Gdybym wiedział, co zastane w nowej szkole, zastanowiłbym się
dwa razy czy dziś wstawać. Kiedy usłyszałem ten głos... nie mogłem uwierzyć, że
słyszę go naprawdę. Wiedziałem, że nie mogę się mylić. Trudno było zapomnieć,
jak dwa dni temu, jego właściciel, szeptał mi nim wprost do ucha słowa, które
nie przyszłyby niektórym na nawet na myśl. Poznałem go na tyle, by być
zaskoczonym widokiem tego w jaki sposób się zachowywał. Siedział w stołówce
wśród kilku dziewczyn i chłopaków. Był uśmiechnięty i rozluźniony. Wydawał się
taki otwarty, że przez chwile poczułem nawet ochotę, by podejść i spytać: Cześć, pamiętasz mnie?
Dotarło do mnie jednak, że sposób w jaki się poznaliśmy, nie
był takim, jaki powinienem przywoływać od tak. Włożyłem dłonie w kieszenie
spodni. Powinienem to zignorować. Pieprzyć to. Nie mam pięciu lat żeby się do
niego przymilać tylko dlatego, że czułem się samotnie w nowej szkole. Chciałem
wyjść, ale gdy tylko miałem zamiar się odwrócić, przy moim boku znalazł się
typowy szkolny kujon, który nie stąd ni zowąd, zaczął ze mną rozmowę, a
właściwie monolog.
- Cześć chyba się nie znamy, wyglądasz na nowego ucznia,
może mógłbyś...
Przestałem go słuchać w chwili, kiedy jego donośny głos
zwrócił uwagę bruneta na końcu sali. Zamarłem. Nagle zdałem sobie sprawę, że
patrzę mu w oczy. Z początku mnie nie poznał, ale wyglądał jakby nad czymś
myślał. Zaschło mi w gardle. Dlaczego się denerwowałem? Słyszałem echo głosu
irytującego kolesia, który wciąż do mnie mówił. Brunet szybko załapał skąd mnie
kojarzy. Jego oczy nie wydawały mi się przerażone, czy coś. Stały się raczej
trochę zimne i analizujące. Swoją drogą imponowało mi to, że mimo tego, na jak
nawalonego wyglądał w tej toalecie, zapamiętał coś więcej niż tylko mój tyłek.
W dziwny sposób, nie czułem się jednak na siłach, by z nim rozmawiać. Zdałem
sobie tymczasem sprawę z tego, że on nie ma zamiaru po prostu olać tego co
zobaczył, bo nagle uniósł się z krzesła i przepraszając znajomych ruszył w moją
stronę. W mojej głowie powstały dwa scenariusze i zdecydowałem, że wole mieć za
sobą to czego on ode mnie chce teraz, niż zostawiać to na później.
- Son Dong - powiedział brunet, przerywając gadaninę
chłopaka. - Chyba dyrektorka cię szukała, zapomniałem ci powiedzieć.
- Naprawdę? - spytał.
- W każdym razie pamiętaj by na mnie głosować!
Krzyknął do mnie jeszcze coś o jakimiś karteczkach do losowania i znikną za
rogiem. Spojrzałem przed siebie i napotkałem oceniający wzrok chłopaka.
Przejechał wzorkiem od moich buntów, unosząc wzrok coraz wyżej i tak aż nie
spotkał się z moimi oczami. O co mu chodziło do cholery!?
- Pamiętasz mnie prawda? - spytał lekko ściszonym głosem.
Uśmiechnąłem się w sposób, który utwierdził go w przekonaniu, że jesteśmy w domu jeśli chodzi o ustalenie spraw miedzy nami.
Uśmiechnąłem się w sposób, który utwierdził go w przekonaniu, że jesteśmy w domu jeśli chodzi o ustalenie spraw miedzy nami.
- Pamiętam, to trochę zbyt duże słowo, ale jak tak patrzę na
ciebie to trudno stwierdzić, czy nie masz brata bliźniaka. W klubie byłeś
trochę.. inny - powiedziałem, próbując brzmieć pewnie.
Chciałem mieć nad nim jakąś przewagę, biorąc pod uwagę, że on miał nade mną już sporą. Zaśmiał się, co zbiło mnie z tropu. Obserwując go pomyślałem, że posiada tu image, który boi się stracić.
Chciałem mieć nad nim jakąś przewagę, biorąc pod uwagę, że on miał nade mną już sporą. Zaśmiał się, co zbiło mnie z tropu. Obserwując go pomyślałem, że posiada tu image, który boi się stracić.
- Próbujesz mnie szantażować, czy coś? Zważając na to, że
jesteśmy w szkole powiedzieć parę rzeczy na potwierdzenie, że się nie mylisz?
- Dlaczego ze mną rozmawiasz? -spytałem nagle.
To go już lekko poskromiło ku mojej radości.
To go już lekko poskromiło ku mojej radości.
- Jestem ciekawy co tu robisz - odpowiedział. - Może chciałbym
wiedzieć jak ma na imię ktoś z kim...
Nie dokończył, uśmiechając się znacząco.
- Nie wyglądasz na takiego co by chciał - warknąłem.
- Co ty nie powiesz, w klubie wyglądałeś na dość.. łatwego.
Teraz wkurzyłem się nie na żarty. Fakty, w klubie byłem łatwy
tego wieczoru. Czułem się samotny i popełniłem błąd, tak po prostu pieprząc się
obcym chłopakiem. To jednak nie znaczy, że jeden raz ma prawo ustawiać mnie przy
ściance z tabliczką "łatwy".
- Nic o mnie nie wiesz - wysyczałem. - Myślę, że wciąż masz
po prostu na mnie ochotę.
Zerknąłem na jego znajomych pogrążonych w rozmowie. Byłem
ciekawy, czy oni wiedzą, że on działa w przeciwnym obozie. Zwęził spojrzenie.
- Twoje imię to...? - spytał
- Key, a właściwie Kibum.
- Jestem Jonghyun.
Złapał mnie za nadgarstek szybko wyprowadzając ze stołówki i
mimo tego, że zacząłem mówi zbyt dużo i to w niezbyt łady sposób, pociągnął mnie
do prawie pustego korytarza.
- Musimy pogadać - mruknął.
Zanim zdążyłem zaprotestować poczułem pociągnięcie za
koszulkę, po czym znalazłem się w jakimś ciasnym, ciemnym pokoju. Zostałem
przyparty do ściany przez napierające na mnie ciało i zmuszony do spojrzenia w
oczy jego właścicielowi, choć z powodu braku świtała i tak niewiele widziałem.
Zapanowałem na wyrazem swojej twarzy i uśmiechnąłem się kpiąco, odwracając lekko
twarz.
- Wystarczyło porosić, nie musiałeś być taki brutalny.
Poczułem między nogami udo Jonghyuna, napierające na mojego
członka. Opuściłem wzrok, po czym podniosłem go ponownie, napotykając ciężkie
spojrzenie chłopaka. Usta bruneta wolno zbliżyły się do mojej szyi. Następnie
poczułem na niej jego język, zostawiający mokry ślad aż do linii szczęki.
Nie udało mi się powstrzymać westchnienia.
- Jesteś taki wierny przekonaniu, że nie mogę ci się oprzeć
- powiedział Jonghyun tuż przy moich ustach. - Tymczasem sam wyglądasz jakby ci
się to niemniej niż podobało. A może reagujesz tak na każdego? Wystarczy cię
dotknąć żebyś jęczał?
Zacisnąłem dłoń na jego koszulce, przyciągając go do siebie
jeszcze bliżej.
- Możesz się przekonać, kto będzie jęczał głośniej, jak już z
tobą zacznę - szepnąłem wyzywajaco wprost do jego ucha.
Usłyszeliśmy dzwonek na lekcje. Jonghyun niechętnie odsunął
się ode mnie, choć ja, przez chwile, byłam gotowy zignorować konieczność
pójście na zajęcia.
- Byłbym wdzięczny, gdybyś zatrzymał to, co o mnie wiesz, dla
siebie - powiedział zanim wyszedł z pokoju - Nie mam ochoty na idiotyczną
aferę.
****
Kiedy wróciłem na lekcje tańca, nie miałem ochoty tańczyć.
Zbyłem instruktorkę bólem nogi. Odpisałem na wiadomość, zabrałem swoją torbę i
ruszyłem w kierunku kolejnego budynku szkoły, znajdującego się po drugiej
stronie ulicy. Oparłam się o murek tuż przy bramie wejściowej. Powietrze było
dziś delikatnie ciepłe, ale wciąż można było wyczuć w nim pozostałości zimy.
Wiatr, wywołany przez wybiegających uczniów przeczesał moje włosy. Po chwili
poczułem, jak na moim przedramieniu zaciskają się drobne dłonie. Spojrzałem w
bok i napotkałem duże, niebieskie oczy, w otoczeniu jasnej cery i niewinnego,
szerokiego uśmiechu. Jej długie, czarne włosy, również uniosły się na wietrze.
Odwzajemniłem uśmiech.
- Witaj dziewczynko.
Zaśmiała się, a jej oczy przybrały kształt dwóch
półksiężyców.
- Nie jestem dzieckiem, mam już 14 lat! - odpowiedziała
wkładając rękę pod moje ramie i zmuszając do pójścia za nią. Ulica, którą
szliśmy, wydała mi się jakby bardziej kolorowa niż zwykle, kiedy mogłem tak iść,
oglądając ją wraz z nią.
- Miałaś dzisiaj dobry dzień? - spytałem.
- I to jak! Dostałam własną solówkę na recitalu w
najbliższym tygodniu!
- To świetnie! - ucieszyłem się, ale ona nagle posmutniała.
- Dostałam trzy wejściówki, ale rodzice pewnie nie będą mieli
czasu przyjść...
Chciałem szybko odpowiedzieć jej, że to nic i ja na pewno
będę, ale ubiegła mnie.
- Właściwie to może i lepiej - powiedziała przybierając
znowu pogodny wyraz twarzy - Yonna dostała tylko dwa bilety, a bardzo chciała
zaprosić swoich rodziców wraz z dziadkami. Dam jej swoje, będzie szczęśliwa.
Poczułem ucisk w klatce piersiowej. Popatrzyłem na nią
czując się źle, że nie potrafiłem ochronić ją przed każdym cierpieniem jakiego
doświadczała. Pogłaskałem ją po głowie, mierzwiąc włosy.
- Ja przyjdę na pewno, Sooyung.
Uniosła wzrok do góry, po czym objęła mnie delikatnie w pasie.
- Wiem... - szepnęła. - Jesteś najlepszym bratem na świecie.
- Ja przyjdę na pewno, Sooyung.
Uniosła wzrok do góry, po czym objęła mnie delikatnie w pasie.
- Wiem... - szepnęła. - Jesteś najlepszym bratem na świecie.
***
Przez cały w-f nie mogłem skupić się na niczym innym niż
Key. Podczas gry w siatkówkę, psułem każdy serw. Wszystko to dzięki temu, że
chłopak siedział na ławce po drugiej stronie boiska i nieustannie, oraz z
wielką determinacją, przyciągał mój wzrok. Uśmiechał się z wyższością i co
chwile czynił jakieś dwuznaczne gesty. Były to niewinne, niby niezauważalne dla
innych rzeczy. Najczęściej po prostu wolno przejeżdżał palcami po swoich ustach
lub przechylał, na pozór od niechcenia głowę, w jedną lub druga stronę,
odchylając dłonią koszulkę tuż przy swojej szyi. Czułem się zirytowany, że ten
farbowany blondyn, wyglądający jakby nic nie jadł, tak bardzo na mnie działał.
Nie mogłem jednak wyprzeć tego, jak bardzo chciałem go znowu dotknąć i to nie
byle jak. Chciałem pieprzyć się z nim tak, żeby zetrzeć z jego twarzy ten
uśmieszek i słyszeć jak błaga mnie o więcej. Jeszcze zobaczymy kto będzie górą
Kibum. Uśmiechnąłem się do niego słodko, kiedy skończyły się zajęcia i ruszyłem
pod prysznic.