jego ucha. Key odwrócił się do niego przodem, tym razem skutecznie. Ich oczy znalazły się tuż naprzeciw siebie. Widział w spojrzeniu chłopaka pożądanie, które ledwo co hamował. Oboje już trochę pijani, ale Kibum miał w tej chwili w umyśle tylko te oczy, a gdy poczuł jak dłoń bruneta dotyka przez spodnie jego członka, przestał myśleć. Nie za wiele zapamiętał z seksu, który odbył chwile potem w jednej z kabin w klubowej łazience. Ciało bruneta było idealne, a przez alkohol wydawał mu się, że jest jak z bajki. Nie mógł sobie przypomnieć, czy się całowali, ale pamiętał jego usta w wielu innych miejscach na swoim ciele. Jedno jednak niezaprzeczalnie wciąż wracało, kiedy myślał o tym rankiem następnego dnia. Przyjemność jakiej dostarczył mu wczorajszy chłopak, nie dała się porównać do żadnej innej, którą doświadczył do tej pory z poprzednimi partnerami.      

***

Taemin miał w życiu wszystko. Gdy uczniowie mijali go na szkolnym korytarzu, pierwszego dnia nowego roku, widzieli w nim kogoś, kto samym tylko wyglądem potrafiłby osiągnąć wszystko, na co tylko miałby ochotę. Delikatna, jasna cera, gęste, dłuższe włosy, okalające piękną, anielską twarz i kruche ciało, ubrane w niebanalne, modne ubrania. Gdyby któraś z tych osób napotkała jego spojrzenie potrafiłby, wykorzystując tylko jedną krótką sekundę, zaskarbić sobie same tylko pozytywne i ciepłe uczucia osoby patrzącej. Miał bogatych rodziców i piękny dom. Posiadał wielu przyjaciół i niesamowity talent do tańca. Był w opinii innych ślicznym, słodkim i miłym 17-letnim nastolatkiem, który miał wszystko, czego do szczęścia potrzeba. Taemin był...
- Nienawidzę moich rodziców - warknął Taemin, kiedy przy jego boku znalazł się Kai.
- Nic nowego - uśmiechnął się chłopak. - Czym tym razem zawinili?
Doszli do sali tanecznej i odłożyli swoje torby. Taemin zaczął rozciągać swoje ciało, przed wielką lustrzaną ścianą.
- Co zabawnego jest w ciągłym słuchaniu tego, o czym rozmawiają u swojego terapeuty? Powinni się wreszcie rozwieść i dać mi święty spokój. A wiesz co jest najlepsze? Wciąż nie wierzą w to, że jestem gejem. Co prawda nie obchodzi mnie, co oni sobie myślą na ten temat, ale rzuciłem to, kiedy matka kłóciła się z ojcem o kolejny wyjazd służbowy. Chciałem ich wkurzyć z nadzieją, że po prostu z nadmiaru informacji wyjdą z domu, ale nie. Ojciec stwierdził, że to moja nowa fanaberia. A matka? Powiedziała, żebym nie udawał, bo widziała mnie nie raz na randce z dziewczynami. Tylko pytanie, gdzie ona mnie niby widziała, bo interesuje ją tylko wtedy, kiedy chce ponarzekać na ojca.
- Do tej pory zawsze ich olewałeś? Dlaczego ostatnio tak często o nich mówisz? - spytał Kai.
Jego ciemna skóra kontrastowała z jasną cerą Taemina.
- Masz racje - uśmiechną się zadziornie, sam do siebie. -  Wystarczy to, że dają mi kasę. Reszta to tylko geny. Nic nie znaczące uczucia.
Był zły od samego rana. Chciał wreszcie zacząć tańczyć, ale grupa się spóźniała. Jednak kiedy wszyscy się zeszli okazało się, że nauczycielka zapomniała klucza do szafki z głośnikami.
- Taemini, mógłbyś pójść po klucz do woźnego? - poprosiła słodko uśmiechając się do chłopaka.
- Jasne - odpowiedział jej z równie słodką miną, przeklinając w duchu, że wypadło akurat na niego. Postanowił załatwić to szybko, więc gdy tylko dostał metalowy przedmiot, zbiegł po schodach i nie patrząc przed siebie rzucił =pędem pustym, jak mniemał, korytarzem. Na jego nieszczęście, podłoga była dość śliska, więc w pewnym momencie pośliznął się i wpadł na kogoś kto wziął się jakby z nikąd sprawiając, że oboje upadli na podłogę.
- Cholera.. - zaklął.
Szybo jednak znieruchomiał, zdając sobie sprawę, że przecież na kimś leży. Przestraszony tak ostentacyjnym objawieniem swojego ciętego języka, uniósł się na rękach z osoby, na której leżał, z nie udawaną, niewinną i przepełnioną paniką miną. W odległości kilku centymetrów, napotkał ciemne jak noc oczy jakiegoś chłopaka. 
- Wyglądasz strasznie zabawnie - zaśmiał się ciepło nieznajomy - ale nie musisz się mnie bać. 
Taemin jakby zdał sobie sprawę, że znajdują się w dziwnej pozycji i szybkim ruchem podniósł się do pozycji stojącej.
- Wybacz, spieszyłem się, jesteś cały? - spytał, patrząc na wstającego chłopaka.
- To raczej ja powianiem zapytać, czy ty jesteś cały, bo wyglądasz bardzo krucho i blado - uśmiechnął się rozbrajająco.
Taemin otworzył usta. Wyglądam jak? Ich oczy spotkały się i nagle przemiła do granic możliwości mina chłopaka, zaczęła wzbudzać wściekłość Taemina.
- Słuchaj, śpieszę się, jeśli nic ci nie jest pójdę już - rzucił lekko zirytowanym tonem, którego nie potrafił sobie darować.
- Zaczekaj, jestem tu nowy. Możesz w ramach rekompensaty za uratowanie życia powiedzieć mi, gdzie jest gabinet dyrektora?
- Rekompensaty za co...!?- wzburzył się Lee.
- W końcu to na mnie upadłeś, a nie na podłogę.
Taemin uśmiechnął się kpiąco i przeczesał ręką włosy.
- Powinieneś czuć się raczej zaszczycony, a nie wymuszać na mnie jakieś chore zobowiązania.
- Jak ktoś z takim słodkim wygładem może być taki uprzedzony? - spytał Minho bacznie lustrując postać Taemina.
- Nie twoja sprawa kre..
Nagle zza rogu wyłonił się starsza kobieta, ubrana w monotematyczny strój. Taemin momentalnie zamlikł, po czym na jego twarzy zagościł uroczy uśmiech.
- Dzień dobry pani dyrektor! - powiedział Taemin.
- Ach, dzień dobry, jak miło cię widzieć! - odparła kobieta.
- Niech pani spojrzy, to nowy uczeń. Szukał pani, chyba chce o coś zapytać. Cieszę się, że akurat się spotkaliśmy.
Taemin przeniósł wzrok na zdezorientowanego chłopaka, który był nie tyle zdziwiony jego zmienionym charakterem, co rozbawiony. Ten zirytował się w duchu jeszcze bardziej, ale obdarzył go tylko równie miłym uśmiechem.
- Więc pójdę już... - spojrzał na niego.
- Minho - dokończył chłopak.  
Ukłonił się obojgu. Gdy tylko odwrócił się do nich plecami, zacisnął usta i szedł tak przez chwile. Zatrzymał go dźwięk otrzymanego sms'a. Oparł się o parapet i wyciągnął telefon. Odczytał wiadomość i z zamyślonym wyrazem twarzy spojrzał przez okno. Taemin miał pieniądze, wygląd, pozycje, ale Taemin był chłopakiem, który nie miał wszystkiego...