poniedziałek, 30 września 2013
Kilka informacji.
Wiem, że to nie post na jaki czekacie. Przepraszam, ale nie napisałam jeszcze do końca następnego rozdziału. Przychodzę więc do was z prośbą o czas i profilem mojego bloga na facebooku <klik>. W miarę możliwości będę was na nim informować o postępach mojej pracy pisarskiej, nowych rozdziałach i różnych innych spostrzeżeniach. Będzie się zdarzać też tak, że mogą zamieścić na nim pytania dotyczące opowiadania. Liczę więc, że podpowiecie mi parę rzeczy i pomożecie sprawić, aby moje teksty stały się lepsze. A jeśli zechcecie podzielić się prywatną uwagą, z chęcią odpiszę na wasze wiadomości. :)
sobota, 7 września 2013
2min: Nie potrafię być taki jak Jonghyun. Próbowałem, ale nie umiem. Nie potrafię odejść mimo, że wiem, jakie cierpienie na ciebie sprowadzam.
Minęło już kilka dni, od
kiedy zostaliśmy wypuszczeni i oczyszczeni z zarzutów. Zdecydowaliśmy się
wrócić do domu, w którym czekało na nas dużo sprzątania i załatwiania wielu
innych formalności. Kiedy dostałem już swobodę, korzystania z konta bankowego,
okazało się, że poza pieniędzmi, jakie zarobiłem pracując i ucząc się za
granicą, znajduje się na nim, o wiele, wiele, większa suma. Nie potrafiłem
zrozumieć postępowania ojca, ale byłem pewien, że to on dokonał tego przelewu. Gdy
spytałem w banku, o datę jego nadania, okazało się, że było to tego dnia, kiedy
to całe piekło zaczęło się w naszym życiu. Nie chciałem tych pieniędzy, ale z
drugiej strony, dzięki nim, byliśmy ustawienie na naprawdę długi czas. Więc
jeśli nie dla mnie, potrzebowałem ich dla Sooyung.
Kibum pomógł nam na nowo
zaaklimatyzować się we własnym domu. Zresztą przebywał u nas ostatnimi czasy
bardzo często. Po incydencie, jaki wydarzył się w noc ślubu Jungah, nie
potrafił znaleźć sobie miejsca. Ciężko wychodziło mu przede wszystkim unikanie Chunjina.
Podniosłem się z lóżka,
wzdychając ciężko. Wyszedłem z pokoju i udałem się do kuchni. Zapaliłem
światło, usiadłem na krześle przy ladzie, i zrobiłem sobie herbatę.
- Nie możesz spać?
Spojrzałem na Sooyung, która schodziła właśnie po
schodach, przeczesując dłonią włosy. Moja nocna wędrówka musiała ją obudzić.
Podeszła do mnie i uśmiechnęła się lekko.
- Tak jakoś - odpowiedziałem cicho.
To zabawne. Kiedy przebywałem w domu Minho, nie było
nocy, której bym nie przespał. Często zasypiałem w bardzo skrajnym nastroju,
ale zawsze z sukcesem. Tymczasem, od kiedy znowu śpię w swoim domu, w moim
własnym łóżku, nie potrafię zasnąć na dłużej, niż pół godziny. Zawsze, po tym
krótkim oderwaniu się od świata, budzę się niespokojny i zły. Myślałem, że gdy
uwolnię się, od chociaż małego kawałka, tego przeklętego śledztwa, będę mógł znów
oddychać jak dawniej. Tymczasem jest zupełnie inaczej. To było ciężkie do
zniesienia, że nie czułem żadnej ulgi, lub chociaż cząstki spokoju, będąc
wolnym od zarzutów i całodobowego nadzoru. No... powiedzmy, że prawie wolnym.
Sooyung również zrobiła
sobie herbatę. Wzięła do ręki kubek i spojrzała przez okno. Westchnęła lekko,
przytulając kubek do swojego ciała. Bardzo dobrze wiedziałem, o czym teraz
myślała. Pokręciłem lekko głową, przymykając na chwile oczy. Tymczasem ona,
usiadła na skraju parapetu i oparła głowę o szybę. Nie potrafiłem zrozumieć
przywiązania, jakim tak nagle i tak mocno, obdarzyła Onewa. Chłopak został
przydzielony do obserwowania naszego domu, na wypadek, gdyby nasz ojciec miał
zamiar tu wrócić. To właśnie miałem na myśli, mówiąc "prawie wolny",
bo nadal byliśmy obserwowania, tylko już na innych zasadach. Jednak ku mojemu
zaskoczeniu, Sooyung wyraźnie spodobał się ten fakt. Czułem się dziwnie
patrząc, jak zerka co chwile, w jego stronę i jak jej uśmiech się pogłębia, gdy
zobaczy jak ten robi coś zabawnego lub gdy ich spojrzenia się spotykają. Key
powiedział mi, że reaguje tak, bo jestem o nią zazdrosny. To zawsze ja byłem
jej najbliższy. Byłem jedynym chłopakiem w jej życiu. A teraz, to zaczęło się
powoli zmieniać. Wiedziała, jak bardzo nie lubiłem Onewa i całej reszty
policjantów, pracujących nad naszą sprawą, więc była rozbita. Nie rozumiała
moich argumentów, ale czuła się ze mną na tyle związana, że nie potrafiła temu
zaprotestować. Więc, gdy byłem w domu, nie zbliżała się do niego. Podejrzewałem
jednak, że kiedy wychodziłem, łamała te zasadę z szybkością światła.
- Na dworze jest zimno - szepnęła niby o niczym i
niby sama do siebie, ale dobrze wiedziałem, że to zdanie miało dotrzeć właśnie
do moich uszu.
- W samochodzie ma ogrzewanie - rzuciłem sucho.
- A za oknem ciemną, szarą, ulicę.
Westchnąłem ostentacyjnie. Nie potrafiłem już dłużej,
każdego dnia, prowadzić z nią takich rozmów na jego temat. Wiedziałem, że nie
zatrzymam jej przy sobie na zawsze. Jeśli Onew sprawiał, że Sooyung była
szczęśliwa, to jakie miałem prawo żądać, aby trzymała się od niego z daleka?
Nie długo kończyła już 18 lat. Kiedy ja byłem
w jej wieku... Cóż, chyba była o wiele grzeczniejsza, niż ja w jej
wieku. Poza tym, czy tego chciałem, czy nie, Onew w pełnym rozliczeniu był
nieszkodliwy. Nawet jeśli patrzył na nią, jak na kobietę, nie wydawał się mieć
zamiaru jej wykorzystać.
Wyciągnąłem trzeci kubek.
Zaparzyłem kawę i przesunąłem naczynie po ladzie, w jej stronę. Spojrzała na
mnie, przez chwile nic nie rozumiejąc. Jednak szybko, jej zdziwienie, zastąpił
szeroki, pełen radości, uśmiech.
- Na prawdę mogę? - pisnęła, prawie podskakując.
- Lepiej zrób to szybko, bo się rozmyśle.. -
powiedziałem, odwracając wzrok.
- Dziękuje!
Pobiegła do korytarza i narzuciła na siebie kurtkę.
Po czym przytuliła mnie pośpiesznie, wzięła do ręki gorący napój i wybiegła z
domu. Wyjrzałem przez okno, przez które dopiero, co patrzyła. Przemierzyła z
prędkością światła, chodnik wiodący do naszych drzwi. Onew był zaskoczony jej
nagłą wizytą i nie potrafił ukryć lekkiego zawstydzenia, które wkradło się na
jego twarz.
Odszedłem
od okna i wszedłem ponownie na górę, aby wziąć prysznic. Ciepły strumień
zetknął się z moim ciałem, przynosząc mu chwilowe ocieplenie. Odgarnąłem włosy
z twarzy i zamknąłem oczy, kierując ją w stronę wody. Kiedy to zrobiłem,
doszedł mnie bardzo znajomy obraz. Taki sam, który widziałem zawsze, przez te pół
godziny, gdy spałem. To pewnie był jeden z tych powodów, dla których tak szybo
się budziłem. Tym razem jednak, pozwoliłem temu widokowi, zatrzymać się przy
mnie na chwile. Otoczyłem dłońmi ramiona, tworząc iluzje uścisku. Wyobraziłem
sobie, jak jego ręce, obejmują w tej chwili moje ciało, a jego szept, miesza
się z szumem płynącej wody. Jego palce, powoli przesuwają się w dół po moich
plecach, a potem ponownie w górę, tworząc wzdłuż nich, tylko jemu znany szlak.
Przysuwa mnie do siebie bliżej i wplata dłoń w moje włosy, unosząc je
nieznacznie. Następnie odchyla moją głowę w bok, a jego gorące usta, stykają
się z moją skórą, w miejscu zagięcia, między szyją i ramieniem.
Odetchnąłem niespokojnie
dusznym, gorącym powietrzem. Obróciłem się powoli i przytuliłem policzek do
szyby kabiny. A jego ciało przylgnęło do mojego, przyciskając mnie do niej
jeszcze bardziej. Gęste, parująca przestrzeń, dawała mi łatwiejszą możliwość,
wyobrażenia go sobie, tuż obok mnie. Wiedziałem jednak, że nawet najlepiej
wykreowana fantazja, nie będzie w stanie zastąpić mi prawdziwego dotyku.
Dlatego właśnie, zawsze po takich chwilach, czułem to samo. Za każdym razem,
zostawał ten sam, palący niedosyt, którego już jednak nie potrafiłem, w żaden
sposób ugasić swoją iluzją.
Wyszedłem z kabiny.
Narzuciłem na siebie ręcznik i przetarłem twarz. Stanąłem naprzeciw lustra i
oparłem się dłońmi o szafkę. Kropelki wody, skapywały z moich włosów do
umywalki. To było szalone. Nienormalne. Nie możliwe do spełnienia. Dlaczego
więc cięgle wracało, skoro mój umysł stawiał mu mocne, niezaprzeczalne argumenty,
że nie może zaistnieć? Czułem zarówno psychiczny, jak i fizyczny ból, kiedy o
tym myślałem. Jak gdyby to, że nie jestem teraz obok niego, nie miało żadnego
znaczenia.
Przypomniał mi się
wieczór, gdy Minho został przeze mnie ranny. Zamknął mi wtedy obręcz kajdanek
na nadgarstku, po czym nakazał zrobić to samo, z jego. Tej nocy, czułem się
tak, jakby to nie było tylko symboliczne związanie nas razem. Choć to było
bolesne, przykuwając się do niego, czułem się tak, jakbym znajdował się na
właściwym miejscu. Tym, do którego właśnie należę. Miejscu przy jego boku.
Takiemu, od którego nie będę się w stanie uwolnić. Od którego nigdy nie znajdę
ucieczki. To irracjonalne, że wciąż czułem na nadgarstku te zimną stal mimo, że
już dawno na nim nie była.
Nie chciałem takiego
życia. Nie pragnąłem obcowania wciąż i wciąż, na nowo, z tą samą niezaspokojoną
frustracją! Rzuciłem ręcznikiem w swoje odbicie w lustrze i wyszedłem z
łazienki. Może i byłem żałosny, ale na pewno nie bezbronny. Skoro moje serce
chciało walczyć, to dostanie to, czego chce.
Ubrałem się w najbardziej
obcisłe spodnie, jakie znalazłem w swojej szafie, i równie wyzywający t-shirt.
Upiąłem włosy, w niedbały kok z tyłu głowy i użyłem na sobie chyba wszystkiego
w swoim pokoju, co pachniało najbardziej zachęcająco i pociągająco. Korzystając
z okazji, że Onew był zajęty Sooyung, wymknąłem się tak, że udało mi się
uniknąć niewygodnych pytań, gdzie zamierzam wyjść o tej porze. Zegarek
wskazywał około wpół do drugiej. Po drodze do centrum miasta, wypiłem jakiś
wysoko procentowy alkohol, który kupiłem na stacji benzynowej. Szybko, mój
kiepski humor, zmienił się w pewny siebie i wyluzowany. Kiedy skończyłem pić,
rzuciłem szklaną butelką o chodnik, powodując spory hałas. Jednak, boczne uliczki,
nie były na tyle tłoczne, aby ktoś zwrócił mi za to uwagę. Przeczesałem dłonią
włosy, uśmiechając się kpiarsko sam do siebie. W końcu dotarłem do najbardziej,
w moim mniemaniu, dużego i kontrowersyjnego klubu. Wyglądałem na bardzo
wstawionego, więc ochroniarz miał przez chwile obiekcje, na temat tego, czy
powinien mnie wpuszczać. Szczególnie, że w jego ocenie, byłem zbyt młody i zbyt
niewinny, przez co ktoś mógłby mnie tam w środku wykorzystać. Jednak, kiedy
zaśmiałem się ironicznie i powiedziałem mu, że przyszedłem tu właśnie w takim
celu, o jakim mówił, nie oponował dłużej.
W klubie szybko dałem
ponieść się muzyce. Przymknąłem oczy i zacząłem wodzić dłońmi po swoim ciele.
Dawno nie tańczyłem, ale w tej chwili nie zależało mi na tym, aby być
najlepszym w tej sali, pod względem technicznym. Chciałem być jedynie
najbardziej gorącym i seksownym towarem, jaki ruszał się w tym momencie na
parkiecie - jakkolwiek przedmiotowo to nie brzmiało. Nie czekałem długo. Szybko
poczułem obce dłonie, przesuwające się po moim ciele. Czyjś oddech owiał moje
ucho i ktoś szepnął mi coś niedwuznacznego. Nie bardzo zrozumiałem to, co mi
powiedział, ale z tonu głosu, rozpoznałem w tym czymś komplement. Obróciłem się
do tej osoby przodem, ale nie po to, aby oceniać jej wygląd. Nie zależało mi na
prezencji tego chłopaka, tylko na tym, żeby się ze mną pieprzył. Nie musiałem
nawet używać słów, bo siła bijąca z moich oczu, szybko uświadomiła mu, czego od
niego chce.
Toaleta, w której
znaleźliśmy się chwile później, miał w sobie jednak więcej minusów niż plusów.
Było ciasna, duszna i wilgotna, więc z prędkością światła, przypomniała mi moją
dzisiejszą wycieczkę, do świata wyobraźni, którą zafundowałem sobie po
prysznicem. Kiedy odruchowo zamknąłem oczu, próbując odnaleźć w dotyku tego obcego
chłopaka przyjemność, szybko dogonił mnie obraz Minho. Jego mocnych dłoni,
przyciskających mnie do ściany i ust, całujących tak, jakbym był najbardziej
zniewalającym smakiem, jakiego próbował w swoim życiu. Odwróciłem twarz, łapiąc
oddech. Poczułem, jak wcześniejsza słabość, znowu mnie dogania. Przytłoczony
wizualizacją, jakiej doświadczałem po zamknięciu oczu, przekląłem głośno.
Zmuszony do ucieczki, otworzyłem powieki i zacząłem otaczać wzrokiem chłopaka,
który mnie dotykał. Miałem nadzieje, że znajdę w nim coś interesującego, co
przyciągnie moje myśli. Jednak po raz kolejny się zawiodłem, a ucisk w moim
sercu, tylko przybrał na sile. Nic w jego blond włosach ani napakowanej
sylwetce, w żaden sposób mną nie poruszyło. W akcie desperacji, zmusiłem się do
złączenia naszych ust razem, ale jedyne, co poczułem, to niechęć. Wściekły,
odepchnąłem go od siebie. Otworzyłem raptownie drzwi kabiny i wybiegłem z
pomieszczenia. Słyszałem za sobą jakieś krzyki, ale zignorowałem je. Wpadłem do
sali, szukając wyjścia. Przepychałem się przez tłum ludzi. Co chwile na kogoś
wpadałem. Światła na parkiecie, utrudniały mi widok, a dym ograniczał
oddychanie. Upadłem na kolana, po raz kolejny na kogoś wpadając. Przymknąłem
powieki i zacisnąłem usta, próbując się podnieść. Ktoś pociągnął mnie za rękę
ku górze i próbował do siebie przytulić. Wyrwałem się bezradnie z jego uścisku,
biegnąć dalej przed siebie. W końcu udało mi się opuścić ściany klubu.
Nie wiem jak długo
szedłem, ale byłem zmęczony i kręciło mi się w głowie. Oparłem się o najbliższą
ścianę jakiegoś budynku i wziąłem głęboki oddech. Obraz przed moimi oczami,
wciąż lekko mi jeszcze wirował. Minęło mnie kilku kolesi, którzy głośno
krzyczeli i palili papierosy. Zrobiło mi się niedobrze, kiedy doszedł do mnie
ich zapach. Odwróciłem twarz od ulicy i przyłożyłem policzek, do chłodnego
muru. Kiedy wreszcie udało mi zacząć myśleć w miarę trzeźwo, przesunąłem
wzrokiem po ścianie, przy której stałem. Spojrzałem w górę i napotkałem dziwnie
znajomy napis na szyldzie. Night Paradise. Zwęziłem spojrzenie,
zwilżając spierzchnięte usta. To chyba bar, do którego zaprowadził mnie kiedyś
Minho. Nie wiedząc, co ze sobą dalej zrobić, postanowiłem wejść do środka.
Wewnątrz nie było zbyt
wielu klientów. Zresztą pora była też raczej późna. Mój wzrok od razu przykuł
barman, którego rozpoznałem z mojej ostatniej wizyty. Przeniósł na mnie swoje
spojrzenie, odruchowo sprawdzając, kto wszedł do baru. Tak jak tamtego dnia,
momentalnie mnie rozpoznał. Poczułem się dziwnie, uświadamiając sobie mój niezbyt
stosowny wygląd, więc poprawiłem chociaż swoje włosy. Podszedłem do niego, a on
uśmiechnął się promiennie.
- Co cię tutaj sprowadza o tej porze, Taemin?
- Byłem w okolicy - odpowiedziałem niepewnie.
- Kawy? - zaoferował się, a ja przytaknąłem, mając nadzieje,
że poczuje się po niej choć trochę lepiej.
Kiedy usiadłem przy ladzie i dostałem swój kubek,
Andres wyraźnie nie zamierzał dać mi spokoju, zajmując się swoją pracą.
Ogrzałem dłonie, opalając palcami ciepłe naczynie i spojrzałem na niego.
- Ty i Minho, jesteście do siebie bardziej podobni,
niż zdajecie sobie z tego sprawę - powiedział bez pardonu.
Przymknąłem na chwile oczy, aby się uspokoić. Byłem
już lekko poirytowany. Jednak przestałem się spodziewać, że tej długiej nocy,
spotka mnie jeszcze coś z nim nie niezwiązanego.
- Zdziwiłbyś się... - mruknąłem.
- Oboje wpadacie do mnie, kiedy jesteście totalnymi
wrakami człowieka i nie macie w sobie nic z optymizmu.
- Zbieg okoliczności.
- I jesteście uparci - dodał, śmiejąc się. -
Gdybyście nie byli, już dawno bylibyście razem.
- To nie takie proste - uśmiechnąłem się ironicznie.
- Zresztą sorry, ale skąd ty tak właściwe tyle o mnie wiesz? Nie pamiętam,
żebym miał okazje wypłakiwać ci się na ramieniu, opowiadając jakąś łzawą
historyjkę mojego życia?
- Mówiłem ci już.
- Tak, tak - rzuciłem z lekkim wyrzutem. - Coś tam
wspominałeś, ale nic specjalnie nie wyjaśniłeś.
- Bo to nie była dobra chwile.
- A teraz jest? - spytałem z cichą nadzieją.
Starałem się brzmieć neutralnie i nie pokazywać, jak
bardzo nurtuje mnie to, co ma do powiedzenia na temat Minho. Kawa rozgrzała
moje ciało, a mój umysł stawał się coraz bardziej przejrzysty. Dochodząc do
siebie, nie czułem się jednak lepiej. Raczej jak wariat. A to, co próbowałem
rozładować, tylko z każdą godziną narastało, dorzucając mi wciąż na nowo,
kolejny ciężar do niesienia. Jak teraz. Andres przerzucił szmatkę do
polerowania kieliszków przez ramię.
- Poznałem Minho, pewnej zimy, w przeddzień nocy
sylwestrowej - powiedział ciepło, jakby mówił o czymś, co wspominał bardzo
przyjemnie. - Chociaż już kilka razy, widziałem go w naszym barze, nigdy
wcześniej nie wdawałem się z nim w rozmowę. Tego dnia, wyglądał jednak na
bardzo zmęczonego i przybitego. Nie miałem wtedy zbyt wielu klientów, więc
postanowiłem powiedzieć mu coś pocieszającego, z racji, że wydawał mi się dobrą
osobą. Kiedy podszedłem i spytałem, o powód jego zmartwienia, przez chwile
tylko milczał. Jednak powoli, alkohol skutecznie rozwiązał mu język. Spytał
mnie, czy byłem kiedyś zakochany. Odpowiedziałem, że tak. Pijesz, przez
dziewczynę?- zgadywałem. Nie... przez chłopaka. Trochę mnie to
zaskoczyło, bo nie pomyślałem nawet przez moment, że jest gejem. Musi być
wyjątkowy, skoro tak cię wzięło - kontynuowałem. Spojrzał na swoje odbicie
w kieliszku i uśmiechnął się blado. Jest - powiedział. Opowiedz mi o
nim - zachęciłem. Kiedy zaczął o tobie mówić, miałam wrażenie, że mój
ciemny bar, zmienił się w ciepły, świąteczny dom. Nie potrafię opisać słowami,
tonu jego głosu, ale to jak o tobie opowiadał sprawiło, że miałem wrażenie,
jakbym słuchał o 8 cudzie świata. - Ma delikatną, jasną cerę. Łagodne rysy
twarzy, które sprawiają, że wygląda jak anioł. Pełne usta... - zaśmiał się
gorzko - Nie uśmiecha się zbyt często, ale kiedy już to robi, ten uśmiech
jest piękniejszy, niż potrafię wyrazić słowami. Jego włosy są gęste i
jedwabiście miękkie, kiedy przeczeszesz je palcami. A gdy je rozpuści, zawsze
delikatnie powiewają, gdy idzie. Ale najbardziej uwielbiam jego oczy. Ma w
sobie tyle emocji, kiedy przez nie spogląda. Mógłbym gubić się w jego
spojrzeniu całymi wiekami, bojąc się, że za chwile mogę je stracić.
Zaschło mi w gardle, kiedy to usłyszałem. Spuściłem
wzrok, zaciskając dłonie na materiale ubrania. Ta rozmowa musiała być
przeprowadzona około pół roku, po moim wyjeździe. Ale jakim cudem!? Przecież
dobrze pamiętam, jak wyglądał Minho, kiedy ostatni raz go widziałem. Był do
szpiku zimny i nienawidził mnie całym sercem. To nie możliwe, że powiedział coś
takiego na mój temat.
- Nie wierze - szepnąłem. - Przecież Minho mnie
nienawidzi... Sam widziałeś!
- Więc jak myślisz, skąd wiedziałem, że to ty, kiedy
pierwszy raz cię spotkałem? - uśmiechnął się. - Dobrze. Skoro zmyślam, to
myślisz, że widziałem też, o tym, że choć przysięgał cię chronić, opuścił cię?
Podniosłem wzrok, a moje oczy otworzyły się jeszcze
szerzej.
- Czy to takie trudne do odgadnięcia? - spytał.
- Co masz na myśli?
- Dalej nie rozumiesz, dlaczego tu przychodził?
Dlaczego przychodził tak często aby pić? On walczył. Walczył ze sobą. Z tym,
żeby zdusić w sobie uczucie, jakie wciąż do ciebie czuje.
Zacisnąłem usta a dźwięk jego ostatnich słów, odbił
się echem w mojej głowie. Moja fasada bezinteresowności, padła jednym słowem.
- Więc mówisz mi... - szepnąłem.
- Że cię kocha? Tak.
Zmarszczyłem brwi.
- Raczej kochał... Jeszcze kochał, w tamtym czasie.
Andres pokręcił głową, uśmiechając się z dezaprobatą.
- Nie - powiedział. - Mylisz się, on wciąż cię kocha.
- Powiedział ci to?
- Nie musiał. Ty też go kochasz, prawda?
Odwróciłem twarz, zagryzając wargę.
- Czy to, coś zmienia...
- Idź do niego - powiedział nagle. - Przekonaj się,
że mówię prawdę.
Spojrzałem na Andresa, jak na wariata.
- Nie mogę.
- Dlaczego.
- Boje się - przyznałem szczerze.
- Tego, że cię odrzuci?
- Nie. Tego, że skrzywdzę go jeszcze bardziej, robiąc
to.
Andres oparł się łokciami o ladę i popatrzył mi
prosto w oczy.
- A potrafisz, żyć bez niego? - spytał.
Ból, jaki odczuwałem zacisnął się na moim sercu
jeszcze bardziej, gdy to powiedział. Nie potrafiłem wydusić słowa, ale okazało
się, że nie musiałem mówić. Najwyraźniej moje zachowanie, odpowiedziało za
mnie.
- Tak myślałem.
Andres poderwał się. Wyszedł pospiesznie zza lady i
pociągnął mnie za rękę, ściągając z krzesła. Po czym położył mi dłonie na
plecach i zmusił do skierowania się do wyjścia.
- Jeśli teraz nie spróbujesz, będziesz żałować całe
życie - powiedział, kiedy spojrzałem na niego zaskoczony.
Kiedy wyszedłem z baru, błąkałem
się przez pewien czas po ulicy, nie wiedząc, jak dalej postąpić. Moje nogi,
zadecydowały jednak za mnie. Nawet nie wiem kiedy, znalazłem się przed
wieżowcem, w którym mieszkał Minho. Wjechałam dobrze znaną mi windą na piętro,
na którym znajdowało się jego mieszkanie. Kiedy moim oczom, ukazały się
brązowe, masywne drzwi, moje serce przyśpieszyło. Podszedłem bliżej, tocząc
walkę ze sprzecznymi myślami, krążącymi w mojej głowie. Wyciągnąłem dłoń do
góry, ale zawahałem się, za nim zapukałem. Zacisnąłem usta z desperacją i
oparłem się o ścianę. Spojrzałem na zegarek. Dochodziło w pół do czwartej. To
szalone przychodzić do kogoś o tej godzinie. Jeśli nie trafi mnie, teraz przed
tymi drzwiami szlak, spowodowany moimi uczuciami, to zabije mnie Minho, za
budzenie go w nocy. Westchnąłem. Przeniosłem wzrok w bok. Już miałem ponownie
zdobywać się na odwagę, zapukania do drzwi, gdy usłyszałem, jak winda na
przeciw mnie, otwiera się. Spojrzałem przed siebie zaskoczony, a wyklejanka
emocjonalna, na mojej twarzy zamarła, napotykając równie zdziwione, spojrzenie
Minho. Momentalnie zabrałem dłoń od drzwi, chowając ją za siebie, tak jakby coś
takiego, mogło potwierdzić, że wcale do
niego nie przyszedłem.
- Co ty tu robisz? - spytał, dziwnym tonem głosu. Nie
wiem. Nie był ani zły, ani zachwycony. Trudno było mi zgadywać, jak więc sam
powinienem się zachować. Szukałem w głowie, jakiejś sensownej odpowiedzi, ale
ten mnie ubiegł. - Wejdź, nie będziemy stać na klatce.
Wyjął klucze z kieszeni spodni i otworzył drzwi.
Wszedł do środka, nie oglądając się za siebie. Prze chwile myślałem, za nim
podążyłem za nim. Czułem pewnego rodzaju lęk i podekscytowanie, wchodząc do
jego mieszkania. Na pewno, było tak w dużej mierze dlatego, że pierwszy raz
wchodziłam do niego prywatnie, a nie jako zatrzymany. Przekroczyłem próg i zamknąłem
za sobą drzwi, znajdując się w jego salono-kuchni. Minho rzucił swoje rzeczy na
kanapę i zdjął skórzaną kurtkę. Nie zapalił światła, więc znajdowaliśmy się w
dość sporej ciemności. Poczułem, że się denerwuje. Nie miałem żadnego pojęcia,
jak zacząć rozmowę. To było irytujące, że kiedyś nie miałam problemu, aby
stanąć z nim oko w oko i rzucić pewnym siebie, wyluzowanym tekstem. Tymczasem w
tej chwili, byłem jak nieśmiała, trzęsąca się galaretka. Jakby było mi mało,
Minho spojrzał na mnie, tym swoim ciężkim spojrzeniem, przybijając mnie do
ziemi.
- Skąd wracasz o tej porze? - spytałem, siląc się na
spokój. Po chwili zrozumiałem jednak, że to było głupie pytanie i zabrzmiało,
jakbym się o niego martwił.
- Z pracy - powiedział obojętnie. Jednakże, wydawało
mi się, mimo wszystko, że jego również dopada, niezręczność tej sytuacji.
- Słyszałem o tej całej sprawie z Jonghyunem -
brnąłem. - Powinienem... Chciałem was przeprosić, za moje wcześniejsze
oskarżenia. Nie wiedziałem, że tak to wszystko wyglądało.
Minho spojrzał na mnie, zwężając spojrzenie. Wydawało
mi się, że szuka w moim zachowaniu, jakiegoś podstępu, co lekko mnie zraniło.
Rozumiałem jednak, w pewnym sensie, jego dystans i nie mogłem go za to winić.
- Przyszedłeś tu... aby za to przerosić? - spytał
pewnie.
Odwróciłem wzrok, czując jak moje zdenerwowanie
wzrasta. Pokręciłem głową.
- Więc, po co?
Ach! To było takie trudne! Gdyby to był dawny Minho,
wystarczyłoby abym ładnie się uśmiechnął, a on wybaczyłby mi całe zło tego
świata. Ale teraz, to było co innego. Teraz, nie miałem nawet odwagi na niego
spojrzeć, a szaleństwem byłoby się uśmiechnąć. Zagryzłem wargę, zmuszając się
do wydania jakiegoś dźwięku.
- Nie mogłem zasnąć.
- I sprawdzałeś, czy ja także nie mogę?
Jego nieugięta postawa, sprawiał mi jeszcze większy
ból. Czułem się w tej chwili tak, jakbym odczuwał właśnie apogeum, tego
wszystkiego, co od tych kilku dni mną kierowało. Resztkami siły woli,
spojrzałem mu ponownie, prosto w oczu, czując jak jednocześnie miękną mi
kolana. Walczyłem ze sobą, aby się nie rozkleić. Nie chciałem, aby usłyszał to
ode mnie, w taki sposób.
- Nie - szepnąłem. - Chciałem sprawdzić, czy już
zawsze tak będzie, że nie będę mógł spać, bez ciebie, obok mnie.
W momencie, kiedy Minho usłyszał moje ostatnie
zdanie, spokój momentalnie zszedł z jego twarzy. Zacisnął usta, a złość jaka go
opanowała, była wyczuwalna z daleka.
- Dlaczego po prostu nie odejdziesz, Taemin! -
krzyknął nagle tak, że prawie podskoczyłem. - Nie patrz tak na mnie!
Bałem się cokolwiek powiedzieć, ale widziałem, że
jeśli teraz ucieknę, będę uciekał już całe życie.
- Dlaczego? - spytałem, łamiącym się głosem. -
Mówiłem ci, że nie mogę znieść twojego zimnego wzroku na mnie. A ty, czego nie
możesz znieść w moim spojrzeniu?
Oczy Minho przeszywały mnie, świecąc się na tle
ciemności.
- Wyjdź - powiedział mocno, ale ja wyczułem w jego
głosie, jakiś znak desperacji.
- Boisz się tego, że patrząc na mnie, nie będziesz
już w stanie dłużej trwać w tej swojej lodowatej postawie?
- Nie wyjdziesz!?
- Nie! - krzyknąłem, kiedy kolejny raz nie doczekałem
się odpowiedzi na moje pytanie. - Możesz mnie odrzucać, ale nigdy nie zdołasz
mnie uciszyć!
Gdy wypowiedziałem moje
ostatnie słowa, Minho ruszył na mnie z prędkością światła. Siła jaka z niego
biła, naparła na mnie tak, że nawet bez jego dotyku cofnąłem się raptownie do
tyłu. W tej samej chwili, w której moje ciało zetknęło się z drzwiami, poczułem
jak dłoń Minho, uderza w powierzchnie, tuż obok mojej szyi. Odruchowo zmrużyłem
oczy, kiedy doszły do mnie te dwa dźwięki, a trzęsienie jakie spowodowały,
rozeszło się po moim ciele. Na moment zapadła cisza. Słyszałem przyśpieszony
oddech Minho i moje walące serce. Po niekończącej się minucie, powoli,
otworzyłem ponownie powieki, napotykając swoim spojrzeniem, obojczyk Minho.
Jego zaciśnięta w pięść dłoń, nadal znajdowała się po mojej prawej stronie.
Przesunąłem po niej wzrokiem, nie odwracając głowy i zwilżając usta. I w tej
chwili to zrozumiałem. Dlaczego Minho mnie nie uderzył? Miał w tym momencie
sprzyjającą możliwość, aby wyładować na mnie, całą swoją, kumulującą się od
bardzo długiego czasu, złość. A mimo to, nie uczynił tego. Dlaczego? Bo nie był
w stanie mnie skrzywdzić. Zresztą, przecież to nie był pierwszy raz. Miał już
wiele sytuacji, kiedy mógł się na mnie zemścić. Kiedy byliśmy sami w jego domu.
Kiedy wpadłem w wściekłość przed barem. Tylko, że to zawsze wyglądało inaczej.
Bo gdy byliśmy sami w domu, starał się do mnie nie zbliżać, tak jakby się czegoś
obawiał. A gdy krzyczałem przed barem, chwile później, zasłonił mnie swoim
ciałem, gdy ktoś chciał mnie zabić. Zawsze mi groził, ale rzadko, to o czym mówił,
wprowadzał w życie. Kiedy o tym teraz myślałem, zawsze gdy do tej pory zdarzało
mi się coś złego, Minho był przy mnie. Gdy zostaliśmy porwani, mógł spokojnie
pozwolić szefowi gangu mnie zabić. Nikt by go o nic nie podejrzewał. To byłaby
dla niego idealna przykrywka. Jednak tego nie zrobił. Był ze mną do końca. Do
końca walczył, aby nic mi się nie stało.
Wyprostowałem się lekko i
uniosłem swój wzrok prosto na jego oczy. Wciąż widziałem te samą ciemność, ale
konsekwencje jej oddziaływania, przestały na mnie działać.
- Jestem samolubny - szepnąłem. - Zresztą zawsze
byłem. Nie potrafię być taki jak Jonghyun. Próbowałem, ale nie umiem. Nie
potrafię odejść mimo, że wiem, jakie cierpienie na ciebie sprowadzam. Ale to też
nie jest wcale tak, że myślę tylko o sobie. Część mnie, ma nikłą, ale
nieprzerwaną nadzieje, że przebywanie ze mną, mimo wszystko także tobie sprawia
przyjemność i jednocześnie jest w stanie ugasić tamto cierpienie, którego
przyczyną jestem.
Kiedy wreszcie to powiedziałem, Minho zrobił coś, co
kompletnie mnie zaskoczyło. Poczułem jak wypuszcza powietrze, opuszcza głowę, a
następnie kładzie ją na moim ramieniu. Zastygłem z lekko otwartymi ustami. Choć
chciałem coś powiedzieć, to było i tak bez celu, bo nie potrafiłem wydobyć z
siebie dźwięku. Minho także nic nie powiedział. Stojąc tak z każda chwilą zdawałem
sobie jednak sprawę, że tym, co teraz uczynił, powiedział mi więcej niż gdyby
użył całego monologu słów. To było przyjemne czuć na sobie jego ciężar. Powoli
uniosłem dłoń do góry i położyłem ją na jego głowie, delikatnie przeczesując
palcami jego włosy. Nie czułem już strachu. Miałem wrażenie, że jego bliskość
stopniowo uspokaja moje cierpienie.
W końcu, Minho wyprostował się i spojrzał mi ponownie w
oczy. Jednak to nie były już te same, ciemno spoglądające oczy. Tym razem
widziałem w nich o wiele inne emocje.
Ból. Tęsknotę. Czułość. Dotknął mojego policzka i przejechał po nim kciukiem.
- Przepraszam… Taemin – powiedział cicho. –
Przepraszam za wszystko.
Chciałem mu odpowiedzieć, ale położył mi palec na
ustach.
- Musisz coś wiedzieć – szepnął. - Potrzebuje cię. To
nie ty bardziej, ale ja, Taemin, to ja potrzebuje ciebie.
W tym momencie przestał mówić i przyciągnął mnie,
jednym ruchem, do siebie. Za nim zdążyłem zareagować, poczułem jego usta zagłębiające
się w moich. Miałem wrażenie, że zemdleje, kiedy uczucie, jakie się z tym
wiązało, do mnie doszło. Jedną ręką przycisnął mnie do swojego ciała, a palce
drugiej, wplótł w moje włosy, ściągając z nich jednocześnie gumkę i odrzucając
gdzieś na bok. Całował mnie gwałtownie, ale także czule i zdecydowanie. Mój
oddech przyśpieszył, a serce tłukło się jak szalone. Był szybki. Skierował mnie
na jakąś ścianę, na chwile pozwalając złapać oddech. Przeniósł swoje usta najpierw
na moją żuchwę a następnie na szyje. Kiedy poczułem jego język na mojej skórze,
dreszcz przyjemności, rozszedł się po moim ciele. Jego dłonie powędrowały pod
mój t-shirt, stykają się z chłodną temperaturą mojego ciała. Nie potrafiłem powstrzymać
jęku, jaki wydobył się z moich ust, gdy jego dłonie zaczęły przesuwać się po
mich plecach.
Minho ponownie złączył
nasze usta razem, tym razem wchodząc we mnie jeszcze głębiej i uniemożliwiając
mi wydawanie dalszych dźwięków przyjemności. Zacisnąłem dłonie na materiale
jego koszulki, kiedy splótł nasze języki razem. Gdyby mnie nie trzymał
podejrzewam, że teraz zwyczajnie, obsunęłabym się po ścianie, nie potrafiąc
ustać na nogach. Jego palce szybko znalazły się na moich nadgarstkach. Pociągnął
moje ręce ku górze, opierając o powierzchnie ściany, tuż przy moich ramionach.
Po czym puścił mnie na chwile, zostawiając
w takiej pozycji i zaczął zrzucać z siebie broń oraz inne narzędzia
pracy. Nie poruszyłem się ani o milimetr, ciężko oddychając. Spojrzałem swoim
zamglonym spojrzeniem w jego oczy. Już sama możliwość, swobodnego kontaktu
wzrokowego między nami, dawała mi nieograniczoną przyjemność. Widząc jego podniecenie
i pośpiech, tylko bardziej go pragnąłem.
Przymknąłem powieki, kiedy
przyciągnął mnie ponownie do siebie. Jego dotyk był tak czuły, jaki nawet nie
przypuszczałem, że będę mógł od niego jeszcze doświadczyć. Jego zapach tak
bardzo przypominał mi ciepło, jakie tak dawno utraciłem.
Delikatny materiał jego
pościeli, zetknął się z moją skórą, kiedy pomagał mi położyć się na niej
plecami. Zdjął ze mnie koszulkę, sam również się jej pozbawiając. Moje dłonie
szybko odnalazły drogę do gorącej skóry jego klatki piersiowej. Przejechałem
wzdłuż niej dłonią, a gdy moje palce znalazły się na jego karku, przyciągnąłem
go ponownie do siebie, spragniony jego pocałunku.
Przejechał nosem, po moim
policzku, łaskocząc mnie końcówkami swoich włosów. A kiedy kolejny raz na mnie
spojrzał, a ja zarumieniłem się lekko, czując na sobie jego spojrzenie
zrozumiałem, że to nie seksu szukałem od tych kilku dni. Szukałem Minho.
Choć dochodził poranek,
słońce nie wschodziło już tak wcześnie, jak latem. Ciemność nadal otaczała
wnętrze pokoju. Leżałem z głową na piersi Minho i ręką przerzuconą przez jego
brzuch. Chłopak delikatnie wodził opuszkami palców, po mojej nie okrytej przez
kołdrę, części pleców. Jego dotyk był ciepły i rozgrzewał tak, jak nawet mój najcieplejszy,
dzisiejszy napój, nie byłby w stanie, nigdy tego uczynić. Kiedy słuchałem,
uspokajającego się bicia jego serca czułem, jak sam, powoli rozluźniam się,
jeszcze bardziej. Pierwszy raz, od bardzo długiego czasu, czułem się spokojnie.
Ból, w moim sercu ustał, a umysł oczyścił się z bałaganu, jaki w nim panował. I
został tam tylko Minho. Jego dotyk. Ciało, tuż przy moim. To byłoby takie
łatwe, zostać już tak na zawsze, w tym pokoju. Zostać i nie musieć mierzyć się,
z ciężką rzeczywistością, która dopadnie nas, gdy ponownie przekroczymy próg
mieszkania.
Przytuliłem policzek
jeszcze mocniej, do klatki piersiowej Minho, skupiając swój wzrok, w jakiejś
niewidocznej zbyt dobrze, części pokoju. Chłopak przesunął palcami po moim
ramieniu, po czym powiódł nimi, wzdłuż ręki, którą go obejmowałem. Kiedy dotarł
do mojego nadgarstka, położył swoją dłoń, na mojej, splatając nasze place
razem. Poczułem jego ciepły oddech, gdy zwrócił swoją twarz w moją stronę i
dotknął ustami moich włosów.
- Minho... - szepnąłem delikatnie. Przeszyło mnie
dziwne uczucie, kiedy wypowiadałem jego imię na głos. Już bardzo dawno, nie zwracałem
się do niego, tak wprost. - Żałujesz, że mnie spotkałeś?
Bałem się usłyszeć
odpowiedź na to pytanie. Jednak musiałem ją znać. Jeśli odpowie teraz tak,
to będzie oznaczało, że to wszystko się dziś skończy. Nie będzie żadnych
ostatnich nadziei, ani zwodzenia mojego pełnego kontrargumentów umysłu. Stanę
twarzą w twarz, ze słowami, które jasno, powiedzą mi do widzenia. I nie
będzie już więcej lata, podczas moich zimowych wieczorów.
A jeśli odpowie nie?
Czy to będzie łatwiejsze aby dalej z tym żyć? W jaki sposób będę w stanie
ruszyć, po tej odpowiedzi dalej? Czy zostanie tutaj, gdzie teraz jesteśmy,
mierzenie się z tym co mamy, nie będzie trudniejsze niż odejście?
Wyszedłem z jego
mieszkania, kiedy zaczynało świtać. Chłodne powietrze, otarło się o moją twarz,
gdy zacząłem iść ulicą. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, aby zachować
ostatnie uczucie ciepła. Korek na drodze, tworzony przez ludzi jadących do
pracy, zaczął się powoli zagęszczać. Przeszedłem, przez kolejne światła uliczne
i ruszyłem dalej przed siebie. Tam, gdzie prowadziła mnie odpowiedź Minho, na
moje ostatnie zadane mu pytanie.
____________________
Z takich małych, ale ważnych ogłoszeń - następny
rozdział dodam dopiero około 29 września. Przez następne trzy tygodnie, będę
miała ograniczony dostęp do Internetu oraz dużo rzeczy do zrobienia. Trzymajcie
więc kciuki, żebym w miarę łatwo przeszła czekające mnie obowiązki i mam
nadzieje, że będziecie czekać z niecierpliwością czekać na nowe rozdziały. ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)